Bert Clendennen

Bert Clendennen

środa, 21 września 2011

człowiek w piekle szuka kaznodziei, który go oszukał

Świat jest chory. Nie potrzebuje on letnich i obojętnych kaznodziejów, żeby do jego melancholii dokładali jeszcze własną. Otaczający nas świat oraz biedny, odstępczy kościół potrzebują napełnionych Duchem i prowadzonych Duchem mężów Bożych, którzy nacierać będą na moce piekła z poselstwem Wszechmogącego. Tak mówi Pan - „wypuść lud mój!”. Kościół nie dostrzega możliwości, które są wokół niego. Człowiek, który jest naprawdę powołany przez Boga, nie jest niczym ograniczony, z wyjątkiem własnego ograniczenia. W takim stopniu, w jakim oddajesz siebie Bogu, On odda Siebie tobie. Nie ma innego ograniczenia, oprócz ciebie samego. Świat chce słyszeć prawdę i Bóg również czeka na człowieka, który gotowy byłby głosić tę prawdę. Ale zanim będziesz mógł to uczynić, musisz to usłyszeć. Nie usłyszysz Go w TV, nie usłyszysz biegając po drodze, musisz spędzać czas sam na sam z Bogiem. Kiedy kościół śpi, ludzie są w zamieszaniu. Do ich drzwi stale pukają Mormoni, świadkowie Jehowy i inni. Ludzie są tak zagubieni, że sami już nie wiedzą, w co wierzą i w jaki wierzą kościół. Żniwo tego świata jest dojrzałe i jeśli my go nie zbierzemy, zbiorą je inni. Miliony ludzi zbiera dziś hinduizm, New Age. Ludzie ci mogliby być w kościele, gdyby kościół naprawdę przedstawił im żywego Chrystusa. Przeciętny człowiek, słyszał ewangelię swoimi uszami, ale jego oko nigdy nie widziało i jego dusza tak naprawdę nigdy nie odczuła mocy Bożego nawiedzenia. Ma więc prawo pokazywać palcami na kaznodzieję i pytać: „Gdzie jest twój Bóg?”
.
Jedną z najboleśniejszych rzeczy w życiu jest stawianie czoła prawdzie. Nikt nie potrzebuje tego bardziej, niż kaznodzieja. Bo bez względu na to, czy on chce przez to przejść, czy nie, jest odpowiedzialny za skromny stan zboru. Bóg nigdy nie pokazywał palcem na owce, ale mówi: „Pasterz to zrobił”. W 50 rozdziale Izajasza lud Boży idzie drogą i płacze, wołając:„Pokażcie nam drogę na Syjon!”. Jeruzalem to pewien obraz kościoła. Nazwa Jeruzalem zastała nadana wtedy, kiedy człowiek czynił coś, czego Bóg nie zaplanował. Zaś Syjon to nazwa, która wskazywała na właściwą relację z Bogiem. Ludzie, którzy szli Bożą drogą, mówili: „my wiemy o Jerozolimie, my znamy religię stworzoną przez człowieka, ale czy ktoś nam może pokazać drogę na Syjon?” Wszędzie na zewnątrz słychać krzyk, ludzie szukają kogoś, kto pokazałby im drogę do rzeczywistości. W Iranie, Arabii Saudyjskiej i w innych miejscach, muzułmanie pukają do drzwi tych, którzy nazywają siebie chrześcijanami, szukając drogi do Boga. Przychodzą o północy, bo gdyby ich na tym przyłapano, oznaczałoby to wyrok śmierci. Mówią: „Pokażcie nam drogę do Chrystusa!” Żniwo na tym świecie jest dojrzale. Jesteśmy dzisiaj już dość dobrze ugruntowani w doktrynie. Każdy z nas wie, co przeciętny kaznodzieja będzie mówił. Zauważmy: prawdę Ducha można porównać z żyletką. Jest to krwawy instrument. Wy i ja, jesteśmy dzisiaj członkami Ciała Chrystusowego. Niech Bóg nam pomoże, abyśmy stanęli na wysokości zadania i wzięli na siebie odpowiedzialność za ginący świat.

Mężowie Boży utracili dwie rzeczy i dlatego nie ma ich w kościele. Dopóki te dwie rzeczy nie zostaną przywrócone, kościół nigdy nie będzie taki, jakim go Bóg zamierzył. Starzy wierzący śpiewali kiedyś taką pieśń: Błogosławieni Ci, którzy mają złamane serca, którzy płaczą wobec grzechu ukrytego. Zobaczcie - dwie ważne sprawy złamane serce i głęboki płacz z powodu grzechu. Bóg mówi, że sercem skruszonym i uniżonym nie pogardzi. Jezus wziął od chłopca dwa małe chleby i rybę, ale nie mógł nakarmić tłumu, dopóki nie zostało to złamane. Dopiero wtedy, kiedy alabastrowy słoik został rozbity, zapach mógł wypełnić pomieszczenie. Jeżeli chodzi o zbawienie naszego życia, to tracimy je wtedy, kiedy chcemy je ratować. Jezus powiada: „to jest moje ciało, które za was złamię”. Dzięki temu, że Ciało to zostało złamane, 6 miliardów ludzi na tej planecie może być zbawionych. Ponieważ Jego Ciało zostało złamane. On również potrzebuje złamać nas. Jesteśmy tacy sztywni, tacy dumni. Psalmista powiada: ci, którzy wychodzą z płaczem i sieją drogie ziarno, wrócą z powrotem z radością, niosąc swoje snopy. Dwóch oficerów Armii Zbawienia skierowało kiedyś do generała Boota prośbę o przeniesienie, argumentując ją tym, że już próbowali w swoim środowisku wszystkiego i nie nastąpiło przebudzenie. Generał Boot odpisał w dwóch słowach: „Spróbujcie łez”. I wtedy przyszło przebudzenie, i głęboki żal z powodu grzechu. Szkoły biblijne tego nie uczą, bo nie mogą tego uczyć. Duch Święty nigdzie cię nie zaprowadzi, bez względu na to, ile masz stopni naukowych, jeżeli nie będziesz przeżywał goryczy z powodu grzechu, jaki panuje wokół ciebie. David Livingstone modlił się tak: „Panie, kiedy rany grzechu tego Świata zostaną zagojone?”. Ja również zadaję wam pytanie: Czy w swoich modlitwach naprawdę jesteście tym dotknięci do głębokości i płaczecie? Czy nasze poduszki są mokre od łez, tak jak to było w przypadku Johna Weisa, kiedy bardzo bojował o dusze ludzkie? Andriu Bonor, leżąc w swoim łóżku w sobotę wieczorem w Szkocji płakał nad ludźmi, którzy szli ulicami, wracając z teatrów i gospód. Oni słyszeli ten płacz i krzyk jego rozdzieranego serca: „Oni giną! Oni giną! Oni giną!” Wy i ja nie nauczyliśmy się jeszcze tak Chrystusa. A co z grzechem? Tylko głupiec może wyśmiewać się z grzechu. Dzisiaj żartują sobie w TV z homoseksualistów i z rozwodów, głupcy śmieją się z tego.

W kościele ktoś stwierdził, że jest tylko siedem grzechów śmiertelnych. Ci ludzie są w błędzie, bo wiemy, że każdy grzech jest śmiertelny My, kościół XXI wieku, żyjemy wśród społeczeństwa, które jest zakochane w przyjemnościach. Ludzi Bóg nic nie obchodzi. Są izolowani obojętnością na rzeczy duchowe. Niezliczone miliony ludzi wykazuje daleko posunięte stadium niemoralności. Jest tylko jedna odpowiedź na bezbożność naszych czasów: kościół musi na nowo stać się kościołem, musi w płaczu i w gorliwej modlitwie, i w namaszczonym kazaniu, wyzwolić rzekę Ducha Świętego Wy i ja musimy jeszcze raz stać się narzędziem Bożym. Musimy w tych ostatecznych czasach stać się na nowo ludźmi martwymi na wszystko, co nie pochodzi od Jezusa Chrystusa. Jedyną osobą, która może prowadzić ludzi do Chrystusa jest mąż Boży. On musi zajmować poważne miejsce za kazalnicą.

Zakończę pytaniem: Kto z was w tym pomieszczeniu zechce być takim mężem Bożym? Będzie to oznaczało odrzucenie przez świat. Kiedy dotkniemy boga tego świata, będzie on z nami znowu walczyć i uderzać. Moje „ja” stało się bogiem nowoczesnego Kościoła Zielonoświątkowego [i innych kościołów w tym protestanckich i ewangelicznych]. Kiedy dotykamy tego boga, to uderzamy w bardzo czułą strunę i musimy zawsze pamiętać o tym, że Jezus wpierw oczyścił kościół, zanim zaczął go napełniać. Może będziemy musieli zrobić to samo? Jeżeli to zrobimy, zapłacimy cenę. Ale jeżeli nie zrobimy tego, będzie nas to kosztowało dużo więcej.

Miałem w swoim życiu bardzo niewiele wizji, zawsze coś odczuwałem w sercu. Pewnego razu, tak jak patrzę teraz na was, ujrzałem biegnącego człowieka. Wydawało się, że biegł jakby w płynnym ogniu. Był bardzo zmęczony i choć tego nie słyszałem, wiedziałem, że bardzo przeklina. W pewnym momencie wyciągnął z tego ognia innego człowieka, przeklinał i biegł dalej. Pamiętam, jak wołałem do Boga: Panie, powiedz, na co patrzę? Usłyszałem głos: „Patrzysz na człowieka w piekle, który szuka kaznodziei, który go oszukał”. Postanowiłem, że ja takim kaznodzieją nie będę.

„Człowiek według Bożego serca” z rozdziału – o Bożym poszukiwaniu

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz