Bert Clendennen

Bert Clendennen

czwartek, 22 września 2011

zbór żyje albo umiera, tak jak kaznodzieja

Będziemy czytali z pierwszego rozdziału Ewangelii św. Marka. Mówiliśmy na temat kaznodziei, a teraz będziemy mówili na temat zwiastowania. Mam nadzieję, że słyszycie to, o czym wam mówię. Kościół musi być odnowiony, zanim przyjdzie na ten świat przebudzenie. Ono zawsze przychodziło poprzez przygotowanych do tego ludzi. Biblia nazywa ich resztką. Musi być odpowiednie naczynie (jest to zapisane w Księgach Królewskich). Kiedy ludzie z Jerycha przyszli do proroka Eliasza i powiedzieli mu: „Coś u nas nie jest w porządku z wodą. Wydawało się, że będziemy mieli piękne żniwo, a tymczasem jakby nastąpiło poronienie. Nagle niedojrzałe owoce spadają z drzew. Mąż Boży, wysłuchawszy tego, rzekł: „Przynieście mi nowy dzbanek i nasypcie do niego soli”. Gdy wsypał tę sól do wody, została ona uzdrowiona. Cztery tysiące lat później piłem tę wodę i nadal jest zdrowa. Ale kiedy o tym czytałem, zadałem sobie pytanie: „Dlaczego musiał być nowy dzbanek? Dlaczego po prostu nie łyżka soli?”. 

Bóg mi pokazał, że musi być naczynie po to, by Bóg mógł wlać i wylać przez nie siebie. To naczynie nie będzie kompletne bez kaznodziei. Mąż Boży, który usłyszał Jego słowo, będzie mówił w imieniu Boga. Dzisiejsze kazanie będzie oparte na Ewangelii Marka 1:38 „Tedy im On rzekł: Idźmy do przyległych miasteczek, abym i tam kazał, bom na to przyszedł.” Jezus mówi, że musi kazać w pobliskich wioskach, bo po to przyszedł. Jezus Chrystus był kaznodzieją i powołał swoich sług, aby czynili to samo. Kazanie jest jednym z największych i najwspanialszych instrumentów na tej ziemi, gdyż służy do pobudzania ludzkiego umysłu i kształtowania społeczeństwa. Kiedy prawdziwy kaznodzieja wypowiada właściwe słowa, wtedy słyszymy Boga i odczuwamy Jego moc, gdyż Słowo Boże jest czynem. To nie są tylko wypowiedziane słowa, ale jest to czyn, który wszystko zmienia. Jezus powiada: „Słowa, które do was mówię, one was osądzą w ostatecznym czasie.” Kaznodzieje mogą zawieść, ale nie kazanie, które zostało ustanowione przez Jezusa Chrystusa, a przykład tego widzimy w Jego służbie, nigdy nie przestanie być najbardziej skutecznym instrumentem służącym Bożym celom i zamiarom. Mam nadzieję, że każdy kaznodzieja w tym pomieszczeniu mnie słyszy. Nie ma nic bardziej potrzebnego i ważnego w ludzkim społeczeństwie, niż kaznodzieje Ewangelii Jezusa Chrystusa.

Kazanie samo w sobie może być bezsilne i bez mocy. Ono będzie miało tylko tyle mocy, ile jest w nim z relacji Jezus Chrystus - kaznodzieja. Bo Chrystus jest Ewangelią. Chrześcijaństwo to Ewangelia, a nie argumentacja. Chrześcijaństwo to nie tylko przejęcie czegoś, ale objawienie. Chrześcijaństwo to odkupienie. Jest to chrzest krwią, coś świętego! Kaznodzieja nigdy nie powinien marnować czasu na rzeczy kontrowersyjne. Chrystus, jako kaznodzieja, zgodnie z ewangelią św. Jana, był słowem, które stało się ciałem. Jeżeli wy i ja jesteśmy naprawdę kaznodziejami Jezusa Chrystusa, to będziemy tym, co głosimy. Dlatego my, kaznodzieje, powinniśmy działać w tym kierunku, abyśmy byli ucieleśnieniem Ducha i doskonałości Bożej.

Fundamentem służby Chrystusa był święty charakter i to samo musi być w nas, którzy głosimy Ewangelię Chrystusową. Musimy być tym, co głosimy. Nie możesz czytać Starego Testamentu bez zrozumienia. Kiedy Bóg powoływał człowieka, to pierwszą rzeczą, jaką robił, było doprowadzenie go do tego, by utożsamił się poselstwem. Biblia mówi, że w czasie gdy Bóg powołał proroka Ozeasza, Izrael - małżonka Boża - był wszetecznicą. Bóg powołuje kaznodzieję Ozeasza, żeby zakochał się i poślubił wszetecznicę. Następnie Ozeasz wprowadza ją do swojego domu, a ona rodzi mu dzieci, po czym go zostawia i wraca do dawnej profesji. Można by powiedzieć, że to już koniec, ale tak nie było. Mąż Boży idzie za nią i ponownie ją kupuje. Dlaczego tak się dzieje? Jeżeli Ozeasz ma głosić swoje poselstwo, to musi odczuwać to, co czuje mąż wszetecznicy, która stale powraca do starego życia. Ale Bóg ponownie przyprowadza ją z powrotem. Jeżeli Ozeasz ma głosić i jeżeli wy macie głosić, to musicie odczuwać to, co czuje Bóg. Zasadnicze polecenie, jakie otrzymujemy od Boga, to utożsamienie się z poselstwem, które się głosi. Niech was to nie zniechęca, kiedy głosicie. Często zwiastujecie, a wydaje się, że nie ma owocu. Kiedy patrzymy na życie Chrystusa, moglibyśmy - na podstawie tego, co widzimy naszymi oczami - powiedzieć: po prostu nie udało się. Z niezliczonych tysięcy ludzi, których karmił, uzdrawiał i błogosławił, pozostało tylko 120 - tu, wiernych temu, co słyszeli. Są tacy ludzie, do których po prostu nie można przemówić. Mają uszy, ale nigdy nie usłyszą, pamiętajcie o tym. W takich okolicznościach, jeżeli nasze serce jest w porządku i mówimy to, co Bóg nam kazał powiedzieć, to nie my zawodzimy.

Noe był prawdopodobnie największym kaznodzieją, jaki kiedykolwiek istniał. Po 120 latach ewangelizacji tylko 8 osób zostało uratowanych. Nikt nie mógł go oskarżyć, bo on głosił wszystkim. Nikogo nie ominął. My mamy bardzo wyraźnie określoną Ewangelię, którą zwiastujemy. Jako kaznodzieje Boży, jeżeli jesteśmy wierni ewangelii, którą zwiastujemy i nowemu powołaniu, stwierdzamy, że Ewangelia naprawdę jest największą Bożą mocą. W pierwszej kolejności musimy widzieć, że Biblia chce, byśmy przekazywali tylko Boże Słowo. Następnie, musimy je głosić bez względu na to, czy ludzie chcą tego słuchać, czy nie. Cokolwiek Bóg włożył w twoje serce wypowiedz, bez względu na to, jakie będą tego konsekwencje. Kaznodzieja musi mówić wyraźnie i prosto, uprzejmie i gorliwie, a rezultaty pozostawić Bogu. Jeden sadzi, drugi podlewa, a tylko Bóg daje wzrost. Kazalnica robi zbyt duże ustępstwa. Kaznodzieja musi być na najwyższym poziomie duchowym w zborze. Od tego zależy, czy zbór będzie żył, czy umierał, tak jak kaznodzieja. On jest owocem swojej służby. Jeżeli zbór, którego jesteś pastorem, jest martwy, to jakiś kaznodzieja go zabił. Jeżeli żyje, to jakiś kaznodzieja go ożywił, kiedy głosił w imieniu Bożym. Zbór żyje albo umiera, tak jak kaznodzieja. Jezus Chrystus głosił Ewangelię i my musimy robić to samo. Kaznodzieja musi uzmysłowić sobie, że w XXI wieku nadal są demony, które trzeba wyganiać. W tym kontekście widzimy rzeczy pozytywne i negatywne. Ta część chrześcijańskiej służby, którą nazywamy kazaniem, pokazuje pozytywną stronę, a wyganianie demonów - negatywną. Misja kaznodziei jest dwukierunkowa. Musi mówić prawdę taką, jaka jest w Jezusie Chrystusie. Jeżeli tego nie robi, to zniesławia urząd, który piastuje. Ale również musi zająć stanowisko przed ludźmi jako człowiek, który przyszedł albo został posłany, aby ich wybawić od osobistej niewoli demonów.

Kazalnica jest wielką nadzieją dla człowieka. Kiedy dzięki zwiastowanej Ewangelii uświadomi sobie, że był pod dominacją szatana, że stał się niewolnikiem diabła, to istniejącą dla niego nadzieją jest kazalnica - postawiona na właściwym miejscu, po to, by go uwolnić. Kiedy kaznodzieja to sobie uświadomi, nie tylko musi uporać się z niewłaściwym myśleniem ludzi, ale musi również postępować we właściwy sposób z demonami, które trzeba wyganiać. Kiedy o tym wie, będzie pragnął pielęgnować najbardziej intymną społeczność z Jezusem Chrystusem. Kiedy sobie po raz pierwszy uświadomiłem, że jako kaznodzieja Chrystusa będę miał do czynienia z demonami, które wzięły w niewolę rodzaj ludzki, zdecydowałem, że muszę chodzić z Bogiem. Moje życie musi być życiem modlitwy i postu, jeżeli mam uwalniać więźniów. Prawdziwe poselstwo, które pochodzi od Boga, zawsze ekscytuje i raduje, gdy wychodzimy za kazalnicę, aby wystąpić jako glos Boga. W 4. rozdziale w wersetach 28. i 29. Ewangelii Łukasza widzimy rezultaty takiego zwiastowania. Kiedy mąż Boży usłyszał głos z nieba i z odwagą go przekazywał zgromadzonym, ci - napełnieni gniewem powstali, aby go wyrzucić z miasta. Wyprowadzili go na brzeg urwiska i chcieli strącić w dół. To Jezus zwiastował tę prawdę. Gdy ją usłyszeli, chcieli go zabić. Czy w naszych czasach zdarza się taka reakcja na to, co płynie z kazalnicy? Nie! Kaznodzieja kończy i wszyscy biją mu brawo, a za tym idą brudne, miłe komplementy i pochlebstwa. Największym pragnieniem nowoczesnego kaznodziei jest to, by go ludzie zaakceptowali. Czy znacie takie zdarzenie, że zbór powstał w gniewie, aby zabić zwiastującego? Ja nie mówię o jakichś zwariowanych ludziach z ulicy, ale o tym, że członkowie zboru chcieliby zabić kaznodzieję. Człowiek, o którym wspomniałem powyżej, nie był to jakiś wędrowny kaznodzieja, ale był to Syn Boży, mówiący tak, jak żaden inny człowiek nie przemawiał. Kiedy wypowiedział zaledwie kilka słów, całe zgromadzenie powstało, aby go zabić. Czy w kościele był ktoś, kto zwiastował w tak ekscytujący sposób, jak zwiastował Jezus Chrystus?

„Człowiek według Bożego serca” z rozdziału – Zwiastowanie

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz