Bert Clendennen

Bert Clendennen

czwartek, 28 lutego 2013

przez Ducha wiecznego... Jezus ofiarował samego siebie

Powtórzę to jeszcze raz. Jeżeli sprawdziłeś siebie i nie ma znanego ci grzechu, ani samowoli w twoim życiu, to należy przyjąć inną postawę. Ta postawa jest trwałą zasadą krzyża; Duch Święty nigdy od niej nie odstępuje. Jest to proces trudny i bolesny, ale taka jest droga. Przeżywamy chwile wielkiego cierpienia i niedoli, gdzie wszystko wydaje się kończyć. Ja już tam byłem. Wy też to znacie. To w takich chwilach nieprzyjaciel przychodzi i chce nas dręczyć. Nowocześni zielonoświątkowcy mówią nam, że pomyliliśmy drogę. Kiedy ja sprawdzam moje serce i przechodzę czas doświadczeń i cierpień, a nie znajduję nic świadomie złego, to wiem, że Duch chce więcej miejsca. On pragnie głębszego i szerszego kanału.

„Wzywam was tedy, bracia,... abyście składali ciała swoje..” (Rzymian 12:1) On chce wszystkich nas. Kanały, które przenoszą największą ilość życia i pomocy dla innych, nie są płytkie. One zostały przeorane i pogłębione i obchodzono się z nimi w drastyczny sposób. To jest miejsce popiołu. Nawet kiedy nasze serca są skierowane całkiem do Pana i nie ma w nich samowoli, będzie czas popiołu. Celem Pana jest, „dać im zawój zamiast popiołu, olejek radości zamiast szaty żałobnej, pieśń pochwalną zamiast ducha zwątpienia. I będą ich zwać dębami sprawiedliwości, szczepem Pana ku Jego wsławieniu.” (Izaj. 61:3).

To nam przypomina drzewa znad rzeki z wizji Ezechiela, drzewa, których korzenie są w rzece Ducha Świętego. Duch Święty, który jest rzeką, daje wszystko, co Bóg chce, byśmy mieli i wszystko to jest na drodze krzyża. Bóg nie chce, by się tylko sączyło, ale chce dać rzeki wody żywej. Jeżeli Bóg chce tak dawać, wszelkie Jego dawanie odbywa się przez krzyż. Nasze ciało chce „otrzymać”. Najgłębiej zakorzeniona rzecz w ludzkiej naturze, to, co doprowadziło do upadku człowieka, to żądza i chęć posiadania, które są w ludzkim sercu. Użalanie się nad sobą jest reakcją ciała. Jest to jeszcze jeden sposób, w jaki człowiek stara się zwrócić na siebie uwagę. Bóg, który ma wszystko, jest zupełnie inny. On jest nastawiony, by dawać i wypuszczać. Mówimy, że musimy mieć Boże rzeczy. Po co? Możemy się nie przyznawać, że chcemy je dla siebie, ale któż zna serce człowieka? Tylko Bóg zna serce. Dlatego tak często, by dać nam to, co On chce nam dać, musi nas najpierw przeprowadzić przez trudny czas. On rozprawia się z tymi osobistymi żądzami, aż przyjdziemy do miejsca, gdzie możemy powiedzieć, „Panie, jeżeli nie chcesz, bym to miał, to ja tego nie chcę”.

Duch Święty daje wszystko, co chce dać poprzez krzyż. Krzyż ujawni i doświadczy chęć posiadania w ludzkim sercu, zanim Bóg powierzy człowiekowi to, co jest wieczne. Duch Święty interpretuje krzyż. Służba w i przez Ducha Świętego jest w dużej mierze interpretacją krzyża. Jeżeli kiedyś słyszeliście prawdę, to musicie usłyszeć to, co ja chcę teraz powiedzieć. Służba w i przez Ducha Świętego jest w dużej mierze interpretacją krzyża, nie dojdziemy nigdzie, aż zrozumiemy krzyż zinterpretowany dla nas przez cudownego Ducha Świętego. „Przez Ducha wiecznego... Jezus ofiarował samego siebie” (Hebr. 9:14). Przez prowadzenie i energię Ducha Świętego Chrystus złożył w ofierze Swoje życie. Nie możemy przecenić znaczenia krzyża Jezusa Chrystusa. Ponieważ „przez Ducha wiecznego” On ofiarował Siebie, to tylko Duch Święty Go przez to przeprowadził. Tylko Duch Święty może właściwie interpretować, co znaczy krzyż.

Jeżeli jesteśmy uczeni przez Ducha Świętego, zrozumiemy krzyż. Żadna służba prowadzona przez Ducha nigdy nie będzie tego ignorować lub lekceważyć. Będziemy prowadzeni przez Ducha Świętego na spotkanie naszego własnego krzyża, czyli codziennych trudności, doświadczeń i zmagań życia, doświadczeń, które przychodzą na nas nie dlatego, że zgrzeszyliśmy, ale ponieważ Bóg powiększa to naczynie. Tak, jak Jezusa, Duch Święty poprowadzi nas na krzyż, a jeżeli Mu pozwolimy, On nas przeprowadzi. Duch Święty czyni ludzi duchowymi przez krzyż i tylko przez krzyż. Woda spływa w dół koło ołtarza. Płynie przez dziedziniec i poza. Na brzegach rzeki jest bardzo dużo drzew i te drzewa przynoszą owoc każdego miesiąca. Drzewa w Biblii są symbolem ludzi, czerpiących życie z Ducha Świętego i przynoszących owoc jako rezultat tego życia. Dokładnie to było rezultatem pięćdziesiątnicy. Tego dnia powstali do istnienia duchowi ludzie. Ludzie, którzy przedtem byli nieuczeni i prości, którzy niewiele rozumieli, byli tak egoistyczni w swoich dążeniach, powstali do życia jednego dnia, czerpiąc swoje życie z rzeki, która przepływała. Byli to ludzie o duchowym wymiarze i duchowej inteligencji.

Zanim przyszedł Duch, ci ludzie, którzy byli w centrum zainteresowania, jak Piotr, Jakub, Jan i inni, byli w ciemności. Oni za nic w świecie nie mogli dostrzec żadnej wartości w tym, że Jezus musiał umrzeć. Jednak w dniu zesłania Ducha Świętego zrozumieli wszystko. Otrzymali światło odnośnie znaczenia krzyża. Teraz są ludźmi duchowymi, prawdziwie narodzonymi na nowo. Krzyż, który uważaliśmy za zgubę jest naszym powstaniem do życia. Duch Święty użył to, czego się baliśmy, by uczynić z nas nowego człowieka.

O Jezusie jest powiedziane, „przez Ducha ofiarował samego siebie Bogu” i to Duch Święty prowadził Go tam na ofiarę. To jest służba Ducha Świętego, który prowadzi nas na krzyż, gdzie może rozprawić się z tym, co przeszkadza w pełnym i właściwym przepływie rzeki. Potem jest nowe życie przez krzyż. On przez krzyż daje wszędzie życie. „Gdzie tylko rzeka popłynie, wszystko będzie żyło” (Ezechiel 47:9). Wszystko będzie żyło. To jest dzieło Ducha Świętego, nie człowieka, nie religii, ale Ducha Świętego. „Gdzie ta rzeka popłynie, wszystko będzie żyło”. Jeżeli niewłaściwie interpretujecie i stosujecie krzyż, koniec będzie taki, jakiego Bóg nie chciał. Jeżeli zawsze obracasz go na siebie i starasz się ukrzyżować siebie, stosujesz krzyż w niewłaściwy sposób. Jeżeli zostawisz to Duchowi Świętemu, On cię poprowadzi i przeprowadzi, a na drugiej stronie zobaczysz, co się stało. Krzyż nie ma na celu zdać nas na siebie, ale wyzwolić nas od samych siebie dla nowego życia. Celem Ducha jest pełne dzieło w nas. Wiedzcie o tym. Brodziliśmy po kostki w wodzie pięćdziesiątnicy, trochę wykrzykując, trochę skacząc, a teraz doszliśmy do miejsca, gdzie musimy ludzi pobudzić do śmiechu. Nie jestem tu, by zadawać pytania, ale mówię wam, że Bóg nie chce, byśmy leżeli gdzieś koło ławek, krzycząc, śmiejąc się lub tańcząc. Celem Ducha Świętego jest pełne dzieło. Jeżeli człowiek zatrzyma się na jakiejś części, stanie się coś poważnego. Jeżeli jakąś część tego dzieła uczynią samą dla siebie, stanie się coś poważnego. Rzeka ma związek z domem. Zaczyna swój bieg od domu; czyli od Chrystusa i Jego kościoła, jako domu Bożego.

Jeżeli odejmiecie coś od pełnej myśli, ograniczycie działanie Ducha Świętego. Pełną myślą Bożą jest dom Boży. „który sam wszystko we wszystkim wypełnia.” (Efezjan 1:23). Miara Ducha, jaką znamy, będzie proporcjonalna do miary celu Bożego w naszym życiu. On chce pełnego dzieła, nie częściowego. Jeżeli jesteśmy zgodni z celem Bożym, będziemy mieli pełną kooperację Ducha Świętego Tak więc rzeka ma najpierw związek z krzyżem, by droga była otwarta i by kanał był pogłębiany i poszerzany. Następnie ma związek z domem, gdyż wszystko według Bożego celu, zarówno w wieku obecnym jak i w wiekach przyszłych jest związane z tym, co nosi nazwę „domu Bożego”, kościoła, tego cudownego dzieła sztuki, które Bóg zaplanował „przed wiekami”. Rzeka nigdy nie opuszcza ołtarza. Duch Święty interpretuje krzyż. Jeżeli to wiemy, jesteśmy na właściwej drodze, by stać się tym, czym Bóg chce.

„Szkoła Chrystusa” - cykl Duch Święty, z rozdziału – Rzeka i ołtarz

środa, 27 lutego 2013

wszystko, co nie jest z nowego stworzenia, jest obracane w popiół

Czytamy z Ezechiela 47:1, „Potem zaprowadził mnie z powrotem do bramy przybytku; a oto spod progu przybytku wypływała woda w kierunku wschodnim, gdyż przybytek był zwrócony ku wschodowi, a woda spływała ku dołowi spod bocznej prawej ściany świątyni, na południe od ołtarza. Następnie z Ezechiela 1:26, „A nad sklepieniem, nad ich głowami, było coś z wyglądu jakby kamień szafirowy w kształcie tronu; a nad tym, co wyglądało na tron, u góry nad nim było coś z wyglądu podobnego do człowieka.”

Teraz będziemy mówić o rzece i ołtarzu. Zauważcie, że rzeka płynie w dół i wypływa z domu. To jest kościół naśladujący Chrystusa w Jego ciele przez Ducha Świętego. Rzeka płynęła na południe od ołtarza. Gdybyście mieli naszkicować plan całego terenu świątyni, jak to opisano w księdze Ezechiela, stwierdzilibyście, że był to wielki kwadrat. Gdybyście narysowali linie przekątne z jednego rogu do drugiego, zobaczylibyście, że przecinają się w środku kwadratu i to jest pozycja ołtarza. Wchodząc do świątyni Izraelita musiał przejść obok ołtarza. Daje się zauważyć ogrom powierzchni w porównaniu ze świątynią, a szczególnie przybytkiem wewnętrznym. Świątynia czy dom ma istotną wartość. Ważne jest to, że w niej jest wszystko. Obszar naokoło, który ją uświęca, jest rozległy i istnieje szeroka przestrzeń pomiędzy domem Bożym i światem za nim. Niech to do was przemówi na swój sposób! Po prostu ten świat nie powinien być zbyt blisko i dom Boży nie powinien być blisko świata w złym sensie.

Żyjemy w czasie, kiedy niektórzy ludzie myślą, że czym większa przestrzeń dzieląca, tym mniejszy będą mieli wpływ. Uważają, że czym bliżej będziecie świata i czym więcej świata wprowadzicie do kościoła, tym większy będziecie mieli wpływ na świat. Jest to zasada zupełnie sprzeczna ze słowem Bożym. Pan Jezus jest ucieleśnieniem i uosobieniem domu Bożego i kiedy On chodził po tym świecie, była wielka odległość między Nim, a światem. Nikt nie mógł przekroczyć tej odległości, jeżeli nie narodził się na nowo. Jezus chodził z Bogiem na ziemi tak, jak w Niebie i On jest obrazem kościoła Bożego. Ta sama zasada dotyczy kościoła. Na środku tego obszaru był ołtarz. Był on w środku wszystkiego. To jest Słowo Boże i absolutna centralność krzyża. Tam umieścił go Bóg. Jest on centralnym punktem nauki Nowego Testamentu i kazań Nowego Testamentu. Jedyną centralną rzeczywistością, wokół której apostołowie i pierwsi kaznodzieje skupiali wszystko, było: Chrystus ukrzyżowany i zmartwychwstały, z krzyżem o dwóch stronach, z jego dwojakim aspektem. Krzyż jest boskim centrum wszystkiego. Wypowiada on koniec wszystkiego, co nie jest wieczne, wszystkiego, co nie jest z Chrystusa.

Popatrzmy najpierw na miejsce popiołu. Rzeka płynie w dół koło krzyża. Inaczej mówiąc, Duch Święty zawsze przychodzi drogą krzyża. Bez Golgoty nie byłoby Pięćdziesiątnicy. Pięćdziesiątnica przychodzi przez krzyż. Duch przychodzi przez skruszone naczynia, skruszone przez krzyż. Powód tego znamy dobrze z nauk i doktryn, ale z doświadczenia uczymy się powoli. Krzyż z jednej strony jest miejscem sądu, gdzie wszystko, co nie jest z nowego stworzenia, jest obracane w popiół. To jest koniec wszystkiego. W czasach rzymskich, kiedy człowiek brał na swoje ramiona krzyż i odchodził, wszyscy go żegnali, gdyż już nie wracał. Krzyż oznaczał koniec. Wiemy, że jest to miejsce popiołu. W popiele nie ma życia, ani owocu, ani przyszłości. Sam popiół mówi o końcu wszystkiego. Krzyż z jednej strony jest miejscem, gdzie wszystko jest osądzone, miejscem popiołu. W pierwszym rozdziale proroctwa Ezechiela zauważyliśmy połączoną cechę błyskawic i płonącego ognia. W księdze Objawienia, które rzuca wiele światła na te proroctwa, mamy siedem lamp. Jest to ta sama zasada. Błyskawice lub lampy oznaczają poznanie, odkrycie, ujawnienie, odsłonięcie, przeszukiwanie i manifestowanie. To czynił krzyż i czyni to nadal. Płonąca lampa świadczy o spalaniu tego, co jest ujawnione, co jest poznane. Krzyż czyni to samo.

Z drugiej strony krzyż jest miejscem nowego początku. Z popiołu powstaje kwitnący ogród. „A na miejscu, gdzie go ukrzyżowano, był ogród,..” (Jan 19:41). Duch Święty, jak stwierdziliśmy, jest bardzo zainteresowany podwójną aktywnością i efektem krzyża. On przychodzi, jako Duch życia, przez krzyż. Ucząc się typów i symboli, wiemy, jak bardzo prawdziwe to było w nowej erze, rozpoczętej w dniu zesłania Ducha Świętego. W dniu, kiedy przyszła ta rzeka, oni głosili Chrystusa ukrzyżowanego. Jaka nuta brzmiała w ich kazaniu? „Którego wy ukrzyżowaliście, którego Bóg wzbudził z martwych...” (Dz. Ap. 4:10). Oni powiedzieli, Wy ukrzyżowaliście... Bóg wzbudził. To jest historia krzyża z dwóch stron i na to przyszedł Duch Święty. On przychodzi przez krzyż i mieszka przez krzyż.

Bez względu na to, jak daleko ta rzeka płynie i jak wiele osiągnie, ona nigdy nie płynie inną drogą, tylko przez krzyż. Będziemy tego dowodem do ostatniego momentu naszego życia, jeżeli będziemy chodzić z Bogiem, że Duch Święty wciąż działa drogą krzyża. Każde świeże doświadczanie Ducha w życiu i pełni będzie oparte na jakimś świeżym zastosowaniu tej zasady krzyża. Wiem, że jest to sprzeczne z neopentekostalną teologią, która nie chce mówić nic o niewygodach, trudnościach i cierpieniach, ale droga do domu i tak wiedzie przez krzyż. Popatrzmy na tą stronę krzyża i znaczenie popiołu. Może wielu z was czuje, jakby wszystko obróciło się w popiół w waszym duchowym życiu. Jest ono tak suche, tak bezowocne, jakby umarłe. Czy nam się to podoba, czy nie, nasze chrześcijańskie życie i służba będzie sukcesywnym przeżywaniem popiołu. Czy tak powinno być? Nowocześni zielonoświątkowcy mówią NIE! Ja w tej szkole mówię wam, że tak powinno być! Jeżeli pójdziecie w Bogiem, to tak powinno być.

Susza i popiół mogą być rezultatem rzeczywistych przeszkód dla Ducha Świętego. Jeżeli tak jest, to jest źle. Jeżeli tak jest, to nie jest po myśli Pana. Jeżeli w twoim życiu jest grzech, jeżeli jest coś przeciwnego Bogu, jeżeli Bóg ma z tobą spór, to tu jest problem. Musisz to załatwić. Kiedy przyjdzie czas popiołu, musimy się przekonać, czy postępowaliśmy samowolnie lub z niechęcią przyjmowaliśmy to, co Pan dał. Jeżeli w jakiś sposób staliśmy w poprzek drogi Ducha Świętego i jeżeli po sprawdzeniu naszych serc przed Bogiem możemy powiedzieć, że tak nie było, to jest inne wytłumaczenie i postawa, jaką należy przyjąć.

„Szkoła Chrystusa” - cykl Duch Święty, z rozdziału – Rzeka i ołtarz

wtorek, 26 lutego 2013

a gdzieś po drodze mówimy do Niego, „tu możesz się włączyć, jeżeli chcesz”


Następnie mamy aspekt ludzki. Na tronie jest człowiek, jest też ludzki aspekt cherubinów. Zauważcie, jak to jest napisane. „Te cztery istoty miały twarz ludzką”, a potem dodane są inne podobieństwa. Jedno jest podobne do lwa, inne do wołu, jeszcze inne do orła. Jednak twarz ludzka jest dominującą cechą tego pośrednika boskiej rady. Dotyczy to człowieka i jest przez człowieka i jest to według Bożego pojęcia człowieka. To człowiek jest na tronie. Tak, prawdziwy Bóg, Bóg uwielbiony w człowieku,  pamiętajcie, że Bóg uwielbił człowieka, co było zawsze Jego zamiarem, kiedy stworzył człowieka. Adam zjadł z niewłaściwego drzewa i stracił swoje prawa, ale Boży zamiar taki był. Teraz Bóg ma uwielbionego człowieka w chwale. Teraz chce doprowadzić człowieka do podobieństwa tego człowieka, który siedzi po prawicy Ojca. [Zapewne chodzi tu o Jezusa Chrystusa jako Syna Człowieczego] Wszystko, co tu się dzieje, jest działaniem Bożym, by spowodować, że człowiek wspólnie i kolektywnie upodobni się do tego, który jest teraz uwielbiony. Jak wiele z tego jest! Twoje i moje życie i energia Boża! Wyciągnijmy z tego wszelką pociechę, którą można wyciągnąć z tej prawdy. Bóg idzie prosto do tego, czym my się martwimy. On nie panikuje nad stanem świata. On idzie naprzód. Cel Boży wypełnia się każdego dnia. On nie martwi się, że jakiś dyktator zejdzie z właściwej drogi. Wszystko, nawet diabeł wykonuje Boże cele. To oznacza, że Bóg nie zrezygnuje, ale idzie naprzód. Jeżeli jesteś przygnębiony i w rozpaczy, jest to z ciebie, a nie z Boga. Wierz w to i trzymaj się tego. Bóg idzie naprzód. On nie zrezygnował i nie zrezygnuje!

Taki jest obraz w księdze Ezechiela. Bóg idzie naprzód nieugięcie i niezachwianie. Bez względu na to, jak to wygląda, Bóg idzie naprzód. Ja jestem w Chrystusie i idę z Nim. Jeżeli straciliśmy nadzieję i serce, niech Bóg nam dzisiaj pomoże powstać w wierze i Jego się trzymać, wiedząc, że cel Boży będzie wykonany. Po to został dany Duch Święty. On dał nam Swojego Ducha. Możemy uchwycić się Ducha Świętego i życia. Tu jest życie, pełnia życia, ucieleśnione i reprezentowane przez tych cherubów i ono idzie naprzód. To te biegające stopy i oślepiające światła, które widzimy, jako cztery aspekty tych cherubów. Najpierw mamy aspekt lwa Bożego pośrednika, Bożego autorytetu. Wśród innych rzeczy, o których to może mówić, mówi to, że duchowa władza i autorytet jest przez Ducha Świętego. Wszystko musi wejść pod autorytet Ducha Świętego. Następnie mamy aspekt wołu. To, oprócz innych jest elementem lub cechą siły lub energii. Starajmy się usilnie, by Duch objawiał się w większej pełni, jako rzeka siły. Wół zawsze symbolizuje siłę. Co podtrzymywało wielką kadź, którą Salomon umieścił w świątyni? Wół, symbol siły.

Potem mamy aspekt człowieka. To symbolizuje inteligencję i zrozumienie. Mówimy o Duchu Świętym. Cherubin jest symbolem władzy Boga przez Ducha Świętego. Człowiek symbolizuje inteligencję i zrozumienie tej władzy. Duch Święty chce tym, którzy są Jego, dać Ducha zrozumienia, inteligencji i wiedzy. Jeżeli Duch Święty ma mieć wpływ na cele Boże, a my mamy poznać Ducha Świętego w Jego pełni, jaką reprezentują „rzeki wody żywej”, bardzo ważne jest, nawet konieczne, byśmy mieli duchowe zrozumienie, jakie są Boże cele. Na nic są próby przemyślenia i planowania według naszego zdania i rozsądku. Musimy wiedzieć, że co Duch czyni, On to naprawdę czyni. Musimy mieć inteligencję i zrozumienie według myśli i dróg Ducha Bożego. To reprezentuje twarz człowieka. Paweł modli się, by „oświecił oczy serca waszego,(mówiąc generalnie do kościoła) abyście wiedzieli” (Efez. 1:18) Co wiedzieli? Wiedzieli, co Bóg czyni, jaki jest Jego plan, cel i zaopatrzenie. By wiedzieć, co Bóg chce, musimy mieć ten aspekt duchowego poznania.

Wreszcie jest aspekt orła. Wśród wielu innych rzeczy, oznacza to absolutną wolność poruszania się. Tego Duch Święty żąda. Jeżeli mówimy, że Duch Święty musi przyjść tak i zrobić to w taki, czy inny sposób, krępujemy Go i ograniczamy i On nas zignoruje. To opisuje wiele z tego, co obecnie widzimy w kościele. Mamy na początku krótką modlitwę i śpiew. Robimy to po swojemu, wygłosimy kazanie, a gdzieś po drodze mówimy do Niego, „tu możesz się włączyć, jeżeli chcesz”. Mamy tyle rytuałów, jak kościół rzymski. Absolutna wolność Ducha Świętego jest konieczna do pełni Jego ekspresji i Jego życia. Kiedy Go krępujemy, zasmucamy Go i On pójdzie dalej, szukając miejsca, gdzie może być Panem. Duch Święty nie będzie dzielił Swojej woli z naszą, ani Swoich myśli z naszymi. On przychodzi, by żyć życiem Jezusa. Tylko On zna pracę Bożą i wie, czego Bóg chce. Tylko wtedy, kiedy Go poznamy i damy Mu absolutną wolność do działania i pójdziemy za Nim bez wahania, znajdziemy Boże zaopatrzenie. On wymaga wolności, by mógł działać według Swojej woli, a nie według naszych pomysłów i zainteresowań. Wróćcie na przykład do 2 księgi Mojżeszowej. Izrael jest na pustyni. W dzień ma obłok, a w nocy ogień. Mają podążać za obłokiem. Pod żadnym pozorem nie mógł Izrael mówić do obłoku, gdzie ma iść. Nie miał nic do powiedzenia dla poruszenia obłoku. Ludzie mieli jedno polecenie. Kiedy obłok ruszy, wy też ruszajcie. Nie miało znaczenia, w jakim kierunku pójdzie, idźcie za nim. Kiedy obłok się zatrzyma, zatrzymajcie się. Jeżeli wróci tą samą drogą z powrotem, nie zadawajcie pytań, ale idźcie za nim. Takie jest Boże poselstwo dla kościoła.

Dr Parham był mężem Bożym, którego Bóg użył do wylania Ducha Świętego w stanie Teksas. Dr Parham żył dość długo i oglądał dzień, kiedy ludzie próbowali mówić Duchowi Świętemu, co ma robić. Przed śmiercią napisał taki komentarz, „Gdybym nie żył przed tym czasem, byłbym wielce zawiedziony”. Potem powiedział, „Nie mieliśmy wieczorów cudów, nie mieliśmy wieczorów Ducha Świętego, ale przychodziliśmy po to, by uwielbiać Boga i z uwagą obserwować, w którą stronę idzie obłok. Wtedy szliśmy za nim”. Absolutna suwerenność Ducha Świętego jest podstawą pełni życia. On nie może być ograniczony, ani skrępowany. Jeżeli ma wykonać Swoją pracę, musi mieć absolutną wolność. Nie może być przeszkód i zakłóceń. Nie możemy Mu mówić, gdzie ma iść i co ma czynić. On wymaga wolności, by działać tak, jak On chce, a nie według naszych zainteresowań. On nie jest tu po to, by wykonywać moją wolę, ale wolę Ojca. Nie jesteśmy w czwartym wymiarze, by mówić Duchowi Świętemu, co ma robić. Musimy oczekiwać przed Nim, obserwować, w którą stronę On idzie i naśladować Go. On wie, gdzie jest manna. On wie, gdzie jest skała. Wszystko jest zawarte w Nim.

„Szkoła Chrystusa” - cykl Duch Święty, z rozdziału – Rzeka i tron
Ponieważ ten fragment nie jest zbyt dobrze przetłumaczony i nieco skrócony w formie tekstowej, zachęcam do wysłuchania tego wykładu w wersji audio z bardzo dobrym tłumaczeniem: - RZEKA I TRON 

poniedziałek, 25 lutego 2013

choroba kościoła wpływa na wszystko inne

W Ezechiela 1:1 czytamy takie słowa, „W trzydziestym roku, w czwartym miesiącu, piątego dnia miesiąca, gdy byłem wśród wygnańców nad rzeką Kebar, otworzyły się niebiosa i miałem widzenie Boże.” W wierszach 5-8 czytamy,  „A pośród niego było coś w kształcie czterech żywych istot. A z wyglądu były podobne do człowieka,  lecz każda z nich miała cztery twarze i każda cztery skrzydła.  Ich nogi były proste, a stopa ich nóg była jak kopyto cielęcia i lśniły jak polerowany brąz.  Pod ich skrzydłami z czterech stron były ludzkie ręce; a te cztery żywe istoty miały twarze i skrzydła.” Teraz przejdźmy do wierszy 15-20,  „A gdy spojrzałem na żywe istoty, oto na ziemi obok każdej ze wszystkich czterech żywych istot było koło.  A wygląd kół i ich wykonanie były jak chryzolit i wszystkie cztery miały jednakowy kształt; tak wyglądały i tak były wykonane, jakby jedno koło było w drugim. Gdy jechały, posuwały się w czterech kierunkach, a jadąc nie obracały się.  I widziałem, że wszystkie cztery miały obręcze, wysokie i straszliwe, i były dokoła pełne oczu. A gdy żywe istoty posuwały się naprzód, wtedy i koła posuwały się obok nich, a gdy żywe istoty wznosiły się ponad ziemię, wznosiły się i koła.  Szły tam, gdzie Duch chciał, aby szły, a koła wznosiły się wraz z nimi, gdyż w kołach był duch żywych istot.  A nad sklepieniem, nad ich głowami, było coś z wyglądu jakby kamień szafirowy w kształcie tronu; a nad tym, co wyglądało na tron, u góry nad nim było coś z wyglądu podobnego do człowieka.”

Otwórzmy Ezechiela 47:1  „Potem zaprowadził mnie z powrotem do bramy przybytku” Pamiętajcie, że kiedy mówimy o domu, mówimy o kościele, a kiedy mówimy o kościele, mówimy o Chrystusie. „Potem zaprowadził mnie z powrotem do bramy przybytku; a oto spod progu przybytku wypływała woda w kierunku wschodnim, gdyż przybytek był zwrócony ku wschodowi, a woda spływała ku dołowi spod bocznej prawej ściany świątyni, na południe od ołtarza.”

Widzieliśmy, że rzeka wody żywej jest Bożym celem dla każdego wierzącego indywidualnie i dla każdego lokalnego zboru kolektywnie. Teraz rozważymy powiązanie tej „rzeki wody życia” z tronem i symbolicznym pośrednikiem – cherubinem, i kołami kierującymi tronem, z człowiekiem na nim. Modlę się, by Bóg zachował nam czysty i skupiony umysł, gdyż wierzę, że to może wiele znaczyć dla was i waszego postępu w Bogu. Widzieliśmy odpowiednik tego w Nowym Testamencie, kiedy Jezus powstał z martwych i usiadł wysoko ponad wszelką władzą, zwierzchnością i mocą jaką okazał w Chrystusie, gdy  zbudził go z martwych i posadził po prawicy swojej w niebie ponad wszelką nadziemską władzą i zwierzchnością, i mocą, i panowaniem, i wszelkim imieniem, jakie może być wymienione, nie tylko w tym wieku, ale i w przyszłym”. (Efezjan 1,20,21). Potem z Niego, to znaczy z wywyższonego Pana w dniu Jego wywyższenia i uwielbienia popłynęła rzeka przez przybytek ( kościół) do narodów. Jezus jest na tronie. Z tronu wypływa rzeka do kościoła, a przez kościół na świat. Taka jest zawsze droga Boża.

Przejdźmy teraz do rzeki i jej związku z symbolami i tym, co ja nazywam w tej lekcji pośrednictwem tronu i kierowania, czyli istot żywych, kół, sklepienia, ducha życia, oślepiającego światła i mocy. Musimy jasno pojąć, co to ma do powiedzenia w naszych czasach. Stan kościoła wpływa na całe stworzenie. Co dzieje się na zewnątrz, zepsucie i straszne warunki tylko odzwierciedlają stan kościoła. To jest prawda, której nie chcemy przyznać, ale taka jest prawda. Objawienie, jakim je znamy, zostało napisane w relacji do duchowego odstępstwa i odchylenia kościoła. Wszystko jest zależne od kościoła, nawet narody i królestwo szatana. Objawienie zostało napisane z powodu odchylenia i zejścia kościoła z pierwotnej pozycji i tworzy potężny dowód, że wszystko zależy od duchowego stanu kościoła. To rzuca wielkie światło na księgę Ezechiela, gdyż zostało napisane z tego samego powodu. Historycznie księga Ezechiela miała związek z odejściem i odchyleniem Izraela, z odstępstwem Izraela.

Co stało się z tymi ludźmi, miało wpływ na innych. Boże stworzenie jest jedną całością i to, co Bóg umieścił w centrum, czyli jego lud, ma wpływ na całe stworzenie. Możemy przeklinać politykę, możemy zwalać winę na komunistów, ale problem jest tu. Choroba kościoła wpływa na wszystko inne. Stan świata odzwierciedla stan kościoła. Lud Boży jest nie tylko w centrum zainteresowania Pana, ale wpływa na wszystko inne. Nie jest możliwe przesadne akcentowanie ważności właściwego stanu kościoła. Rzeka wody życia, którą widzieliśmy w komentarzu Jana, to nic innego, jak Duch Święty, wyrażający się w pełni przez kościół Boży. Rzeka wody życia jest najpierw związana z ludem Bożym i domem Bożym, a potem przez nie z narodami. Jeżeli kościół nie jest w porządku, wtedy świat nie zna Boga. Bóg chce, by Jego lud najpierw otrzymał obficie z Ducha Świętego, by z niego wypływały rzeki. Taki jest zamysł Boży dla Jego ludu.

To, co tu widzicie we wszystkim, co czytaliśmy w księdze Ezechiela, to Boża rada w działaniu. Nie będziemy mówić, czym są cherubowie. Istnieją najróżniejsze tłumaczenia. Ostatnio myślę, że najpełniejsze mówi, że są symbolem kościoła. Czymkolwiek są, w każdym przypadku są ucieleśnieniem zasad tronu, człowieka doświadczanego w odwiecznym celu. Jest to Boża rada w działaniu. Z tego poznania powinniśmy być zadowoleni. Popatrzcie na wszystkie cechy tego w pierwszym rozdziale proroctwa Ezechiela. Jest to obfite życie, są to potężne wiatry, hałaśliwe koła, wiele oczu, biegnące nogi. Jest to nieodwracalna, niezmienna obecność szczerości. Są tam błyskawice i rozżarzony węgiel. Są chmury, wichry i nieustająca akcja.  Co to oznacza? Oznacza to ogromną energię. Musimy odzyskać pewność, zaufanie i przekonanie, że jakkolwiek rzeczy wyglądają, Bóg taki jest w naszych czasach. Przez wszystko, we wszystkim i poza wszystkim Bóg wykonuje swoją radę. On idzie naprzód. To wzmacnia naszą wiarę. Wierzcie w to! Generał Booth, założyciel Armii Zbawienia, napisał do swojej córki, która była pastorem pewnej misji w Londynie. Było tam bardzo źle i ona napisała do swojego ojca, opisując warunki. On odpisał tak, „Kochanie, odwróć swoje oczy od fal i patrz na przypływ”. 

Patrz na Boga, a nie na to, co cię otacza. Kłopoty są wszędzie, wojny, trzęsienia ziemi, powodzie, głód, ale Bóg idzie naprzód. Bóg działa. On kieruje wszystkim według rady Swojej woli. Wierzcie w to! Kiedy nas usuną z pracy, kiedy nie możemy wykonywać różnych rzeczy, kiedy być może jesteśmy fizycznie niezdolni do niczego, Bóg idzie naprzód. To jest opisane w księdze Ezechiela. Najpierw macie pośrednictwo: cztery istoty żywe, cztery aspekty. Trzymajcie się tego. Cztery jest liczbą uniwersalną. Bóg działa, ale nie według naszej drobnomieszczańskiej miary. Patrzymy na nasz mały świat jakby nic się nie działo. Nie ograniczajcie Boga do waszego małego świata. Bóg nigdy nie ustaje. On nigdy nie zasypia, jak Go niektórzy oskarżają. On nie da się przywiązać do naszego małego kącika, ani waszego, ani mojego. On nie da się zamknąć w naszej małej klatce. Bóg ma wielkie, uniwersalne zainteresowania w sercu, a my musimy się bardzo rozszerzyć. Duch jest czynnikiem nadrzędnym. On rządzi wszystkim.

„Szkoła Chrystusa” - cykl Duch Święty, z rozdziału – Rzeka i tron

piątek, 22 lutego 2013

byłem tam, obserwując niesamowitą scenę pokuty i złamania

„Jeśli kto pragnie, niech przyjdzie do mnie i pije. Kto wierzy we mnie, jak powiada Pismo, z wnętrza jego popłyną rzeki wody żywej.”

Powiem to słowami Pana, „ jeśli ktoś” oraz „ten, kto wierzy” To jest wyzwanie wiary. To próbuję wam powiedzieć cały czas. Wyzwaniem jest wierzyć, że ta rzeka jest w nas, a jeżeli nie płynie, to coś w nas jest nie w porządku. U Boga nie ma nic złego. Nie ma potrzeby walić w ołtarz i krzyczeć do Boga, by coś zrobił. On chce, byście pozwolili Duchowi objawić wam, co Mu przeszkadza, by coś zrobił. To jest wyzwanie wiary. Kiedy Izrael szedł do ziemi obiecanej, Bóg im powiedział, „Ziemia, do której idziecie nie jest taka, z jakiej was wyprowadziłem. Nie jest jak Egipt, gdzie nawadnialiście ziemię swoim stopami. Nie, nie. To nie jest coś wykonanego przez człowieka”. Powiedział, że idziecie do ziemi pełnej dolin i gór. Idziecie do ziemi pełnej dolin i gór, które są nawadniane deszczem z Nieba. Słuchajcie, co On powiedział, „Jeśli będziecie przestrzegać moich przykazań i moich praw, dam wam deszcz o właściwej porze”. To znaczy, że „Kiedy przyjdzie czas na deszcz, a nie będzie deszczu, nie zwracajcie się do Mnie z tym”. Wy jesteście problemem, wy jesteście winowajcami. Każdy człowiek, który studiował zagadnienie wczesnego i późnego deszczu w Izraelu wie, że duchowo oznacza to Ducha Świętego. Jeżeli ta rzeka nie płynie, nie musicie patrzeć dalej, tylko na siebie i kościół. Nic nie umiera bez grzechu. Nic nie ożyje, aż rozprawicie się z tym, co to zabiło. Kiedy z tym się rozprawicie, wtedy ta rzeka będzie płynąć.

Następne wyzwanie, to: Jeżeli to nie jest prawdą w nas, że ta rzeka płynie w ludzie Bożym indywidualnie i kolektywnie, nie mamy prawa twierdzić, że jesteśmy ludem Bożym. Wiem, że powiecie, iż to bardzo twarde słowo. Ja jestem jego autorem. Jeżeli to nie jest prawdą w nas, jeżeli ta rzeka nie wypływa z nas, dotykając ludzi i usługując im i ich warunkom, to nie mamy prawa nazywać się ludem Bożym. Pan chce odzyskania tego ludu w nowy sposób. Pan pokazał, że jest Bogiem dającym i chce Siebie objawiać przez nas.

Chcę to wszczepić w wasze serca. Chcę, byśmy przejęli się tą prawdą. Ta rzeka wody żywej, to Bóg, to charakter Boży. On chce dawać obficie. On jest Bogiem i chce objawiać się przez nas. Wiem, że Bóg chce dawać. Bóg chce dawać w wielki sposób i chce to czynić przeze mnie. Mówię wam, że dla mojego serca to jest wyzwanie. Wyzwaniem dla mnie jest stanąć przed Bogiem i pozwolić Mu, by mnie sprawdził do głębi, szczerze i dokładnie. Jeżeli jest coś, co gdzieś przeszkadza lub ogranicza przepływ rzeki Bożej, chcę, by Pan objawił to mojemu duchowi teraz. Chcę być oczyszczony i wybielony. Wiele lat temu byłem w zborze, który kiedyś był zborem przebudzeniowym, w którym pozostało tylko czterdziestu ludzi. Zasmuciłem się. Wszędzie była śmierć. Głosiłem tam przez tydzień. Nigdy nie głosiłem tak twardo. Było to w latach 50-tych, a ja głosiłem przeciwko temu, co jest w latach 90-tych. W tym zborze z czterdziestoma ludźmi nie mogłem uwierzyć, że mówię pewne rzeczy, które mówiłem. Przez cały tydzień, kiedy głosiłem, ich to nie poruszyło. Przychodzili i odchodzili. W niedzielę rano, po tygodniu głosiłem, że sąd musi zacząć się od domu Bożego. Znowu nie mogłem uwierzyć, że to mówię. Wydawało mi się, jakbym stał obok i patrzył na siebie głoszącego tą prawdę. Było to nabożeństwo z wieczerzą. Kiedy skończyłem kazanie, które trwało godzinę i dwadzieścia minut, wtedy jakby ktoś odkręcił hydrant. Kiedy skończyłem, pastor powiedział, „Nie wołaj mnie, tylko zaproś ludzi do wieczerzy Pańskiej”. Tak zrobiłem. Nikt się nie ruszył. Znowu zaprosiłem i nikt się nie ruszył. Nie wiedziałem, co robić. Obróciłem się do pastora, a on leżał na podłodze i płakał. Powiedziałem do niego, „Co jest złego u tych ludzi?” On odpowiedział, „Ty zabiłeś każdego z nas”. To były dokładnie jego słowa. Zapytałem, „Co zrobimy?” On odpowiedział, „ja nie zrobię nic”. Wtedy wstałem i pomyślałem, że jeszcze raz ich zaproszę do wieczerzy, a jeżeli nie przyjdą, zabiorę moją żonę i dzieci i wyjedziemy. Powiedziałem, Czas na wieczerzę. Roznoszący i ludzie, przyjdźcie”. Nikt się nie ruszył. Kiedy zacząłem przechodzić koło kazalnicy, by zabrać moją żonę, z tyłu rozległ się krzyk starszego mężczyzny. Chyba tylko w piekle można usłyszeć coś gorszego. Pobiegł przejściem i rzucił garść banknotów 10-dolarowych na podium.

„Boże, przebacz mi”, powiedział. „Chciałem Cię zagłodzić”. Upadł na podłogę, zaczął się wić, płakać i wzdychać i wtedy wszystko się zaczęło. Ludzie kładli setki dolarów na podium. Pokutowali z wszelkich rodzajów grzechów. To wszystko, co głosiłem, zagotowało się w nich ku upamiętaniu. Podchodzili do mnie i do pastora. Byłem tam do godziny drugiej, obserwując niesamowitą scenę pokuty i złamania. Wyszliśmy, a kiedy wróciliśmy tego wieczora, pomieszczenie było pełne. Nie było żadnego ogłoszenia w radiu ani w gazecie, ale choroba została oczyszczona. Wszystko zostało usunięte i ludzie przyszli. Zaczęliśmy śpiewać. Kiedy zaczęliśmy uwielbiać Boga, z góry zstąpił obłok. Nie wiem, czy ktoś to widział, prócz mnie. Zatrzymał się w zasięgu ludzkiej ręki i wszystko w tym domu zostało napełnione. Widzicie, to Boża natura, by dawać nie mało i nie skąpo. On chce działać przez was w taki sposób. By to czynić, On musi rozprawić się z tym, co przeszkadza.

„Szkoła Chrystusa” - cykl Duch Święty, z rozdziału – Rzeki wody żywej

czwartek, 21 lutego 2013

Biblia mówi, że każdego miesiąca te drzewa rodzą nowe owoce

„I rzekł do mnie: Te wody płyną w kierunku okręgu wschodniego i spływają w dół na step i wpadają do Morza, do wody zgniłej, która wtedy staje się zdrowa. I gdzie tylko potok popłynie, każda istota żywa i wszystko, od czego się tam roi, będzie żyło; i będzie tam dużo ryb, bo gdy ta woda tam dotrze, wtedy będzie zdrowa, a wszystko będzie żyć tam, dokąd tylko dotrze potok.Rybacy będą stać nad nim, od Engedi aż do En-Eglaim, tam będzie suszarnia sieci; jego ryby będą tego samego gatunku, co ryby Morza Wielkiego i bardzo liczne. Lecz jego bagna i bajora nie będą zdrowe, będą przeznaczone do zdobywania soli. Na obu brzegach potoku będą rosły różne drzewa owocowe; liść ich nie więdnie i owoc się nie wyczerpie; co miesiąc będą rodzić świeże owoce, gdyż woda dla nich płynie ze świątyni. Owoc ich jest na pokarm, a liście ich na lekarstwo.” Ezech. 47:8-12

Innym świadectwem tej rzeki jest płodność. Płodność jest ważną cechą charakterystyczną wody żywej. Żywa woda oznacza płodność, produktywność i reprodukcję, co oznacza obfitość. Płodność znaczy, że widzicie życie. Ono samo siebie reprodukuje. To jest zawsze test wartości. Życie tworzy życie i jeżeli tam jest woda życia, wtedy kościół będzie stale pomnażał się w innych. On jest płodny, żywy i tworzy warunki życia. Jego reproduktywność będzie widoczna, jeżeli tam rzeczywiście przepływa woda żywa. Ponadto woda żywa jest wodą świeżą. Woda Morza Martwego nie jest świeżą wodą. Dlatego nazwali go Morzem Martwym. Tam woda wpływa, ale nie wypływa. Jest wpływ, ale nie ma wypływu i woda jest słona. Żywa woda musi być świeża. Owoce tego drzewa, o których mówiliśmy w innej lekcji, które rodzą każdego miesiąca, mówią o świeżości, prawda? Biblia mówi, że każdego miesiąca rodzą nowe owoce. Nie trzeba czekać do następnego września na owoce pięcdziesiątnicy. Jeżeli jest to prawdziwy kościół, indywidualnie i kolektywnie, z którego wypływa ta rzeka, nigdy nie braknie tam owocu. Nic nie będzie nieświeże. Będzie to żywe, będzie nowy owoc każdego miesiąca. Nie jakiś nudny program religijny, ale poruszająca rzecz, przynosząca owoc cały czas. W Piśmie Świętym są jeszcze inne ilustracje i metafory tej zasady nowości i odnowienia. Czytamy o „podnoszeniu się na skrzydłach, jak orły”, albo o „bieganiu bez znużenia”, „Chodzeniu i nie ustawaniu”.

Następnie mamy charakterystykę trwałości. Słowo mówi, „rzeki” wody żywej. Wielka rzeka ma ogromną trwałość. Kiedy przeniesiemy to z symbolu do tego co to symbolizuje, możemy zrozumieć Ducha Świętego, który jest taki, jak rzeki wody żywej, które płyną i płyną. Trwałość. Ezechiel podaje nam symbole stworzeń z czterema twarzami; człowieka, wołu i lwa. Twarz lwa symbolizuje to, jak mówi Salomon, że kiedy lew zacznie, nigdy nie wraca. Taki jest Duch Święty. On jest wytrwały. Pamiętajcie, że jesteśmy powołani, by to było w nas i wypływało z nas. To jest cel naszego istnienia. To macie wytwarzać, jako słudzy Boży, czyli kościół, w którym to jest żywą prawdą. Nie wystarczy być doktrynalnie prostym. Oczywiście, musicie być doktrynalnie prostymi, ale nie wystarczy litera. Litera zakonu tylko zabija. Jesteśmy powołani przez Boga, by tworzyć kościół, gdzie ta rzeka przepływa. Z niej powstają warunki i stały wypływ. Nie tylko jakieś małe zachwianie i rozpad, ale wytrwały przepływ i poruszenie. Dzięki Bogu za powtarzające się odnowienie Ducha Świętego, które pomaga nam iść.

Zauważcie inną rzecz, czyli obecność uzdrawiających drzew wzdłuż rzeki. Jest to woda żywa z właściwościami uzdrawiającymi. Duch Święty, jeżeli Mu pozwolimy, zawsze będzie dawał zdrowe warunki. W księdze Izajasza rozdział 58:1-5 ludzie rozmawiali z prorokami i mówili, „szukaliśmy Boga, pościliśmy, a On nas nie słyszał”. Prorok odpowiedział, „Powód jest taki, że szukacie niewłaściwie. Chcecie, by słyszany był wasz głos”. Potem dodaje, „Lecz to jest post, w którym mam upodobanie: że się rozwiązuje bezprawne więzy, że się zrywa powrozy jarzma, wypuszcza na wolność uciśnionych i łamie wszelkie jarzmo”. Potem w wierszu siódmym mówi o rozdawaniu chleba głodnym. To wszystko sprowadza się do stwierdzenia, „a od swojego współbrata się nie odwrócisz.” To wszystko dotyczy postu; by zdejmować jarzmo, czyli cielesność, by duchowy człowiek był wolny i by ta rzeka mogła przepływać. Powiada, że to jest post, by rozprawić się z przeszkodami, by rzeka mogła płynąć. Bez przepływu tej rzeki jesteśmy zupełnie bezużyteczni dla Boga. Musimy rozprawić się z tymi rzeczami, które hamują przepływ rzeki i o tym pisał Izajasz, że to jest post. Kiedy to zrobimy i jarzmo zostanie złamane, mówimy o żywych wodach, jako wodach dających zdrowie. One uzdrawiają. W wierszu 8 mówi, „Wtedy” (to znaczy potem), kiedy przez post rozbijemy ten duchowy cholesterol, który zatkał kanał i nie pozwolił rzece płynąć, wtedy twoje światło wzejdzie, jak poranek. Światło jest życiem. To jest Duch Święty. To jest rzeka. Kiedy usuniecie przeszkody, rzeka płynie. Twoje światło wzejdzie, jak poranek. Światło jest życiem. Jan 1:4 mówi, „W nim (w Jezusie) było życie, a życie było światłością ludzi.” To życie jest życiem Bożym. Boże życie w nas, to Duch Święty w nas. To jest rzeka wody żywej. Kiedy usuniemy przeszkody, wtedy On powiada, że twoje światło i twoja rzeka wypłynie. Potem mówi, że kiedy twoja rzeka wypłynie, „twoje uzdrowienie rychło nastąpi” (Izaj. 58:8).

Boże uzdrowienie, czyli fizyczne uzdrowienie ludzkiego ciała jest wielką prawdą Biblii. Chciałbym, byście zauważyli, że on tu nie mówi o szczególnym przypadku o uzdrowieniu indywidualnym. Mówi o uzdrowieniu kościoła. Wy uzdrawiacie kościół, a kościół uzdrawia wszystko, co jest chore. Jezus uzdrawiał wszystkich. Kościół, jako Jego ciało będzie uzdrawiał wszystkich, jeżeli wy uzdrowicie kościół. By uzdrowić kościół, ta żywa woda z jej uzdrawiającymi wartościami musi płynąć. Wszelkie niemoce i choroby duchowego rodzaju, które dotykają kościół, będą odjęte, kiedy Duch będzie miał wolność. Niezdrowe warunki mówią, że Duch Święty jest gdzieś zablokowany. Wiatr wieje po to, by rozprawić się z niezdrowymi warunkami, albo raczej, by rozprawić się z tymi rzeczami, które powstrzymują przepływ tej rzeki. Kiedy ta rzeka zaczyna płynąć, jak powiada Ezechiel, uzdrawia wszystko, czego dotyka. Kiedy rozprawiamy się z tymi rzeczami w życiu przez post, usuwamy to, co blokuje arterie, by rzeka płynęła, wtedy zaczynają się pojawiać zdrowe warunki. Nie uzdrowimy kościoła przez nowy problem. Grzech, świeckość, niewiara i piekło pokonają wszystko, ale nie boski ogień. Niech ta rzeka płynie i uzdrawia wszelkie niezdrowe warunki. Tu mamy wyzwanie. Tego chce Pan. To Pan czyni, kiedy Mu pozwolimy.

„Szkoła Chrystusa” - cykl Duch Święty, z rozdziału – Rzeki wody żywej

środa, 20 lutego 2013

Bóg chce, by Duch Święty był w nas, jak rzeka wody żywej

Czytamy Jana rozdział 7, zaczynając od wiersza 37 do 39, „A w ostatnim, wielkim dniu święta stanął Jezus i głośno zawołał: Jeśli kto pragnie, niech przyjdzie do mnie i pije. Kto wierzy we mnie, jak powiada Pismo, z wnętrza jego popłyną rzeki wody żywej.” Bóg chce, by przez Jego ludzi płynęły rzeki wody żywej. Komentarz Jana do tych słów, przy całej pełni doświadczeń tego apostoła był taki: „A to mówił o Duchu, którego mieli otrzymać ci, którzy w niego uwierzyli”. Pierwsza część tego komentarza daje klucz do znaczenia „rzeki” w całym Piśmie Świętym. Jest to Duch Święty. Kiedy Biblia mówi o rzece, mówi o Duchu Świętym, chyba że mówi o rzece Jordan lub Eufrat. Jeżeli weźmiemy pod uwagę wszystkie odnośniki do rzek, studni, źródeł i wód płynących, jako symbolu Ducha Świętego, mamy wtedy pewną, zupełnie prostą myśl Bożą na ten temat. To jest Boży zmysł dla Jego ludu. Bóg chce, by Duch Święty był w nas, jak rzeka wody żywej. Wszystko poniżej tego jest albo niedokładne, albo sprzeczne z myślą Bożą. Bóg jest tym, kto chce dać i to obficie. Ten prosty, podstawowy fakt o Bogu należy przyjąć wiarą. Wiara przychodzi przez słuchanie, a słuchanie przez słowo Boże. Cokolwiek nie jest z wiary, jest grzechem. To jest fakt. W Bożej naturze jest dawać i to dawać obficie rzeki wody żywej.

Pan zostawił na tej drodze swój ślad. To jest Jego dyspozycja, jego charakter. Bożą myślą dla indywidualnego wierzącego jest: „Kto pragnie, kto wierzy, z jego wnętrza popłyną rzeki wody żywej”. Takie są Boże myśli również dla kościoła. Co odnosi się do całego kościoła, odnosi się oczywiście do każdego lokalnego zboru. Lokalny zbór ma być pełnym przedstawicielem Chrystusa. Tak więc ten obraz rzeki wody żywej wypływającej z niego jest Bożym zamysłem dla lokalnego zboru. Bożym pomysłem dla każdej społeczności Jego ludu, gdziekolwiek są, jest to, by z nich wypływała rzeka wody żywej. W wypływaniu tej wody jest tajemnica przypływu. To jest inny przykład. Wpływ jest zawsze zależny od wypływu. Dlatego Jezus powiedział, że bardziej błogosławioną rzeczą jest dawać, niż brać, gdyż możecie otrzymywać tylko proporcjonalnie do tego, jak dajecie. Jeżeli pozwolicie, by ta rzeka wypływała bez zakłóceń, to przypływ będzie coraz większy. Jeżeli my indywidualnie, kolektywnie, lokalnie lub ogólnie utracimy wypływ, to utracimy prawo naszej egzystencji. Nie ma żadnego powodu, by tu być, jeżeli utracimy ten wypływ.

Ciągnięcie do siebie jest niebezpieczne, nie tylko indywidualnie, ale kolektywnie. Boża droga jest taka - dawaj, a otrzymasz. To wróci. Jeżeli dasz dosyć, w wielkiej ilości, wielkiej sile, to wróci z powrotem i wróci z falami przelewającymi. Zapytam was, czy chcecie otrzymywać? Czy chcecie pełni? Czy chcecie poszerzenia? Czy chcecie wszystkiego, co oznacza rzekę wody żywej? To przyjdzie jedynie przez dawanie. Bóg nie zna egoizmu. Taki jest zmysł Pański i prawdziwa natura służby. To jest tajemnica życia. Jeżeli czerpiemy dla siebie, stajemy się celem sami dla siebie. Od dnia, kiedy ta rzeka zaczęła się w Jerozolimie, od dnia pięćdziesiątnicy dawanie, które charakteryzowało wszystkich, jest cechą, która charakteryzowała kościół na początku. Ta rzeka wypłynęła. Jest to efekt wypływania, a nie samolubnego gratyfikowania wpływania i to jest prawdziwym sekretem życia w służbie. „Bardziej błogosławioną rzeczą jest dawać, niż brać. Dawajcie, a będzie wam dane”. Jeżeli Bóg znajdzie odpowiednie narzędzie, nie ma granicy tego, co Bóg Wszechmogący będzie przez nie czynił. Jeżeli nie ma odpływu, Bóg nie ma powodu, by wam dawać. Przypatrzmy się cechom wody żywej. To, co mówiliśmy, dotyczy funkcji Ducha, funkcji kościoła i funkcji indywidualnych ludzi, by wylewać z pełni Bożej. To jest definicja wody życia.

Efektem życia wierzącego i kościoła lokalnie i ogólnie na świecie jest stworzenie warunków do życia. To jest zawsze test wartości. Czy tworzymy warunki życia? Czy nasz zbór takim jest? Czy my indywidualnie, gdziekolwiek jesteśmy, tworzymy warunki życia? Ostateczny dowód prawdy nie jest racjonalny; to znaczy nie możemy się o to sprzeczać i poprzez argumentację doprowadzić kogoś do przekonania, że mamy rację. Ostateczny dowód prawdy, to żywotność, nie tylko czym to jest samo w sobie, chociaż tak może być, ale jej wpływ na ostateczną prawdę. Dowód wszystkiego jest w żywych warunkach, które mogą i jeżeli będą miały możliwość, przyniosą rezultat. Intencją Pana jest, by nasza obecność, gdziekolwiek to jest, świadczyła, że inni żyją i że stworzono im warunki życia. To jest pierwsze świadectwo wody życia. Ona tworzy warunki życia. To jest jej świadectwo. Widzicie zbory z 30 lub 40 ludźmi, które takie są od dziesięciu lat, a ludzie mieszkający w sąsiedztwie nie wiedzą o nich nic. To nie jest efektywne. Tam nie ma życia. Jest to totalnie zła reprezentacja Boga. Jeżeli jesteśmy odbiorcami żywej wody i ona wypływa z nas, same warunki wody życia tworzą życie. Ona tworzy warunki życia.

„Szkoła Chrystusa” - cykl Duch Święty, z rozdziału – Rzeki wody żywej

wtorek, 19 lutego 2013

znam Pana, On mnie namaścił i ja nie muszę się trzymać zasad

Uwielbianie, modlitwa i służba cierpią, gdyż w domu jest Ammonita. To może dotyczyć całego kościoła, albo ciebie indywidualnie.  Jeżeli jest coś w twoim życiu, co Bóg potępił, wtedy modlitwa, uwielbianie i służba są skończone, aż z tym się rozprawisz. Mówimy o napastliwym grzechu, który sprytnie usadowił się wokoło ciebie, ten chroniczny i powracający grzech, z którym stale się zmagasz. Jest to ta świątynka w sercu, gdzie stoi ten bożek, ta jedna komora, gdzie Jezus nie jest Panem; ten jeden niezdobyty zakątek twojego życia, to miejsce bagniste, które nie zostało uzdrowione. Co to są Ammonici? Pycha – ten element znajdujemy tylko w upadłym świecie. Jak Bóg nienawidzi pychy, a jak wy i ja, jak kościół tym się chlubi. Kościół nigdy nie miał tyle super-gwiazd, jak obecnie. Z pychy pochodzi szukanie swego, promocja siebie, ego, zarozumiałość, zazdrość, arogancja, plotki, kłamstwa i donosicielstwo. Następnie są Ammonici, którzy są grzechami usposobienia: postawa, gorycz, nienawiść, nieprzebaczenie, złośliwość, gniew, kłótnie, chciwość, materializm i pożądliwość. To są Ammonici, ukryte grzechy, które oddalają nas od Boga. Pożądliwość w oczach Bożych nie jest gorsza, niż gorycz lub chciwość, ale dla większości ludzi pożądliwość jest grzechem, który ich przygniata. Bylibyście zaszokowani, gdybyście wiedzieli, jakie walki są staczane w tej szkole w sercach niektórych najbardziej duchowych ludzi. Niektórzy, uważani za super duchowych są pełni nieczystych myśli, niewłaściwego zachowania, pornografii. Niektórzy z was zmagają się z takim Ammonitą i z powodu wyrzutów nie szukacie zwycięstwa. Niebezpieczeństwo i tragedia, które wami owładną, jeżeli nie odrzucicie ciężarów i grzechów, który was usidla, trudno opisać.

Tragedia z powodu zamieszkania Ammonity w świątyni jest graficznie przedstawiona w życiu wielkiego męża Bożego Mojżesza. W tym przykładzie widzimy jednego z największych ludzi w Biblii. Tylko Bogu poświęcono więcej miejsca w Biblii, niż Mojżeszowi. Jego imię pojawia się prawie tysiąc dwieście razy. Mimo to Mojżesz staczał też taką bitwę z miejscem bagnistym. W 2 Mojżeszowej 3 rozdział Mojżesz stał na ziemi świętej. Zobaczył ogień Boży. Rozmawiał twarzą w twarz z Wszechmocnym i wtedy otrzymał zadanie wybawienia ludu Bożego. W rozdziale 4 Mojżesz zaczyna swoją misję. „W czasie drogi, na noclegu, natarł na niego Pan i chciał go zabić.” (2 Mojż. 4:24). Nie może być mowy o błędzie w tłumaczeniu. Bóg chciał zabić Mojżesza. Dlaczego? Gdyż on nie obrzezał swojego syna. Większość biblistów uważa, że Mojżesz obrzezał swojego pierworodnego, ale Syppora, jego midiańska żona była zgorszona rytuałem obrzezania i protestowała przeciw obrzezaniu młodszego. Mojżesz posłuchał swojej żony, a nie posłuchał Boga.

Obrzezanie było znakiem oddzielenia, ale również znakiem przymierza. Bóg chciał wypełnić przymierze zawarte z Abrahamem setki lat wcześniej. Mojżesz został wybrany, by reprezentować lud przymierza, a teraz on sam nie wypełnił przymierza z powodu jednego nieposłuszeństwa. Mojżesz słuchał niewłaściwego głosu. Złamał przymierze z Bogiem. Mojżesz wiedział, że postępuje źle. Wy i ja też wiemy, kiedy postępujemy źle. Używając trochę wyobraźni, możemy prawie usłyszeć rozumowanie Mojżesza: „To nic wielkiego. Ja jestem inny, niż większość ludzi. Stałem na ziemi świętej. Widziałem ogień Boży. Znam Boże imię. Zostałem wyznaczony przez samego Boga, by wyzwolić ten naród. Mając takie referencje Bóg na pewno przepuści mi ten mały akt nieposłuszeństwa”. To jest obraz człowieka tak pochłoniętego swoją wizją, że zaniedbał proste posłuszeństwo. Jest to arogancja. To dzieje się w życiu sług Bożych każdego dnia. Duch zakłada, że u tych, których Bóg powołał i namaścił, przymknie oko na nieposłuszeństwo. Kiedy takie nastawienie zakorzeniło się w Mojżeszu, przeszedł on z ziemi świętej na grunt niebezpieczny i zostało mu w dosadny sposób przypomniane o świętości tego, z kim miał do czynienia.

Taką samą arogancką pychę mieli Nadab i Abihu, dwaj synowie Aarona. Oni jadali i pijali przed Bogiem. Zostali wyszkoleni do służby kapłańskiej. Byli związani specjalnymi wymaganiami swojego urzędu. Na ołtarzu kadzidlanym nie mogli ofiarować obcego kadzidła, ani brać ognia z ołtarza ofiar ogniowych. Z pełną świadomością tego, co Bóg polecił, ci młodzi mężczyźni postanowili zrobić mały, twórczy eksperyment. Musieli myśleć, „Właściwie, to jesteśmy kapłanami, synami Aarona, widzieliśmy Boga. Bóg na pewno nie będzie miał za złe ludziom o takiej pozycji, jeżeli trochę zliberalizują Jego przykazanie.” W tym akcie zginęli. Bóg nie przymknął oka na ich grzechy. Nie przymknie też na nasze. Ta tragedia powtórzyła się z Samsonem. Na pewno przez całe życie mówiono mu, jak anioł zwiastował jego narodzenie. Wiedział, że był powołany przez Boga i że Duch Boży był nad nim. To, co powinno było tworzyć bojaźń Bożą, przyniosło mu ducha arogancji, który mówił, „Jestem wybrany przez Boga. Jeżeli ja tego nie zrobię, to nikt.” Czy już kiedyś to słyszeliście? Ten duch przypuszczał, „Bóg nie pogniewa się, jeżeli sobie trochę pozwolę. On zrozumie moją słabość do kobiet filistyńskich”. Prowadzony takim założeniem Samson znalazł się w namiocie Dalili, bawiąc się swoim powołaniem. Przez swoje postępowanie mówi, „Nic mnie nie może tknąć, gdyż jestem ulubieńcem Bożym”. Potem widzimy go z ogoloną głową, wyłupionymi oczami, a nieprzyjaciele Boży naśmiewają się z niego. Boży zwycięzca, przez swoje pożądliwości stał się clownem u Filistynów. Boże, zachowaj Swoich sług od grzechu arogancji.

Oby Bóg uwolnił nas od ducha, który mówi, „Znam Pana, On mnie namaścił i ja nie muszę się trzymać zasad”. Nie jesteś Bożym pupilkiem. On nie patrzy na ciebie inaczej. Nie daje przyzwolenia na twoje pożądliwości. Może nie mówisz tego twoimi ustami, ale trzymając się tego, co Bóg odrzucił, mówisz, że Bóg dla ciebie zrobi wyjątek. To jest aroganckie założenie. To pycha, która chodzi przed upadkiem. Bóg jest miłosierny, cierpliwy, wytrwały, ale przychodzi czas, kiedy łaska nie może dłużej pokrywać rezultatów twojego grzechu. Przychodzi czas, kiedy Duch Święty daje w miłości ostatnie ultimatum do upamiętania. Odrzuć to i odejdź – jeżeli nie, to ... „wiedzcie, że kara za wasz grzech was spotka.” (4 Mojż. 32:23).

Na nabożeństwo, gdzie usługiwał ewangelista Robert Turnage, przyszedł pewien kaznodzieja z Tennessee. Kiedy wezwano do modlitwy, trzymał się on ławki przed sobą i wyraźnie się bał. Ewangelista, widząc kłopot tego człowieka, podszedł do niego i zapytał, „Dlaczego nie wyjdziesz i nie wołasz do Pana?” Człowiek ten odpowiedział, „Nie mogę wyjść”. Ewangelista zapytał, „Dlaczego? Człowiek ten powiedział Robertowi swoją historię. „Jestem kaznodzieją tak, jak ty. Byłem pastorem zboru. Zaangażowałem się w aferę cudzołóstwa z inną kobietą. Pewnego ranka, w drodze do domu tej kobiety Bóg przemówił do mnie i powiedział, ‘jeśli przekroczysz ten próg dzisiaj, mój Duch cię opuści. Więcej nie będę z tobą rozmawiał’. Pomimo tego ostrzeżenia pojechałem do tego domu, zapukałem do drzwi i kiedy ta kobieta otworzyła drzwi, Duch Święty powiedział do mnie, ‘jeśli przekroczysz ten próg, nie będę już z tobą. Na zawsze stracisz swoją okazję.’ Pędzony przez moją pożądliwość, przekroczyłem próg tego domu i Bóg mnie opuścił.” On nie pozwolił Mu uzdrowić tego bagnistego miejsca. Czy ten wiatr wieje na twoje życie? Czy jest coś w twoim życiu? Musisz to odrzucić. Kiedy wieje ten wiatr, ciężar grzechu jest ujawniany. Wtedy musisz się z nim rozprawić, albo ta rzeka wyschnie.

„Szkoła Chrystusa” - cykl Duch Święty, z rozdziału – Kiedy wieje wiatr

poniedziałek, 18 lutego 2013

ponieważ Ammonita zamieszkał w świątyni Bożej

„Złóżcie wszelki ciężar i grzech, który usidla,”  Kiedy mówimy o ciężarze, mówimy o zbędnym bagażu, który nas obciąża, przygniata i czyni niezdolnymi do służby. Ciężary nie są koniecznie złe, ale zagłuszają sumienie, przytępiają ostrze duchowego głodu i zaduszają ducha modlitwy, a więc musimy się z nimi rozprawić. Kiedy wiatr Boży objawia te ciężary, nie mamy się nimi więcej bawić. Należy je odrzucić. Kiedy ten wiatr wyjawił rzeczy w naszym życiu, które nie pozwalały nam zająć miejsca w Bogu, do którego zostaliśmy powołani, to niczego nie można uważać za święte, co przeszkadza w Bożym planie dla naszego życia. To jest zasada numer jeden, by być używanymi przez Boga. Nic w życiu nie może być uważane za święte, co stoi na przeszkodzie Bożego planu i celu. Duch przenosi się od ciężarów do nieprawości, które nas usidlają. Dosłownie to miejsce oznacza, grzech, który sprytnie umieszcza się wokół nas. Wyrażenie, „...grzech, który nas usidla..” sugeruje tą jedną słabość lub sferę, w której jesteśmy słabi - to nagabywanie, powtarzające się pokusy, którym łatwo się poddajemy, to, nad czym nie mamy jeszcze zwycięstwa, powracający grzech, który jest jakby barierą, której nie możecie przełamać.

Pokażcie mi człowieka, który zdecydowanie walczy z grzechem, mówię tu o narodzonym na nowo wierzącym, a pokażę wam człowieka, który nie walczy z nowym grzechem, ale z tym samym problemem cały czas, z tym samym nieprzyjacielem i na tym samym polu walki. Prorok Ezechiel maluje nam graficzny obraz w wizji o uzdrowieniu wód. „I gdzie tylko potok popłynie, każda istota żywa i wszystko... będzie żyło...” (Ezechiel 47:9). Tu macie obraz obfitego życia i uzdrowienia. W środku tego cudu prorok objawia niesamowitą rzecz. „Lecz jego bagna i bajora nie będą zdrowe..” (wiersz 11). Pomyślcie przez chwilę. Wśród tego przepływu uzdrowienia, wśród przepływu życia jest miejsce bagniste, które nie zostało uzdrowione. Wydaje się to niewiarygodne, ale są tacy, którzy stali w tym przepływie, nawet radowali się i uwielbiali Pana, ale w ich sercach jest miejsce bagniste, które nie zostało uzdrowione. Kaznodzieje stali w tym przepływie, usługiwali innym  z tej rzeki, a w ich sercu jest miejsce bagniste, które nie zostało uzdrowione.

Doskonałym przykładem bagnistego miejsca do zniszczenia jest Salomon, wielki król Izraela. „Lecz Salomon miłował Pana, postępując zgodnie z postanowieniami Dawida, swojego ojca, tylko że składał też ofiary i spalał kadzidła na wzgórzach.” (1 Królewska 3:3). Potem czytamy, „...Gdy się zaś Salomon zestarzał, jego żony odwróciły jego serce do innych bogów, tak że jego serce nie było szczere wobec Pana, Boga jego, jak serce Dawida, jego ojca.” (1 Królewska 11:4) wiersz 7 mówi, „Wtedy to założył Salomon święty gaj dla Kemosza, ohydnego bałwana Moabitów i dla Molocha...” W Salomonie macie obraz dużej części dzisiejszego kościoła, który kocha Boga, ale nie całym sercem. Serce Salomona było rozdwojone. Był to król Izraela, najwyższy przywódca ludu, człowiek, który miał nadnaturalne objawienie Boga i był cudownie obdarowany mądrością. Salomon otrzymał zadanie wybudowania domu dla Boga, ale w jego sercu był bożek. Oto człowiek na najwyższym stanowisku, a w jego sercu jest miejsce bagniste, które nie zostało uzdrowione. To straszne, że człowiek mógł być takim przywódcą, a w jego sercu był ukryty grzech. Dla niektórych z was w tej sali ta prawda stanie się bliska. Wiatr Boży musi ujawnić miejsca bagniste, albo nie dojdziecie dalej, niż jesteście teraz. Właściwie nastąpi regresja, jeżeli Bóg nie będzie w stanie rozprawić się z tym bożkiem, cokolwiek to jest.

Pomyślcie o tym. Są ludzie, których wysoko cenimy, którzy mają reputację duchowych, ale mają w sercu bożka; to jest jakiś ukryty grzech, z którym się nie rozprawili. Księga Nehemiasza jest starotestamentowym obrazem wszystkiego, co chcę powiedzieć w tej lekcji. W rozdziale 2 Nehemiasz otrzymuje zezwolenie i zaopatrzenie, by odbudować Jerozolimę. „A gdy Sanballat Choronita i Tobiasz, sługa ammonicki, oraz Arab Geszem dowiedzieli się o tym, drwili z nas” (Nehemiasz 2:19). W rozdziale 4:3 znowu Tobiasz jest wspomniany, jako Ammonita. W rozdziale 13 mury zostały odbudowane, bramy (które są służbą) są osadzone i wszystko zostało poświęcone dla Boga. Nastąpiło duchowe odnowienie. Jest przebudzenie. W tym czasie Nehemiasz musiał wrócić do Persji, a kiedy był nieobecny, ludzie odstąpili od Boga. Potem czytamy, „W tym czasie odczytano z księgi Mojżeszowej wobec ludu ustęp, w którym było napisane, że Ammonita ani Moabita nie wstąpi nigdy do zgromadzenia Bożego”. (5 Mojż. 23:3) Wiersz 7 mówi, „Nie troszcz się o ich szczęście i powodzenie po wszystkie twoje dni, na wieki.” Kiedy przeczytali zakon, oddzielili tłumy zmieszane z Izraelem. To było działanie ludzi - Amonici zostali usunięci i wyrzuceni. W Nehemiasza 13:4 czytamy, „Swojego czasu kapłan Eliaszib, ustanowiony nadzorcą nad komnatami domu naszego Boga, bliski krewny Tobiasza.” Hebrajskie słowo oznacza, „był mu bliski”. Dlatego że Tobiasz Ammonita był mu bliski, zrobił dla niego wyjątek. Nie tylko go nie wyrzucił, ale przygotował mu pokój. Bóg mówi, „nie dawajcie diabłu przystępu.” (Efezjan 4:27). Eliaszib pomógł mu się przeprowadzić - przygotował mu małą komnatę. Tobiasz nie miał całej świątyni, tylko małą komnatę w świątyni. Ammonita, wróg Boży był dozorcą świątyni Bożej. Diabeł w domu Bożym, zaproszony tam przez pastora, zaproszony przez najwyższego kapłana.

Pokój, który zajął Tobiasz, był spichlerzem, gdzie przechowywano ziarno na ofiary. Ofiara z ziarna mówi o uwielbieniu. To był pokój, gdzie przechowywano kadzidło, co reprezentuje modlitwę. Było to miejsce na olej i wino, co mówi o Duchu i dziesięcinie, czyli miejscu służby. Teraz tego nie ma. Nie ma uwielbienia, modlitwy, Ducha i prawdziwej służby. Dlaczego? Ponieważ Ammonita zamieszkał w świątyni Bożej. Jest to miejsce, by złożyć nasze serca. Każdy z nas musi zaglądnąć głęboko w swoje serce. Wielu z was jest pastorami zborów, ale nie ma tam życia. Nie ma prawdziwego uwielbiania i służby. Może w domu jest Ammonita? Może jest tam coś, czego Bóg nie będzie tolerował? W Nehemiasza 13:7-9 mamy opisany powrót proroka. Nehemiasz wraca i widzi Tobiasza takim, jakim był, Ammonita, wróg Boży. Musimy przeżyć powrót proroka, widzącego. Musi przyjść człowiek, który widzi poza fasadę religijności i udawania wierzącego. Nehemiasz wyrzucił Tobiasza ze wszystkim, co do niego należało. Potem zdezynfekował komnatę, którą zamieszkiwał diabeł. Kiedy była pusta i czysta, zapełnił ją ponownie zbożem, kadzidłem i dziesięcinami. To jest droga do błogosławieństwa. To jest droga do przebudzenia. Najpierw musicie zidentyfikować Ammonitę, kim on jest. Grzech nazwijcie grzechem. Odrzućcie diabelskie sprzęty. Nie miejcie współczucia dla tego, co nie jest z Boga. Nie możemy być zastraszeni. Pozwólcie Duchowi Świętemu zdezynfekować świątynię. Napełnijcie komnatę modlitwą, uwielbieniem i słowem Bożym, by nie było tam miejsca dla niczego innego.

Tu można znaleźć wzór historii ludu Bożego. Słowo jest głoszone - wyjawiane są obciążenia i grzechy. Serce jest poruszone i rodzi się pragnienie być wszystkim dla Boga. Jak Izrael, zaczęli wyganiać Amonitów, odrzucać ciężary i grzechy, które ich przygniatały. Bóg działa. Jest to piękny czas. Zaczyna się upamiętanie. Ludzie są osądzani. Widzimy w naszym życiu rzeczy, które tam nie należą. Zaczynamy ich się pozbywać i odrzucać je. Potem zatrzymujemy się i nie ma wyzwolenia. Dlaczego? Na to pytanie można odpowiedzieć, patrząc na Eliasziba. Dlaczego pozwolił on Tobiaszowi zamieszkać w świątyni? Dlatego, że był mu bliski. Chrześcijanie zaczynają dobrze, zaczynają słuchać Boga, ale jest jedna rzecz, która jest zbyt bliska ich sercu, jedna dziedzina, z którą nie mogą się rozstać, dlatego robią miejsce dla Tobiasza. Ta jedna rzecz, tak im bliska, nie zajmuje całej świątyni; ona decyduje w tak małym miejscu i zajmuje tak mało miejsca.

„Szkoła Chrystusa” - cykl Duch Święty, z rozdziału – Kiedy wieje wiatr

sobota, 16 lutego 2013

Charakterystyka naczynia cz.4

Bert Clendennen
"A vessel of recovery"
"Naczynie odnowy"
tłum. Katarzyna Zieleźnik

Rozdział 5
Charakterystyka naczynia cz.4

Wszystko, co można powiedzieć o bezczynności tylko potwierdza tę praktyczną prawdę. Wszystkie narody, które przedwcześnie przeminęły, pogrzebane przez swą własną zniewieściałość, wszyscy szczęśliwcy, którzy wygrali na loterii, dzieci fortuny, ofiary spadków, wszyscy beneficjenci zasiłków społecznych, osoby krążące wokół dworów, żebracy na rynkach, wszyscy oni są żywym i prawdziwym świadectwem niezmiennej kary wynikającej z prawa pasożytnictwa. Jednak dopiero, kiedy zaczniemy wgłębiać się w zasady działające w chrześcijaństwie, wtedy odkrywamy pełny zakres zniszczeń spowodowanych w ludzkich duszach przez pasożytnicze nawyki.

Każdy szczery człowiek, który rozpoczyna swój chrześcijański bieg, zaczyna od wypróbowania swoich duchowych możliwości sam. Jego najwyższym celem jest osiągnięcie prawdziwego rozwoju. Niestety pokusa, by odpocząć, by zbagatelizować trudy wysiłku duchowego jest większa niż się przypuszcza. Zamysł ciała jest sam w sobie wrogi Bogu, a silna niechęć do wysiłku, lub co gorsze brak jakichkolwiek mocnych wewnętrznych pobudek jest podsycana przez samo źródło, z którego oczekuje największej pomocy. Kiedy człowiek włącza się do Kościoła, zaskoczony jest bogactwem zaopatrzenia oferowanym wszelkim dziedzinom jego duchowej natury. Każde nabożeństwo zaspokaja go dostatecznie, lub wręcz ponad miarę. Takie święto jest mu serwowane dwa lub trzy razy w tygodniu. Przemyślenia, które słyszy są głębsze od jego własnych, wiara gorliwsza, uwielbienie wznioślejsze, a cały rytuał bardziej duchowy i wspanialszy niż mógłby oczekiwać. Naturalną rzeczą będzie to, że stopniowo zamieni swoją własną pobożność w zbiorową pobożność całego zgromadzenia. Kuszącą stanie się rezygnacja z własnego czasu modlitwy, z własnych przemyśleń na rzecz łatwiejszych form uwielbienia z całym zborem. Co, w skrócie, doprowadzi do degeneracji tego niezależnego, wzrastającego, młodego chrześcijanina i stanie się on zgaszonym, bezużytecznym, ciągle niańczonym pasożytem siedzącym w kościelnej ławce. Środki, które stosuje, by pielęgnować swoją pobożność, z czasem, odwodzą go od niej. Pasożytowi z kościelnej ławki podoba się cotygodniowe uwielbienie, jego nienaruszony charakter, jego własna realizująca się wola i jego martwa, nieprzemieniona dusza. Stąd, zamiast usługiwać i pobudzać do wzrostu każdego członka, ta gigantyczna machina zastępczego odżywiania raczej powstrzymuje rozwój i zatrzymuje prawdziwą duchową kulturę. Nasze Kościoły przepełnione są członkami, którzy są zwykłymi konsumentami. Ich zainteresowanie pobożnością jest czysto pasożytnicze.

Fizjolog określiłby organizm powstający na skutek takiego procesu jako upośledzony. Zamiast nauczyć się modlić, kościelny pasożyt zadowala się faktem, iż to o niego się modlą. Jego transakcje z wiecznością odbywają się za czyimś pośrednictwem. Jego służba Chrystusowi jest wykonywana przez płatnych namiestników. Całe jego życie to niekończąca się pasmo pławienia się w bogactwie Kościoła. Oczywiście, przynajmniej w niektórych przypadkach, o ironio, posyła po usługującego, kiedy szykuje się na śmierć

Powiedziawszy to wszystko, śpieszę przekazać, że najważniejsza rzecz zajmującą Boże serce i ta, na której skupia się zainteresowanie wszystkich, którzy są jedno z Bogiem, jest przedstawiona w tym, co znamy jako Boży dom lub Boże miasto. Mój przekaz jest następujący: Kościół stał się czymś innym niż Bóg zamierzał i pierwotny Boży cel względem Kościoła musi zostać przywrócony. „ Nie opuszczając wspólnych zebrań naszych, jak to jest u niektórych w zwyczaju...” ( Hbr. 10,25 ). 


Jest to Boży nakaz wymagający bezwarunkowego posłuszeństwa. Niezrozumienie tego dlaczego musimy się zgromadzać doprowadziło do opisanej wyżej sytuacji. Obecne zwiastowanie doprowadziło ludzi do wiary w to, że ich zbawienie zależy od uczestnictwa w nabożeństwach raz lub dwa razy w tygodniu. Zupełnie zignorowali oni natomiast fakt, że ci, którzy nieśli Ewangelię temu pogańskiemu światu nie mieli takich nabożeństw, by na nich się zbierać.

Dla współczesnych ludzi religijnych Chrystus to jedna sprawa, a Kościół druga. Kościół to Chrystus. Kiedy znajdziesz prawdziwy Kościół, znajdziesz Pana. Musimy powrócić do pojmowania Kościoła nie jako miejsce, do którego chodzimy, lecz jako ciała, którym jesteśmy. Spójrzmy na wzór przedstawiony w Świątyni Ezechiela. W Bożym zamyśle ten dom jest ukończony, a rzeka wypływa ze Świątyni, życie dociera do wszystkiego, czego dotknie rzeka. To jest właśnie Kościół, to Boże życie płynące do ludzi. Kościół jest napędem Bożego życia. Wspólne zgromadzanie się nie służy braniu, lecz dawaniu. Jeśli ciało ma we właściwy sposób funkcjonować jego członki muszą być razem. Każdy z nas ma pewną miarę wiary, ma służbę dlatego ciało jest niekompletne, kiedy nas brakuje. Bóg nakazuje każdemu z nas czekać na swoją służbę, uczyć się i zrozumieć, że Bóg nas przyjął, by, kiedy gromadzimy się, mogła zamanifestować się cala pełnia Chrystusa. O to właśnie chodzi w wersecie: „ Albowiem gdzie są dwaj lub trzej zgromadzeni w imię moje, tam jestem pośród nich.” ( Mt 18,20 ). Kiedy Kościół funkcjonuje we właściwy sposób, jest jak Pan.



c.d.n. 

Charakterystyka naczynia cz.3