Bert Clendennen

Bert Clendennen

sobota, 3 września 2011

kościół musi wyjść z grobu

Niebezpieczne w obecnym chrześcijaństwie jest tworzenie chrześcijańskiej formy dla wszystkiego: wszyscy muszą być tacy sami. Tak nie może być. Kiedy Duch Święty zstępował, niektórzy prorokowali, niektórzy głosili słowo, niektórzy płakali, inni krzyczeli, a jeszcze inni śpiewali. To my tworzymy formy. Pamiętam, że kiedy przyszedłem do kościoła zielonoświątkowego, stwierdziłem, że było tam wiele legalizmu. Kobiety nie mogły obcinać włosów, to było niewybaczalne. Musiały mieć zawsze długie rękawy i nie wolno im było nosić butów z dziurkami. Zapytałem pastora dlaczego, odpowiedź brzmiała: „Musimy wyglądać i postępować tak, by mężczyźni nie pożądali kobiet”. Tacy byli Galacjanie. Ograniczyli Boga do pewnej formy. Możecie mieć pewne światło, pewne objawienie, ale po jakimś czasie możecie sobie uformować jakiś system. W każdym wielkim przebudzeniu następowało wielkie przekonanie o grzechu. Czytajcie historię ruchu zielonoświątkowego. Ludzie nie chcieli przyłączać się do żadnego kościoła, bo uważali, że to może być znamię bestii. Dzisiaj mówimy, że to fanatyzm. Nie nosili zegarków nie dlatego, że nie mogliby być zbawieni, ale że będą przez to podobać się Bogu. Chcieli być jak najdalej od granicy grzechu, żeby podobać się Bogu. Tak było zawsze w pierwszej generacji przebudzenia, ale druga generacja już zamieniała to przekonanie o grzechu na jakieś zasady.

To, co kiedyś było przekonaniem o grzechu i pochodziło od Boga, stawało się przepisem religijnym. To też stało się problemem Galacjan. Natomiast trzecia generacja, czyli ta, w której my żyjemy, odrzuciła wszystko i teraz mamy szansę, bo powstała próżnia. Jeśli staniemy po stronie prawdy i zrzucimy grobowe odzienie, rozwiążemy stopy i odsłonimy oczy, otworzymy generację, która będzie wierzyć. Ten świat mówi, że nie ma niczego pewnego, ale w głębi serca wierzy, że jest coś pewnego. Jednak kościół musi wyjść z grobu i pozwolić, by Jezus żył. Mamy zdobyć naszą generację dla Boga. Kiedy Bóg nam coś objawia, my w krótkim czasie zamieniamy to w jakieś formy, ale Duch Boży przełamuje ustalone bariery. On uwalnia ludzi od mądrości tego świata i od religijnych tradycji i umożliwia manifestację życia.

Byliśmy już kilka razy w Mińsku. Pewnej niedzieli rano, na nabożeństwie był brat Biluk, biskup tamtejszego kościoła. Kiedy głosiłem słowo przyszedł tam wiatr od Boga. Nie był to jakiś widzialny wiatr, ale nagle, kiedy głosiłem, 300 osób powstało i oceniło, że około 50 z nich otrzymało chrzest Duchem Świętym. Przez godzinę robili to, czego normalnie nie mogli, bo przepływało przez nich życie. Po godzinie brat Biluk wyszedł i powiedział: „Ci studenci mają rację, potrzebujemy życia”. Mój tłumacz zdziwił się: „Nie wierzyłem, że on to powie”. Przez krótki czas szedł za tym światłem, ale - niestety - odszedł od niego i umarł jako człowiek
rozczarowany.

Kiedy Duch Święty zstąpił, to przełamał wszelkie bariery i około 50 osób zostało ochrzczonych Duchem Świętym, a inni dostąpili odnowienia, chociaż nie powiedziałem na ten temat ani słowa. Duch święty skrócił moje kazanie, a studenci powstali, jakby ktoś im kazał i zaczęli chwalić Boga. Duch Święty przełamał bariery i oni wyszli z grobu. Widział to człowiek, który był moim przyjacielem. To czynił Duch Święty. On uwalnia nas z grobowych szat tradycji i uwalnia od ducha tego świata. Piotr kiedyś się bronił, że jest Żydem i nigdy nie jadł nic nieczystego, ale Bóg mu powiedział: „Co Bóg oczyścił, ty nie miej za nieczyste”. Użył prześcieradła, by wyprostować pojęcie apostoła, bo musiał przełamać ogromne bariery judaizmu. Ludzie ograniczyli przepływ życia i Bóg musiał te bariery usunąć. Życie Ducha Świętego, które wypływa z nas, będzie uzdrawiać wszystko, czego dotknie. Rzeka, którą widział Ezechiel, to Duch Święty, wypływający z kościoła. Ezechiel mówi, że wzdłuż tej rzeki były drzewa. Drzewa symbolizują ludzi. Blisko brzegów rzeki Ducha Świętego znajdują się ludzie, których korzenie są zapuszczone głęboko w rzekę i oni przynoszą owoc każdego miesiąca. Jezus podszedł kiedyś do drzewa figowego, ale nie znalazł na nim fig. Biblia powiada, że On przeklął to drzewo. Ludzie mówili, że to nie fair, bo nie był to czas na figi. Kiedy drzewo zobaczyło, że ten, który jest Panem życia podchodzi, powinno urodzić jakąś figę. Tu jest mowa o was i o mnie. Tamto drzewo symbolizowało naród żydowski. Drzewa symbolizują nas. Wzdłuż rzeki wody życia były drzewa przynoszące nowe owoce każdego miesiąca, a liście tych drzew służą do uzdrawiania narodów. Wszystko na nich jest dobre. Wszystko, co wypływa z Pięćdziesiątnicy jest dobre. Wróćcie do realności tego życia, a wszystko będzie dobrze. Byłem w kościołach, gdzie każdy, kogo dotknąłem, upadał na plecy, a w innych - nikt. Pomyślałem, że coś tu jest nie tak, bo w jednym i drugim odczuwałem taką samą moc. Różnica polegała na tym, że w jednym kościele mieli przygotowanych „łapaczy", a w drugim nie. Wtedy powiedziałem do pastora: „Zabierz tych łapaczy, a wtedy będzie to prawdziwe”. On odpowiedział: „O, nie, bo ludzie się potłuką, kiedy będą padać”. Oni i tak już byli poranieni, bo byli hipokrytami. Jeżeli to jest od Ducha Świętego, to nikt się nie potłucze, jeżeli to Duch Święty, to wszystko będzie w porządku i nikomu nic się nie stanie. W niektórych takich kościołach mają stosy koców, którymi przykrywają kobiety, które padają. Powiedziałem im, że nie ma na tej ziemi większego gentlemana, niż Duch Święty i On nigdy nie zawstydzi kobiety. Jeżeli On ją przewróci, to sukienka nigdy nie poleci jej do góry. Potrzebujemy tego, co prawdziwe i potrzebujemy tego teraz. Potrzebujemy uwolnienia prawdziwego życia. Wszystkie nasze programy świadczą o tym, że gdzieś zgubiliśmy obłok, który nas prowadził. Jest jedna prawda, która dotyczy wszystkich, którzy się zgubili - oni chodzą w kółko. Rozmawiałem z człowiekiem, który zgubił się w lesie. Mówił: „Szedłem naprzód, ale stwierdziłem, że to samo drzewo mijam już 4 czy 5 razy”. Kiedy się zgubisz, chodzisz w kółko. Kiedy kościół się zgubi, jest tak samo. Te same delikatne kazanka, trzy pieśni, potem jeszcze ktoś zaśpiewa solo, a dzieci, które zostały w domu, i tak mogą powiedzieć, co było w kościele. Kiedy przepływa życie, kiedy martwi powstają do życia, kiedy zrzucane są szaty grobowe, to brakuje miejsca z przodu kościoła. Takiego życia potrzebujemy!

W liście do Efezjan Paweł zdejmuje przepaskę z naszych oczu i otwiera przed nami pełną wiedzę duchową. Pisze, aby były otworzone oczy naszego poznania, byśmy wiedzieli, dlaczego narodziliśmy się na nowo. Jeżeli narodziłeś się tylko po to, by trafić do nieba, to miłosierny Bóg może cię zabrać stąd dzisiaj. Najlepiej, żebyś wtedy umarł od razu przy ołtarzu, kiedy się nawracałeś. On nie chce, żebyś tam umierał, ale chce, by przepływało przez ciebie życie. Narodziliśmy się w jednym celu: by On mógł się objawiać przez nas Rozwiążcie go i pozwólcie mu iść! Przetnijcie bandaże na jego nogach. Kiedy już wyszedł z grobu, to  rozwiążcie mu ręce i ściągnijcie opaskę z jego oczu, by zobaczył świat, w którym teraz będzie żył. Jeśli się człowiek nie narodzi na nowo, nie może ujrzeć Królestwa Bożego. Ale kiedy się narodzi na nowo, ma nowy wzrok i kiedy zdejmie z oczu opaskę, zobaczy świat w sposób, w jaki inni nie mogą go zobaczyć. Rozwiążcie go! Kto to jest „on”? To kościół żywego Boga. Pozwólcie mu iść! Niech będzie prawdziwym kościołem, bo to jest odpowiedź na wszystko. Kiedy to się stanie, wtedy Chrystus będzie znowu żywy na tej ziemi.

„Człowiek według Bożego serca” z rozdziału Rozwiążcie go i pozwólcie mu odejść.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz