Bert Clendennen

Bert Clendennen

sobota, 31 grudnia 2011

moje przemyślenia na koniec roku...

Paweł Apostoł pisał do zboru w Filipi o niewłaściwych motywacjach służby. Pisze, że jedni głoszą Ewangelię z kłótliwości, z przekory i nieszczerze. Inni ze złośliwości sądząc, że wzmogą przez to ucisk więzów Pawła. Zwraca się do nich z apelem: „I nie czyńcie nic z kłótliwości ani przez wzgląd na próżną chwałę, lecz w pokorze uważajcie jedni drugich za wyższych od siebie”

Gdy w zborze w Galacji pojawiły się spory doktrynalne Paweł skierował do nich napomnienie. „Lecz jeśli jedni drugich kąsacie i pożeracie, baczcie, abyście jedni drugich nie strawili. Mówię więc: Według Ducha postępujcie, a nie będziecie pobłażali żądzy cielesnej. Gdyż ciało pożąda przeciwko Duchowi, a Duch przeciwko ciału, a te są sobie przeciwne, abyście nie czynili tego, co chcecie.”

O zazdrości w kościele czytamy również w  Liście Jakuba  Czy jest między wami ktoś mądry i rozumny? Niech to pokaże przez dobre postępowanie uczynkami swymi, nacechowanymi łagodnością i mądrością.  Jeśli jednak gorzką zazdrość i kłótliwość macie w sercach swoich, to przynajmniej nie przechwalajcie się i nie kłamcie wbrew prawdzie. Nie jest to mądrość, która z góry zstępuje, lecz przyziemna, zmysłowa, demoniczna.  Bo gdzie jest zazdrość i kłótliwość, tam niepokój i wszelki zły czyn … Skądże spory i skąd walki między wami? Czy nie pochodzą one z namiętności waszych, które toczą bój w członkach waszych? Pożądacie, a nie macie; zabijacie i zazdrościcie, a nie możecie osiągnąć; walczycie i spory prowadzicie. Nie macie, bo nie prosicie.  Prosicie, a nie otrzymujecie, dlatego że źle prosicie, zamyślając to zużyć na zaspokojenie swoich namiętności.”  a Piotr napomina „Odrzuciwszy więc wszelką złość i wszelką zdradę, i obłudę, i zazdrość i jako nowonarodzone niemowlęta, zapragnijcie nie sfałszowanego duchowego mleka, abyście przez nie wzrastali ku zbawieniu,”

Na koniec roku podzielę się takimi spostrzeżeniami. Ważne są motywacje naszej służby, czy jest ona chwałą dla naszego Pana czy tylko zaspokojeniem naszej próżnej chwały, pożądliwości i cielesnych namiętności.  Zauważam, że zazdrość w kościele szybko przeradza się w zawiść, a w usługiwaniu pojawia się współzawodnictwo służb, jakaś rywalizacja. Taki plebiscyt która służba jest najlepsza. To współzawodnictwo rodzi właśnie niezdrowe emocje, w tym zawiść i wzajemne kąsanie się. Do tego można dodać instrumentalne traktowanie ludzi, manipulowanie nimi i wyzyskiwanie. Wspierasz moją służbę no to jesteś mi jak brat, wspierasz czyjąś służbę, lub co gorsza wszedłeś w swoją służbę, no to już się nie znamy. Bardzo niewłaściwą motywacją jest chęć bycia „lepszym” od innych. Trzydzieści lat obserwuję jak wielu braci - przyjaciół stało się z tego powodu obojętnymi dla siebie a nawet nieprzyjaciółmi. Niegdyś przyjaciele, nawet uczestnicy tej samej Szkoły Chrystusa, dzisiaj omijają się szerokim łukiem. Dziś jest na topie pęd do wiedzy. Wielu chrześcijan kończy teologię, żeby więcej wiedzieć i żeby być lepszym w tej wiedzy od innych. Wydaje się im, że wtedy są specjalistami i dopiero wtedy ich myślenie jest rozsądne. Ukończenie szkoły teologicznej nie może być drogą do dowartościowania swojego JA, czy lepszej pozycji w kościele. Nie mam nic przeciwko szkołom biblijnym, sam uczestniczę w takiej. Chodzi tu o motywacje, aby sprawdzić czy są one właściwe. Czy w naszej chęci zdobycia wiedzy, czy też w naszej służbie nie ma pychy, próżnej chwały, chęci pokazania się, chęci panowania nad innymi,  kłótliwości i wzajemnego kąsania się.

Nie chcę aby moja służba związana z propagowaniem myśli pastora Berta budziła takie emocje. Modlę się aby publikowane przeze mnie myśli pastora Clendennena nie służyły walce czy podziałom w kościele. Moim pragnieniem jest aby były zbudowaniem, napomnieniem i zachęceniem dla wierzących. Chcę modlić się i błagać Boga Wszechmogącego o świętą ochronę dla Ciebie i dla Twojej służby i proszę Czytelników mojego bloga, módlcie się o to samo dla mnie i dla mojej rodziny. Ponieważ, gdy wchodzimy w służbę, automatycznie przychodzą, i to ze zdwojoną siłą, ataki ze strony Bożego przeciwnika i my potrzebujemy stać murem za sobą, gorliwie i wytrwale modlić się jedni o drugich. Musimy sobie z tego zdawać sprawę.

I jeszcze jedna rzecz, nie można wziąć z nauczania Berta Clendennena tylko napomnienia, świętego niezadowolenia a pominąć głębi jego myśli o potrzebie modlitwy,  i ogromnej potrzebie odnowienia przesłania jakie jest w Pięćdziesiątnicy. Jestem przekonany, że nie można używać myśli pastora Berta do atakowania i ranienia innych. To są cenne myśli dla mnie i dla Ciebie. Są to rozważania bardzo osobiste. Ten blog to jest temat i zachęta do modlitwy i do szczerej rozmowy. Jednym z ważnych wersetów ze Słowa Bożego które jest fundamentem mojej służby są słowa „Jeżeli to jest możliwe, o ile to od was zależy, żyjcie w zgodzie ze wszystkimi ludźmi.” (Rzymian 12:1)  Chcę aby w przyszłym roku było możliwe żyć w zgodzie z jak największą liczbą ludzi. 

Jemu, Bogu Wszechmogącemu i Wiekuistemu niech będzie chwała z naszej służby dla Niego i z naszego codziennego życia. Pozdrawiam serdecznie i życzę Bożego błogosławieństwa na Nowy Rok.

czwartek, 29 grudnia 2011

Duch Święty „zalewa” całego człowieka

Kiedy przyjmujecie Ducha Świętego, otrzymujecie ducha Prawdy i ducha objawienia. Duch prawdy bierze słowa tego, który jest Prawdą i czyni je życiem w Was i przez Was, jeśli tylko wierzycie. Duch Święty jest proroczy. Jezus rzekł: „Bądźcie dobrej myśli, żyjcie w pokoju, weźcie na siebie moje jarzmo i uczcie się ode mnie”. W ten sposób Duch Święty „bierze” wypowiedzi Jezusa i objawia je nam. Mówi Słowo i nadaje temu Słowu życie. „z mego weźmie i wam oznajmi” (Jana 16,15). Czym jest to, co On ma dać Tobie i mnie? „Ja jestem światłem świata”. „Nie przyszedł potępić świat, ale żeby świat był przez Niego zbawiony”. Duch Święty bierze te słowa i daje je Tobie i mnie. Jest tylko jeden Pocieszyciel, ten, który był z Ojcem od początku. On przychodzi, aby dać światło, aby ukazać Króla, i aby wieść w wierzącym życie Syna. „O jedno prosiłem Pana, o to zabiegam: Abym mógł mieszkać w domu Pana przez wszystkie dni życia mego By oglądać piękno Pana i by odwiedzać świątynię jego.” (Ps. 27,4). Bożą wolą jest napełnienie Jego Duchem Świętym, szukanie jedynie tego, gdyż w tym celu się urodziliśmy. „A jeśli będziecie mnie szukać, znajdziecie mnie, jeśli będziecie mnie szukać całym sercem, objawie się Wam - mówi Pan”. (Jer. 29:13)  

Sposób Bożego działania względem nas w kwestii chrztu Duchem jest jasny. Zaczyna On od rzeczy, które są najtrudniejsze. Od naszego JA. Kiedy Duch Święty usuwa starą ludzką naturę, wypełnia wolną przestrzeń pozostawioną przez to „ja”. Jedną z pierwszych przeszkód stawianych przez nasze ciało jest strach. On usuwa strach, by usunąć z drogi owo nasze „ja”. Jesteśmy wówczas ożywiani i mobilizowani w sferze, która niegdyś była martwa. Kiedy umieramy dla wszystkiego, co naturalne, ludzkie, cielesne, samolubne, dla wszelkiego zła, wtedy przychodzi nowe życie. Duch Święty „zalewa” całego człowieka; stajemy się wówczas zupełnie przemieniani. Wyrażając się językiem biblijnym, stajemy się „podobni do obrazu Jego Syna” (Rzym 8,29). Duch Święty jest Pocieszycielem, On bierze niezastąpione Słowo Boże we właściwym czasie i daje Ci je. Kiedy pozwolicie Duchowi Świętemu na przewodzenie, On jako Pocieszyciel przyniesie do Waszego życia myśli i język. Jeśli znajdziemy się w miejscu, w którym sami już nie wiemy, co zrobić, wtedy Bóg zacznie za nas myśleć. Tak długo, jak sami kierujemy swoimi myślami, przeszkadzamy Bogu we wprowadzeniu Jego porządku. Boży porządek następuje wtedy, gdy sami nie planujemy, nie szukamy spełnienia naszych własnych pragnień, lecz pozwalamy Bogu, aby się uwielbił poprzez spełnianie Jego pragnień i woli przez nas. To jest właśnie święty porządek. Wtedy też Słowo z 1 Jana 2,20 staje się rzeczywistością: ,,a wy macie namaszczenie od Świętego...” Oznacza to, że otrzymaliście moc! Uwierzcie w te wielkie słowa.  

Większość wierzących zamiast stanąć na Bożym Słowie i wierzyć prawdzie, chce czuć moc. Uczucia was rabują! To dlatego, że tak często są zniechęcające. Musimy wznieść się ponad wszelkie ludzkie uczucia i naturalne zachcianki. Ziemskie pragnienia nie są Bożymi pragnieniami. Wszelkie myśli o świętości, czystości i mocy są z Góry. Słowo mówi: „Bo myśli moje, to nie myśli wasze. A drogi wasze, to nie drogi moje - mówi Pan”. Macie namaszczenie! Uwierzcie w tę prawdę! Po tym jak przyjęliście, musicie poddać się autorytetowi tego, co przyjęliście. Ośmielcie się uwierzyć, że chrzest Ducha Świętego jest wszystkim, czym Bóg powiedział, że będzie. Jeśli żyliście tak, że namaszczenie, które macie nie mogło być pomnażane, zasmuciliście Ducha Świętego. Będziecie jak ktoś martwy. Coś weszło pomiędzy Ciebie a Boga, coś nieczystego, skalanego, jakieś pragnienie, które nie jest z Boga. Musisz pokutować. Teraz! Kiedy On przychodzi, przychodzi, by mieszkać. Jeśli nie zasmucimy tego wspaniałego Świętego Ducha, On będzie przy nas, by wznosić nas ponad moce ciemności we wszelkich okolicznościach życia. Uwierz w to, co Bóg powiedział o Nim, a On uczyni to realnym w Twoim życiu.

„Szkoła Chrystusa” - cykl Pneumatologia z rozdziału – Chrzest Ducha Świętego

środa, 28 grudnia 2011

to jest właśnie chrzest Duchem Świętym

Dla Ciała [Dla Kościoła, Kościół to ludzie nowonarodzeni a nie organizacja religijna. Taki Kościół jest nazwany Ciałem Jezusa] mieć „zbiorową, wspólną wiarę” oznacza mieć w wierze jedność. O, ile by znaczyło dla ludzi mieć prawdziwą wiarę! Ile by to znaczyło dla wszystkich nas mieć tę samą wiarę! Wiemy, że gdy tylko wiara byłaby żywa i pełna, bylibyśmy świadkami manifestacji Boga. Bóg powiedział, że tylko ci „czystego serca” Go zobaczą, Droga do wiary jest drogą czystości. Im więcej czystości, tym więcej wiary. Kiedy Jezus poznał, że Maria, Marta i ci, którzy byli z nimi, stracili pewność i wiarę, zwrócił się do Ojca i rzekł: „Ojcze, ja wiem, że Ty mnie wysłuchujesz zawsze”. W tym momencie śmierć musiała wydać Łazarza z grobu. Widzimy tutaj jedność w społeczności. Wspólnota, czystość i jedność współdziałają ze sobą i tworzą żywe środowisko zmian, z wiary w wiarę. Niech Bóg nam, Kościołowi, pozwoli to dziś zrozumieć i pozbyć się wszelkich ludzkich i światowych układów, aż zabraknie w nas miejsca na nic innego z wyjątkiem Syna Bożego, sprawcy i dokończyciela naszej wiary. Kiedy wkroczymy w społeczność z Chrystusem, taką, jaką On miał z Ojcem, staniemy się Nim, Chrystusem zamanifestowanym w [Jego] Ciele. Jest to miejsce jedności wiary. Kiedy Święty Duch Pana jest nad nami, czynimy znacznie więcej niż tylko mówienie: my udzielamy życia. Nasze słowa dają jedynie inteligentne wskazówki, co do tego, czym jest Słowo, ale w rzeczywistości Słowo obdarza życiem. Być napełnionym Duchem Świętym oznacza być w stanie udzielać życia, jeśli jesteś prawdziwie napełniony Duchem świętym. Twoje życie jest bezustanną służbą obdarzania Bożym życiem. Jest to życie Bożego Syna.

W trakcie tej lekcji dowiemy się, dlaczego Jezus tak akcentował chrzest Ducha Świętego, jak otrzymać ten chrzest, oraz jaka jest właściwie jego przyczyna. Jezus wyraził wszystkie te rzeczy W mowach do swoich uczniów. Zaczynając od Mat 3,11, Jan powiedział: „Ja was chrzczę wodą ku upamiętaniu, ale Ten, który po mnie idzie, który jest mocniejszy niż ja; jemu nie jestem godzien i sandałów nosić; On was chrzcić będzie Duchem Świętym i ogniem”. Są to słowa człowieka tak pełnego Ducha Świętego, iż jego głos stał się płomieniem, który owego dnia poruszył całe stworzenie. Człowiek ten przemawiał przez moc Ducha Świętego, a ludzie byli przez to wołanie Ducha przyciągani. Gdybyśmy mogli widzieć chrzest Duchem świętym, tak jak obserwujemy chrzest wodny, widzielibyśmy Ducha Świętego zalewającego jak powódź tego, który go otrzymuje światłem i objawieniem Boga. Badając ten temat dalej, przypatrzmy się teraz Ew. Jana 7,37 39;

Jezus był w stanie w mgnieniu oka wykorzystać każdą sytuację. Był napełniony Duchem Świętym. Zauważcie jak reaguje On na sytuację opisaną w tym rozdziale. Ludzie zjechali się do Jerozolimy na religijną uroczystość, a teraz mieli wracać do domu i byli nieusatysfakcjonowani. Czegoś szukali, lecz tego nie znaleźli. Bożą wolą nigdy nie jest, byś opuszczał Jego dom będąc w środku pustym. Jezus jasno przekazał, że odpowiedzią na każdą duchową potrzebę jest rzeka Ducha świętego. Jezus mógł coś dać, ponieważ to miał. Oto stoi tutaj, w obecności Ducha Świętego, by dać to, na cokolwiek jest potrzeba. To jest właśnie wolą i pragnieniem Boga, by każdy z nas opuszczał to miejsce będąc pełnym i zawładniętym przez świętego Ducha, i z całym poznaniem tego, iż On przyszedł udzielić Swojego życia nam i przez nas. Jezus rzekł: „Zaprawdę, zaprawdę, powiadam wam, kto wierzy we mnie, ten także dokonywać będzie uczynków, które Ja czynię, i większe nad te czynić będzie, bo ja idę do Ojca” (Jana 14,12). Tak Jezus mógł powiedzieć tak o ludziach, których sama Biblia nazywała nieuczonymi i prostymi? Widział bowiem w tych uczniach „materiał” przez który mógł objawić swoje życie. Byli nieuczeni, ale On mógł ich nauczyć. Byli ignorantami, ale On miał ich oświecić. Boska mądrość nigdy nie uczyni Ciebie głupim. Boska mądrość da ci trzeźwy umysł. Boskie życie jest pełne bożego naznaczenia i wyposażenia. Nie można być wypełnionym mocą Boga bez manifestacji tej mocy. Być wypełnionym Duchem Świętym oznacza więc być napełnionym manifestacją Ducha. Jest to chwała pomiędzy nami objawiająca Jego moc. Chwała Boża, Jezus wiedział, że ci, co przed nim siali będą czynić „większe dzieła”. W jaki sposób? Nasza niewystarczalność musi być przyobleczona w Jego boski potencjał. Nasza bezradność musi zostać napełniona Jego mocą. To jest właśnie chrzest Duchem Świętym. Jezus wiedział, że odchodzi, i ponieważ ich opuszczał, było niezwykle istotne, by przyszedł do nich ktoś inny, kto by zajął Jego miejsce przy nich i spełniał Boże dzieła „Ja w nich, a Ty we mnie” (Jana 17, 23). Obietnica, którą Jezus dał uczniom, brzmiała „Nie zostawię was bez pocieszenia.” Przebadajmy tę ideę Ducha Świętego w roli właśnie Pocieszyciela. Jezus wstąpił i modlił się do Ojca, by Ten Go zesłał. Przyjście Ducha Świętego-Pocieszyciela było boską koniecznością, ponieważ uczniowie potrzebowali wsparcia. W jaki sposób pocieszał ich Duch Święty? Poprzez wzięcie Słowa Chrystusa i objawienie im Go. Duch Święty jest natchnieniem, życiem, osobowością, mocą, samym oddechem Jezusa dla nas.

„Szkoła Chrystusa” - cykl Pneumatologia z rozdziału – Chrzest Ducha Świętego

sobota, 24 grudnia 2011

osoba wypełniona Duchem jest osobą świętą

"Mój Ojciec go umiłuje, i przyjdziemy do niego, i u niego zamieszkamy”. To nie tylko Boża obecność w ludzkim duchu, lecz jest to obecność wyjątkowa, manifestująca się. Jak coś, co jest powszechne, może być jednocześnie wyjątkowe? Bóg nie jest daleko od żadnego z nas, jak więc może być obecnym w którymś z nas bardziej niż w kimś innym z nas? Juda zapytał; „Panie, jak to jest, że masz się objawić nam, a nie światu?” Tak jak ślepiec może chodzić w świetle Słońca, ale go nie widzieć, tak samo dusza może żyć we wszechświecie pełnym Boga, a jednak Go nie dostrzegać. Wszelkie obiekty i zjawiska wymagają jakiegoś konkretnego zmysłu czy zdolności, aby mogły być postrzegane. Dźwięk nie istnieje dla oka, widok nie istnieje dla ucha, a smak dla dotyku. Dany obiekt może sobie istnieć, lecz jeśli my nie mamy pewnej władzy czy zdolności, by go poznać, pozostaniemy go nieświadomi. Nasz Pan odpowiedział Judzie takimi słowami: „Jeśli ktoś mnie kocha, będzie strzegł moich słów; mój Ojciec umiłuje go, i do niego przyjdziemy, i u niego zamieszkamy” (Jana 14,23). Kościół jest pełen ludzi świadomych istnienia Boga, i tego, że On jest obecny, ale którzy nie odbierają Go osobiście. Jest to dla nich bardziej kwestia dedukcji niż autentycznej świadomości. Tacy ludzie mimo iż wierzą, że Bóg istnieje, i że jest obecny, trwają w grzechu. Inni zaś duchowo doświadczają Boga, czują Jego obecność, i uczą się żyć w bojaźni i nie grzeszyć. Kiedy Duch Święty wypełnia stworzony na nowo duch ludzki, mają miejsce dwie niezwykłe rzeczy. Po pierwsze, człowiek znajduje swoje przeznaczenie w postaci chrztu Duchem i ogniem. Stworzenie zaistniało, by nosić w sobie Stworzyciela. Och. jak to upraszcza całe chrześcijaństwo! Nie trzeba więcej szukać - pojawiło się nowe stworzenie. Nie ma już nic ukrytego za zasłoną. Cel, dla którego człowiek został stworzony, i dla którego miała miejsce Pięćdziesiątnica, może być teraz zrealizowany. Jedyną troską nowego stworzenia wypełnionego Duchem jest być prowadzonym przez tego cudownego Ducha, który przyszedł w nim zamieszkać. Być prowadzonym Duchem Świętego nie oznacza posiadania, np. dziwnego wyrazu twarzy. Nie chodzi o jakieś wymyślne przebranie - chodzi o styl życia. Aby być prowadzonymi przez Ducha musimy się nauczyć pokutować szybko i dogłębnie, gdy tylko Go w jakikolwiek sposób zasmucimy, musimy uczyć się Bożych dróg i Bożego umysłu poprzez studiowanie Jego Słowa, oraz czynić w życiu słuszne wybory.

Kolejna rzecz, która ma miejsce, kiedy nowe stworzenie zostaje wypełnione Duchem Świętym, to możliwość realizacji Bożego odwiecznego planu. „Budujemy się wzajemnie na mieszkanie Boże w Duchu” (Efezjan 2:22; Jakub 4:5; 1Piotra 2:5) Odwiecznym Bożym planem zawsze było napełnić świat poznaniem Jego Syna. To poznanie nie miało być tylko słowne, teoretyczne, lecz miało ono być manifestacją Jego obecności. W celu zamanifestowania Swojego Syna Bóg uczynił stworzenie zwane człowiekiem.

Pierwszy człowiek zgrzeszył, i w tym buncie uczynił całą ludzką rasę niezdolną do wypełnienia Bożego świętego celu. Bóg odpowiedział na tę tragiczną sytuację posyłając Swojego jedynego Syna, który przez swoją śmierć, pogrzeb i zmartwychwstanie, zabezpieczył powstanie „nowej ludzkości” w której Ojciec będzie mógł żyć i działać. W tej żywej świątyni, którą my jesteśmy, i przez nią, Bóg teraz objawia swoją chwałę. W Starym Testamencie Bóg mógł objawić tylko Swój Majestat. W żywej świątyni, którą Ty i ja stanowimy, Bóg może przejawiać prawdę, czystość, łagodność, przebaczenie i sprawiedliwość - wszelkie atrybuty Jego Syna. Wierzący napełniony Duchem nie tylko jest niewymownie błogosławiony, ale również jego ciało nabiera niezwykłej godności, która, gdy się ją rozważa, sprawia, że serce zaczyna śpiewać. „Czy nie wiecie, że wasze ciało jest świątynią Ducha Świętego, który jest w was, i którego macie od Boga, i że nie należycie do samych siebie?” Nie należycie do samych siebie, gdyż zapłacono za Was okup. Wysoką cenę. „Czy nie wiecie że Duch Boży mieszka w was?" - mówi Paweł. Osoba wypełniona Duchem jest osobą świętą, której obecność rozsiewa wokół woń innego świata. Imię takiej osoby jest zawsze kojarzone z pobożnymi dziełami. Taka osoba jest żywym pomnikiem i przypomnieniem Bożej świętości. Duch takiego świętego człowieka jest prowadzony Duchem Bożym. Jego śmiertelne ciało jest ożywiane Duchem Świętym, który w nim mieszka. Człowiek taki nie tylko mieszka w Duchu Bożym, ale także w Nim chodzi. Zarówno jego widoczne czyny, jak i ukryte pragnienia i emocje, kierują się ku Duchowi Świętemu. Zmysłowy człowiek zniknął z jego życiorysu, w tym ciele żyje już inne, nowe stworzenie. Świadectwo Pawła było niezwykłe, i musi stać się też naszym świadectwem: „Z Chrystusem jestem ukrzyżowany: żyję już nie ja, lecz żyje we mnie Chrystus; a obecne życie moje w ciele jest życiem w wierze w Syna Bożego, który mnie umiłował, i wydał samego siebie za mnie”. Słowa Rzymian 6,13 wypełnione zostały w jego życiu: „Nie oddawajcie członków swoich grzechowi na oręż nieprawości, ale oddawajcie siebie Bogu jako ożywionych z martwych, a członki swoje Boga na oręż sprawiedliwości”. Niech Bóg tak sprawi i w naszym życiu.

Szkoła Chrystusa” - cykl Pneumatologia z rozdziału – Napełnieni Duchem Świętym

piątek, 23 grudnia 2011

A3 - luźne rozważania na temat współczesnego chrześcijaństwa

[ Ponieważ nie jestem z kościoła zielonoświątkowego, czuję się niezręcznie wypisując te wszystkie cytaty, które pastor Clendennen odnosi do kościoła zielonoświątkowego. Ja myślę, że to co on opisuje w swoich książkach, to wszystko choć działo się w amerykańskim ruchu zielonoświątkowym w USA dziesięć lat temu, to teraz te tendencje dotarły do Polski . Niestety ta duchowa demoralizacja i degrengolada o której pisze pastor Bert dotyka dzisiaj wiele wspólnot nie tylko zielonoświątkowych. Jeżeli ktoś czyta mój blog i zaciera ręce z powodu opinii pastora Berta  na temat zielonoświątkowców, to chcę Tobie powiedzieć, że czas najwyższy abyś popatrzył na siebie i na wspólnotę do której należysz. Powinieneś sobie zadać pytanie, czy wszystko jest w należytym porządku, czy przez Ciebie i przez Twoją wspólnotę przepływa życie Boże?  Te ostre napomnienie i słowa ostrzeżenia należy brać pod uwagę z całą powagą niezależnie od przynależności do tego czy innego kościoła. 

Ja nie chcę przymusić nikogo do weryfikowania osobistego i wspólnotowego  życia z Bogiem, chcę, to jest celem tego co robię, wzbudzić apetyt, głód, to ogromne pragnienie do  upamiętania, świętości i odnowy w kościele. Bert Clendennen pisał w kilku miejscach o świętym niezadowoleniu, o smutku z powodu stanu „domu Bożego”, o tym też głosi pastor Dawid Wilkerson. Moja modlitwą jest aby Duch Święty, wszędzie tam, gdzie jest taka potrzeba, gdzie to jest niezbędne, rozniecał w sercach wierzących tą „świętą troskę”, to „święte niezadowolenie”. Bardzo wyraźnie mówi o tym ten cytat  „Sam fakt waszego uczestnictwa w Szkole Chrystusa mówi mi, że jesteście niezadowoleni z wielu duchowych rzeczy mających miejsce w kościele. Uświadomiliście sobie, że pewne rzeczy nie tak się mają.”  Dziś proponuję przeczytać siedem fragmentów z cennymi napomnieniami jakie skierował do współczesnych chrześcijan pastor Bert. AO ]
Tragedia. W II Koryntian 11:1-5, Paweł mówi na temat warowni szatana. „Obyście umieli znieść odrobinę niedorzeczności z mojej strony. W samej też rzeczy znosicie. Zabiegam bowiem o was z gorliwością Bożą; albowiem zaręczyłem was z jednym mężem, aby stawić przed Chrystusem dziewicę czystą, obawiam się jednak, ażeby, jak wąż chytrością swoją zwiódł Ewę, tak i myśli wasze nie zostały skażone i nie odwróciły się od szczerego oddania się Chrystusowi. Bo gdy przychodzi ktoś i zwiastuje innego Jezusa, którego myśmy nie zwiastowali, lub gdy przyjmujecie innego ducha, którego nie otrzymaliście, lub inną ewangelię, której nie przyjęliście, znosicie to z łatwością. Lecz uważam, że ja w niczym nie ustępuję tym arcy apostołom.”

W tych wierszach Paweł ujawnia warownię szatana w zborze w Koryncie. Kim oni byli? Fałszywymi nauczycielami. Fałszywe nauczanie zaakceptowane w ciele, staje się warownią szatana. Czy kiedykolwiek w życiu byłeś świadkiem takiego upadku zdrowej doktryny, jak to ma miejsce obecnie? Wielkie zielonoświątkowe imiona przynoszące ujmę prawdzie i potrzebie prawdy. Mówią, że Bóg nie patrzy na doktrynę, ale na serce. Każdy, kto się sprzeciwia temu, co fałszywe w kościele, uznawany jest za łowcę herezji, lub jeszcze gorzej. W zborze w Koryncie, warownią szatana była fałszywa doktryna. Fałszywi nauczyciele przyszli, głosząc inną Ewangelię, innego Jezusa, a ci, którzy przyjęli tę fałszywą ewangelię, przyjęli innego ducha.

„Szkoła Chrystusa”
str. 753

czwartek, 22 grudnia 2011

On wypala, żeby błogosławić

W dniu Pięćdziesiątnicy Bóg sam przyszedł do czekających uczniów. Duch Święty nie jest jakimś wpływem, jest On osobą. Ma On imię, uczucia, słowa i czyny, i te przeplatają się z działaniem Boga. On jest Bogiem jako Stwórca, „A ziemia była pustkowiem i chaosem; ciemność była nad otchłanią, a Duch Boży unosił się nad powierzchnią wód” (1 Mojż 1,2). W innym miejscu Słowo mówi: „Wydajesz tchnienie swoje, a stworzone bywają. I odnawiasz oblicze ziemi” (Psalm 104,30). Duch Święty jest jednością z Bogiem. On jest jak Jahwe w swoim opatrznościowym prowadzeniu i opiece. Tak samo jak On jest zasmucany brakiem świętości w swoim wybranym ludzie. Nie da się „zasmucić” wpływu, można tylko zasmucić osobę. Biblia mówi, „Ileż to razy buntowali się przeciwko niemu na pustyni, i zasmucali go na pustkowiu” (Psalm 78, 40). W innym miejscu Słowo mówi: „A nie zasmucajcie Ducha Świętego, którym jesteście zapieczętowani na dzień odkupienia”. Duch Święty jest jedno z Bogiem, którego chwałę ujrzał Izajasz a później znów opisał Jan; tym samym, który posłał proroka a później apostoła. Czytamy o tym w Izajaszu 6,1-10, „A chociaż tyle cudów dokonał wobec nich, nie wierzyli w Niego, aby się wypełniło słowo proroka Izajasza, jakie wypowiedział: Panie, kto uwierzył wieści naszej, a komu objawiło się ramię Pana?”  Dlatego nie mogli uwierzyć, że znowu rzekł Izajasz: „Zaślepił oczy ich i zatwardził serca ich, aby nie widzieli oczyma swymi i nie rozumieli sercem swym, i żeby się nie nawrócili, i żebym ich nie uzdrowił.” To powiedział Izajasz, gdyż ujrzał chwałę Jego, i mówił o Nim  (Jana 12, 37-41). „A gdy oni odprawiali służbę Pańską i pościli, rzekł Duch Święty, odłączcie mi Barnabę i Saula do tego dzieła, do którego ich powołałem” (Dz 13,2).

W powyższych fragmentach opisywane dzieła są dokonywane przez jednego Boga, a jednak przedstawianego indywidualnie jako Jahwe, Jezus i Duch Święty. Poza jasnymi dowodami na osobowość Ducha, widzimy Jego równość w słowie przy chrzcie i błogosławieństwie. Obietnica Jezusa potwierdza obecność i obfitość Ducha Świętego będącego jednością z Nim i z Ojcem. „Jeśli ktoś strzeże moich słów, mój Ojciec umiłuje go, i przyjdziemy do niego, i u niego zamieszkamy” (Jana 14,23). Jezus powiedział: „Ja będę się modlić do Ojca, i On wam da innego Pocieszyciela, aby był z wami na wieki” (Jana 14, 16). Zdanie to sugeruje, że kto inny będzie robił dla uczniów to, co wcześniej robił pocieszyciel - Jezus. Będzie mówił, świadczył, nauczał, przypominał, napominał, ostrzegał, nakazywał, kochał, pocieszał i wstawiał się. Wszystkie te działania nie są dokonywane przez jakieś bezosobowe medium, [moc, energię ] czy wpływ, lecz są dziełem osoby, która naturą jest jedna z Ojcem i Synem. Rzeczywiście inna osoba, ale nie oddzielne istnienie. Duch Święty to chrzest „ogniem". Ogień implikuje oczyszczenie duszy.

Mogło by się wydawać, że woda jest czymś wystarczającym dla dokonania oczyszczenia. Są jednak dwa charakterystyczne elementy pracy Ducha Świętego, które są odpowiednio symbolizowane właśnie przez ogień. Pierwszy ma związek z „przeszukiwaniem”. Ogień „przeszukuje” i znajduje wszystko, co jest łatwopalne i pochłania to. Duch Święty spala wszystko to, co jest w naszych sercach nieczyste. Nic nie ujdzie jego „przeszukiwaniu”. Cokolwiek jest z drewna, siana czy słomy w charakterze lub w sercu, nie jest po prostu zwęglane, ale ulega doszczętnemu spaleniu. Duch nie oszczędzi żadnej pożądliwości, nie przeoczy żadnego chowanego skarbu, nie przepuści żadnej skrywanej pysze. W takim stopniu, w jakim Jego życie jest w duszy, wypali z niej grzech.

Drugą cechą charakterystyczną ognia jest ciągła natura Jego dzieła. Jeśli ktoś się umyje, jest czysty Działanie ognia jednak nie jest chwilowe, lecz ciągłe. Identycznie działa w wierzącym Duch Święty. Wypala jednocześnie błogosławiąc. Więcej, On wypala, żeby błogosławić. Naprawdę rzeczą najwyższej wagi jest dla nas przyjęcie tego niebiańskiego daru. Doszczętną zaś katastrofą jest dla nas nie przyjąć Go. Chrzest ogniem Ducha niesie ze sobą bezustanną komunikację w przekazywaniu mocy wierzącemu. „Zostaniecie przyobleczeni mocą z wysokości”. Tymi słowami Jezus tłumaczy język Jana Chrzciciela. Kto z nas nie był pod wrażeniem mocy wielkiego ognia, który pożera wszystko na swojej drodze? W dniu Pięćdziesiątnicy, kiedy „oddzielone języki ognia spoczęły na każdym z nich” oznaczało to, iż poprzez płonące pragnienie i siłę ich mowy uczniowie mogli odtąd pokonywać każdą opozycję. Ich słowa stały się „objawieniem ducha i mocy”, lecz nie siły naukowej logiki czy sprawnej retoryki ludzkiej mądrości, ale mocy samego Boga. Nie miała to być także moc używana przez tych u władzy i z imperialnym autorytetem, gdyż książęta tego świata byli między najbardziej zaciekłymi wrogami Chrystusa. Ta moc miała być „mocą z wysokości”, mocą ludzi ukształtowanych przez Ducha Świętego na podobieństwo Jezusa Chrystusa, których serca są w jedności z Duchem Świętym. Mocą Ducha Świętego działającego przez ludzkie naczynia.

To wystarczy, by wyjaśnić potężne dokonania apostołów w księdze Dziejów Apostolskich, przez które to dzieła świat został przewrócony do góry nogami. Stało się to przez tych, których sama Biblia nazywała ludźmi prostymi i nieuczonymi. Niech Bóg pomoże nam zrozumieć to objawienie.

„Szkoła Chrystusa” - cykl Pneumatologia z rozdziału - On będzie Was chrzcił Duchem Świętym.

prezentacja poświęcona życiu pastora Berta Clendennena

Zobacz krótką prezentację poświęconą życiu pastora Berta Clendennena zawierająca opis projektu tłumaczenia na język polski anglojęzycznych publikacji.Prezentacja na serwerze Radia Pielgrzym  Przypominam, że na serwerze Radia Pielgrzym znajdują się również książki pastora Clendennena, "Upadek cywilizacji" i "Droga do uczniostwa" w wersji pdf, kilka mało znanych kazań w wersji audio oraz wiele interesujących artykułów m. in: Koń trojański, Degeneracja, Poświęcenie bez reszty. Zapraszam do słuchania, oglądania i czytania materiałów udostępnianych na  stronie Radia Pielgrzym

środa, 21 grudnia 2011

fatalny brak poważnej teologii Ducha Świętego

Przeczytajmy teraz fragment Pisma z Mateusza 3,11: „On was chrzcić będzie Duchem Świętym i ogniem”. W tych dwóch myślach Jan zawarł przepowiednie Starego Testamentu: w Jana 1, 29: „Oto Baranek Boży, który gładzi grzech świata” oraz właśnie Mat 3,11: „On was będzie chrzcił Duchem Świętym i ogniem”. Pierwsza z nich to Ewangelia zadośćuczynienia. Druga to Ewangelia odnowy. Te dwa stwierdzenia razem oddają jakby w pigułce streszczenie wszystkiego, co Jezus przyniósł ludziom.

Pierwsze z nich opisuje, co Chrystus zrobił dla nas na krzyżu. Drugie zaś mówi o tym, co On czyni w nas, by odnowić i zregenerować człowieka. Pierwsze z tych dzieł wypełniło się „raz na zawsze” na krzyżu. Drugie powinno mieć nieustannie miejsce w życiu nowo narodzonych wierzących. Drugie nie może być spełnione bez pierwszego, a pierwsze nie jest pełne bez drugiego. Dlaczego Duch Święty jest traktowany tak lekko nawet w kręgach zielonoświątkowych? Mimo że żyjemy w erze Ducha Świętego, o dziwo Jego działanie nie jest odpowiednio akcentowane. Jest dużo oszustwa, jest dużo naśladownictwa, a przy tym fatalny brak poważnej teologii Ducha Świętego. Niewiele jest głoszonych o Nim kazań, niewiele pisanych o Nim książek. Nie ma Go wystarczająco w myślach i modlitwach Bożego ludu, tak, jak to powinno być. Bez dwóch zdań ten brak nacisku na Ducha Świętego jest wyjaśnieniem słabości Kościoła. Gdyby kaznodzieje postawili sobie za cel ponownie zwrócić serca ludzi w Kościele ku temu wielkiemu darowi Pięćdziesiątnicy, z pewnością uleczylibyśmy każdy problem duchowy Kościoła. Rzeka, która ma wypłynąć z wnętrza wierzących wciąż ma moc uzdrawiać wszystko na swojej drodze. Trzeba jednak pozwolić jej płynąc!

Odkąd Bóg stworzył człowieka aż po dzień dzisiejszy, odpowiedzią na każdy ludzki problem jest poznanie Boga. Dodajcie do tej prawdy to, że pełnia boskości jest w Chrystusie, i to, że Chrystus ma żyć w każdym wierzącym poprzez Ducha Świętego, a znajdziecie odpowiedź na każdy problem Kościoła. Kiedy nie pozwalamy Mu na to, by nas całkowicie zdobył, aż po każdy zakamarek naszego jestestwa, wówczas jako Kościół zaczynamy reprezentować karykaturę naszego pierwotnego celu. „On będzie was chrzcić Duchem Świętym i ogniem”. Te dwa wyrażenia odnoszą się do jednej i tej samej rzeczy. Język Jana daje do zrozumienia, iż wszyscy ci, którzy mieli być ochrzczeni w Duchu Świętym, mają tego doświadczyć poprzez Ducha Świętego i ogień. Jedno błogosławieństwo jest wyjaśniane literalnie i przenośnie jednocześnie. Dar Ducha Świętego to chrzest, i ten chrzest jest chrztem ognia. Ów chrzest oznacza naszą inicjację w Bożym Królestwie.

Niezależnie od wielu różnych idei kojarzonych z chrztem, nie ma wątpliwości, że, tak jak chrzest, którego udzielał Jan, znamionuje on początek nowej drogi. Wielkie Boże prawo brzmi: „Musicie się na nowo narodzić” Ta konieczność wyrażona w słowie „musicie” łamie wszelką ludzką pychę. Łamie ona także wszystko, co jest tylko zewnętrzne, zostawiając widoczne całe ludzkie zepsucie, które siedzi jak kwas w ludzkim sercu. Ten sam Bóg, który wypowiedział ten straszny i upokarzający wyrok, obiecał także ochrzcić nowe stworzenie Duchem Świętym i ogniem. Nie tylko obiecał wierzącym Ducha Świętego, ale wręcz nakazał im, by Go nie reprezentowali zanim nie zostaną przyobleczeni mocą z wysokości. Bez cienia wątpliwości Bóg pozwolił pierwszym  uczniom doznać, czym była ta moc. „A Wy otrzymacie moc, kiedy Duch Święty zstąpi na was” Chrzest Duchem Świętym jest chrztem, który znaczy nasze poświęcenie Panu. Według starożytnych praw rzeczy, które miały być szczególnie oddzielone do służby Bożej były przemywane wodą. Podobnie chrześcijanin, który rzeczywiście przyjął Ducha Świętego, nie należy już do siebie, lecz uważa siebie za oddzielonego dla Boga. Jeśli gdzieś zamieszkuje Duch Święty, oznacza to miejsce Bożym imieniem. Gdzie przebywa Duch, samolubstwo nie ośmiela się wkroczyć. Serce pełne Ducha Świętego odpowiada gorliwie na wołanie Pawła: „Czy nie wiecie, że wasze ciała są świątynią Ducha Świętego, który jest w was, i że nie należycie też do siebie samych? Drogoście bowiem kupieni. Wysławiajcie tedy Boga w ciele waszym” (1 Kor 6,19-20).

„Szkoła Chrystusa” - cykl Pneumatologia z rozdziału - On będzie Was chrzcił Duchem Świętym.

wtorek, 20 grudnia 2011

sami siebie natchnąć nie możemy

W celu zobrazowania tego zajrzymy na chwilę na skutki Pięćdziesiątnicy u apostoła Piotra. Jeśli pojmiemy rezultaty na jego przykładzie, będziemy mieli dobre pojęcie rezultatów wylania Ducha na cały Kościół. Bóg używa „części”, które dobrze coś obrazują, by pokazać nam rzeczy, które są zbyt wielkie, by mogły być widziane w ich pełni.

Uważne stadium kazania Piotra, które było odpowiedzią na szyderstwa, pomoże nam ujrzeć na przykładzie jednego człowieka skutki tego, co nastąpiłoby, gdyby Kościół odłożył na bok wszystkie swoje „Hagar”, a jeszcze raz powrócił do Zielonych Świątek. Piotr nie jest tutaj egoistą, lecz raczej biernym instrumentem, którym posługuje się Duch Święty przekazując nowe i pełne mocy przesłania dla Kościoła. Skupmy się na chwilę na Piotrze. Wiemy, że do tej pory był wylewny, impulsywny, niezrównoważony, entuzjastyczny, ale i tchórzliwy. Popatrzcie jednak na niego teraz, i odkryjcie autentyczne skutki Pięćdziesiątnicy. Zauważcie jego wymowność. Jest nie tylko mówcą, ale i płomiennym oratorem. Nie wypowiada on tylko słów, lecz wypowiada je z namaszczeniem, z ogniem, z naciskiem, jakiego nigdy wcześniej w jego głosie nie słyszano. To wielkie kazanie rybaka „ochrzczonego ogniem” porusza wszystko, do czego dociera, niczym ogień przedzierający się przez suche ściernie. Zawsze był emocjonalnie płomienny, teraz jednak „płonie!”. To nie była tylko wymowność; było tam płomienne przekonanie. Piotr przemawia jak filozof. Dostrzega, że dawne dzieje nie były niezwiązane z teraźniejszością, jakby przypadkowe dni i noce, ale że bieg historii stanowi pewną jedność i ma sens.

On nas uwalnia od męczarni codziennych drobiazgów i umieszcza na drodze swych boskich planów. Pomyślcie o tym rybaku pojmującym nagle sens historii, powołującym się na proroctwo jako świadka tego, o czym mówi. Wskazującym na to, jak rozwija się życie, jak się rozprzestrzenia i rośnie. Jeśli Kościół będzie natchniony, będzie też elokwentny. Biblijnie nie tylko będzie on w stanie zrozumieć literę, będzie także w mocy odczytać ducha. Piotr pokazuje nam, że proroctwo nie jest czymś, co Bóg próbował zrobić, i że nie jest ono też boskim wysiłkiem. Wypełnienie się proroctwa jest naturalnym procesem, którzy dąży do swojego naturalnego końca. Proroctwo nie jest zwyczajną nadzieją nakierowaną do wielkiego Boga, ale jest klarowną wizją tego, co musi być i co będzie, tego, co On sam doprowadzi do końca. Chrystus musi rządzić, z niewytłumaczalnej konieczności, choćby z powodu sprawiedliwości, światła i prawdy, aż powali wszystkich wrogów do swoich stóp. Piotr nie stał się jedynie bardzo wymownym i dobrym nauczycielem, zaskoczył on wręcz Kościół stając się jego najbardziej zaciętym i skutecznym obrońcą prawdy. Posłuchajmy jego nowej natury wypełnionej Duchem Świętym, która przed Pięćdziesiątnicą była określana jako „ignorancka i nieuczona”. „Mężowie Izraela, słuchajcie tych słów”. Zauważcie, jak celne i sprytne jest to, co mówi, gdy opisuje Jezusa najpierw jako „Jezusa z Nazaretu, człowieka”. Nie odwołuje się tu on do żadnych teologicznych założeń czy uprzedzeń. Gdyby Piotr zaczął słowami „Jezus z Nazaretu, wcielony Bóg”, straciłby swoich słuchaczy zanim by jeszcze przeszedł do sedna. Duch Święty wyraźnie działa w procesach myślowych tego niepiśmiennego rybaka. A zatem porzuca on ideę boskości Chrystusa, tak? Czy na pewno? Jasno nazywa on Jezusa „człowiekiem uwierzytelnionym przez Boga Między wami poprzez czyny niezwykłe, cuda i znaki, które Bóg uczynił przez Niego pośród was, jak to sami wiecie” (Dzieje 2,22). Apostoł Piotr zaczyna od opisania Chrystusa jako człowieka; ale musimy zauważyć bardzo mocny punkt kulminacyjny jego wypowiedzi, „Niech zatem cały dom Izraela wie z pewnością, że Bóg uczynił tego Jezusa, którego wy ukrzyżowaliście i Panem, i Chrystusem”. Gdyby Piotr usunął z kazania to pierwsze zdanie, każdy faryzeusz mógłby je poprzeć. Piotr jednak przeszukuje Pismo w natchnionym wykładzie i kończy dysząc płomiennymi słowami „Bóg uczynił tegoż Jezusa, którego ukrzyżowaliście i Panem, i Chrystusem”

Patrzcie również, jak niezrównany jest Piotr w oparciu na historycznym fakcie zmartwychwstania. Nie przemawia on do ludzi, którzy żyli sto lat po tym wydarzeniu, Lecz przemawia do ludzi, którzy dokładnie wiedzą, co się stało. Apostoł mówi z rozbrajającą szczerością, jako człowiek, który wiernie opisuje wydarzenia. Nie oddziela jednak Chrystusa od cudownych przejawów działania Ducha Świętego, które miały miejsce w trakcie tego wylania. "Dlatego też będąc wywyższonym prawicą Boga, i otrzymawszy od Ojca obietnicę Ducha Świętego, zesłał on to, co wy teraz widzicie i słyszycie".

W tym wspaniałym ewangelicznym przesłaniu Piotr dawał domowi Izraela kolejną szasę kiedy rzekł, „Niech więc cały dom Izraela wie z pewnością”, to było tak, jak gdyby mówił tym ludziom: „Teraz macie okazję rzucić przeszłość w niepamięć i zacząć wszystko od nowa”. Jest to niezmienne przesłanie chrześcijaństwa. Każdego ranka mówi ono do nas, wierzących, „Możesz uczynić dziś lepszym od dnia wczorajszego”. W Piotrze widzimy cechy, które powinny wyróżniać ożywiony Kościół wypełniony Duchem Świętym. Taki Kościół będzie wymowny, będzie posiadał dogłębną wiedzę biblijną, będzie też wnikliwie interpretował proroctwa. Na przesłanie przez niego głoszone ludzie nie będą mieli odpowiedzi; przesłanie to będzie zawierało całościową chrześcijańską doktrynę i prawdę, jeśli tylko Duch Święty zapanuje nad Kościołem tak, jak zapanował nad Piotrem- rybakiem. Mamy więc Piotra jako standard, względem którego możemy sprawdzać i mierzyć samych siebie. Niech Kościół raz jeszcze powróci do Pięćdziesiątnicy, a podejdzie do biblii z nową mocą, by ją na nowo czytać. Na nowo ujrzy dziwne rzeczy, znaki i cuda, Podczas gdy wcześniej nie widział nic z powodu duchowej ślepoty. Tak jak Bóg uczynił Ziemię tak, że nie jest winna żadnemu innemu światu nic oprócz swojego światła, tak Bóg zaplanował „nowe stworzenie”, by niosło w sobie wszystko oprócz swojego własnego natchnienia.

Sami siebie natchnąć nie możemy, Duch Święty jest darem Bożym. „Nowe stworzenie” jest uczynione na obraz Boga. Mamy wspaniałe zdolności, tak jak i Ziemia kryje w sobie wspaniałe skarby. Wszystkie one są darami od Boga, i wszystkimi tymi darami operujemy, jako Boży szafarze. Jednak, wszystkie one będą w nas wielkimi ciężarami i problemami, jeśli nie będą ochrzczone potężnym Świętym Duchem Pięćdziesiątnicy. Czy przyjęliśmy Ducha Świętego? Pytanie to nie pozwala na zawahanie w odpowiedzi. Nikt nie może wziąć światła słonecznego za coś innego, kiedy je widzi. Nie wróci do domu z jakąś dziwną historią ujrzenia jakiegoś dziwnego światła. Słońce nie potrzebuje przedstawiania, ani też nie potrzebuje przysięgać, by uwiarygodnić swoją tożsamość. Cienie znają Słońce i uciekają od niego. My możemy mieć formę, ale niekoniecznie Ducha Świętego. Wielu ludzi błędnie ocenia Chrześcijaństwo. Mówią nam, że jedyna konieczna rzecz to być dobrym. I to jest prawda! Gdybym Wam powiedział, że jedyną konieczną rzeczą w przypadku samochodu jest jeździć, każdy by się pewnie ze mną zgodził. Zgodzilibyście się jednak też, gdybym dodał, że samochód, musi posiadać silnik, żeby jeździć. Kiedy religia mówi człowiekowi, że ten potrzebuje jedynie czynić dobro, zapomina o fakcie, że człowiek może to robić w oczach Bożych jedynie wtedy, gdy jest on pełen mocy, kiedy chodzi w Duchu Świętym.

„Szkoła Chrystusa” - cykl Pneumatologia z rozdziału - Ochrzczeni ogniem.

poniedziałek, 19 grudnia 2011

książka „Droga do uczniostwa” w wersji PDF

Informuję, że na serwerze ftp Radia PIELGRZYM  w dziale Książki i art. elektroniczne umieszczona została w formacie .pdf bardzo wartościowa książka pastora Berta Clendennena pt..  Droga do uczniostwa

kościół naszych czasów jest ofiarą programów

Czytamy z Mateusza, z rozdziału 3 i wersetu 11. „Ja was chrzczę wodą, ku upamiętaniu, ale Ten, który po mnie idzie, jest mocniejszy niż ja; jemu nie jestem godzien i sandałów nosić; On was chrzcić będzie Duchem Świętym i ogniem.” Teraz proszę, żebyście zajrzeli ze mną do Dziejów Apostolskich 2, 2-3. „I powstał nagle z nieba szum, jakby wiejącego gwałtownego wiatru, i napełnił cały dom, gdzie siedzieli. I ukazały się im języki jakby z ognia, które się rozdzieliły i usiadły na każdym z nich.”

Ten Ogień nie jest jakimś bezkształtnym płomieniem. Nie jest to lampa Abrama, ani słup ognia z pustyni, ani też węgielek Izajasza wzięty z ołtarza. Ten ogień to język, oddzielony od innych języków. Był to symbol nowej dyspensacji. Chrześcijaństwo miało być językiem ognia. Był on symbolem nowej mocy, mocy, na której zbudowane miało być nowe królestwo. Nadejście tego konkretnego symbolu było sygnałem, że wcześniejsze znaki zaczęły tracić na ważności i były bliskie zaniku. Ołtarz i cheruby, ofiary i kadziła, efod i napierśnik, Urim i Tummim, wszystkie one już wypełniły swoją służbę. Godła Starego Przymierza poszły teraz na zawsze w cień, a zamiast nich Pan wyznaczył tylko dwa, chleb i wino. Zostały one wybrane z powodu świetnego potencjału obrazowania pewnych idei, a także dla uniknięcia fizycznych reprezentacji.

Woda przywodziła na myśl oczyszczenie ducha, nie niosła jednak ze sobą podobieństwa dla oka. Chleb i wino silnie przywodziły na myśl ciało i krew Pana Jezusa Chrystusa, nie kreowały jednak fizycznego obrazu Pana. Te dwa znaki były jedynymi, które Chrystus ustanowił dla swojego Kościoła. Jego religia miała być religią zrozumiałą i religią serca, spoczywającą całkowicie na przekonaniach i zasadach, nie budując niczego na zmysłach i również nie kreując niczego w wyobraźni. Ta duchowa pieczęć chrześcijaństwa była symbolem, który raz na zawsze miał ogłosić Kościołowi nadejście jego zwycięskiej mocy. To była moc, w której Chrześcijaństwo miało stanąć przed królami, zbić z tropu synagogi, uciszyć zgromadzenia, uspokoić tłumy. W tej mocy miało ono ogłaszać Jego chwałę aż do najodleglejszych części ziemi, poczynając od Jerozolimy. Symbolem tej mocy był język, narzędzie komunikacji między ludźmi, przesłanie ubrane w ludzkie słowa, obliczone na ludzkie zdolności pojmowania, przekazywane od zrozumienia do zrozumienia, z jednego serca do drugiego. To był język ognia, ludzki głos, Boża prawda, ludzka mowa wygłoszona poprzez natchnienie Ducha Świętego poprzez ludzkie narzędzie, ale z nadludzką mocą. Byli to mężowie Boży głoszący Słowo Boga wraz z Duchem Świętym zesłanym z nieba. Tak jak i wtedy, i dziś nic nie może się ostać przed takim ludzkim ogniem entuzjazmu i przekonania. Pierwszym skutkiem tego ognia było to, iż „zostali oni wszyscy napełnieni Duchem Świętym”. Dzięki słowu „wszyscy” rozumiemy, że nie tylko apostołowie zostali napełnieni, Ale że dotyczyło to każdego, kto był w Górnej Izbie.

Ta prawda jest najwyższej wagi, gdyż zaświadcza, że nikt nie jest tu omijany. Wszyscy nowo narodzeni wierzący otrzymują polecenie bycia napełnionymi Duchem, jest to wspólnotowy dar. Przyjmij go, proś o niego, wyznawaj go w imieniu Chrystusa. Wszyscy jesteśmy Bożym i królewskim kapłaństwem i musimy utrzymywać to kapłaństwo wiernych. Do tego stanu należymy wszyscy, będąc przed Bogiem równymi. Nasze kapłaństwo nie może mieć podstawy poza naszą świętością. Nie występujemy w naszych intelektualnych zdolnościach, naszych technicznych umiejętnościach, nie stoimy dzięki naszej oficjalnej pozycji, lecz w uświęceniu woli i serca, zupełnym poświęceniu naszego jestestwa Bogu.

Ów język ognia spoczął na wszystkich, i wszyscy zostali świadkami. „Lecz wy otrzymacie moc, kiedy Duch Święty zstąpi na was, i będziecie mi świadkami...”. Kto może zignorować ogień albo wziąć go za coś innego? Różnicą pomiędzy autentycznym Chrześcijaństwem a martwą religią jest ogień. Ogień ten odróżnia podobnie jednego kaznodzieję od drugiego. Każde prawdziwie ochrzczone Duchem Świętym życie będzie się manifestowało i samo będzie się broniło. „Wszyscy poznają, że jesteście moi”. Usprawiedliwienie i obrona nie będą polegały na zabiegach lotnych umysłów lecz na rozżarzonej i płonącej sile, która oczyści wszystko, z czym się spotka, jedyną odpowiedzią na obecny katastrofalny duchowy stan Kościoła jest ów chrzest z Ducha Świętego i ognia. Kościół naszych czasów jest ofiarą programów. Kościół ma na ogół jakiś program dla każdej grupy ludzi; lecz świat idzie do piekła podczas gdy my męczymy się nad uruchomieniem tych ludzkich strategii. Owocem naszego wysiłku jest pokolenie „pustych narzędzi” które nie ma bojaźni przed Bogiem. To nie przez siłę ani nie przez moc, lecz przez mojego Ducha – mówi Pan. Pytanie w sercu każdego wierzącego brzmi, co zrobić, by to się wydarzyło. Z Objawienia w Dziejach Apostolskich widzimy, jak bezradni jesteśmy w kwestii duchowej odnowy. Musimy zadać sobie jedno pytanie „Co zrobili apostołowie, by ta boska moc się zamanifestowała?” Otóż nie zrobili oni nic prócz czekania, modlitwy, nadziei i oczekiwania. Zrobili coś, co religijny świat, który ma takie upodobanie w działaniu, nazwałby niczym.

To wszystko, co możemy zrobić, by rozpalić i oczyścić Kościół kierując go na prawdziwe wylanie Ducha Świętego. Nie wolno nam mieć nic wspólnego z tymi, co przebudzenia „organizują” Zawsze uważajmy na ludzi, którzy „ustawiają pułapki” na Boga. Strzeżcie się i nie miejcie nic wspólnego z jakimkolwiek „mechanicznym” wskrzeszaniem do życia. Czytajmy słowo „nagle” z szacunkiem i z modlitwą. Czytajmy to słowo z oczekiwaniem tego, że Pan może przyjść w każdej chwili Najczarniejszą nocą, lub gdy zapieje kur, albo wcześnie rano. Kościół desperacko potrzebuje odnaleźć ponownie moc, która kryje się w oczekiwaniu. Zawsze są wokół ludzie, którzy nam mówią, że powinniśmy robić coś praktycznego. Degradują oni ideę „praktyczności” do swego rodzaju mechanicznego ćwiczenia. Czy ktoś, kto cierpliwie trwa w modlitwie nic nie robi? Praktyczność niekoniecznie wyraża się w czymś, co może być zaobserwowane. Tak samo jak i nie jest praktyczne budowanie na drzewie, sianie czy słomie. Podczas przygotowania do Pięćdziesiątnicy uczniowie zrobili wszystko poprzez nie zrobienie niczego. Rezultaty tego ognia Pięćdziesiątnicy są nie do przecenienia.

„Szkoła Chrystusa” - cykl Pneumatologia z rozdziału - Ochrzczeni ogniem.

sobota, 17 grudnia 2011

to, co plugawe, stało się szlachetne

Głębiej niż osąd, głębiej niż uczucia, znajduje się ludzki charakter, który nazywamy naturą. Wielu rzeczy o ludzkiej naturze nie wiemy, wiemy jednak, że ma ona wpływ na zewnętrzne okoliczności i dostosowywanie ich do swoich potrzeb. Natura żołędzia zamienia rosę, powietrze i glebę w drzewo dębu. Okoliczności mogą zniszczyć jego siłę, dopóki jednak ono żyje, nie można zmienić kierunku tego procesu. Ani człowiek, ani zwierzęta, ani ziemia nie mogą sprawić, by żołądź przemienił się w wiąz. Nawożenie może zmienić jakość drzewa, kultywacja może zmienić jego formę, ale to, czy żołądź zrodzi dąb czy wiąz nie zależy od okoliczności, gdyż jest to kwestią natury. Naturą upadłego człowieka jest preferować doraźną przyjemność a nie perspektywę wiecznej szczęśliwości czy upodobania Boga. Naturą upadłego człowieka jest kochać siebie a zapominać o Stworzycielu. Powiedzieć, że człowiek jest funkcją okoliczności równa się zaprzeczeniu, że ma on jakąkolwiek naturę. Gdzie bowiem jest natura, tam jest też moc, której okoliczności są jedynie czymś ubocznym. Gdyby wszelkie okoliczności świata stanęły przeciwko prawu natury działającym w żołędziu, i tak nigdy go nie pokonają. Żaden nawóz, żaden ogrodnik, żadne ciepło czy podlewanie nie zrobią z niego kapusty.
Społeczeństwo utrzymuje na ogół, że ludzka natura jest w gruncie rzeczy dobra. Jeśli tak jest, to skąd się wywodzi całe ludzkie zło? Każdy zły przykład pokazany współczesnemu dziecku jest owocem ludzkiej natury. Jego ziarno zostało zasiane wszędzie, gdzie się da, w tłocznych miastach, w pustych lasach, w starożytnych kolebkach cywilizacji, na odległych morskich wyspach, i w każdym z tych miejsc to ziarno wydało żniwo grzechów i problemów. Jest to absolutny dowód na to, że ludzka natura - ogólnie rzecz biorąc - jest nasieniem rodzącym grzech i kłopoty. Chrześcijaństwo podaje się za system na rzecz czegoś, co nigdzie indziej nie było głoszone: tą rzeczą jest odnowa zepsutych serc na obraz Boga Niebios. Wszystkie siły tego systemu są na to skierowane, na uczynienie „nowych stworzeń” w Chrystusie. Jeśli to się nie dzieje, Chrześcijaństwo pozostaje tylko teorią. Problem z naszą naturą jest taki, jak uczynić coś złego dobrym. Ludzkimi metodami to po prostu niemożliwe. To cudowne ujrzeć wysuszone morze i pustynię pokrytą manną. Jednak najbardziej niezwykła manifestacja ponadnaturalnej mocy to zły człowiek, który nagle staje się dobry; to, co ziemskie, kiedy staje się niebiańskie, to, co zmysłowe stające się czymś duchowym, to, co diabelskie, kiedy staje się podobne do Boga. Etiopczyk zmieniający barwę swojej skórę i pantera zrzucająca swoje cętki. „Czy Etiopczyk może zmienić swoją skórę, a lampart swoje pręgi? Tak samo czy możecie czynić dobrze, wy, którzyście się nauczyli postępować przewrotnie?” Jer 13:23  (BT) Oto jest władca; ale nie fizycznego wszechświata, który obala fizyczność, ani świata umysłu obalający naturę umysłu, lecz władca moralnego wszechświata uwiarygodniający Ewangelię swojej własnej łaski. Stworzenie świętych z grzeszników jest pokazem, w którym boskość Ewangelii jest najsilniej i najbardziej przekonująco objawiona. To moc Pięćdziesiątnicy. Kiedy Ewangelia jest głoszona z Duchem Świętym zesłanym z Nieba, to sam Bóg przemawia poprzez ludzką formę. Nic się nie może ostać przed takim nauczaniem. W Dniu  Pięćdziesiątnicy Bóg, posługując się rybakiem o imieniu Piotr, przemówił, a ziemia zadrżała. Trzy tysiące ludzi zostało na zawsze wzbudzonych ze śmierci grzechu. Co było tak rzadkie w ludzkiej naturze teraz stało się normalne podczas uświęcenia człowieka. To, co plugawe, stało się szlachetne. Samolubni zaparli się siebie. Zgorzkniali stali się łagodni. Co było zmysłowe, stało się przepięknie czyste. Patrzymy wstecz na te trzy tysiące wówczas nawróconych i nie możemy się nadziwić! Nasza natura nie jest beznadziejnie zgubiona! Odkupienie jest realne! Ludzkość może być uświęcana. Zwyciężony został nie abstrakcyjny grzech, ale ten w ludzkim sercu, w ludzkiej naturze, ten, do którego się odwołują pokusy umysłu i ciała. Grzech w żywym człowieku został pokonany. Jego Zwycięzca panuje! Przez moc Jego krwi, Jezus załatwił problem grzechu. Moc krwi jest życiem Boga i to życie popłynęło obficie w dzień Pięćdziesiątnicy. W tych nawróconych z tego dnia widzę obietnicę własnego wyzwolenia. Dlatego wołam: „Ja też zostałem wyzwolony spod prawa grzechu i śmierci!” Ta obietnica wyzwolenia nie jest tylko dla jednostek. Ona jest dla tłumów. Dlaczego więc mamy nie spróbować [odnowienia] Pięćdziesiątnicy?

 „Szkoła Chrystusa” - cykl Pneumatologia z rozdziału – Praktyczna manifestacja mocy Ducha Świętego.

piątek, 16 grudnia 2011

święci byli poruszani, by żyć świętym życiem

W Jerozolimie byli ludzie z wszelkich narodów, którzy słyszeli wieść wszyscy w swoich językach, tak jak poddawał Duch. Innymi słowy każdy człowiek był świadomy, że przemówił Bóg. Ten cud. z jego moralną siłą oddziaływania, był odmienny od wszystkich fizycznych cudów Jednak wrażenie, jakie wywoływał, było identyczne jak przy cudach czysto fizycznych - efekt demonstracji mocy. Był to przekaz mądrości, w przeciwnym razie moc nie zadziałałaby do końca tak bezbłędnie. Przekaz dobroci - w przeciwnym razie ta moc nie do odparcia by niszczyła, a nie błogosławiła. Widzimy także cud natchnienia, kiedy ludzki umysł otrzymuje moc, by spisać księgę, która nie oprze się wpływom czasu. W proroctwie widzimy umysł, który ma moc, by spojrzeć tysiące lat wprzód i opisać jasno to, co się stanie później, i to na tyle jasno, że przy wypełnieniu proroctwa zostaje ono natychmiast rozpoznane.

Kiedy zwyczajni ludzi napełnieni Duchem świętym zaczynają mówić, ci, którzy ich słuchają, wiedzą, że jest to głos Boga. W dzień Pięćdziesiątnicy świat ujrzał Chrześcijaństwo jako nową religię; biedną, bez historii, bez wykształcenia, bez kapłaństwa, bez mas ludzkich, Miała ona tylko jeden środek ofensywy: jej język ognia. Nie miała emocji tłumów, teorii uczonych, nie stały za nią żadne polityczne interesy, o które zresztą nie prosiła; nikomu też nie schlebiała. Tym językiem ognia zaatakowała wszelki zastany system i każdy zły zwyczaj, i tym ogniem utorowała sobie drogę poprzez wszelką opozycję. Chrześcijaństwo nigdy, w żadnym okresie, nie utrzymywało się w jakikolwiek inny sposób za wyjątkiem mocy nauki „ochrzczonej ogniem”. Tylko wtedy, gdy ludzie wypełnieni Duchem Świętym przekazywali słowa Pana, („nie takie, których naucza ludzka mądrość, lecz których naucza Duch Święty”), grzesznicy się nawracali, a święci byli poruszani, by żyć świętym życiem. W każdym zaś okresie, gdy pozwolono, by ten dar zanikł, każda forma naturalnej przewagi próbowała wejść na jego miejsce; więcej nauki, więcej programów, aktorstwa, czegokolwiek, co by poprzez ludzką myśl wzmocniło pozycję Kościoła w opinii ludzkości. Jednak te środki okazały się zgubne, zostawiając Chrześcijaństwo w obliczu świata zupełnie bezbronne.

Ludzką logiką kompletnie nie da się pojąć, dlaczego nauczanie Whitfielda poruszało ludzi tak, jak to miało w istocie miejsce. Bez śladu logiki, filozofii ani czegokolwiek, co by zasługiwało  na miano teologii systematycznej, podczas jego kazań nawracały się tysiące. Dlaczego tacy ludzie jak Whitfield byli w stanie zrobić to, czego inni uczeni oraz zdolni i cudowni oratorzy zupełnie nie potrafili? Musiał być w nich element mocy, którego naukowa krytyka i badania nie potrafiły odnaleźć. Co było tą Mocą? Sfera działania i efekty tej mocy pozwalają nam osądzić. Każda moc ma swój „rejon”, przestrzeń swojego oddziaływania. Najsilniejsza ręka nigdy nie przekona rozumiejącego umysłu. Dusza człowieka ma odrębne sfery, i rzeczy, które przekonują intelekt mogą nigdy nie dotrzeć do emocji. Sprawy, które działają tylko na emocje, mogą zostawić niezaspokojony umysł. Takie, które wpływają zarówno na zrozumienie, jak i emocje, mogą nigdy nie zmienić moralności. Zwycięska moc Bożego posłańca to moc nad moralnością człowieka. To moc, która oczyszcza serce i owocuje świętym życiem. To jest właśnie ta najwspanialsza moc należąca do Ducha Świętego.

„Szkoła Chrystusa” - cykl Pneumatologia z rozdziału – Praktyczna manifestacja mocy Ducha Świętego

czwartek, 15 grudnia 2011

chodźcie w Duchu a nie będziecie spełniać zachcianek ciała

Naszym pierwszym wersetem w tej lekcji będzie Galacjan 5:6,16-18 „Bo w Chrystusie Jezusie ani obrzezanie, ani nieobrzezanie nic nie znaczy, lecz wiara, która jest czynna w miłości…Mówię więc: Według Ducha postępujcie, a nie będziecie pobłażali żądzy, cielesnej. Gdyż ciało pożąda przeciwko Duchowi, a Duch przeciwko ciału, a te są sobie przeciwne, abyście nie czynili tego, co chcecie. A jeśli Duch was prowadzi, nie jesteście pod zakonem.” W tym fragmencie czytamy o mocy Ducha Świętego objawionej w codziennym życiu Do ludzi, którzy „wciąż są w ciele”, Paweł mówi „Ale wy nie jesteście w ciele, lecz w Duchu, jeśli tylko Duch Boży mieszka w was”.

Podczas upadku duch ludzki został tak zdegradowany, że można to wręcz nazwać „zatopieniem”, poddaniem go wpływom duszy. Został nazwany martwym z powodu oddzielenia od Boga. Nienawrócony człowiek posiada ducha, lecz jest on cielesny. Ogrom ludzkiej mocy, jego działalność intelektualna, wzloty wyobraźni i impulsy serca są wszystkie podyktowane przez motywy ciała. Ten cielesny duch znajduje się także w chrześcijanach, którzy odmawiają „dążenia do doskonałości”, Było to bardzo ewidentne w zborach w Galacji i Koryncie. W takich ludziach duch jest poddany ciału. Różnią się oni od zwierząt zasadniczo tym, że do cielesnych celów i zachcianek wykorzystują oni głównie sferę duchową, mianowicie ich duszę. Duch Święty, który uświęca wierzących, odwraca ten stan rzeczy. Pobudza on ducha, a przez niego i ciało. Zamiast czynić duchowe moce cielesnymi, czyni On duchowym śmiertelne ciało. Duch przestaje być poddanym ciału, lecz ciało zaczyna służyć duchowi. W ten sposób osiągane jest odkupienie; to jest właśnie nowe życie. Ludzka natura jest odnawiana, a człowiek zaczyna chodzić w Duchu. To jest też znaczenie biblijnej myśli, by „chodzić w świetle, tak jak On jest światłem” (1 Jana 5,17). „i taki, jaki On jest, tacy i my jesteśmy na tym świecie.” Jako człowiek, Jezus Chrystus był światłem tego świata. Co jednak uczyniło Go tym światłem? „W Nim było życie, a życie było światłością ludzi” (Jana 1,4). Być wypełnionym i prowadzonym przez Ducha Świętego oznacza chodzić w życiu Bożym. To jest prawdziwe świadectwo Ducha. Kiedy człowiek chodzi w Duchu, jego życie jest światłem, a świat widząc jego dobre uczynki będzie chwalił Ojca, który jest w Niebie (por. Mat 5,16). Kiedy człowiek jest prawdziwie wypełniony i prowadzony przez Ducha Świętego, świat nie wychwala charakteru tego człowieka a rozpoznaje, że ten wznosi się ponad swój charakter, i jest „Bożym dziełem, stworzonym do dobrych uczynków w Chrystusie Jezusie” (Ef 2,10).

Jeśli ktoś podgrzeje kawałek żelaza do pewnej temperatury, zaczyna on niemal płonąć, bez żadnej jeszcze zmiany swojego kształtu. Jeśli będziecie podgrzewać dalej, jego wygląd zmieni się i upodobni jakby do stałego ognia, który zapali wszystko, czego dotknie. Woda bez ciepła jest twardym lodem. Jeśli delikatnie ten lód podgrzejesz, uwolnisz ciecz. Jeśli podgrzejesz jeszcze bardziej, jako gaz uleci wzwyż. Tak samo jest z duszą, gdy jest dotykana przez Ducha Świętego, i podobnie się zmienia, gdy jest „zrodzona z Ducha” i Nim napełniona. Tylko w tym drugim stanie, kiedy nowe stworzenie jest napełnione Duchem Świętym, zaczyna w całej Jego manifestacji objawiać podobieństwo do Boga. „Chodźcie w Duchu” - mówi Paweł - „a nie będziecie spełniać zachcianek ciała”. Oznacza to, że kiedy chodzimy w Duchu, ludzie nie będą widzieli nas, lecz będą widzieli Chrystusa. Duchowa zmiana wywalczona w uczniach przez chrzest Duchem Świętym ukazuje wielką moc Bożą bardziej niż cokolwiek innego. To było uderzająco zamanifestowane w przypadku apostola Piotra. Wiatr zawiał w górnej izbie, zgromadził się wielki tłum. Teraz ktoś musi stanąć w cieniu świątyni i rzucić wyzwanie zarówno arcykapłanom, jak i tłumom, i powiedzieć im, że Ten, którego haniebnie zgładzili, jest Mesjaszem Izraela. Takie przesłanie nie mogło oszczędzić nikogo. Tłum musiał się dowiedzieć, że był winny bezimiennego grzechu, że podnieśli swoje ręce przeciwko Bogu objawionemu w Ciele, oraz że – jakże dziwne słowa dla ludzkich uszu – „zabili księcia żywota.”

Kto spośród stu dwudziestu osób z Górnej Izby byłby w stanie skonfrontować tłum? Jednak widzimy wstającego człowieka, płonącego świętym ogniem do tego stopnia, że zapomina on o niebezpieczeństwie i wydaje się nie być świadomym, że to, co robi. dalekie jest od normalności. Kim jest ten człowiek? Czy to możliwe, że to ten prosty rybak zwany Piotrem? Znamy go z wcześniejszych wydarzeń jako kogoś, kto ma wiele zapału, ale zero stałości. Ma dobre intencje, ale kiedy napotyka trudności i przeciwności, jego moralna odwaga zawodzi. Zaledwie kilka tygodni wcześniej widzieliśmy go w czasie próby. Noc wcześniej się zarzekał, że cokolwiek by się stało, swojego Pana nie opuści. Kiedy jednak Mistrz jest w rękach wroga, a Piotr widzi rozwścieczone twarze, jego odwaga pryska. Gdy służąca wyraziła swoje przekonanie, iż należy on do Jezusa z Nazaretu, jego serce stopniało i zaparł się swojego Mistrza. Popatrzcie jednak na niego teraz, kiedy szykuje się do działania, napełniony Świętym Duchem. Nie boi się ani mocy władz ani gniewu tłumów. Czy Piotr z Pięćdziesiątnicy jest tym samym Piotrem, który stał na dziedzińcu pałacu arcykapłana? Jeśli tak. to jak wielką różnicę w człowieku uczyniła ta jedna okoliczność - bycie wypełnionym przez Ducha Świętego? Jedną z naszych największych potrzeb są wspaniałe przykłady Bożego dzieła moralnego w ludziach, kiedy są oni wypełnieni Duchem świętym. Tacy, o których świat mówi, choć cicho, „To dobry człowiek, i pełny Ducha świętego”. W prawdziwym Kościele jest wielu ludzi, którzy celują w chrześcijańskich cnotach, których postępowanie w życiu osobistym jest nienaganne, których służba jest przydatna, podziwiana i wartościowa, ale którzy jednak nie są ludźmi „pełnymi Ducha Świętego”, Jeśli Kościół ma być uzdrowiony, i jeśli mamy ujrzeć prawdziwe przebudzenie, wówczas jeszcze raz musimy ujrzeć takich ludzi. Takich, których całe życie mówi o modlitwie, tak jak byśmy to powiedzieli o Henochu czy Janie. Potrzebujemy ludzi, których słowa padają z przekonaniem Ducha Świętego, którzy zostawiają na wierzących wrażenie, że są bezpośrednimi i potężnymi narzędziami Boga, a na niewierzących, że niebezpiecznie jest się zbliżyć, chyba że w pokucie i z pragnieniem nawrócenia. „I zostali wszyscy napełnieni Duchem Świętym, i zaczęli mówić innymi językami, jak Duch im poddawał”.

„Szkoła Chrystusa” - cykl Pneumatologia z rozdziału – Praktyczna manifestacja mocy Ducha Świętego.

środa, 14 grudnia 2011

nie mijaj obojętnie niepopularnego proroka

"Pokolenia dzieci dołączyły się do kościoła, podekscytowały się, a teraz tracimy je, ponieważ po prostu nie powiedzieliśmy im, że chodzenie z Bogiem będzie coś kosztować." Bert Clendennen
            
            Z okazji drugiej rocznicy śmierci pastora Berta Clendennena, poproszono mnie, by napisać kilka zdań na temat aktualności i wagi przesłania, które głosił. W związku z tym, przejrzałem ponownie część tekstów zamieszczonych na polskim blogu (http://clendennen.blogspot.com/). Jednego jestem pewien – takie poselstwo nie jest dziś popularne. Wystarczy spojrzeć na listy bestsellerów i programy chrześcijańskich telewizji. Nurt zielonoświątkowy rozwija się liczebnie, wywiera coraz większy wpływ na społeczeństwa, a wiodący przywódcy przymują rolę telewizyjnych celebrytów. Charyzmatyczne konferencje gromadzą tysiące chrześcijan. Koncerty worship jednoczą młodych ludzi, zgromadzając na stadionach rzesze rozpalonych wielbicieli. Na usta ciśnie się proste pytanie: "Pastorze Clendennen... Dlaczego płaczesz? Dlaczego narzekasz? Dlaczego nie cieszysz się potężnym rozwojem Kościoła?" Ktoś już znalazł się kiedyś w podobnej sytuacji. Nazywał się Jeremiasz.
            
 Słowo, które głosił ten młody prorok pochodziło wprost z Bożego serca. Otoczony poselstwem niosącym pokój i bezpieczeństwo, wołał głośno na ulicach miasta zwiastując nadchodzący gniew. Oto jego słowa: "I rzekłem: Ach! Wszechmocny Panie, oto prorocy mówią im: Nie ujrzycie miecza, a głód was nie dotknie, lecz dam wam trwały pokój na tym miejscu." (Jr 14:13) Jeremiasz słuchał tych wszystkich gładkich, przyjemnych i pachnących kazań, lecz pośród tego radosnego gwaru docierał do niego smutny głos Wszechmocnego: "I leczą ranę córki mojego ludu powierzchownie, mówiąc: Pokój! Pokój! Choć nie ma pokoju." (Jr 8:11) Czyż nie żyjemy dzisiaj w czasach powierzchownego lekarstwa i fałszywego pokoju?
            "Pokolenia dzieci dołączyły się do kościoła, podekscytowały się, a teraz tracimy je, ponieważ po prostu nie powiedzieliśmy im, że chodzenie z Bogiem będzie coś kosztować." Wielu moich przyjaciół i znajomych leży dziś martwych na polu duchowej bitwy. Pamiętam wspólne zloty, misje i konferencje. Pamiętam niezapomniane chwile ekscytacji, radości, wielkich marzeń i rozległych wizji. Pamiętam wspólne łzy, gdy klęcząc na twardej ziemi wołaliśmy do Boga o przebudzenie. Tak, powiedziano nam, że Bóg chce użyć naszego pokolenia do wielkich rzeczy. Nazwano nas "pokoleniem wpływu", "pokoleniem końca" i "armią Joela". Wyobraźnia młodego człowieka nie posiada ograniczeń doświadczenia, więc każdy z nas uchwycił się tej wspaniałej wizji wypełnionych stadionów, cudów i znaków. Powiedziano nam o śmiechu zwycięstwa, więc gdy nadeszły porażki nie potrafiliśmy płakać. Powiedziano nam o jutrzejszych cudach, więc nie potrafiliśmy cieszyć się zwyczajnością codzienności. Proszono nas, byśmy chodzili z Chrystusem po wodzie, podczas, gdy większość z nas nigdy nie chodziła z Nim po lądzie. Prorokowano nam Ziemię Obiecaną, więc już pierwsze dni na pustyni zebrały wśród nas śmiertelny plon. 
            Minęło kilka lat, moi drodzy rówieśnicy już dawno zapomnieli o ideałach gorączkowych konferencji. Niektórzy stali się ateistami. Inni powtarzają wytarte slogany, ale w głębi siebie dawno przestali w nie wierzyć. Większość przestała uczęszczać na młodzieżowe konferencje, widząc ogromną przepaść między głoszonym poselstwem a problemami codzienności. Wiem, że zabrzmi to niebezpiecznie ostro, ale śmiem twierdzić, że zagładzono nas duchowymi cukierkami. Przesłanie "pokoju i bezpieczeństwa" cieszy tylko przez chwilę, by później stać się karykaturalnym opisem codzienności. Wracasz ze zjazdu i nagle okazuje się, że jesteś w samym centrum bitwy. Zamiast wzniosłych wizji, doświadczasz potężnych pokus. Mówisz kolegom o Jezusie, ale zamiast ich natychmiastowej pokuty, spotykasz się z bólem odrzucenia. Tego nas nie nauczono. Wychodzisz na ulice miast, ale zamiast uzdrowionych trędowatych, spotykasz na swojej drodze całkowicie obojętnych rodaków. Tego nas nie nauczono. Nie nauczono bólu odrzucenia i cierpienia dla imienia Chrystusa. Nie nauczono nas codziennego krzyża, zastępując go codzienną pięćdziesiątnicą. Wzniosła atmosfera zlotu wynosiła na wzgórza ekscytacji, tylko po to, by zrzucić na samo dno, gdy wszystko się kończy. Tak, widzę dziś wokół siebie zrujnowane miasto... Jeśli nie chcesz w to uwierzyć, pozwól, że wyruszę z tobą w straszliwie przygnębiającą podróż po facebookowych profilach "chrześcijańskiej" młodzieży.  
            Dlaczego piszę w tak ostry i bezkompromisowy sposób? Również i ja organizowałem w przeszłości zjazdy i misje, więc wszystko, co napisałem powyżej kieruję przede wszystkim do siebie. Piszę tak zdecydowanie, gdyż wielu wspaniałych, młodych ludzi już nigdy nie podniesie się z prochu duchowej śmierci. Nigdy...! Leżą na polu bitwy, gardząc proroctwami przeszłości, które nie znalazły swego wypełnienia. Karmieni "nowymi rzeczami", potkęli się o te najstarsze - pożądliwości ciała i pokusy świata. Obietnice "wielkich rzeczy" nie mogły zastąpić codzienności "małych". I dzisiaj wiem, bardziej niż kiedykolwiek wcześniej, że odpowiedzią na pustkę dzisiejszego poselstwa jest rozpaczliwy głos odrzuconego Jeremiasza... Zbyt długo słuchamy już gładkich obietnic wielkości, które maskują w rzeczywistości nadęte ego przywódców. "A Pan rzekł do mnie: Fałszywie prorokują prorocy w moim imieniu; nie posłałem ich ani nie dałem im poleceń, ani nie mówiłem do nich. Kłamliwe widzenia, marne wieszczby i wymysły swojego serca wam prorokują." (Jr 14:14) Mógłbym wymieniać imiona młodych ludzi, którym wyprorokowano "cudowny plan dla ich życia". Ich statek wiary rozbił się o pierwszą lepszą skałkę. Dryfują dziś po oceanie niewiary, czekając, aż ktoś wyciągnie do nich pomocną dłoń. "Prorocy prorokują fałszywie, a kapłani nauczają według własnego widzimisię; mój zaś lud kocha się w tym. Lecz co poczniecie, gdy to się skończy?" (Jr 5:31) Tak, kochaliśmy humorystyczne i płomienne przemówienia o nadchodzącym przebudzeniu. Cieszyliśmy się z budowanych stadionów, bo przecież kościoły będą wkrótce zbyt małe, by pomieścić tłumy spragnione Chrystusa... Kochaliśmy obietnicę wielkiej przygody, namaszczonej służby i życia pełnego sukcesów... I ja byłem pośród tych, którzy całym sercem kochali poselstwo powodzenia... "Lecz co poczniecie, gdy to się skończy?" Wracaliśmy z konferencji, tylko po to, by oddychać zmaganiami codzienności. Wielu zatruło się tym powietrzem na śmierć. Ach, powstańcie wszyscy wy, którzy macie na sobie płaszcz Jeremiasza! Powstańcie raz jeszcze! Przynieście Słowo od Boga! Przynieście coś prawdziwego i realnego. Coś, co narodziło się w sercu Wszechmocnego. Dość już kazań na temat dwudziestu najlepszych metod ewangelizacji, potrzebujemy objawienia Chrystusa, by wiedzieć, kogo zwiastować! Dość już kazań na temat "pokolenia zdobywców", głoszonych do młodzieży, która nigdy nie została zdobyta przez Chrystusa! Nie piszę tych słów w przypływie szalonej pychy. Bóg wie z jak wielu rzeczy musiałem pokutować w swoim życiu i służbie. I tylko Bóg wie jak nędzne potrafi być moje życie.
            Cóż to ma wspólnego z drugą rocznicą śmierci pastora Berta Clendennena? Dla mnie bardzo wiele. Pastor Clendennen był moim Jeremiaszem. Usłyszałem kiedyś rozpaczliwy głos zmęczonego proroka, który wywarł znaczny wpływ na kierunek mojej duchowej podróży. Nie był tak kolorowy, efektowny i błyskotliwy jak reszta głosów. Nie obiecywał zwycięstw bez walki i pięćdziesiątnicy bez krzyża. Mimo to, wiedziałem. Po prostu wiedziałem, że z tych drogich ust płyną słowa z Bożego serca. Przyjacielu, zachęcam do zapoznania się z nauczaniem pastora Clendennena. Być może odnajdziesz odpowiedź na duchowe pytania, które rodzą się w twoim sercu. Nie mijaj obojętnie niepopularnego proroka.


Bartosz Sokół

wtorek, 13 grudnia 2011

ostatnie przesłanie br. Berta Clendennena do Kościoła.

„Jeśli wyznajemy grzechy swoje, wierny jest Bóg i sprawiedliwy i odpuści nam grzechy, oczyści nas od wszelkiej nieprawości. Jeśli mówimy, że nie zgrzeszyliśmy, kłamcę z niego robimy i nie ma w nas Słowa Jego”.1 Jana 1:9,10 

Jak większość z was wie, przechodzę obecnie przez jeden z najtrudniejszych okresów mojego życia i jestem pewny, że jest w tym wszystkim cel. Od jakiegoś czasu błagałem Boga, żeby mi nie pozwolił umrzeć dotąd, aż pokażemy temu biednemu, oszukanemu pokoleniu Jego moc. Mam takie odczucie, że to wszystko jest ze sobą połączone. Powodem dla którego to tak mocno odczuwam jest to, że ten atak na mnie stał się powodem modlitwy po całym świecie.

Dzwonią telefony z całego świata, z kościołów i indywidualnych osób i informują mnie, że poszczą i modlą się i wierzą, że będzie to całkowite zwycięstwo dla Boga. Szczerze wierzę, że te modlitwy mogą spowodować ostateczne Boże poruszenie, o które się tak gorliwie modliliśmy.

….Zrozumcie, że w mojej obecnej kondycji zdrowotnej, jeżeli Bóg nie uczyni cudu, który dzięki waszym modlitwom wierzę, że się stanie, to może być mój ostatni kontakt z wami. Dlatego możecie być pewni, że ważę każde słowo. Po pierwsze, Duch Boży mocno mnie przekonuje, że aby przyszło przebudzenie, musi nastąpić głębokie wyznanie winy i pokuta ze strony wybranych. Przez nas musi przepływać rzeka Ducha Świętego. Dlatego nie może w nas być nic, co by zatrzymywało ten przepływ Rzeki Życia.

Musimy w uniżeniu przyjść przez naszego Ojca Niebiańskiego i prosić o przebaczenie i szukać Jego prowadzenia. Wiemy, że Jego Słowo mówi, „Biada tym, którzy zło nazywają dobrem”, ale właśnie to czynimy, pozwalając, by cielesne popisy zastępowały prawdziwe uwielbianie. Musimy wyznać przed Bogiem, że utraciliśmy duchowy smak i odwróciliśmy system wartości. Musimy wyznać, że kwestionowaliśmy absolutną prawdę Słowa, głosząc wiele innych rzeczy.

Mówimy, że kochamy Słowo Boże, a ignorujemy je. Arogancko przywłaszczyliśmy sobie nazwę Zielonoświątkowcy, twierdząc, że mamy więcej mocy niż inni, a brak nam nawet siły do świadczenia zgubionym, a tym bardziej do świętego życia. Oddawaliśmy cześć innym bożkom i nazwaliśmy to dobrobytem. Uczyliśmy się więcej od gwiazd religijnych w telewizji, niż od Gwiazdy Jasnej Porannej.  (Bert Clendennen choć był pastorem Kościoła Zielonoświątkowego i kierował swoje przesłanie głównie do tego kościoła, jednak, moim zdaniem jego spostrzeżenia dotyczą całego chrześcijaństwa, głównie ewangelicznego i obejmują  tendencje w dzisiejszym chrześcijaństwie.)  Protestujemy przeciwko perwersjom na naszych ulicach, ale nie chcemy przyznać, że to kompromis wbrew Słowu Bożemu doprowadza do takich perwersji na naszych ulicach (Rzym. 1:25,26). Milcząc dajemy wolność dostawcom perwersji za kazalnicami i w lokalach wyborczych, ale mamy odwagę nazywać się świętymi. Mordowaliśmy nienarodzonych poprzez nasze milczenie o tym z kazalnicy. Sprzedaliśmy nasze wartości z powodu lojalności dla naszej partii, związku, naszych przodków, czy uprzedzeń. Popełniliśmy grzech rasizmu poprzez usprawiedliwianie zła z przeszłości i teraźniejszości. Inni popełniali grzech rasizmu poprzez nieprzebaczenie i chęć zemsty. 

Zaniedbaliśmy biednych w pogoni za celami, które miały bardziej duchowy wygląd. Jesteśmy leniwi w przygotowywaniu kazań i namaszczenie zastępujemy robieniem hałasu. Zaniedbaliśmy właściwe wychowywanie dzieci, a winę zwalamy na diabła. Narzekamy, że w szkołach zabrania się modlitwy, a większość członków Kościoła nie ma w swoich domach ołtarza modlitwy. Nadużywaliśmy mocy i nazywaliśmy to apostolstwem. Czcimy tych, którzy są uważania za wielkich przez ludzi, a pogardzamy małymi, którzy są bardziej święci Zamknęliśmy nasze usta na pojęcie świętości , żeby być bardziej wrażliwymi na to, co podoba się zgubionym. Odrzuciliśmy przeszłość, jako archaiczną, a przyjęliśmy trendy nowoczesnego kościoła. Nasze uwielbianie wzorowane jest bardziej na 40 najnowszych refrenach, niż na pieśniach głoszących prawdę.

Nasza arogancja prowadzi nas poprzez noc, nieświadoma naszego braku skuteczności i naszej pogardy dla uczenia się. Inni pokładają ufność w swoim wykształceniu, a zapominają o życiu. Szybko osądzamy inne grupy i przedkładamy nasze unikalne tradycje nad unikalne relacje. Utraciliśmy wizję Boga.

W wyniku tego, najczęściej jesteśmy nieświadomi postępującego procesu destrukcji. Nie znamy drogi powrotu do rzeczywistości, gdyż utraciliśmy wizję wyżyn, z których spadliśmy. Pomyliliśmy hałas z mocą, kwieciste słowa z namaszczeniem, a charyzmę z powołaniem. Osądzanie grzechu zastąpiliśmy udzielaniem porad i tolerancją. Usunęliśmy z Biblii realność piekła, by nas kochali ci, których Bóg potępia. Wiemy o powtórnym przyjściu Chrystusa, ale tego nie głosimy, ani nie oczekujemy. Przechodzimy koło zgubionych, a głosimy co tydzień do tych, którzy już to słyszeli...

Stworzyliśmy klimat, w którym jesteśmy bardziej zainteresowani własnymi potrzebami, niż potrzebami społeczeństwa. Mamy pastorów nastawionym tylko na przeżycie, którzy chcą, żeby wszyscy się czuli dobrze. Mamy młodych pastorów, którzy są bardziej niezadowoleni z tego, co inni zrobili, ale nie widzą problemu w tym, czego sami nie robią. Mamy zbyt wielu ludzi, którzy poddają się gwiazdom telewizji, które wyciągają pieniądze na limuzyny, pałace i bogactwa, podczas gdy ewangelizacja jest zaniedbana. Mamy więcej ludzi, którzy wzdychają, żeby zdobyć wyższą pozycję, niż tych, którzy wołają do Boga za zgubionymi duszami. Coraz więcej ludzi dryfuje w kierunku kompromisu, a nazywają to tolerancją. Dryfujemy w kierunku nieposłuszeństwa Bogu, a nazywamy to wolnością. Dryfujemy w kierunku przesądów, a nazywamy to wiarą. Brak dyscypliny nazywamy relaksacją. Lekko traktujemy brak modlitwy i przekonujemy samych siebie, że uciekamy od legalizmu. Przesuwamy się w kierunku bezbożności, a wmawiamy sobie, że zostaliśmy wyzwoleni.

Z powodu niezadowolenia zamieniliśmy obecność mądrości na beztroskę, uważając, że lepiej zaryzykować wszystko, niż nic. Mamy misjonarzy, którzy wracają do domu ze zdjęciami, które wyglądają jak zdjęcia scenerii z National Geografic, ale nie ma tam zdjęć pokazujących ofiarę, a na pewno nie ma zdjęć nowych chrześcijan. Często jesteśmy ludźmi, którzy mają programy, które podobają się wszystkim, decyzje, które są akceptowane przez wszystkich, ale owoców nie widać.

Niektórzy pozwolili, by pornografia zniszczyła ich społeczność z Bogiem, z ich rodzinami i kościołem. O Boże, ratuj nas! Niektórzy młodzi ludzie z kościołów popełniają grzechy seksualne, bo ich motywacja pochodzi z ich hormonów, a nie z Boga. Są kaznodzieje, których oczy kierują się potajemnie na piękne twarze czy piękne ciało. Daj nam na nowo czyste serca i czysty umysł. Są narzekania, które manifestują się w zaniedbanych relacjach, współzawodnictwie czy nienawiści. Przebacz nam te ohydne grzechy. 

„Zbadaj nas Boże i sprawdź nasze serca i zobacz, czy nie idziemy drogą zagłady. Oczyść nas od wszelkiego grzechu i uwolnij nas. Nakieruj nasze serca na nowo do Ciebie i uczyń nas godnymi tego, aby się nazywać świętymi i godnymi do uczestniczenia w Twojej sprawiedliwości.” 1 Kor. 11:24-26.

poniedziałek, 12 grudnia 2011

miliony duchowo głodują pośród obfitości dóbr

Czytałem o człowieku, który powoli umierał, bo nie był w stanie przełknąć więcej niż kropli wody czy ziarna zboża. Miliony chrześcijan mają podobną duchową chorobę, są podobnie skurczeni i nie potrafią przyjąć Boga. Miliony duchowo głodują pośród obfitości dóbr. bo ich serca nie są otwarte na przyjmowanie Boga. Musi być w nich miłość, która przychodzi do Boga i się Go trzyma. Musi być wiara, która akceptuje i przyjmuje od Boga. Musi tam być uciszenie ducha, które będzie trwało wystarczająco długo, by doświadczył on totalnego napełnienia. W końcu, jesteśmy napełniani przez czekanie na Pana w modlitwie, w takiej, która jest nieustająca i wytrwała. Uczniowie zostali napełnieni Duchem właśnie wtedy, gdy oczekiwali Pana. Modlitwa to nie tylko proszenie; to także przyjmowanie. Wielu z nas nie oczekuje przed Panem wystarczająco długo, by zostać napełnionymi Jego Duchem. Żadne jednak dziecko Boże, które czeka na Niego z odpowiednim nastawieniem, w całkowitym zaufaniu i poddaniu, oczekiwaniu pełnego chrztu Jego Duchem, nie zostanie zawiedzione. Z takich momentów popłyną moc i błogosławieństwo, zarówno w naszym życiu i jak i życiu innych. Służenie Bogu i innym jest prawdopodobnie najbardziej efektywnym środkiem nieustannego otrzymywania pełni Ducha Świętego. Kiedy my „wylewamy” z siebie to błogosławieństwo, Bóg na nowo je w nas „wlewa”. Nasze zbawienie nie należy do nas. Nie należy także do każdej duszy, która jeszcze nie miała okazji przyjęcia Jezusa. Podobnie nasze uświęcenie, pełnia Ducha, to świętości powierzone nam, by dzielić się nimi z tymi, którzy jeszcze nie doświadczyli tych błogosławieństw. Nasze uzdrowienie należy do każdej osoby, która cierpi. Nasze doświadczenie należy do jakiejś innej osoby, której potrzebę możemy zaspokoić. Jak przejrzysta może się stać dla nas prawda, kiedy przekazujemy ją komuś innemu! Jak realny jest chrzest Duchem Świętym kiedy klęczymy obok drugiej osoby modląc się, żeby go doświadczyła! Jaką pełnię Bóg daje tym, którzy chcą ją przyjąć i przekazać dalej innym!

Jeśli otrzymaliśmy Jego pełnię, przekażmy ją dalej, kosztując wód żywych, gdy przepływają przez nasze ręce! Widzialne zstąpienie Ducha na Jezusa w formie gołębicy było jawnym i wyraźnym świadectwem i potwierdzeniem Jego Mesjanizmu i boskości. To wciąż najlepsze świadectwo, jakie Bóg może dawać swoim sługom. Poprzez swoje nieustające manifestacje, ten sam Duch Święty jest świadkiem chrześcijaństwa łaski i mocy w służbie Bożych sług i w życiu Jego dzieci. W końcu, napełnienie niesie ze sobą uświęcenie. Dosłowne znaczenie staro-hebrajskiego słowa „uświęcić” jest „napełnić rękę”. To sugeruje najgłębszą prawdę w związku z uświęceniem. Sam Chrystus musi być pokarmem i esencją naszego duchowego życia. On napełnia nas Swoim własnym Duchem i świętością. Po najbardziej szczerym uświęceniu, ja i Ty jesteśmy tylko „pustą możliwością”, którą on musi zrealizować, wypełnić. Nasza czystość musi być udzieleniem Jego życia. Nasz pokój musi być Jego pokojem w nas. Użalanie się nad sobą i zniechęcenie są grzeszne. Nasza miłość musi być miłością Bożą szeroko rozlaną w naszych sercach przez Ducha świętego. Nasza wiara, która przyjęła Jego łaskę, musi nieustannie być zaopatrywana przez jego Ducha. Musimy przynieść do Niego puste ręce, czyste i otwarte, a On je napełni. My jesteśmy jedynie niezrealizowanym potencjałem, On go realizuje. On napełnia. Musimy oddać Mu wszystko całkowicie, rozumiejąc w pełni, że nie ślubujemy dobroci czy mocy wymaganej do naszego uświęcenia. Musimy wiedzieć, iż możemy wziąć to wszystko tylko od Niego. On nas bierze, odpowiedzialny za to, by dać nam wszystko, czego On sam wymaga, by utrzymać nas w Jego doskonałej woli. Bóg chce po prostu, byśmy Jemu oddali wszelkie możliwości naszego życia i pozwolili Mu budować na tym Jego budowlę. Bazując na tych możliwościach, On zbuduję czystą świątynię, do której On przyjdzie, by w niej zamieszkać. 

Od samych podstaw, dzieło to musi być nowe i boskie. Jezus jest autorem i dokończycielem naszej wiary, i odpowiednie nastawienie uświęconego wierzącego powinno polegać na ciągłym poddawaniu się i przyjmowaniu. Ta perspektywa w kwestii uświęcenia pozwala na nieskończony wymiar naszego duchowego rozwoju. Właśnie w tym widzimy również stopniową naturę procesu uświęcenia. Zaczynając od zupełnego odseparowania się od zła, poprzez zupełne poświęcenie się Bogu, uświęcenie zmierza do całej pełni Chrystusa. Wzrasta do miary człowieka doskonałego w Nim, aż każda część naszego jestestwa zostanie wypełniona Bogiem. Stajemy się wówczas kanałem, który przejmuje, a następnie przekazuje i odzwierciedla Jego laskę i chwałę.

„Szkoła Chrystusa” - cykl Pneumatologia z rozdziału – Napełnieni Duchem