Po
drugie - pięćdziesiątnica nie pojawiła się w próżni. Ona przyszła w atmosferze,
gdzie wiara i pragnienie przygotowały drogę. Oni oczekiwali i patrzyli. To przyszło na ludzi, którzy poświęcili
czas, by słuchać Boga. Bez tego nie będzie pięćdziesiątnicy ani dla kościoła,
ani indywidualnie. Nie będzie następnej pięćdziesiątnicy bez oczekiwania i
pragnienia. Postawa znudzenia, nie słuchania, apatii i nie oczekiwania
przeszkadza Bogu w tej sprawie. Cokolwiek nie jest z wiary, jest grzechem.
Wiara, to oczekujące serce. Jeżeli wierzę Bogu, to oczekuję, że coś się stanie.
Jeżeli wierzysz Bogu, to twoja modlitwa będzie gorliwa, a to mówi o
oczekiwaniu. Jeżeli wypowiadam moją modlitwę z obowiązku, albo przyzwyczajenia
i nic więcej, to blokuję kanał, który Jezus własnoręcznie wykonał. Jeżeli
zanoszę do Boga modlitwę naładowaną wiarą i oczekiwaniem, a w moim duchu
naprawdę oczekuję, że Bóg przemówi, On naprawdę przemówi. Taka była atmosfera
górnej izby. Inną decydującą rzeczą odnośnie tych ludzi, którzy doświadczyli
tego pierwszego przeżycia było to, że oni byli poddani Chrystusowi. Każdy z
nich zaprzedał się Chrystusowi. Paweł
powiedział, „miłość Chrystusowa przymusza mnie”. Oznacza to, że mnie
dyscyplinuje. Oni zaprzedali się Chrystusowi, gotowi iść wszędzie i czynić
wszystko, co On rozkaże. Zadam pytanie. Czy może w tym leży nasza trudność?
My mamy nasze ideały na temat tego, co chcemy, by Bóg czynił z naszym życiem.
Mamy własne plany, gdzie On ma wykonać Jego plan dla naszego życia. W górnej
izbie tak nie było. Może wtedy nie śpiewali pieśni „Pójdę, gdzie On mnie
prowadzi”, ale mogę was zapewnić, że to nimi kierowało w tej górnej izbie.
Oni
zaprzedali się Chrystusowi. Nie mieli
innego zainteresowania, poza Chrystusem. Nie sugerowali Mu, co chcą robić i
gdzie chcą iść, ale czekali na instrukcje. Nikt z nas nie ma prawa narzekać, że
Bóg nie dał nam takiego przeżycia, jak im, póki nie pójdziemy z Chrystusem tak,
jak oni. Kiedy czytamy Dzieje Apostolskie na temat wylania Ducha Świętego i
następującego po tym przebudzenia, mówimy, „Na pewno nie otrzymaliśmy tego, co
oni”. Jednak my nie daliśmy tego, co
oni. Nie poddaliśmy się tak, jak oni.
Pięćdziesiątnica
jest Bożą odpowiedzią na poddanie duszy Jezusowi Chrystusowi. To przychodzi po
poddaniu się, a nigdy przedtem. Ogień nie zstępuje na pusty ołtarz. Ofiara,
której Bóg oczekuje, to my. „Wzywam was tedy, bracia, przez miłosierdzie Boże,
abyście składali ciała swoje jako ofiarę żywą...” (Rzym. 12:1). Kiedy taką
ofiarę złożymy na ołtarzu i poddamy się tak, jak oni, Bóg przemówi. To jest
dokładnie nasz problem, że chcemy Ducha Bożego bez Bożych warunków. O wiele
łatwiej jest spędzić dwanaście godzin na dyskusji o religii, niż pół godziny na
posłuszeństwie Bogu. Zadowalamy się
przyjacielskim i sympatycznym Jezusem, zamiast mocnego, władczego i
rozkazującego Pana. Dzisiejsze kościoły mają ewangelię dobrej społeczności,
zamiast ewangelii posłuszeństwa. Tu leży duża część problemu kościoła 20 wieku.
Do
tych w Nowym Testamencie oczekujących i skoncentrowanych na Chrystusie,
przyszedł Duch Święty. Sednem tego przeżycia nie był gwałtowny wiatr, ani
ogień, ani języki. To były dodatki. Sednem tego przeżycia była MOC, moc, która
wstrząsnęła nimi do głębi i wysłała ich, by wstrząsnęli światem. W moim
chodzeniu z Bogiem upodobało się Bogu, a dla mnie było przyjemnością, że posłał
mnie do wielu miejsc na ziemi. W roku 1968 byłem w Indiach, w miejscu, gdzie
apostoł Tomasz zmarł w podróży dla Chrystusa. Ten oczekujący, skoncentrowany na
Chrystusie człowiek otrzymał Ducha Świętego i Bóg posłał go w mocy Ducha, by
zaniósł to poselstwo do pogan na świecie. Został on zabity z Indiach za
ewangelię, którą głosił. W Osetii, na Kaukazie powiedziano mi z autorytetem, że
tam zmarł Mateusz. W Kijowie, na Ukrainie powiedziano mi, że tam został
zamordowany Andrzej.
Nasza
religia potrzebuje mocy, nie organizacji, nie intelektualnego wyposażenia, ale
MOCY. Potrzebujemy mocy. Nie ma innej tajemnicy mocy, niż głębia duchowa. W was
czytających to jest głód, by wykonywać wolę Bożą. Może jesteś pastorem kościoła
i chcesz, by ten kościół stał się tym, czym był kościół w Nowym Testamencie.
Może masz zamiar założyć zbór, albo być ewangelistą używanym przez Boga do
odnowy kościoła. Na to pragnienie jest jedna odpowiedź - mieć głębsze duchowe
przeżycie. Gdyby tak było, nie musielibyśmy głosić kazań. Gdybyśmy „byli”, to
byśmy „robili”. Takie przeżycie możemy mieć, JEŻELI zechcemy zapłacić cenę i
poddamy się Chrystusowi.
„Szkoła
Chrystusa” - cykl Duch Święty, z rozdziału – Społeczność Ducha Świętego
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz