Bert Clendennen

Bert Clendennen

środa, 16 stycznia 2013

kiedyś nazwałby ich psami, teraz są braćmi

Patrzymy na teologię Ducha Świętego i Jego miejsce w zwiastowaniu Ewangelii. Mówiliśmy już o Nim, jako o świętości Bożej. Patrzyliśmy na pierwszy kościół i Ducha Świętego i doszliśmy do przekonania, że można zdobyć to pokolenie dla Ewangelii. Byśmy mogli tego dokonać, musimy przestudiować wzór, jaki jest w Nowym Testamencie.

„Łaska Pana Jezusa Chrystusa i miłość Boga, i społeczność Ducha Świętego niech będzie z wami wszystkimi.” (2 Kor. 13:13). Jest to zdanie, które prowadzi prosto do sedna chrześcijańskiego doświadczenia. W Trynitarnym błogosławieństwie Pawła ustalone są dwa fakty. Najpierw dowiadujemy się, że nie ma społeczności wierzących, jeżeli nie ma indywidualnej społeczności z Bogiem. Następnie nie ma społeczności z Bogiem, która nie powoduje żywej społeczności z ludźmi. Te dwa fakty są ustalone w tym tekście.

Społeczność chrześcijan w Nowym Testamencie jest bardzo imponująca. Jest też żywotna. Tu spotykamy Saula z Tarsu, wyniosłego faryzeusza, dzielącego się swoimi najgłębszymi tajemnicami z niepiśmiennymi niewolnikami z greckich slumsów. Kiedyś nazwałby ich psami. Teraz są braćmi. Wyjaśnienie jest tylko jedno - Chrystus. Mamy tam chrześcijańską ucztę miłości w katakumbach. Rzymska kobieta z błękitną krwią bierze kielich z rąk bezimiennej osoby z ulicy i obie czują, że jest to naturalne. Istnieje teraz między nimi miłość głębsza, niż siostrzana. Jedyne wytłumaczenie tego, to Chrystus.

Ta pierwsza społeczność jest rzeczą zdumiewającą i była ona wszystkim dla tych, którzy nią się dzielili. Młodzi wierzący, którzy przyszli do społeczności z pogaństwa stwierdzili, że w dniach prób po ich nawróceniu, kiedy stare otoczenie chciało ich ponownie wciągnąć, ta społeczność ich podtrzymywała. Oni nie zawsze mówili o społeczności i nie próbowali jej organizować w sposób pół-profesjonalny. Nigdy nie traktowali braterstwa, jako obowiązku. Ich społeczność była taka - wspólnie dzielili się życiem Jezusa Chrystusa. Dzisiaj mamy kłopot, gdyż próbujemy prowadzić nadludzkie społeczności po ludzku. Nasza teologia prowadzi ludzi do wierzenia, że mogą manipulować Bogiem. Próbowaliśmy to organizować, zmechanizować i wypracować, zapominając, że społeczność kościelna będzie tak samo ograniczona i niszcząca, jak wszystkie inne społeczności w świecie, jeżeli nie będzie zbudowana na nadnaturalnym przeżywaniu Chrystusa.

Wy, oddając siebie Bogu do służby, musicie to wiedzieć. Zakładając i budując kościół Boży na ziemi, musimy wiedzieć, że żywa społeczność z Bogiem spowoduje żywą społeczność z ludźmi. Społeczność jest naturalnym wynikiem wspólnego dzielenia się życiem Chrystusa. Jedną rzecz w szczególności musimy zauważyć odnośnie społeczności Ducha w Nowym Testamencie. Oni nigdy nie tracili czasu na wzajemne adoracje, jakby ta społeczność była sama dla siebie. Ona nigdy nie stała się ezoteryczna. Było to ciało Chrystusa, istniejące dla celów Chrystusa na świecie. Ta prawda została zagubiona. Tu w tej szkole musimy ją odzyskać, gdyż na tej prawdzie musimy budować kościół. Chrześcijańska społeczność zawsze przyciąga innych do siebie. Każdy członek tej pierwszej społeczności wiedział, że jest heroldem Bożym. Może nie był powołany do usługiwania z kazalnicy, ale on i ona wiedzieli, że byli Bożymi heroldami i że nasz duch nie ma być komorą chłodniczą, gdzie przechowywana jest nasza osobista religia. Mamy być elektrowniami, wysyłającymi w świat światło Jezusa. Bóg nie chce apologetów, którzy będą się o Niego spierać. On chce heroldów, którzy Go ogłaszają. O tym wiedziała pierwsza społeczność.

Teraz musimy iść głębiej. Na początku powiedziałem, że społeczność Ducha oznacza dwie rzeczy, a teraz przechodzimy na drugą stronę. Poza tą zdumiewającą społecznością Nowego Testamentu była też bezpośrednia społeczność z Bogiem, taka indywidualna pięćdziesiątnica. Dzisiaj wszędzie rozlega się wołanie o ponowną pięćdziesiątnicę. Dla milionów chrześcijan historia pięćdziesiątnicy, jaką opisano w Nowym Testamencie, z opisem ognia, języków i wiatru, jest dziwna. W wielu umysłach powstaje pytanie, „Co tam się naprawdę stało?” Że coś się stało, to jest jasne. Każdy historyk, studiujący Nowy Testament, czy to chrześcijanin, czy poganin szybko przyzna, że na następnych stronicach rozlega się w życiu naśladowców Chrystusa nuta, jakiej przedtem tam nie było. Tu w jednym momencie skończyło się ludzkie partactwo i niepewność. Od tego momentu mamy do czynienia z ludźmi pewnymi siebie, gdyż są zupełnie pewni Boga. Wszyscy, którzy myślą o chrześcijańskim początku zgadzają się, że tu, w określonym punkcie i określonej dacie historycznej coś się stało i to coś zbawiło chrześcijaństwo od tego świata. Każdy szczery czytelnik, który czyta drugi i następne rozdziały Dziejów Apostolskich, jest świadomy, że stało się coś, co zmieniło bieg historii.

„Szkoła Chrystusa” - cykl Duch Święty, z rozdziału – Społeczność Ducha Świętego

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz