Ale stary żołnierz Chrystusa jest na samym dole. I kiedy dotarli do Nowego Jorku, wszyscy musieli czekać, aż wyjdzie Prezydent, ale były tam tysiące ludzi żeby go przywitać, była muzyka. I kiedy on zszedł z tego statku i zaczął iść ulicą, tysiące ludzi witało go w domu. W końcu ten stary żołnierz Chrystusa, po dwudziestu pięciu latach, mógł zejść z tego statku. Ani jedna osoba, ani jednej osoby nie było aby go powitać. Dwadzieścia pięć lat w Afryce, pochował troje dzieci i żonę i potem wraca do domu. I nie ma nikogo kto by go powitał. Zszedł ze statku bardzo samotny, i usiadł tam na krawężniku i zaczął mówić do Boga. Ten człowiek żyje w niesamowitym luksusie. Był na wakacjach. Wraca do domu i tysiące ludzi go witają. A ja wróciłem do domu, pochowałem żonę i troje dzieci, nie było mnie dwadzieścia pięć lat i wszystko co posiadam jest w tym pudełku, i nie ma ani jednej osoby która by powiedziała mi witaj.
Stary misjonarz powiedział, siedziałem tam moje serce było złamane i poczułem jak otacza mnie ramię, i głos powiedział, - Jeszcze nie jesteś w domu. Kiedy dojdziesz do domu tam cię powitamy i to będzie warte tego wszystkiego.
Bert Clendennen - "Żołnierze"
Niepublikowany zapis tekstowy z wykładu Szkoły Chrystusa
w Zakościelu.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz