Bert Clendennen

Bert Clendennen

piątek, 28 grudnia 2012

nie przyszedłem przynieść pokój, ale miecz

Jakub 1:18, „Gdy zechciał, zrodził nas przez Słowo prawdy, abyśmy byli niejako pierwszym zarodkiem jego stworzeń.” 1 Koryntian 1:18, „Albowiem mowa o krzyżu jest głupstwem dla tych, którzy giną, natomiast dla nas, którzy dostępujemy zbawienia, jest mocą Bożą.” Kolosan 1:20, „i żeby przez niego wszystko, co jest na ziemi i na niebie, pojednało się z nim dzięki przywróceniu pokoju przez krew krzyża jego.” Mateusz 16:24, „Wtedy Jezus rzekł do uczniów swoich: Jeśli kto chce pójść za mną, niech się zaprze samego siebie i weźmie krzyż swój, i niech idzie za mną.”

Kiedy czytacie te miejsca, rozumiecie, co się dzieje. My, dzieci Boże, jesteśmy zaproszeni, by być częścią pierwszych owoców. Pierwsze owoce są najsłodsze i najdelikatniejsze ze wszystkich. Według 1 Koryntian 15:20 Jezus jest pierwiastkiem tych, którzy zasnęli. Oddawanie pierwocin w Starym Testamencie polegało na potrząsaniu tymi owocami przed Panem, ofiarując je, jako obietnicę tego, co miało przyjść, czyli Chrystusa. Potrząsanie pierwszymi owocami przed Bogiem było zapowiedzią zbiorów, które miały nadejść. Paweł pisał, że Chrystus był pierwszym owocem tych, którzy powstaną z martwych i typem tych, którzy przyjdą, tak, jak potrząsanie pierwszymi owocami w Starym Testamencie sygnalizowało, że nadchodzi żniwo. Kapłan Starego Testamentu miał przywilej jeść te owoce. My jesteśmy zaproszeni by skorzystać z przywileju bycia pierwszymi owocami i by iść naprzód jako pierwsi.

Pierwsza fala musi umrzeć. My, którzy zostaliśmy zaproszeni, by być pierwszą falą, jesteśmy zaproszeni, by umrzeć. Jeżeli przyjmiemy zaproszenie, by być pierwszymi, będziemy na pewno spożywać pierwsze owoce. Musimy wiedzieć, że nie może być owocu w naszym życiu, aż zrozumiemy śmierć Jezusa i śmierć naszego życia. Ze wszystkich lekcji o przebudzeniu ta musi być zapisana w naszych sercach. Pierwsze owoce powstają przez krzyż Chrystusa i cud Jego zmartwychwstania. Zaproszenie, by być pierwszym owocem, to zaproszenie do życia z krzyżem. Mieć udział w chwale Chrystusa, to mieć udział w Jego cierpieniach (1 Tym. 2:12). W krzyżu mamy wszystko – to, co przynosi owoc, co tworzy życie ze śmierci, co jest mądrością, co daje moc i co zwycięża świat. (Mat. 28:18). Prawdziwe przebudzenie przychodzi tylko do ludzi i przez ludzi, którzy rozumieją cierpienie i niosą krzyż. Jeżeli modlicie się o przebudzenie, możecie być pewni, że to będzie jego częścią. Jeżeli panujemy z Nim, będziemy z Nim cierpieć. Jeżeli chcemy być uczestnikami pierwszych owoców, musimy umrzeć. Musimy dojść do Łukasza 22:42, „...nie moja, lecz twoja wola..”. To jest świadectwo. Jeśli Chrystus nie został wzbudzony, daremna jest wiara wasza”. Bez śmierci nie może być zmartwychwstania.

W Getsemane Jezus był pochłonięty smutkiem. Nie wiemy, jak długo Jezus był w takim stanie. Może długo. Biblia mówi, że uczniowie posnęli. On przeszedł agonię trzy razy, pytając, „Czy ja naprawdę wykonuję to, czego chce Ojciec?” On wiedział, ile to kosztuje. Urodził się, by umrzeć. My również musimy przejść nasze Getsemane. Jeżeli pozwolicie, by krzyż Chrystusa wykonywał w was dzieło, wasza dusza również dojdzie do miejsca, gdzie będzie pochłonięta smutkiem. Staniecie przed decyzją, która będzie was kosztować wszystko. O tym już mówiliśmy. Jeżeli masz być jednym z tych niewielu wybranych, staniesz przed decyzją, która będzie cię kosztować wszystko. Tak Bóg zaprasza nas, byśmy Go ogłaszali światu. Bóg musi tą prawdę urealnić Jego wybranym.

Żyć krzyżem, to iść na śmierć, aż do zmartwychwstania. Życie powstaje ze śmierci. (2 Kor. 4:12). Celem Jezusa była śmierć. On po to przyszedł. Na Nim ciążył wyrok śmierci. Ja złamałem prawo. Zakon mówił, że muszę umrzeć. Tego nie można ominąć. Jezus przyszedł, by umrzeć zamiast mnie. Przyjaciele błagali Go, by nie szedł do Jerozolimy. Wiedzieli, że Herod chce Go zabić. Jego odpowiedź brzmiała, „Idźcie i powiedzcie temu lisowi: Oto wypędzam demony i dokonuję uzdrowień dziś i jutro, a trzeciego dnia skończę, bo jest nie do pomyślenia, by prorok ginął poza Jerozolimą.” Łukasz 13:32). Przez całe Swoje życie szedł w kierunku śmierci. Żył dla krzyża. Przez całe życie Jego celem była śmierć.

Za zmartwychwstanie odpowiedzialny był Ojciec, ale śmierć wybrał Jezus. „Mam moc złożyć swoje życie”. Postanowił umrzeć. Zmartwychwstanie pozostawił w rękach Ojca. Widzicie, że mamy znaki, cuda i ewangelizację mocy, by przyprowadzić narody. Uczyni to Ojciec, jeżeli my wybierzemy śmierć. To jest nasza część. Jeżeli wybierzemy śmierć, Bóg sprawi, że będziemy mieli znaki, cuda i ewangelizację mocy. My decydujemy, czy umrzeć, a Bóg decyduje o zmartwychwstaniu. Boży apel idzie w tym kierunku. „Każdego więc, który mię wyzna przed ludźmi, i Ja wyznam przed Ojcem moim, który jest w niebie; ale tego, kto by się mnie zaparł przed ludźmi, i Ja się zaprę przed Ojcem moim, który jest w niebie. Nie mniemajcie, że przyszedłem, przynieść pokój na ziemię; nie przyszedłem przynieść pokój, ale miecz. Bo przyszedłem poróżnić człowieka z jego ojcem i córkę z jej matką, i synową z jej teściową. Kto miłuje ojca albo matkę bardziej niż mnie, nie jest mnie godzien; i kto miłuje syna albo córkę bardziej niż mnie, nie jest mnie godzien. Tak to staną się wrogami człowieka domownicy jego. I kto nie bierze krzyża swego, a idzie za mną, nie jest mnie godzien. Kto stara się zachować życie swoje, straci je, a kto straci życie swoje dla mnie, znajdzie je.” (Mateusz 10:32-39). Ty wybierasz umieranie. Bóg troszczy się o zmartwychwstanie.

Istnieje fundamentalna różnica pomiędzy apelem ruchu masowego i apelem organizacji praktycznej. Praktyczna organizacja, religijna lub inna, oferuje możliwości awansu. Apeluje głównie do własnych zainteresowań, czyli oferuje możliwości awansu. Większość tego jest dobra. Apel Chrystusa odnosi się do tych, którzy chcą uwolnić się od siebie, którzy chcą wybrać śmierć. Wszystkie masowe ruchy przyciągają i trzymają nie dlatego, że mogą zaspokoić pragnienie awansu, ale ponieważ mogą zaspokoić pasję wyrzeczeń. Biedni chętnie Go słuchali. Ludzie, którzy widzą swoje życie, jako zepsute, mogą znaleźć cel w postępie. Ewangelia jest tak skonstruowana, że kiedy jest głoszona wiernie, doprowadza ludzi do miejsca, gdzie widzą siebie takimi, jakimi są. Takich ludzi szansa indywidualnej kariery nie poruszy do wielkiego wysiłku, ani nie obudzi w nich wiary lub poświęcenia. Ich wewnętrzne pragnienie dotyczy nowego życia, odrodzenia, poczucia wartości i celu przez utożsamianie się ze świętą sprawą. Tu człowiek dokonuje wyboru. Aktywny, biblijnie wierzący, napełniony duchem kościół oferuje takie możliwości. Prawdą jest, że wśród ziemskich zwolenników ruchów masowych są również szukający przygód. Jezus miał takich, którzy dołączyli dla własnych, samolubnych interesów, takich jak Ananiasz i Safira.





Kiedy ruch przebudzeniowy zaczyna przyciągać ludzi, którzy są zainteresowani swoją własną karierą, jest to znak, że minął już etap żywotności. Nie jest już zaangażowany w kształtowanie nowego świata, ale w zachowanie obecnego stanu. Przestaje być ruchem, a staje się przedsięwzięciem. Czym więcej stanowisk i urzędów taki ruch musi oddać, tym bardziej nieodpowiednich pracowników to przyciąga. Kiedy tak się dzieje, misja takiego ruchu jest skończona. Wiara w Boga i jego królestwo musi wypełniać pustkę spowodowaną utratą wiary w nas. Tu możemy wybrać śmierć. Czym mniej człowiek ma prawo pokazywać na swoją doskonałość, tym bardziej jest gotów posiadać doskonałość dla Boga i Jego sprawy.

Palące przekonanie, że mamy święty obowiązek względem innych jest siłą napędową ożywionego kościoła. Jeżeli zabierzemy to przekonanie, kościół zacznie kopać okopy, jak Izrael, kiedy Dawid postanowił walczyć z Goliatem. Jedną z najbardziej potencjalnych atrakcji Ewangelii jest oferowanie przez nią namiastki indywidualnej nadziei. Kiedy nasze indywidualne interesy i plany nie są warte, by dla nich żyć, pilnie potrzebujemy czegoś, dla czego warto żyć, poza sobą. Prawdziwa ewangelia daje ludziom taką nadzieję. Kiedy jednostka w społeczeństwie jest dojrzała do apelu Bożego, jest również dojrzała do apelu każdego innego ruchu masowego. Wyznawcy Moona, komuniści i tym podobne grupy są formą poświęcenia się, oddania, lojalności i podporządkowania, które w gruncie rzeczy dają zdesperowanym jednostkom coś, czego mogą się trzymać, co nadaje znaczenie ich pustemu i zepsutemu życiu. Stąd oferowane namiastki będą pasjonujące i skrajne. Możemy mieć wiarę w siebie, ale wiara, którą mamy w Bogu i Jego sprawie, musi być ekstrawagancka i bezkompromisowa.

Substytut ubrany w umiarkowanie nie może wyrugować naszego JA, które chcemy ukrzyżować. Nie możemy powiedzieć, że mamy coś, dla czego warto żyć, jeżeli nie jesteśmy gotowi za to umrzeć. Gotowość, by umrzeć, widoczna dla nas i dla innych jest właściwą drogą. Jeżeli ja widzę to w sobie i inni to widzą, wiadome jest, że doszedłem do miejsca, gdzie postanowiłem umrzeć. O pierwszych apostołach napisano, „...nie umiłowali życia swojego tak, by raczej je obrać niż śmierć” (Objaw. 12:11). Biblia mówi o uwolnieniu od strachu przed śmiercią. Nikt nie jest naprawdę wolny, póki nie jest wolny od niewoli strachu przed śmiercią. 

Kto jest najbardziej podatny na nawrócenie i poruszenie Boże, lub inne ruchy masowe? Istnieje tendencja do osądzania rasy, narodu lud kościoła przez najbardziej niegodnych ich członków. Chociaż jest to zdecydowanie nie w porządku, ta tendencja ma pewne usprawiedliwienie, gdyż charakter lub przyszłość grupy jest często zależna od najmniej ważnych elementów. Największą grupą ludzi jest na przykład klasa średnia, czyli porządni, przeciętni ludzie. Oni pracują, płacą podatki, a rządzą siły na obydwóch końcach, czyli najlepsza i najgorsza.

Jednostka nadzwyczajna odgrywa dużą rolę w kształtowaniu narodu, ale tak samo indywidualni ludzie na drugim krańcu – upadli, nieodpowiedni, wyrzutki społeczeństwa, kryminaliści i wszyscy ci, którzy stracili swój grunt, albo nigdy go nie mieli. Najlepsi i najgorsi zwykle grają rolę w historii i grają ją ponad głowami większości, która jest w środku. Powód, dla którego najgorsze elementy w narodzie mogą mieć znaczący wpływ jest taki, że oni nie mają poszanowania dla teraźniejszości. Prawdziwie wierzący, to osoba skłonna do złożenia w ofierze teraźniejszości dla przyszłości. Jeżeli nie mamy tu wiary, poza wolą Bożą, to stajemy się najlepszymi celami do tego, co Bóg czyni. Ludzie chcą ukryć swoje zepsute życie w jakichś spektakularnych akcjach społecznych. Tacy są potencjalnymi konwertytami dla każdego ruchu, który oferuje nadzieję. Odrzuceni i pogardzani są często surowcem do potężnego poruszenia Bożego. Kamień, który odrzucili budowniczowie, stał się kamieniem węgielnym nowego ruchu.

Czyż to nie ironia historii, że niepożądani w krajach Europy zaczęli budować nowy świat? Tylko oni mogli to zrobić. Boży apel jest taki, „Oddajcie Mi swoje życie. Jeżeli je zachowacie, utracicie je, ale jeżeli je utracicie, zachowacie je dla życia wiecznego.” Musi być niezadowolenie z obecnego stanu i niezwykła wiara w przyszłość, by człowiek chciał ofiarować siebie dla tej sprawy. „...Oni nie umiłowali życia swojego tak, by raczej je obrać niż śmierć”. Objawienie 12:11).

„Szkoła Chrystusa” - cykl Przebudzenie, z rozdziału – Moc krzyża - Apel Boży

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz