Bert Clendennen

Bert Clendennen

piątek, 29 lipca 2011

ja stawiam siebie jako puste naczynie, które Bóg może użyć

Po upływie 40 lat mury Jerycha były tak samo wysokie i tacy sami olbrzymi tam mieszkali. Jak Bóg zdobył Jerycho? Wziął ludzi bez broni, którzy maszerowali wokół miasta i to, czego nie można było dokonać w sposób naturalny, stało się przez wiarę. Mury się rozpadły, gdyż oni uwierzyli Bogu i przeszli z tego, co naturalne, do tego, co niebiańskie - na grunt wiary. Przejdźmy do księgi Sędziów i zobaczmy Gedeona. W rozdziale siódmym czytamy, że Midianici otoczyli Izraela, a było ich mnóstwo. Sytuacja stała się zupełnie beznadziejna i wtedy Bóg powołuje Gedeona mówiąc: „Wystąp przeciwko Midianitom, a ja wydam ich w twoje ręce”. Gedeon wystawia wielką armię - 32 tysięcy żołnierzy, ale Bóg poddaje ją próbie i mówi: „masz za dużo ludzi”. Po tej próbie duża liczba z nich wróciła do domów. Wtedy Bóg mówi: „Jeszcze jest ich za dużo”. Teraz przesuwa Gedeona na grunt nadnaturalny. Gedeon myślał, że mając 32 tysiące ludzi, mógłby pokonać Midianitów. Ale jak to zrobić, mając tylko 300 żołnierzy przeciw armii liczącej ćwierć miliona? Musiał stanąć na gruncie niebiańskim.

Kiedyś usługiwałem na konferencji misyjnej i kiedy pastor spotkał mnie na lotnisku, powiedział: „Chciałbym, żebyś mi dzisiaj pomógł. Wydałem 5.000 dolarów na przygotowanie tej konferencji i proszę, żebyś mi pomógł zebrać te pieniądze od ludzi dzisiaj na nabożeństwie”. Wynajęli audytorium na 2.500 miejsc, a tego wieczora przyszło tylko 35 osób. Kiedy to zobaczyłem, pomyślałem, że muszę porozmawiać z tym pastorem. On chce, żebym mu zebrał 5.000 dolarów, kiedy przyszło tylko 35 osób? Zanim zacząłem rozmawiać z pastorem, Bóg przemówił do mnie: „Gdyby to audytorium było pełne, to czy wierzyłbyś, że możesz zebrać 5.000 dolarów?”. Odpowiedziałem: „Tak”. Wtedy Bóg mi powiedział: „To dlatego, że wierzysz w ludzi. Jeżeli dzisiaj masz zebrać 5.000, to musisz Mnie uwierzyć!”. Pan przesunął mnie z tego, co naturalne, na grunt niebiański. W ciągu 5 minut zebrałem 6200 dolarów. Bóg powiedział: „Nie licz na ludzi, licz na Mnie”. Cztery lata temu pewien człowiek podarował mi samolot i zaoferował 10.000 dolarów miesięcznie. Powiedział, że dla niego to drobnostka, bo jego dochody wynoszą 40 milionów dolarów rocznie. „Jeżeli potrzebujesz więcej, niż te 10.000, zadzwoń do mnie” - dodał. Podarował mi piękny samolot wraz z pilotem. Stwierdził, że nie będzie go rejestrował na mnie, bo bym musiał płacić podatki, a tak on będzie płacił za wszystko. Kiedy chciałem lecieć: na przykład do Kalifornii, to tego dnia samolot był u mnie w Baumont i mogłem lecieć. Wszystko było cudowne, ale... on zginął w wypadku samolotowym. Nie mogłem tego zrozumieć. Zadzwoniono do mnie, bym usłużył na jego pogrzebie. Walczyłem z tym w nocy i mówiłem: „Ja tego nie rozumiem. To był taki wierny człowiek!”. Wtedy Bóg mi odpowiedział: „To nie dlatego, że był wiernym człowiekiem. Ale ja, twój wierny Bóg, nie umarłem i ta szkoła będzie dalej działać. Nie patrz na człowieka, ale na Mnie. Nie szukaj dolarów, ale szukaj Mnie, a Ja cię zaopatrzę. Ja potrafię mówić i będę mówił”. On mnie przeniósł na grunt nadnaturalny. Czy zaczynacie rozumieć, co znaczy grunt niebiański? Czy zaczynacie widzieć to, o czym w tym tygodniu mówiłem? Tego nie można osiągnąć na gruncie naturalnym. Wy, młodzi ludzie, nie możecie stać się takimi, jakimi chcecie być o własnych siłach. Tylko wtedy, kiedy pokornie i w cierpliwości całkowicie poddacie się Bogu, Bóg będzie czynił przez was to, czego inaczej nie moglibyście wykonać.

Wróćmy do historii Izraela. Naród ten dostał się do niewoli babilońskiej i był tam przez 70 lat. Pod koniec tego kresu znalazł się w bardzo złej sytuacji i kiedy Bóg zaczął działać, by ich wyprowadzić, wrócili tylko najgorliwsi. Biblia opisuje szczegółowo, jak Bóg zaopatrywał ich w niezwykły sposób. Ta resztka ludzi odbudowała miasto i świątynię i sprawiła, że ziemia zaczęła znowu rodzić. Chociaż większość mówiła, że to jest niemożliwe, mniejszość wierzyła Bogu i Bóg tego dokonał. Nigdy nie zdobędziemy wielkich tłumów, ale jeżeli będziemy tym żyć, wierzyć i głosić, to znajdą się właściwi ludzie, którzy rozumieją, że sami nic nie mogą, ale Bóg może wszystko. Tak więc ja stawiam siebie jako puste naczynie, które Bóg może użyć. Kiedy to się stanie zrozumiemy, że przechodzimy od tego, co ziemskie, do tego, co niebiańskie, ze sfery naturalnej, do wiary. Wszystko staje się możliwe dla tych, którzy wierzą!

„Człowiek według Bożego serca” z rozdziału Wiara i grunt niebiański

czwartek, 28 lipca 2011

kiedy wreszcie przestaniesz próbować budować Mój kościół?

Przechodzimy teraz od Jakuba do Józefa. Tu sprawa wygląda trochę lepiej. Historia Józefa jest jedną z najbardziej fascynujących w Starym Testamencie i nigdzie nie znajdziemy piękniejszego obrazu Chrystusa. Józef był człowiekiem duchowym, człowiekiem Bożym i prawie doskonałym typem Chrystusa. Kiedyś miał sen, że słońce, księżyc i gwiazdy mu się kłaniały. Prawdopodobnie zrobił błąd, kiedy powiedział o tym swoim religijnym braciom. Ja kiedyś też popełniłem taki błąd. Kiedy Bóg mówi do ciebie, musisz być ostrożny, z kim się tym dzielisz. Bóg przemówił do tego 17-latka, a on opowiedział to swoim religijnym braciom, którzy byli wystarczająco sprytni, by zrozumieć, że to jest przeciw nim. Pamiętacie, jak bracia sprzedali go do niewoli w Egipcie. Józef dotarł do Egiptu, ponieważ to Bóg tak postanowił. Tam był niewolnikiem wielkiego człowieka, ale przez kłamstwo jego żony został wtrącony do lochu i tam znajdował się przez wiele lat. Co teraz z jego snami? To wszystko wyglądało na niemożliwe, ale to Bóg tak zrządził. Boży cel nie może zostać wykonany w sposób cielesny. To niemożliwe, by żydowski chłopiec stał się kiedyś premierem Egiptu, ale musiał nim zostać, by uratować swój naród. Nikt inny, tylko Bóg mógł go postawić na tym stanowisku. Nie pomogła żadna chytrość żydowskiego umysłu, kiedy siedział długie lata w lochu. To przejście ze sfery ziemskiej do niebiańskiej, z tego co fizyczne do życia wiary, było bardzo trudne. Te trzynaście długich lat odrzucenia było bardzo trudne dla ciała i tak jest zawsze. Jeżeli kiedykolwiek chcecie być kimś dla Boga, przemiana taka musi nastąpić. A to jest bolesne. Mamy swoje ambicje, pragnienia, myśli - wszystko to musi zniknąć. Wszelkie plany, jak uwolnić ten naród, zginęły w lochu, ale nadnaturalny Bóg je zrealizował. Nikt w historii nie mógłby sprawić, by Józef to zrobił, tylko Bóg. To jest droga wiary, a nie oglądania. Mówię wam to dlatego, że musimy przechodzić przez wiele sztormów, jak na przykład odrzucenie przez cielesną religię, ale Bóg zbuduje kościół na gruncie niebiańskim. Ludzie, przez których On zbuduje ten kościół, będą przechodzić przez lochy i odrzucenie.

Przejdźmy teraz do narodu izraelskiego. Naród, który został uratowany przez Józefa, po wielu latach stał się niewolnikiem w Egipcie. Bóg powiedział do Abrahama, że po 430 latach On sam go wyprowadzi. Nie powiedział, że zbierze armię albo grupę ludzi, którzy ich uwolnią. Powiedział: „Będziecie niewolnikami, ale w wyznaczonym czasie Ja was wyprowadzę możną ręką”. Kiedy byli w Egipcie, ich sytuacja stawała się z dnia na dzień gorsza, aż sięgnęła dna, gdy Faraon zarządził, by każdy chłopiec, który się urodzi, został zabity. W czasach takiej niemożności urodził się Mojżesz. To cud Boży sprawił, że nie został zabity. Potem było jeszcze gorzej: faraon wykorzystał wszystkie możliwości, by nie dopuścić do wyjścia tego narodu. Kiedy sytuacja jeszcze się pogorszyła, Bóg wyprowadził ich możną ręką, dokładnie tak, jak obiecał Abrahamowi 400 lat wcześniej. Wyprowadzenie nastąpiło na gruncie nadnaturalnym, na gruncie wiary, na gruncie niebiańskim.

Czy pamiętacie historię Izraela na pustyni? Jak to możliwe, że naród liczący trzy miliony ludzi, przeżył 40 lat? Kiedyś jechałem przez tę pustynię autobusem i poprosiłem kierowcę, by się zatrzymał, ponieważ chciałem się trochę przejść. Przez te 40 lat Izraelici nie mieli fabryk, nie mieli studni, nie szyli ubrań, nie siali zboża, a mimo to nigdy nie zabrakło im posiłku, ubrania rosły wraz z nimi. a woda przychodziła sama. Kto może to wytłumaczyć? To jest grunt wiary! Bóg mówi do swojego kościoła: „Kiedy wreszcie przestaniesz próbować budować Mój kościół? Pozwól, bym Ja go zbudował! Ja cię użyję, kiedy już kościół będzie zbudowany, by nikt nie powiedział, że to jest np. kościół Magnussona, czy Clendennena, że zbudował go człowiek”. Dzieła budowy kościoła nie da się wyjaśnić tak samo, jak nie można wyjaśnić, w jaki sposób te trzy miliony ludzi przeżyło 40 lat na pustyni. Oni żyli na gruncie niebiańskim, a to oznacza, że żyli całkowicie przez wiarę. Nie mieli nic, a kiedy wstawali rano, musieli wierzyć, że będzie manna. Przez 14600 dni Bóg zsyłał im 640 kontenerów chleba i nigdy nie zrzucił ich w niewłaściwym miejscu. Czytałem też, że przez te 14600 dni te 3 miliony ludzi potrzebowało codziennie ponad 100 milionów litrów wody. Woda ta wypływała ze skały. Jadąc autobusem, widziałem te skały. Jak z takiej skały wycisnąć wodę? Bóg wydobył z niej wodę! To jest grunt niebiański, grunt wiary. Tylko Bóg mógł to zrobić i zrobił. Musimy to zrozumieć. Bóg żywił ich i chronił z nieba. Pod każdym względem było to życie niebiańskie. Gdyby niebo ich opuściło, zginęliby. To nie było naturalne, to był Bóg. On postawił ten naród na gruncie nadnaturalnym.

Na końcu tego czasu dochodzimy do Jozuego. Wiemy, przed czym ten człowiek stanął. W Kanaanie były mocne i bezbożne narody. Jozue musiał tam wprowadzić swój naród, zdobyć tę ziemię i wypędzić z niej wroga. Gdybyście chcieli znaleźć sposób, jak tego dokonać po ludzku, to pomylilibyście się w każdym przypadku. Oni przekraczali Jordan w czasie wylewu, a przeszli po suchym gruncie. Przeszli z cielesności do rzeczy niebiańskich. Przez wiarę weszli do tego kraju. 40 lat wcześniej weszli tam szpiedzy izraelscy i wrócili z informacją, że tam są potężne mury obronne, są olbrzymi, przy których wyglądają jak koniki polne. To ich przestraszyło i spowodowało niewiarę. Biblia mówi, że nie posiedli tej ziemi z powodu niewiary.

„Człowiek według Bożego serca” z rozdziału Wiara i grunt niebiański

środa, 27 lipca 2011

popełniamy wszeteczeństwo z większą ilością Hagar

Popatrzmy na Abrahama, który zajmuje ważne miejsce w liście do Hebrajczyków. Został on wybrany przez Boga do zrealizowania bardzo ważnego celu: miał być ojcem narodu, który Bóg zamierzał stworzyć. Z jego potomstwa miał się narodzić Syn Boży. Bóg powiedział mu: „W potomstwie twoim błogosławione będą wszystkie narody ziemi”. Pan powtórzył tę obietnicę, kiedy Abraham miał już 90 lat, a Sara prawie tyle samo. Możecie sobie wyobrazić zdziwienie sąsiadów. Biblia mówi, że łono Sary było już martwe, ale Bóg obiecał Abrahamowi: „W twoim potomstwie” „Słowo Abraham oznacza „ojciec wielu narodów”, a słowo „Sara” oznacza „płodne łono”. Wyobraźcie sobie Sarę, kiedy usłyszała o potomstwie! Było to tak niemożliwe, że oboje uznali, iż trzeba Bogu pomóc. Wiecie, jak potoczyła się sprawa z Hagar?

Tylko wszechmocny Bóg mógł wypełnić tę obietnicę, co też zrobił. Bóg postawił ich na gruncie nadnaturalnym i był to wielki test ich wiary. Bóg działa tylko w taki sposób. Słyszałem, jak zielonoświątkowcy mówią, że mają niebiańskie przeżycia: jakieś uderzenia zimna i gorąca, gęsią skórkę i inne dziwne przeżycia; nazywają to gruntem niebiańskim. Niebiańska płaszczyzna ma miejsce wtedy, kiedy zstępuje Bóg. Gdyby Bóg nie zadziałał w tej sytuacji, to Abraham i Sara nigdy by nie mieli dziecka. Była to sytuacja zupełnie niemożliwa. Widzimy więc, że rzeczy niebiańskie i wiara to jedno i to samo.

Przejdźmy od Abrahama do Izaaka i Jakuba. Jakub zdobył pierworództwo i był to Boży zamiar, by je miał, ale Jakub wziął sprawę w swoje ręce. Powiedział: „To mi się należy i ja to sobie wezmę”. Oszukał swoich rodziców i okradł swojego brata, a ponieważ wziął sprawę w swoje ręce, wszystko mu się rozpadło. Dlatego musiał uciec z domu. Przez 20 lat nie było żadnego znaku, że Bóg zamierza wykonać swój zamiar względem niego. Gdybyście odwiedzili Jakuba po tych 20 latach, znaleźlibyście człowieka bardzo rozczarowanego, który nie wie, co z nim będzie. Jakub robi plany ratowania się i wychodzi na spotkanie swojego brata Ezawa, a wtedy Bóg znowu zaczyna działać. Znacie tę historię z pierwszej księgi Mojżeszowej? Jakub próbował doprowadzić do wykonania Bożych planów na gruncie ziemskim, ale Bóg całkowicie to zniweczył.

Cokolwiek nie jest z wiary, jest grzechem. To jest dla nas bardzo trudna lekcja. My stale mówimy Bogu, jak ma budować swój kościół. Mamy tysiące programów. Popełniamy wszeteczeństwo z większą ilością Hagar, niż potrafimy je nazwać i przez to wszystko przeklęliśmy Boże działanie. Jakub próbował załatwić coś na gruncie fizycznym i Bóg musiał to zniszczyć. Jednej nocy Jakub zrozumiał, że jeżeli Bóg ma wypełnić swój plan, to tylko On może to zrobić. Nigdzie nie ma większej demonstracji wiary, niż ta, kiedy Jakub walczył z Bogiem i powiedział: „Nie puszczę Cię, aż mi pobłogosławisz”. Zrozumiał, że nie ma możliwości, by cele Boże wykonać ludzkimi wysiłkami. Musiał uwierzyć Bogu. Ile trzeba, byśmy zrozumieli, że nie można zbudować kościoła poprzez ludzki intelekt? Cel Boży nie będzie wykonany, jeżeli Bóg tego nie dokona. Jakub zrozumiał to jednej nocy i kiedy Bóg zmienił jego imię na Izrael, przemienił też i jego z człowieka ziemskiego na niebiańskiego. Jakub nie był już człowiekiem o przebiegłym żydowski umyśle. Mam przyjaciela, który jest wielkim kaznodzieją. Powiedział, że Jakub był tak pokręcony, że nawet skarpety musiał skręcić, by móc je ubrać.

Jednej nocy Jakub został przemieniony z człowieka cielesnego na człowieka wiary. Przez 20 lat próbował rozwiązać swój problem, ale tamtej nocy uświadomił sobie, że nie potrafi. Stanął na gruncie niebiańskim, którym jest wiara. Bóg musiał tego dokonać, bo inaczej Jakub nie przeżyłby do następnego dnia. Przeciw niemu zmierzało 400 uzbrojonych ludzi, by go zabić, ale Bóg przeniósł go z tego, co ziemskie, do tego, co niebiańskie i był z nim. Bóg nie mógł pójść z Jakubem, dopóki on walczył cielesnymi sposobami. Nie będzie odnowy kościoła, dopóki ludzie będą chcieli ją osiągnąć z pomocą swojej wiedzy. Kiedy jednak dojdziemy do zupełnej bezradności i zrozumiemy, że już dalej nie możemy działać, wtedy oddamy się całkowicie Bogu, a On wykona to, co obiecał. „Ja zbuduję Mój kościół”. On nigdy nie powiedział mi, bym zrobił to sam, ale powiedział, że On to zrobi. Przedtem jednak musi nas zabrać z gruntu naszych fizycznych możliwości.

„Człowiek według Bożego serca” z rozdziału Wiara i grunt niebiański

poniedziałek, 25 lipca 2011

On nas wraz z Nim posadził w okręgach niebieskich

Dzisiejszą lekcję zatytułowałem: „Wiara i grunt niebiański”. Kiedy mamy dwa rzeczowniki razem, oddzielone tylko przecinkiem, to mamy tendencję akcentować tylko ten pierwszy. Takie jest prawo hermeneutyki, nauki o języku, [dotyczy interpretacji tekstów] . Tu wiara i rzeczy niebiańskie stają się jedno. Obecnie wiele się mówi na temat wiary w Boga. Jak to się dzieje, że dla ludzi, których Bóg nazwał wierzącymi wiara staje się mechaniczną walką? To jest jedna z największych tragedii naszych czasów. Dla mnie - jako nowego stworzenia - wierzenie Bogu powinno być tak naturalne, jak dla starego stworzenia naturalnym było niewierzenie Bogu. Ponieważ jestem nowym stworzeniem i mam naturę Bożą, powinienem mieć to samo nastawienie do życia, co Bóg.

Czytamy List do Hebrajczyków 3:1: „Przeto, bracia święci, współuczestnicy powołania niebieskiego, zważcie na Jezusa, posłańca i arcykapłana naszego wyznania”. Tu bardzo ważne jest nasze powołanie niebieskie. Hebr. 4:14: „Mając więc wielkiego arcykapłana, który przeszedł przez niebiosa, Jezusa, Syna Bożego, trzymajmy się mocno wyznania”. On przeszedł przez niebiosa. Według Efez. 2:6, On nas „wraz z Nim posadził w okręgach niebieskich w Chrystusie Jezusie”. Hebr. 8:1: „Główną zaś rzeczą w tym, co mówimy, jest to, że mamy takiego arcykapłana, który usiadł po prawicy tronu Majestatu w niebie”. Wiersz 5: „Służą oni w świątyni, która jest tylko obrazem i cieniem niebieskiej, jak to zostało objawione Mojżeszowi, gdy miał budować przybytek: Bacz, powiedziano mu, abyś uczynił wszystko według wzoru, który ci został ukazany na górze”. To jest podstawą życia dla chrześcijan. Mam nadzieję, że pomogę wam zobaczyć właściwe relacje miedzy tymi najważniejszymi słowami: rzeczy niebiańskie a wiara. Jeżeli znacie list do Hebrajczyków, to wiecie, że są to dwa najważniejsze słowa tego listu. Ten list mówi wiele na temat rzeczy niebiańskich. W rozdziale 3. jest napisane, że wy i ja zostaliśmy powołani do społeczności z rzeczami niebiańskimi. Nie ma czegoś takiego, jak świecki chrześcijanin. Narodziliśmy się z góry. Jeżeli o tym pamiętamy, to nigdy takie myśli nie przyjdą nam do głowy. Jako chrześcijanie zostaliśmy powołani do życia niebiańskiego i to nie kiedyś w przyszłości, ale już teraz. Mamy żyć według zasad niebiańskich. W liście tym jest wiele odnośników do tematu wiary, a nawet cały rozdział jest poświęcony wierze. Zwróćmy uwagę na słowa: grunt niebiański i wiara. Dla młodych wierzących jest to trudne do zrozumienia. Jeżeli im powiesz, że zostali powołani do życia wiary, zobaczysz, że mają ograniczone pojęcie o tym. Myślą, że muszą wierzyć Bogu, że może ich zbawić i zaspokoić ich potrzeby i jest to cudowną prawdą, ale zobaczymy, że wiara i życie wiarą oznaczają o wiele więcej, niż tylko zbawienie. Jeżeli do takiego młodego chrześcijanina powiesz, że został powołany do życia niebiańskiego, to być może zapyta: „Jak mogę żyć tu, na ziemi, życiem niebiańskim?”. Pamiętam, że wiele lat temu w kościele zielonoświątkowym było takie powiedzenie: „Niektórzy ludzie są tak nastawieni na niebo, że są bezużyteczni na ziemi”. Ale ja takich nie znalazłem. Raczej znalazłem takich, którzy byli tak związani z ziemią, że nie nadawali się do nieba| Chciałbym w tej lekcji pomóc takim ludziom i każdemu z nas. Powtarzam raz jeszcze, że rzeczy niebiańskie i wiara, to jedno i to samo.

Wróćmy do Starego Testamentu, gdzie znajdziemy przykłady. Chciałbym tu użyć jeszcze innego, wielkiego słowa. Kiedy Bóg w Starym Testamencie wybierał sobie narzędzie w postaci człowieka czy ludzi, zawsze postępował z nimi w sposób nadnaturalny, a nie w sposób ziemski. Podstawą ich życia były rzeczy nadnaturalne, których nie można było wyjaśnić w oderwaniu od Boga. Watchman Nee napisał książkę pt.: „Normalne życie chrześcijańskie” oraz inną, zatytułowaną: „Normalne życie kościoła”. Tych książek nie ma dzisiaj w księgarniach, gdyż są zbyt mocne dla religii, ale ich autor powiedział, że nikt nie może twierdzić, iż Bóg nie miał nic wspólnego z tym, że trzy miliony ludzi na pustyni przeżyło 40 lat bez żniw, bez studni i w tych samych ubraniach. Tego człowiek nie może wyjaśnić. To Bóg wziął swoje narzędzie ze sfery naturalnej i postawił je na poziomie nadnaturalnym. Chcę przez to powiedzieć, że to Bóg postawił ich w takim miejscu i gdyby On tam nie działał, to ich koniec byłby tragiczny. To On ich doprowadził do Morza Czerwonego. Ktoś mógłby powiedzieć, że Mojżesz był złym przywódcą, gdyż pokierował ich ku temu miejscu. Prawda jest taka, że on ich nie wiódł nigdzie, ale podążał za obłokiem. Przed nimi było Morze Czerwone, którego w sposób naturalny nie mogli przekroczyć, po obu stronach były góry, a z tyłu armia faraona. To był grunt niebiański, fundament wiary i gdyby Bóg nie zrobił czegoś szczególnego, to do rana nie zostałby przy życiu ani jeden Żyd. Bóg zawsze działa w ten sposób, żeby pokazać, jak wielkim jest Bogiem i byśmy zrozumieli, że wszystko zależy od Niego, a nie od nas.

Izraelici uważali, że drogi Boże są bardzo trudne, ale tylko w taki sposób mogli mieć relację z nadnaturalnym Bogiem i zobaczyć, jak żyje się w tym Królestwie. To sam Bóg stwarzał sytuacje bez wyjścia po to, by ich rozwiązanie pokazało ludowi, że może na Nim całkowicie polegać. Słyszeliśmy już, że Jezus ma być naszym jedynym wzorcem. Czym On był, tym mamy się stać i my. Jego przesłanie, metody i misja muszą być też naszymi. Nikt nie potrafił ich wyjaśnić. Mówiono: „Nigdy tak nie mówił człowiek...” oraz: „Skąd On ma taką mądrość?”. Patrząc na Niego z daleka Żydzi stwierdzali, że był taki sam, jak każdy inny człowiek z Palestyny, ale kiedy do Niego podchodzili, rozumieli, na czym polega Jego odmienność. Takie ma być nasze życie tu na ziemi. Możesz być człowiekiem religijnym i prowadzić niezmienione życie, ale jeżeli jesteś człowiekiem narodzonym z góry, to w twoim życiu będą mieć miejsce rzeczy, których człowiek nie potrafi wytłumaczyć.

„Człowiek według Bożego serca” z rozdziału Wiara i grunt niebiański

czwartek, 21 lipca 2011

Szkoła Chrystusa w Ustroniu


Mamy przywilej zaprosić do udziału w 9-dniowej Szkole Chrystusa, założonej przez pastora Berta Clendennena, która odbędzie sięod 13.08 do 21.08 sierpienia w Ustroniu
 
w: ZBORZE BETEL UL. DASZYNSKIEGO 75
koszt za nocleg 20 zł (pobyt na całej szkole to 8 noclegów), ilość miejsc ograniczona do 30 wyżywienie : śniadanie 2,50 zl, obiad 10 zl (cattering), kolacja 2,50 zl

Kontakt: Dawid Heczko – tel. 507855026


Koordynator SOC w Polsce:
Krzysztof Dobrzanski
krzysztof.dobrzanski@szkola-chrystusa.pl

Przypominam, że kolejne spotkanie w ramach Szkoły  Chrystusa odbędzie się w Lubartowie i Polkowicach w dniach
od 24.09 do 02.10 2011 

kościół nie może być bardziej święty, niż jego poszczególni członkowie


[Pastor Bert Clendennen kieruje swoje przesłanie do kościoła zielonoświątkowego. Ja nie jestem członkiem kościoła zielonoświątkowego, ale w mojej opinii wszyscy jesteśmy zielonoświątkowcami, gdyż początkiem kościoła była Pięćdziesiątnica. Dlatego chciejmy te wszystkie napomnienia pastora Berta  rozważyć niezależnie od przynależności organizacyjnej, do tego czy innego kościoła.]

Nasz problem polega na tym, że odrzuciliśmy przesłanie, które przynosi przebudzenie, ale jeżeli będziemy to głosić i przyjdzie przebudzenie, to będą uzdrowienia, będzie wiara, będzie radość i błogosławieństwo. Czy będziesz te rzeczy głosił, czy nie, one będą.

Dzisiaj dusze ludzkie giną z powodu braku mocy Bożej w kościele. Prośmy Boga, by nas zbadał. Bądźmy szczerzy! Wszelkie przeszkody, które stoją na tej drodze, muszą być usunięte, Biblia mówi, że to małe liszki psują winnice. Człowiek, który jest cudzołożnikiem, już jest poza kościołem. Ale chodzi o malutkie liszki wewnątrz, o te małe rzeczy, o których myślimy, że możemy z nimi żyć. Czy byliśmy kuszeni, by narzekać na coś? Czy rozmawialiśmy z kimś przeciw pastorowi? Czy pozwoliliśmy, by takie rzeczy wychodziły z nas? Jeśli tak, to musimy do tego wrócić i naprawić. Musimy to załatwić przed Bogiem i prosić zbór, by nam przebaczył. Wiem, że dla wielu jest to nieznana ewangelia, ale wiem też, że dla takich ludzi obca jest też Biblia. Jeśli narzekaliśmy na zbór, to wróćmy do Boga w pokucie, bo nie tylko szkodziliśmy sobie, ale też sialiśmy zgorszenie wśród innych ludzi.

Człowiek, który miał największy wpływ na moje życie, nazywał się Herbert i pochodził z Dallas w Teksasie. Miał on duży zbór zielonoświątkowy, około 1700 osób. Nie był to wielki charyzmatyczny cyrk, ale duży kościół zielonoświątkowy. To był prawdziwy mąż Boży. Zadawałem mu pytania: „Jaki jest sekret tak dużego kościoła, oprócz tego, że modlisz się i głosisz ewangelię?”. Odpowiedział bez wahania: „Wiedzieć, kto do kościoła nie należy”. Czegoś takiego nigdy nie słyszałem - wiedzieć, komu nie mogę pozwolić tu być. Gdy głosił na ulicach w Dallas, podjechał do niego policjant na motorze, bardzo blisko. Policjant ten był strasznym człowiekiem i przeszkadzał w głoszeniu ewangelii. Kiedy wyłączył motor, zawołał: „Hej kaznodziejo, jak daleko jest stąd do piekła?”. „Piekło jest tuż za rogiem ulicy” - usłyszał odpowiedź kaznodziei. Dwadzieścia sekund później uderzył za rogiem w ciężarówkę i zginął. On wiedział, kto nie należy do kościoła. Kiedyś byłem w Arkansas, przed przeprowadzką do Rosji w roku 1992. Zwiastowałem w kościele, który wiele pomagał mi finansowo. Tego ranka zbierano kolektę na Szkolę Chrystusa, ale najpierw zebrano dziesięciny i ofiary dla miejscowego zboru. Pastor tego zboru wstał i powiedział: „Są tu tacy, którzy nie wierzą w to, co głoszę, bo choć chodzicie tu już sześć miesięcy i głosiłem wam, że dziesięcina należy do Boga, to widać, że w to nie wierzycie, bo tego nie praktykujecie. Uważam, że powinniście sobie poszukać innego kościoła, bo wasza obecność tutaj, z tym duchem buntownika, jest jak AIDS”. Ja nigdy tak ostro nie głosiłem, ale wierzę w to. Albo człowiek jest posłuszny Bogu, albo nie! To ma wpływ na głoszenie ewangelii i takie rzeczy muszą być wyznane. Nie ma znaczenia, czy chodzi o kaznodzieję, czy o diakona. Jeżeli mówiłeś źle o bracie lub siostrze, ale uważasz, że mówiłeś prawdę, to i tak nie jesteś Bogiem i nie masz prawa wysyłać nikogo do piekła, ponieważ ty tak uważasz.

Niektórzy z przywódców w kościele w Rosji uważali się za bardziej świętych, niż Bóg. Nigdy nie dawali człowiekowi drugiej szansy, ale od razu go wyrzucali. Biblia mówi, że jeżeli ktoś upadnie, to podnieś go, a nie mów innym o tym. Rozmawiaj z nim i z Bogiem. Jeżeli mówisz źle o bracie, to jest to ten mały lisek, który podgryza winnicę. Może zaangażowaliśmy się w coś, co jest nieczyste, głupie i niepotrzebne? Czasami dobrze jest się pośmiać, ale nie zawsze jest to na miejscu. Kiedy wyszedłem z tego pomieszczenia, nie chciałem rozmawiać z nikim, gdyż Bóg chciał rozmawiać ze mną. Wyjść z takiej atmosfery, jaką tu mamy i zaangażować się w głupstwa, to wielka strata. Bóg określił głupią mowę jako bardzo złego towarzysza. Chcę zadać wam pytanie: „Czy naprawdę chcecie oglądać przebudzenie?”. Jeśli tak, to musicie wyłapać małe liszki. Mamy być częścią oblubienicy, a więc musimy się rozprawić z małymi grzeszkami. Jeżeli pozwalamy, by te mało ważne rzeczy zajmowały nasz czas i uwagę, jeżeli pozwalamy, by nasze stare zainteresowania zajmowały ważniejsze miejsce, to musimy pokutować. Jeżeli Słowo Boże i modlitwa zostały zaniedbane, to Biblia określa to jako bezbożność, a to oznacza brak poszanowania dla Boga. Zostawianie tej księgi na półce i nie poświęcanie jej czasu jest bezbożnością. Jeżeli zaniedbaliśmy modlitwę i Słowo Boże, musimy to naprawić przed Bogiem. Nie musimy o tym mówić nikomu innemu, ale Bogu musimy powiedzieć. Nie możesz Bogu mówić byle czego, bo On wszystko wie.

Jeremiasz uskarżał się Bogu, że nie postąpiono z nim uczciwie, ale Boga to nie poruszyło, a raczej wyprostował proroka. Nie musisz Bogu nic mówić, bo On wie, że jesteś tylko prochem, ale uważaj, jeżeli rozmawiasz z kimś innym! Jeżeli nasze życie nie zgadza się z prawdziwą nauką, zatrzymuje to przepływ rzeki Bożej. Jedyna odpowiedź, to wyznanie tego zła przed Bogiem i przyjęcie Jego obietnicy - przebaczenia Usuńmy te wszystkie przeszkody i oddajmy się całkowicie Bogu bez zastrzeżeń. Pozwólmy, by On jeszcze raz wypełnił nas Duchem Świętym! Pozwólmy, by On zajął nas całkowicie! To jest odpowiedź na wszystko. To dotyczy mnie osobiście i nas wszystkich. Kościół nie może być bardziej święty, niż jego poszczególni członkowie. My jesteśmy ciałem Chrystusa i jeżeli jest jakiś defekt w jednym członku, będzie to wpływać na całe ciało.

Kiedyś uderzyłem się w duży palec u nogi. Wstałem w nocy bez światła i kopnąłem w nogę od łóżka. Chociaż jest to daleko od głowy, cierpiałem tak, że aż krzyczałem z bólu. Kiedy cierpi jeden członek, całe ciało cierpi, gdyż jesteśmy członkami jedni drugich.

„Człowiek według Bożego serca” z rozdziału Poświęcenie bez reszty cz. 5

środa, 20 lipca 2011

mają czubki butów zdarte od klęczenia

Kiedy Ananiasz otrzymał polecenie, by pójść i włożyć ręce na tego „Bin Ladena” pierwszego wieku, którym był Saul z Tarsu, zawahał się. Pomyślał: „Panie Boże, jeżeli ja tam pójdę, to on mnie zabije. Przecież po to tu przybył, by niszczyć Twoje dzieła. Nawet mi chyba nie pozwoli, bym położył na niego ręce”. Usłyszał odpowiedź: „Oto się modli”. Jeśli ten człowiek się modli, to wszystko w porządku. Modlitwa zawsze była kluczem. W roku 1954 spotkałem człowieka, który był wśród zielonoświątkowców przez całe życie, ale sam jakoś nim nie był. Powiedział mi tak: „Zielonoświątkowców można poznać wszędzie, gdzie by ich nie spotkać”. Zapytałem: „Ale jak, czy po ubiorze?”. On odpowiedział: „Nie, wtedy wszyscy ubierali się przyzwoicie”. „To w jaki sposób ich poznajesz?” „Mają czubki butów zdarte od klęczenia”. Oby Bóg nas znowu tak oznakował. Nie mieliśmy przebudzenia, bo nie głosiliśmy modlitwy, nie wprowadziliśmy takiej modlitwy i nie uczyniliśmy jej najważniejszą. Po drugie — nie głosiliśmy pokuty. Modlitwa prowadzi do pokuty, a pokuta sprawia, że modlitwa jest efektywna. Dzisiaj mówimy grzesznikom o potrzebie upamiętania, ale w kościele niewiele z tym mamy do czynienia. Pozwalamy ludziom przychodzić i odchodzić. Jeżeli ktoś nie przychodzi do kościoła przez sześć miesięcy, a potem przyjdzie znowu, mówimy - cieszymy się, że jesteś z powrotem. Ale on jeszcze nie jest z powrotem. Tylko siedzi w ławce, ale nie wrócił do Boga i nie pokutował z tego, co zrobił. Pokuta staje się już zapomnianym tematem kazań. Widziałem w kościołach na podium głośnych, bezbożnych ludzi, którzy byli odstępcami i wiedzieli o tym, ale mówiono: „Jeśli damy im jakąś funkcję, to ich zatrzymamy”. Ja im powiedziałem: „Jeżeli im dacie jakąś funkcję, zniszczycie ten kościół”. Jeżeli pozwolisz, by cielesność miała coś do powiedzenia, jeśli pozwolisz, by ludzie tacy grali swoją muzykę, to dajesz diabłu prawo w tym kościele i to będzie uwielbienie dla diabła. W kościele nie może być na to miejsca. Jeżeli człowiek opuścił kościół, musi pokutować. Jeżeli opuściłeś ołtarz modlitwy, to nie możesz tak po prostu zacząć, jakby nigdy nic, ale musisz najpierw pokutować z tego, że to zaniedbałeś.

Nie głosimy też pojednania i naprawy. Kiedy człowiek zostawia kościół i przez 6 miesięcy nie płaci dziesięciny, nie może potem dać dziesięciny za ostatni tydzień i być w porządku, dlatego że kradł Boże pieniądze. Bóg mówi, że musisz to przynieść z powrotem i dołożyć do tego 20% odsetek. Ludzie mi powiedzieli, że to im się nie podoba, na co odpowiedziałem im: „Musicie pokłócić się z Bogiem, a nie ze mną. Ty tego nie pożyczyłeś i nie możesz oddać, bo to są Boże pieniądze”. On powiedział: „Dziesięcina jest Moja”. „Porzuciłeś kościół, używałeś Bożych pieniędzy i chcesz tak sobie powrócić?”. Bóg to pamięta. Ci chłopcy, którzy sprzedali Józefa do niewoli w Egipcie, po 20 latach byli pewni, że Bóg już o tym zapomniał. Kiedy spotkali Józefa w Egipcie i on im się przedstawił, nie mogli nigdzie odejść, dopóki tego nie wyznali. Nie możesz tak sobie przychodzić i odchodzić, kiedy ci się podoba. Musi nastąpić pokuta i naprawa tego, co możliwe. Jeśli złodziej trzyma to, co ukradł, to znaczy, że nie pokutował. Kiedy się nawróciłem, wraz z żoną mieszkaliśmy w domku na kółkach. Nie było w nim pralki, ale firma Sears ogłaszała sprzedaż malutkiej pralki i kupiłem ją dla mojej żony. Mieliśmy małe dziecko i było wiele prania. Kosztowała 39 dolarów i 95 centów. Zamówiłem ją i miałem zapłacić przy dostawie. Zamiast wysłać ją za pobraniem należności, wysłano ją tak, jak by już zostało zapłacone. Powiedziano mi, że to chyba prezent i pomyślałem sobie, że to nie mój problem, skoro ktoś się pomylił. Ponieważ już się nawróciłem, za każdym razem, kiedy się modliłem, widziałem tę pralkę, za którą nie zapłaciłem. Mój problem polegał teraz na tym, że nie miałem już tych 39 dolarów, gdyż wydałem je na coś innego. Postanowiłem jednak napisać do nich list i poinformować, że jeśli wystawią mi nowy rachunek, to im zapłacę i tak też zrobiłem. Naprawa tego, co zrobiliśmy źle, jest bardzo ważna. Nie możemy uciekać z tym przed Bogiem. Jeśli zaniedbasz Słowo Boże, to musisz pokutować; jeśli zaniedbałeś modlitwę, musisz pokutować; jeśli nie wspierałeś dzieła Bożego, musisz pokutować i naprawić to. To jest przesłanie o przebudzeniu - pokuta i wyznanie. „Jeśli ukryję w sercu grzech, Ty nie wysłuchasz”.

Wiem, że kiedy człowiek przychodzi do Boga, nie może wyznać wszystkich swoich grzechów. Może wyznać, że jest grzesznikiem. Kiedy po raz pierwszy pojechałem do Rosji, prezbiter kościoła powiedział, że człowiek musi wyznać wszystkie swoje grzechy. Ja mu odpowiedziałem: „Bracie Bilik, gdyby Piotr miał wysłuchać wyznania wszystkich grzechów 3000 ludzi, to chyba by tam jeszcze siedział i słuchał”. Kiedy grzesznik przychodzi do Boga, to po prostu wyznaje Mu, że jest grzesznikiem. Jeśli zgrzeszę przeciwko bratu Magnussonowi, to muszę pójść do niego i naprawić to. Nie ma innego wyjścia i od tego nie mogę uciec. Nie mogę powiedzieć: „Ojcze, przebacz mi, bo zgrzeszyłem przeciwko temu bratu!”, bo Pan mi powie: „Zostaw dar swój przy ołtarzu i najpierw idź i pojednaj się z bratem Magnussonem. Poproś go o przebaczenie, a wtedy Ja też ci przebaczę. Wielu ludzi nie doznaje uzdrowienia, gdyż nie wyznaje swoich win. Jakub mówi: „Wyznawajcie grzechy jedni drugim, abyście byli uzdrowieni”. Jeśli siedzisz w kościele i masz w swoim sercu coś przeciw komuś, to nic od Boga nie otrzymasz, dopóki nie pójdziesz i nie pojednasz się. Obowiązek wyznawania został spłycony, ale w niebie to się nie zmieniło.

„Człowiek według Bożego serca” z rozdziału Poświęcenie bez reszty cz. 4

wtorek, 19 lipca 2011

jeśli jesteś narodzony na nowo, to masz wiarę

Jeden obiad małego chłopca nakarmił tysiące ludzi. Ubóstwo Jezusa jest wielkim bogactwem. Nie ma problemu, skąd On weźmie to, czego potrzeba. Jego bogactwa są wystarczające, jeśli tylko jesteśmy Mu posłuszni. Nie potrzebujemy innych źródeł prócz Jezusa Chrystusa. Najważniejszą potrzebą każdej służby jest to, by manifestowała się w niej obecność Ducha Świętego. Doznawaliśmy pewnych błogosławieństw, kilka dusz zostało zbawionych, ale gdzie jest ten, który zdobędzie tysiąc, gdzie są ci dwaj, którzy zdobędą dziesięć tysięcy? Gdzie są te naczynia, przez które będzie płynąć rzeka wody żywej?

Niewielu z nas jest usatysfakcjonowanych swoją pracą, ale wielu myśli, że gdybyśmy mieli lepsze wyposażenie, to zrobilibyśmy więcej. Nie potrzebujemy więcej urządzeń, ale więcej obecności Bożej. Większość ludzi, których zdobywamy, nie zdobywamy tak naprawdę dla Chrystusa, ale po to, by powiększyć nasze zbory. Uważam, że większość zborów zielonoświątkowych [ i innych] powinna zawiesić swoje obecne działania i ukorzyć się w modlitwie, by ponownie zostać wypełnionym Duchem Świętym i stać się kanałem, przez który On będzie mógł działać. Innej alternatywy nie ma. Uważam - na podstawie bliskiej obserwacji - że przez ostatnie 30-40 lat nasz problem polega! na tym, że głosiliśmy niewłaściwą stronę tego poselstwa. Nasze kazania z reguły zajmują się tym, co jest naturalnym produktem przebudzenia.

Pokolenie zielonoświątkowców [ i innych], które obserwuję, pokazało mi, że nie ma wiary, bo ciągle o tym mówi. Ludzie z reguły mówią dużo o tym, czego nie są pewni. Kościół wiele mówi o chrzcie, bo nie jest pewny, czy to chrzest zbawia, czy nie. To samo widziałem w ruchu wiary. Skoncentrowaliśmy nasze przesłanie na niewłaściwej stronie. Widziałem, jak wiarę uczyniono wszystkim, jak wiara stawała się drogą do tików nerwowych, do śmiechu i do różnych niepoważnych rzeczy. Biblia powiada, że wiara jest owocem i darem Ducha Świętego. Kiedy przychodzi prawdziwe przebudzenie, wiara nie jest problemem. Bóg nigdy nie chciał, byśmy walczyli o wiarę. Jeśli jesteś narodzony na nowo, to masz wiarę. Zajmowaliśmy się darami, a Biblia mówi, że one są suwerennymi darami Ducha Świętego. Nie można nikogo nauczyć prorokować, bo to jest dar. Obecnie istnieją nawet szkoły prorokowania, gdzie uczą, jak prorokować. Jakaż to głupota! Głosimy o przebudzeniu, ale gdyby przebudzenie naprawdę przyszło, to bylibyśmy go pewni tak samo, jak pewni jesteśmy tego, że niebo jest nad nami. Głosimy o błogosławieństwach Bożych, ale one są udzielane posłusznym. Bóg powiedział: „Jeśli będziecie posłuszni, to będziecie spożywać z tłuszczu tej ziemi”. Widziałem całe pokolenie głoszące o uzdrowieniu, ale Biblia powiada, że jeśli będzie przepływać przez ciebie życie Boże, to twoje uzdrowienie szybko nastąpi. Głosimy radość, ale ona jest owocem Ducha Świętego. Te rzeczy są naturalnym wynikiem przebudzenia zielonoświątkowego. Jest to tak, jak z uwielbionym ciałem - nie musisz się modlić, by je otrzymać, ale kiedy przyjdzie pochwycenie, będziesz je miał. Tak samo jest z językami - jeśli otrzymasz Ducha Świętego, to On z nimi przyjdzie. Nie musisz słuchać kazań na ten temat. Nikt w Górnej Izbie nie słyszał kazania na temat mówienia językami, ale kiedy zstąpił Duch Święty, wszyscy mówili językami.

Potrzebujemy tego, by rzeka ta zaczęła płynąć, a wtedy wszystko inne przyjdzie samo. Nasze zabieganie o te rzeczy sprowadziło przekleństwo imitacji. Te rzeczy są jakby produktem ubocznym prawdziwego przebudzenia, a ponieważ go nie było, zaczęliśmy tworzyć imitacje. Chcemy pomóc Bogu, jak Abraham. W naszej pogoni za korzyściami zaniedbaliśmy głoszenie poselstwa, które przynosi przebudzenie. Kościół w większości został napełniony kąkolem, który został do niego zwabiony poselstwem obiecującym wszystko i nic; to nie kosztuje. Jezus powiedział: „Szukajcie najpierw królestwa Bożego i jego sprawiedliwości, a wszystko inne będzie wam dodane”. Niech to królestwo rośnie, a ludzie będą uzdrawiani. Poselstwo, które przynosi przebudzenie, to przede wszystkim poselstwo o modlitwie. „Mój dom będzie nazwany domem modlitwy”. Ale my oddalamy się od modlitwy coraz bardziej. Głosimy uzdrowienie, radość i błogosławieństwa, a kościół ma być przede wszystkim domem modlitwy. Jezus wypędził tych wszystkich, którzy handlowali w świątyni i powiedział: „Mój dom będzie domem modlitwy”, taki jest porządek. Jezus najpierw oczyścił świątynię, a dopiero potem uczynił z niej dom modlitwy. Wtedy ludzie byli uzdrawiani i trwali w obecności Bożej do takiego stopnia, że nawet niemowlęta Go wielbiły. Ludzie religijni chcieli temu przeszkodzić. Tej kolejności nie można odwrócić. Najpierw musi nastąpić oczyszczenie świątyni, a dopiero potem ma się ona stać domem modlitwy. To się nie stanie, jeżeli nie będziemy tego głosić. Musimy głosić przesłanie o modlitwie, która jest preludium do wszystkiego. Kościoły bez modlitwy są kościołami bezsilnymi. Bunyan powiedział, że człowiek bez modlitwy nie jest chrześcijaninem. Modlitwa jest miernikiem łaski w naszym życiu.

„Człowiek według Bożego serca” z rozdziału Poświęcenie bez reszty cz. 3

poniedziałek, 18 lipca 2011

czy wierzę, że Bóg jest wszechmogący dla mnie?

Czy wierzymy w to, że ta sama miłość i ta sama moc, która działała w Panu Jezusie Chrystusie, może się manifestować przez takich ludzi, jak wy i ja? To jest klucz do wszystkiego. Mojżesz miał z tym problem, kiedy Bóg go spotkał przy płonącym krzaku i przemówił do niego z tego krzaka. Najpierw mu powiedział, do jakiej misji go przygotowuje: „Słyszałem krzyk mojego ludu i chcę cię posłać, byś ich wybawił”. Mojżesz odpowiedział: „A kimże ja jestem, bym miał ich uwolnić?”. Mojżesz nie miał problemu z tym, że Bóg był wszechmogący. Wiedział, że Bóg może wszystko, ale nie wierzył, że Bóg może być wszechmogący dla niego. Wierzę, że Bóg był wszechmogący dla apostołów, ale czy wierzę, że jest też wszechmogący dla mnie? Czy naprawdę wierzę, czy tylko mówię, że ten sam Bóg, który działał potężnie w pierwszym wieku, może czynić to samo w XXI wieku? Kluczem do tego, czy może On czynić to samo i dzisiaj jest nasza wiara. Czy możecie w to wierzyć, jeżeli nie oddacie się Mu całkowicie i bez reszty, na nowo, na świeżo, jako żywa ofiara, tak by On was uczył, napełniał Duchem Świętym i używał - bez względu na koszt - do wypełniania swoich celów? Bóg chce, byśmy poświęcili się Jemu całkowicie, bez reszty. On nam niczego nie zabiera, ale mówi: „Chcę ciebie całego i wszystkiego, co masz. Chcę, byś się całkowicie poświęcił, bez żadnych pytań, i byś był tym, czym Ja chcę”. Kiedy byłem w wojsku, sporo czasu zajęło nauczenie mnie, jaki mam być. O czwartej rano musiałem wstawać z łóżka i przekraczać rzekę z plecakiem, czołgać się po piasku i godzinami maszerować: „Raz, dwa, trzy, lewa, prawa”. Kiedy zapytałem: „Co ze mnie robicie?”, odpowiedziano mi: „Robimy z ciebie maszynę, by ochronić twoje życie. Doprowadzamy cię do całkowitego posłuszeństwa, byś nie zadawał żadnych pytań, tylko oczekiwał na rozkazy”. Bóg też tak postępuje z nami, by doprowadzić nas do całkowitego poświęcenia wszystkiego, czym jesteśmy i co mamy. Każdy z nas musi zadać sobie takie pytanie: - Czy moja relacja z Chrystusem wygląda w taki właśnie sposób, czy też jest to tylko emocjonalna ekscytacja?. Gdyby Bóg przemówił do nas dzisiaj i powiedział, że ma dla nas zadanie do wykonania w Afryce albo w Indiach, jaka byłaby nasza odpowiedź? Powiem wam, że od tej odpowiedzi byłoby zależne, czy nam się powiedzie, czy też nie. Nie mamy opcji do wyboru. Musimy być Mu oddani bezgranicznie.

Ktoś powiedział mojej żonie: „Czy nie przeszkadza ci, że brat Clendennen tak wiele podróżuje?”. „Tak, bardzo mi go brakuje, ale on nie ma wyboru, gdyż to Bóg go powołał, by właśnie to robił i ja nie zamierzam mu w tym przeszkadzać” - odrzekła. My nie mamy żadnego wyboru. Czy ja i wy jesteśmy całkowicie z Nim? Nie mówię tu o bezgranicznej wierze, czy bezgranicznym poznaniu, ani o niezwykłych duchowych przeżyciach, ale o bezgranicznym poświęceniu. Nie wiemy, co to może oznaczać, ale ja nie muszę tego wiedzieć. Bóg to wie i to mi wystarczy. Ja nie potrafię siebie kochać tak mocno, jak On mnie kocha i troszczyć się o siebie tak, jak On to robi. Kiedy byłem w Irlandii kilka tygodni temu, poznałem człowieka, który miał żonę i dwoje dzieci. Wyraźnie odczuwał, że Bóg go powołuje. Około trzech lat zastanawiał się nad tym i niedawno poświęcił się dla Indii. Powiedział mi: „Czuję, że Bóg mnie powołuje, ale Biblia mówi, że jeśli nie troszczę się o moją rodzinę, to jestem gorszy, niż poganin”. Ja mu na to: „Jeśli Bóg cię powołuje, a nie zatroszczyłby się o twoją rodzinę, to co by to był za Bóg? Jeśli odczuwasz, że Bóg powołuje cię do  głoszenia ewangelii, a nie wierzysz, że On zatroszczy się o twoją rodzinę, to lepiej zostań tu, gdzie jesteś. Lepiej rób to, co robiłeś, by nie być głodnym”. Potrzeba nam jednego - by Jezus był Mistrzem i Panem, a to oznacza, że nie mamy nic do powiedzenia.

W październiku ubiegłego roku miałem lecieć na Filipiny, do miejsca, gdzie były wielkie problemy. To jedno z tych miejsc odwiedzanych przez Bin Ladena. Kiedy runęły bliźniacze wieże w Nowym Jorku, wszystko stało się jeszcze gorsze. Ludzie, którzy mieli lecieć ze mną, napisali mi takie e-maile: „Nie wiem, co masz zamiar zrobić, ale ja nie lecę do Mindanao. Jeżeli polecisz tam jako biały, będziesz odstawał od reszty, jak bolący kciuk. Będziesz widoczny, a ich celem jest porywanie Amerykanów”. Odpowiedziałem, że też nie uważam się za bohatera i zacząłem myśleć - przecież nikt tam nie leci, a tam czeka 500 pastorów. O mój Boże, co mam zrobić?! Byłem w moim biurze przed nastaniem dnia i wołałem do Pana: „Nie wiem, co robić”. Wtedy On przemówił wyraźnie, jak dźwięk dzwonu: „Kiedy wojsko wysłało cię do Mindanao, jechałeś bez żadnych pytań.” Wtedy odpowiedziałem: „Panie, już jestem w drodze, już wyjeżdżam na lotnisko, daj mi bilet”. Tego dnia zamykali tam granice, ale nie mogli ich zamknąć, zanim nie przybył tam pewien mały kaznodzieja zielonoświątkowy.

Wykonanie Bożego planu zależy od naszego całkowitego poświęcenia się Jemu. Kiedy my oddajemy Mu wszystko, wtedy On oddaje wszystko nam. Ale jeżeli zostawiasz sobie coś i ukrywasz to przed Wszechmogącym, to On też ukryje coś przed tobą” Jeśli ty nie oddasz Mu wszystkiego, to nie możesz oczekiwać, że On wszystko odda tobie. Kluczem do prawdziwej Pięćdziesiątnicy jest posłuszeństwo. Po prostu rób to, co On mówi. Nigdzie w tej księdze nie jest napisane, byśmy próbowali robić wszystko, co jest możliwe. Tu jest wiele przykazań i większość z nich wygląda na zupełnie niemożliwe, ale to są polecenia i musimy się nastawić nie na próbę posłuszeństwa, ale na pełne posłuszeństwo. Zanim On pośle cię na krańce świata, zacznij od swoich sąsiadów. Wiara nie rośnie bez działania. Wiara jest działaniem. Dopóki nie ma działania, nie ma wiary. Abraham mógłby opowiadać przez 150 lat, jakie to miał objawienie od Boga o kraju, który Bóg mu da, ale gdyby nie wyszedł, by tam dojść, nic by nie osiągnął. Jeśli teraz postanowimy być posłuszni w każdym szczególe, to doświadczymy największego wylania Ducha Bożego, jakiego nie oglądaliśmy od 100 lat. Bóg nie daje swojego Ducha tym, którzy chcą, ale tym, którzy są Mu posłuszni. Bóg nie dał ci swojego Ducha po to, by cię uszczęśliwić, ale byś był Jego narzędziem.

„Człowiek według Bożego serca” z rozdziału Poświęcenie bez reszty cz. 2

sobota, 16 lipca 2011

A12 - luźne rozważania na temat współczesnego chrześcijaństwa

["Czyż nie wiecie, że - ludzie  miękcy oΰτε μαλαχοί - nie odziedziczą Królestwa Boga” 2 Kor 6:9,10 ( za grecko – polskim Nowym Testamentem wyd. Vocatio)

Dziś mamy taką sytuację, ze liberałowie poprzez bezstresowe prowadzenie kościoła wychowują rozkapryszonych chrześcijan, miękkich ludzi niezdolnych do ponoszenia jakichkolwiek kosztów, niezdolnych do poświęceń dla sprawy Jezusa. Niezdolnych do podjęcia się tego trudu by być uczniem Jezusa. Rozpieszczony kościół jak chłopiec w krótkich spodenkach drwi sobie dzisiaj z grzechu i lekceważy proroctwa, ostrzeżenia, nie szanuje,  wręcz lekceważy, depcze i szasta łaską Bożą. Zamiast budowania relacji z Bogiem w oparciu o święte życie, mamy dzisiaj do czynienia z takimi zjawiskami jak uwielbienie uwielbienia, wiarę w wiarę czy teologię  taniej łaski. To nauczanie pastora Berta Clendennena dotyka mnie osobiście, bo i ja z biegiem lat stałem się bardziej liberalny w stosunku do siebie, w stosunku do otaczającego zewsząd grzechu, do innych, źle postępujących  ludzi. Stałem się bardziej elastyczny, nowoczesny, miękki i przyjazny. Kiedy uczęszczałem na zajęcia Szkoły Chrystusa, Bóg bardzo wyraźnie pokazał mi, że muszę coś zrobić z tym liberalnym podejściem w kościele. Z tego  zrodził się ten blog, z tego powodu zgromadziłem najciekawsze myśli pastora Berta, dotyczące kościoła w jednym miejscu i zatytułowałem je „A1 – A12 Luźne rozważania i na temat współczesnego chrześcijaństwa.” „Albowiem przyjdzie czas, że zdrowej nauki nie ścierpią, ale według swoich upodobań nazbierają sobie nauczycieli, żądni tego, co ucho łechce,  i odwrócą ucho od prawdy, a zwrócą się ku baśniom. 2 Tym. 4:3,4”]


Każde słowo w Biblii jest słowem Boga. Przy każdym z tych słów diabeł chciałby postawić znak zapytania. Żadne okoliczności nie potrafią zmienić odwiecznego Bożego Słowa.

Największym oszustwem diabła jest udawanie rzeczy ponadnaturalnych. Pseudo-ewangeliści znają się na tym. Możesz na przykład otrzymać list, który mówi: Bóg mi powiedział, abym ci powiedział, byś wysłał mi pewną ilość pieniędzy. Za pomocą komputerów list może być bardzo  osobisty: „Droga Rose, Jezus przyszedł do mnie i powiedział mi, że powinnaś sprzedać swój samochód i dać mi pieniądze”. Cóż za presja. Paweł powiedział: „gdyby nawet anioł z nieba zwiastował wam ewangelię odmienną od tej, którą myśmy wam zwiastowali, niech będzie przeklęty” (Galacjan 1:8). Żadne okoliczności, nic i nikt, nawet anioł z nieba nie może zmienić odwiecznego Słowa Bożego. Jakub powiedział: „Niech prosi z wiarą, bez powątpiewania” (Jakuba 1:6). Jeśli mamy osiągnąć zwycięstwo, jeśli mamy coś otrzymać od Boga, ja i ty musimy wiedzieć pewne rzeczy.

W czasach ostatecznych spotkamy się z rzeczami, które są gorsze niż choroba. Wraz ze zbliżaniem się przyjścia Pańskiego, wszelkiego rodzaju duchy będą się ujawniać. Wszystko, co może być poruszone, będzie poruszone. Jeśli można cię znokautować, będziesz znokautowany. Jeśli możesz się zgubić, zgubisz się. Boży lud ginie z braku wiedzy. Jeśli chcemy wieść zwycięskie życie chrześcijańskie, musimy wiedzieć pewne rzeczy. Musimy również wiedzieć, że w tych kwestiach nie można pójść na kompromis. Kaznodzieje doprowadzili się do przekonania, że w pewnych sprawach można pójść na ugodę. Wierzą, że cel uświęca środki. Przyjrzyjmy się pewnym rzeczom, z którymi nie można pójść na kompromis.

„Szkoła Chrystusa”
str. 284 i 285

Głównym problemem kościoła przez całe wieki było to, że Boży lud zajmował się rzeczami, które nie przynoszą żadnego duchowego pożytku - osiąganiem sukcesu, powodzenia i szacunkiem dla samych siebie. To, co odbiera kościołowi pierwszą miłość, stało się czymś bardzo znaczącym. Wszystko zaczyna się od męża Bożego. Czyni sobie bałwana - swoje własne wyobrażenie - Ewangelię. Potem prowadzi owce na tę duchową pustynię. Nic nie wywiera większej presji niż słowa: „Bóg mi powiedział.”. Jednak bez względu na to, jaki sukces osiągnie poselstwo, jeśli nie czyni mnie osobą bardziej świętą, jest doktryną diabła. Jeśli nie inspiruje mnie do szukania świętości Bożej, jeśli nie prowadzi mnie do szukania Bożej chwały, nie ma z niego żadnego pożytku.

Jeremiasz, będąc w opłakanej sytuacji, woła do Boga: „Czemu moja boleść trwa bez końca, a moja rana jest nieuleczalna i nie chce się goić?” (Jeremiasza 15:18). Bóg odpowiada na to wołanie w wersecie 19: „Jeżeli zawrócisz, i Ja się zwrócę do ciebie, i będziesz mógł stać przed moim obliczem; a gdy dasz z siebie to, co cenne, bez tego, co pospolite, będziesz moimi ustami” (werset 19). Możemy dosłownie stać się Bożymi ustami. On powołał nas do tego celu. Lecz tak się stanie jedynie wtedy, gdy będziemy gotowi wyciągnąć to,  co cenne z tego co bezwartościowego i rozprawić się z rzeczami , które kłócą się z zasadą uświęcenia. Bóg nie będzie krzyczał do ciebie pomiędzy reklamami. Nie będzie rozmawiał z tobą na pół etatu. Bóg nie będzie cię gonił aby z tobą porozmawiać.

„Szkoła Chrystusa”
str. 296


piątek, 15 lipca 2011

poświęcenie bez reszty

Czytamy z Ewangelii Mateusza 14:14-21: „I wyszedłszy, ujrzał mnóstwo ludu i zlitował się nad nimi, i uzdrowił chorych spośród nich. A gdy nastał wieczór, przystąpili do niego uczniowie jego i rzekli: Miejsce to jest puste, a godzina już późna; rozpuść więc ten lud, aby poszedł do wiosek i kupił sobie żywności. A Jezus im rzekł: Nie trzeba, żeby odchodzili, dajcie wy im jeść. Oni zaś mu powiedzieli: Mamy tutaj tylko pięć chlebów i dwie ryby. A On rzekł: - Przynieście mi je tutaj. I rozkazał ludowi usiąść na trawie, wziął pięć chlebów i dwie ryby, spojrzał w niebo, pobłogosławił, potem chleby łamał i dawał uczniom, a uczniowie ludowi. I jedli wszyscy, i byli nasyceni; i zebrali z pozostałych odrobin dwanaście pełnych koszów. A tych, którzy jedli, było około pięciu tysięcy mężów oprócz niewiast i dzieci”.

Temat lekcji brzmi: „Poświęcenie bez reszty”. W Szkole Chrystusa, w rozdziale o modlitwie mamy lekcję pod tytułem: „Moc nowego poświęcenia”. W lekcji tej staram się wytłumaczyć ludziom, czym jest nowe poświęcenie się. Deklarujemy przez nie, że odzyskaliśmy duchowy wzrok, wizję. Kiedy Samson zgubił swoje poświęcenie, stracił zdolność widzenia, stracił oczy. Tak samo dzieje się z kościołem. Kiedy zatraca swoje poświęcenie, staje się duchowo ślepy. Dzisiaj kościół jest pełen ludzi, którzy nie widzą nic złego w grzechu. Głosi się ewangelię, ale ludzie, którzy kiedyś w coś uwierzyli, nie widzą teraz w niczym problemu, bo są duchowo ślepi - utracili duchowy wzrok.

Nie chodzi tylko o odzyskanie duchowego wzroku i wizji, ale o nowe poświęcenie, o odnowienie duchowego głodu i apetytu. To bardzo smutne, że widzimy ludzi, którzy nie odczuwają głodu Boga. Rozmawiałem z pewnym człowiekiem, który mi powiedział, że w jego zborze w niedzielę są dwa nabożeństwa rano. „Ja - oznajmił - zawsze chodzę na to pierwsze, by to mieć jak najprędzej za sobą”. Ja tak samo robiłem, kiedy moja mama dawała mi gorzkie lekarstwo - szybko przełykałem, by mieć to już za sobą. Tak samo postępował ten człowiek. Nie był głodny Boga. Nowe poświęcenie odnawia swoisty apetyt i otwiera ponownie kanał, przez który może przepływać rzeka życia, by nowe stworzenie mogło znaleźć się na pierwszym miejscu i by odnowić to, co duchowe. Właśnie o takim poświęceniu się Bogu, absolutnym i bezgranicznym, będziemy teraz mówić. Czytaliśmy historię o wielkim tłumie głodnych ludzi, potrzebujących nakarmienia. Apostołowie stwierdzili, że zaspokojenie ich głodu jest niemożliwe. Tłum był realny i realna była potrzeba. Ponadto konkretny był też czas: teraz albo nigdy.

Ta sama prawda odnosi się do życia duchowego. Dzisiaj mamy w kościele możliwości, jakich nie mieliśmy jeszcze wczoraj i prawdopodobnie jutro już takich mieć nie będziemy. Albo dzisiaj zaspokoimy te potrzeby, albo stracimy taką możliwość. W powyższych okolicznościach nie wystarczyła obecność apostołów. Oni mogli się użalać nad tłumem, ale - niestety - musieliby ich odesłać głodnych. Dzięki jednak Bogu, że był wśród nich Jezus! Jego obecność wystarczyła. Wszyscy zostali nakarmieni i byli zadowoleni. Uczniowie otrzymali napomnienie i dobrą lekcję: „Gdzie Chrystus się manifestuje, tam nie ma absolutnie nic niemożliwego”.

Chcę mówić o tym, że Bóg pozostaje ciągle taki sam. Posłużę się najważniejszymi słowami z listu do Hebrajczyków: wiara i niebo. Sami apostołowie musieliby posłać te głodne tłumy do domów, ale ponieważ wśród nich był Chrystus, wszystko było możliwe. Dla Niego żaden ludzki tłum nie stanowił problemu. Nie musiał zwoływać narady dla uzgodnienia decyzji, ale po prostu powiedział: „Każcie ludziom usiąść”. Kiedy uczniowie oddali wszystko, co mieli do Jego dyspozycji, Jezus sprawił, że było tego więcej, niż potrzebowali. Kiedy oddajemy Mu tylko część, zawsze musimy wracać, ale kiedy oddajemy wszystko, wtedy zaczynają się dziać cuda.

Mały chłopiec oddał swój obiad i najadły się tysiące ludzi. Jeden człowiek oddał swoje życie i dzisiaj 6 miliardów ludzi na tej planecie może otrzymać zbawienie - ponieważ Jezus oddał się bez reszty. Gdyby ten chłopiec oddał tylko kawałek chleba, ludzie odeszliby głodni. Ale on oddał wszystko i to było więcej, niż wystarczająco. Pierwsi apostołowie byli ludźmi takimi, jak my. To nie byli ludzie szczególnego rodzaju. Uczyli się powoli i trudno im było pewne rzeczy zrozumieć. Mieli bardzo mało wiary i Jezus ciągle ich musiał z tego powodu ganić. Bardzo łatwo się zniechęcali. Przez to chcę dodać wszystkim więcej nadziei. Biblia mówi, że niektórzy z nich byli oporni w uczeniu się, ale Jezus nie zrezygnował z nich ani nie odrzucił, ale prowadził ich i używał do wypełniania swoich celów. Chcę was pocieszyć, że pomimo wszystkich upadków i wad, jeżeli tylko wstaniecie i pójdziecie dalej, On was poprowadzi.

Kiedy Nehemiasz wyjaśnił ludowi sytuację, w jakiej się znajdowali i powiedział: „Ręka Boża jest nade mną”, wtedy lud odrzekł: „Powstańmy i odbudujmy.”. Jest miejsce na progresję. Jeśli diabeł nas przewróci, powstańmy. Choćby przewrócił nas dziesięć razy — powstańmy po raz jedenasty. Mamy jeszcze lepsze możliwości. Chrystus pokazał uczniom, że sami nic nie mogą, ale powiedział im: „Ja jestem krzewem winnym, a wy jesteście gałązkami”. Gałęzie niczego same nie zdziałają, bez krzewu, ale też krzew nie może wydać owoców bez gałązek. Jeżeli wierzymy w tego samego Jezusa, który siedzi teraz po prawicy Ojca w niebie, to tak samo jest z nami w XXI wieku. On nic nie będzie czynił bez nas. Wola Boża nie może być wykonana bez Boga, ale też nie będzie wykonana bez nas. Bóg powiedział: „Jeśli mój lud chce, to Ja też chcę”. Musi być w tym również nasz udział, bo inaczej nic się nie stanie. Czy wierzycie, że Jezus, który jest tym prawdziwym krzewem, nie wyda żadnego owocu, jeśli nie będzie nas. czyli gałązek? Jeśli w to nie wierzymy, to jesteśmy daleko od odnowienia przebudzenia zielonoświątkowego. Dzięki Bogu, że te myśli mogą rozpalać nasze serca i utwierdzać w przekonaniu, że Ten, który ma wszelką mądrość, wszelką moc, który wszystko stworzył, nie będzie czynił nic bez nas. Musimy być naczyniami, przez które będzie działał.

„Człowiek według Bożego serca” z rozdziału Poświęcenie bez reszty cz. 1

ważne informacje na temat bloga - trudności językowe

Czytając myśli innego człowieka i jego komentarze do Słowa Bożego , a tu mamy do czynienia jeszcze z pewną interpretacją tłumacza, musimy pamiętać, że jest to trochę taki duchowy OCR, coś co jest kopiowane, przetwarzane może zawierać błędy. Dlatego potrzebna jest tu pokora i osobista modlitwa, aby Bóg zachował nas od tworzenia i powielania błędów.

Kiedy czytamy Słowo Boże nie często zdajemy sobie sprawę z tego faktu, ze wiele słów w Biblii ma charakter proroczy i symboliczny. Takie spojrzenie na Stary Testament znajdujemy w książce "Szkoła Chrystusa". Język biblijny nie jest łatwy. Aby zrozumieć przekaz biblijny trzeba jak najczęściej czytać Pismo Święte i dogłębnie je studiować tak aby nasiąknąć duchem tej księgi. Biblia była pisana pod wpływem Ducha Świętego, ten specyficzny, często symboliczny i alegoryczny język jest językiem Ducha Świetnego. Duch Święty nie działa jak ekspres do kawy czy Teleexpress, aby Duch Święty mógł swobodnie objawić nam Boże słowo zapisane w Biblii. potrzeba czasu, zaangażowania,  wytrwałości i życia z Duchem Świętym każdego dnia.

Wszelkie podkreślenia, niektóre drobne myśli w nawiasach kwadratowych są moimi opiniami, którymi chciałem się podzielić z czytelnikami bloga. Na przykład uważam za zasadne, wszędzie tam gdzie pastor Clendennen odnosi coś do kościoła zielonoświątkowego, dodać w nawiasie słowa ewangelicznego. Gdyż jak już pisałem, wiele zagrożeń i niepokojących trendów o których pisze Clendennen zagląda dzisiaj pod strzechy wielu kościołów niezależnie od nazwy. Podoba mi się ta myśl pastora Clendennea, która mówi o nauczaniu prawdy w miłości. Moją modlitwą jest, aby dzieło prezentacji twórczości pastora Berta odbywało się w atmosferze powagi i miłości. I jeszcze jedna sprawa, w przygotowaniu publikacji korzystam z programu OCR, więc mogą pojawić się pewne błędy, tzw literówki, za które serdecznie przepraszam i proszę o wyrozumiałość. Staram się je wyłapywać i poprawiać, ale z moją spostrzegawczością nie jest najlepiej. Oryginalny język jakim została napisana książka "Szkoła Chrystusa" jest  nieco archaicznym językiem, można powiedzieć staroangielskim, to sprawia, że tłumaczenie na język polski nie zawsze jest łatwe i najlepsze.

Na tym blogu mogą pojawiać się z pozoru zawiłe przemyślenia. Język pastora Berta nie należy do łatwych, jest to  wymagający tok rozumowania, nad którym trzeba troszkę pomyśleć. Dlatego ten blog nie jest do szybkiego czytania, ale do snucia głębszych refleksji. Drogi czytelniku, nie zniechęcaj się a napotkane trudności w zrozumieniu tych myśli potraktuj jako zachętę do częstego czytania i poznawania Bożego Słowa zapisanego w Biblii. Pomimo tych niedogodności językowych, ja cieszę się z tego co mamy i dziękuję Bogu za możliwość zapoznania się z tymi rozważaniami. Mamy tu skarbnicę cennych myśli, które mogą  wzbudzić w nas apetyt na uświęcone życie i codzienne zanurzanie się w Bożym Słowie.

Chcę też podkreślić, że ja nie twierdzę, że to nauczanie pastora Clendennena jest nieomylne i doskonałe. Nie czynię dogmatu z jego przemyśleń teologicznych, a wiele tematów uważam za otwarte, godne przemyśleń i dyskusji. Moja modlitwą jest aby Duch Święty prowadził czytelników tego bloga w zrozumieniu tego co jest istotne i ważne.

Ponownie chciałbym zaapelować do czytelników mojego Bloga do zorganizowania i uczestniczenia w stacjonarnej „Szkole Chrystusa” Ten Blog zawiera strzępki myśli pastora Berta, często są to fragmenty wyrwane z kontekstu. Myśli sygnalizujące tylko pewne kwestie. Szkoła Chrystusa, do której zachęcam daje nam możliwość pełniejszego spojrzenia na Boże sprawy niż mój Blog.  I jest jeszcze jedna, ważna różnica pomiędzy Blogiem a Szkołą Chrystusa. To czas modlitwy. Każda sesja zaczyna się i kończy godzinną modlitwą. To jest bardzo cenne. Najwięcej cennych notatek z tej szkoły poczyniłem właśnie w tym czasie, gdy Bóg w sposób szczególny kładł mi do serca wiele, wiele ważnych przemyśleń.

czwartek, 14 lipca 2011

drogocenność krwi musi znów powrócić do kościoła

Jednak nie chodzi tu o jakąkolwiek krew, lecz tylko krew Syna Bożego Jezusa Chrystusa. Kiedy przyjrzymy się pokrapianiu krwią, przybytkowi i Kapłaństwu starego testamentu widzimy, że reprezentowane jest tam nie tylko zbawienie dla Izraela, ale też ich kapłańska służba wśród innych narodów. Dlatego właśnie mówimy o „królewskim kapłaństwie”. Pokrapianie krwią miało szczególne znaczenie. Cały przybytek był doskonały w swojej konstrukcji, liczba kapłanów i ich odzienie były dokładnie takie, jakie być powinny. Jednak żadna z tych rzeczy nie mogła niczego dokonać przed Bogiem, dopóki nie nastąpiło pokropienie krwią. Nawet gdyby istniała doskonała budowla, najstaranniej wykończony obiekt, najpobożniejszy cel, Bóg i tak nie byłby nim w ogóle zainteresowany bez pokropienia krwią. Ta drogocenność krwi musi znów powrócić do kościoła. To jest nasz jedyny wyznacznik w „Szkole Chrystusa.”  Na lekcji, której temat był poświęcony krwi Jezusa, opisywałem, jak do Lutra przyszedł diabeł i przyniósł mu zwój, na którym były wypisane wszystkie jego grzechy. Stał przed nim i czytał po kolei - były to rzeczy straszne i  prawdziwe. Luter wiedział o nich. Kiedy szatan skończył, rzucił zapis do jego stóp i spytał: „I co ty na to, Lutrze?”. Ten stanął na zwoju i powiedział: „To wszystko jest prawdą, szatanie, lecz pominąłeś ostatnią linijkę”. „A cóż tam jest napisane, Lutrze?”. „Że krew Jezusa Chrystusa oczyszcza mnie od wszelkiego grzechu”.

Alleluja! Dzięki Bogu za krew. Powiedziałem to już i chcę to powtórzyć ponownie: gdyby Bóg nagle stanął w tym zgromadzeniu, wśród tak porządnych ludzi, jak my, wyglądalibyśmy raczej jak brama do piekła, niż brama do nieba. Lecz z powodu tej krwi, możemy być bezpieczni. W każdym z nas w tym budynku jest na tyle grzechu, by posłać nas w odwieczne ciemności. Ale dzięki Bogu za krew, krew Jezusa Chrystusa, która oczyszcza. Przez cale nasze życie musimy zawsze pamiętać o tej drogocennej krwi! Podczas naszego chodzenia za Bogiem, w procesie ciągłego uświęcania, Bóg ma do czynienia z niedoskonałością. On pozwala, byśmy przechodzili przez doświadczenia, podczas których objawia nam rzeczy, o których nawet nam się nie śniło. W takich chwilach przychodzi „oskarżyciel braci” i mówi: „Ty nigdy nie byłeś zbawiony. Z takimi grzechami nie mógłbyś być .zbawiony!”. Nigdy nie możecie wyjść poza wytyczone granice usprawiedliwienia przez krew Syna Bożego. Nigdy nie możecie pozwolić, by dzieło uświęcenia kolidowało z dziełem usprawiedliwienia. To nie przez uczynki, lecz przez Jego miłość Bóg powołał nas do tej świętej nadziei. Przez krew Jezusa Chrystusa jesteś dzieckiem Bożym, On uświęca i usprawiedliwia to, co bezbożne. Teraz, kiedy w tym procesie uświęcenia nieświadome grzechy wychodzą na jaw, wróg przez cały czas jest gotów, by cię oskarżać. Jednak krew Jezusa Chrystusa daje ci dostęp do Boga.   Nie mówię tutaj o grzechach świadomych, będących wynikiem naszego wyboru, ale mówię o tych rzeczach, które są w każdym z nas, z którymi Bóg cały czas ma do czynienia ,i jeśli to, co robimy, nie zostanie uświęcone przez krew Jezusa, wszystko będzie na próżno. Żadne członkostwo w kościele, żaden chrzest wodny, żaden obrządek, żadna forma nie dadzą nam relacji z Bogiem. Tylko krew, Jego krew, bowiem krew Pana Jezusa Chrystusa jest życiem. Musimy zrozumieć, że w Bożej ekonomii funkcjonuje zarówno krew, jak i Duch – one stają się jednym, tak jak Ojciec i Syn są jednością. Nie mogę pić krwi, którą przelał On na Golgocie. Piję ze źródła Ducha Świętego. Życie mojego ciała jest we krwi, lecz życie ciała Chrystusa to Duch Święty. On nazwany jest Duchem życia. Kiedy kaznodzieja mówi o spożywaniu ciała Syna Bożego, oznacza to, iż mamy przyjmować Jego Słowo. To „Słowo stało się ciałem”. Musisz jeść to słowo albo nie będziesz miał życia. Jednak jeśli pijesz Jego krew, przez cały czas musisz pić z Ducha Bożego. Krew Jezusa czyni „bielszym niż śnieg”. Dzięki Bogu za Golgotę! Dzięki Bogu za wartość tej krwi, która z tak złych ludzi, jak my, uczyniła kogoś, kto nadaje się do Królestwa Niebieskiego!

Pamiętam dzień, kiedy po raz pierwszy spotkałem brata Andrzeja i usłyszałem jego świadectwo. Był on strasznym człowiekiem. Otaczały go luksusy, miał piękne samochody, posiadał wszystko, czego zapragnął. Ale z jakiegoś powodu mafia postanowiła go zabić. Zaczął wołać do Boga i wtedy spotkał się z Jezusem. Krew Jezusa uwolniła go od wszelkich grzechów. Jakże wielkie było Boże miłosierdzie i moc krwi! Każda historia w Starym Testamencie ma swoje znaczenie w odniesieniu do nas i do Chrystusa i musicie umiejętnie je odczytywać, by uchwycić ich sens. Wiele razy czytałem historię o człowieku, który poróżnił się ze swoją nałożnicą, a potem poszedł się z nią pojednać. W drodze powrotnej zatrzymał się na noc w mieście Beniamitów, a oni zgwałcili tę kobietę, tak że zmarła. Wtedy on pociął ją na dwanaście kawałków i rozesłał do wszystkich pokoleń Izraela. W odwecie, Izrael prawie zupełnie zniszczył to moralnie zepsute plemię. Tylko sześciuset z nich ocalało, nie mieli żon. Mimo że byli zepsuci, Izraelici postarali się dla nich o żony, choć wykluczyli ich ze swej społeczności i nie chcieli mieć z nimi nic wspólnego.

Kiedy Saul, pochodzący z plemienia Beniamina, rzucił się na swój miecz i popełnił samobójstwo, wrogowie powiesili jego ciało na drzewie. Wtedy Beniamici, ryzykując życie, sprowadzili zwłoki Króla. Gdy Dawid objął tron, wybaczył niechlubną przeszłość sprawcom tego wydarzenia i odtąd znów byli poważani. Z ich plemienia wywodził się apostoł Paweł. Jakże wielkie jest miłosierdzie krwi! Te wydarzenia mają na celu pokazać nam, że bez względu na to, jak zły i podły jest człowiek, oczyszcza go krew Baranka. Bóg powiedział, że Jego miłosierdzie sięga aż do głębin krainy umarłych i oczyszcza. Alleluja! Każde przebudzenie w historii przychodziło poprzez ołtarz, kiedy ludzie zaczęli dostrzegać wartość złożonej na nim ofiary.

„Człowiek według Bożego serca” z rozdziału Ołtarz i Krew

środa, 13 lipca 2011

ja zostałem ukrzyżowany

Kiedy człowiek doznaje zbawienia, fakt ten zostaje ogłoszony w niebie; krew przezwycięża piekło i ciemność, poprzez krew Jezusa powstaje nowe stworzenie. Nic na tej ziemi nic było tak atakowane i ośmieszane, jak krew przymierza Syna Bożego. A jednak ta krew wciąż sprawia, że zły człowiek może stać się dobrym. Dla diabła nie ma nic bardziej znienawidzonego i przerażającego, niż krew Pana Jezusa Chrystusa. Nie ma pięćdziesiątnicy bez Golgoty. Duch Święty nigdy nie spocznie na żadnym ciele, jeśli wcześniej krew nie wykona tam swojej pracy. Krew reprezentuje dwa fundamentalne aspekty chrześcijaństwa: jest potężnym czynnikiem w życiu i służbie. Dlatego musimy rozumieć znaczenie Pańskiej krwi. Oznacza ona, że dokonała się śmierć. „On tego, który nie znał grzechu, za nas grzechem uczynił, abyśmy w nim stali się sprawiedliwością Bożą” (2 Koryntian 5:21). Tak wiec w Chrystusie wszyscy umarli.

Paweł powiedział: „ja zostałem ukrzyżowany”. Jest to zawsze czas przeszły. Ci, którzy są w Chrystusie, ukrzyżowali swoje ciało. Na Golgocie nasz rodzaj ludzki został odstawiony na bok, jako coś bezwartościowego w oczach Boga. Dlatego Paweł mówi: „Już odtąd nikogo nie znamy według ciała” (2 Koryntian 5:16). Rodzaj ludzki został odstawiony na bok. Chrystus przyszedł jako drugi Adam, zespolił nas ze sobą, zabrał na Golgotę, do grobu, i tam nas zostawił. Umarliśmy z Chrystusem. Z Bożego punktu widzenia każdy człowiek, poza Chrystusem, jest martwy przez upadki i grzechy.

Krew reprezentuje również życie i odkupienie. We krwi kryje się tajemnica życia. Mojżesz już cztery tysiące lat temu napisał to, do czego medycyna doszła dopiero w ciągu ostatnich 100 lat: „Życie ciała jest w jego krwi”. Kiedy to odkryto, w medycynie nastąpił wielki przełom. Dzisiaj, kiedy jesteśmy chorzy i idziemy do lekarza, przede wszystkim pobierają nam krew, ponieważ w niej jest życie. Mojżesz powiedział, że krew jest życiem. W Biblii wielką wagę przykłada się do istoty krwi. Słowo „krew” bardzo często używa się zamiennie ze słowem „życie”. Widzimy to w 3.Księdze Mojżeszowej 17:11 i 5. Księdze Mojżeszowej 12:23. Wyrażenie: „krew to życie” w szczególny sposób odnosi się do Boga i reprezentuje bardzo specyficzne zaspokojenie potrzeb Jego ludu. Jest to powiedziane w 3. Księdze Mojżeszowej, potem w Ewangelii Jana. W 3. Księdze Mojżeszowej Pan wyraźnie zaznacza, że człowiek nie może spożywać krwi pod karą śmierci. Krew pod zakonem była tak święta, że kiedy została przelana podczas polowania, nie mogła zostać niczym przykryta. W Ewangelii Jana Jezus powiedział: „Jeśli nie będziecie jedli ciała Syna Człowieczego i pili krwi Jego, nie będziecie mieli żywota w tobie” (Ewangelia Jana 6:53-56). „Musicie pić moją krew!”. Czy nie uderza was to, że Żydzi, którzy przez 40 wieków słyszeli, iż picie krwi oznacza śmierć, teraz słyszą od Jezusa, że muszą pić krew, aby żyć? Ci duchowo zaślepieni Żydzi nie zrozumieli zakonu z 3. Księgi Mojżeszowej, ponieważ nie rozpoznali znaczenia objawienia i nie rozpoznali Tego, który do nich mówił. Prawda jest taka, że odpowiedź na wszelkie pytania dotyczące życia, zawarta jest w osobie i krzyżu Pana Jezusa Chrystusa, co sprawia, że jest On kimś unikalnym na przestrzeni dziejów.

Życie wieczne należy do nas, lecz otrzymujemy je tylko poprzez krew Jego krzyża. Nie dzięki członkostwu w kościele, nie przez chrzest wodny, nie dzięki mszy - życie jest we krwi! Ta prawda została zagubiona. Rozpoczyna się przebudzenie, prawda zostaje odsłonięta, lecz kościół wciąż pełen jest kąkolu, gdyż nigdy nie poznał Boga, a prawda o życiu - poprzez krew - została zagubiona. W 1949 roku biskup Oksman był zwierzchnikiem kościoła Metodystów. Ogłosił wówczas, że kościół metodystyczny przestaje być religijną rzeźnią. Usunięto wszystko, co dotyczyło krwi. Ludzie chodzący do kościoła wyrzucili śpiewniki, w których zamieszczono pieśni mówiące o krwi. Wtedy człowiek stał się swoim własnym zbawicielem i wszystko zostało utracone.

Kapłani Starego Testamentu byli ekspertami od szukania błędów. Ich oczy były jak oczy Boga i skrupulatnie nadzorowali składanie ofiar. W przypadku stwierdzenia skazy - jeśli znaleźli ją na baranku, np. jakiś niewłaściwy odcień, drobny defekt, ofiarę taką odrzucali. Gdy odkrywali jakąkolwiek skazę, ofiara była nie do zaakceptowania. Mamy tutaj świadectwo świętości życia Jezusa i - w konsekwencji - natury narodzonego na nowo dziecka Bożego, stworzonego w sprawiedliwości i świętości prawdy. Niebo wydało świadectwo o Jezusie podczas Jego chrztu: „Ten jest Syn mój umiłowany, którego sobie upodobałem”. Kiedy Bóg zaczyna nadzorować moje i twoje życie, widzi, czy została tam zastosowana krew bez skazy i jeśli tak jest, stwierdza, że nadaję się do chwały. Krew i tylko krew jest moim jedynym paszportem do Boga. Bez krwi nie mogę się do Niego zbliżyć. Bez krwi nie ma odpuszczenia grzechu.

„Człowiek według Bożego serca” z rozdziału Ołtarz i Krew

poniedziałek, 11 lipca 2011

abyście składali ciała swoje jako ofiarę żywą

[Powracamy do książki pastora Berta Clendennena pt „Człowiek według Bożego serca”] Będziemy kontynuować nasze rozważanie na temat ołtarza. Na ostatniej lekcji zajmowaliśmy się ołtarzem i tronem, [ wpisy na blogu 7 – 12 marca 2011]  tym razem będziemy mówić o ołtarzu i krwi. Być może tę lekcję powinniśmy przerabiać najpierw, ale tak naprawdę nie ma to takiego znaczenia.

Czytając Biblię, musimy zauważyć, że każdy nowy początek u Boga rozpoczyna się od ołtarza. Kształt starotestamentowego namiotu zgromadzenia był podobny do prostokąta. Gdyby nakreślić linie od jednego krańca namiotu do drugiego i z jednego kąta do drugiego, skrzyżowałyby się dokładnie w środku. Takie było usytuowanie ołtarza. Aby podejść do miejsca świętego, trzeba było przejść obok ołtarza. W życiu Izraela ołtarz zajmował centralne miejsce. Był symbolem krzyża. Krzyż musi stanowić centrum chrześcijaństwa. Religia zawsze próbowała ominąć ołtarz, ponieważ on zawsze mówił o śmierci. W czasach Starego Testamentu woń ołtarza można było poczuć dużo wcześniej, zanim się go ujrzało, ponieważ to było miejsce, na którym coś umierało. To było miejsce śmierci.

Dzisiejszy kościół umniejsza znaczenie ołtarza. Uzasadnia to brakiem miejsca. Ale prawdziwym powodem jest to, że na ołtarzu umiera ciało. Kiedy wchodzisz do świątyni i stajesz naprzeciw ołtarza, bez względu na to, jaki przybiera on kształt, ołtarz ten mówi ci; „jeśli mam tu być, ty musisz umrzeć dla siebie, dla swojego „ja”. Nie istnieje żaden inny sposób. Ołtarz przekazuje wszystkim to samo poselstwo - czy to wiernym, czy kapłanom: „Jeśli Chrystus ma żyć, ty musisz umrzeć!”. Bez ołtarza człowiek zawsze będzie szukał religijnych skrótów. Ciało zawsze szuka drogi do Boga z pominięciem śmierci. Ołtarz bardzo wyraźnie mówi o wojnie pomiędzy ciałem a duchem. Dlatego też religia stara się obejść krzyż, nie zawsze zaprzeczając mocy krwi, lecz w pewien sposób patrząc poza ten ołtarz, na już zakończony proces. Religia wytworzyła sobie różne wyobrażenia na temat tego, kim ma być święty i jak ma wyglądać. Próbuje umieścić w tym wyobrażeniu człowieka, ponieważ to jest łatwe, a więc i popularne. Ale cały wysiłek polega na unikaniu własnej śmierci i nauczeniu się tego, w jaki sposób działa Bóg.

Religia zaszła już tak daleko, że naucza ludzi, jak mówić innymi językami. Wmawia się im, że zostali napełnieni Duchem Świętym. Biblia mówi, że słowo „prosić” znaczy „umrzeć”. Kiedy Bóg powiedział, że da Ducha Świętego tym, którzy Go poproszą, to - musisz o tym wiedzieć – użyte tu słowo „prosić” nie jest tym samym słowem, jakiego na przykład używa wnuczek, prosząc cię o coś. Bóg powiedział do Jezusa w Psalmie 8: „Proś Mnie, a dam ci narody”. Ale aby Jezus mógł prosić o narody, musiał pójść na Golgotę. Tak więc jeśli chcesz prosić Boga o Jego życie, znaczy to, że musisz stracić swoje własne życie. Właśnie to religia pominęła. Ołtarz zawsze był sercem przebudzenia. Jeśli chcemy widzieć prawdziwe przebudzenie, to ołtarz musi zostać odbudowany w duchowy sposób. Paweł bardzo wyraźnie opisuje odbudowę ołtarza w Liście- do Rzymian 12:1: „Wzywam was tedy, bracia, przez miłosierdzie Boże, abyście składali ciała swoje jako ofiarę żywą.” Musimy odbudować ołtarz i musimy być ofiarą na tym ołtarzu. Ogień nigdy nie zstąpi na pusty ołtarz. Bóg bardzo dużo mówi o wieczornych ofiarach, na przykład w Liście do Rzymian 12. W 29. rozdziale 2 Księgi Mojżeszowej mamy opisana zarówno poranną, jak i wieczorną ofiarę. Z opisu tego wynika, iż ofiarą poranną jest Chrystus. Krew była usuwana z zabitych zwierząt, a ciało umieszczano poza obozem. Jezus uczynił to raz na zawsze za wszystkich. Ale podczas ofiary wieczornej krew wylewano, a ciało zwierzęcia składano na ołtarzu, na całopalenie. To właśnie jest zapisane w Liście do Rzymian 12:1. Kiedy człowiek składa tę wieczorną ofiarę, zawsze przychodzi przebudzenie.

Bóg mówi nam trzy rzeczy, jeśli staniemy się tą ofiarą wieczorną, to po pierwsze - Bóg spotka się z nami, po drugie - będzie z nami rozmawiał, a po trzecie - uświęci nas, czyli naczynie, które tego dokona. Oto co znaczy odbudowanie ołtarza. Każdy nowy początek w Bogu musi przejść przez ołtarz. Ołtarz Abla poznajemy jako pierwszy. Kiedy świat Abla został zalany wodami potopu, Bóg na nowo rozpoczął wszystko od ołtarza Noego. Kiedy Noe wyszedł z arki na nowy świat, najpierw zbudował ołtarz Bogu. Potem, kiedy nie było nikogo odpowiedniego, by przemawiać w Bożym imieniu. Bóg powołał Abrahama z ziemi bałwochwalstwa do kraju, którego w ogóle nie znał. Pierwsza rzeczą, jaką Abraham uczynił w tym nowym kraju, było wybudowanie ołtarza dla Boga. Z Abrahama wywodzi się bardzo szczególne plemię i jakieś 400 lat później plemię to stało się zbiorowym świadectwem  przeciwko panującemu na całym świecie błędnemu wyobrażeniu Boga. Od Abrahama wywodzą się Izraelici. Poganie przeciwstawili się Bogu, czcili to, co cielesne, a ich wyobrażenie Boga było błędne. Wyraźnym czynnikiem, który od początku i przez cały czas łączył lud Boży był ołtarz, a centralną częścią tego ołtarza był Baranek Boży. Ciekawą rzeczą jest to, że chociaż tysiące baranków umarło, by uratować pierworodnych synów Izraelitów, nigdy nie czytamy o barankach w liczbie mnogiej, lecz o baranku. Chociaż próg każdego z domów stał się tej nocy ołtarzem, dla Boga ważny był tylko jeden Baranek i jeden ołtarz. Ten zabity Baranek Boży zawsze był głównym wyznacznikiem wszystkiego. Spoglądając wstecz, wyraźnie widzimy prawdę dotyczącą nowego początku. Na przykład ustanowienie przez Mojżesza wielkiego ołtarza w namiocie zgromadzenia, który stał się głównym elementem w życiu Izraelitów na wiele wieków. Każdy powrót do Boga po duchowym odstępstwie odbywał się poprzez ten ołtarz. W 18. rozdziale 1 Księgi Królewskiej Eliasz rzucił wyzwanie siłom ciemności. Po trzyipółrocznej suszy, pierwszą rzeczą, jaką Eliasz uczynił, było odbudowanie ołtarza. Po tym jak fałszywi prorocy odprawili swe obrzędy, Eliasz pomodlił się modlitwą zawierającą 63 słowa, a wtedy zstąpił ogień i nastąpiło przebudzenie. Stało się tak dlatego, że mąż Boży ustawił ołtarz na właściwym miejscu. Kiedy lud Boży stawia ołtarz na właściwym miejscu, nadchodzi deszcz przebudzenia.

Na tym samym polegało przebudzenie z czasów Hiskiasza. W 30. rozdziale 2. Księgi Kronik czytamy, iż wszystko było stracone, była to najciemniejsza noc w historii Izraela. Jednak Hiskiasz stanął przed ołtarzem i złożył Bogu ofiarę. Kiedy następnego dnia wzeszło słońce, a ołtarz ten był na właściwym miejscu, zginęło 185 tysięcy żołnierzy asyryjskich. Kiedy ołtarz był na właściwym miejscu, nadeszło przebudzenie. Podobnie było w czasach Jozjasza, o czym czytamy w 35. rozdziale. Gdy Jozjasz umarł, jego dzieło zamieniło się w ruinę. Nadszedł sąd, Jerozolima została zniszczona, świątynia spalona, a ludzie zabrani do niewoli. Po siedemdziesięciu latach powrócili i najważniejszą dla nich rzeczą było umieszczenie ołtarza na właściwym miejscu. To nam mówi, że czas już postawić krzyż na właściwym miejscu. On musi być w centrum twojego życia i życia całego kościoła. Ołtarz i krzyż muszą być centralną częścią wszystkiego. Ołtarz jest dziełem Boga i nie jest to tylko miejsce na drwa, lecz miejsce ukrzyżowania, miejsce, w którym umieramy dla świata, dla ciała i dla diabła. Kiedy człowiek jest martwy, to choć cały czas żyje, prezentuje inny rodzaj życia. Dlatego Paweł mógł po wiedzieć w Liście do Galacjan 2;20: „Z Chrystusem jestem ukrzyżowany”. To po prostu znaczy: jestem martwy, jestem ukrzyżowany z Chrystusem. „Żyję wiec już nie ja” - powiedział - ale „żyje we mnie Chrystus”. Nie może się to stać, dopóki upieramy się przy tym, by żyć. Tak długo, jak stawiamy siebie na miejscu Boga, jak mamy nasz kościół, nasze dzieło, naszą pracę, krzyż nie może mieć zastosowania. Ale gdy dochodzimy do miejsca, gdzie wszystkie nasze ambicje, nasze rozumienie i myśli zostają umieszczone na krzyżu, gdy w pokorze, łagodności i cierpliwości poddajemy się Bogu, przychodzi przebudzenie. W Liście do Filipian 1;21 Paweł znów powiada: „Albowiem dla mnie życiem jest Chrystus, a śmierć zyskiem”. Innymi słowy: „Jestem martwy, lecz żyję”. A życie to polega na tym, że Chrystus żyje swoim życiem przeze mnie. Jest to możliwe jedynie wtedy, gdy mamy do czynienia z ołtarzem i krwią. Ołtarz jest świadectwem krwi Syna Bożego. Krew, która była przelewana na pośmiewisko szyderców, z której drwili intelektualiści, w XXI-szym wieku wciąż ma potężną moc.

„Człowiek według Bożego serca” z rozdziału Ołtarz i Krew