Diabeł
zawsze twierdził, że moc daje prawo i że żadna władza nie może stanąć
między człowiekiem, a jego wolą. Instynkty zwierzęce i zaspokojenie
pragnień są uznawane za jedyne usprawiedliwienie, by człowiek brał to,
co chce. Widzicie to na ulicach. Widzicie to w kościołach. Widzicie to
wszędzie. Drogą szatana do tronów i panowania jest domaganie się uznania
dla „siebie” dla samorealizacji. Z tego ducha narodziła się ewangelia
sukcesu. Bóg staje się stopniem do samorealizacji. Bóg staje się
drabiną, po której człowiek się wspina i spełnia swoje egoistyczne
pragnienia. To jest droga szatana.
Kiedy
słyszycie kazanie, a w nim zamiast ostrzegać ludzi, by uciekali przed
przyszłym gniewem, odwołują się do grzesznika, mówiąc mu, że Bóg chce go
uczynić szczęśliwym i dać mu dobre rzeczy w życiu, to jest droga ciała.
Jest to droga diabelska. Jest to droga egoizmu, a obecnie jest tego
dużo w kościele. Kiedy to zobaczycie, wiedzcie, że to nie jest z Ducha
Świętego, ale od szatana. Bożą drogą jest złożenie „siebie” na ołtarzu
ofiarnym. Bożą drogą jest Golgota. Człowiek nie chce drogi krzyża.
„Szkoła Chrystusa”
str. 556
W
naszych czasach pełnych niewierności trzeba mieć odwagę by być wiernym,
by chodzić z Bogiem, by mówić o tym, co właściwe. Nic nie wymaga
większej odwagi od jednostki niż prowadzenie świętego życia pośród tego
przewrotnego i krnąbrnego pokolenia. Jest to czas, w którym uwaga
wszystkich zwrócona jest na chrześcijan. Istnieje pokusa, by wtopić się w
otoczenie. Słabość kościoła widać po jego niezdolności do
przeciwstawienia się. Gdy świat stawia wyzwanie temu w co wierzą,
rezygnują ze swych przekonań, by uniknąć czołowego zderzenia ze światem.
Pierwsi chrześcijanie nigdy nie martwili się o to, co świat o nich
pomyśli. Mieli poselstwo i je zwiastowali. Nie miało znaczenia, czy
opinia publiczna była po ich stronie czy nie. Wiedzieli, że mają rację i
ta pewność dawała im odwagę by trwać. Nigdy nie stawiali Jezusa w
pozycji współzawodnictwa z innymi bogami. Zeszli z sali na górze
oznajmiając wszystkim innym religiom, że „nie ma żadnego innego imienia
pod niebem, danego ludziom, przez które moglibyśmy być zbawieni” (Dzieje
Apostolskie 4:12). Nie współzawodniczyli z nikim. Po prostu mówili tym,
którzy chcieli słuchać: „taka jest droga, albo nią pójdziesz, albo
będziesz potępiony”. Nie ważne, czy świat nazwał ich bigotami,
wiedzieli, że to, w co wierzyli jest słuszne i dla tego poselstwa oddali
swoje życie.
Pierwsi
chrześcijanie poprzez swoje życie i czyny byli uosobieniem wiary.
Zamienili pręgierze w kazalnice, więzienia w kościoły i walczyli z
bestią z Efezu. Byli bici, torturowani, wywlekani z domów, a jednak
zwiastowali ewangelię, która zachwiała posadami imperium. Brak odwagi w
tym pokoleniu jest smutnym komentarzem do naszych czasów. Żyjemy w wieku
ugody. Przeszliśmy przez to, co nazywano „Ruchem dla Jezusa”; była to
młodzież, która twierdziła, iż walczy z konformizmem społeczeństwa, choć
każdy jeden z nich był wierną kopią innego. Mówili w taki sam sposób,
ubierali się tak samo i biegli z tym samym tłumem.
„Szkoła Chrystusa”
str.340
Wolałbym
umrzeć, niż żyć w taki sposób. Lepiej jest żyć tylko jeden rok jako
wolny człowiek, niż tysiąc lat będąc zabarykadowanym, ukrywającym się
przed diabłem przez całe życie, ściganym przez strach. Ci, którzy są
zbyt słabi by żyć zgodnie z tym, w co wierzą, są nieudacznikami
niedostosowany mi do życia. Ciężko się do tego przyznać, lecz w kościele
widzimy więcej strachu, niż gdziekolwiek indziej. Ludzie chodzą do
kościoła, mówią o tym, jak cudowny jest Jezus, a potem idą do pracy i
boją się nawet wspomnieć Jego Imienia. Świat dmucha nam w twarz oparami
piwa, zmuszając do wysłuchiwania brudnych dowcipów, a my próbujemy ukryć
to, co Bóg dla nas uczynił. Jesteśmy uczniami Pana, musimy powstać,
obwieścić kim jesteśmy. Powiedz im: „Jestem chrześcijaninem, należę do
Boga”. To wymaga więcej odwagi, niż uderzenie kogoś pięścią. Jezus
powiedział: „jeśli cię kto uderzy w prawy policzek, nadstaw mu i
drugi”(Mateusza 5:39). To wymaga więcej odwagi, niż oddanie ciosu.
Człowiek, który boi się żyć zgodnie z tym, w co wierzy, jest
niedostosowany. Bóg oczekuje jakości, nie ilości. Faktem jest to, że
czym bardziej zbliżamy się do Golgoty, tym mniej ludzi tam widzimy.
Kiedy Jezus łamał chleb i karmił tłumy na wzgórzach Galilei, tysiące
ludzi oglądało religijne przedstawienie, kiedy jednak zbliżył się do
Golgoty i powiedział do ludzi: „jeśli nie będziecie jedli ciała Syna
Człowieczego i pili krwi jego, nie będziecie mieli żywota w sobie” (Jana
6:53), opuszczali go całymi tłumami.
Sens
tego co powiedzieli był następujący: „Nie przyszliśmy tutaj, by słuchać
takich rzeczy. Nie jesteśmy tu po to, byś nam mówił że musimy cierpieć.
Przyszliśmy po to, by oglądać cuda”. Zostawili Go i odeszli. Ruch
Zielonoświątkowy nie powstał dzięki całostronicowej reklamie w Jerusalem
Post; trzystu stacjom telewizyjnym. Powstał w wyniku Bożego działania w
sercach dwunastu ludzi.
„Szkoła Chrystusa”
str. 341
Wchodząc
do świątyni Izraelita musiał przejść obok ołtarza. Daje się zauważyć
ogrom powierzchni w porównaniu ze świątynią, a szczególnie przybytkiem
wewnętrznym. Świątynia czy dom ma istotną wartość. Ważne jest to, że w
niej jest wszystko. Obszar naokoło, który ją uświęca, jest rozległy i
istnieje szeroka przestrzeń pomiędzy domem Bożym i światem za nim. Niech
to do was przemówi na swój sposób! Po prostu ten świat nie powinien być
zbyt blisko i dom Boży nie powinien być blisko świata w złym sensie.
Żyjemy
w czasie, kiedy niektórzy ludzie myślą, że czym większa przestrzeń
dzieląca, tym mniejszy będą mieli wpływ. Uważają, że czym bliżej
będziecie świata i czym więcej świata wprowadzicie do kościoła, tym
większy będziecie mieli wpływ na świat. Jest to zasada zupełnie
sprzeczna ze słowem Bożym. Pan Jezus jest ucieleśnieniem i uosobieniem
domu Bożego i kiedy On chodził po tym świecie, była wielka odległość
między Nim, a światem. Nikt nie mógł przekroczyć tej odległości, jeżeli
nie narodził się na nowo. Jezus chodził z Bogiem na ziemi tak, jak w
Niebie i On jest obrazem kościoła Bożego. Ta sama zasada dotyczy
kościoła.
„Szkoła Chrystusa”
str. 594
W
dniu zesłania Ducha Świętego Bóg dał dziedzictwo młodemu kościołowi.
Wyraźnie jest napisane, że Duch Święty jest zadatkiem naszego
dziedzictwa. Otrzymawszy dziedzictwo, ten młody kościół opuścił górną
izbę i wstrząsnął światem dla Boga. Jednak w ciągu krótkich 30 lat
zredukował się do formy bez mocy. Wydał swoje dziedzictwo na cielesne
życie, na zabawy i sztuczki religijne. Kiedy ten młody kościół się
obudził, był głód, nie chleba ani wody, ale Słowa Bożego i obecności
Bożej. Zaczął cierpieć niedostatek. Co zrobił? Zamiast wrócić do ołtarza
i być ponownie napełnionym Duchem Świętym, zapukał do drzwi świata i
prosił o pomoc. Świat zgodził się karmić kościół za pewną cenę. Ceną tą
było, „Będę cię karmił, ale najpierw ty musisz karmić moje świnie”.
Postawcie to w żydowskim kontekście, w którym była pisana Biblia. Świnie
były zabronione. Żydzi nie jedzą wieprzowiny. Oni nie zadają się ze
świniami. To jest wbrew ich wierze. Świat powiedział do marnotrawnego
kościoła, „Jeżeli pozwolicie waszym kobietom ubierać się tak, jak nasze,
chodzić tam, gdzie my i nie będziecie tacy rygorystyczni, abyśmy czuli
się wygodnie w waszym kościele, pomożemy wam”. My nie potrzebujemy ich
pomocy. Potrzebujemy wrócić do pięćdziesiątnicy, odbudować ołtarz i
uchwycić się Boga. Uchwyć się Boga, aż poznasz zmysł Boży.
„Szkoła Chrystusa”
str. 570
Każda
społeczność chrześcijan, która odrzuca działanie Ducha Świętego, nie
może mieć nic więcej, tylko religię własnych wysiłków, pomimo wielkiej
gorliwości dla zdrowej doktryny. Gorliwość według litery ma jedną naturę
i może dla chrześcijan dokonać tego, co dla starożytnych Żydów. W
tamtych czasach powstali przez to uczeni w piśmie, faryzeusze i
hipokryci, którzy wprowadzili herezje, schizmy, papieży, figury i
klątwy. To wszystko powstało przez chrześcijaństwo według litery, bez
Ducha Świętego, „lecz gdy przyjdzie On, Duch Prawdy, wprowadzi was we
wszelką prawdę” (Jan 16:13). Nie możesz być napełniony Duchem Świętym,
prowadzonym przez Ducha Świętego i być w błędzie. To jest niemożliwe.
Ewangelia według litery stworzyła uczonych w piśmie, faryzeuszy, papieży
i herezje. Tak samo jest w kościołach protestanckich, tylko pod inną
nazwą. Puste bałwochwalstwo z przeszłości ujawnia się w innych rzeczach,
niż krucyfiksy i odpusty. Figury z drewna i gliny są zamienione na
figury z doktryn. Łaska, uczynki, przypisane grzechy, przypisana
sprawiedliwość i wybranie znajdą swoich zwolenników, dzieląc ciało
Chrystusa w obronie opinii. Prawda jest osobą, a te rzeczy są aspektami
tej osoby.
Ja
jestem zwolennikiem zdrowej nauki, ponieważ taka jest Biblia. Jednak to
nie może być samo dla siebie. Tak jest w religii litery. Tak zwany
fundamentalizm jest stanowiskiem, który uważają za prawdę, chociaż ta
prawda nie jest żywa ani manifestowana. Zaślepienie jest tak wielkie, że
brat walczy przeciw bratu. Jezus przyrównuje taką religię uczonych
faryzeuszy do grobów pobielanych. Na zewnątrz wyglądają ładnie, ale
wewnątrz są pełne trupich kości. Jak może religia tak poważna w swoich
ograniczeniach, tak zewnętrznie piękna, być posądzona o hipokryzję? Jak
to może być? My, zielonoświątkowcy, [ a także inne denominacje] jesteśmy
podobni do Izraela i próbujemy usprawiedliwiać się tym, co było. Kiedy
Izrael bał się sądu, wołał, „Świątynia, świątynia”. Bóg powiedział,
„Popatrzcie na Sylo, a zobaczycie, co myślę o świątyni, kiedy nie ma tam
życia”. Jak to mogło się stać? Tak się stało, gdyż była to religia
własnego „Ja”. Kiedykolwiek „Ja” ma władzę i pilnuje swoich interesów,
nawet w obronie zdrowej nauki, jest to ciągle tej sam faryzeusz, z
którym Jezus rozprawił się tak surowo. Powód tej surowości jest taki, że
„Ja” jest korzeniem grzechu. „Ja” jest stworzeniem odpadłym od Boga.
jeśli zaś kto nie ma Ducha Chrystusowego, ten nie jest jego” (Rzym.
8:9). Czyż to nie jest jasne? Jednak popularne chrześcijaństwo daje tym
słowom luźną konstrukcję. Dlatego znajdujemy przywódców religijnych,
którzy mają doktrynę czystą jak kryształ, ale których duch jest zimny i
twardy. Mogą głosić kazanie o miłości, a być zupełnie inni. Wielu
chrześcijan uważnie przestrzega pewnych okresów, miejsc i rytuałów, ale
kiedy skończy się nabożeństwo, są podobni do tych, którzy nie wyznają
żadnej religii. W ich sposobie życie nie można odróżnić ich od
wstrętnych grzeszników, o potem znowu przyjdą, by śpiewać i modlić się.
„Szkoła Chrystusa”
str.542
W
dzisiejszej religii bardzo wyraźnie widać tego ducha. Większość
przypadków zbierania pieniędzy jest próbą zmuszenia Boga do poparcia
tego, czym wcale nie jest zainteresowany. Ismael zaczyna budować
religijną wieżę Babilonu, a potem chce, aby Bóg go wspomógł. Pieniądze
są powodem większości apelów kierowanych każdego miesiąca do twojego
domu. Są to współczesne wieże Babilonu, budowane po to, by ewangelista
uczynił sobie imię, próbując skłonić Boga do poparcia tego.
Kościół
powinien być narzędziem, poprzez które wyrażany jest Chrystus. Jeśli
Jezus będzie widoczny, grzesznicy będą zbawiani. To jest klucz. Na
dzisiejszych zebraniach religijnych z trudnością można zobaczyć Jezusa.
Zamiast tego, mamy pokaz religijnej cielesności. Ludzie przychodzą na te
spotkania z tych samych powodów, dla których idą oglądać świeckie
gwiazdy. Zamiast Chrystusa, kościół stworzył ważne osobistości
religijne, a rezultat tego jest naprawdę zatrważający. Staliśmy się
najbardziej dekadenckim społeczeństwem na ziemi, żyjąc w czasie
największego religijnego ożywienia, które nigdy nie dotarło do Ameryki.
Bóg wybrał post, aby złamać jarzmo cielesnej natury i uwolnić duchowego
człowieka.
„Szkoła Chrystusa”
str. 323
„Nie
czyńcie starania o ciało” (Rzymian 13:14), to Boże ultimatum dla
kościoła chrześcijańskiego. Pod żadnym pozorem nie wolno nam ulegać
ciału. Nie ważne jak utalentowane, jak rekomendowane, jak sławne, jak
silne, żadne ciało nie może być obiektem podziwu w Jego oczach. „Czy aż
tak nierozumni jesteście? Rozpoczęliście w duchu, a teraz na ciele
kończycie?” (Galacjan 33). Szatan jest grabieżcą. On wie, że każda próba
wykonania duchowego dzieła przez ciało jest obrzydliwością dla Boga.
Dlatego też on. Szatan, używa wszelkich możliwych środków by narzucić tę
naturę prawdziwemu kościołowi Bożemu. Jego dwa główne plany by tego
dokonać to: 1. Zaangażować kościół w przedsięwzięcia, którymi Bóg nie
jest zainteresowany. 2. Podsunąć kościołowi pomysł, że prawdziwe dzieło
Boże można wykonywać środkami cielesnymi. Spójrzcie na pierwszy plan.
Sukces szatana jest przytłaczający . Jakieś osiemdziesiąt pięć procent
religijnych przedsięwzięć to „egoistyczne podróże” zainspirowane duchem
Babilonu. Mówią: uczyńmy sobie imię (1 Mojżeszowa 11:4)
„Szkoła Chrystusa”
str. 325
W
swym pragnieniu by być pierwszym, znanym i podziwianym, mężowie Boży
rozpoczynali przedsięwzięcia w Bożym Imieniu; aby jednak za nie
zapłacić, musieli wystawić siebie na sprzedaż. Wymyślają najbardziej
dziwaczne chwyty, metody i słowa by zainspirować dawcę. W jednym liście
napisane było: „Bóg mi powiedział, że jeśli milion osób przekaże mi po
240 dolarów. On da mi lekarstwo na raka". Z tego listu wynikało, że Boga
można kupić lub przekupić. Poza tym, Bóg już dał nam lekarstwo na raka w
Panu Jezusie, „...Jego sińce uleczyły was" (1 Piotra 2:24). Jeśli
kościół rozstrzygnie tę walkę ciała i Ducha, jeśli kościół tylko wróci
do swego duchowego miejsca, będzie ono działać. Ludziom, którzy zechcą
łożyć na budowę tych religijnych imperiów składa się najbardziej
dziwaczne obietnice cudów i powodzenia finansowego. Można by pomyśleć,
że gdy powodzenie nie nadeszło i cuda się nie wydarzyły, biedna dusza
uzmysłowi sobie, iż Bóg wcale nie przemawiał. Prawda jest taka, że ciało
zawsze odwołuje się do ciała i zawsze lubiło hazard. Tak więc biedna
dusza znów ma nadzieję wbrew nadziei i znów daje. Ta sama chciwość,
która powoduje, iż ludzie wydają sto dolarów w nadziei zyskania tysiąca,
popycha ludzi do wrzucania monet do maszyn w Las Vegas. Te metody,
wymyślone przez człowieka a zainspirowane przez szatana, mają skłonić
Boga do zaakceptowania planu, którym nigdy nie był zainteresowany.
„Szkoła Chrystusa”
str. 326
Plaga
niemoralności, która stalą się przekleństwem kościoła i obiektem
szyderstwa światowych mediów jest bezpośrednim rezultatem wtargnięcia
ciała. To ciało, ta stara natura o której mówimy jest ciałem szatana. On
nie może ujawnić się bez ciała, wiec kiedy nie oddajemy naszych
członków szatanowi na oręż nieprawości, odcinamy się od niego i walka
jest rozstrzygnięta. Ludzie, którzy odnieśli sukces w swoich cielesnych
przedsięwzięciach religijnych i postrzegani są przez cielesny kościół
jako bohaterzy, łudzą się, iż zostali zwolnienie z przestrzegania Bożych
praw moralnych. Wynikiem tego jest powtórzenie klęski Koryntian; grzech
w kościele, którego nie ma nawet między poganami.
Pewnego
razu wezwano mnie, by modlić się o starszego kaznodzieję, mającego
ponad 80 lat. Głosił kazania przez ponad sześćdziesiąt lat i był
napełniony Duchem Świętym. Teraz wydawało się, że kaznodzieja umiera.
Nigdy nie widziałem takiego strachu. Nigdy nie widziałem takiego
przerażenia w oczach ludzi, którzy wierzyli że umierają. Po zakończeniu
modlitwy wróciłem do kościoła, poszedłem do swojego biura i zamknąłem
drzwi. Musiałem otrzymać odpowiedź. Ukląkłem i powiedziałem Bogu:
„Dlaczego ktoś, kto był napełniony Duchem Świętym i głosił przez ponad
60 lat miałby bać się śmierci?” Nie minęła jedna sekunda zanim przyszła
odpowiedź. Bóg rzekł: „Nie wykonał tego, co mu kazałem, a teraz ma się
za Mną spotkać”. Możesz mieć tysiące ludzi, lecz jeżeli ten kościół jest
cielesny, jest przeklęty przez Boga, a ty razem z nim.
„Szkoła Chrystusa”
str. 327
Król
Herod siedząc w swoim wykładanym złotem rydwanie, słuchając tego
dzikiego człowieka z pustyni [Jana Chrzciciela] zadał pytanie – „A co z
królem?” Jan załadował swój karabin maszynowy ewangelii siódmym
przykazaniem i skierował go na Heroda. „Nie wolno ci mieć żony brata
swego" (Marka 6:18). To kosztowało go życie. Bycie uczniem wymaga
odwagi. Uczeń musi być gotowy by dać odpowiedź, a tą odpowiedzią musi
być Słowo Boże.
Wraz
z rozprzestrzenianiem się chrześcijaństwa, kościół stawał się coraz
bardziej świecki. Świadomość kosztowności łaski Bożej zmalała i w końcu
została utracona. Świat został schrystianizowany i łaska stała się
dobrem powszechnym. Kiedy nadeszła Reformacja, Bóg wzbudził Marcina
Lutra aby przywrócić ewangelię czystej łaski. Był zakonnikiem, znalazł
się w Bożym planie. Bóg musiał go uczyć. Był częścią systemu. Zostawił
wszystko, by iść za Chrystusem, lecz Bóg rozwiał jego nadzieje. Pokazał
Lutrowi, że naśladowanie Chrystusa nie jest dokonaniem lub zasługą
niewielu, lecz boskim nakazem dla wszystkich chrześcijan bez wyjątku.
Bóg nakazał, aby każdy mężczyzna i każda niewiasta zrodzeni z Boga
naśladowali Chrystusa. Dla Lutra próba ucieczki przed światem okazała
się być subtelną formą miłości świata. Będąc w zakonie odkrył, że życie
klasztorne było samym światem w innej formie. Gdy jego świat zakonny
runął, Luter uchwycił się łaski.
Łaska,
której doświadczył, była kosztowna. To zniweczyło całe jego istnienie.
Nakaz Jezusa musi iść w parze z doskonałym posłuszeństwem w codziennym
życiu i powołaniu człowieka. Nie ukryjesz się przed światem, wykonując
obrządki religijne. Stajesz naprzeciw ludzi na głównych ulicach świata,
jako sprawiedliwa, święta osoba, żyjąca właściwie wśród krnąbrnego i
przewrotnego pokolenia. Chrześcijaństwo nie jest cechą otoczenia, jest
to coś wewnętrznego. Życie chrześcijańskie powinniśmy demonstrować na
głównych ulicach świata. Konflikt pomiędzy życiem chrześcijanina a
życiem świata przybiera najostrzejszą formę. Jest to bezpośredni
konflikt pomiędzy Chrystusem a światem, którego nie da się załagodzić.
Teraz,
tak jak w czasach Lutra, usprawiedliwienie grzesznika w świecie
zmieniło się w usprawiedliwienie grzesznika i świata. Jest to smutne,
lecz świat zielonoświątkowy dał się złapać w tę samą pułapkę. Ludzie
wyznają Chrystusa i prowadzą swoje życie jak dotychczas. Ludzie są teraz
zbawiani poprzez formułki, podanie ręki, lub chrzest wodny. Mamy
Pięćdziesiątnicy bez Golgoty. Ludzie, którzy nigdy nie narodzili się na
nowo, mówią języka mi. Ktoś ich nauczył co mówić, jest to dzisiaj
najpopularniejsze.
Jeśli
chcemy być uczniami Pana, musimy przeciwstawić się nurtowi. Chrzest
Duchem Świętym to coś więcej niż nauczenie kogoś mówienia językami.
Języki są wynikiem obecności Ducha Świętego. Cud nie polega na tym, że
mówię językami, lecz na tym, że Bóg dał mi coś do powiedzenia.”
„Szkoła Chrystusa”
str. 349
Naczynia,
które król Belsazar użył do swoich rozpustnych biesiad, były kiedyś
używane w służbie świątyni i były wzorem wierzącego. Chociaż
Nabukadnesar przyniósł je do Babilonu, Duch Święty ich pilnował, by nie
zostały sprofanowane. Żadne z tych naczyń nie zginęło. Ezdrasz zaniósł
je z powrotem do Jerozolimy, kiedy powrócił. Morał tej historii jest
taki, że Bóg wytrzyma z człowiekiem lub ludźmi, którzy są zimni, ale
kiedy próbują zrobić coś duchowego z tego, co jest sprofanowane, Bóg ich
dotknie. Kiedy Belsazar połączył swoje rozpustne życie z naczyniami
Bożymi, ręka sądu była blisko.
Dzisiaj
mamy graną tą samą scenę ciągle na nowo w tysiącach miejsc, każdej
niedzieli. Dom Boży stał się miejscem aktywności społecznej. Jest tam
wszystko, od alei bowling do bilarda. Eksperci od religii mówią nam, że
to jest jedyny sposób zdobycia tego pokolenia. Czasopismo Parado
napisało cały artykuł o takich kaznodziejach na równi pochyłej i o ich
podejściu do zdobycia odrzuconych i zgubionych. Artykuł był poparty
zdjęciami tak zwanych sług Chrystusa, pijących piwo lub wino z tymi,
których próbują zdobyć. Bóg wydał sąd na to i odłączył się od takich
głupstw.
Dzisiaj
w Ameryce nie należy do rzadkości, że widzimy ludzi w stroju
wielebnego, Ojca lub Biskupa, którzy podburzają do rozruchów publicznych
i i to w imieniu kościoła. To jest bluźnierstwo. Kościół nie jest
ciałem politycznym, by był wykorzystywany przez organizacje polityczne.
Jest on ciałem Chrystusa i ma być prowadzony Duchem, śmieszne wydaje się
prowadzenie Duchem dla człowieka chodzącego według ciała. Dlatego ciało
musi być poddane w posłuszeństwo Duchowi. Samson z oślą szczęką i Dawid
z procą wydawali się niemądrymi dla ortodoksyjnie religijnych.
Bóg
używa głupich rzeczy, by zawstydzić mądrych. Gdyby kościół poświęcił na
modlitwę i szukanie prowadzenia Duchem połowę czasu, jaki poświęca na
wynajdywanie nowych programów i metod, przeżywałby największe
przebudzenie w tym stuleciu. Byłaby to zupełna rewolucja w naszym
myśleniu, gdyż jestem przekonany, że Duch Święty prowadziłby nas w
odwrotnym kierunku do tego, w którym teraz idziemy. Byłaby to ścieżka
wielkich zwycięstw.
„Szkoła Chrystusa”
str. 608
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz