Bert Clendennen

Bert Clendennen

poniedziałek, 1 października 2012

żyjemy na świecie, lecz nie jesteśmy ze świata

[W poprzednich wątkach] zajmowaliśmy się uczniem. Po pierwsze, stwierdziliśmy, że jest on narodzonym na nowo wierzącym. Od tego wszystko się zaczyna. Poprzez narodzenie został wyzwolony i teraz musi stopniowo stawać się takim, jakim Bóg chce aby był. W poprzednich dwóch lekcjach zajmowaliśmy się jedną z cech ucznia, odwagą. Teraz przyjrzyjmy samemu „Uczniowi”. Czytamy z Ewangelii Marka 8:34-35: „A przywoławszy lud wraz z uczniami swoimi, rzekł im: Jeśli kto chce pójść za mną, niech się zaprze samego siebie i weźmie krzyż swój i naśladuje mnie. Bo kto by chciał duszę swoją zachować, utraci ją, a kto by utracił duszę swoją dla mnie i dla ewangelii, zachowa ją”.

W innym wersecie napisane jest: „Bo kto by chciał życie swoje zachować, utraci je, a kto by utracił życie swoje dla mnie, odnajdzie je”. Wymienione są tutaj dwa różne słowa dotyczące życia. Życie, które tracimy to cielesne, fizyczne życie. Jeśli gotowi jesteśmy stracić swoje życie, swoje ambicje i pozwolić by wypełniła się w nas wola Jezusa, wtedy i tylko wtedy zyskujemy życie Boże. Nie można mieć świata i Boga. Musisz porzucić jedno lub drugie. Żyjemy na świecie, lecz nie jesteśmy ze świata. Musimy go używać, lecz pod żadnym warunkiem nie możemy nadużywać, gdyż należymy do Boga.

W ciągu ostatnich lat przekonywano nas, że świat tak naprawdę nie jest naszym wrogiem, lecz raczej niezrozumianym przyjacielem. Zamiast świętości głosimy sofistykę. Bóg znowu ma do czynienia ze swoim ludem, a priorytety wracają na właściwe miejsce. W końcu, wszystko osiąga punkt przyspieszenia. Widziałem w swoim życiu jak prawie każda rzecz nabiera rozpędu. Przeszliśmy od wydrążonych w pniu łodzi do luksusowych transatlantyków, od namiastki maszyn latających z Kitty Hawk, do satelitów orbitujących wokół słońca, od indiańskich namiotów pokrytych skórami do klimatyzowanych Empire State Buildings, od ręcznie ładowanych strzelb do bomby atomowej. Wszystko to wydarzyło się w ciągu ostatnich kilku pokoleń. Świat osiągnął swój punkt przyspieszenia.

Kiedy byłem chłopcem, wiedza podwajała się co siedemdziesiąt pięć lat. Teraz podwaja się co dwa i pół roku. Obecnie żyje więcej naukowców, niż w ciągu wszystkich poprzednich stuleci. Co zaś się tyczy kościoła, Bóg powiedział, że wykona szybką pracę. Będziemy świadkami przyspieszenia Bożego celu, gdyż Chrystus nie przyjdzie po jakąś zużytą religijną maszynę. On przychodzi po kościół pełen Jego Samego, który na każdym kroku stawia wyzwanie piekłu; kościół, manifestujący Bożą chwałę. Zaczynamy to teraz oglądać.

Pieśń Salomona nigdy nie była dla mnie tak realna, jak teraz. Przeczytajcie pierwszy i drugi rozdział księgi Królewskiej, a potem 45 Psalm, a ta historia zacznie nabierać kształtu. W 1 Księdze Królewskiej pojawia się dziewczyna, Szunamitka, o imieniu Abiszag, w której zakochał się Salomon. Kiedy Dawid był stary i bliski śmierci, sprowadzono ją do Jeruzalemu. Otoczenie Dawida, biurokraci, wiedzieli, że zostaną bez pracy. Nowy król z pewnością sprowadzi sobie zupełnie nowych doradców, więc szukali pięknej, młodej dziewicy, która mogłaby tchnąć nowe życie w króla. Taką właśnie dziewczyną była Abiszag. Dawid nigdy jej nie dotknął a w tym czasie Salomon i Adoniasz, jego brat, oboje zwrócili swoją uwagę na Szunamitkę. Kiedy Dawid umarł, ona powróciła do Szunem, wioski, w której król miał swoje winnice. Salomon udał się Szunem w przebraniu, jako pasterz, i zdobył jej serce. Dopóki to się nie stało, nie wiedziała, że on jest królem. Salomon kochał wiele kobiet, lecz Szunamitka była jego jedyną prawdziwą miłością.

Cóż to była za chwila w życiu tej wiejskiej dziewczyny, kiedy powrócił po nią jako król. Mamy tutaj doskonały obraz Chrystusa i Jego Oblubienicy. Jezus przyszedł na ziemię, przybrał postać człowieka i jako człowiek zdobył nasze serce. Powróci po Swoją Oblubienicę jako Król Królów. Po zdobyciu serca Szunamitki, Salomon zaczął ją uczyć tego, czego od niej oczekiwał. Wcześniej biegała po wzgórzach Szunem boso, teraz jednak ma być królową. Salomon powiedział jej, że bycie królową to zupełnie inne życie, nie mogła biegać boso po Jeruzalemie, ludzie nie zaakceptowaliby jej. Rozpoczął więc proces uświęcenia, przygotowując ją na życie w pałacu. Powiedział jej o małych liskach, które psują winnicę. Droga z winnicy w Szunem do tronu w Jeruzalemie jest długa; lecz Salomon, w swej miłości do niej, będzie z nią współdziałał aż uczyni z niej królową w każdym calu.

Bóg powołał nas ze świata, lecz przystosowanie nas do roli współpanujących z Chrystusem wymaga wiele uświęcenia. Proces uświęcenia zaczyna się razem z nowym narodzeniem. Niektórzy gorliwi zwolennicy religii chcieliby uświęcić cię zanim zostaniesz usprawiedliwiony, lecz to nie działa w taki sposób. Bóg najpierw usprawiedliwia bezbożnych, a potem rozpoczyna proces uświęcenia. Wszystko jest działaniem łaski. Nikt z nas nie jest godzien, by dzisiaj tutaj być, wszystko mamy z łaski Bożej. Kiedy obchodzono pierwszą Paschę i Izrael opuszczał Egipt, a anioł śmierci przechodził przez kraj, nie pytał, czy ludzie są zielonoświątkowcami czy baptystami. Patrzył na krew. Bóg usprawiedliwia bezbożnych, a potem rozpoczyna uświęcenie.

Ty i ja jesteśmy zrodzeni z Boga. My, którzy jesteśmy zrodzeni z Boga, zostaliśmy za darmo usprawiedliwieni Jego łaską, lecz dla większości z nas proces uświęcenia jest powolny i bolesny. Niechętnie zgadzamy się na jarzmo, które Jezus nazwał miłym i brzemię, które nazwał lekkim. Za wszelką ceną musimy uświadomić sobie, że jeśli Bóg ma z nami współpracować, my musimy współpracować z Nim. Kościół nie jest po to, by nawracać ludzi. Ma za zadanie czynić uczniami. Większość herezji w kościele powstaje dlatego, iż ludzie kładą nacisk na niewłaściwe rzeczy. Wielkie posłannictwo nakazuje nam: „Idźcie tedy i czyńcie uczniami wszystkie narody...”. Każdy nauczyciel analizując to zdanie powiedziałby nam, że główny czasownik w tym zdaniu to „czyńcie” a nie „idźcie”. My uważamy, że ważniejszym czasownikiem jest „idźcie”. Było polecenie „idźcie”, lecz było również „pozostańcie, aż ....”. Coś musiało się wydarzyć, zanim mogli iść. Wielkie tragedie są wynikiem tego, iż ludzie idą, nie czekając; chcę reprezentować Boga, którego ledwie znają. Kościół jest organizmem reprodukcyjnym. Życie nie pochodzi z kościoła, kościół pochodzi z życia.

„Szkoła Chrystusa” - cykl Uczniostwo, z rozdziału –Uczeń

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz