Bert Clendennen

Bert Clendennen

czwartek, 18 października 2012

w uścisku wstydu i osądzenia kościół uniża się w głębokiej pokorze

Kiedy ten wewnętrzny ogień przestanie płonąć intensywną miłością do Chrystusa, nie pozostanie nic dla obrony kościoła przed duchem tego świata, który wchodzi z nienawiścią do wszystkiego, co duchowe. Z obniżeniem duchowego pragnienia uwielbianie Boga jest zimną formalnością, albo cielesną imitacją tego, co kiedyś było prawdziwe. Wiele lat temu głosiłem kazanie na temat, „Wiedz czego słuchasz”. Podałem przykład, że kiedy byłem jeszcze chłopcem i wyrastałem w małej społeczności, mieliśmy tam syrenę, która wyła punktualnie o godzinie 12.00. Według niej można było ustawiać zegarek. Kiedy syrena zawyła, wiedzieliśmy, że już czas opuścić warsztat i zjeść posiłek. Z biegiem czasu taki sam sygnał miał samochód policyjny, ambulans i samochód straży pożarnej. Dlatego, kiedy słyszeliśmy syrenę, trzeba było patrzeć na zegarek, by się przekonać, czy to jakieś nieszczęście, czy czas na posiłek.

Obserwowałem też imitację tego, co było prawdziwe, kiedy się narodziłem. Widziałem powstawanie imitacji prawdziwego dawnego uwielbiania, które płynęło z serca i sprowadzało chwałę Bożą na zgromadzenie. Pozwalamy na praktyki tego, co jest dokładną kopią świata, by zdobyć zainteresowanie. W takich czasach kościół staje się świecki, samolubny i prawie, jeżeli nie całkiem, bez Chrystusa. Przez prawdziwe przebudzenie to wszystko się zmienia. W kościele oraz indywidualnie powstaje świadomość grzechu. W tym miejscu kościół uświadamia sobie, jak daleko odszedł i jak niewierny był swojemu Panu. Jak mało chwały naprawdę oddawał Bogu. W uścisku wstydu i osądzenia kościół uniża się w głębokiej pokorze i wyznaje swoje fałszywe świadectwo, świeckie praktyki i obojętność na duchowe potrzeby innych wokoło. Potem jest czas reformacji, kiedy grzeszne praktyki, które miały miejsce i odstępcy od Boga są wyciągnięci i potępieni. Kiedy kościół z radosnym sercem zwraca się ku rzeczom duchowym, następuje oczyszczenie i obmycie. Kościół stara się przez modlitwę i gorliwość pozyskać tych, którzy są bez Ewangelii.

Inną cechą charakterystyczną lub efektem ruchu przebudzeniowego są wspaniałe wybuchy radości, nie te imitacje i sprośne rzeczy, które widzimy dzisiaj. Kiedy minie agonia osądzenia i straszne poczucie opuszczenia, smutku i okrucieństwa grzechu, wtedy takie serce ogarnia błogosławiony pokój z powodu przebaczenia. Żadna radość, którą oferuje ten świat, nie może się równać z radością i pokojem Bożym, jaki napełnia serce, które może śpiewać prawdziwie, „Moja dusza ma się dobrze”. Nie ma lepszej radości. Tej radości żaden język nie potrafi wyrazić. Izajasz przez wspaniałą wyobraźnię opisuje to tak: „Góry i pagórki śpiewają, a wszystkie drzewa polne klaskają w dłonie”. Dla tych, którzy zostali pochwyceni przez tą powódź, zmienia się cały świat. Wszystko jest dobrze. Ta radość nie jest ograniczona tylko do grzeszników, którzy przyszli do Boga. Napełnia ona serca tych, którzy już są naśladowcami Chrystusa. Przebudzenie wprowadza swoje promienne życie do kościoła i powoduje, że całe uwielbianie lśni duchowym zapałem. To jest efekt przebudzenia. Gdziekolwiek się pojawi, zostawia na swojej drodze niezliczone rzesze ludzi napełnionych radością Bożą. To nowo narodzone szczęście jest wyrażane w pieśniach. Śpiew jest naturalnym odruchem szczęśliwego serca. Zaczęli się weselić.

Prawie każdemu przebudzeniu od pięćdziesiątnicy i nadal towarzyszą wybuchy podniecenia, przez zaskakujące zjawiska. Nie było takiego prawdziwego przebudzenia, które by nie podniosło ludzi na wyższy poziom. Przebudzenie w Walii dotykało wszystkiego, nawet biednych mułów pracujących w kopalniach. Muły pracowały w podziemiach kopalń z górnikami, którzy byli pijani i brutalni. Jedyny język, jaki znały te muły, to przekleństwa i krzyki. Kiedy górnicy poznali Chrystusa i ich charakter zmienił się tak radykalnie, stali się tak łagodni, że muły nie wiedziały, co robić. To jest przebudzenie! „Czyż nie ożywisz nas znowu, aby lud twój rozradował się w tobie?” (Psalm 85:7).

Innym wspólnym czynnikiem wszystkich prawdziwych przebudzeń jest to, że wywierają wielki wpływ na masy społeczeństwa. Przebudzenia pozostawiają po sobie trwałe, pozytywne wpływy. Wszystkie prawdziwe przebudzenia tworzą nową erę w postępie ludzkości. Wszystkie przebudzenia zaczynają się od dołu. Ich przywódcy są prawie zawsze z ludu. Nigdy nie przyszło to przez wysoko postawionych ludzi kościoła.  Największy wpływ przebudzenia widać wśród biednych, których kościół zaniedbał. W czasie odstępstwa, kościół zwraca uwagę na osobistości, ale kiedy przyjdzie przebudzenie, Boża uwaga zwrócona jest na tych, których kościół zaniedbał.

W czasach zmniejszającej się wiary kościół jest zawsze opróżniony z ducha ofiarności. Staje się samolubny, świecki, a swoich wpływów używa dla zapewnienia świeckich wygód. Jeżeli w to nie wierzycie, popatrzcie jeszcze raz. Koło prawie każdego kościoła w Ameryce jest sala gimnastyczna. Nazywają to centrum życia rodzinnego. Nie ma znaczenia, że dwa miliardy ludzi nie słyszało jeszcze Imienia Jezus, a my potrafimy wydać pół miliona dolarów, by ludzie mieli się gdzie bawić. Popatrzcie na nasze fantazyjne ławki, chociaż ja tego nie potępiam, ale mówię wam, gdzie jesteśmy. Kiedy Duch Boży się oddala, patrzymy na zegarki i wszystko obraca się wokoło wygód. Kiedy duch życia zaczyna znikać, duch heroizmu odchodzi, a masy społeczeństwa, które nie są atrakcyjne z powodu swojego ubóstwa, są zaniedbywane przez tych, którzy powinni być nimi najbardziej zainteresowani.

„Szkoła Chrystusa” - cykl Przebudzenie, z rozdziału – Prawo Przebudzenia

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz