Bert Clendennen

Bert Clendennen

poniedziałek, 12 listopada 2012

służba Kościoła jest służbą życia


Kontynuujemy publikację mysli pastora Berta z książki "Odnowienie przesłania Pięćdziesiątnicy" Dzisiejsze rozważania pochodzą z dwunastego rozdziału tej książki pt "Życie"

„W nim było życie, a życie było światłością ludzi.”; „Odpowiadając Jezus, rzekł mu: Zaprawdę, zaprawdę, powiadam ci, jeśli się kto nie narodzi na nowo, nie może ujrzeć Królestwa Bożego.” Ewangelia Jana 1,4; 3,3; „Bo zakon Ducha, który daje życie w Chrystusie Jezusie, uwolnił cię od zakonu grzechu i śmierci.” List do Rzymian 8,2

„Musicie się na nowo narodzić”. Służba Kościoła jest służbą życia. Nie ma znaczenia, jak bardzo jest ortodoksyjna, ale jeśli nie jest służbą życia, to jest tylko stratą czasu. Rodzaj ludzki jest martwy w przewinieniach i grzechu. W jednym człowieku, Adamie, wszystko umarło. W Kadesz-Barnea Bóg powiedział Mojżeszowi: „Zejdź mi z drogi. Zabiję cały ten naród i wzbudzę ludzi, którzy pójdą za mną”. Mojżesz zaczął się za nimi wstawiać i Bóg ich oszczędził. Ale Bóg i tak tego dokonał na Kalwarii. Kiedy Jezus umarł, wszyscy umarli: w Jego zmartwychwstaniu wszyscy mogli być wzbudzeni.

Służba Kościoła jest służbą życia - służbą wzbudzania ludzi z martwych. W Ewangelii Jana 1,4 czytamy: „W Nim było życie, a życie było światłością ludzi”. To jest ewangelia, to jest przesłanie Pięćdziesiątnicy. To nie przypadek, że pierwszym cudem po zesłaniu Ducha Świętego (kiedy to narodził się Kościół) było uzdrowienie chromego przy bramie świątyni. W Kościele jest wielu chromych, którzy potrzebują stanąć na nogi. Musimy im usłużyć życiem. Kiedy Kościół będzie chodzić w Duchu, oddychając Bożym powietrzem i pozwalając, by woda wypływała z niego, wtedy będziemy widzieć zmianę. Nigdy nie będzie przebudzenia poza Kościołem Jezusa Chrystusa, który jest dla Niego środkiem wyrazu.

Bóg żyje w ludziach. Nie mówimy tutaj o jakiejś religijnej organizacji. Mówimy o Bożej rodzinie składającej się z tych, którzy narodzili się na nowo, którzy poprzez potężną Bożą moc zostali uczynieni duchowymi istotami. Każde przebudzenie w historii przychodziło poprzez Kościół. Wszelkie życie Boże istniejące na tej ziemi jest w sercu wierzącego. Bóg nie mieszka w budynkach kościelnych ani w organizacjach, Bóg mieszka w ludziach! I zadaniem Kościoła (Jego ciała, napełnionych Duchem wierzących) jest usługiwać życiem. Nie możesz rozmawiać z martwym człowiekiem.

Obserwowałem chromego człowieka żebrzącego u bramy kościoła. Obserwowałem również Kościół i jego dobroczynne akcje, sprzedaż słodyczy oraz konkursy szkółki niedzielnej, wszystko to by ubłagać, by ktoś pozwolił Kościołowi w ogóle żyć. Niczego nie jesteśmy winni temu światu oprócz ewangelii. Nie musimy błagać ich, aby pozwolili nam tu zostać. „Pańska jest ziemia i to, co ją napełnia” (Ps. 24,1). Nie jesteśmy dzikimi lokatorami - to diabeł nim jest. To on musi usunąć się z drogi. Jesteśmy tutaj pomimo diabla i wszystkich sił piekła. Obserwowałem chromego człowieka siedzącego u bramy kościoła z małym pojemnikiem w ręku. Przez czterdzieści lat jego jedynym zajęciem było żebranie, by pozwolono mu tam zostać. Nigdy nie stał na nogach. Ale dwaj Boży mężowie przechodzili obok i usłużyli mu życiem. Wtedy wstał biegając i krzycząc, nikogo o nic nie prosząc. Zamiast tego ogłaszał światu, że Bóg przywrócił go do życia.

W Starym Testamencie człowiek, który w jakikolwiek sposób był zdeformowany, nie mógł wejść na teren świątyni. Kiedy jednak życie dotknęło tego człowieka pierwszym miejscem, do którego się udał, była świątynia Boża. Został ożywiony przez Boga. O to właśnie chodzi w dzisiejszym Kościele. Z jego wnętrza powinny wypływać „rzeki wody żywej”. Próbowałem kształtować, urabiać charakter ludzi, ale nauczyłem się czegoś - niczego nie zrobisz z martwym człowiekiem, bo nie słyszy on niczego, co mówisz.

Głosiłem kiedyś na pogrzebie człowieka, który był alkoholikiem i zastrzelił się. Spojrzałem na niego gdy leżał w trumnie; był w kościele raz czy dwa i znałem go przez jakiś czas. Chciałem krzyczeć do niego: „Czy nie wiedziałeś, że alkohol cię zabije?”. Ale nie było sensu krzyczeć do nieżyjącego człowieka. Gdybym potrafił go wzbudzić z martwych i posadzić na brzegu trumny, mógłbym z nim porozmawiać. Kiedy już wzbudzisz kogoś z martwych, będziesz mógł z nim porozmawiać. Biblia mówi o proroku, dla którego pewna rodzina przygotowała w swoim domu pokój. Pewnego dnia spytał kobietę, czy jest coś, co może dla nich zrobić: „Byliście względem mnie tacy uprzejmi. Mógłbym w waszym imieniu porozmawiać z królem”. Ona jednak podziękowała mówiąc, że nie wiedziałaby, jak się zachowywać w domu króla i że wolałaby raczej mieszkać pośród swojego ludu. Wtedy prorok zauważył, że w jej rodzinie nie było dzieci, więc spytał: „A co, gdybym poprosił Pana, aby dał ci dziecko?”.
 
„Nie okłamuj mnie” - odpowiedziała, gdyż jedyne czego pragnęła ponad wszystko, to mieć dziecko. W Izraelu bezpłodność była dla kobiety hańbą. Prorok wypowiedział słowo wiary i rok później urodził się chłopczyk. Kiedy miał około ośmiu lat, dostał udaru słonecznego i umarł. Jego mama zaniosła go do pokoju proroka i położyła na jego łożu. Następnie osiodłała oślicę i pojechała szukać męża Bożego. Gdy ten zobaczył ją z daleka, polecił swemu słudze, by wybiegł jej naprzeciw i dowiedział się, jaki ma problem. Ona jednak pominęła sługę i przyszła prosto do męża Bożego, rzuciła się do jego nóg i powiedziała: „Czy ja prosiłam mojego pana o syna?”. Prorok zrozumiał, że jej syn nie żyje, więc poinstruował swego sługę, by wziął jego laskę i położył ją na chłopcu; i sługa usłuchał go. Kobieta jednak nie chciała zostawić proroka: „Jako żyje Pan i jako żyjesz ty, że nie odstąpię od ciebie” (2 Król. 4,30). To ty prorokowałeś, to ty przyniosłeś życie mojemu ciału i sprawiłeś, że mogłam mieć dziecko.

Po drodze spotkali sługę, który wracając powiedział: „Chłopiec się nie obudził” (werset 31). Po przybyciu na miejsce prorok położył się na chłopcu i jego ciało się rozgrzało (werset 34). Potem chodził po pokoju chwaląc Boga, a następnie wrócił i ponownie położył się na chłopcu (werset 35). Nie próbował do niego mówić o głupocie, jaką było wyjście na słońce bez kapelusza. Nie było potrzeby mówienia do martwej osoby. Nie powiedział do niego nic, dopóki nie przywrócił mu życia. Mąż Boży ponownie położył się na chłopcu, a wtedy on kichnął i życie wstąpiło w niego (werset 35). Kościół, jeśli ma być wyrazem życia, musi zostać wzbudzony z martwych, gdyż nie może dawać tego, czego sam nie ma. Człowieka, który żyje w harmonii z Bogiem nie można obrazić. Można rozmawiać tylko z ludźmi, którzy żyją. Kościół musi usługiwać tym życiem. „W Nim było życie, a życie było światłością ludzi”. Przez długi czas chodziłem w kółko w moim fizycznym ciele. Przez 27 lat chodziłem naokoło oddychając Bożym powietrzem, lecz byłem martwy, jeśli chodzi o Boga. Nie słyszałem niczego, co głosili Boży ludzie. Musiałem zostać poruszony przez Ducha Świętego, zanim w ogóle mogłem sobie uświadomić, że byłem zgubiony.

„Odnowienie przesłania Pięćdziesiątnicy” z rozdziału - Życie

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz