Bert Clendennen

Bert Clendennen

poniedziałek, 19 września 2011

niech On żyje!

[Niektóre rzeczy muszę powtarzać. Bert Clendennen nie jest moim idolem. Chcę to bardzo wyraźnie podkreślić. Nie był doskonały, nie był nieomylny. Popełniał błędy, zmagał się ze swoją cielesnością jak każdy z nas. Ja nie ze wszystkim się z nim zgadzam, kilka tematów takich jak przebudzenie czy dziesięcina spostrzegam inaczej.  Ktoś może zapytać, skąd więc moja fascynacja Bertem Clendenennem? Czy nie jest błędem, że polegam na człowieku ? Ja nie jestem zafascynowany osobą pastora Berta. Nie jestem jego zwolennikiem, a już tym bardziej twórcą Clendennizmu. Mnie ujęła fascynacja pastora Berta osobą Pana Jezusa Chrystusa, która zawiera się w cytowanych przez niego wielokrotnie, słowach apostoła Pawła, „nie żyję ja, ale żyje we mnie Chrystus” To co mnie łączy z Bertem Clendennenem to fascynacja osobą Jezusa. Ja jestem zafascynowany Jezusem. To Jezus jest moim idolem. To o Nim, o Jezusie chciałbym słyszeć kazania, to o Nim, chciałbym aby pisały gazety, to Jemu należy się chwała, Bogu i tylko Jemu. Bert był uczniem i sługą Jezusa i to nas łączy. Cytuję myśli pastora Berta Clendennena ponieważ jest w nich taka sama, jak we mnie, głęboka troska o stan duchowy współczesnego kościoła. Podobnie jak Bert Clendennen sprzeciwiam się zastępowaniu Ducha Świętego ludzkimi programami i strategiami oraz wszelką imitacją Bożej obecności w kościele. od autora Bloga] 

 

Czytałem o takim kaznodziei, który umieścił przed swoim kościołem następujący napis: „Ten kościół będzie miał przebudzenie albo pogrzeb”. Bogu się to bardzo podoba, gdy człowiek za wszelką cenę pragnie Jego obecności. Musimy o to zabiegać usilnie! Ja wiem, że świat jest oszalały i dlatego jest to dla niego szaleństwem. Człowiek chodzący dosłownie w pełni Ducha jest dla świata szaleńcem. Proroków uważa się za głupców. Duchowych ludzi uważa się za wariatów. Kiedy mówimy o takim człowieku jak Eliasz, zastanówmy się, skąd wzięło się to „szaleństwo”. O Chrystusie mówiono, ze ma demona. Pawła uważano za niespełna rozumu. Apostołowie musieli się bronić przed podobnymi oskarżeniami. Jest to takie „szaleństwo”, bez którego nie można dojść do wielkości Chrystusowej. Jeżeli mąż Boży nie będzie gotowy, żeby wyjść poza strefę ludzkiego rozumowania, to będzie z niego bardzo mały pożytek dla Królestwa Bożego. Jest niewielu takich „szalonych” ludzi dzisiaj. Jeżeli duchowość jest testem badającym poziom „szaleństwa”, to dzisiaj takiego „szaleństwa” jest bardzo mało. W większości chodzi mi tutaj o zawodowych kaznodziejów, których świat nazywa szaleńcami. Mogą to być również spryciarze albo ludzie wyrachowani. Tacy ludzie nie potrafią się modlić, tylko szaleni ludzie się modlą. Tylko ludzie, którzy znają Boga są do tego zdolni.

Jeżeli w tym pokoleniu mamy być tacy, jakimi Bóg chce nas mieć, to musimy przyjąć pogardę. Bóg nie szuka wielkiego ludzkiego sprytu, to nie spryt jest tym „Bożym szaleństwem”, o jakim mowa. Nigdy nie słabły polecenia. Kazanie, które świat może przyjąć mówi też coś o kaznodziei - że jest to fajny człowiek. Ale jego kazanie nie ma żadnego wpływu na ten świat. Tymczasem kaznodzieja powinien być najbardziej znienawidzonym i najbardziej kochanym człowiekiem w swoim mieście. Sama jego obecność powinna osądzać serca ludzi, do których mówi. Gdy kaznodzieja nie jest taki, wyrządza więcej szkody, niż wszyscy grzesznicy razem wzięci. Bezbożnicy czy poganie nie wyrządzają żadnej szkody kościołowi, ale należy stwierdzić, że profesorowie fałszywej religii nie robią też nic dobrego. Prawdziwym sprawdzianem na to, czy ty i ja mamy rację nie jest nasz umiejętność udowodnienia własnej racji na podstawie Słowa Bożego, ale to, czy stwarzamy ludziom warunki do duchowego życia. Czy ludzie są poruszeni naszą obecnością? Czy jest w nas Boża moc, która porusza ich serca? Lot do Egiptu pozwolił mi obejrzeć z góry pustynię - bez jakichkolwiek przejawów życia. Wszystko jest tam martwe. Ale kiedy dolatuje się do Nilu, widać piękne gospodarstwa, rosnące drzewa, warzywa. Jest tak dlatego, że rzeka stworzyła na pustyni warunki do życia. Czy tam, gdzie jesteś stworzyłeś warunki do życia?. Czy wierzysz Bożemu Słowu? Czy ludzie szukają Bożego Słowa dlatego, że ty tam jesteś? Jaki wpływ wywierasz na innych? Gdzie jesteś? Te pytania są bardzo ważne. Bóg szuka człowieka, przez którego płynie życie. Mechaniczni kaznodzieje nigdy nie ożywią pustyni, nie pomogą sprawie Chrystusa. Moglibyśmy pocieszyć świat, gdybyśmy mieli więcej „szaleństwa” za kazalnicą. Trzeźwy kościół niczego dobrego nie daje. Nikt nie zwróci uwagi na to, że tkwisz w ciemności. Potrzebujemy ludzi, którzy są „pijani” Duchem Świętym i są rozgniewani na diabla; którzy wiedzą, bez żadnej wątpliwości, że w Chrystusie jest odpowiedź na problemy tego świata.

Istnieje jedna prawda, której nauczyliśmy się bardo dawno: zanim ukształtujemy metal, musimy go najpierw rozgrzać. I właśnie ten proces przetapiania został zagubiony w religijności naszych czasów. Weźmy na przykład kowala. Bierze on kawałek metalu i młotek i próbuje coś z niego zrobić, ale nic mu nie wychodzi. Dlaczego? Brakuje ognia. Nie można kształtować metalu, dopóki się go nie rozgrzeje. Metal musi dostać się do ognia. To samo dotyczy duchowych spraw i badań teologicznych. Jeżeli wydaje się nam, że potrafimy ustalić wartości względne, to jesteśmy pokonani, zanim jeszcze zaczniemy. Georg Fox (jeżeli czytałeś jakieś jego dzieła, to o tym wiesz) był mężem pełnym Ducha Świętego. Nie potrafił trzymać języka za zębami. Kiedy widział coś złego, od razu reagował i za to całe jego pokolenie uważało go za szalonego. Kiedy patrzymy na zdjęcia Georga Foxa, to widzimy, że zawsze był w czapce i wszyscy, którzy te zdjęcia oglądali byli zafascynowani jej pięknem, świat nigdy nie brał jego słów za zwiastowanie, chociaż był on jednym z najpotężniejszych kaznodziejów.

Chodził w skórzanym garniturze, podróżował po kraju, tak jak Jan Chrzciciel. Był bity, więziony, nienawidzony, a dzisiaj jest szanowany. Świat pozwoli ci na założenie czapki. Chcę przez to powiedzieć, że możesz żyć w społeczeństwie, ale społeczeństwo nie będzie wiedzieć, po co istniejesz. Sąsiedzi mogą myśleć, że jesteś wspaniałym człowiekiem, ale jeżeli tylko podniesiesz swój głos i nazwiesz zło po imieniu, wszystko zacznie się zmieniać. Nie będziesz już dłużej takim miłym człowiekiem, jak wszyscy dotąd o tobie myśleli. Kościół jest skazany na potępienie. Świat potrzebuje takich „szalonych” kaznodziei w pozytywnym sensie, tzn. pełnych entuzjazmu, inteligencji w znaczeniu mądrości, połączonej z ogniem, w znaczeniu przekonania, które nie pozwoli się przekupić albo zawrócić z drogi. Aby stać się mężem Bożym, trzeba poświęcić wszystko. Mąż Boży nie będzie tolerowany W świeckim społeczeństwie, ale stanie się najbardziej znienawidzonym i jednocześnie najbardziej kochanym człowiekiem w mieście. Jeżeli mąż Boży jest wierny swemu powołaniu, to będzie dzisiaj tak samo prześladowany, jak niegdyś. Jedynym powodem, dla którego nie jesteśmy atakowani jest to, że nie ma w nas nic, co byłoby warte atakowania. Diabeł nigdy nie marnuje czasu na to, co dla niego nie ma znaczenia.

On bardziej akceptuje martwy kościół niż przebywanie jego członków w gospodzie. Ale jeżeli powstanie mąż Boży, który będzie zwiastował prawdę o Jezusie Chrystusie bez domieszki fałszu, to diabeł wystąpi przeciwko niemu. Co można zrobić, żeby rozwijały się prawdziwe wartości i jakość chrześcijaństwa? Ty i ja musimy przejść metamorfozę - musimy mieć rewolucyjną naturę. Nie możemy pozwolić, żeby wszystko trwało na poziomie duchowej martwoty, stopniowego marazmu, duchowej apatii. Pierwsza rzecz, która musi się stać, to rewolucja za kazalnicą, a to oznacza, że na nowo musisz stać się Bożym Głosem. Ludzie za kazalnicą nie powinni mówić o Bogu, ale występować w Jego imieniu. Kaznodzieja musi słyszeć to, co Bóg mówi i musi to powiedzieć, bez względu na to, co ludzie sobie o nim pomyślą. Czy Bóg za bardzo się narzuca w tych ostatnich czasach? Czy Wesley, Witney. Finey i Mudi byli jakimiś szczególnymi ludźmi? Nie, nigdy. Kiedy czytasz księgę Dziejów Apostolskich, widzisz, że występują w niej normalni ludzie. Bóg czeka na takiego człowieka, który odda mu do dyspozycji samego siebie. Jeżeli oddasz Bogu wszystko. Bóg odda wszystko tobie - to czym On jest. My bardzo strzeżemy naszego duchowego bankructwa, zbytnio podkreślamy suwerenność Boga, ale musimy zawrócić i spojrzeć na rzeczywistość czy wywieramy wpływ na społeczeństwo, w którym żyjemy. Znałem ludzi, którzy mieszkali w sąsiedztwie kościoła przez wiele lat i ani razu nie byli niepokojeni w swoim duchu o swój los, o swoją przyszłość. Po prostu nawet nie wiedzieli, w co wierzą.

Gdyby Jezus przyszedł teraz do tego ośrodka, tak jak to było w dzień Pięćdziesiątnicy, to całe miasto znalazłoby się tutaj, żeby zobaczyć, co się będzie dziać. Ujrzymy Jezusa na nowo. I to jest odpowiedź na wszystko! Niech On żyje! Musisz sobie uzmysłowić, że jako mąż Boży zostałeś powołany, by być w Nim i by On był w tobie, aby być z Nim jedno. Kiedy Mojżesz wątpił w to, czy ludzie mu uwierzą, że Bóg go posłał. Bóg kazał mu rzucić laskę na ziemię. I co się stało? Laska zamieniła się w węża, ale kiedy go podniósł, wąż znowu stal się laską. Zawsze wspominam tę laskę jako laskę Bożego cudu i laskę Mojżesza. Bóg i Mojżesz stali się jedno I dlatego on był w stanie wyprowadzić trzy miliony niewolników spod panowania najpotężniejszego imperatora na świecie. Jeżeli nie jesteśmy pewni, że jedyną naszą odpowiedzią na problemy jest modlitwa i oczekujemy z nadzieją, że Bóg sam coś zrobi, to musimy szukać właściwego rozwiązania w Bożym Słowie.

„Człowiek według Bożego serca” z rozdziału – o Bożym poszukiwaniu

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz