Bert Clendennen

Bert Clendennen

czwartek, 27 września 2012

tanią łaskę sprzedaje się na bazarach!

Prawdziwi uczniowie poprzez stulecia umierali całymi milionami. Byli paleni na stosach, przerzynani piłą, walczyli z dzikimi zwierzętami, wszystko z powodu świadectwa Jezusa. Gdyby tylko zaparli się Chrystusa, wszystkie prześladowania skończyłyby się. W 1978 roku byłem w Szkocji. Niedaleko od miejsca w którym głosiłem, było miejsce zwane Wzgórzem Męczenników. Trzysta tysięcy Szkotów zostało zabitych w ciągu dwudziestu dziewięciu lat dlatego tylko, że nie chcieli uznać zwierzchnictwa papieża. Stali w szeregu od świtu do zmierzchu. Widzieli jak krew mordowanych spływa ze wzgórza. Kiedy zbliżali się do miejsca egzekucji, słyszeli uderzenia siekiery. Przez cały czas opętany przez demona ksiądz mówił do tych, którzy znajdowali się w szeregu: „Zaprzyj się tego w co wierzysz, wyznaj, że papież jest głową kościoła i wystąp z szeregu”. Oni jednak „nie umiłowali życia swojego tak, by raczej je obrać niż śmierć”. Woleli zginąć, niż zaprzeczyć temu, w co wierzyli. Wierzyli w coś, i to znaczyło dla nich więcej niż życie. Mogli zachować swoje życie, lecz wiedzieli, że zachowując je, straciliby je. Nie ważne jak złe były czasy, Bóg zawsze potrzebował odważnych, gotowych do boju uczniów. Czyż to nie wspaniała miłość!

W czasach Noego, kiedy świat był tak bardzo zepsuty, że Bóg musiał go zniszczyć przez potop, Bóg potrzebował tylko gotowego do boju kaznodziei. Noe był jednym z najefektywniejszych kaznodziejów jacy kiedykolwiek żyli. Stał wśród tego krnąbrnego i przewrotnego pokolenia i ogłaszał ewangelię wyzwolenia dla wszystkich, którzy posłuchają. Kiedy Niniwa była tak zepsuta, że przelatujący nad nią sęp musiał zatkać nos, Bóg potrzebował odważnego człowieka. Jonasz wyszedł na ulice Niniwy, głosząc: „Jeszcze czterdzieści dni pozostaje do zburzenia Niniwy” (Jonasza 3:4). Sześćset dwadzieścia tysięcy ludzi pokutowało w worze i popiele. Aby zmienić sytuację, Bóg potrzebował tylko bojownika, który stanąłby i głosił to, w co wierzył. Miejscem kaznodziei nie są marsze uliczne lub bratanie się z politykami, lecz kazalnica, przy której zajmuje się zborem. W kościele jest dość grzechu, by dorosły człowiek zwymiotował. Uporządkuj kościół, spraw, aby stał się sprawiedliwością Bożą, a wtedy kościół zgromi ciemność. Niech ma odwagę by być innym w tym społeczeństwie, a Bóg zmieni sytuację. Bóg zawsze potrzebował tylko ludzi, którzy potrafią stać na pozycji. Kiedy Sodoma stała się tak zepsuta, że Bóg nie miał innego wyjścia i musiał ją zniszczyć, ze względu na Lota dał Abrahamowi obietnicę. Bóg rzekł: „Nie zniszczę ze względu na tych dziesięciu” (1 Mojżeszowa 18:32). Abraham nie musiał ratować obywateli Sodomy. Musiał tylko znaleźć dziesięciu ludzi, w których żył Bóg.

Niech kościół reprezentuje Boga, a On zachowa naród. Jeśli jednak będziemy trwać w tragicznej miksturze prawdy i fałszu, ciała i Ducha, Bóg pozwoli, by spadł na nas ten sam sąd, który spadł na wschodnią Europę. Prawdziwy kościół we wschodniej Europie wiedział, że Bóg pozwolił by zapanował tam komunizm dla tych samych powodów, dla których pozwolił Nebukadnesarowi wkroczyć do Jerozolimy; aby zburzyć warownię fałszywej religii. Bóg nie kocha Ameryki lub jakiegokolwiek innego narodu bardziej, niż Europy Wschodniej lub Rosji. Albo kościół będzie w porządku, albo Bóg będzie sądził kraj. Jeśli w którymkolwiek wieku Bóg znajdzie ludzi, gotowych stanąć u Jego boku i żyć dla Niego, zanim to społeczeństwo osiągnie punkt z którego nie ma powrotu, On wybawi to społeczeństwo. Prawdziwi uczniowie wiedzą, że to, co Bóg umieścił w środku cywilizacji, czyli Swój kościół, ma wpływ na całość. Wiedząc o tym, nie boją się uderzyć w sam środek. Tanią łaskę sprzedaje się na bazarach! Sakramenty, przebaczenie grzechów, chrzest i wyznania wiary rozdawane są po obniżonych cenach. Współczesny kościół głosi niebo bez piekła, wieczerzę bez dyscypliny, członkostwo w kościele bez owoców sprawiedliwości. Kościół, porwany w wir taniej łaski, nie głosi całej prawdy Bożej, bojąc się urazić dusze tych, którzy w niedzielny poranek mienią się uczniami Bożymi, a w poniedziałek żyją jak bezbożnicy.

Kościół musi powiedzieć tym ludziom: „Nie możesz żyć jak bezbożnik i oczekiwać, że Bóg będzie z tobą współdziałał”. Uczniowie nie bali się podnieść swego głosu przeciwko takim kpinom. Nie poświęcali się dla sukcesu, lecz dla Jezusa Chrystusa. Łaska przedstawiana jest jako niewyczerpany skarb kościoła, z którego spływa błogosławieństwo bez zadawania pytań lub ustalania granic. Ośmielamy się drukować książki które zawierają tylko obietnice Boże i nazywać je Bibliami. Nikt nie ma prawa wyrywać z kontekstu obietnicy Bożej. Musimy wiedzieć, że Bóg oczekuje jakości, a nie ilości. Bycie uczniem Pana pośród tego krnąbrnego i przewrotnego rodu wymaga odwagi. To tego powołał nas Bóg.


„Szkoła Chrystusa” - cykl Uczniostwo, z rozdziału – Odważny Uczeń

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz