Bert Clendennen

Bert Clendennen

środa, 31 października 2012

Bóg przychodzi do świątyni i pierwsze, co robi, to oczyszcza ją

W jaki sposób mogę poznać Jego wolę? Poznam ją w Jego słowie. „Mojego ducha dam do waszego wnętrza i uczynię, że będziecie postępować według moich przykazań, moich praw będziecie przestrzegać i wykonywać je. I będziecie mieszkać w ziemi, którą dałem waszym ojcom; i będziecie moim ludem, a Ja będę waszym Bogiem i wybawię was od wszystkich waszych nieczystości, sprawię, że wzejdzie zboże i rozmnożę je, a nie dopuszczę do was głodu. Pomnożę owoce drzew i plony pól, abyście już nigdy nie musieli znosić hańby klęski głodowej wśród narodów. Wtedy wspomnicie o swoim złym postępowaniu i o swoich czynach, które nie były dobre; i będziecie się brzydzić samych siebie z powodu swoich win i swoich obrzydliwości. Nie ze względu na was Ja działam...” (Ez 36,27-32). Nie chwalę was jako naród. Wychwalam swojego Syna, moje imię przez tych ludzi, „...niech to wam będzie wiadome. Wstydźcie się i rumieńcie się z powodu swojego postępowania, domu izraelski! Tak mówi Wszechmocny Pan: Gdy oczyszczę was ze wszystkich waszych win, zaludnię miasta i ruiny będą odbudowane, a spustoszony kraj będzie uprawiany zamiast być pustkowiem na oczach wszystkich przechodniów, i będą mówić: Ten kraj, niegdyś spustoszony, stał się podobny do ogrodu Eden; a miasta, które legły w gruzach i były spustoszone i zburzone, są teraz obwarowane i zamieszkane. I poznają narody, które wokoło nas pozostały, że Ja, Pan, odbudowałem to, co było zburzone, zasadziłem to, co było spustoszone; Ja, Pan, powiedziałem to i uczynię” (wersety 32-36).

Kiedy czytam ten fragment Biblii wiem, że Bóg mówi do kościoła. Wszystko to co przydarzyło się Izraelowi wydarzyło się dla przykładu dla nas. Bez względu na to, jak mało czasu mamy zanim nadejdzie sąd, Bóg chce, aby to się wypełniło w kościele Jezusa Chrystusa. Kościół jako całość, duchowo jest miejscem opustoszałym. Świat wie o naszym pustkowiu, świat wie, że jesteśmy niczym innym, jak tylko ziemią leżącą odłogiem. Mówimy o mocy, a nie dajemy żadnych dowodów zmartwychwstania. Lecz Bóg powiedział, że jeśli będziemy chodzić według Jego dróg i Jego świadectw, a w naszym duchu będziemy mówić to, co wypływa z relacji z Nim i będziemy wykonywać wszystko na Jego sposób, On przywróci Swoją moc i błogosławieństwa. Następny werset jest kluczem do tego wszystkiego. Nawet gdy przeczytamy te wszystkie dam, dam, dam, będziesz myślał, że jeśli On to uczyni, to jest to wszystko, co jest potrzebne. Bóg mówi: „Dam”, i mówi: „Jeśli to powiedziałem, to tak zrobię”.

Słyszałem przesłanie, widziałem Bożą moc w małych dawkach, ale On mówi, że napełni ziemię swoją chwałą. Czemu to się nie dzieje? Odpowiedź znajduje się w wersecie 37: „Tak mówi Wszechmocny Pan: Oto jeszcze dam się uprosić domowi izraelskiemu, aby im uczynić...”. Boża wola nie może się wypełnić bez Boga, ale On nie wypełni Swojej woli beze mnie. Nie mamy wyboru, jeśli chodzi o modlitwę. Jeżeli wierzymy we wszystko, w co mówimy, że wierzymy, nie mamy wyboru. Ten dom musi być Domem modlitwy. Gdyby Bóg wykonał swą wolę nie będąc nawet pytanym o nią przez wierzących, wtedy ciało zapomniałoby o tym w ciągu trzech dni. Bez wiary nie można podobać się Bogu. Modlitwa pokazuje, jaką mamy postawę wobec Niego.

Bóg rozprawi się z naszą postawą względem jego zaopatrzenia, względem świata, okoliczności, smutku, goryczy i zranień. On zajmie się także naszą postawą wobec Niego samego i nic bardziej nie wykaże tego, co czuję wobec Niego, niż moje życie modlitewne. „Bez wiary nie można podobać się Bogu. Gdyż ten, kto do Boga przychodzi,  musi wierzyć, że On istnieje, i że nagradza tych, którzy usilnie Go szukają”. Moja wiara nigdy nie przechodzi takiej próby jak wówczas, gdy klękam przy ołtarzu i każdy demon w piekle wkracza do tego pomieszczenia, by zobaczyć, co mam zamiar zrobić. Psalm 106,7 mówi: „Ojcowie nasi nie zważali na cuda twoje w Egipcie, nie pamiętali wielkiej laski twojej i buntowali się nad Morzem Czerwonym”. Oni nie rozumieli tego wspaniałego wyzwolenia.

Bóg szuka miejsca, w którym mógłby narodzić się Chrystus i w którym doszedłby do pełnej dojrzałości. Dlatego właśnie w niebie jest więcej radości z jednego grzesznika, który pokutuje niż gdziekolwiek indziej, ponieważ nowe stworzenie jest kolejną okazją do tego, aby Chrystus był objawiony światu. „Niemniej jednak wybawił ich ze względu na swoje imię, aby jego potężna moc się objawiła. Zgromił również Morze Czerwone, tak że wyschło; przeprowadził ich przez głębiny jak przez pustynię. I wybawił ich z ręki tego, który ich nienawidził i wyzwolił ich z ręki wroga”. (Wszystko, o czym czytacie w tej książce, to przykazania. Nie ma tutaj ani jednej sugestii.) „I wody przykryły ich nieprzyjaciół; ani jeden z nich nie pozostał. Wtedy uwierzyli jego słowom; śpiewali na jego chwałę”. „Wkrótce zapomnieli o jego czynach. Nie oczekiwali na jego radę” (jakie to smutne) - nie modlili się, nie czekali na Boga. Brak modlitwy objawia serce pełne niewiary wobec osoby Boga i tego, co On powiedział, że zrobi.

Ewangelia Mateusza 21,12-15 mówi: „I wszedł Jezus do świątyni, i wyrzucił wszystkich, którzy sprzedawali i kupowali  w świątyni, a stoły wekslarzy i stragany handlarzy gołębiami powywracał. I rzekł im: Napisano: Dom mój będzie nazwany domem modlitwy, a wy uczyniliście z niego jaskinię zbójców. I przystąpili do niego ślepi i chromi w świątyni, a On ich uzdrowił. Arcykapłani zaś i uczeni w Piśmie, widząc cuda, które czynił, i dzieci, które wołały w świątyni i mówiły: Hosanna Synowi Dawidowemu, oburzyli się”. Jeśli czujesz niezadowolenie odnośnie tego fragmentu, przeżywasz to samo, co oni. Tak samo było wczoraj, jest dzisiaj, i będzie na wieki. „I rzekli mu: Czy słyszysz, co one mówią? A Jezus mówi do nich: Tak jest; czy nigdy nie czytaliście: Z ust niemowląt i ssących zgotowałeś sobie chwałę? (Mt 21,16). Oto kolej rzeczy. Bóg przychodzi do świątyni i pierwsze, co robi, to oczyszcza ją. Jeśli znasz Pana jako Zbawiciela, możesz się do tego odnieść. Pamiętasz oczyszczenie. Oczyszczenie nas jest pierwszą rzeczą, jaką robi  Jezus. Najbardziej podły grzesznik może przyjść do tego źródła i stać się biały jak śnieg.

„Odnowienie przesłania Pięćdziesiątnicy” z rozdziału - Chore ciało

wtorek, 30 października 2012

Bożym planem dla nas jest ukrzyżowanie ciała i wskrzeszenie Jezusa Chrystusa w nas

Chore ciało nie może funkcjonować. Taki jest duchowy stan kościoła. Jest on zastraszany przez diabła. Bożym zamierzeniem nigdy nie było to, aby kościół był jedynie religijną organizacją, lecz aby był istotną siłą reprezentującą Jego samego. W kościele nie powinno być ani jednego świętego, który by nie był w stanie uzdrawiać poprzez Bożą moc. Dlaczego tak się nie dzieje? Ponieważ kościół jest chory i potrzebuje uzdrowienia. To uzdrawianie musi zacząć się od pojedynczych osób, które są zainfekowane duchową chorobą żądzy, zawiści, nienawiści i innymi. Błędnie zdiagnozowaliśmy chorobę i w rezultacie przypisaliśmy złe lekarstwa. Duchowi magicy „powiedzieli nam, że właściwe wyznawanie uzdrowi wszystko, lecz w rzeczywistości, jedyną nadzieją jest radykalna operacja mieczem Ducha”.

Uzdrów kościół duchowo, a będzie on uzdrawiać wszystkich, którzy do niego przyjdą.  Wydaje nam się, że możemy ominąć ołtarz. Myślimy, że możemy mieć Boga bez Jego Słowa. Lecz jesteśmy głupcami. Jest tylko jedna droga do uzdrowienia kościoła, a jest nią modlitwa. Druga Księga Mojżeszowa 17,8-13: „I nadciągnęli Amalekici, aby walczyć z Izraelem w Rendim. Wtedy rzekł Mojżesz do Jozuego: Wybierz nam mężów i wyrusz do boju z Amalckitami. Jutro ja z laską Bożą w ręku stanę na szczycie wzgórza. Jozue uczynił tak, jak mu rozkazał Mojżesz, i wyruszył do boju z Amalekitami, a Mojżesz, Aaron i Chur weszli na szczyt wzgórza. Dopóki Mojżesz trzymał swoje ręce podniesione do góry, miał przewagę Izrael, a gdy opuszczał ręce, mieli przewagę Amalekici. Lecz ręce Mojżesza zdrętwiały. Wzięli więc kamień i podłożyli pod niego, i usiadł na nim; Aaron zaś i Chur podpierali jego ręce, jeden z tej, drugi z tamtej strony. I tak ręce jego były stale podniesione aż do zachodu słońca. Tak pobił Jozue Amalekitów i ich lud ostrzem miecza”.

Oto Mojżesz, którego siła nie jest wystarczająca w obliczu potrzeby. Przynieśli mu wiec kamień i posadzili go na nim. Posadzili go na tym kamieniu, a Aaron i Chur podtrzymywali jego ręce w górze. Jest to pozycja, postawa wstawiennika. Wzniesione ręce Mojżesza wskazywały na zależność od Boga. Znaczenie modlitwy pokazuje moją postawę wobec samego Boga.

Temat modlitwy to coś, o czym mówimy i w co wierzymy, jednakże świadectwo kościoła pokazuje, iż tak naprawdę to nie wierzymy tak, jak twierdzimy, że wierzymy. Tutaj, w starym przymierzem, Mojżesz przyjął względem Boga postawę zależności. On wzywał Pana, a Jozue pozbawiał sił jego nieprzyjaciół. To powinno być dla nas dzisiaj wyzwaniem. Jeżeli w starym przymierzu ludzie modlitwy mogli pozbawiać nieprzyjaciół sił i zmuszać ich do ucieczki, to co my, w nowym przymierzu możemy zrobić, kiedy stajemy wobec wroga, którego dzieła zostały zniszczone. Jezus zniszczył dzieła szatana. Wszystko, co diabeł robi w naszych czasach, robi przez zwodzenie. Jezus pokonał diabla na Kalwarii, odbierając mu klucze śmierci, piekła i grobu.

Jeżeli skorzystamy z tego zwycięstwa i będziemy takimi wstawiennikami, jakich Bóg chce w nas mieć, wówczas będziemy mogli pójść i odnieść zwycięstwo. Lecz jeśli się nie modlimy trzymając nasze ręce w górze i okazując naszą zależność, wówczas diabeł w swym podstępie zniszczy nas. W 2 Mojż. 36 mowa jest o modlitwie. Mówiliśmy o podstawach. Jeśli podstawy nie są na właściwym miejscu, będziesz podążał za ciałem i będziesz trwać w błędzie. Spróbowałeś, że Pan jest dobry i ten smak sprawił, że chcesz widzieć Jego chwałę. Jeśli nie będzie w twoim życiu miejsca na te podstawy, miejsca, w którym będziesz mógł stanąć w wierze, że Bóg uwolni swą moc i chwałę w twoim życiu, w twoim pragnieniu tej mocy, wtedy będziesz poruszał się w ciele i będziesz próbował iść na skróty.

Bożym planem dla nas jest ukrzyżowanie ciała i wskrzeszenie Jezusa Chrystusa, a tym samym ukazanie Go niewierzącemu światu. W Księdze Ezechiela 36,25-26 czytamy: „I pokropię was czystą wodą, i będziecie czyści od wszystkich waszych nieczystości i od wszystkich waszych bałwanów oczyszczę was. I dam wam serce nowe, i ducha nowego dam do waszego wnętrza...”.

Bóg mówi do ludzi, którzy poprzez próby mieli stawić czoło zamiłowaniu do ziemskich rzeczy w ich sercu. Jest to późniejsze pokolenie, lecz traktuje ich tak samo, prowadząc ich tą samą ścieżką próby. Byli oni odstępcami i Bóg ich ukarał. A teraz zbiera ich z powrotem i mówi: „I dam wam serce nowe, i ducha nowego dam do waszego wnętrza, i usunę z waszego ciała serce kamienne, a dam wam serce mięsiste” (Ez. 36,26). Słuchajcie tych wszystkich „dam, usunę”. Nie możemy się modlić, dopóki nie poznamy jego woli. Jeżeli modlimy się zgodnie z Jego wolą, to wiemy, że nas wysłucha.

„Odnowienie przesłania Pięćdziesiątnicy” z rozdziału - Chore ciało

poniedziałek, 29 października 2012

wewnętrzne zepsucie, duchowe choroby kościoła cz.2

Nienawiść

Inną chorobą, która osłabia kościół, jest nienawiść. Jezus powiedział: „Słyszeliście, iż powiedziano przodkom: Nie będziesz zabijał, a kto by zabił, pójdzie pod sąd. A Ja wam powiadam, że każdy, kto się gniewa na brata swego (bez przyczyny - w wersji angielskiej), pójdzie pod sąd...” (Mat. 5,21-22). Chrześcijanin, który żywi w swoim sercu nienawiść do brata jest mordercą. Nienawiść jest chorobą ducha. Paraliżuje kościół. Chrześcijanie wzdragają się w przerażeniu na samą myśl o popełnieniu prawdziwego morderstwa, a mimo to nienawiść w ciele Chrystusa będzie mordować rzeczy cenniejsze, niż fizyczne. Nienawiść w sercu zabije wiarę, nadzieję i miłość. Korzeń goryczy w sercu zanieczyści wielu. Aby uzdrowić ciało, korzeń taki musi zostać zniszczony.

Czary

Kolejną paraliżującą chorobą kościoła są czary. Słowo „czary” pochodzi z łacińskiego słowa „Pharmacia”, tego samego, od którego mamy nasze słowo „farmacja”. Czary to lekarstwa użyte dla niewłaściwego celu. Te lekarstwa tworzą fałszywą euforię, a następnie pogrążają swoją ofiarę w głębokiej depresji. Obecnie w kościele jest wiele duchowych czarów. Intelektualne i psychologiczne naśladownictwo duchowości wytwarza „fałszywy haj”, który kończy się duchowym kacem. Taki fałszywy „haj” w dziedzinie religii pozostawia człowieka odartym z życia. Duchowe czary obrabowały nas z rzeczywistości, pozostawiając w jej miejscu religię umysłu.

Chrystus umarł przed założeniem świata. Cztery razy w swoim życiu byłem na Golgocie, gdzie stał prawdziwy krzyż i gdzie umarł prawdziwy człowiek. Jeżeli chodzi o Boga, to na Kalwarii On zatroszczył się o to, żeby każdy człowiek mógł być zbawiony. Dzieło zostało już wykonane, ale musi zostać uwolniona moc i Bóg musi dotknąć życia. Nowe narodzenie to nie jakaś umysłowa pozycja, jaką osiągamy na podstawie samego wyznawania. To jest dosłowne narodzenie się mocy i obecności Boga w sercu. To jest rzeczywistość. „Po tym poznajemy, że w nim mieszkamy, a On w nas, że z Ducha swojego nam udzielił” (1Jan. 4,13).

Każdy prawdziwie „narodzony na nowo” ma w sobie samym świadectwo. Z drugiej strony, choroba czarów, czy fałszywy duchowy „haj” tworzy fałszywe poczucie bezpieczeństwa, które usypia kościół. W kościołach w Ameryce siedzą miliony ludzi, którzy nigdy nie narodzili się na nowo, ale doprowadzono ich do tego, iż uwierzyli, że wszystko jest w porządku. Być może 85 % istniejącego kościoła składa się z plew.

Zawiść

Tak jak choroba serca jest zabójcą numer jeden na świecie, tak zawiść jest zabójcą numer jeden w obecnym kościele. Ciało ludzkie jest wspaniałą machiną, ale czy możesz sobie wyobrazić, czym byłoby bez kości? Kości to szkielet utrzymujący wszystko i uzdalniający nas do chodzenia i funkcjonowania. W szpiku kostnym jest też produkowana krew. Wyobraź sobie, jak bezużyteczne by było ciało bez kości. „Zdrowe serce zapewnia ciału życie, lecz zawiść psuje kości” (Przyp. 14,30). („Życiem dla ciała jest serce spokojne, próchnieniem kości jest namiętność” -BT). Zawiść powoduje próchnienie duchowych kości kościoła, czyniąc go w ten sposób bezradnym w obliczu zaciekłego ataku wroga. Jeśli kościół ma być tym, czym Bóg chce, to ta przeraźliwa choroba zawiści musi zostać usunięta z ciała Chrystusa.

Duch kontra ciało

Jest chodzenie w duchu i jest chodzenie w ciele. Jest droga Boża i jest droga człowieka: „Gdyż ciało pożąda przeciwko Duchowi, a Duch przeciwko ciału, a te są sobie przeciwne, abyście nie czynili tego, co chcecie” (Gl 5,17). „Niejedna droga zda się człowiekowi prosta, lecz w końcu prowadzi do śmierci” (Przyp. 16,25). „Bo myśli moje, to nie myśli wasze, a drogi wasze, to nie drogi moje mówi Pan” (Iz 55,8). „Co się narodziło z ciała, ciałem jest, a co się narodziło z Ducha, duchem jest. Nie dziw się, że ci powiedziałem: Musicie się na nowo narodzić.” (Jana 3,6-7).

„Odnowienie przesłania Pięćdziesiątnicy” z rozdziału - Chore ciało

sobota, 27 października 2012

Sukces pierwszego Kościoła cz. 4


Bert Clendennen
"A vessel of recovery"
"Naczynie odnowy"
tłum. Katarzyna Zieleźnik

Piąta lekcja, której Bóg chce nam udzielić, dotyczy ludzi. Bóg pokazuje, że ludzie, którzy zdobyli swoje pokolenie dla Ewangelii, to byli ludzie mocnych przekonań. Oni rozumieli, że aby być Bożym dzieckiem, Jezus musi żyć w wierzącym i Jego życie musi być widoczne na zewnątrz. Aby to z kolei mogło się stać, Duch Święty musi nas badać, a my sami musimy zobaczyć siebie takimi, jakimi widzi nas Bóg. To smutne choć prawdziwe, ale słowo przekonanie nie funkcjonuje w słowniku religijnego społeczeństwa, które za wszelką cenę chce być „przyjazne dla użytkownika”, „wrażliwe na wszelkie tajemnice” i „świadome celu”. Dzieje się tak ponieważ nie pozwala się Duchowi Świętemu działać. Kiedy Duch Święty będzie mógł swobodnie się poruszać w Kościele, wtedy nie tylko cudzołożnicy, klienci agencji towarzyskich i złodzieje znajdą się na ołtarzu, ale my wszyscy począwszy od kaznodziei za kazalnicą a skończywszy na sprzątającym. Bóg sam obnaży nasze serca i zobaczymy jakimi jesteśmy naprawdę, nie w obecności człowieka, lecz w obecności żywego Boga. Nie możemy zrozumieć tego, kim jest Jezus Chrystus, dopóki nie zrozumiemy czym jest grzech. Jeśli będziemy postrzegać grzech z czysto społecznego punktu widzenia, krzyż Chrystusa będzie grubą przesadą. Po co przelewać krew jeśli sama woda wystarczy ? Po co poświęcać człowieka, jeśli krew zwierząt zaspokoi wszelkie żądania ? Takie pytania są zasadne wtedy,  kiedy nie doceniamy czym jest grzech lub go źle pojmujemy. Jednakże w chwili, gdy spojrzymy na grzech w świetle nieskończonej świętości krzyża Chrystusa, wtedy samego Chrystusa zobaczymy jako osobę, na której skupia się cały tragizm i przerażający horror tej sytuacji.

Życiem pierwszych chrześcijan nie rządziła doraźna korzyść, lecz zasady i przekonanie. Jeśli wierzyliby w to, że powinni mieć na głowie kapelusze, to wpierw pozwoliliby ściąć sobie głowy, aniżeli zdjęliby kapelusze. Nie kochali swego życia bardziej, by obrać je, aniżeli śmierć. Nie było takiej możliwości, by sprzedali to, w co wierzyli za cenę doczesnych korzyści. Oni wszędzie zwiastowali obydwie strony krzyża – Chrystusa ukrzyżowanego i zmartwychwstałego. A Duch Święty potwierdzał ich zwiastowanie. Oni to wiedzieli a my mamy się tego nauczyć. Chrystus nie może działać jeśli nie ma w nas takiego właśnie przekonania. „... nie potrzebują zdrowi lekarza, lecz ci, co się źle mają” ( Mt. 9,12 ). Analogia ta pozwoli zrozumieć nam wielką prawdę, że człowiek, który nigdy nie zaznał choroby czy bólu, może lekko podchodzić do zawodu lekarza i do tych, którzy chorują. Gdyby jednak pewnego dnia okazało się, że zachorował na chorobę zagrażającą jego życiu, lub zdałby sobie sprawę z tego, że jego serce może w każdej chwili przestać bić, wówczas natychmiast jego nastawienie do medycyny zmieniłoby się. Nowe przeświadczenie wzbogaciłoby go o nowe uczucie, które z kolei popchnęłoby go ku nowemu działaniu.

Na podstawie tego doświadczenia Jezus chce pomóc nam zrozumieć Jego służbę. „...Nie przyszedłem bowiem wzywać sprawiedliwych, lecz grzeszników.” ( Mt. 9,13 ).  A zatem wszystko jest uzależnione od naszego przekonania. W Kościele nie ma żadnego przekonania, ponieważ  nie ma w nim Ducha Świętego. Jeśli gdzieś nie ma przekonania, tam też nie będzie presji tego co konieczne. Jeśli nie ma pragnienia, nikomu przez myśl nie przejdzie, by się napić. Czy można określić wartość jednego kubka wody na pustyni, w temperaturze ponad 50°C ? Jezus Chrystus nie może działać w Kościele , jeśli w nas nie ma przekonania.

Wielkim błędem współczesnego Kościoła jest dopuszczenie do sytuacji, w której to zewnętrzne okoliczności determinują jego przekonanie. Kaznodzieje stali się jak sędziowie, którzy interpretują prawo w zależności od tego kto przed nimi stoi. Czy słyszeliście kiedykolwiek o multimilionerze skazanym na krzesło elektryczne ? Aby Kościół mógł być odnowiony, Boży człowiek musi mówić to, co mówi Bóg, bez najmniejszego zawahania. Kiedy Herod wypytywał Jana Chrzciciela o swój stan duchowy, Jan bez wahania odpowiedział : „ Nie wolno ci mieć żony brata swego” ( Mk 6,18 ) - to stwierdzenie przypłacił życiem. Izajasz został przerżnięty piłą ponieważ odmówił wycofania się z Bożego przesłania. Nawet apostołowie, za wyjątkiem Jana, zginęli gwałtowna śmiercią bo nie  chcieli  wyrzec się tego, co głosili. To byli ludzie mocnych przekonań. Nie kochali swego życia bardziej, by obrać je, aniżeli śmierć.

Wiele lat temu pewien człowiek z żoną i czwórką dzieci pojawił się w Kościele i w cudowny sposób wszyscy zostali zbawieni. Wkrótce po jego nawróceniu mówiłem kazanie na temat dziesięciny. Był on bardzo poruszony i poprosił bym go odwiedził w pracy, ponieważ chciał  ze mną porozmawiać. W poniedziałek rano poszedłem go odwiedzić w pracy, po przywitaniu się z nim zapytałem o czym chciał ze mną rozmawiać. Chciał wyjaśnić mi dlaczego nie może płacić dziesięciny ze swojej pensji. Opowiedział mi o swoich problemach, ile kosztowało go wynajęcie mieszkania, rata za samochód i koszt utrzymania dzieci w szkole. W końcu po przedstawieniu mi wszystkich kosztów stwierdził : „ Wiem, że teraz rozumiesz dlaczego nie jestem w stanie teraz płacić dziesięciny”. Moja odpowiedź była następująca : „ Bóg nie upoważnił mnie do wprowadzania jakichkolwiek zmian w Jego Słowie”. A następnie dodałem : „ Twój problem polega na tym, że rozpoczynasz liczenie od niewłaściwej kwoty wyjściowej. Twój dochód to nie sześćdziesiąt pięć dolarów tygodniowo, lecz pięćdziesiąt osiem dolarów i pięćdziesiąt centów. Dziesięcina należy do Pana, i jeśli oddasz Mu to co się Mu prawnie należy, nie będziesz miał problemów finansowych.” Później stał się on jednym z moich najlepszych kaznodziejów. Jeśli wtedy nie powiedziałbym mu prawdy, to zniszczyłoby jego życie.

Nigdy nie nastąpi powtórka  zesłania Ducha Świętego, o którym czytamy w Dziejach Apostolskich, jeśli nie powrócimy do tego mocnego przekonania, które było obecne w wierzących w tamtym czasie. Bóg mówił, o co Mu chodziło i chodziło Mu dokładnie o to, co mówił. Żaden kaznodzieja, ksiądz czy papież nie ma prawa zmieniać choćby joty w tym, co powiedział Bóg. Mówimy w tym rozdziale o sukcesie, jaki odniósł pierwszy Kościół i zadajemy pytanie, czy jesteśmy w stanie to dzisiaj powtórzyć. Odpowiadając wykazaliśmy, że nie tylko może się to stać, lecz się stanie. Zanim jednak ten cud się będzie faktem, naczynie musi być wykute, by Bóg mógł w nim żyć i poprzez nie działać.

c.d.n.

piątek, 26 października 2012

wewnętrzne zepsucie, duchowe choroby kościoła cz.1

Niewiara
 
Jedynie Jezus uzdrawia, a On żyje w kościele. Dlatego też problem tkwi w kościele. My, jego członkowie, jesteśmy winni zatrzymywania przepływu życia. Kiedy ci pierwsi kaznodzieje zapytali Jezusa, dlaczego nie mogli wypędzić demona, ten bez ogródek odpowiedział: „Dla niedowiarstwa waszego. Bo zaprawdę powiadam wam, gdybyście mieli wiarę jak ziarnko gorczycy, to powiedzielibyście tej górze: Przenieś się stąd tam, a przeniesie się, i nic niemożliwego dla was nie będzie. Ale ten rodzaj nie wychodzi inaczej, jak tylko przez modlitwę i post” (Mat. 17,20-21).

Dlaczego nie potrafimy uzdrawiać ludzi? Z powodu naszej niewiary! Ponieważ jako kościół nie żyliśmy według Jego Słowa, Bóg nie będzie się nad nami litował. Nie mamy żadnej wymówki ani żadnego usprawiedliwienia na nasze problemy i niepowodzenia. Wszyscy narodziliśmy się na nowo, na tych samych zasadach, co wszyscy inni, bez względu na nasze pochodzenie. Wszyscy mamy tego samego Ojca, te same możliwości, to samo otwarcie na skarbiec Bożych błogosławieństw. Dlatego też nie mamy żadnej wymówki.

„Kto z Boga się narodził, grzechu nie popełnia, gdyż posiew Boży jest w nim, i nie może grzeszyć, gdyż z Boga się narodził” (1Jana 3,9). Niewiara jest produktem ciała. Dlatego też kiedy Jezus mówił o niewierze, mówił o ciele - o pokładaniu ufności w ludzkich filozofiach, pomysłach i technikach. Zanieczyszczona grzeszna natura w nas stanowi największy problem kościoła.

Wewnętrzne zepsucie

Wielki naród nie upadnie z zewnątrz. Jeśli upadnie, to upadnie od wewnątrz. Rosja nas nie pokona. Pokonani zostaniemy z powodu zepsutego serca w nas - korupcji w polityce, interesach, narkotyków, perwersji i tysiąca innych okropności. Musimy widzieć, że nasz problem tkwi w nas. Jeżeli oczyścimy kościół i pozwolimy Jezusowi żyć poprzez nas, wówczas żaden diabeł ani żadna choroba nie będzie mogła się przed kościołem ostać. Będzie on niezwyciężony, tak jak Bóg.

Duchowa choroba

Ciało Chrystusa, którym jest kościół jest duchowe. Dlatego życie tego Ciała jest w Duchu Bożym, tak jak życie zwykłego ciała jest we krwi. Jest pewne znaczenie, w którym duch i krew stają się synonimami. Jezus powiedział: „Zaprawdę, zaprawdę powiadam wam, jeśli nie będziecie jedli ciała Syna Człowieczego i pili krwi jego, nie będziecie mieli żywota w sobie” (Jan 6,53). Nie możemy dosłownie jeść ciała i pić krwi tego Życia złożonego na Kalwarii. Jezus mówi tu o Duchu Boga. Musimy pić z Ducha Świętego. Zycie kościoła jest czymś duchowym, a więc choroby, które go osłabiły, są również duchowe. Cielesny umysł nigdy nie może zdiagnozować jego problemu. Jedynie Duch Święty może postawić diagnozę i uzdrowić kościół. Uczynki ciała są chorobą kościoła.

„Jawne zaś są uczynki ciała, mianowicie: wszeteczeństwo, nieczystość, rozpusta, bałwochwalstwo, czary, wrogość, spór, zazdrość, gniew, knowania, waśnie, odszczepieństwo, zabójstwa, pijaństwo, obżarstwo i tym podobne; o tych zapowiadam wam, jak już przedtem zapowiedziałem, że ci, którzy te rzeczy czynią. Królestwa Bożego nie odziedziczą” (Gal 5,19-21). List do Galacjan został napisany do świętych, nie do grzeszników. Dlatego też Paweł mówi o problemach w kościele. Te choroby, czy inaczej uczynki ciała, objawiają się w kościele, kiedy pozwala się, aby rządził cielesny umysł.

Jedną z takich chorób, z którą kościół miał styczność i której się nabawił, kiedy został zanieczyszczony cielesnym umysłem, było cudzołóstwo: „Wszelki grzech, jakiego człowiek się dopuszcza, jest poza ciałem; ale kto się wszeteczeństwa dopuszcza, ten grzeszy przeciwko własnemu ciału. Ciało zaś jest nie dla wszeteczeństwa, lecz dla Pana, a Pan dla ciała” (IKor 6,18,13). „Czy nie wiecie, że świątynią Bożą jesteście i że Duch Boży mieszka w was? Jeśli ktoś niszczy świątynię Bożą, tego zniszczy Bóg, albowiem świątynia Boża jest święta, a wy nią jesteście” (IKor 3,16-17).

Te fragmenty nie odnoszą się jedynie do naszych fizycznych ciał. One dotyczą kościoła, tego nowego człowieka. „Na którym i wy się wespół budujecie na mieszkanie Boże w Duchu” (Ef 2,22). „Słyszeliście, iż powiedziano: Nie będziesz cudzołożył. A Ja wam powiadam, że każdy kto patrzy na niewiastę i pożąda jej, już popełnił z nią cudzołóstwo w sercu swoim” (Mat. 5,27-28). Jezus stwierdził, że cudzołóstwo jest problemem serca, dlatego też jest to problem duchowy. Bardzo niewielu wyznających wiarę popełniłoby cudzołóstwo w sposób fizyczny. A mimo to siedzą w kościele z pożądliwością w swoim sercu i z powodu tej duchowej choroby serca kościół jest bezsilny.

„Jak bowiem w jednym ciele wiele mamy członków, a nie wszystkie członki tę samą czynność wykonują, tak my wszyscy jesteśmy jednym ciałem w Chrystusie, a z osobna jesteśmy członkami jedni drugich” (Rzym 12,4-5). Kiedy jeden członek cierpi, całe ciało cierpi. Jeden członek może sprawić, że kościół stanie się bezradny i nieefektywny w walce przeciwko nieprzyjacielowi.

„Odnowienie przesłania Pięćdziesiątnicy” z rozdziału - Chore ciało

czwartek, 25 października 2012

choruje kto między wami? niech przywoła starszych zboru...


Wracamy do publikacji fragmentów książki pastora Berta Clendennena „Odnowienie przesłania Pięćdziesiątnicy” Zaczynamy od publikacji 10 rozdziału pt „Chore ciało” Dla przypomnienia podaję daty publikacji fragmentów z tej książki w poprzednich miesiącach.


  • Naczynie Pana - lipiec 2012
  • Cel wieków - lipiec 2012
  • Człowiek według Bożego serca - lipiec 2012
  • Narodzony z Ducha - lipiec 2012
  • Napełniony duchem - lipiec 2012
  • Prowadzony przez Ducha - sierpień 2012
  • Rzeki wody żywej - wrzesień 2012
  • Nasza największa potrzeba - wrzesień 2012
  • Składajcie wasze ciała - wrzesień 2012


„I leczą rany swojego ludu powierzchownie, mówiąc: Pokój, pokój! choć nie ma pokoju”. Księga Jeremiasza 6,14

Wszyscy - jeśli jesteśmy uczciwi - musimy przyznać, że leczyliśmy rany naszego ludu jedynie powierzchownie. Duch piekła wszedł i sprawił, że niektórzy z najlepszych świętych zachorowali. Choroba może być rezultatem grzechu, ale nie zawsze. Biblia jasno ostrzega nas: „Złodziej przychodzi tylko po to, by kraść, zarzynać i wytracać...” (J 10,10). Nieprzyjaciel wszedł do kościoła, dotknął nas chorobą i nie mogliśmy zrobić nic innego, jak tylko wezwać lekarza i obwiniać chorą osobę. Nie pamiętamy, że Elizeusz zachorował i umarł. On nie był ani grzesznikiem, ani odstępcą. W rzeczywistości miał dość mocy w swoich martwych kościach, aby wzbudzić człowieka z martwych. Już czas, aby kościół powstał w gniewie przeciwko diabłu. Nie jesteśmy ofiarami - jesteśmy zwycięzcami! Jezus nigdy nie powiedział, że dał diabłu moc nad nami, lecz tak naprawdę powiedział: „Oto dałem wam moc, abyście deptali po wężach i skorpionach i po wszelkiej potędze nieprzyjacielskiej, a nic wam nie zaszkodzi" (Łk 10,19).

Ingerencja ciała

Dlaczego zatem uzdrawiamy chorych jedynie powierzchownie? W Księdze Jeremiasza 17:5 znajdujemy odpowiedź: „Przeklęty mąż, który na człowieku polega i z ciała czyni swoje oparcie, a od Pana odwraca się jego serce!”. Problemem jest ingerencja ciała. Tak długo, jak kościół będzie miał cielesny umysł, nie będzie miał mocy, aby pokonać diabła i wykonać dzieła Boga. Choroby cielesnego umysłu sparaliżowały kościół.

Odpowiedzialność kościoła

Odpowiedzialność za uzdrawianie spoczywa na kościele, a nie na ofiarach. Jeśli chory ma dość wiary, aby przyjść, kościół powinien mieć wystarczająco mocy, aby go uzdrowić. Wszyscy jesteśmy winni, lecz nadszedł czas, by stanowczo stawić czoła tej sprawie. Bożym pragnieniem jest, byśmy byli zjednoczeni w duchu, aby każdy mógł dostarczać tego, czego brakuje: „abyśmy wzrastali pod każdym względem w niego, który jest Głową, w Chrystusa, z którego całe ciało spojone i związane przez wszystkie wzajemnie się zasilające stawy, według zgodnego z przeznaczeniem działania każdego poszczególnego członka, rośnie i buduje siebie samo w miłości” (Ef 4,15-16).

Jeśli przebywamy w Chrystusie, czyniąc Go Panem naszego życia, będziemy funkcjonować tak, jak Bóg to zamierzył; „A jeśli do jakiegoś miasta wejdziecie i przyjmą was, spożywajcie to, co wam podadzą. I uzdrawiajcie w nim chorych, i mówicie do nich: Przybliżyło się do was Królestwo Boże” (Łuk 10,8-9). „Chorych uzdrawiajcie, umarłych wskrzeszajcie, trędowatych oczyszczajcie, demony wyganiajcie; darmo wzięliście, darmo dawajcie” (Mat 10,8). Bóg mówi: „Dałem wam moc, abyście wykonywali dzieła Boże, a teraz udzielajcie tej mocy temu potrzebującemu pokoleniu”. Wiele lat temu, gdy byłem w Phoenix, przybyła tam pewna kobieta ze swoim 9-letnim dzieckiem, które znajdowało się pod nieustającym atakiem epilepsji. Przejechała 150 mil jedną ręką kierując, a drugą przytrzymując dziecko. Dziecko nie zostało uzdrowione, ale kto może powiedzieć, że ta matka nie miała wiary? Przeciętny kaznodzieja zrzuciłby odpowiedzialność za nieuzdrowienie dziecka na matkę i jej wyznawanie. Odpowiedzialność spoczywa na kościele i kościołowi nie wolno się od niej wymigiwać oskarżając ofiarę o brak wiary.

Apostołowie mają wiele do powiedzenia na temat odpowiedzialności kościoła: „Choruje kto między wami? Niech przywoła starszych zboru i niech się modlą nad nim, namaściwszy go oliwą w imieniu Pańskim. A modlitwa płynąca z wiary uzdrowi chorego...” (Jak 5,14-15). Bóg nigdy nie chciał, aby chora osoba posiadała całą wiarę. „Wy (kościół) uzdrawiacie zranienie mojego ludu jedynie powierzchownie”. Po przeanalizowaniu tego fragmentu, zaniepokoiłem się. Bóg powołał nas do uwalniania ludzi, a nie do tłumaczenia się i zrzucania winy na innych. Bóg dał nam moc nad wszystkimi dziełami wroga. Gdzie ta moc jest? Dlaczego ona nie działa? „Problem tkwi w nas”. Staliśmy się ekspertami w wymówkach, lecz Boga już brzydzą nasze wymówki. Kiedy staniemy przed sędziowskim tronem Boga, będziemy musieli odpowiedzieć”, dlaczego nie zrobiliśmy nic, aby ewangelia działała. Bóg dał nam ewangelię, przez którą mogliśmy żyć zwycięskim życiem.

Boże narzędzie

„Wiele nieszczęść spotyka sprawiedliwego, ale Pan wyzwala go ze wszystkich” (Ps 34,20). Bożym zamiarem nigdy nie było, by kościół był ofiarą piekielnych plag. Mój duch jest odkupiony - nie ciało. Dlatego moje ciało wciąż jest podatne na chorobę, lecz Bóg powiedział: „Zatroszczyłem się o twoje uzdrowienie poprzez mojego umiłowanego Syna”. Boża moc ku uzdrawianiu i uwalnianiu poprzez Jego Ducha działa przez kościół Jezusa Chrystusa - Jego jedyne narzędzie działania. On nie dał tego aniołom. Dał to ludziom - narodzonym na nowo, napełnionym Duchem wierzącym, którzy stanowią ciało kościoła.

„Odnowienie przesłania Pięćdziesiątnicy” z rozdziału - Chore ciało

środa, 24 października 2012

prawda rozwiewa plewy ludzkiej interpretacji i tradycji

Jest również pragnienie prawdy, kiedy zbliża się pobudzenie; nie tylko pragnienie świętości, mocy i manifestacji Boga, ale też prawdy. Tak jest zawsze, że kiedy kościół utracił swoją tożsamość, bawią się z prawdą. Ta pogoń za jednością na gruncie innym, niż prawda Boża staje się powszechna. W czasach nadchodzącego ożywienia przychodzi pragnienie prawdy. Rodzi się zdrowa niechęć do akceptowania bez zadawania pytań wszystkiego, co jest podawane, jako prawda. 

Tak więc Duch dociekania i rozpoznania powoduje sprawdzanie, co Pismo Święte chce powiedzieć. Często jest oczyszczanie klepiska prawdy, która rozwiewa plewy ludzkiej interpretacji i tradycji. To pragnienie i głód powoduje, że ludzie sprawdzają, co się dzieje. To miał na myśli Jan, pisząc w 1 Jana 4:1, „Umiłowani, nie każdemu duchowi wierzcie, lecz badajcie duchy, czy są z Boga”. Jakie to są duchy? „Gdyż wielu fałszywych proroków wyszło na świat”. To fałszywe nauki. Przychodzi głód prawdy. James Burns wskazuje na jeden z ciekawych faktów związanych z ludzkim umysłem: Jest to siła umysłu, by widzieć tylko to, co zgadza się z powszechną opinią, a nie widzieć tego, nie przez świadome odrzucenie, ale dziwną niemożność, co jest temu przeciwne.

Każdy wiek jest w niewoli własnych pojęć i musi być uwolniony przez umysły, które nie zgadzają się na zniewolenie. Takie umysły są wzbudzone przez Boga przed czasem przebudzenia; czasem, kiedy serca są nieświadomie przygotowywane na przyjęcie świeżego światła od Boga. Wreszcie, wielkim znakiem i cechą ożywienia jest duch świadomości. Przed przebudzeniem, w takich ciemnych czasach grzech jest traktowany lekko. W kościele oferuje się tanią łaskę, która legalizuje grzech w umysłach wielu ludzi. Kiedy serca są przygotowywane do przebudzenia, będzie widoczne wśród takich ludzi uczulenie na grzech. Te znaki nadchodzącego błogosławieństwa będą widoczne u kilku wybranych, u resztki. To ma charakteryzować wszystkich, na których będzie miało wpływ przebudzenie, kiedy przyjdzie. Kiedy zobaczycie wybranych Bożych przeżywających to, co opisujemy, oni charakteryzują ludzi, którzy powstaną przez przebudzenie. Tak, jak chmurka wielkości dłoni ludzkiej zapowiadała Eliaszowi nadchodzącą ulewę i była dla niego gwarancją tego, co miało nadejść. (1 Królewska 18:44 i 45).

To rosnące uczulenie na grzech w sercach niewielu wskazuje prawdziwie duchowym, że nadchodzi dzień, kiedy Bóg nawiedzi w świętości, a ludzie będą pokutować w worach i popiele. Bóg, który mieszka „w miejscu najświętszym”, obiecał ożywić serca skruszone. (Izajasz 57:15). Duch skruchy wśród świętych jest mocnym znakiem, że nadchodzi przebudzenie. To osądzenie sumienia z powodu osobistych grzechów jest zwykle widoczne w ich wyznawaniu. Chrześcijanie niechętnie wyznają grzechy jedni drugim, jak pisze Jakub 5:16. Pycha przeszkadza w przeproszeniu, w proszeniu o przebaczenie i w naprawie wyrządzonego zła, ale w przebudzeniu jest głębokie pragnienie w świętych, by chodzić w miłości jedni z drugimi. To jest dowód, że Duch Boży działa w przebudzeniu. Kiedy następuje złamanie i wylanie serca w wyznaniu grzechów, otworzą się zasuwy i zbawienie popłynie wszędzie dookoła.

Brat Finney zauważył, że w odnowieniu będzie duch współczucia i troski. Kiedy takie uczucia znajdują się wśród wierzących, jest to mocnym dowodem, że odrodzenie jest blisko. „Ty powstaniesz, zmiłujesz się nad Syjonem, bo czas zlitować się nad nim, gdyż nadeszła właściwa pora. Słudzy twoi bowiem kochają jego kamienie i żalą się nad jego ruiną.” (Psalm 102:14 i 15). Kiedy szorstkie krytykowanie i narzekanie ustąpi miejsca głębokiej trosce o innych, odrodzenie jest blisko. Kiedy mamy chęć wołać, jak prorok, „Oby moja głowa zamieniła się w wodę, a moje oczy w źródło łez, abym dniem i nocą mógł opłakiwać pobitych córki mojego ludu!” (Jeremiasz 8:23), wtedy widoczne jest, że źródła głębin i okna niebieskie wkrótce się otworzą. Kiedy święci żalą się przed Panem, jak Hanna, Nehemiasz i Daniel, odpowiedź z Nieba wkrótce przyjdzie.

Na koniec, nieomylnym znakiem nadchodzącego przebudzenia jest duch modlitwy o przebudzenie. Kiedy zobaczycie takie znaki wśród ludu Bożego, możecie być pewni. „... już czas szukać Pana, aby przyszedł i nauczył was sprawiedliwości.” (Ozeasz 10:12). Ktoś dobrze powiedział, „Szatan śmieje się z naszych wysiłków, szydzi z naszej mądrości, ale drży, kiedy się modlimy”. Możemy powiedzieć, że kiedy przyjdzie prawdziwy duch modlitwy o przebudzenie, on nie przyjdzie od diabła. Taki duch modlitwy prowadzi do uniżenia przez Bogiem i wyznania grzechu, oziębłości i niewiary. Powoduje to poświęcenie się dla Pana. Dlatego możecie być pewni, że to nie pochodzi z ciała. Taka modlitwa pochodzi tylko z jednego źródła – od Boga. Jeżeli Bóg stworzył i utrzymał w sercach Jego ludu takiego ducha modlitwy, chociaż byłoby ich mało i byliby słabi, istnieje tylko jedno wytłumaczenie, już czas na przebudzenie!

„Szkoła Chrystusa” - cykl Przebudzenie, z rozdziału – Odgłos marszu

wtorek, 23 października 2012

już czas, by Pan działał

Jonathan Edwards w swojej książce, „Myśli o przebudzeniu w Nowej Anglii” napisał, „.. kto z tych, którzy widzieli stan rzeczy w Nowej Anglii kilka lat temu i jacy byliśmy przez tak długo, pomyślałby, że w tak krótkim czasie będzie taka zmiana?” Jakże martwo było wszędzie, zanim rozpoczęło się to dzieło. Niedługo po tym, jak rozpoczęło się przebudzenie w 1904 roku, korespondent Liverpool Daily napisał, „Gdyby mnie zapytano miesiąc temu, czy w Walii możliwe jest przebudzenie, odpowiedziałbym NIE! Wydawało mi się, że krytyka zniszczyła machinę przebudzenia i do czasu, aż teologia zostanie uformowana zgodnie z odpowiednimi konkluzjami, nic nie jest w stanie naruszyć tej powszechnej apatii.” Trzech ludzi urodziło się w roku 1703; John Wesley w Anglii. Gilbert Tennent w Irlandii i Jonathan Edwards w Massachusetts. Jedenaście lat później urodził się George Whitfield. Ci czterej mężowie byli narzędziami wielkiego duchowego przebudzenia, które jak burza ogarnęło Anglię. Dziwny fakt, że rzeka błogosławieństw często płynie na najniższym poziomie przed czasem przebudzenia potwierdzany jest przez historię ciągle na nowo.

Powszechna martwota wśród wierzących i wielkie bezprawie w świecie nie są wskazówką, że jest to nie do pokonania. Jest czas, by Bóg działał. Beznadziejność sytuacji była dla Psalmisty jednym z najmocniejszych argumentów przemawiających za Bożą interwencją, gdyż widział on te warunki, jako wyzwanie, którego wszechmocny Bóg nie może zignorować. W jego oczach sama potrzeba chwili wołała, „Już czas, by Pan działał”. Tak więc jest to jeden z prawdziwych sygnałów i dźwięków przebudzenia.

Innym znakiem przebudzenia jest duch niezadowolenia. Ten drugi czynnik może być powszechny wśród ludzi wszystkich klas, albo być ograniczony do kilku ludzi Bożych, którzy są przygotowywani na to, co Bóg chce czynić. Chociaż to powszechne niezadowolenie jest tam w pewnej mierze, nie zawsze można to rozpoznać, aż zacznie się ten ruch. Pewne miejsce nadchodzącego przebudzenia jest tam, gdzie duch niezadowolenia staje się widoczny wśród wierzących. Bóg daje ten duchowy niepokój, to święte niezadowolenie do serca. Wielu z was wie, o czym mówię. W sercu jest duch niezadowolenia. To nie pochodzi z ciała, ani od diabła, ale zostało tam dane przez Boga. To bóle porodowe nowych rzeczy, które Bóg będzie czynił. Jest to zmaganie, które rodzi przebudzenie. „Błogosławieni, którzy łakną i pragną sprawiedliwości, albowiem oni będą nasyceni.” (Mateusz 5:6).

To głębokie niezadowolenie, przez które wierzący widzą siebie i pracę Bożą wokoło nich, jest właściwie pragnieniem Boga. „Jak jeleń pragnie wód płynących, tak dusza moja pragnie ciebie, Boże! Dusza moja pragnie Boga”, woła Psalm 42:1-2. Jest pragnienie Boga, mocy Bożej i prawdy Bożej. W czasach zbliżającego się przebudzenia pojawia się w sercach tych, którzy są szczególnie głodni i spragnieni świętości Bożej. Duszę napełnia pragnienie zwycięstwa nad grzechem i uwolnienia od zepsucia cielesnego umysłu. Rozlega się wołanie o serca mięsiste, zamiast kamiennych. Istnieje pragnienie, by być złamanym przed Bogiem, całkowicie uświęconym i upodobnionym do obrazu Syna Bożego, by jak Enoch chodzić w nieprzerwanej społeczności z Bogiem. To jest prawdziwy znak przebudzenia; pragnienie świętości Bożej.

Jest również pragnienie mocy Bożej. Wierzący zaczynają patrzyć z rosnącym niepokojem na nieefektywność ich własnych wysiłków w służbie Panu. Stają się świadomi wymówek bezbożnych, że nie ma wśród nich Boga. Dawid powiada, „Łzy moje są mi chlebem we dnie i w nocy, Gdy mówią do mnie co dzień: Gdzie jest Bóg twój?” (Psalm 42:3). Czym więcej sprawdzamy stronice Nowego Testamentu i życie tych, których Bóg używał, tym bardziej jesteśmy przekonani, że musimy być przyobleczeni mocą z wysokości. Rodzi się pragnienie, by być napełnionymi Duchem i głosić słowo z odwagą. Jest pragnienie świętości i mocy Bożej.

Następnie jest pragnienie manifestacji Boga, by widzieć Jego moc i chwałę objawianą przed oczyma ludzi. Dawid wyraził swoje pragnienie w innym Psalmie. „...Ciebie pragnie dusza moja; Tęskni do ciebie ciało moje, jak ziemia zeschła, spragniona i bezwodna. By ujrzeć moc twoją i chwałę twoją...” (Psalm 63:2-3). W innym miejscu Dawid woła do Boga, „Nie pozwól mi umrzeć, aż pokażę temu pokoleniu twoją chwałę” (Psalm 71:17,18). Jest tęsknota, by bronić Chrystusa i by On wyciągnął Swoją rękę ku uzdrawianiu, by przez Imię Jezusa działy się znaki i cuda dla jednego powodu – by Chrystus był uwielbiony. Zanim przyjdzie przebudzenie, takie pragnienie musi przyjść do wybranych.

„Szkoła Chrystusa” - cykl Przebudzenie, z rozdziału – Odgłos marszu

poniedziałek, 22 października 2012

gdy usłyszysz odgłos stąpania

Obecnie, kiedy jesteśmy świadkami zarówno odstępstwa, jak i przebudzenia, bardzo ważne jest, byśmy rozumieli, czym przebudzenie jest. [Chciałbym przy okazji zwrócić uwagę na wielkie ożywienie w Chinach, gdzie tamtejsze kościoły domowe liczą już blisko 80 mln chrześcijan. Mamy to opisane w książce Paula Hattaway „Powrót do Jerozolimy” AO] Czytajmy 2 Samuela 5:24, „A gdy usłyszysz odgłos stąpania po wierzchołkach krzewów balsamowych, wtedy natrzyj rączo, gdyż wtedy Pan pójdzie przed tobą, by pobić wojsko Filistyńczyków.” Wkrótce po tym, kiedy Dawid został królem Izraela, nadciągnęli Filistyńczycy i zajęli dolinę Refaim. Dawid pytał Pana i otrzymał odpowiedź, że ma wyruszyć przeciwko nim. Przypuścił odważny atak frontalny i Pan wydał ich w jego ręce. Nieco później Filistyńczycy powtórzyli manewr, a Dawid nie polegając na poprzednim prowadzeniu, ani na poprzednim zwycięstwie, znowu radził się Pana. Tym razem otrzymał odpowiedź, by zrobił okrążenie i zajął miejsce za nimi, przy krzewach balsamowych. Miał czekać na odgłos marszu. To był znak dla obozu Bożego. W 1 Mojżeszowej 32:1 i 2  czytamy „A Jakub też poszedł drogą swoją i spotkali go aniołowie Boży. Jakub, ujrzawszy ich, rzekł: To obóz Boży. I nazwał to miejsce Machanaim.” To był obóz, którego ruch Dawid miał słyszeć na krzewach balsamu. Przez ten odgłos Dawid miał wiedzieć, że moce Nieba zostały włączone do walki, by zapewnić mu zwycięstwo.
 
Te dwie walki ilustrują różnicę między metodami Bożymi w normalnym ewangelizowaniu, a Jego strategią w przebudzeniu. W pierwszej ważne jest działanie człowieka z Bożą pomocą. W drugiej Bóg idzie do walki, a człowiek ma tylko iść za tym zwycięstwem i zbierać korzyści. Mówimy o przebudzeniu. To musimy zrozumieć, byśmy nie mylili błogosławieństw Bożych z przebudzeniem. W tej lekcji zajmiemy się „odgłosem marszu.” Tylko zaangażowani w walce usłyszą głos przebudzenia, ci, którzy są na właściwym miejscu o właściwym czasie. Tak, jak mamy w Piśmie Świętym opis znaków, które mają nas ostrzegać o powtórnym przyjściu Chrystusa, mamy również znaki, po których możemy poznać, kiedy Bóg posyła przebudzenie. „Oto wydarzenia dawniejsze już się dokonały, a to, co ma nastać, zwiastuję; zanim zacznie kiełkować, opowiem je wam.” (Izajasz 42:9).

Ten odgłos marszu musi być analizowany i opisany tak, aby kiedy nadejdzie, nasze uszy były nastrojone, by go słyszeć. Musimy być bardzo ostrożni, by nie patrzeć na niewłaściwe sygnały, jako dowód nadchodzącego przebudzenia. Generał Booth napisał do swojej starszej córki, która była zniechęcona na początku swojej pracy w Paryżu. Generał radził jej, by odwróciła swoje oczy od fal, a patrzyła na przypływ. Być zajętym falami, czyli przypływem i odpływem duchowej walki, to być na przemian podnieconym i zniechęconym. Liczy się niezwyciężona siła przypływu. Wokół nas jest duch martwoty i śmierci. Wszechobecność bezprawia w świecie i martwoty w kościele jest często znakiem zbliżającego się przebudzenia. „Czas już, by Pan rozpoczął działanie, gdyż naruszono zakon twój.” (Psalm 119:126). Kiedy noc jest najciemniejsza, nadchodzi brzask. Błędem jest zawsze oczekiwanie przebudzenia zapowiadanego przez zmniejszanie się nieprawości, albo przez daleko widoczne polepszanie się duchowego stanu kościoła. Często jest odwrotnie. Musimy to wiedzieć, albo będziemy zniechęceni, szczególnie w dniach, w których żyjemy. Brat Finney zauważał to w czasach przebudzenia.

Mówiąc o przebudzeniu w osiemnastym  wieku dr P.V. Jeness powiedział, „Każdy student historii wie, że zaranie osiemnastego wieku było czasem materialnego dobrobytu w Anglii. Kolonie wlewały swoje bogactwa do kraju. Był to dzień luksusu, nieszczerości, spekulacji i ekstrawagancji. Po tym nastąpiła gwałtowna panika, kiedy pękła bańka Morza Południowego. Był to czas wzrostu aktywności intelektualnej i ekspresji. Wolność religijna zapewniona przez reformację zdegenerowała się do przyzwolenia na przeciwstawianie się wszelkiemu autorytetowi, ludzkiemu i boskiemu. Hobbs i Locke uczynili niewierność popularną. Gibbon i Hume poświęcili swoje talenty na dyskredytację kościoła. Bolingsbroke i Shaftesbury pomogli stworzyć atmosferę duchowego chłodu wśród mężów stanu. Reformacja była siłą wygasłą. Duchowieństwo było w dużej części zepsute. Blackstone, autor „Przykazań zakonu” pisze, że na próżno szukał w Londynie szczerego kaznodziei Ewangelii. Niedziela była dniem ogólnych hulanek. Publiczne bluźnierstwa były powszechne, a rozmowy lubieżne i zepsute. Bóg był poniżany. Wyglądało to naprawdę ponuro. Tu i tam kilku bogobojnych mężczyzn i kobiet wołało do Boga o przebudzenie. Tak było wtedy i tak jest teraz. W tych bezbożnych czasach Pan obnażył Swoje święte ramię przed oczyma wszystkich narodów, by krańce ziemi mogły oglądać Jego zbawienie.

„Szkoła Chrystusa” - cykl Przebudzenie, z rozdziału – Odgłos marszu

sobota, 20 października 2012

Sukces pierwszego Kościoła cz. 3


Bert Clendennen
"A vessel of recovery"
"Naczynie odnowy"
tłum.
Katarzyna Zieleźnik

Przypominam, że co sobotę umieszczam na blogu kolejny fragment z tłumaczonej książki pastora Berta Clendennena "Naczynie odnowy".

Nowe narodzenie Chrystusa w duchu człowieka i następujące po nim doświadczenie chrztu w Duchu Świętym pociąga za sobą całkowitą wewnętrzną przemianę. Tak jak drzewo poznajemy po owocach, tak prawdziwy chrześcijanin może być rozpoznany dzięki życiu Jezusa, które jest widoczne w nim. Zesłanie Ducha Świętego miało miejsce z tego właśnie powodu. Bez namaszczenia Ducha Świętego nasze modlitwy i kazania wypełniły Kościół ludźmi, którzy jedynie dodali Jezusa do tego kim byli. Powrót do całkowitej zależności od Ducha Świętego jest jedyną odpowiedzią na każdą trudność, z jaką Kościół się zmaga. Gdy chodzimy w Duchu naszym jedynym pragnieniem jest wypełnienie Bożej woli. Kiedy towarzyszy nam taka postawa, wszelkie zasoby Nieba są  do naszej dyspozycji. Ci pierwsi chrześcijanie, którzy tak właśnie czynili (a żadne inne, późniejsze pokolenie chrześcijan tak nie postępowało) wiedzieli, że owoc nie jest wynikiem uczynków, a śmierci. „ Zaprawdę, zaprawdę powiadam wam jeśli ziarnko pszeniczne, które wpadło do ziemi, nie obumrze, pojedynczym ziarnem zostaje; lecz jeśli obumrze, obfity owoc wydaje.” Siewca nie sieje ziaren, by je oczyścić, on je sieje, by przyniosły plon. My jesteśmy ziarnami w Jego ręku; zdobędziemy świat dla Chrystusa jeśli umrzemy, a On sam będzie żył w nas przez Ducha Świętego

Trzecia rzeczą, której się uczymy od pierwszego pokolenia wierzących to fakt, że moc pochodzi od samego Boga. Duch działa przez Ducha, On nie tylko udziela mocy, on ją dzierży. Nikt inny tego nie potrafi. To właśnie Jego moc działająca w nas sprawia, że jestem w stanie wypełnić Bożą wolę. On jest mocą, a mocy nie można oddzielić od osoby. Spójrzmy znowu do Dz. Ap. 2, 12 „ zdumieli się wtedy wszyscy i będąc a niepewności, mówili jeden do drugiego; Cóż to może znaczyć ?” Połączcie to teraz z Dz. Ap. 3,12 „ Ujrzawszy to Piotr, odezwał się do ludu: Mężowie izraelscy, dlaczego się temu dziwicie i dlaczego się nam tak uważnie przypatrujecie, jakbyśmy to własną mocą lub pobożnością sprawili, że on chodzi ?” Oni wiedzieli, że moc pochodzi od Boga, a nie jest z nich. Wiedzieli również, że jeżeli w przyszłości chromi mają chodzić, oni sami muszą być cały czas wypełnieni Duchem.

Jedna z podstawowych przyczyn słabości współczesnego Kościoła Zielonoświątkowego jest nauczanie, które mówi, że możemy wymóc coś na Bogu cytując biblijne obietnice. Teologia pozytywnego wyznawania stawia człowieka w pozycji sprawującego kontrolę i jej celem jest zredukowanie Boga to roli chłopca na posyłki. Jeśli my, jako Kościół mamy dawać, to najpierw musimy otrzymać. Nigdy nie możemy zapomnieć, że moc nie należy do nas, ona należy do Boga, który dzierży ją i sam udziela jak chce. Chrystus, na przykładzie siedemdziesięciu dwóch wysłanych uczniów, ukazuje naszą tragiczna wiarę w to, że mamy moc. Jezus najpierw wysłał dwunastu a następnie siedemdziesięciu dwóch uczniów. Kiedy wrócili cieszyli się gdyż najwyraźniej odnieśli ewidentny sukces, ich świadectwo brzmiało: „nawet demony są nam podległe”. Jednakże Jezus nie podzielał ich ekscytacji. Odpowiedział im „Widziałem jak szatan, niby błyskawica, spadł z nieba”, ale brzmiało to jakby powiedział „ Widzę w was tę samą pychę, która była w szatanie”. Oni wierzyli, że mają moc. Jezus bardzo jasno odniósł się do tej sprawy w ewangelii Łukasza 10, 20 - „Wszakże nie z tego się radujcie, iż duchy są wam podległe, radujcie się raczej z tego, iż wasze imiona w niebie są zapisane”. Jeśli Kościół zerwie tę zależność od Boga, demony nie będą mu podległe. Bądź wypełniony Duchem, a demony będą ci podległe, ponieważ to już nie jesteś ty, lecz Chrystus. Pierwsi chrześcijanie to wiedzieli, a my musimy się tego nauczyć, że moc należy do Boga.

Czwarta lekcja z przeszłości znajduje się w 2 Kor 4,7 - „Mamy zaś ten skarb w naczyniach glinianych, aby się okazało, że moc, która wszystko przewyższa, jest z Boga, a nie z nas.” Pierwsi chrześcijanie musieli stale sobie uzmysławiać, że ta moc jest w naczyniach glinianych, które się łatwo niszczą dlatego bez względu na wszystko muszą być ujarzmiane. „ Ale umartwiam ciało moje i ujarzmiam, bym przypadkiem, będąc zwiastunem dla innych, sam nie był odrzucony.” - 1 Kor 9,27. Jeśli  „Rzeka Życia” ma płynąć nie możemy dopuścić do tego, by naczynie się zniszczyło, bądź zostało zanieczyszczone. To ciało, które jest naczyniem, nie jest odkupione – Rz 8,23 - „...lecz i my sami, którzy posiadamy zaczątek Ducha, wzdychamy w sobie, oczekując synostwa, odkupienia ciała naszego.” To jest powód, dla którego włosy siwieją, oczy zachodzą mgłą, to ciało po prostu niszczeje i dlatego zawsze musi być poddane zwierzchności Ducha Świętego. W Rz 12,1 czytamy : „Wzywam was tedy, bracia, przez miłosierdzie Boże, abyście składali ciała swoje jako ofiarę żywą, świętą, miłą Bogu, bo taka winna być duchowa służba wasza.” Nowy zielonoświątkowiec będzie chciał, byś uwierzył, że ten skarb może spoczywać w nieczystym, bałwochwalczym i letnim naczyniu, a to jest kłamstwo. Jeśli zanieczyścisz to naczynie, Święta Gołębica odleci.

c.d.n