Bert Clendennen

Bert Clendennen

piątek, 30 listopada 2012

czekałem na ciebie przez siedem lat

Kiedy człowiek upadł, Bóg wypędził ludzkość ze swej obecności, a następnie umieścił przy bramie płonący miecz, który w rzeczywistości mówił: „Wasz rodzaj nie może wejść do mojej obecności”. Żadne ciało nie będzie się chełpić w Jego oczach. Boże uszy są zamknięte na to, co cielesne. Bóg wybrał „post”, aby złamać cielesność, która powstrzymuje duchowego człowieka. Kiedy jesteśmy posłuszni i ciało jest złamane, wtedy rzeka życia zaczyna z nas wypływać. Nie musisz się do rzeki przymilać, żeby zaczęła płynąć. Po prostu usuń przeszkody, wysadź w powietrze tamę, a rzeka popłynie i uzdrowi wszystko, czego tylko dotknie. Kiedy rzeka płynie, ustaje zmaganie. (Ez. 47,9) To, o co tak walczymy, po prostu się dzieje. Problemem jest „ciało” - stara natura Adama. „Gdyż ciało pożąda przeciwko Duchowi, a Duch przeciwko ciału, a te są sobie przeciwne, abyście nie czynili tego, co chcecie” (Gal. 5,17). „Kto wierzy we mnie, jak powiada Pismo, z wnętrza jego popłyną rzeki wody żywej” (Jana 7,38). Odpowiedzią na wszystko jest przepływ rzeki życia. Jednak aby rzeka mogła płynąć, trzeba zadać „ciału” śmiertelny cios. Poprzez post musimy usunąć przeszkodę, „wtedy twoje światło wzejdzie w ciemności, a twój zmierzch będzie jak południe.” (Iz. 58,10).

Jeśli my dochowamy naszej strony przymierza codziennie umierając, jak głosił Paweł, wówczas poprzez dyscyplinę postu nieustannie będziemy mogli uśmiercać uczynki ciała. Jeżeli w tym samym czasie będziemy ustawicznie budować „nowego człowieka” w modlitwie, wtedy nasze życie, które jest życiem Boga w nas, powstanie z ukrycia i Jezus będzie w nas widoczny. „I Pan będzie ciebie stale prowadził” (Iz. 58,11). Najwyższą formą egzystencji jest życie w woli Boga. Życie w miejscu, w którym Bóg może mówić ci, gdzie masz stawiać kroki, to najwyższy poziom duchowości. „Bo ci, których Duch Boży prowadzi, są dziećmi (w angielskim przekładzie: synami) Bożymi" (Rz. 8,14). Słowo syn w tym fragmencie mówi o duchowej dojrzałości. Bóg będzie ustawicznie prowadził człowieka duchowego, dojrzałego. Jeśli jesteś cielesnym człowiekiem, Bóg nie będzie kierować twoimi krokami. „Pan kieruje krokami męża, wspiera tego, którego droga mu się podoba” (Ps. 37,23). Jezus powiedział: „Nikt nie jest dobry, tylko jeden Bóg” (Łuk 18,19). Pismo mówi nam, że Bóg będzie kierował krokami tego, kto ma Jego własną naturę.

„Tak więc, jeśli ktoś jest w Chrystusie, nowym jest stworzeniem” (2Kor. 5,17). To nowe stworzenie stało się uczestnikiem Boskiej natury: „abyście przez nie stali się uczestnikami boskiej natury” (2 Piotra 1,4). Prowadzenie Pana w naszym życiu jest procesem. Z jednej strony jest to krzyżowanie starej natury. Dopóki nie stoczymy walki pomiędzy ciałem i duchem (Gal. 5,17), nie może być prawdziwego przywództwa Ducha. W tym celu Bóg dał nam „post”. W jaki sposób post przyczynia się do ukrzyżowania ciała? W prosty sposób. Wszystko co żyje, potrzebuje pokarmu. Jeśli odbierzesz pokarm jakiejkolwiek żywej istocie, czy to roślinie, czy zwierzęciu, czy człowiekowi, czy duchowi, zobaczysz, że ona umrze. Jeśli przetrzymujesz „starego człowieka” bez jedzenia, osłabiasz go. Jeśli jednocześnie dużo czasu spędzasz na modlitwie, wzmacniasz „nowego człowieka”. Gdy nowy człowiek zyskuje przewagę nad starym i zaczyna się to przejawiać. Bóg może naprowadzić go (nowego człowieka) na swoją wolę i cel.

Nie tylko musi zostać ukrzyżowany „stary człowiek”, ale „nowy człowiek” musi nauczyć się wrażliwości na Ducha Świętego. Ta wrażliwość przychodzi poprzez dyscyplinę posłuszeństwa. Biblia, Słowo Boże, jest podręcznikiem życia dla nowego stworzenia. Nowego człowieka nie musisz uczyć, żeby dobrze postępował, on sam w sobie jest dobry. Musisz nauczyć go, czym dobro jest. W tym celu Bóg dał nam Swoje słowo. Posłuszeństwo i prowadzenie zaczyna się zatem od pisanego słowa. Kiedy czytamy Słowo i praktykujemy je, wtedy uczymy się kierownictwa Ducha. Kiedy Pan stwierdza, że powinniśmy „zawsze się modlić” (Łuk. 18,1), to mówi, że za każdym razem, gdy modlę się, jestem prowadzony przez Ducha. „Nie opuszczajcie wspólnych zebrań naszych” (Hebr. 10,25) - ten fragment mówi mi, że wszyscy prowadzeni przez Ducha będą chodzić do kościoła. „Przynieście całą dziesięcinę do spichlerza.” (Mal. 3,10) - to jest Boża myśl o finansach. Zawsze gdy przynoszę dziesięcinę do Domu Bożego, jestem prowadzony przez Ducha.

Kiedy świadomie dążymy do tego, by być posłuszni zapisanemu Słowu Boga, stajemy się wrażliwi na Jego głos. Jest On wtedy w stanie przez swego Ducha pokierować nami w sprawach, których nie znajdujemy w Piśmie. „Pan będzie cię stale prowadził”.  W roku 1954, podczas pewnej modlitwy, Bóg wypowiedział do mojego serca słowo Sajgon. Wiedziałem, że powołuje mnie do Wietnamu. Czternaście lat później przyjechałem do tego rozdartego wojną kraju, będąc w Bożej woli i Bożym czasie. Wszedłem do hotelu i natychmiast podszedł do mnie pułkownik armii południowo-wietnamskiej. Później dowiedziałem się, że nazywał się Doan Van Tey i był dyrektorem szkoły wojskowej na południu kraju. Kiedy podszedł do mnie, chwycił mnie za rękę i powiedział: „Siedem lat cię szukałem”. Odpowiedziałem mu: „Nie rozumiem. Nigdy przedtem cię nie widziałem”. Wtedy opowiedział mi, jak w czasie, gdy Ameryka przystąpiła do wojny, wysłany został do tego kraju, aby nauczyć się naszych taktyk wojskowych. Gdy stacjonował na Florydzie, wziął udział w nabożeństwie przebudzeniowym,  na którym narodził się na nowo. Gdy tylko znalazł Jezusa, zrozumiał, że w większości jego naród był religijny, ale zgubiony. Gdy wrócił do Wietnamu, chciał wystąpić z wojska i zacząć głosić ewangelię ludziom. Jego prośba została jednak odrzucona, jako że praca, którą wykonywa!, była zbyt ważna w tej wojnie. Działo się to w 1961 roku. Pułkownik Van Tey powiedział, że zaczął wtedy pościć i modlić się, aby Bóg posłał przebudzenie do Wietnamu. Pewnej nocy, gdy modlił się, miał wizję, w której zobaczył człowieka. Pan przemówił wtedy do jego serca tymi słowami: „Ten człowiek przyniesienie przebudzenie do twojego narodu”. Wtedy ten pułkownik powiedział: „Czekałem na ciebie przez siedem lat. Wyglądasz dokładnie tak samo, jak w tej wizji”. Widzieliśmy, jak przebudzenie przyszło do Południowego Wietnamu. Tysiące ludzi zostały zbawione i po raz pierwszy na ten oblegany kraj zstąpił Duch Święty. Jeśli dotrzymamy naszej części przymierza, Bóg dotrzyma swojej. „Pan będzie cię stale prowadził”.

„Zaspokoisz pragnienie strapionego” (Iz. 58,10). W czasie suszy, kiedy nie ma deszczu, wszystko jest martwe albo właśnie umiera. Izrael doświadczył trzy i pół roku suszy. Sytuacja była tak ciężka, że ludzie zaczęli jeść swoje dzieci. W duchowej suszy, w czasie, kiedy nie ma życia, nie ma przebudzenia, wszystko jest suche lub martwe. W takich czasach Kościół sam siebie niszczy. Paweł powiedział: „jedni drugich kąsacie i pożeracie” (Gal. 5,15). Bóg mówi do duchowego człowieka: „warunki nie muszą mieć na ciebie wpływu. To życie nie jest kwestią środowiska. Chodź w Duchu, a nawet kiedy inni będą martwi, ty będziesz mieć przebudzenie”. Ta sprawa (przebudzenie) nie jest zależna od innych ludzi czy innych rzeczy. Ożywienie zależy od nas. Jeśli będziemy chodzić w duchu, rzeka będzie nieustannie płynąć. Duch życia nie będzie płynąć przez ciało, więc Bóg czyni nas odpowiedzialnymi za to, żebyśmy ukrzyżowali, uśmiercili nasze ciało i jego uczynki.

Kiedy jesteśmy wierni i całkowicie odrzucamy cielesną naturę, wiedząc, że w naszym ciele nie ma niczego dobrego, tym samym odrzucamy możliwość popełnienia takiego samego błędu jak Saul, pierwszy król Izraela. Nie zostawiamy Bogu tego, co w naszym ciele najlepsze, ponieważ Bóg kategorycznie odrzuca wszystko, co jest z ciała, czy jest to dobre, czy złe. Wtedy nasze światło wzejdzie jak zorza poranna, a nasze uzdrowienie szybko nastąpi; gdy będziemy wzywać Boga, On odpowie. Pan będzie nas nieustannie prowadził i zaspokoi pragnienie naszej duszy w czasie suszy.

„Odnowienie przesłania Pięćdziesiątnicy” z rozdziału  - Czy to nie jest post?

czwartek, 29 listopada 2012

gdy mnie zawołasz, odpowiem

Kiedy pozwala się Duchowi Świętemu, by złamał jarzmo ciała i objawił Syna Bożego poprzez ciało Chrystusowe, walka ustaje, a ewangelia działa. Kiedy „nowy człowiek” jest wolny od więzów ciała Bóg sprawia, że powstaje „człowiek według Jego serca” i poprzez tego człowieka rzeczy, o które walczymy, dzieją się automatycznie. Kiedy w Domu będzie porządek, „rzeka” będzie płynąć. „Kto wierzy we mnie, jak powiada Pismo, z wnętrza jego popłyną rzeki wody żywej” (Jana 7,38); a to mówił o Duchu. Nie musisz błagać rzeki (Ducha), aby uzdrowiła. On uzdrawia wszystko, czego dotyka. „I gdzie tylko potok popłynie, każda istota żywa i wszystko, od czego się tam roi, będzie żyło; i będzie tam dużo ryb, bo gdy ta woda tam dotrze, wtedy będzie zdrowa, a wszystko będzie żyć tam, dokąd tylko dotrze potok.” (Ez. 47,9).

Kiedy stajemy się coraz bardziej „podobni do obrazu Chrystusa”, a ograniczenia „ciała” są usuwane, tak że rzeka może płynąć bez przeszkód, obecność i moc Boża będą się stawać coraz bardziej wyraźne. Dzieje się tak, ponieważ w naturze chrześcijańskiego doświadczenia kiedy to cielesna natura jest sukcesywnie zmieniana na podobieństwo Tego, któremu dana została „wszelka moc na niebie i na ziemi” – leży zdolność do kumulowania mocy. „My wszyscy tedy, z odsłoniętym obliczem, oglądając jak w zwierciadle chwałę Pana, zostajemy przemienieni w ten sam obraz, z chwały w chwałę, jak to sprawia Pan, który jest Duchem.” (2Kor. 3,18).

Jeżeli dotrzymujemy naszej części przymierza, utrzymując ciało w ryzach poprzez post i budujemy duchowego człowieka przez modlitwę, rzeka Ducha zaczyna płynąć, niosąc ze sobą Bożą moc i obecność. Zwróćcie uwagę na 8. werset 58. rozdziału Księgi Izajasza. Werset ten zaczyna się od słowa „wtedy”. W tym przypadku słowo „wtedy” znaczy „po”. Po czym? Po wersecie 6 i 7, czyli po zerwaniu jarzma ciała. Zauważcie, co się dzieje: „Wtedy twoje światło wzejdzie jak zorza poranna” (Iz. 58,8). W Ewangelii Jana 1,4 czytamy: „W nim (w Jezusie) było życie, a życie było światłością ludzi”.

Kiedy Jezus żył na ziemi, powiedział coś takiego: jestem światłością świata”. Przed swoim odejściem powiedział uczniom: „Wy jesteście światłością świata”. Kiedy przyjmujemy Ducha Świętego, przyjmujemy „Ducha życia” (Rz. 8,2). Właśnie to życie w nas sprawia, że my (Kościół) stajemy się światłością świata. Lecz fakt, że to życie może być w nas i jednocześnie może nie być widoczne, wyrażony jest w poleceniu Jezusa: „Tak niechaj świeci wasza światłość przed ludźmi” (Mat. 5,16). Nacisk położony jest na słowo „niechaj”. „Niechaj wasza światłość tak świeci”.„Bóg jest światłością”. Naszym jedynym źródłem światła jest życie Boga w nas. Ale w tym samym ciele jest też inne światło, „światło ciała”. Aby nasze światło mogło świecić, musimy zadać śmierć naszemu ciału. Ciało musi zostać ukrzyżowane, jeśli Jezus ma być w nas widoczny. „Ja muszę stawać się mniejszy, aby On mógł wzrastać”. Kiedy „stary człowiek” jest złamany poprzez post (który Bóg wybrał), a duchowy człowiek zaczyna się objawiać, zaczynają się dziać wspaniałe rzeczy. Nie musisz błagać rzeki, by płynęła. Po prostu usuń ograniczenia ciała. Rzeka uzdrawia wszystko, czego dotknie. „Twoje uzdrowienie rychło nastąpi” (Iz. 58,8). „Jeśli ten sam Duch, który Jezusa wzbudził z martwych, mieszka w was, wtedy ożywi również wasze śmiertelne ciała”.

Większość chorób jest rezultatem napięcia i depresji. Napięcie najczęściej rodzi się z samolubstwa. Depresja u wierzących powstaje przeważnie w wyniku nieposłuszeństwa i buntu. Obie postawy są wyrazem samowoli. Czytałem, że kiedy promień lasera wchodzi w kontakt z jakimś przedmiotem i kiedy nie ma żadnego oporu, wtedy wprowadza go w szybkość światła. Ale kiedy jest jakiś opór, laser kruszy dany przedmiot. Tak samo kiedy Bóg dotyka naszego życia, zaczyna przesuwać nas w kierunku swojej światłości. Nakazuje nam, abyśmy „złożyli z siebie wszelki ciężar i grzech” (Hebr. 12,1). Jeśli posłuchamy i zrzucimy z siebie „starego człowieka”, Bóg wprowadzi nas w swój czas. Lecz jeśli się zbuntujemy i będziemy się opierać, złamie nas. Będziemy przygnębieni, sfrustrowani i chorzy.

Gdy będziesz chodził w Duchu, odkładając na bok wszelkie ciężary, wtedy „twoje uzdrowienie rychło nastąpi; twoja sprawiedliwość (którą jest Jezus) pójdzie przed tobą; a chwała Pańska będzie twoją tylną strażą” (Iz 58,8). Bóg współpracuje jedynie z „człowiekiem ducha”, gdy nieustannie krzyżujemy starego człowieka i przyoblekamy się w nowego. Wówczas coraz bardziej będziemy uświadamiać sobie pragnienia naszego serca. Słuchajcie, co Duch mówi: „Gdy potem będziesz wołał, Pan cię wysłucha, a gdy będziesz krzyczał o pomoc, odpowie: Oto jestem! Gdy usuniesz spośród siebie jarzmo, szydercze pokazywanie palcem i bezecne mówienie” (Iz. 58,9).

Człowiek nie może być bogatszy niż część „a” tego dziewiątego wersetu. Bóg mówi, że jest miejsce, z którego słychać każde wołanie i z którego każda modlitwa jest wysłuchana. Ten świat wysłuchanych modlitw jest zarezerwowany dla tych, którzy żyją w posłuszeństwie dalszej części dziewiątego wersetu, którzy usuwają jarzmo i bezeceństwa ciała. Apostoł Jan chodził w tej obietnicy: „I otrzymamy od niego, o cokolwiek prosić będziemy, gdyż przykazań jego przestrzegamy i czynimy to, co miłe jest przed obliczem jego” (1Jana 3,22). Bóg mówi, że nie będzie miał nic wspólnego ze „starym człowiekiem”, ale usłyszy każde wołanie „nowego człowieka”. Właśnie to miał na myśli Dawid, kiedy powiedział: „Głębina przyzywa głębinę” (Ps. 42,8). To Boża natura w nowym stworzeniu woła do Niego.

Bóg za każdym razem odpowie swojej naturze. Jest to pięknie zobrazowane na przykładzie matki i jej nowo narodzonego dziecka. Kiedy dziecko przychodzi na świat, zna swoją matkę. Jest to piękne. Zobaczyłem to, gdy mieliśmy nasze pierwsze dziecko. Kiedy pierwszy raz pojawiło się w naszym domu, nie znało mnie. W pierwszych kilku tygodniach wiele razy trzymałem je na rękach, ale ono płakało. Nie zadowalało go nic, co robiłem. Za każdym razem musiałem je oddawać jego matce i wtedy natychmiast się uspokajało. Było wtedy z kimś, kogo znało i dlatego czuło się bezpiecznie. Jest jeszcze jedna rzecz, jaką zauważyłem w relacji mojej żony i naszego małego synka, gdy był niemowlęciem. Moja żona mogła spać głęboko, ale jeśli tylko dziecko oddychało jakoś inaczej albo poruszyło się, ona od razu się budziła i szła do łóżeczka. Najlżejsze kwilenie i od razu była przy dziecku. Dlaczego? Byli razem przez dziewięć miesięcy, zanim dziecko przyszło na świat. To dziecko wyszło z niej, byli jedno. Do tego stopnia, że najlżejsze poruszenie spotykało się z odpowiedzią z jej strony.

To, co jest prawdą o matce i dziecku, jest tak samo prawdą o Ojcu i nowym stworzeniu w Chrystusie. Nowe stworzenie wyszło od Boga. Ono było z Bogiem od wieków. Na długo zanim narodziło się na świecie. Bóg i nowe duchowe potomstwo stanowili jedno do tego stopnia, że - tak jak w przypadku matki - najcichsze wołanie z jego strony spotyka się z natychmiastową odpowiedzią Ojca. „Gdy mnie zawołasz, odpowiem”. Bóg zawsze usłyszy wołanie duchowego człowieka. „Gdy głodnemu podasz swój chleb i zaspokoisz pragnienie strapionego, wtedy twoje światło wzejdzie w ciemności, a twój zmierzch będzie jak południe” (Iz. 58,10). Pierwsza część tego wersetu pokazuje, że wciąż działamy poza słowem „wtedy” z wersetu ósmego. Dochowujemy ludzkiej części przymierza trzymając ciało w ryzach poprzez post. Bóg usłyszy jedynie „nowe stworzenie".

„Odnowienie przesłania Pięćdziesiątnicy” z rozdziału  - Czy to nie jest post?

środa, 28 listopada 2012

zewleczcie z siebie starego człowieka wraz z jego poprzednim postępowaniem


Przez najbliższe dwa tygodnie zajmiemy się bardzo ważnym tematem. Postem. Umieszczone na blogu fragmenty na ten temat pochodzą z ostatnich dwóch rozdziałów książki Berta Clendennena pt. „Odnowienie przesłania Pięćdziesiątnicy.” Na temat postu polecam również wcześniejsze publikacje:

„Człowiek według Bożego serca” z rozdziału - Rola postu; 7 - 11 października 2011

„Droga z pozoru właściwa” z rozdziału  - Post drogą do przemiany; 13 - 17 lutego 2012



Księga Izajasza 58,6-14

Przesłanie Pięćdziesiątnicy podkreśla fakt, że Bóg Ojciec przez Boga Ducha Świętego objawia Boga Syna poprzez ludzkie naczynie, jakim jest Kościół. Widzieliśmy, jak przez upadek duch człowieka został tak pogwałcony, że ugrzązł w poddaniu duszy. Człowiek stał się wtedy zupełnie innym stworzeniem. Bóg wygonił go ze Swej obecności, a następnie postawił cheruby oraz umieścił płonący miecz, który mówił: „Wasz rodzaj nigdy nie może wrócić do mojej obecności”.

Poprzez życie, śmierć i zmartwychwstanie Jezusa Bóg stworzył nowy rodzaj ludzki, a Jezus był pierwszym, który narodził się z tego rodzaju. Przez jego śmierć otworzyła się nowa, żywa droga do Boga - człowiek mógł narodzić się na nowo. „Ten, który grzechu nie znał, stał się grzechem, abyśmy mogli stać się sprawiedliwością Bożą”. Poprzez „nowe narodzenie”, które zostało nam umożliwione dzięki posłuszeństwu Chrystusa, człowiek znów znalazł się na drodze do upodobnienia się do obrazu Chrystusa.

To przeobrażenie dokonuje się poprzez zastąpienie jednego życia drugim. Biblia nazywa tę przemianę uświęceniem. Kiedy człowiek rodzi się na nowo, staje się nowym stworzeniem, ale ciągle jest jeszcze ten „stary człowiek”. W jednym ciele jest zarówno „stary”, jak i „nowy człowiek”. Po narodzeniu się „nowego człowieka” zaczyna się walka. „Gdyż ciało pożąda przeciwko Duchowi, a Duch przeciwko ciału, a te są sobie przeciwne, abyście nie czynili tego, co chcecie” (Galacjan 5,17). Walka ta jest prawdziwa, a stawka bardzo wysoka. „Albowiem zamysł ciała, to śmierć, a zamysł Ducha, to życie i pokój” (Rz. 8,6). „Jeśli bowiem według ciała żyjecie, umrzecie; ale jeśli Duchem sprawy ciała umartwiacie, żyć będziecie” (Rz. 8,13).

Widząc wysoką cenę życia według ciała, apostoł Paweł mówi nam: „Zewleczcie z siebie starego człowieka wraz z jego poprzednim postępowaniem, którego gubią zwodnicze żądze, i odnówcie się w duchu umysłu waszego, a obleczcie się w nowego człowieka, który jest stworzony według Boga w sprawiedliwości i świętości prawdy” (Ef. 4,22-24). Upodabnianie się do Chrystusa narzuca konieczność śmierci starego człowieka i wzrostu nowego. Jeśli ma być wzrost w Chrystusie, coś w nas musi stać się płonącą ofiarą. Aby doprowadzić do śmierci „starej natury”, Bóg dał nam „post”. „Lecz to jest post, w którym mam upodobanie: że się rozwiązuje bezprawne więzy, że się zrywa powrozy jarzma, wypuszcza na wolność uciśnionych i łamie wszelkie jarzmo" (Iz. 58,6).

Bezprawne więzy, które mają być rozwiązane i jarzmo, które ma zostać złamane przez post zostały założone na ducha człowieka przez cielesną naturę. Zostało to wyraźnie zilustrowane w Liście do Rzymian, w rozdziale siódmym. Niektórzy nauczają, że apostoł Paweł, gdy staczał walkę, o której pisze, nie był jeszcze nawrócony. Jednak sama walka jest już świadectwem jego zbawienia. Widzimy tu w szczegółach wypełnienie się tego, co napisane jest w Gal. 5,17: „ Gdyż ciało pożąda przeciwko Duchowi, a Duch przeciwko ciału, a te są sobie przeciwne, abyście nie czynili tego, co chcecie”. Słuchajcie wołania apostola: „Albowiem nie rozeznaję się w tym, co czynię; gdyż nie to czynię, co chcę, ale czego nienawidzę, to czynię. A jeśli to czynię, czego nie chcę, zgadzam się z tym, że zakon jest dobry. Ale wtedy czynię to już nie ja, lecz grzech, który mieszka we mnie. Wiem tedy, że nie mieszka we mnie, to jest w ciele moim, dobro; mam bowiem zawsze dobrą wolę, ale wykonania tego, co dobre, brak; albowiem nie czynię dobrego, które chcę, tylko złe, którego nie chcę, to czynię”.

Ten rodzaj walki nigdy nie dotyczy osób nieodrodzonych. Walka ta zaczyna się wówczas, gdy nowe stworzenie powstaje do życia. Wyraźnie widzimy to na przykładzie dwóch synów Abrahama. „Napisane jest bowiem, że Abraham miał dwóch synów, jednego z niewolnicy, a drugiego z wolnej. Lecz ten, który był z niewolnicy, według ciała się urodził, ten zaś, który był z wolnej, na podstawie obietnicy. A to jest powiedziane obrazowo: oznaczają one dwa przymierza, jedno z góry Synaj, które rodzi w niewolę, a jest nim Hagar. (...) Wy zaś, bracia, podobnie jak Izaak, dziećmi obietnicy jesteście, Lecz jak ongiś ten, który się według ciała narodził, prześladował urodzonego według Ducha, tak i teraz. Lecz co mówi Pismo? Wypędź niewolnicę i syna jej; nie będzie bowiem dziedziczył syn niewolnicy z synem wolnej. Przeto, bracia, nie jesteśmy dziećmi niewolnicy, lecz wolnej!” (Ef. 4,22-24,28-31).

Wojna w namiocie Abrahama nie zaczęła się, dopóki nie urodził się Izaak. Ismael, dziecko według ciała, nie powodował żadnych kłopotów do momentu, gdy do namiotu wprowadzone zostało dziecko według ducha. Niemożliwe jest, aby ciało i duch w stanie pokoju zamieszkiwały tę samą świątynię. Albo jedno, albo drugie musi odejść. Podobnie apostoł Paweł nie miał problemów z cielesną naturą aż do momentu narodzin „nowego człowieka”. Ta walka dwóch przeciwnych sobie natur w jednym ciele spowodowała rozrywające serce wołanie: „Nędzny ja człowiek! Któż mnie wybawi z tego ciała śmierci?” (Rz. 7,24). W odniesieniu do „starego człowieka” jako „ciała śmierci”, Paweł używa przykładu jednego ze sposobów, w jaki Rzymianie mieli zwyczaj karać śmiercią. Pewnego rodzaju zbrodnie Rzymianie karali przywiązując do więźnia zwłoki przy pomocy łańcucha. Człowiek taki musiał jeść, spać i robić wszystko, aż umarł od odoru rozkładających się zwłok. Paweł mówił, że tym samym, czym to martwe ciało było dla żywego człowieka, jest cielesna natura dla nowego człowieka.

Według Izajasza 58,6-7 Bóg wybrał post, aby uwalniać duchowych ludzi od tej okropnej [cielesnej] natury. Innymi słowy Bóg powiedział: „jeśli będziecie poprzez post umartwiać uczynki ciała, będziecie żyć”. Wyrażając to prościej, Bóg mówi, że jeśli dotrzymamy naszej części przymierza i ukrzyżujemy starego człowieka, pozwalając tym samym człowiekowi duchowemu, nowemu stworzeniu, przejawiać się i żyć przez nas, to wówczas nie my będziemy żyć, ale Chrystus będzie żyć Swoim życiem przez nas. To jest przesłanie Pięćdziesiątnicy.

„Odnowienie przesłania Pięćdziesiątnicy” z rozdziału  - Czy to nie jest post?

wtorek, 27 listopada 2012

dlatego nie bądźcie nierozsądni, ale rozumiejcie, jaka jest wola Pańska

„Jeśli we mnie trwać będziecie i słowa moje w was trwać będą…” (Jan 15:7). Są różne poziomy trwania, zależnie od zrozumienia i rozwoju wierzących. Jednak zasada nigdy się nie zmienia. Jeżeli możemy z serca powiedzieć, „Dla mnie życiem jest Chrystus...”, to trwamy w Nim i On daje nam autorytet w modlitwie, bez względu na stopień lub poziom tego trwania. Jeżeli jesteśmy w Chrystusie, to mamy poziom autorytetu z trwania w Chrystusie. Póki wypełniamy warunki, które są nam znane, Pan zobowiązał się, że da nam to, o co prosimy. Póki trwamy w Nim, a Jego słowa w nas, On może nam bezpiecznie powierzyć czek „in blanco” do banku w Niebie. Modlitwy Jezusa w ludzkim ciele były zawsze wysłuchiwane, gdyż On stale przebywał w Ojcu. „..Ojcze, dziękuję ci, żeś mnie wysłuchał. A Ja wiedziałem, że mnie zawsze wysłuchujesz...” (Jan 11:41-42). Ponieważ nigdy nie szukał Swojej woli lub chwały, ale zawsze Ojca, otrzymywał to, o co prosił. Będziemy mieli takie same zaufanie, jeżeli spełnimy te same warunki. Jeżeli Ojciec wie, że w Jego interesie będzie odpowiedź na nasze modlitwy, On odpowie za każdym razem. Takie modlitwy płyną z życia tego, kto trwa w Chrystusie. To jest zasada trwania. Trwacie w Chrystusie, a Jego słowa są w was.
Drugą zasadą jest modlitwa według Jego woli. Jeżeli trwacie w Chrystusie i rozkoszujecie się Bogiem, wtedy pragniecie tylko tego, czego pragnie Bóg i modlitwa według Jego woli staje się sprawą naturalną. „Taka zaś jest ufność, jaką mamy do niego, iż jeżeli prosimy o coś według jego woli, wysłuchuje nas. A jeżeli wiemy, że nas wysłuchuje, o co prosimy, wiemy też, że otrzymaliśmy już od niego to, o co prosiliśmy.” (1 Jan 5:14-15). To słowo daje nam ufność przed Bogiem. „Taką zaś mamy ufność”.

Czasami krytykują nas za taką odwagę w modlitwie. Niektórzy będą nam przypominać, że możemy od Boga coś otrzymać, jeżeli to jest Jego wolą i powinniśmy modlić się z uniżeniem. Przy takiej interpretacji tego wiersza przez tych, którzy zawsze łączą z tą prośbą „jeżeli taka jest Twoja wola” musielibyśmy czytać tą obietnicę tak, „Taka zaś jest nieufność, jaką mamy do niego, że tylko wtedy, jeżeli się zdarzy, że modlimy się według jego woli, on może nas wysłucha”. Ta obietnica byłaby schronieniem dla niewiary. Zwróćcie uwagę na wyrażenie, „..cokolwiek według jego woli..” Słowo „cokolwiek” mówi o zakresie obietnicy. Słowa „według jego woli” są boskim ograniczeniem. To znaczy, że nic nie jest poza zasięgiem modlitwy wierzącego, oprócz tego, co nie jest wolą Bożą.

Zwycięska modlitwa obejmuje poznanie woli Bożej, a jeżeli ją znamy, mamy zapewnienie, że „On nas słyszy”. Według Biblii, jeżeli Bóg usłyszał naszą modlitwę, przyjmuje i spełnia i spełni naszą prośbę. Mówienie o Bogu, że słyszy i odpowiada na modlitwy, to prosta nauka. Jeżeli Bóg słyszy, to odpowiada. Jeżeli Bóg nie odpowiada, znaczy to, że nie prosiliście według Jego woli i Bóg was w ogóle nie słyszał. „..O co prosimy, wiemy też, że otrzymaliśmy już od niego to, o co prosiliśmy. (1 Jan 5:15). To pokazuje, że wiersz 15 jest dodatkowy i warunkowy. Możemy modlić się zgodnie z wolą Bożą, a nie zwyciężymy bez wiersza 15, to znaczy, bez pewności, że On nas słyszał, ani też nie będziemy mieli pewności, że zwyciężyliśmy, aż przyjdzie rzeczywista odpowiedź.

Jeżeli mamy pewność, że On słyszy naszą usilną modlitwę, wiemy, że otrzymaliśmy odpowiedź i nasza prośba będzie spełniona, czy już to mamy, czy nie. Jeżeli naprawdę wierzę, to mogę mieć taką pewność. Koniecznym warunkiem jest to, by nasza prośba była zgodna z wolą Bożą. Czy możliwe jest poznanie woli Bożej w sprawach, o które się modlimy? Możemy dużo modlić się ogólnie. Mamy modlić się o królów i władze. Wiemy, że taka jest wola Boża, gdyż On tak powiedział. Dlatego Jego Słowo musi być w nas. Jeżeli nie znamy Jego woli w szczególnej prośbie, którą przynosimy, szczególnie w sprawach osobistych, mamy wszelkie powody oczekiwać poznania woli Bożej.

Wielu z was chce poznać pewne rzeczy. Nie jest o nich nic napisane. „Dlatego nie bądźcie nierozsądni, ale rozumiejcie, jaka jest wola Pańska.” (Efezjan 5:17) „...abyście doszli do pełnego poznania woli jego we wszelkiej mądrości i duchowym zrozumieniu” (Kolosan 1:9). „A nie upodabniajcie się do tego świata, ale się przemieńcie przez odnowienie umysłu swego, abyście umieli rozróżnić, co jest wolą Bożą, co jest dobre, miłe i doskonałe.” Jak możemy poznać wolę Bożą odnośnie naszej prośby? Słowo Boże może nas nauczyć Jego woli, gdyż są rzeczy, które są wyraźnie napisane w słowie Bożym, o które możemy się modlić. Ja nie mam wątpliwości, o co mam się modlić według woli Bożej. 

„Jako dzieci posłuszne nie kierujcie się pożądliwościami, jakie poprzednio wami władały w czasie nieświadomości waszej, Lecz za przykładem świętego, który was powołał, sami też bądźcie świętymi we wszelkim postępowaniu waszym, Ponieważ napisano: Świętymi bądźcie, bo Ja jestem święty.(1 Piotr. 1:14-16) ; „Wszak wiecie, jakie przykazania daliśmy wam w imieniu Pana Jezusa. Taka jest bowiem wola Boża: uświęcenie wasze, żebyście się powstrzymywali od wszeteczeństwa, Aby każdy z was umiał utrzymać swe ciało w czystości i w poszanowaniu, Nie z namiętności żądzy, jak poganie, którzy nie znają Boga, Aby nikt nie dopuszczał się wykroczenia i nie oszukiwał w jakiejkolwiek sprawie swego brata, gdyż Pan jest mścicielem tego wszystkiego, jak to wam zapowiadaliśmy i zaświadczaliśmy. Albowiem nie powołał nas Bóg do nieczystości, ale do uświęcenia. (1 Tes. 4:2-7). 

Czy modlimy się o mądrość? Jakub mówi, że mamy o to prosić. Czy modlimy się o moc lub duchowe dary mocy?  „Jeśli tedy wy, będąc złymi, potraficie dawać dobre dary dzieciom swoim, o ileż więcej Ojciec wasz, który jest w niebie, da dobre rzeczy tym, którzy go proszą.” (Mateusza 7:11); „Jeśli więc wy, którzy jesteście źli, umiecie dobre dary dawać dzieciom swoim, o ileż bardziej Ojciec niebieski da Ducha Świętego tym, którzy go proszą.” (Łuk. 11:13)

A co z przebudzeniem? Mamy wiele obietnic w słowie Bożym, które wskazują, że Bóg chce i pragnie posłać przebudzenie i musimy ich szukać. Możemy również poznawać wolę Bożą przez działanie Ducha. Tam, gdzie nie ma szczegółowej obietnicy Bożej, mamy jeszcze to, „Podobnie i Duch wspiera nas w niemocy naszej; nie wiemy bowiem, o co się modlić, jak należy, ale sam Duch wstawia się za nami w niewysłowionych westchnieniach. A Ten, który bada serca, wie, jaki jest zamysł Ducha, bo zgodnie z myślą Bożą wstawia się za świętymi.” (Rzymian 8:26 i 27).

„Szkoła Chrystusa” - cykl Przebudzenie, z rozdziału – Podnosząc święte ręce – część III

poniedziałek, 26 listopada 2012

jeśli we mnie trwać będziecie i słowa moje w was trwać będą

Od podstawowych czynników, o których mówiliśmy, które są warunkiem naszego przystąpienia do Boga, chcę teraz przejść do czynników roboczych, które są dynamiką zwycięskiej modlitwy. One są bardzo ważne. Omówiliśmy już te rzeczy, które nie pozwalają zwyciężać. Teraz zajmiemy się dynamiką zwycięskiej modlitwy. Są to te działania serca i umysłu, które dają siłę naszym modlitwom. Są to warunki modlitwy, na którą Bóg zobowiązał się odpowiedzieć. Tak więc stan naszych serc w dużym stopniu zdecyduje o naszym doświadczeniu w modlitwie, czy Bóg nas wysłucha, czy nie. Stwierdziłem, że Nowy Testament zawiera sześć zasad dynamiki zwycięskiej modlitwy i każda z nich, jeżeli jest przestrzegana, zapewni zwycięstwo w modlitwie. Przypatrzmy się tym sześciu zasadom. Dobrze by było, gdyby te zasady były wyryte na naszych sercach.

Pierwsza zasada, to trwanie. Jezus powiedział, „Jeśli we mnie trwać będziecie i słowa moje w was trwać będą, proście o cokolwiek byście chcieli, stanie się wam.” (Jan 15:7). W poprzednim rozdziale Pan Jezus powiedział uczniom, że przyjdzie do nich Duch Święty. Potem powiada, „Owego dnia poznacie, że jestem w Ojcu moim i wy we mnie, a Ja w was.” (Jan 14:20). Inaczej mówiąc, Duch im objawi, jak ważne jest trwanie Syna w Ojcu, a oni mają tak samo trwać w Nim. Co oznacza trwanie w Ojcu, jest wyraźnie wyjaśnione w Ewangelii Jana. Jeżeli zrozumiemy, co znaczy, że Jezus był w Ojcu, zrozumiemy, co znaczy, że my mamy być w Synu. To jest pierwsza dynamika zwycięskiej modlitwy. Musicie w tym trwać. Jezus powiedział, „Duch Święty pokaże wam, jak ja trwam w Ojcu i wy tak macie trwać we Mnie.” Zasadą jest trwanie w Chrystusie.

Pierwszym aspektem trwania było to, że Ojciec był całym Jego źródłem i celem życia. Chrystus nie przyszedł ze Swojej woli, ale został posłany przez Ojca (Jan 7:28). Wiedział, że całe Jego życie było z Ojca. Nie nauczał Swoich słów, ale mówił to, co dał Mu Ojciec (Jan 7:16). Potem znowu powiedział, że nie może nic czynić z Siebie, tylko to, co widzi u Ojca. (Jan 5:19). To oznaczało dla Chrystusa trwanie w Ojcu. On nigdy nie szukał własnej chwały, ale Ojca (Jan 5:30). Ponieważ postanowił ograniczyć się do woli Ojca, polegać zupełnie na źródłach Ojca, szukać jedynie chwały Ojca, mógł stwierdzić, „Ja jestem w Ojcu”. Powiedział, że kiedy przyjdzie Duch Święty, pokaże wam, że to dokładnie znaczy wasze trwanie w Nim. Trwanie w Chrystusie, to zachowanie w zasadzie tej samej relacji do Jezusa, jaką miął Jezus do Ojca. Musicie przyjąć to, co mówimy, gdyż inaczej nie zwyciężycie z Bogiem, jeżeli nie zajmiecie takiej pozycji. „Kto mówi, że w nim mieszka, powinien sam tak postępować, jak On postępował.” (1 Jan 2:6). To oznacza życie w poddaństwie, w którym chętnie zgadzamy się na ograniczenia do tego, co jest wolą Bożą dobrą, przyjemną i doskonałą. To ograniczy wszelką naszą aktywność. Nie wyjdziemy poza to. Przyjmiemy niewolę, która daje nam doskonałą wolność, niewolę życia w doskonałej woli Bożej.

Takie było życie tego, który powiedział, „Pragnę czynić wolę twoją, Boże mój” (Psalm 40:9). Znowu, „...Moim pokarmem jest pełnić wolę tego, który mnie posłał...” (Jan 4:34). Dla nas trwanie musi też być pokarmem tak, jak dla Niego. Trwanie musi oznaczać życie zaparcia się siebie, naszych możliwości, naszych źródeł, aż wszystko będzie zależne od Niego. Musimy dojść do miejsca słabości i pustki, by Jego moc była w nas doskonała. To jest miejsce trwania. W tym krzewie jest wszystko. Gałązka nie ma nic. „Jak latorośl sama z siebie nie może wydawać owocu, jeśli nie trwa w krzewie winnym, tak i wy.” (Jan 15:4). Ten fakt, chociaż oczywisty dla umysłu, niełatwo trafia do serc wierzących. Jednak przez gorzkie doświadczenia niepowodzeń musimy nauczyć się tej lekcji. Hudson Taylor powiedział, że kiedy Bóg postanowił ewangelizować Chiny, szukał człowieka na tyle słabego, by mógł go użyć. Co za definicja. To wielka prawda, którą należy przyjąć do serca.

Zaparcie się siebie charakteryzowało życie Pana Jezusa od początku do końca. Wreszcie trwanie obejmuje życie wiary, które patrzy we wszystkim na Chrystusa i w Chrystusie znajduje wszystko, czego potrzebuje. Jezus powiedział, „..beze mnie nic uczynić nie możecie” (Jan 15:5). Zwróćcie też uwagę na stwierdzenie Pawła, „Wszystko mogę w tym, który mnie wzmacnia, w Chrystusie.” (Filipian 4:13). Jezus powiedział, że Jego życie wiary jest zależne od Ojca, mówiąc, „...Ja żyję przez Ojca...” (Jan 6:57). Powiedział również, „...Ja żyję i wy żyć będziecie”. (Jan 14:19). To wymaga takiego samego podejścia wiary, jakie miał Pan Jezus Chrystus. Paweł powiedział, „Z Chrystusem jestem ukrzyżowany; żyję więc już nie ja, ale żyje we mnie Chrystus...” (Galacjan 2:20) i to jest prawdziwe życie zaparcia się przez wiarę. To jest prawdziwie trwałe życie. To znaczy trwać w Chrystusie.

Najpierw musimy trwać w Nim. Po drugie, Jego słowo musi być w nas. Jezus powiedział, „Słowa, które powiedziałem do was, są duchem i żywotem” (Jan 6:63). Nie można przyjąć tych życiodajnych słów bez doświadczenia ich duchowej i moralnej siły. Chrystus musiał powiedzieć do niektórych, „...słowo moje nie ma do was przystępu” (Jan 8:37). Oni odrzucili Jego i Jego poselstwo ku swojej wiecznej zgubie. Niektórzy przyjęli to poselstwo z radością, ale nie pozwolili, by zapuściło korzenie w sercu i nowa roślinka uschła w godzinie doświadczenia. Niektórzy przyjęli słowo, ale nie trwało ono w nich i nie mogło wydać owocu. Byli też tacy, którzy pozwolili, by to słowo znalazło miejsce w ich sercu, by się zakorzeniło i wydało duchowy owoc. O takich Jezus powiedział do Ojca, „...oni strzegli słowa twojego” (Jan 17:6).

„Szkoła Chrystusa” - cykl Przebudzenie, z rozdziału – Podnosząc święte ręce – część III

sobota, 24 listopada 2012

Nowa misa cz. 2

Bert Clendennen
"A vessel of recovery"
"Naczynie odnowy"
tłum. Katarzyna Zieleźnik

Teraz przejdziemy do bardziej konkretnego rozważania natury i funkcji tego specyficznego naczynia Bożego. Wspólne znaczenie soli łączy fragmenty ze Starego i Nowego Testamentu. W całej Biblii sól symbolizuje odnowę, ochronę i stałość. W pierwszym fragmencie czytamy o wodzie z Jerycha, której brakowało czegoś, co powodowało jałowość ziemi i brak owoców na drzewach. Były drzewa, woda, pola i pracownicy, było wiele wysiłku, dobre intencje ale wszystko spełzło na niczym, po prostu mały brak powodował, że wszystko było daremne.

Wiemy oczywiście, że to sól jest nieodzownym i najważniejszym elementem, jednak chcemy skupić naszą uwagę na naczyniu. W tym fragmencie najpierw zauważamy, że Elizeusz poprosił o nową misę, małe naczynie lub garnek i pojawia się w związku z tym pytanie: Dlaczego nowa misa ? Dlaczego w ogóle misa ? Czy nie wystarczyłaby garść soli ? Przesłanie dotyczące „nowej misy” jest następujące – zanim rozpocznie się duchowa odnowa trzeba najpierw przygotować specjalne naczynie. Zawsze pozostawała resztka Izraela, która tak jak Samuel widziała, że zły król zasiada na tronie i rządzi cielesność. Ta właśnie resztka nie dawała się nabrać na blask i widowiskowość religii. Oni patrzyli i widzieli więcej niż tylko zewnętrzność, byli w stanie dostrzec, że Boża uwaga jest skupiona na znalezieniu naczynia, poprzez które Bóg wyleje samego Siebie. Nowa misa to narzędzie dostosowane do Bożego sposobu myślenia, to narzędzie sporządzone zgodnie z wymaganiami Ducha Świętego.

Jaka jest natura pracy, która musi być wykonana i jaki jest stan rzeczy, z którym trzeba się zmierzyć? Nie istnieje, bądź został utracony istotny element, wszystko inne już jest ale brakuje tego szczególnego elementu, bez którego nie może dojść do żniwa. Taki był właśnie stan rzeczy w czasach Elizeusza. Współczesnym duchowym odpowiednikiem takiego stanu jest inny stan, w którym wszystko zdegenerowało się do nieokreśloności, niejasności i niepewności względem prawdziwego znaczenia życia i duchowego celu. Przeciętny chrześcijanin nie wie po co Kościół istnieje i nie wie dokąd on sam zmierza. Może mówić, że idzie do nieba, ale nie ma pojęcia po co się na nowo narodził i dlaczego Bóg nakazuje mu być wypełnionym Duchem Świętym. To co kiedyś było nazywane absolutami, dzisiaj jest bliżej nieokreślone i niepewne. Dzisiaj tak wiele rzeczy straciło swe dawne znaczenie. Modlitwa, chodzenie z Bogiem, świętość, uświęcenie to mgliste pojęcia, które rzadko się definiuje we współczesnym Kościele. Taka jest właśnie natura pracy, która musi być wykonana. Dla tego właśnie celu trzeba wykuć w ogniu nowe naczynie ponieważ nie wlewa się młodego wina do starych butelek, jeśli chcemy uniknąć zanieczyszczenia.

Jeśli spojrzymy na Dzieje Apostolskie i Listy jako wzorzec objawiający prawdę, Boże zamierzenia, które stały się podstawą wszystkich wydarzeń z okresu Dziejów Apostolskich, musimy być pod wrażeniem obecności pewnego czynnika, który ożywiał wszystko. Możesz mieć świetną oprawę nabożeństwa, najlepszego kaznodzieję, znakomitego mówcę, lecz jeśli brakuje tego czynnika, który znajdujemy w Dziejach Apostolskich, ostateczny Boży cel pozostanie poza twoim zasięgiem. Co to właściwie było, co ożywiało wszystko ? To było zmartwychwstańcze życie. Ten brakujący element w dzisiejszej religii to życie, życie wieczne. Wszelkie życie pokazuje czym jest poprzez to w jaki sposób się manifestuje. Kiedy człowiek staje się chrześcijaninem, naturalnym procesem jest, że żywy Chrystus łączy się z jego duchem i wtedy i tylko wtedy rozpoczyna się rozwój. Boże życie przejmuje odnowionego ducha wraz ze wszystkimi otaczającymi go elementami i rozpoczyna kształtowanie zgodnie z prawem upodabniania się do danego rodzaju. Kształtowanie to przybiera specyficzną formę. Przez całe nasze życie ten wspaniały, mistyczny, chwalebny aczkolwiek dokładnie określony proces zachodzi do czasu gdy Chrystus zostanie już w nas uformowany. Taka jest natura i proces tego co nazywamy uświęceniem. Życie chrześcijańskie to nie jakiś niejasny wysiłek mający uczynić nas sprawiedliwymi. Prawa rządzące życiem naturalnym i duchowym są identyczne. W wypełnionych Duchem Świętym świętych widać święte Boże życie kontrastujące z życiem tego skrzywionego i perwersyjnego pokolenia.

W nim było życie, a życie było światłością ludzi” ( J 1,4 ) Ludzie bardziej umiłowali ciemność niż światłość ponieważ ich uczynki są złe. Jezus powiedział, że jest światłością świata. Co Jego uczyniło światłem ? Źródłem Jego światła było Boże życie. Kiedy Jego czas odejścia nadszedł powiedział do Swojego Kościoła : „Ja prosić będę Ojca i da wam innego Pocieszyciela, aby był z wami na wieki. Duch prawdy, którego świat przyjąć nie może, bo go nie widzi i nie zna; wy go znacie, bo przebywa wśród was i w was będzie. Nie zostawię was sierotami przyjdę do was.”  ( J 14,16-18 ). Ten, który był światłością świata, obiecał powrócić w osobie Ducha Świętego, by w nich żyć i na podstawie tej obietnicy Kościół miał stać się światłością świata. W dniu zesłania Ducha Świętego, kiedy obietnica się wypełniła, nikczemni ludzie wołali: „Co mamy czynić, aby by zbawionymi ?”Nie trzeba teologa do tego, by stwierdzić, że tym czego brakuje jest „światłość życia”. Bez tej światłości życia wszelkie religijne działania są bezsensowne. Nie ma w nich Boga. On nie jest Bogiem martwych, On jest Bogiem żywych.

Niby ciemność, mieszanina ciała i ducha jest bardziej niebezpieczna od zupełnej ciemności. Kiedy moja córeczka była mała, bała się ciemności, więc włączaliśmy jej na noc małą lampkę nocną w pokoju i w korytarzu, który prowadził do łazienki. Mała lampka w korytarzu była na samym końcu i dokładnie w połowie korytarza. Światła nie było wystarczająco dużo by oświetlić cały korytarz, ale kiedy się szło w kierunku światła wiedziało się, że wszystko będzie w porządku, chyba że któreś z dzieci zostawiło na ziemi łyżwę. Duchowo jest tak samo. W niby ciemności, mieszaninie ciała i ducha niewinni potykają się o fałszywych nauczycieli, upadłych diakonów i cudzołożnych kaznodziei. Potrzebą nowoczesnego Kościoła nie jest nowy program, już wystarczy naszego cudzołóstwa z Hagar, trzeba nam, by ktoś włączył światło!

Dla ogólnej duchowej odnowy, by można było włączyć ponownie światło, Pan potrzebuje naczynia uformowanego w ogniu, któremu udzieliłby szczególnego poznania Siebie samego. Takie naczynie będzie musiało stać na nieskażonym fundamencie życia w Bogu. Bez względu na to co inni by robili, ono nie może opierać się na ich prowadzeniu. Jego metody, środki i standardy to takie, w których niedojrzałe elementy zostały odrzucone. Tak więc naczynie będzie musiało ponieść znacznie wyższe koszty, będzie w nim mało miejsca dla dumy, jeśli tylko zostanie duchowo ukształtowane, a nie ledwie pojmie coś rozumem. Największą próbą wytrzymałości takiego naczynia, kształtowanego Bożym poznaniem poprzez cierpienie, to wiedzieć jak to wszystko utrzymać w relacjach ze innymi Bożymi ludźmi. Jakakolwiek interwencja ciała spowoduje wycofanie się z danej pozycji i patrzenie na ludzi, którzy mówią: „Musisz do nas dołączyć”.

Tym brakującym składnikiem jest życie. Mamy budynki, organizacje, edukację, muzykę, kaznodziei, lecz to wszystko do czego dochodzimy. Co tworzy atmosferę i daje Ducha Życia w Kościele dwudziestego pierwszego wieku? Jezus Chrystus osobiście! Jezus został uwielbiony i Duch Święty zstąpił jako Duch uwielbionego Jezusa, by uwielbić Go na ziemi poprzez Kościół. Jezus był żywy w Kościele pierwszego wieku i świat to wiedział. Oni nie musieli dawać reklamy na całą stronę w Dzienniku Jerozolimskim. Tam, w tym Kościele coś się działo co przyciągało uwagę świata. Hipokryci padają martwi przed ołtarzem, umarli są wzbudzani do życia, tysiące się nawracają a kaznodzieje to absolutni fanatycy. Są aresztowani i bici na ulicach a kiedy przywódcy religijni naradzają się co z nimi zrobić, oni w synagodze głoszą Chrystusa. To właśnie Życie naciskało i popychało ich. Kiedy Jezus był na ziemi mówił:” Muszę pójść do Samarii”, „Muszę pójść w pewne miejsce”. Co znaczy słowo „muszę” ? To było przynaglenie, które nie zrodziło się z człowieka, lecz z Życia, Bożego Życia. Dokładnie to samo Życie zaprowadziło Kościół pierwszego wieku na krańce świata. Jeremiasz, po tym jak został potraktowany gorzej niż zwierze powiedział :”...Nie wspomnę o nim i już nie przemówię w jego imieniu, to stało się to w moim sercu jak ogień płonący, zamknięty w moich kościach. Mozoliłem się, by go znieść, lecz nie zdołałem” ( Jer. 20,9 ) Religijny świat tego nie pojmie.

c.d.n w następną sobotę

piątek, 23 listopada 2012

źle prosicie, zamyślając to zużyć na zaspokojenie swoich namiętności

Przypomnijmy sobie to, czego nauczyliśmy się, a co powiedział psalmista w Psalmie 66:18, „Gdybym knuł coś niegodziwego w sercu moim, Pan nie byłby mnie wysłuchał.” Omawialiśmy bałwochwalstwo. Bałwochwalstwo, to wszystko, co zdobyło przewagę w naszym życiu ponad Boga, czy to jest żona, mąż, dzieci, czy pola. Cokolwiek zajęło pierwsze miejsce w waszym życiu, stało się waszym bogiem. Potem mówiliśmy o duchu nieprzebaczenia, że jeżeli masz gorycz w swoim sercu w stosunku do kogoś, to Bóg cię nie wysłucha. Jeżeli komuś nie przebaczyłeś, to Bóg tobie nie przebaczy. Potem mówiliśmy o grzechach zaniedbania. Widzieliśmy, że jeżeli ślubowaliśmy Bogu, że coś zrobimy, a nie zrobiliśmy tego, to zamknęliśmy przed sobą Niebo odnośnie zwycięskiej modlitwy. Teraz przejdziemy do tej przeszkody w modlitwie, która moim zdaniem jest bardzo, bardzo ważna, a to są nieczyste motywy.

Jakąkolwiek formę ma nasza modlitwa, czy to uwielbianie, czy wyznanie, czy wstawiennictwo, ważne jest, byśmy przychodzili z czystym sercem. Mężowie, „...postępujcie z nimi ( z żonami) z wyrozumiałością jako ze słabszym rodzajem niewieścim i okazujcie im cześć, skoro i one są dziedziczkami łaski żywota, aby modlitwy wasze nie doznały przeszkody.” (1 Piotra 3:7). Tak się dzieje, jeżeli mąż nie okazuje właściwej delikatności, uwagi i bezinteresowności żonie. Albo jeżeli żona zaniedba swoje obowiązki względem męża, czyli nie: „wyświadcza mu dobro, a nie zło, po wszystkie dni swojego życia” i „jej język wypowiada dobre rady” (Przyp. 31:12 i 26). Efektywna modlitwa będzie bardzo ograniczona, jeżeli te sprawy nie są uregulowane.

Wyznawanie, prośby i wstawiennictwo są ważne, kiedy „..wchodzimy...” (Hebr. 10:22). To jest absolutna konieczność, jeżeli naprawdę chcemy dotknąć tronu Bożego. Dlaczego niektóre modlitwy nie są wysłuchane? Popatrzcie na Ezechiela. Przynajmniej 15 razy powiedział, chcę, chcę. Jednak tego nie otrzymali. Dlaczego? „Dlatego, że mnie nie pytali”. Oni nigdy nie pytali. Jakub powiada, „Nie macie, bo nie prosicie”. Jeżeli nie przyjdziecie do Boga w oparciu o obietnicę i nie poprosicie, nie otrzymacie od Boga. Po drugie, powiada, że nie otrzymujcie, „dlatego że źle prosicie, zamyślając to zużyć na zaspokojenie swoich namiętności.” (Jakub 4:3). Można się modlić o dobrą rzecz ze złą motywacją. Bogu podoba się, kiedy modlimy się o przebudzenie, ale nasze modlitwy mogą Mu się nie podobać z powodu złych motywacji.

Ważne jest, kiedy się modlimy, byśmy sobie zadali pytanie „Dlaczego chcę przebudzenia?” Wiele modlitw o przebudzenie, to czyste samolubstwo, bo wzrost kościoła brzmi jako dobra potrzeba. Wiele razy jest to pragnienie wzrostu finansów. Trzecie, to może być prestiż lub pycha, byśmy mogli powiedzieć, że mamy większy kościół, niż inni. W świetle tego wszystkiego Bóg nie odpowie na takie modlitwy. Motyw jest niewłaściwy, chociaż sama modlitwa jest dobra. Mając na uwadze wielką potrzebę przebudzenia, czy jesteśmy chętni, by przybliżyć się do Boga i błagać o tą wielką sprawę? Jeżeli tak, to musimy stale pamiętać, w jaki sposób przychodzić do Boga, by Jemu to się podobało. Kapłan Starego Testamentu, kiedy przychodził do świątyni, przychodził najpierw do ołtarza, czerwony od krwi pokropienia, a potem do wanny z czystą wodą.

Ołtarz przypominał mu, że przychodząc do Boga, musi mieć sumienie oczyszczone od wszelkiej winy i grzechu. Woda mówiła o oczyszczeniu jego zewnętrznego życia. Działanie Ducha, to stosowanie Słowa i powodowanie posłuszeństwa w życiu. Zarówno woda, jak i Słowo wydają się wołać, „Oczyśćcie się wy, którzy nosicie naczynia Pańskie (Izaj. 52:11). Wszystko, co zostało przedtem napisane, jest napisane dla naszej nauki i napomnienia, na których koniec świata przyszedł. Kiedy kaznodzieja Starego Testamentu podchodził do ołtarza przebłagania, był pewien, że jest czysty. Tak też z nami, tylko czyste ręce i serca mogą zwyciężać z Bogiem. Chcę przeczytać z 1 Mojżeszowej 32:28. Jest to historia pierwszego człowieka, który zwyciężył z Bogiem. Znacie historię, jak w Peniel tej nocy, kiedy miał spotkać się z Ezawem i jego 400 uzbrojonymi ludźmi, wysyła swoją rodzinę i stada za potok. On pozostał po tamtej stronie i modlił się, mocując się z Bogiem. Oto rezultaty, „Wtedy rzekł: Nie będziesz już nazywał się Jakub, lecz Izrael, bo walczyłeś z Bogiem i z ludźmi i zwyciężyłeś.”

„Szkoła Chrystusa” - cykl Przebudzenie, z rozdziału – Podnosząc święte ręce – część III

czwartek, 22 listopada 2012

inną przeszkodą do zwycięstwa jest grzech zaniedbania

Ja poślubiłem moją żonę w roku 1946. Minęło 3 lata zanim staliśmy się chrześcijanami. Nigdy nie byłem jej niewierny, nawet wtedy, kiedy nie znałem jeszcze Boga, ponieważ ją kochałem. Jeżeli ta miłość do Jezusa, którą mieliście na początku, kiedy narodziliście się na nowo jest w was ciągle, nie będzie miejsca na bożki. Inną przeszkodą w zwycięskiej modlitwie, a uważam, że również jest to powszechny grzech w kościele, jest duch nieprzebaczenia. Jest to powszechna przeszkoda w zwycięskiej modlitwie. „A gdy stoicie i zanosicie modlitwy, odpuszczajcie, jeśli macie coś przeciwko komu, aby i Ojciec wasz, który jest w niebie, odpuścił wam wasze przewinienia.” (Marek 11:25). We wzorcowej modlitwie naszego Pana, fakt, że my przebaczyliśmy naszym winowajcom jest cytowany, jako podstawa, na której możemy prosić Boga o przebaczenie naszych win. (Mat. 6:12).

Na zakończenie tej modlitwy Jezus pokazał, że człowiek przy ołtarzu, proszący Boga o jakąś potrzebę, który nie przebaczył bratu czy siostrze, jest grzesznikiem i Bóg nie może wysłuchać jego modlitwy. Jeżeli komuś nie przebaczyliśmy, to i nam nie przebaczono; dlatego nie jest możliwe zwycięstwo z Bogiem. W Nowym Testamencie są dwa aspekty przebaczenia i nie rozpoznanie ich prowadzi do zamieszania i błędnej teorii, że nauka Chrystusa w Ewangeliach nie ma zastosowania do obecnego wieku. Po pierwsze, jest początkowe przebaczenie grzesznikowi, kiedy pokutuje. Najpierw grzesznik wyznaje tylko to, że jest grzesznikiem. Pierwsze przebaczenie nie wymaga od grzesznika, by wyznawał grzechy, jako takie.

Ja miałem 27 lat, kiedy się upamiętałem. Nie mogłem pamiętać grzechów z 27 lat. Moje wyznanie brzmiało, „Boże, bądź miłościw mnie grzesznemu”. To jest bezwarunkowe przebaczenie dla grzeszników. To jest nasze, kiedy pokutujemy i wierzymy Ewangelii. „Upamiętajcie się i niechaj się każdy z was da ochrzcić...” (Dzieje Apost. 2:38). To oraz nowe narodzenie wprowadza grzesznika do społeczności z Bogiem Ojcem i Synem. Od tego momentu ma do nas wszystkich zastosowanie przebaczenie warunkowe. Nasza społeczność z Ojcem jest możliwa, kiedy popełnione przez nas grzechy zostaną wyznane i przebaczone. (1 Jana 1:9). Warunek jest taki, że one nie będą nam przebaczone, jeżeli ich nie wyznamy. Jeżeli wierzący nie wyznaje grzechów, nie uzyskuje przebaczenia, chociaż jest dzieckiem Bożym. Dziecko, które odmawia uznania swoich złych czynów, odrzuca przebaczenie Ojca, przestaje cieszyć się społecznością i jeżeli upiera się przy tym, może zostać wydziedziczone. „Bo jeśli otrzymawszy poznanie prawdy, rozmyślnie grzeszymy, nie ma już dla nas ofiary za grzechy” (Hebr. 10:26).

Kiedy chowamy w sercu grzech nieprzebaczenia, jak może Pan słuchać naszego wyznania grzechów i przebaczyć to, czego my nie chcemy uczynić innym? Jest to niezmiernie ważne w związku z nauczaniem o zwycięskiej modlitwie. Każdy z nas uświadamia sobie potrzebę przebudzenia. Odczuwamy, że Bóg powołał nas do społeczności z Nim, byśmy byli narzędziami, przez które przebudzenie może przyjść. Nie mogę zbyt mocno podkreślić ważności usilnej modlitwy. Duch goryczy trzymany przez chrześcijanina w stosunku do kogoś może zatrzymać rzekę błogosławieństw od całego ciała Chrystusa.

Słynne „cztery punkty” Evansa Robertsa, które otworzyły bramy przebudzenia w Walii, mówiły o niewyznanym grzechu, zajmowaniu się rzeczami wątpliwymi, bezwarunkowym posłuszeństwie Duchowi Bożemu i publicznym wyznaniu Chrystusa. W drugim punkcie Roberts mówił do ludzi, „Czy przebaczyliście wszystkim”? Grzech nieprzebaczenia jest bezpośrednią przeszkodą dla zwycięskiej modlitwy. Inną przeszkodą do zwycięstwa jest grzech zaniedbania. To są oczywiste przeszkody dla zwycięskiej modlitwy. „Umiłowani, jeżeli nas serce nie oskarża, możemy śmiało stanąć przed Bogiem” (1 Jana 3:21). Czy sumienie nas nie oskarża odnośnie tego, co Bóg nam kazał zrobić? Czy przestrzegamy Jego przykazań? Jak możemy z odwagą stanąć przed Bogiem, jeżeli nasze sumienie oskarża nas za nieposłuszeństwo w naszym życiu? Nie przestrzeganie najważniejszego przykazania Chrystusa, by „miłować jedni drugich” i by to czynić „ uczynkiem i prawdą, gorliwie i z ochotą”, jest oczywistą przeszkodą w zwycięskiej modlitwie. Tego naucza Stary Testament. Będziesz miłował bliźniego swego, jak siebie samego”. Salomon przypomina nam, „U tego, kto odwraca ucho, aby nie słyszeć nauki, nawet modlitwa jest ohydą.” (Przypowieści 28:9).

Miłość nie może nic innego, jak usługiwać w potrzebach innych według swoich możliwości. „Bóg tak umiłował,... że dał” (Jan 3:16). Wierzący, którzy są skąpi i samolubni z tym, co im Bóg dał, kiedy wokoło nich są oczywiste potrzeby i kiedy praca Boża cierpi z braku funduszy, nie muszą dalej szukać, dlaczego Bóg nie wysłuchuje ich modlitw. „Kto zatyka ucho na krzyk ubogiego, nie będzie wysłuchany” (Przyp. 21:13). Po śmierci wielkiego wstawiennika George’a Millera odkryto, że z pieniędzy, które otrzymał na swoje życie, oddał 81.490 funtów. W tym czasie funt był wart około 5 dolarów. On oddawał swoje własne pieniądze. Takie ofiarne dawanie było bez wątpienia kluczem do jego zdolności zwyciężania z Bogiem. Inny częsty grzech zaniedbania dotyczy obietnic, które składamy Bogu. „Gdy złożysz Bogu ślub, nie zwlekaj z wypełnieniem go” (Kaznodzieja Salom. 5:3).

Jeżeli złożyliśmy Bogu ślub, jeżeli obiecaliśmy coś zrobić, a nie zrobiliśmy tego, utraciliśmy nasze prawo do zwycięskiej modlitwy. Wielu w trudnych chwilach powiedziało, „Panie, oddaję się Tobie. Będę uczęszczał na spotkania modlitewne”. Kiedy jednak minie problem, zapominają o przyrzeczeniu. Tacy ludzie stracili prawo do zwycięstwa z Bogiem. Człowiek, który nie oddaje tego, co pożyczył, nie może prosić o następny kredyt. Ręce, które podnosimy w świątyni, nie są święte, jeżeli nie wykonaliśmy tego, co ślubowaliśmy. Z drugiej strony dotrzymanie ślubów daje nam moc z Bogiem. (Izajasz 19:21-22, Psalm 50:14, Jonasz 2:9 i 10).

„Szkoła Chrystusa” - cykl Przebudzenie, z rozdziału – Podnosząc święte ręce – część II