Bert Clendennen

Bert Clendennen

czwartek, 1 września 2011

rozwiążcie go i pozwólcie mu odejść

Otwórzmy 11. rozdział Ewangelii Jana. Czytamy od wiersza 38 do 44: „Jezus znowu rozrzewniwszy się w sobie, przyszedł do grobu; była tam pieczara, u której wejścia leżał kamień. Rzekł Jezus: Usuńcie ten kamień. Rzekła mu Marta, siostra umarłego: Panie! Już cuchnie, bo już jest czwarty dzień w grobie. Rzekł jej Jezus: Czyż ci nie powiedziałem, że, jeśli uwierzysz, oglądać będziesz chwałę Bożą? Usunęli więc kamień, gdzie leżał umarły. A Jezus, wzniósłszy oczy w górę, rzekł: Ojcze, dziękuję ci, żeś mnie wysłuchał. A Ja wiedziałem, że mnie zawsze wysłuchujesz, ale powiedziałem to ze względu na lud stojący wkoło, aby uwierzyli, żeś Ty mnie posłał. A gdy to rzekł, zawołał donośnym głosem: Łazarzu, wyjdź! I wyszedł umarły, mając nogi i ręce powiązane opaskami, a twarz jego była owinięta chustą. Rzekł do nich Jezus: Rozwiążcie go i pozwólcie mu odejść”.

Józef Parker był wielkim kaznodzieją angielskim, takim nowoczesnym Wesleyem. Był to jeden z największych kaznodziejów. Kiedyś pojechał do Jerozolimy i odwiedził grób Łazarza. Każdy, kto jedzie do Izraela, chce odwiedzić ten grób. Kiedy stał w kolejce, kobieta stojąca za nim usłyszała jego słowa: „Kto to pozostawił ślady swoich stóp na piasku? Któż to mógł działać, jak Bóg, a płakać, jak człowiek? To był Stwórca swojej matki, a zarazem jej Syn. To On stworzył ten świat wiele tysięcy lat wcześniej. Ten cudowny Chrystus stał kiedyś nad grobem Łazarza. Kiedy zawołał: „Łazarzu, wyjdź”, musiał być bardzo ostrożny, bo gdyby tylko zawołał „wyjdź”, a nie wymienił tego imienia, wszyscy wyszliby z grobów. On zawołał wyraźnie: „Łazarzu, ty wyjdź!". To wspaniała historia. Jezus poczekał kilka dni, a kiedy przyszedł, Łazarz już był martwy. Kiedy spotkały Go jego siostry, powiedziały Mu: „gdybyś tu był wcześniej, ale teraz jest już za późno”. Jak często my wyznaczamy czas Bogu! Ludzie często chodzą do lekarzy, a lekarze w większości są wspaniałymi i szczerymi ludźmi i czasem mówią: „Nie mogę ci już pomóc, gdybyś był przyszedł rok wcześniej, byłoby to możliwe, ale teraz jest już za późno”. Ale Jezus nigdy tak nie mówił. Kiedy ktoś Mu powiedział: „Wiem, że zmartwychwstanie w dniu zmartwychwstania”, Jezus odpowiedział: „Ja jestem zmartwychwstaniem. Nie szukaj nigdzie dalej, bo Ja jestem zmartwychwstaniem i życiem”.

Ewangelia Jana jest ostatnią z Ewangelii. Kiedy była pisana, apostoł Paweł nie żył już od 30 lat. Powstawała wiele lat po tym, jak Paweł ukończył swoje listy. Jan, mając już prawie 100 lat, patrzył wstecz, ale pisał też o przyszłości, o tym, co ma się stać. Przeczytajmy jeszcze raz wiersz 44: „I wyszedł umarły, mając nogi i ręce powiązane opaskami, a twarz jego była owinięta chustą. Rzekł do nich Jezus: „Rozwiążcie go i pozwólcie mu odejść”. W tym wierszu mamy dużą zawartość treści Nowego Testamentu. Listy apostolskie wyjaśniają, co ten  wiersz znaczy. Słuchajcie mnie uważnie, gdyż można przejść z życia cielesnego do życia Bożego, poprzez wielkie dzieło Syna Bożego, a mimo to być z każdej strony ograniczonym. Możemy mieć życie, które samo w sobie nie ma ograniczeń, ale może być bardzo ograniczone w ludziach, którzy je otrzymują.

Byłem pastorem kościoła liczącego 200 członków. Był to dobry kościół. Ludzie mnie kochali i dobrze płacili. Udzielałem im ślubów i grzebałem tych, którzy umierali. Przyszedł jednak czas, kiedy byłem zupełnie niezadowolony, nie z Boga, ale z siebie samego. Zadawałem sobie pytanie: „Czy naprawdę mam poselstwo życia? Dlaczego ono tak niewiele daje? Dlaczego jestem tak ograniczony? Dlaczego miasto nie dowiaduje się o ewangelii? Jeżeli naprawdę mamy życie, to dlaczego ludzie nas o nie pytają? Przecież Pięćdziesiątnica była dla wszystkich”. Doszedłem do miejsca, w którym Bóg mi pokazał, w jaki sposób życie, które nie ma ograniczeń, może być ograniczane przez grzech.

Ręce i nogi Łazarza były związane. Stał już przy wyjściu z grobu, ale był związany. Miał życie, ale miał związane ręce. Jeżeli zobaczymy tę prawdę, to zrozumiemy, że dla Boga nie ma nic niemożliwego. Jedyna niemożliwość jest wtedy, kiedy my nie pozwalamy, by życie mogło się w nas manifestować. Pierwszą lekcję Szkoły Chrystusa zatytułowałem „Spór”, a mógłbym ją też nazwać „Walka duchowa”, gdyż obecnie jest wiele zamieszania. Ludzie jeżdżą wszędzie, by ze wszystkich miejsc wypędzać diabła. Nie musimy wypędzać diabła z miejsc, ale z ludzi. Mamy życie, ale całe piekło skierowane jest przeciwko temu życiu. Diabła nie obchodzi religia, którą macie on woli byście byli w kościele, niż w knajpie (jeżeli jesteście zbawieni), bo  w kościele możecie zostać zwiedzeni przez religię.

To życie chce się przebić, ale jest ograniczane w służbie - Łazarz miał związane ręce. Był ograniczony w pójściu naprzód bo jego nogi były związane, ograniczony w zrozumieniu bo oczy miał zawiązane chustą. Był żywy i wszyscy go widzieli, chociaż przedtem jego siostry mówiły, by nie otwierać grobu, bo już cuchnie. Teraz jednak stał przy wyjściu i miał życie, ale był zupełnie ograniczony przez okoliczności. To są trzy główne rzeczy w nauce apostolskiej. Pozwólcie, że je powtórzę. Człowiek może odpowiedzieć na wezwanie Jezusa i naprawdę narodzić się na nowo, mieć życie wieczne, ale być ograniczonym w każdym aspekcie tego życia. Dla tego życia nie ma ograniczeń, ale jest ono ograniczane w nich. To, co Bóg chce pokazać światu, jest ograniczane przez nich.

Fakt, że to życie, które jest w tobie, może być ledwie widoczne, jest potwierdzony w słowach Jezusa: „Tak niechaj świeci światłość wasza, aby inni widzieli wasze dobre uczynki i chwalili Ojca waszego w niebie”, Oni mieli w sobie światło. Wiemy, że światło daje życie. Światło Boże było w nich, ale nie świeciło. To jest tragedia. Największe przestępstwo, jakiego dokonano ubiegłej nocy w Szwecji, to nie morderstwo, ale nieujawnianie Jezusa ginącemu światu. Nie ma większego przestępstwa, niż to, kiedy mamy życie Boże, które jest odpowiedzią na każdy problem, a ktoś mieszkający obok nawet o tym nie wie. Jest możliwe, by mieć życie Boże, ale ono może być w was ograniczone w różny sposób. Najsmutniejsze jest to, co Bóg tu mówi: „Mają związane ręce i nogi, które mogłyby być owocne dla królestwa Bożego. Oni to mają, ale tylko dla siebie. Kiedy idą do szkoły, nikt nawet nie wie, że oni to mają. Ludzie, którzy z nimi pracują, nawet o tym nie wiedzą. Mają światło, ale ono jest ograniczane. A takie jest świadectwo 95% ludzi w naszym kościele.

W następnym rozdziale Jezus wraca do Betanii i tam Mu przygotowali ucztę, na której był też Łazarz. Jakże smutny byłby to widok, gdyby Łazarz dalej był taki, jak w grobie. Ale on mówił o tym, co się z nim stało. Jeśli uważacie, że ja coś wymyślam, to popatrzcie jeszcze raz. Od tego momentu przywódcy żydowscy chcieli zabić również Łazarza, gdyż z powodu niego wielu ludzi uwierzyło. To życie było tak widoczne! Kiedy bogaty młodzieniec przyszedł do Jezusa i zapytał, co ma robić, by mieć życie wieczne, nie usłyszał kazania, ale zobaczył życie. On nie pytał, jak może zostać uzdrowiony, ale jak zdobyć życie. To życie było bez ograniczeń w Synu Bożym i ludzie to widzieli. Bogaty młodzieniec zapragnął tego, co zobaczył w Nim. Elizeusz chodził za Eliaszem przez osiem lat, bo zobaczył w nim życie. Nie wszedł w kontakt z przekonaniami religijnymi, ale zobaczył człowieka, który miał życie i nic nie było w stanie go od niego odciągnąć. Kiedy Piotr, po zesłaniu Ducha Świętego, poszedł do świątyni i pewien człowiek wyciągał do niego rękę z kubkiem, prosząc o pomoc, on odpowiedział mu: „Synu, odłóż ten kubek, bo w nim nie zmieści się to, co ja ci chcę dać. Nie mam pieniędzy, ale wczoraj otrzymałem coś, co chcę ci dzisiaj dać”. On nie miał ograniczeń! A jakże często w nas są ograniczenia.

„Człowiek według Bożego serca” z rozdziału - Rozwiążcie go i pozwólcie mu odejść.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz