Te dwie
walki ilustrują różnicę między metodami Bożymi w normalnym ewangelizowaniu, a
Jego strategią w przebudzeniu. W pierwszej ważne jest działanie człowieka z
Bożą pomocą. W drugiej Bóg idzie do walki, a człowiek ma tylko iść za tym
zwycięstwem i zbierać korzyści. Mówimy o przebudzeniu. To musimy zrozumieć, byśmy
nie mylili błogosławieństw Bożych z przebudzeniem. W tej lekcji zajmiemy się „odgłosem
marszu.” Tylko zaangażowani w walce usłyszą głos przebudzenia, ci, którzy są na
właściwym miejscu o właściwym czasie. Tak, jak mamy w Piśmie Świętym opis znaków,
które mają nas ostrzegać o powtórnym przyjściu Chrystusa, mamy również znaki,
po których możemy poznać, kiedy Bóg posyła przebudzenie. „Oto wydarzenia dawniejsze
już się dokonały, a to, co ma nastać, zwiastuję; zanim zacznie kiełkować, opowiem
je wam.” (Izajasz 42:9).
Ten odgłos marszu musi być analizowany i opisany tak, aby kiedy
nadejdzie, nasze uszy były nastrojone, by go słyszeć. Musimy być bardzo
ostrożni, by nie patrzeć na niewłaściwe sygnały, jako dowód nadchodzącego
przebudzenia. Generał Booth napisał do swojej starszej
córki, która była zniechęcona na początku swojej pracy w Paryżu. Generał radził
jej, by odwróciła swoje oczy od fal, a patrzyła na przypływ. Być zajętym
falami, czyli przypływem i odpływem duchowej walki, to być na przemian podnieconym
i zniechęconym. Liczy się niezwyciężona siła przypływu. Wokół nas jest duch
martwoty i śmierci. Wszechobecność bezprawia w świecie i martwoty w kościele
jest często znakiem zbliżającego się przebudzenia. „Czas już, by Pan rozpoczął
działanie, gdyż naruszono zakon twój.” (Psalm 119:126). Kiedy noc jest najciemniejsza,
nadchodzi brzask. Błędem jest zawsze oczekiwanie przebudzenia zapowiadanego
przez zmniejszanie się nieprawości, albo przez daleko widoczne polepszanie się
duchowego stanu kościoła. Często jest odwrotnie. Musimy to wiedzieć, albo
będziemy zniechęceni, szczególnie w dniach, w których żyjemy. Brat Finney
zauważał to w czasach przebudzenia.
Mówiąc o
przebudzeniu w osiemnastym wieku dr P.V.
Jeness powiedział, „Każdy student historii wie, że zaranie osiemnastego wieku
było czasem materialnego dobrobytu w Anglii. Kolonie wlewały swoje bogactwa do
kraju. Był to dzień luksusu, nieszczerości, spekulacji i ekstrawagancji. Po tym
nastąpiła gwałtowna panika, kiedy pękła bańka Morza Południowego. Był to czas
wzrostu aktywności intelektualnej i ekspresji. Wolność religijna zapewniona
przez reformację zdegenerowała się do przyzwolenia na przeciwstawianie się
wszelkiemu autorytetowi, ludzkiemu i boskiemu. Hobbs i Locke uczynili
niewierność popularną. Gibbon i Hume poświęcili swoje talenty na dyskredytację
kościoła. Bolingsbroke i Shaftesbury pomogli stworzyć atmosferę duchowego
chłodu wśród mężów stanu. Reformacja była siłą wygasłą. Duchowieństwo było w
dużej części zepsute. Blackstone, autor „Przykazań zakonu” pisze, że na próżno
szukał w Londynie szczerego kaznodziei Ewangelii. Niedziela była dniem ogólnych
hulanek. Publiczne bluźnierstwa były powszechne, a rozmowy lubieżne i zepsute.
Bóg był poniżany. Wyglądało to naprawdę ponuro. Tu i tam kilku bogobojnych mężczyzn i kobiet wołało do Boga o przebudzenie.
Tak było wtedy i tak jest teraz. W tych bezbożnych czasach Pan obnażył Swoje
święte ramię przed oczyma wszystkich narodów, by krańce ziemi mogły oglądać Jego
zbawienie.
„Szkoła
Chrystusa” - cykl Przebudzenie, z rozdziału – Odgłos marszu
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz