Bert Clendennen

Bert Clendennen

wtorek, 13 listopada 2012

oni mieli swój mały zestaw „zrób to sam”

Kościół może przejawiać oznaki życia, a mimo to być martwym. Może nawet odnosić sukcesy w zdobywaniu ludzi, a jednak być pozbawionym życia. Widziałem kościoły, które muszą organizować cztery nabożeństwa w niedzielę, aby wszystkich pomieścić, lecz każdy tam jest martwy. Uczniowie Jana przyszli do Jezusa z tym pytaniem: „Czy Ty jesteś tym, który ma przyjść, czy też innego oczekiwać mamy? (...) I odpowiadając, rzekł im: Idźcie i oznajmijcie Janowi, coście widzieli i słyszeli: Ślepi odzyskują wzrok, chromi chodzą, trędowaci zostają oczyszczeni” (Łuk. 7,20-22). To są oznaki życia, jakie powinny być obecne w Kościele, objawiając Jego obecność. Bez życia, jakie jest w Bogu jesteśmy bezradni w obliczu ciemności. Jeśli jest gdzieś najmniejsza oznaka życia, jesteśmy zobligowani do tego, by podsycać ten ogień tak, by nastąpiło przebudzenie.

Są ludzie, którzy są zdeterminowani, żeby swoim nauczaniem wywrzeć wrażenie na umysłach innych. Ciągle otrzymuje listy od ludzi, którzy usiłują mnie ponownie ochrzcić. Widziałem takich, którzy czują, iż są powołani przez Boga. aby dzielić jakiś mały „teologiczny włos” na czworo. Podczas gdy świat zmierza w kierunku piekła, ludzie sprzeczają się, czy człowiek jest uświęcony dzisiaj czy jutro. Kościół musi zostać wskrzeszony. Zycie zaczyna się od Chrystusa. Biblia mówi: „my, którzy pozostaniemy przy życiu aż do przyjścia Pana” (lTes. 4,15). Jeśli jesteśmy żywi dla Boga, jesteśmy bliżej Nieba niż ziemi, mamy więc usługiwać życiem. Ludzie są martwi w przewinieniach i grzechu i muszą zostać przywróceni do życia. Życiem jest Jezus Chrystus. On nie jest ideą łączącą ludzi, nie jest psychologicznym „czymś”, co ludzi pociąga, ale jest osobą, którą ludzie muszą znać, aby żyć.

Ponieważ jestem narodzony na nowo, Jezus jest we mnie. On żyje i chodzi we mnie. A to, czym mam usługiwać innym, to Jego życie. „Kto wierzy we mnie, jak powiada Pismo, z wnętrza jego popłyną rzeki wody żywej” (J.738). W siódmym rozdziale Jana czytamy, że Żydzi obchodzili święto namiotów. Mieli świecznik, który reprezentował światło i wodę, która reprezentowała życie. Dzień ósmy był dniem bez wody i kiedy Żydzi wyszli, Jezus stanął koło ołtarza i powiedział: „Ja jestem wszystkim, co reprezentuje świecznik, i jestem wszystkim, co reprezentuje woda. Ja jestem życiem i Ja jestem światłem. We Mnie jest życie, a życie to jest światłością ludzi”. On przyszedł na ziemię i ludzie zobaczyli w Nim Boga. Jan powiedział: „Dotykaliśmy go, czuliśmy go”. Przedtem nikt nie mógł zobaczyć Boga i pozostać przy życiu. Jezus stał się pryzmatem, który ukazał bezgraniczną świętość Boga, tak że ludzie mogli zobaczyć wszechmocnego i pozostać przy życiu. „A z Jego pełni myśmy wszyscy wzięli” (J. 1,16). Możemy prawdziwie widzieć Boga. Przebudzenie nigdy nie przyjdzie, dopóki ludzie nie zobaczą Boga takim, jakim naprawdę jest. Aby Go widzieć, Kościół musi oddać mu naczynie, przez które będzie On przepływał.

Diabeł nie może zabić Kościoła. Job był doskonały w tamtych czasach. Był Bożym człowiekiem i Bóg w nim mieszkał. Każdego ranka składał Bogu swoją ofiarę. Pewnego dnia, kiedy się obudził okazało się, że jego wielbłądy zniknęły; następnego dnia skradziono mu kozy, a jeszcze następnego dnia zginęły jego dzieci. Oto nagle jeden z najbogatszych ludzi Wschodu stał się człowiekiem zubożałym. Stracił wszystko, nawet zdrowie. Skończył na swoim podwórzu, pokryty wrzodami od czubka głowy do stóp, skrobiąc się ułamanym kawałkiem garnka. Bóg dopuścił do tego. Zapytał diabła: „Czy zwróciłeś uwagę na mojego sługę, Joba?”. Diabeł odrzekł: „Czy Ty nie otoczyłeś go zewsząd opieką...?”. Wtedy Bóg odpowiedział diabłu: „Zabiorę to. Możesz dotknąć wszystkiego, oprócz jego życia”. Diabeł odebrał mu wtedy bogactwo, i Job powiedział: „Pan dał, Pan wziął. Niech będzie błogosławione imię Pańskie”. Nie ma diabła, który może zabić Kościół. Jedynym sposobem, w jaki Kościół może się z tego wszystkiego wycofać, jest popełnić samobójstwo. Jeśli angażujesz się w rzeczy, w których Boga nie ma, to już jesteś na tej drodze.

Bóg powiedział diabłu o Jobie: „Możesz zrobić z nim wszystko, ale go nie zabijaj”. Nawet kiedy Job siedział w podwórzu dotknięty wrzodami, diabeł bał się go tak samo, jak wówczas, gdy jeszcze był bogaty. Twój intelekt czy twoje pieniądze nie są w stanie przestraszyć diabła. Nie obawia się on też rozmiaru czy piękna twojego kościoła. Diabeł boi się tylko życia. Najmniejsze przejawy życia powodują w nim strach. Siedząc tak i zdrapując z siebie wrzody, Job wciąż miał w sobie tyle samo Boga co wtedy, gdy był człowiekiem zamożnym. Diabeł miał tylko jedną nadzieję - zabić Joba. Ale Bóg mu na to nie pozwolił. Dlatego też poszedł do żony Joba i zapytał: „Dlaczego nie poprosisz swego męża, by popełnił samobójstwo?”. Powiedziała więc do męża: „Dlaczego nie miałbyś przekląć Boga i nie umrzeć?”. Ale Job upomniał ją za jej głupotę. Boże życie ciągle było w nim, dlatego diabeł wciąż miał problem. Tak długo, jak będziemy podtrzymywać w sobie Boże życie, nie będzie dla nas, dla Kościoła Jezusa Chrystusa, nic niemożliwego.

Znaki i cuda. W Nowym Testamencie mowa jest o znakach i cudach. Jezus dokonywał nie tylko cudów, ale i znaków. Pierwszym dokonanym przez Jezusa znakiem była zamiana wody w wino. Wino zawsze reprezentowało życie. W tym cudzie (znaku) Jezus demonstruje wyższość nowego życia w Chrystusie nad starym, cielesnym, egoistycznym życiem. Ja sam żyłem dla diabła przez 27 lat i częściej byłem „w dołku”, niż „w górze”. Ale od kiedy znalazłem to nowe wino, wspinam się na szczyt swoich kłopotów i odchodzę ze zwycięstwem. Zaraz po swoim zmartwychwstaniu Jezus szedł z dwoma uczniami drogą do Emaus. W swoich sercach uczniowie byli zniechęceni. Wszystko było dla nich stracone. Stare, egoistyczne życie złamało się na skutek przeciążenia. Ale przypatrzcie im się w dniu Pięćdziesiątnicy: pili nowe wino Bożego, wiecznego życia. Zniechęcenie odeszło i zaczęli górować nad diabłem.

Życie wieczne nie jest ograniczone przez odległość. Znak, który przez to nowe życie jest dany Kościołowi nie zna odległości. Możemy modlić się w naszych domach i mieć wpływ na cały świat. To życie dociera do celu ponad murami. Ono dotrze do Nieba i z powrotem. To jest znak tego życia. Kiedyś zadzwonił do mnie pewien człowiek z Luizjany, oddalonej o kilometrów. I histerycznie płacząc, mówił: „Proszę, módl się o moją żonę. Przeżywa załamanie nerwowe, zawinąłem ją w prześcieradło i czekamy na przyjazd karetki”. Zgromiłem wtedy diabła przez telefon i natychmiast zostawił tę kobietę. Nie jesteśmy ograniczeni odległością. Jesteśmy przycumowani do tronu Boga. Ktoś napisał taką piosenkę: „Panie, nie chcę cię niepokoić”. To jest niemożliwe! Nie ma takiej możliwości, byśmy niepokoili Boga! Jego zaopatrzenie jest nieograniczone. Każdy z nas może w tym samym czasie ciągnąć linę, gdyż dla każdego wystarczy.

W Ewangelii Jana 6 czytamy, że kiedy Jezus nakarmił tłumy, postąpił z tymi kaznodziejami tak, jak oni chcieli, by postąpił z tłumami: odesłał ich. Wsiedli więc do swej małej łódki, wiosłowali całą noc i nigdzie nie dopłynęli. Widzimy tu obraz Kościoła, ze wszystkimi jego sporami i zabawami. Nie zmienił się za bardzo od czasu, kiedy powstał. Może nauczył się organizować najlepsze akcje dobroczynne w mieście, ale nie jest bliżej nieba niż wtedy, gdy powstawał. Ci pierwsi uczniowie wiosłowali całą noc, bawili się w religię, mieli swój mały zestaw „zrób to sam”, ale w końcu zrezygnowali, rzucili wiosła i postanowili umrzeć. W tym czasie pojawił się Jezus, chodząc po wodzie. Idąc do nich, mówił: „Spójrzcie tylko i wierzcie. Wszystko, co jest ponad waszymi głowami, jest pod Moimi stopami.”.

„Odnowienie przesłania Pięćdziesiątnicy” z rozdziału - Życie

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz