Najniebezpieczniejszym działaniem diabła jest skoncentrowanie się na tym ważnym zagadnieniu. Jeżeli szatanowi uda się sprzedać człowiekowi myśl, że nie ma żadnej mocy, żadnej odpowiedzialności, to może spowodować, że relacja człowieka z Bogiem będzie niepełna. Ale my jesteśmy jedno z Bogiem. On posłał nas, abyśmy wykonali Jego plan. Musimy tę relację utrzymywać na właściwym poziomie, wierzyć w to, co On nam powiedział. Kiedy Eliasz został zabrany do nieba, jego płaszcz opadł. Elizeusz nie spędził następnych siedmiu lat na mówieniu językami, ale poszedł prosto do rzeki, uderzył w wodę i zapytał: „Gdzie jest Bóg Eliasza?”. Wtedy woda się rozstąpiła. On uwierzył. W pierwszym rozdziale Dziejów Apostolskich Pan powiedział do uczniów: „Otrzymacie moc”. Piotr został napełniony Duchem Świętym. Otrzymał moc (II rozdział Dziejów Apostolskich). A w trzecim rozdziale Dziejów Apostolskich powiedział do człowieka chromego: „to, co mam, to ci daję” i dał mu moc chodzenia. Człowiek chromy podskoczył i zaczął chodzić. Piotr uznał, że jest jedno w Chrystusie. My jesteśmy ciałem Chrystusowym i my jesteśmy tymi, w których działa Jego moc. A to jak działa - to zależy od nas. To jest prawdziwa służba męża Bożego. Cała Biblia, od Mojżesza do Objawienia, potwierdza tę prawdę. Bóg daje ludziom swoją moc, aby wykonywali Jego dzieła. On namaszcza. On daje natchnienie i upoważnia ludzi, by mówili w Jego imieniu. Jezus zaoferował zwykłym ludziom, takim jak ty i ja, taką samą potężną moc, jaką sam posiadał, będąc na ziemi w ludzkim ciele. I powiedział apostołom: możecie wykonywać moje dzieła. Służba przemawiania w autorytecie imienia Boga została wprowadzona w życie w tamtym wieku przez samego Jezusa. Najpierw dał ją dwunastu, a potem siedemdziesięciu. Piotr i Jan wykorzystali ją przy bramie Pięknej, kiedy Piotr powiedział do chromego człowieka: „to, co mam, to ci daję”. Piotr uczynił to, co uczyniłby Jezus. Działał w mocy człowieka wierzącego i uzdrowił żebraka. Piotr był kimś więcej, niż religijnym człowiekiem. „Żyjemy w czasach okrutnych - mówił prorok Izajasz - przyszedł czas rodzenia dzieci, a nie ma siły ku narodzeniu”
.
W tej ciemnej godzinie kaznodzieja i kościół są bardziej zainteresowani podróżowaniem, niż walką i modlitwą. Dlatego nie ma narodzin. Kiedy Syjon był w bólach, rodziły się córki i synowie, ale jeśli kościół nie przeżywa takich bólów, to ci, którzy mają się narodzić, umrą i pójdą do piekła. Zwróćcie uwagę: Ezechiela prowadził Duch. Jako zwykły człowiek musiał się wzdrygać na widok góry suchych kości. Nie potrafię sobie wyobrazić strachu tego męża Bożego. Gdyby Ezechiel żył w naszych czasach, to zawołałby jakichś przedstawicieli gazety, żeby zrobić zdjęcie i na pewno ci, którzy kochają statystykę, policzyliby każdą kość. Zamiast tego Ezechiel bardzo ostrożnie postępował przed Bogiem. Jego jedynym towarzystwem była góra suchych kości. Jedynymi jego widokami były Niebo i Piekło. Ten mąż Boży powiedział: „prorokowałem jak mi polecono” i w tym jest rozwiązanie tej sprawy. Stał się „głupcem” - dla Boga. „Wy, suche kości, słuchajcie słowa Pana!”. Mówił do kości: „słuchajcie!”. A one nie miały uszu. Czy to nie jest wariactwo? Tak, to chyba jest głupota w oryginalnym wydaniu. Ezechiel zrobił tak, jak mu polecono. Oczywiście, my sobie modyfikujemy Boże przykazania i czyniąc to tracimy swoją pozycję. Ezechiel był posłuszny i dlatego Bóg działał. Ezechiel nie patrzył na te kości, ale patrzył na Boga. Nie patrzył na swoje możliwości, ale patrzył na wszechmoc Boga. Nie patrzył na beznadziejność sytuacji, ale patrzył na obietnicę. [Zachęcam Ciebie do przeczytania proroctwa Ezechiela, do poznania losów tego Bożego człowieka i proroctw jakie wygłaszał z polecenia Boga. Wiele z nich są ponad czasowe i zawierają prawdy aktualne i dzisiaj przemawiające do kościoła. Przypatrz się jak Bóg działał przez to naczynie o imieniu Ezechiel, poproś Boga by i Ciebie używał. Tylko bądź gotowy i posłuszny tak jak posłuszny był prorok Ezechiel.] Kiedy my, jako kościół, nauczymy się tej prawdy, że lepiej być posłusznym niż składać ofiarę? Kiedy przestaniemy patrzeć na problem, a zaczniemy patrzeć na Boga? „I powstał wielki szum”. O, to by nam odpowiadało! Opuścilibyśmy zgromadzenie i opowiadalibyśmy, jak było wspaniale. A gdyby jeszcze udało się nam namówić niektórych, żeby trochę poskakali, pokrzyczeli, to poprzez następny miesiąc mielibyśmy o czym opowiadać. Jakie to było wspaniałe nabożeństwo! Ale Ezechiel tak nie zrobił. On nie pomylił tego szumu, zamieszania z dziełem twórczym. Nie pomylił stukania suchych kości z przebudzeniem. Przy pomocy jednego tchnienia Bóg może podnieść górę kości do życia. Ale tam było kilka działań. Kości połączyły się razem, jedna do drugiej. Taki fenomen mógłby spowodować wśród was histerie, ale u Ezechiela to nie nastąpiło. Teraz już nie była to dolina suchych kości, ale dolina pełna szkieletów. I cóż z tego, że była to dolina szkieletów? Czyż mogą one prowadzić walkę Pańską? Czy ta dolina pełna szkieletów może oddać chwałę Bogu? Ja ani przez chwilę nie chcę dyskredytować tego, co Bóg czynił, nie chcę też brać odpowiedzialności za to, by stwierdzić, czy ktoś jest zbawiony, czy nie. Kiedy ludzie przychodzą do ołtarza, to wierzę, że jako nowonarodzeni ludzie otrzymują od Boga święty żar, gorliwość, jakiej nie utracą przed następnym zgromadzeniem. Widziałem ludzi klęczących przed ołtarzem w niedzielę. Rano zbór ogłaszał, że 10 osób zostało zbawionych, ale na wieczornym nabożeństwie żadna z nich się nie pojawiła. Oni się nie narodzili na nowo, to tylko suche kości, które spotkały się i postukały jedna o drugą. Kiedy człowiek rodzi się na nowo, staje się nowym stworzeniem i kocha kościół, którego kiedyś nienawidził. Jeżeli człowiek nie kocha zboru, to nie narodził się na nowo. My jesteśmy bardzo chętni, by policzyć te szkielety, które podeszły do ołtarza, a nawet poruszyły się, ale w nich nie było życia! Byty przekonane, ale nie narodziły się! Ileż tysięcy ludzi przychodziło do ołtarza! Byli przekonani o grzechu. Ktoś im pokazał Jana 3:16 i spytał: „Czy wierzysz w to?”. Odpowiedzieli twierdząco i ten, który usługiwał przed ołtarzem powiedział: „Jesteś zbawiony”. Nie mam prawa powiedzieć komukolwiek, że jest zbawiony, jeśli nie mam w sobie świadectwa, potwierdzenia Bożego. Zbór musi doprowadzić ludzi do Boga, a kiedy już będą przy Nim, musimy im pomóc w tym, by trwali w Bogu. Nie możemy pozostawić ich w formie szkieletów. Ale spójrzmy raz jeszcze na te szkielety. Potrzebne im teraz ciało, a potem skóra powlekająca ciało. I już mamy całą dolinę pełną zwłok. Czy jest to coś dobrego dla Boga? Jeszcze nie! „Mają oczy, a nie widzą,”, „mają nogi, a nie chodzą”, jeszcze nie narodzili się na nowo. Prorok Ezechiel mówi: „Tak prorokowałem jeszcze raz. Już było ciało na tych szkieletach, ale to było za mało i prorokowałem na nowo”. Zamiast zniechęcić się tym, że są tylko same szkielety Ezechiel rozumiał, że Bóg jest z nim i wraz z Bogiem zwyciężył. Sprytną reklamą możemy sprowadzić tłumy do kościoła, ale kto może powiedzieć: „prorokowałem jeszcze raz”? Czasami zastanawiam się, czy my w ogóle wiemy, że mamy takie polecenie od Boga? Czy w twoim sercu odczuwasz dzisiaj ból z powodu tego, że około dwa miliardy ludzi na tym świecie jeszcze nigdy nie słyszało Ewangelii? Czy te tysiące, które w każdej minucie umierają bez Chrystusa, zmieniają twój uśmiech w płacz? Czy możesz w tej chwili spojrzeć Bogu w twarz i powiedzieć: „Panie robię wszystko, co mogę”?
„Człowiek według Bożego serca” z rozdziału – o Bożym poszukiwaniu
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz