Bert Clendennen

Bert Clendennen

czwartek, 30 czerwca 2011

pozostańcie dotąd, aż...

Czytamy z Ewangelii Łukasza 24:49: „A oto Ja zsyłam na was obietnicę mojego Ojca. Wy zaś pozostańcie w mieście, aż zostaniecie przyobleczeni mocą z wysokości”. Jedność oznacza jednomyślność. Hebrajskie słowo „yachad” znaczy „stać się jednym”, tak jak zdrowe ciało, w którym każdy członek właściwie spełnia swoją funkcję. Jak dobrze, jak zdrowo, jak moralnie słuszne jest, gdy ludzie przymierza zebrani są razem, każdy na właściwym dla niego miejscu, osiągając granice swych możliwości w wypełnianiu swojej funkcji. Nie pożądaj miejsca pastora, nie pożądaj miejsca swego bliźniego. Powiedz mu: „Nie chcę twojego miejsca, mam swoje własne”. Nie muszę nikomu zazdrościć. Nie muszę śpiewać jak inni. Mam swoją własną służbę. Mam swoje własne miejsce, na którym siedzę. Nikt nie może zająć twojego miejsca. Musimy powstrzymać tę fałszywą pokorę, która mówi niech kto inny się tym zajmie. On jest lepszy niż ja. Bóg go nie powołał, by wykonał za ciebie pracę. Gdy nie jesteś na swoim miejscu, udaremniasz reakcje chemiczne; niszczysz stawy. Stawy muszą być na właściwym miejscu, by móc produkować żywą, płynącą krew.

Wraz z rozpoczęciem tej lekcji przypomnijmy sobie, że największa odpowiedzialność ciąży na was, którzy zostaliście powołani przez Boga, by być „rzecznikami” [prezbiterami, pastorami, starszymi w zborach]  Jego kościoła. Jesteśmy Jego „starcami”, [ więcej na ten temat w poprzednich wpisach na tym blogu] a naszym zadaniem jest takie kształtowanie i stapianie ciała wierzących, aby stali się jednomyślni i aby każdy staw był na właściwym miejscu, po to, by krew mogła przepływać przez ciało. Życie ciała jest we krwi. Krwią ciała Chrystusa jest Duch Święty. Wielokrotnie podkreślaliśmy, że istnieją dwie rzeczy: ciało i Duch, lecz tak jak Ojciec, Syn i Duch Święty są jedno, tak krew i Duch stają się jednym. Biblia mówi: „Życie ciała jest we krwi”. Życie ciała Chrystusa jest w Duchu Świętym.

Duch Święty jest życiem. Zakon Ducha życia w Jezusie Chrystusie uwolnił mnie od zakonu grzechu i śmierci, dając mi życic. A Duch Święty jest nosicielem Życia. On jest Życiem. Bóg postawił cię w pewnym miejscu. Duch Święty potrzebuje cię na tym miejscu, zanim olej zacznie spływać, rosa osiadać i zanim będzie mógł zabrzmieć głos z Nieba. Jezus nakazuje nam w Ewangelii Łukasza 24:29: „Pozostańcie ...aż...”. Dlaczego mamy pozostać? Spójrzcie na nich - Piotr rzekł, że nikt nie będzie umywał mu nóg - inni planowali zająć najwyższe miejsca. Takie było nastawienie ludzi zgromadzonych w pokoju na górze. Jezus rzekł: „Pozostańcie ... aż zostaniecie przyobleczeni mocą z wysokości”.

Słowo pozostańcie występuje w Biblii w wielu miejscach i jest tłumaczeniem różnych słów. Słowo użyte w Ewangelii Łukasza 24:49, przetłumaczone jako pozostańcie, oznacza „siedźcie”. Ewangelia Łukasza 4:20 mówi: „I zamknąwszy księgę ... usiadł”. On siedzi po prawicy Ojca. Jezus rzekł do tych zdezorientowanych uczniów, pozostańcie, dopóki nie znajdziecie dla siebie odpowiednich siedzeń lub miejsc w królestwie, abym Ja mógł otworzyć niebiosa. Usiąść, to znaczy znaleźć swoje miejsce w ciele. Nie chcemy zająć czyjegoś miejsca. Musimy znaleźć swoje własne miejsce i funkcję.

Na uniwersytecie rektor ma „krzesło”.[katedrę] Jezus siedzi po prawicy Ojca. To nie znaczy, że On tam siedzi od dwóch tysięcy lat, lecz to, że Jego miejsce jest po prawicy Ojca. Tak wiec Jezus polecił uczniom by czekali, dopóki nie zostaną posadzeni na właściwych miejscach. Jest to zadanie tych, którzy zostali powołani by być „rzecznikami” ciała. „Starzec” musi dopilnować, by każda owca, każdy brat znalazł swoje miejsce. Co robili przez dziesięć dni, czekając na tę moc? Szukali swojego miejsca w królestwie Bożym. „Szukajcie najpierw Królestwa Bożego i sprawiedliwości jego, a wszystko inno będzie wam dodane”. Szukali swojego miejsca w Jego królestwie. Każąc im pozostać, Jezus mówił do wszystkich będących pod przymierzem. Niech twój brat usiądzie na swoim miejscu, a ty usiądź na swoim. Razem tworzycie ciało, tak aby każdy mógł wypełnić swoją funkcję do granic możliwości. Wtedy i tylko wtedy usłyszycie głos z nieba. Dzieje Apostolskie 2:1-4: „byli wszyscy razem na jednym miejscu.” Na jednym miejscu. Co to znaczy? „na jednym miejscu”? Jest to słowo „yachad”. Jest to wspólne przebywanie w jedności. Jest to stanie się jednym. Byli razem przez te dziesięć dni, szukając swojego miejsca. Biblia mówi: „byli wszyscy razem na jednym miejscu, i powstał nagle z nieba szum...”. Na jednym miejscu; każdy znalazł swoje miejsce. Czym jest jedność? Jedność jest wtedy, gdy każdy członek ciała jest na właściwym miejscu. Byli na jednym miejscu, jednomyślni i nagle to się stało! W chwili gdy będziemy gotowi, zstąpi ogień, popłynie olej, a rosa spadnie z nieba.

Bóg wzbudza lokalne zbory i stawia je w miejscu, gdzie mogą być inkubatorami królestwa. Kiedy tak się dzieje w jakimś zborze, jest to jak cenny olejek. Ten olejek jest życiem, nasieniem Bożym. Czym jest zbór? Po pierwsze, jest Oblubienicą Chrystusa. Kiedy oblubienica trwa w jedności, kiedy każdy członek funkcjonuje na właściwym miejscu, wtedy Bóg wlewa życie w łono ziemi, którym jest Jego kościół. Gdy Bóg mówi do Swojego kościoła, najpierw wkłada to w serce Swego Apostoła [apostoł z greckiego znaczy – Posłaniec]- czyli tego, którego posłał, a więc was, powołanych. Bóg najpierw umieszcza kościół w Bożym mężu lub niewieście. Olej najpierw spływa na głowę Bożego „Starca”, „rzecznika”. Potem Bóg umieszcza proroków wokół głowy. Potem sprowadza ewangelistów, nauczycieli, wszystkie dary i służby.

„Szkoła Chrystusa” - cykl Jedność Kościoła,  z rozdziału – Pozostańcie dotąd, aż …

środa, 29 czerwca 2011

wzajemnie się zasilające stawy

Spójrzmy więc na Abrahama i jego przymierze z Bogiem poprzez ofiarę. Ptactwo niebieskie próbujące ukraść ofiarę symbolizuje duchy demoniczne. Co się działo? Abraham odpędzał demony od ofiary.

Demony były wszędzie. Wiedziały, na co się zanosi i były zdecydowane powstrzymać to przymierze. Abraham stał w rowie, we krwi. Ty i ja jesteśmy braćmi przymierza krwi chodzącymi we krwi Chrystusa, Jego boskiej ofiary za nas. Walczymy z demonami, które chcą udaremnić ofiarę, niszcząc związek przymierza pomiędzy braćmi lub kościołem a Bogiem. Abraham walczył tak długo, dopóki nie opadł z sił. Wtedy obecność Boża zstąpiła w słupie ognia i zaczęła chodzić z Abrahamem tam i z powrotem wzdłuż rowu. Bracia przymierza nie są sami. Jest z nami obecność Wszechmocnego Boga, ratująca ofiarę. Lecz pamiętajcie, przymierze wymaga zaangażowania z dwóch stron. Paweł w Liście do Galacjan mówi nam, że Bóg Ojciec zawarł przymierze z Chrystusem, nie z Abrahamem. Abraham jest tylko symbolem. Bóg dał je Abrahamowi, jako skończone dzieło, który z kolei przekazał je nam, Bożym krewnym. Abraham uległ zmęczeniu. Położył się, ponieważ Bóg przyszedł by zająć jego miejsce. W dalszym ciągu jednak przymierze wymaga dwóch stron. Biblia mówi, że ten słaby człowiek, Abraham, leżał obok ofiary. Słowo Boże mówi, że w miejscu Abrahama obecny był oprócz Boga ktoś inny, kto walczył z demonami i chodził we krwi w Ojcem. Obecność tej drugiej Osoby zajęła miejsce Abrahama, dopóki przymierze nie zostało zapieczętowane.

Kiedy Abraham spał, obok Boga Ojca pojawił się Chrystus i przypieczętował przymierze opisane w 1 Księdze Mojżeszowej. Kiedy przymierze pomiędzy Ojcem a Synem zostało dokończone, Bóg obudził Abrahama i dał mu je jako skończone dzieło. Jesteśmy braćmi, ponieważ jesteśmy uczestnikami przymierza zawartego pomiędzy Bogiem Ojcem a Bogiem Synem. Jakże dobrze jest, gdy ludzie tego samego przymierza spokrewnieni ze sobą, rozwijający się według tego samego schematu, żyją w zgodzie. „Jak dobrze i miło gdy bracia w zgodzie mieszkają”. Przyjrzyjmy się słowu „mieszkać”. W języku hebrajskim użyte jest słowo „yashab”. Nie oznacza ono wspólnego wypoczynku. Słowo „yosheb” ma potrójne znaczenie. Oznacza ono formowanie i stapianie naszego życia w jedno. Mówimy o tym, co Bóg musi uczynić w lokalnym zborze by przygotować ten precyzyjny mechanizm do działania. Znaleźć się w miejscu, gdzie On mógłby zesłać Swoje życie.

Wasza rola, jako narzędzia w Bożym ręku wypełniającego to wszystko dla Boga nie może być przeceniana. Bracia w przymierzu, mężczyźni i kobiety będący w tym samym lokalnym zborze, muszą formować i stapiać swoje życie razem do takiego stopnia, że ich życie w lokalnym ciele będzie bez porównania ważniejsze niż życie w świecie. Musimy być tak zjednoczeni, że nasza praca w ciele Chrystusa będzie tak ważna, iż wszystko inne w życiu nie będzie miało dla nas w porównaniu z tym żadnego znaczenia. Dobrze jest, gdy wierzący stanowiący jedno ciało rozumieją, iż ich wspólne życie jako Boży lud jest ważniejsze niż ich życie jako jednostki. Kiedy formujesz coś i stapiasz w jedno, to coś musi się wyzbyć swojego ja.

Po drugie oznacza to, że ustanawiamy i prowadzimy nasze wspólne życie jako jedno. Ustanowić to znaczy odciąć sobie drogę ucieczki. „Jestem członkiem tego ciała wierzących, dlatego nie pozwolę by w naszej społeczności była jakaś boczna furtka”. Mówicie: „Nie podoba mi się to, co się dzieje”. Uklęknij więc, powiedz o tym Bogu, gdyż w przymierzu nie ma bocznej furtki. Ta zasada musi być ugruntowana. Najpierw „Boży starcy” powołani do zwiastowania ewangelii muszą pozwolić Duchowi Świętemu poprzez Słowo Boże utrwalić tę zasadę w braciach; że nie ma bocznej furtki. Nie można zabierać swoich zabawek i wracać do domu za każdym razem, kiedy dzieje się coś, co się nam nie podoba. Kiedy łączymy się w małżeństwie, jest to „dopóki śmierć nas nie rozłączy”. Takie jest trzecie znaczenie.

Nic nie jest w stanie zerwać tego przymierza. Mówię o tych kościołach, które na dźwięk trąby zbierają Boże żniwo. Służba budowana na osobach i sztuczkach nigdy nie przetrwa tak długo. Możecie sobie podkreślić, że jeśli nie są budowane na Słowie Bożym mocą Ducha Bożego, są nic nie warte. Od nowa musi zapłonąć w kościele ten Boży ogień, zanim nadejdzie koniec. Formowanie i stapianie się w jedno wymaga zrozumienia, że nikt inny nie zastąpi mojego miejsca w królestwie. To musi być w tobie zaszczepione. Potem musisz to wszczepić tym, których Bóg ci dał, abyś mógł im usługiwać. Każdy członek ma pracę do wykonania. Lepiej jest dawać niż brać. Twoim zadaniem jest wpojenie ludziom, że nikt inny nie może zrobić tego, do czego ich Bóg powołał. Ostatnie znaczenie słowa „mieszkać” wskazuje na monogamię, jednego męża i jedną żonę. „Gama” oznacza męża, „gamia” oznacza żonę. Jest to jedna osoba której poświęcam cale swoje ciało, duszę, ducha, by stać się jednym ciałem. Takie jest Słowo. Bóg powołuje braci i siostry przymierza by stopili swoje życie, uformowali je w jedno i poślubili siebie nawzajem. Kiedy mąż i żona kochają się i oddają się sobie, stając się jednym ciałem, powstaje gameta. Jego ciało wydziela spermę, jej ciało wydziela jajo. Dopóki posiada to jajo nie łącząc się z nim w jedno, to jajo będzie żyło dwie lub trzy godziny po czym umrze. Kiedy jednak są razem, uformowani, stopieni i zjednoczeni, sperma dociera do jaja i rozpoczyna się proces zwany mitozą. Teraz to już nie jest jajo, lecz osoba. W tym momencie rozpoczęło się ludzkie życie. Łono stało się inkubatorem życia. Kiedy łączymy się w jedności, rozumiejąc, że Bóg jest ważniejszy niż ja jako jednostka, i poddaję swoje życie całkowicie bez zastrzeżeń, wtedy staję się inkubatorem Bożego Królestwa. Życie eksploduje.

W podzielonym kościele nie ma życia. Jest śmierć. System immunologiczny zostaje zniszczony i diabeł może przejąć kontrolę. Będąc razem, życie przekazywane jest przez każdy staw. Czym jest staw? Staw jest to część chrząstki znajdującej się pomiędzy kośćmi, która przekształca szpik kostny w żywe komórki i powoduje, że w ciele może płynąć krew. Kiedy łączymy się razem, z naszych stawów będzie płynąć życie. Jedność, „jachad” oznacza „jednomyślność”. Aby stać się jednym zdrowym ciałem, każdy członek musi wykonywać to, co do niego należy. Jak dobrze i miło, gdy bracia w zgodzie mieszkają, tam Pan zsyła Swoje życie. Twoim zadaniem jest najpierw samemu to osiągnąć, a potem poprzez Słowo i Ducha Bożego tak ukształtować ciało przymierza, aby poprzez nie Bóg mógł zesłać Swoje życie.

[„abyśmy, będąc szczerymi w miłości, wzrastali pod każdym względem w niego, który jest Głową, w Chrystusa, z którego całe ciało spojone i związane przez wszystkie wzajemnie się zasilające stawy, według zgodnego z przeznaczeniem działania każdego poszczególnego członka, rośnie i buduje siebie samo w miłości.” (List do Efezjan 4:15-16)]

„Szkoła Chrystusa” - cykl Jedność Kościoła,  z rozdziału – Lekarstwo na duchowe AIDS

wtorek, 28 czerwca 2011

Zaproszenie - Szkoła Chrystusa -Terespol i Polkowice


Mamy przywilej zaprosić do udziału w Międzynarodowej Szkole Chrystusa, założonej przez pastora Berta Clendennena,  która jest rekomendowana przez Pastora Davida Wilkersona.
Jeśli chcesz się dowiedzieć co Biblia mówi na temat Kościoła i Twojej roli w nim. Jeśli pragniesz aby twoja służba została wyposażona w fundamenty które pozwolą Tobie na zrealizowanie Bożych Planów przez życie Chrystusa w Tobie ta Szkoła jest właśnie dla Ciebie.

1.
Od 24.09 do 02.10 WRZESIEN/PAZDZIERNIK w TERESPOLu

szkoła odbędzie się w Zborze KZ, ul. Andrzejuka 13:
koszt za nocleg 20 zł (pobyt na całej szkole to 8 noclegów)
wyżywienie :
śniadanie 2,50 zl
obiad 10 zl (cattering)
kolacja 2,50 zl

ilość miejsc ograniczona do 35

Kontakt:
Kamil Bucko – tel. 505 406 581

Zgloszenia prosimy przesyłać mailem podając następujące dane:
Imię, Nazwisko , Adres, e-mail , numer telefonu


krzysztof.dobrzanski@szkola-chrystusa.pl

2.
Od 24.09 do 02.10 WRZESIEN/PAZDZIERNIK w POLKOWICACH

szkoła odbędzie się w:
Chrześcijańska Wspólnota Zielonoświątkowa
Zbór w Polkowicach
ul. B. Kominka 18
59-100 Polkowice
polkowice.chwz.pl

koszt szkoły będzie darmowy
Możliwość noclegu będzie na terenie zboru w śpiworach i na karimatach.

ilość miejsc ograniczona do 100
Kontakt:
Piotr Iwan – tel. 531 180 609

Zgłoszenia prosimy przesyłać mailem podając następujące dane:
Imię, Nazwisko , Adres, e-mail , numer telefonu



krzysztof.dobrzanski@szkola-chrystusa.pl

kim są bracia?

Praca nieprzyjaciela polega na niszczeniu jedności zboru. Jeśli kiedykolwiek zbierzemy się razem w jedności, Bóg nie będzie czekał inną okazję. Ześle ogień i życie. Tego nieprzyjaciel przez cały czas się boi. Zawsze się obawia, że Dzień Zielonych Świąt wydarzy się ponownie i że kościół stanie się jednością, tak jak w drugim rozdziale Dziejów Apostolskich i znów nagle z nieba zstąpi Boży wiatr. Gdy bracia w zgodzie mieszkają to nie tylko jest „dobrze”, lecz również jest „miło”. Hebrajskie słowo tłumaczone jako „miło” brzmi „naiym”. Oznacza ono „rozkosznie lub przyjemnie”. „O, jak dobrze (jak rozkosznie), gdy bracia w zgodzie mieszkają!” (Psalm 133:1). Jakże niewygodnie jest, gdy każdy robi to, na co ma ochotę i ignoruje człowieka, któremu Bóg powierzył zarządzanie kościołem.

Każde większe dzieło Boże rozpoczęło się w duchu jednego człowieka. Bóg powołał człowieka, włożył w niego Swoje życie i umieścił go gdzieś, aby wydał na świat to życie. Tak zawsze się dzieje. Kiedy mężczyźni i kobiety w kościele zaczynają robić to, na co mają ochotę i ignorują męża Bożego, pojawia się rozłam. Gdziekolwiek pojawia się rozłam. Boże życie nie ma możliwości by rozlać się w sercach zgromadzonych ludzi. Na początku zawsze jest tylko jeden człowiek. Kiedy Bóg zapragnął mieć Swój naród, powołał człowieka, Abrahama. Kiedy chciał odkupić świat, powołał człowieka, Jezusa. Zawsze tak się dzieje, „jak dobrze i miło, gdy bracia w zgodzie mieszkają” (Psalm 133:1). Kim są bracia?

Poprzez głoszenie Słowa Bożego mamy za zadanie skłonić ludzi do takiej jedności, aby Bóg mógł wylać Swoje życie nie tylko na tych ludzi, lecz także poprzez nich. Bracia to ludzie, którzy są ze sobą spokrewnieni poprzez wewnętrzny system wartości, który wspólnie dzielą. Tak się stanie tylko wtedy, gdy Boży posłańcy wypełnią swe zadanie jako Boży głos i będą to zwiastować. Będąc posłańcem, musisz dopilnować, by to co głoszone jest z kazalnicy i w sali szkółki niedzielnej było zupełnie jednomyślne i zgodne z wizją, jaką Bóg włożył w serca ludzi, których powołał do służby. Musisz dopilnować by ludzie byli braćmi, poprzez których będzie przepływać jedność życia, którzy wierzą że Jezus jest Panem, Duch Święty jest realny, a Jezus wkrótce powróci.

Bracia nie tylko są ze sobą spokrewnieni, lecz także są do siebie podobni. Jest to podobieństwo serca i życia, które powstaje w wyniku działania Słowa Bożego. Tej prawdy nie da się powiedzieć zbyt dobitnie. Musimy głosić i zwiastować z konsekwencją poselstwa i Ducha, dopóki nie uczynimy z ludzi braci, których system wartości opiera się na tym, w co wierzą. Musimy z ludzi czynić braci, którzy są ze sobą spokrewnieni, ponieważ mają ten sam system wartości, tą samą wizję i te same pragnienia w życiu. Budujemy, motywujemy i kształtujemy siebie nawzajem. Biblia nazywa nas szczególnymi ludźmi, królewskim kapłaństwem. Słowo „szczególny” oznacza ukształtowany według obrazu Jezusa. To czyni nas braćmi.

Podstawowe znaczenie słowa „bracia” oznacza, że „jesteśmy związani przymierzem”. W tym momencie nie jesteśmy podobni do siebie tak, jak byśmy chcieli. Jest wiele rzeczy, z którymi musimy się uporać, lecz trwamy w przymierzu. Chcę zadać bardzo ważne pytanie i odpowiedzieć na nie. Co to znaczy być związanym przymierzem? Spójrzmy na Abrahama. Abraham dostarczył zwierzęta na ofiarę. Podzielił je i położył części po obu stronach rowu, tak, że mógł chodzić pomiędzy nimi. Gdy krew spływała do rowu, Abraham dosłownie chodził we krwi. Ptactwo niebieskie zleciało się do padliny. Pamiętacie tę historię, Abraham odpędził ptaki od ofiary. Zawsze, gdy jest mowa o przymierzu i napotykamy ptactwo niebieskie, inne niż orzeł lub kruk, zawsze reprezentuje ono duchy demoniczne. Ty i ja czynimy z ludzi braci, którzy będą ze sobą związani przymierzem, ludzi, poprzez których Bóg będzie mógł wylać Swojego Ducha. Całe piekło się temu przeciwstawi. Spójrzmy więc na Abrahama i jego przymierze z Bogiem poprzez ofiarę. Ptactwo niebieskie próbujące ukraść ofiarę symbolizuje duchy demoniczne. Co się działo? Abraham odpędzał demony od ofiary.

„Szkoła Chrystusa” - cykl Jedność Kościoła,  z rozdziału – Lekarstwo na duchowe AIDS

poniedziałek, 27 czerwca 2011

jedność w Bożym kościele służy zdrowiu psychicznemu

Czytamy Psalm 133:1-3; „O, jak dobrze i miło, gdy bracia w zgodzie mieszkają! jest to jak cenny olejek na głowie, który spływa na brodę, na brodę Aarona, Sięgającą brzegu jego szaty. Jest to jak rosa Hermonu, która spada na góry Syjonu. Tam bowiem Pan zsyła błogosławieństwo, życie na wieki wieczne”. Spójrzcie na to. Jest to zasada. Nie całe Słowo Boże jest zasadą. Pewne Jego fragmenty stanowią nawiązanie do zasady. Jednak kiedy Jezus zamierzał podać jakąś zasadę królestwa, mówił: Oto! Taki wykrzyknik oznacza, że mamy do czynienia z zasadą. Zauważcie: O! Jak dobrze i miło, gdy bracia w zgodzie mieszkają!” Dla kogo dobrze? Dobrze dla braci. Dobrze dla Królestwa. Dobrze dla świata. Do czego jest to podobne? Jest to jak cenny olejek spływający z głowy na brodę Aarona. Słowo „broda” jak już stwierdziliśmy oznacza „starca”, czyli „rzecznika”. Olej spływa najpierw na głowę, potem na „człowieka – brodę”. Zauważcie, że powiedziane jest na brodę Aarona, który był rzecznikiem Mojżesza. Kto był prorokiem Aarona? Kto przemawiał do Mojżesza? To broda Aarona, usta i podbródek po którym olej spływał na szaty. Słowo „szaty” po hebrajsku brzmi „peh”, co znaczy „usta”.

Drugi przykład tego, co się dzieje kiedy bracia żyją w zgodzie, widzimy w słowach: „jest to jak rosa Hermonu, która spada na góry Syjonu”. Jest to werset 3, w którym mamy zasadę, a potem dwa przykłady. Jednym jest spływający olej, a drugim spadająca rosa. „Tam bowiem Pan zsyła błogosławieństwo, życie na wieki wieczne” (Psalm 133:3). Słowo „tam" nie odnosi się do miejsca, lecz do czasu. Dobrze jest, gdy bracia żyją w zgodzie. Każde słowo jest tutaj ważne. Słowo „dobrze” ma cztery podstawowe znaczenia. Powiedziane jest: „Jak dobrze, kiedy bracia w zgodzie mieszkają”. Po pierwsze, „takie postępowanie jest moralnie właściwe”. Kiedy nie żyjemy w zgodzie, jest to moralnie naganne. Kiedy Boży lud trwa w jedności nakazanej przez Boga, Bóg mówi, że jest to dobre, jest to moralnie właściwe.

Kiedy członkowie lokalnego zboru, związani z sobą przymierzem, nie żyją w jedności, jest to moralnie naganne. Ludzie są zgubieni [i zagubieni]. Ludzie, którzy powinni znajdować Boga i przyjmować to, co On ofiaruje, nie znajdują Go i nic nie przyjmują. Brak jedności w kościele powstrzymuje Boże życie. Spójrzcie na Korynt. Nie brakowało im żadnego daru. Mówili językami, lecz mieli to „duchowe AIDS”, ponieważ byli skorzy do rozłamów. Rozłamy niszczą system immunologiczny kościoła i wtedy każdy demon, który zechce zaatakować ciało wierzących, może to zrobić wykorzystując moment rozłamu. Kiedy w skórze jest rana, zarazki i pasożyty mogą dostać się do wewnątrz i niszczyć.

To samo dzieje się w ciele Chrystusa podczas rozłamów. Kiedy dokonuje się rozłam, demony mogą się wkraść i zdobyć przewagę nad ciałem. Jakże ważna moralnie jest nasza jedność. Według drugiego znaczenia słowa „dobrze”, „życie w jedności jest intelektualnie doskonale”. Przeciwnością tego jest oczywiście głupota. Niemądrze jest nie trwać w jedności. Kiedy każdy robi to, na co ma ochotę, jest to anarchia. Jedność polega na dostosowaniu się do tego, co robi Bóg - a nie na wypowiadaniu się przeciwko temu. Jest to coś, co wywołuje zesłanie Ducha Świętego - zbawienie tego nie powoduje. Oczywiście zbawienie jest warunkiem wstępnym, lecz samo tego nie spowoduje.

Zanim olej zacznie płynąć, coś musi się stać ze zbawionymi ludźmi. „jak dobrze, gdy bracia w zgodzie mieszkają” (Psalm 133). Jest to intelektualnie doskonałe, ponieważ muszą, spełnić ten warunek zanim Boże życie będzie mogło płynąć, usługiwać, uzdrawiać i czynić inne potrzebne rzeczy. Według trzeciego znaczenia słowa „dobrze”  „jest to zdrowe psychicznie”. Hebrajskie słowo tłumaczone jako „dobrze” to „towb”. Czy kiedykolwiek należałeś do takiego zboru, który był taki, że nie mogłeś się doczekać by tam się znaleźć? Byłeś niespokojny, zdenerwowany, lecz wiedziałeś, że kiedy się tam znajdziesz, będziesz rozkoszował się Bożą obecnością.

Jedność w kościele służy zdrowiu psychicznemu. Byłem pastorem pewnego zboru przez 35 lat. W czasie tych 35 lat nie było zbyt wiele rzeczy, o których bym nie wiedział. W tym czasie przychodziły do zboru kobiety, których mężowie nie byli zbawieni. Ci mężowie byli dla nich bardzo przykrymi. Czasami fizycznie znęcali się nad kobietami, a czasami psychicznie. Życie tych kobiet poza zborem było piekłem na ziemi. Mogły jednak przychodzić do kościoła i tam, gdzie Boża obecność przechadzała się pośród ludzi, doznawały psychicznego uzdrowienia. Tam odzyskiwały siłę, by wrócić i stawić czoła temu, co ich czekało.

Tam, gdzie jest jedność, nie trzeba korzystać z usług psychiatrów. jedność w Bożym kościele służy zdrowiu psychicznemu. Lepiej jest pójść do kościoła, gdzie bracia żyją w zgodzie, niż uczęszczać na kursy uniwersyteckie i seminaria na temat panowania nad stresem. Według czwartego znaczenie słowa „dobrze”, „jest to korzystne ekonomicznie”. Kiedy mówię o ekonomii, nie myślcie zaraz o pieniądzach. To słowo oznacza „legalizację rodziny”. Jedność powoduje, że rodzina staje się legalna w królestwie Bożym poprzez moc Ducha, który może przez nią swobodnie przepływać. Diabeł wie o tym, więc bardzo się stara zniszczyć jedność ciała, jego celem jest wywołanie zdenerwowania jednej osoby na drugą, oraz szemrania i narzekania. Zawsze komuś nie podoba się to, co się dzieje, narzekają, zamiast przynieść to do Boga w modlitwie.

„Szkoła Chrystusa” - cykl Jedność Kościoła,  z rozdziału – Lekarstwo na duchowe AIDS

sobota, 25 czerwca 2011

aby Kościół stał się miejscem, gdzie Bóg jest widoczny

Następnego dnia rybacy, Piotr i Jan, w godzinie modlitwy wstępowali do świątyni. Był to czas, w którym spotykali się z Bogiem. Po drodze spotkali człowieka, który miał ponad 40 lat. Był chromy od urodzenia. Od dłuższego czasu przebywał przy bramie świątyni. Ci ludzie bez wątpienia mijali go wiele razy. Tego ranka było jednak inaczej. Teraz byli tam świadkowie i byli nimi nie dlatego, że posiadali jakąś wiedzę, lecz dlatego, że Bóg był w nich. Byli naczyniami Bożymi. Byli domem Bożym. Byli miejscem przebywania Boga. Kiedy zbliżyli się do tego człowieka, ten wyciągnął do nich rękę po jałmużnę, lecz apostoł Piotr rzekł: „Srebra i złota nie mam, lecz co mam, to ci daję” (Dzieje 1:6).

Kiedy to powiedział, człowiek chromy od 40 lat skoczył na równe nogi, wykrzyknął i zaczął biegać i chwalić Boga. Skierował się prosto do świątyni, gdzie wcześniej nie wolno mu było przebywać. Był nowym człowiekiem. Zmienił się, ponieważ Miejsce Najświętsze przeszło obok niego. Bóg żył w Piotrze. Piotr wiedział, że to jest prawdą. Był świadkiem Chrystusa, ponieważ to było w jego wnętrzu. Jest to coś, co Bóg chce nam dzisiaj powiedzieć. Musimy odnowić kościół, aby stał się miejscem, gdzie Bóg jest widoczny, gdzie Jego Chrystus jest widoczny, gdzie objawia się chwała i moc Jezusa Chrystusa.

Kiedy umarła Dorkas, wezwano Piotra. Dorkas była bardzo pracowitą, pobożną niewiastą. Uczyniła wiele dobrego dla ludzi. Teraz nie żyła i wierzący przyszli by opłakiwać jej odejście. Kiedy przyszedł Piotr i wszedł do pokoju w którym znajdowała się ta martwa niewiasta, rzekł do niej: „Tobie mówię, wstań" i kobieta ożyła. Dlaczego? Ponieważ Piotr wiedział, że był naczyniem, w którym mieszka Bóg. Chrystus był w nim. On tam był na jego miejscu, w jego imieniu. Był świadomy, że jego ciało jest świątynią Bożą. Wiedział o tym. Jeśli w głębi serca będziemy o tym wiedzieć, diabeł będzie drżał w naszej obecności.

Świadomość tego, że naprawdę byli świątynią Bożą pozwoliła im osiągać sukcesy i dodała im odwagi, by występować przeciwko nieprzyjacielowi oraz czynić to, czego Bóg od nich wymagał w całej historii Dziejów Apostolskich. Byli to ludzie tacy jak ty i ja. Nie byli jakiś szczególnym rodzajem ludzi, do których Bóg przyszedł i dla których uczynił coś szczególnego. Byli to słabi mężczyźni i słabe kobiety, tak jak my. Jezus nieustannie ich ganił za małą wiarę lub jej brak. Byli tak samo pożądliwi jak my. Kłócili się o to, kto zajmie najlepsze miejsce, po prawej lub po lewej stronie. Ich postawa często była niewłaściwa. Chcieli sprowadzić ogień z nieba na ludzi, których Jezus chciał zbawić. Byli tacy jak my. I do takich naczyń zstąpił Duch Święty. Wiedzieli, że teraz byli świątynią Ducha Świętego i że Bóg w nich mieszka. Zmienili bieg rzeczy.

Podczas swoich podróży odwiedziłem większą cześć naszego globu i głosiłem ewangelię do wielu, wielu ludzi. Byłem w dalekich krajach. Usługiwałem i byłem tłumaczony przez czterech  tłumaczy. To, co powiedziałem tłumaczono na francuski, potem na Lingala a potem na dwa narzecza. Gdy znów nadchodziła moja kolej, omalże zapomniałem o czym mówiłem, tak długo to trwało. Jednak dzięki jednej prawdzie mogłem to wszystko przetrwać i uwielbić przez to Boga. Było to dlatego, że wiedziałem i wierzyłem, iż jestem świątynią Bożą, że Bóg mieszka we mnie i że kiedy występuję w Jego imieniu, to już nie ja to czynię, lecz Bóg. Musimy o tym wiedzieć. Opuszczając tę szkołę by zwiastować ewangelię, musisz wiedzieć, że Bóg żyje w tobie. On powiedział: „Nigdy cię nie zostawię ani cię nie opuszczę".

Paweł rzekł: „Wszystko mogę w tym, który mnie wzmacnia, w Chrystusie”. Mogę to uczynić poprzez Chrystusa. Powiedział też, że ten Chrystus nigdy mnie nie zostawi, zawsze będzie we mnie. Często używamy tego wersetu, lecz jest on bardzo realny. Uczniowie go błagali, by ich nie opuszczał. Lecz Jezus rzekł: „Lepiej dla was, żebym ja odszedł. Bo jeśli nie odejdę. Pocieszyciel do was nie przyjdzie, jeśli zaś odejdę, poślę go do toas" (Jana 16:7). „Poślę go do was" oznaczało, że On będzie w was poprzez Ducha. „Dotąd" rzekł, „byłem z wami. Uzdrawialiście chorych, wypędzaliście demony, lecz teraz będę w was". Staniecie się świątynią Boga. To po prostu oznacza, że kiedy wsiadasz do samolotu, Bóg jest w tym samolocie. Kiedy jesteś w domu. Bóg jest w tym domu. Kiedy usługujesz, Bóg jest w tobie. I nie musisz mówić o Nim; mów w Jego imieniu. Kościół musi wiedzieć, że: „Ciało wasze jest świątynią Ducha Świętego” (1 Koryntian 6:19). Bóg w was przebywa. Musicie o tym wiedzieć. Kiedy będziecie o tym przekonani, zrozumiecie, że jesteście w stanie uczynić to, do czego Bóg was powołał.

„Szkoła Chrystusa” - cykl Odbudowa Bramy, z rozdziału – O czym Kościół musi wiedzieć

piątek, 24 czerwca 2011

jesteśmy Bożym Miejscem Najświętszym w tym świece

W Biblii używa się dwóch słów na określenie świątyni. Jedno z nich oznacza cały okrąg Syjonu. Mieści w sobie dziedziniec zewnętrzny i miejsce święte. Drugie słowo oznacza Miejsce Najświętsze. Jako świątynia Ducha Święte go jesteśmy Bożym Miejscem Najświętszym w tym świece. Co działo się w Miejscu Najświętszym? Tam miała zastosowanie krew. Kapłan wchodził tam z krwią na uchu, kciuku i palcu i kładł na ołtarzu miseczkę z krwią. Po wylaniu krwi na ołtarz, kapłan wychodził i oznajmiał ludowi, że Bóg przyjął krew i grzechy zostały zakryte. Jesteśmy jedynym miejscem na świecie, gdzie Bóg to uczynił. Jesteśmy Bożą świątynią. Kiedy ogłaszano odkupienie, a ludzie mówili: niech się tak stanie, chwała zstępowała i wypełniała Miejsce Najświętsze, gdzie służył kapłan.

Ty i ja jesteśmy Bożym Miejscem Najświętszym. Jezus został złożony w ofierze. Zmarł, zmartwychwstał, wzniósł się i został przyjęty. Jezus powrócił do obecności Ojca ze Swoją własną krwią. Po zaakceptowaniu ofiary, usiadł po prawicy Ojca. Boży lud zgromadzony w sali na górze, wielbiący i wywyższający Boga, mówił: „Niech tak się stanie, niech tak się stanie”  Zupełnie tak, jak w Starym Testamencie, zstąpiła chwała i wypełniła świątynię. Miejsce Najświętsze. „I napełnieni zostali wszyscy Duchem Świętym, i zaczęli mówić innymi językami, tak jak im Duch poddawał” (Dzieje 2:4). W sali na górze w Jerozolimie 120 osób stało się Miejscem Najświętszym, miejscem zamieszkania Boga. Tak jak w czasach starotestamentowych, kiedy człowiek chce mieć do czynienia z Bogiem, musi się z Nim spotkać w Miejscu Najświętszym.

W Księdze Dziejów Apostolskich 1:8 napisane jest: „Ale weźmiecie moc Ducha Świętego, kiedy zstąpi na was, i będziecie mi świadkami". Spójrzcie na starotestamentowy przybytek. Biblia mówi, że był to przybytek świadectwa. Kiedy w dniu Pięćdziesiątnicy zstąpiła chwała i napełniła 120 osób, poprzez Jego obecność stali się Bożą świątynią świadectwa. Tysiące ludzi zapragnęło tej chwały, która wypełniła świątynię. Bóg nie ma żadnej innej taktyki przebudzenia. Jego odpowiedź leży w kościele, w którym objawia się Jego chwała.

Szczepan w swym kazaniu, w siódmym rozdziale księgi Dziejów Apostolskich, mówił o starotestamentowym przybytku jako o namiocie przymierza. Ten przybytek nie mógł mówić. Nie mógł tańczyć. Na zewnątrz nie był ładny, lecz każdy poganin który tamtędy przechodził wiedział, że w wewnętrznym sanktuarium znajdował się Bóg. W dzień unosił się na nim dym, a w nocy ogień. Był tam świadek. Świątynie, które w tym samym czasie budowali poganie były może większe i ładniejsze niż ten przybytek na pustyni. Jednak każdy poganin który przechodził obok tego przybytku wiedział, że tam był Bóg. Ten przybytek był namiotem przymierza na tej ziemi.

Kiedy Duch Święty zstąpił w to Miejsce Najświętsze w pokoju na górze, 120 mężów i niewiast wypróbowanych w ogniu Bożym miało czekać, aż zostaną przyobleczeni mocą z wysokości. Pan Jezus Chrystus powiedział im wyraźnie, że kiedy ta moc zstąpi na nich, będą Jego świadkami - nie będą mówić jak świadkowie, lecz „będą” Jego świadkami. Kiedy w pokoju na górze powiał wiatr i wypełnił czekających uczniów, biła od nich chwała i uwielbienie, a języki ognia spoczęły na nich.

Pod wpływem tej chwały i obecności Bożej tysiące ludzi znajdujących się na ulicach zaczęło wołać: „Co mamy czynić, by być zbawieni?” Niektórzy z nich rzekli: „Oni są pijani”. Lecz Piotr obalił ten zarzut, mówiąc: „O tej porze nie można jeszcze kupić alkoholu. Nie są pijani, jak sądzicie, lecz to jest to, co zostało zapowiedziane przez proroka Joela”. Ten pokój na górze stał się świadkiem Chrystusa i tego dnia trzy tysiące mężczyzn i kobiet narodziło się na nowo. Odtąd tak już trwało. Bóg był w nich. Wiedzieli, że Bóg był w nich i według tego postępowali.

„Szkoła Chrystusa” - cykl Odbudowa Bramy, z rozdziału – O czym Kościół musi wiedzieć

środa, 22 czerwca 2011

Ciało w którym mieszka Bóg

Chcę, abyśmy znów przeczytali Dzieje Apostolskie 2:16-20: „Ale tutaj jest to. co było zapowiedziane przez proroka Joela: I stanie się w ostateczne dni, mówi Pan, że wyleję Ducha mego na wszelkie ciało i prorokować będą synowie wasi i córki wasze, i młodzieńcy wasi widzenia mieć będą, a starcy wasi śnić będę sny; nawet i na sługi moje i służebnice moje wyleję w owych dniach Ducha mego i prorokować będę. I uczynię cuda w górze na niebie, i znaki na dole na ziemi, krew i ogień, i kłęby dymu. Słońce przemieni się to ciemność, a księżyc w krew, zanim przyjdzie dzień Pański wielki i wspaniały”.

W jaki sposób Bóg zamierza urzeczywistnić przebudzenie czasów ostatecznych, tak aby w tym wielkim i wspaniałym dniu Pana pojawiły się krew, ogień i kłęby dymu? W tym dniu zostanie nam objawiony Syn Boży. Wraz ze zbliżaniem się tego dnia, muszą wydarzyć się pewne rzeczy. Po pierwsze. Duch musi zostać wylany na wszelkie ciało. W jaki sposób Duch zostanie wylany na wszelkie ciało? Słowo „wszelkie ciało” oznacza ludzkość. Jest to cała ludzkość. Jeśli tak ma się stać, to skąd będzie pochodzić to wylanie Ducha? „Przebudzenie” dotyczy świata, „odnowa” dotyczy kościoła. Świat nigdy nie zostanie przebudzony, dopóki kościół nie zostanie odnowiony. Przebudzenie oznacza powstanie z martwych. Odnowa dotyczy czegoś, co cały czas jest żywe. Przez większość czasu kościół wygląda jak martwy i brzmi jakby był martwy, lecz prawdziwy kościół wciąż żyje, bez względu na to jak jest słaby. Jedyne Boże życie na świecie znajduje się w kościele.

Świat potrzebuje przebudzenia, lecz ono nigdy nie nastąpi, dopóki kościół nie zostanie odnowiony. Odnowa kościoła pociągnie za sobą przebudzenie świata; głos z nieba, że Jezus nadchodzi. Z całego serca wierzę, że Jego przyjście jest tuż za horyzontem. Wierzę, że zbliżamy się do największego przebudzenia jakie kiedykolwiek miało miejsce. Bóg rozpoczyna nową rzecz, a jest nią wspaniała stara rzecz, którą uczynił w dniu Pięćdziesiątnicy. Koniec zawsze powraca do początków.

Zanim dokona się odnowa i nadejdzie koniec czasów, muszą wydarzyć się trzy rzeczy. Po pierwsze, kościół musi dowiedzieć się czegoś.. Po drugie, kościół musi coś uczynić. Po trzecie, kościół musi coś mieć. Omawialiśmy już te elementy. Teraz zajmiemy się tym, o czym kościół musi wiedzieć. „Czy nie wiecie, że świątynią Bożą jesteście i że Duch Boży mieszka w was?” (1 Koryntian 3:16). Omawialiśmy już temat przebywania w nas Ducha Świętego, zajmując się słowem „mieszka” i jego znaczeniem. Teraz jednak chcę przyjrzeć się hebrajskiemu słowu „wiecie”. Ma ono trzy znaczenia. Pierwsze oznacza zrozumienie. Bóg mówi, czy nie rozumiecie, że jesteście świątynią Bożą, a Duch Boży nie mieszka nigdzie indziej tylko w tobie, nowo narodzonym wierzącym? Kościół musi to zrozumieć sercem, gdyż to nas całkowicie przekształci. Sama wiedza na temat tej prawdy zmieni całkowicie nasze nastawienie do wszystkiego, szczególnie względem siebie samych. Gdybym naprawdę rozumiał, że moi bracia i siostry są świątynią Bożą, czyli że Bóg, do którego się modlę w potrzebie jest w nich, wszystko uległoby zmianie. Gdzie jest Bóg? Bóg mówi: „Spójrz na swoją żonę, ona jest moją świątynią. Żyję w niej”. Bóg jest wszędzie. „Jeśli wstąpię do nieba, ty tam jesteś, a jeśli przygotuję sobie posłanie w krainie umarłych, i tam jestem. Nawet tum prowadziłaby mnie ręka twoja, dosięgłaby mnie prawica twoja” (Psalm 139: 8,10). Bóg mówi, że jest wszędzie. Lecz nigdy nie powiedział, że żyje w tym olbrzymim świecie. Żyje w Swoim Ciele. A dzięki obecności Swojego Ciała i Swojej wszechobecności, jest wszędzie. Kto wie, gdzie jest wszędzie? Ja wiem, że On żyje we mnie. Tak więc wiedzieć, znaczy rozumieć.

Po drugie, „wiedzieć” oznacza „uznać”. Kościół ma nie tylko zrozumieć, że jest świątynią Bożą, lecz także uznać, że jesteśmy świątynią Bożą. Najpierw uznajmy to przed sobą nawzajem. Widzę w tobie Boga. Jesteś moim bratem, moją siostrą. Nigdy nie pójdę do telewizji by obnażyć twój grzech przed światem. Nie pomogę diabłu skrzywdzić mojego brata i mojej siostry. Musimy to uznać jedni przed drugimi. Musimy zrozumieć kim jesteśmy. Jesteśmy Bożym terytorium. Bóg w nas mieszka. On nie mieszka nigdzie poza Swoim ciałem. Nie będę nadużywał tego ciała. Rozumiem, jak poważne są słowa Boga, który mówi, że wszelki grzech jest poza ciałem, oprócz grzechu wszeteczeństwa, który jest grzechem przeciwko ciału. Skalajcie to ciało, a Bóg was zniszczy. Ciało w którym mieszka Bóg jest dla Niego czymś bardzo szczególnym.

Po trzecie, „znać” znaczy „doświadczać”. Po raz pierwszy to słowo zostało użyte w Biblii w 1 Księdze Mojżeszowej w 4 rozdziale. Napisano tam: „Adam poznał swoją żonę, Ewę” Tych dwoje stało się jednym ciałem, a kiedy tak się dzieje, rodzą się niemowlęta. Gdybyśmy naprawdę zaczęli doświadczać faktu, że jesteśmy Bożą świątynią i że żyje w nas Duch Święty, który jest tutaj po to, by zbawić zgubionych, świat wydeptałby ścieżkę do naszego domu. Jesteśmy Bożą świątynią.


„Szkoła Chrystusa” - cykl Odbudowa Bramy, z rozdziału – O czym Kościół musi wiedzieć

wtorek, 21 czerwca 2011

cały kościół potrzebuje radykalnego nawrócenia

Czy uważamy, że nasze społeczeństwo jest tak pozbawione wyobraźni, że sugerujemy iż do zbawienia wystarczą mu tylko pieśni i kazania? Wydaje się, że ugrzęźliśmy w bagnie. Wielu poszukiwaczy nie może pozostać w takim kościele jaki widzą. Nie chodzi o to, że członkostwo wymaga zbyt wiele, lecz o to, że jego wymagania są zbyt małe. Istnieje różnica pomiędzy powołaniem ze strony instytucji a powołaniem ze strony masowego ruchu społecznego. Wielka różnica. Powołanie ze strony instytucji, czy to religijnej czy innej, zawiera wezwanie do postępu, do udoskonalenia siebie samego. Powołanie ze strony ruchu masowego, czy to religijnego czy rewolucyjnego, jest wezwaniem do poświęcenia siebie dla sprawy i zatracenia siebie w czymś ważniejszym niż my sami. Tak więc słabość kościoła nie polega na tym, że wymaga zbyt dużo od swoich członków, lecz że wymaga zbyt mało.

Główna słabość współczesnego kościoła może być określona jako oddzielenie od życia codziennego poprzez terytorialne ograniczenie się do budynków religijnych. Pomyślcie o tym. Niemalże wierzymy, że pastor zamyka Boga w budynku, a my od czasu do czasu chodzimy Go odwiedzać. Kościół ograniczony jest do półtoragodzinnych spotkań w niedzielne poranki; uważamy, że odpowiedzialność za religię spoczywa na specjalnej grupie społecznej, na duchownych. Pozostańmy przez chwilę przy tej myśli. Kościół jest ograniczony terytorialnie, gdyż zamknęliśmy go w budynku. Jest ograniczony czasowo, gdyż niedzielne spotkania musza trwać półtora godziny. Jest ograniczony osobowo, gdyż uważamy, że odpowiedzialność za religię spoczywa na specjalnej grupie duchownych. To wszystko ma niszczące działanie. Kiedy uważamy że chrześcijaństwo jest tym, co dzieje się w budynku, tworzymy naturalną tendencję do minimalizowania chrześcijaństwa w innych miejscach. Nie uważamy, że bycie świadectwem dla Chrystusa w szkole, w pracy, lub w domach jest ważne, skoro ograniczamy to do budynku kościelnego.

Gdy myślimy o chrześcijaństwie jako o czymś, co ma miejsce w niedzielny poranek, jesteśmy skłonni przypuszczać, że to, co dzieje się kiedy indziej, w fabrykach, w biurach itp. nie jest równie religijne. Kiedy uważany, że religia jest domeną księży, rabbich i duchownych, główne zło polega na konsekwentnym umniejszaniu znaczenia wszystkich innych mężczyzn i kobiet. Problem składania odpowiedzialności na kilku profesjonalistach, bez względu na to jak oddanych sprawie, polega na tym, że zwalnia to od odpowiedzialności zwykłych ludzi, którzy wcale nie są z niej zwolnieni. Jeśli chcemy odbudować kościół, wszyscy muszą w tym uczestniczyć.

Główne niebezpieczeństwo współczesnego chrześcijaństwa polega na umniejszaniu roli tego, co naprawdę powinno mieć wielkie znaczenie. Ograniczając chrześcijaństwo do miejsca, czasu lub osób, umniejszamy jego znaczenie. Zajmujemy się tylko częścią życia, podczas gdy powinniśmy być zainteresowani całością. Zawsze, gdy kościół oznacza tylko budynek, szczególny rodzaj nabożeństwa lub człowieka w specjalnym ubiorze, to znaczy, że sól straciła swój smak. Jest to fałszywe przedstawianie Boga. Prawda jest taka, że nie tylko członkowie zborów, lecz cały kościół potrzebuje radykalnego nawrócenia. Patrząc powierzchownie może się wydawać, że kościół jest w znakomitej formie, lecz bliższe poznanie sytuacji jest niepokojące. Nasza sytuacja przypomina Imperium Rzymskie, wydające się być u szczytu swej potęgi. W środku widać było wielką potęgę, lecz tak naprawdę na obrzeżach traciło prowincję za prowincją.

Kościół utracił wiele takich współczesnych prowincji, z których trzy są szczególnie niepokojące. Wyższe wykształcenie - choć zostało zapoczątkowane przez kościół, który przez wiele lat miał na nie wpływ, teraz zazwyczaj jest to utracone terytorium, przynajmniej jeśli chodzi o apologetykę wiary chrześcijańskiej. To samo można powiedzieć o młodzieży jako całości. Trzecią straconą prowincją jest zorganizowana praca. Patrząc na to, jaki efekt wywiera chrześcijaństwo na kulturze, możemy stwierdzić ile jest w nim życia. Czym bardziej uświadamiamy sobie podobieństwo pomiędzy naszą kulturą a kulturą Imperium Rzymskiego, tym bardziej dostrzegamy znaczenie wspaniałego fragmentu powieści Borysa Pasternaka „Doktor Żywago”. Powinniśmy się wstydzić, że nowy Rzym nie stanowi dla nas takiego samego wyzwania. Pasternak napisał: „Rzym był bazarem pożyczonych bogów i podbitych ludów, halą przetargową na dwóch poziomach, ziemi i nieba. Stosem nieczystości, skręconym w potrójny węzeł jak obstrukcja jelit. Dakowie, Herkulanie, Scytowie, Samarytanie; ciężkie koła bez szprych, oczy zatopione w tłuszczu, podwójne podbródki, niedouczeni cesarze, ryby karmione ciałami uczonych niewolników, wszystko to stłoczone w korytarzach Koloseum, wszystko nikczemne. I tam, wśród tego bezguścia złota i marmuru nastąpiła emanacja życia w zdecydowanie ludzkiej postaci, celowo prowincjonalnej, w postaci Galilejczyka. W tym momencie przestali istnieć bogowie i narody a pojawił się człowiek. Człowiek cieśla; człowiek oracz; człowiek pasterz. Człowiek bynajmniej nie zarozumiały. Człowiek z wdzięcznością wielbiony we wszystkich matczynych kołysankach i w galeriach świata”.

Jezus musi żyć i jeszcze raz żyć w Swoim kościele. Współczesny kościół wydaje się być niezdolny do nawiązania kontaktu ze współczesnym człowiekiem. Kościół postrzegany jest jako coś, o co tak naprawdę się nie walczy i czego się nie broni. Budynek kościelny jest dobrym miejscem do zawierania związków małżeńskich, dobrym miejscem w którym dzieci na szkółce niedzielnej mogą nauczyć się wielu pożytecznych rzeczy. Chodzi o to, że takie pojmowanie całkowicie zgadza się z myślą, iż kościół ma tylko marginalne znaczenie. Zazwyczaj nie spodziewamy się, że ewangelia mogłaby skłonić mężczyzn i kobiety do zmiany pracy, sprawić, iż pójdą na krańce świata, zmienią postępowanie rządu, lub skierują kulturę na inne tory. Kościół raz jeszcze musi się stać miejscem, w którym Chrystus jest realny.

„Szkoła Chrystusa” - cykl Odbudowa Bramy, z rozdziału – Poświęcenie

poniedziałek, 20 czerwca 2011

nie czynimy tego, co Bóg chciałby abyśmy czynili

Kiedy mówicie o odnowie kościoła, żadna z tych rzeczy nie ma z nią nic wspólnego. Naszą główną atrakcją stają się ważne osobistości polityki i gwiazdy filmowe, które udają chrześcijan, choć w ich życiu nie widać żadnych zmian, a religia uważa, że to coś wspaniałego. Jeden z wielkich muzyków country, bardzo znany, prawie że symbol tego typu rozrywki, nawrócił się do Chrystusa i znalazł się w zborze. Był przekonany, że powinien zrezygnować z tej działalności. Poszedł do swojego pastora i powiedział mu o tym, a pastor zapewnił go, że powinien dalej to czynić, przez co prawdopodobnie będzie mógł świadczyć dla większej liczby ludzi.

Problemem był pastor. Już widział dolary, spływającą dziesięcinę. W rezultacie muzyk country odszedł od Boga i zbłądził. Sam pomysł, iż pastor mógłby próbować przekonać nowo nawróconego, iż można pomieszać świat z kościołem Chrystusa i że te dwie rzeczy są w jakimkolwiek punkcie zbieżne, jest bluźnierstwem. Spojrzenie wstecz na historię dowodzi, że świat akceptuje chrześcijaństwo tylko wtedy, gdy jego życie i siła zostaje utracona. Konstantyn nie przyjął takiego chrześcijaństwa, jakie było w pokoju na górze. Kiedy świat staje się częścią kościoła, jest to świadectwem, że sól straciła swój smak. Nie jest już środkiem zapobiegającym zepsuciu, nie przekonuje o grzechu i w żaden sposób nie zajmuje się ludzkim duchem.

Kiedy świat łączy się z kościołem, kiedy dodaje Chrystusa do wszystkiego, czym jest, a życie ludzi nie zmienia się w żaden sposób, i jest to akceptowane przez tych, którzy są u władzy, jest to znak, że sól straciła swój smak. Szczera ocena pozwoli nam dowiedzieć się, w jakim punkcie się znajdujemy. Nie mówię, że kościół jest w gorszym stanie niż był, co może, choć nie musi być prawdą, mówię tylko, że jest słabszy niż mogłoby się wydawać. Jest to nasz punkt wyjścia. Nie chodzi o to, byśmy mogli stwierdzić lub choćby spróbować określić czy kościół jest w gorszym stanie niż kiedykolwiek. Wystarczająco ważne jest odkrycie, że kościół jest słabszy niż powinien. Nie jesteśmy tymi, kim Bóg chciałby abyśmy byli i nie czynimy tego, co Bóg chciałby abyśmy czynili.

Prawdziwym problemem nie jest to, czy wiara osłabła czy nie, lecz w jaki sposób można ją znowu ożywić. Po to tutaj jesteśmy. Nie byłoby cię w tej szkole, gdybyś nie stwierdził, że czegoś brakuje i że Bóg próbuje coś powiedzieć Swojemu kościołowi. Twoje serce zostało poruszone. Kiedy czytasz Dzieje Apostolskie, widzisz jaki był kościół w momencie swego powstania, studiujesz historię przebudzeń ogarniających kościół, jak podniósł się z popiołów upadku i stał się potężną siłą społeczną, twoje serce poznaje, że trzeba coś zrobić. Pozostaje tylko pytanie: „W jaki sposób mogłoby to dotrzeć do współczesnego społeczeństwa i jego potrzeb?” Jest to pytanie, na które musimy znaleźć odpowiedź, jeśli chcemy cokolwiek zmienić lub czegokolwiek dokonać.

Celem tej lekcji jest stwierdzenie w jakim punkcie się znajdujemy, byśmy mogli pójść naprzód używając mocy, która inaczej zostanie zmarnowana. Jakąż tragedią jest fakt, iż wielu ludzi uważa się za napełnionych Duchem Świętym, choć nie mają żadnego wypływu na społeczeństwo. Kilka lat temu na pierwszej stronie jednej z najbardziej prestiżowych gazet, The Wall Street Journal, znalazł się artykuł zatytułowany „Przebudzenie Narodu bez Żadnej Zmiany”. W tym artykule niewierzący redaktor opowiadał o przebudzeniach w przeszłości. Oceniając przebudzenia z czasów Wesley'a, Finney'a, Moody'ego i innych, doszedł do wniosku, że te przebudzenia nie tylko wpłynęły na ludzi biorących w nich udział, lecz, także miały wielki wpływ na całe społeczeństwo. W zakończeniu stwierdził, że dzisiejsze poruszenie religijne które nazywamy przebudzeniem nie ma wpływu na ludzi biorących w nim udział i absolutnie żadnego wpływu na świat. Potrzebujemy zarówno realizmu jak i idealizmu.

Kościół musi mieć marzycieli, [starców śniących Boże sny] lecz ci marzyciele muszą stawić czoła rzeczywistości. Jakub był marzycielem. Obrońcy trzeźwego realizmu zawsze argumentują, że bez niego w przyszłości nigdy nie będzie prawdziwej możliwości idealistycznego postępu. Chociaż współczesny kościół przeżywał wielkie wzloty i upadki, uważam, że w tym momencie ważniejsze jest podkreślanie upadków, gdyż wierzę, że sam Bóg powołał nas by uczestniczyć w ostatecznym wylaniu Jego Ducha. Musimy więc się tego uchwycić i dokładnie przyjrzeć się upadkom. Tylko wtedy, gdy wiemy z czym mamy do czynienia, możemy poznać w jaki sposób wprowadzić zmiany. Wiedząc o tym, możemy uniknąć zadowolenia z siebie. Nasza wytrwała wiara musi być taka, jak wiara Ezechiela. Bez względu na to, jak suche mogą być kości, może w nie wstąpić tchnienie życia. Jeśli nie potrafię w to uwierzyć, nie ma dla mnie miejsca w Bożej ekonomii. Wierzę, że sam fakt, iż sytuacja wydaje się tak ponura i beznadziejna świadczy o tym, że jest to czas, aby Bóg zaczął działać. Przebudzenie zawsze przychodziło w takich czasach. Dzisiejsza tragedia polega na tym, że wielu ludzi, chcących uczestniczyć w dziele Chrystusa nie czuje się dobrze w żadnej z trzech głównych form chrześcijaństwa - kościele protestanckim, katolickim lub w wolnych grupach. Ich serca zazwyczaj są poruszone, choć nawet się nie nawrócili. Nie czują się dobrze w żadnym z systemów. Szukają odważnej społeczności, a znajdują społeczeństwo wzajemnej adoracji, zainteresowane swoją polityką wewnętrzną.

„Szkoła Chrystusa” - cykl Odbudowa Bramy, z rozdziału – Poświęcenie

sobota, 18 czerwca 2011

czy sól straciła swój smak?

Czytamy z 2 Listu do Tymoteusza 2:14: „Ty więc, synu mój, wzmacniaj się w łasce, która jest w Chrystusie Jezusie, a co słyszałeś ode mnie wobec wielu świadków, to przekaż ludziom godnym zaufania, którzy będą zdolni i innych nauczać. Cierp wespół ze mną jako dobry żołnierz Chrystusa Jezusa. Żaden żołnierz nie daje się wplątać w sprawy doczesnego życia, aby się podobać temu, który go do wojska powołał”. Jedyną nadzieją cywilizacji jest kościół. Nie jest to przypuszczenie lub zgadywanie, lecz prawda. Nie ma powodu aby istniała cywilizacja w odłączeniu od kościoła. Dlaczego mielibyśmy przypuszczać, że nasza cywilizacja w odróżnieniu od poprzednich, przetrwa? Trudno jest uznać za żywego kogoś, kto nie zadał sobie tego pytania. Przez cały czas odkopujemy ruiny różnych cywilizacji, z których wiele było tak zaawansowanych w wielu dziedzinach, jak my dzisiaj. Powstawały, trwały i ginęły. Dlaczego ty i ja uważamy, że z naszą tak się nie stanie?

Nikt nie kwestionuje faktu, że wiele rzeczy w naszym życiu rozkwitało, podupadało i znikało. Analogicznie, nie ma żadnego powodu dla którego z naszą cywilizacją miałoby być inaczej - chyba że, szczególny charakter tego „chyba że” jest pytaniem nie cierpiącym zwłoki. Dokładna analiza przeszłości wykaże, iż ani materialny ani technologiczny sukces nie wystarczy by przetrwać lub nawet przeżyć. Życie jest odbiciem stanu fizycznego, chyba że istnieje wiara ściśle z tym związana, a nie tylko jakakolwiek wiara. Wiara musi posiadać pewne cechy. Musi opierać się zarówno na intelektualnej czystości jak i na poświęceniu świadomych grup ludzi. Na tym polega ogólny sens tego, co mamy na myśli, kiedy mówimy o kościele, ponieważ przetrwanie wymaga zarówno Ducha jak i społeczności. Nie zawahaliśmy się powiedzieć, że naczynie, które Bóg kształtuje i wypala, jest jedyną nadzieją. Żadna cywilizacja nie upadła, dopóki ono nie zawiodło. Nic nie zostało przywrócone do życia, dopóki kościół nie został przywrócony do życia.

Zajmowaliśmy się naczyniem i strategią Bożą w czasach ostatecznych; Bożą taktyką mającą na celu odnowienie naczynia, poprzez które będzie mógł ostatecznie wylać Swojego Ducha Świętego. Bez Ducha niewiele możemy zrozumieć, a Duch nie może być utrzymywany przez odosobnione jednostki. Musi istnieć społeczność. Dlatego też kościół musi być pielęgnowany, oceniany, odżywiany i reformowany. Kościół Jezusa Chrystusa z wszystkimi swoimi niedociągnięciami, wadami i podziałami jest naszą jedyną nadzieją. Bóg poświęca czas na powołanie do służby ludzi takich jak ty. On ustanowił jednych apostołami, drugich prorokami, innych ewangelistami a innych pastorami i nauczycielami, w jakim celu? Aby przygotować świętych i budować ciało Chrystusa. Bóg zawsze był zainteresowany ciałem, które nazywamy kościołem. Kiedy to ciało jest takie jak powinno i funkcjonuje w Bożym celu, wtedy społeczeństwo jako całość doświadcza błogosławieństwa pochodzącego od Boga. Nie chodzi o to, że całe społeczeństwo doznaje zbawienia, lecz Bóg spuszcza deszcz zarówno na sprawiedliwych jak i na niesprawiedliwych. Powołanie przez Boga do służby budowania i doskonalenia ciała jest odpowiedzialnością, której nie można przewidzieć. Zakładając, że tak kościół jest nieodzowny do odkupieniem społeczeństwa, musimy sobie zadać kilka istotnych pytań dotyczących istnienia kościoła.

Po pierwsze, czy sól straciła swój smak? Pamiętajcie, że stan społeczeństwa wokół nas jest odbiciem stanu kościoła. Biblia bez wahania mówi, że - "Wy jesteście solą ziemi; jeśli tedy sól zwietrzeje, czymże ją nasolą?" (Mat. 5:13) i  „Wy jesteście światłością świata” (Mateusza 5:14). Pewne znaki powierzchownego sukcesu, do których zawsze możemy się odnieść w celu poprawy naszego samopoczucia, zakrywają przed nami powagę tego stanu. Na przykład, możemy pocieszać się członkostwem w kościele. Jeśli jest priorytetem, jeśli kwitnie, wtedy pocieszamy się, wierząc, że wszystko musi być w porządku. Jeśli frekwencja jest dla ciebie najważniejsza, wtedy twoim bogiem staje się bicie rekordów uczestnictwa w spotkaniach. Ilu ludzi przychodzi? Jaka jest frekwencja? Gdy pytamy ludzi „Jak tam w twoim kościele?”, zazwyczaj odpowiadają „No, cóż, trochę nas przybyło”. Nie ma to nic wspólnego z duchowością, lecz dla wielu zborów jest to miara sukcesu.

Programy budowlane. Przyjeżdżasz do jakiegoś miasta, znasz tamtejszego pastora, być może nigdy tam nie byłeś. Od razu chce ci pokazać swój kościół. Co robi? Wiezie cię przez miasto do pewnego budynku. Być może jest piękny. Być może dopiero co go zbudowano. Pastor może wskazać na ten budynek i powiedzieć, że kościół ma się świetnie. Mamy pewien dług, lub pożyczkę na bardzo dobrych warunkach. Jednakże ważne jest, by zrozumieć, że czasami motywy budowania nie mają nic wspólnego ze zbawieniem społeczeństwa. W niektórych przypadkach budynki wzbijają ludzi w pychę. Dlatego też tak chętnie na nie wskazujemy i pokazujemy je. Bałwochwalstwo budynku kościelnego jest jednym z prawdziwych niebezpieczeństw naszych czasów.

Fakt, iż słowa kościół i budynek traktowane są w mowie popularnej jako słowa zamienne jest oburzający i powinien nam coś mówić. Kiedy zadajemy pytanie, czy sól straciła swój smak, nie możemy pozwolić by na naszą odpowiedź miała wpływ któraś z wymienionych tu rzeczy. Prawdopodobnie największym znakiem upadku jest ogólna, publiczna akceptacja kościoła. Rzadko się zdarza, by publiczne spotkania, chociaż świeckie, odbywały się bez przedstawicieli religijnych. Jezus jest traktowany protekcjonalnie, a nie czczony. W dzisiejszych kazaniach, gdy wzywa się ludzi do Chrystusa, wymaga się od nich tylko tego, by Jezus był dodatkiem do wszystkiego co robią.
 
„Szkoła Chrystusa” - cykl Odbudowa Bramy, z rozdziału – Poświęcenie

piątek, 17 czerwca 2011

pastorze, nie martw się o sprzątanie kościoła

Drugi List do Koryntian 4:7 mówi: „Mamy zaś ten skarb w naczyniach glinianych...”  Jeśli Bóg ma się przez nas objawić, musimy go mieć. Jeśli go mamy, to gdzie on jest i dlaczego go nie widać? Mamy ten skarb w naczyniach glinianych, czyli ziemskich naczyniach. Nasz skarb znajduje się w glinianym naczyniu naszej cielesności i w ten lub inny sposób Bóg skruszy to naczynie. Tak jak Jezus, musimy przejść przez nasze „Getsemane” by zostać skruszonym i złamanym, aby skarb mógł się wydostać. Na przekór temu, w co być może wierzysz, Jezus nie poszedł z ulic Jerozolimy na Golgotę. Najpierw poszedł do Getsemane. Słowo Getsemane składa się z połączenia dwóch słów. „Get” oznacza miejsce skruszenia. „Semena” pochodzi od słowa „semen”, czyli ludzkiego nasienia. Zanim Boże „nasienie” mogło zostać zasiane, musiało nastąpić skruszenie. Ty i ja musimy przejść nasze Getsemane, zanim to życie od Boga będzie mogło się przez nas wydostać. Ten skarb znajduje się w naczyniach glinianych, które muszą zostać skruszone.


Spójrzmy jeszcze raz na kolejność postępowania. Starzec musi śnić swój sen. To znaczy, że ty, jako rzecznik Boży, musisz czekać w obecności Bożej dopóki nie umrzesz dla wszystkiego, oprócz Bożych słów. Z tej komory Bożej pójdziesz do „navi”, by głosić i zwiastować kościołowi to, co Bóg ci powiedział, gdy czekałeś w ukryciu. Nie możesz wszystkich zadowolić. Nie możesz poświęcać całego czasu na gonienie ambulansów. Nie możesz być uwielbianym biznesmenem. Nie możesz co drugi dzień jeść obiadów z kolejnymi członkami zboru. Jeśli chcesz być rzecznikiem Bożym, musisz poświecić się modlitwie i Słowu Bożemu. Jeśli nie jesteś Bożym rzecznikiem dla Jego kościoła, jesteś jego przekleństwem. Skoro Bóg nie może ci przekazać tego, co chce powiedzieć kościołowi, to kościół się tego nie dowie, a jeśli nie będzie o tym wiedział, nie będzie tego czynił. Jeżeli wiernie piastujesz swój urząd Bożego starca, śnisz sen, słyszysz co On mówi i wiesz, co On robi, wtedy zwiastuj to w swoim duchu z Bożym ogniem, a młodzieńcy podchwycą tę wizję. Uchwycą się części tego snu. Sen, który śnisz, stanie się wizją młodzieńców.

Znajdą się tacy, którzy pójdą naprzód i będę pałać tą wizją. Najlepszy sposób na rozmnożenie siebie, to czynienie tego poprzez młodzieńców, którzy przejmą część twego snu i będą nim rozpaleni. Niektórzy młodzi ludzie z mojego zboru zaczęli głosić ewangelię. Kaznodzieje dzwonili do mnie i mówili: „Ten chłopak to niezły kaznodzieja, tylko że zachowuje się tak jak ty”. A dlaczego nie miałby się tak zachowywać? Siedział na tej ławce. To, co umie, nauczył się od tego starca. Płonie częścią mojego snu, który mu przyniosłem powracając z ukrycia w Bogu. Gdy starcy śnią sny, młodzieńcy zaczynają płonąć, a synowie i córki zaczynają prorokować i zachowywać się tak, jak starzec, który sprowadził ogień. Kiedy tak się dzieje, kiedy ogień zstępuje, zamiast zapraszać cię na obiad i trzymać cały czas za rękę, ludzie zaczną ci mówić: „Pastorze, nie martw się o dziesięcinę, ona się znajdzie. Pastorze, nie martw się o moje ciało, ono będzie siedzieć w ławce. Nie martw się o sprzątanie kościoła, o strzyżenie trawników,  wszystko zostanie załatwione. Pastorze, śnij swój sen i powiedz mi to, co mówi Bóg”.

[Pastor Clendennen porusza bardzo ważną kwestię, pisze o angażowania się pastorów i starszych zboru w sprawy administracyjne kościoła, wspólnoty, zboru. Wielu pastorów funkcjonuje jak Mojżesz przed podziałem kompetencji.  Przed tym Mojżesz zajmował się wszystkim. Podobnie i dziś wielu pastorów zajmuje się wszystkim od archiwum i bankowości poprzez  prowadzenie ogródka przyzborowego, utrzymanie czystości, sprawy związane z multimediami i stroną w internecie po rozbudowę kościoła, czy  nagłośnienie. Mojżesz powołał współpracowników, zaufał im i przekazał im wiele obowiązków. W Dziejach Apostolskich czytamy o tym jak powołano diakonów, aby się zajęli sprawami organizacyjnymi. O tym dzisiaj piszę na blogu.]

Kiedy tak się dzieje, kościół zostaje odnowiony i poprzez takie odnowione naczynie Bóg może wylać Swojego Ducha. Taka jest Boża strategia w czasach ostatecznych. Z tego powodu Bóg powołał tę szkołę [Szkołę Chrystusa], nie tylko po to, by cię uczyć, lecz by uczynić cię naczyniem, przez które Bóg będzie mógł wylać Swojego Ducha.

„Szkoła Chrystusa” - cykl Odbudowa Bramy, z rozdziału – Odnowa naczynia

czwartek, 16 czerwca 2011

ten rodzaj służby wymaga całkowitego poświęcenia

Starzec musi śnić, młodzieniec musi mieć wizje. Wtedy Bóg wyleje Swego Ducha poprzez sługi i służebnice. Hebrajskie słowo oznaczające sługę to „bed”. Jego grecki odpowiednik to „doulous” . Paweł nazywał siebie „doulous”, czyli sługa. Jest to taki sługa, który służy z miłości, bez zapłaty. Taki rodzaj służby wymagał całkowitego poświęcenia siebie. Gdy nadchodził czas, by zwolnić sługę z jego służby, jeśli ten miłował swojego pana i nie chciał odejść, przyprowadzano go do świątyni, gdzie przekłuwano jego ucho. Był to dla wszystkich znak. Taki sługa chodził z dziurą w uchu, aby każdy kto go zobaczył, wiedział, że jest on sługą który nie pobiera zapłaty i służy z miłości.

Podczas takiego wydarzenia miały miejsce dwie rzeczy. Kiedy człowiek powziął to postanowienie, tracił swoje imię. Zostawał wykreślony ze swojego aktu urodzenia, co oznaczało, że nie miał już żadnych posiadłości, nie mógł być właścicielem żadnej rzeczy, gdyż stracił swoje imię. Wszystko co posiadał lub zamierzał posiadać należało do pana, któremu się oddał. Po drugie, oznaczało to, że bez względu na jego płodność, jako sługa nie miał prawa do swego potomstwa. Wszystkie jego dzieci na zawsze należały do tego pana. Kiedy starcy śnią, a młodzieńcy płoną, synowie i córki należą do królestwa. Wielu z tych, których kościół przekreślił: żujących gumę, bawiących się paznokciami, obojętnych, zostanie dotkniętych ogniem tych, którzy płoną. Kiedy ogień dotknie tych, których kościół przekreślił, wypali wszelkie ich nieczystości.

Synowie, córki i służebnice, na których Bóg wyleje Swojego Ducha Świętego będą prorokować, jak mówi Biblia. Kiedy to się stanie, zaczną zachowywać się jak „starcy”, głosząc z gorliwością dla Bożej chwały. Kiedy Boży kościół składa się z takich ludzi, nie ważne komu przypadnie chwała. Wszyscy są gotowi, by oddać ją Bogu, mówiąc: „Weź ode mnie moje imię, ja nie mam już imienia”. W tym momencie zaczynają objawiać Jego chwałę, tak, aby cała ziemia mogła zobaczyć, odczuć i usłyszeć. Na niebie będą znaki, krew i dym. Jest to coś, co musimy wiedzieć i czynić. 2 List do Koryntian 4:7 mówi: „Mamy zaś ten skarb w naczyniach glinianych...”  Jeśli Bóg ma się przez nas objawić, musimy go mieć. Jeśli go mamy, to gdzie on jest i dlaczego go nie widać?

„Szkoła Chrystusa” - cykl Odbudowa Bramy, z rozdziału – Odnowa naczynia

środa, 15 czerwca 2011

„starcy” śnią sny, podczas gdy młodzieńcy płoną

I stanie się w ostateczne dni, mówi Pan, Że wyleję Ducha mego na wszelkie ciało I prorokować będą synowie wasi i córki wasze, I młodzieńcy wasi widzenia mieć będą, A starcy wasi śnić będą sny; Nawet i na sługi moje i służebnice moje Wyleję w owych dniach Ducha mego I prorokować będą.  I uczynię cuda w górze na niebie, I znaki na dole na ziemi, Krew i ogień, i kłęby dymu.  Słońce przemieni się w ciemność, A księżyc w krew, Zanim przyjdzie dzień Pański wielki i wspaniały.  Wszakże każdy, kto będzie wzywał imienia Pańskiego, zbawiony będzie.” Dzieje Apostolskie 2:19 – 21  [Od kilku dni na blogu mamy analizę tego fragmentu Pisma Świętego Dziś refleksja na temat chrześcijańskiej młodzieży. Ich zapał i poświęcenie, ich świętość jest zależna od naszej postawy, a przede wszystkim od postawy przywódców zboru, kościoła. Dziś świat sięga po naszą młodzież wszelkimi możliwymi sieciami. Mówiąc o potrzebie odbudowy kościoła, trzeba popatrzeć na potrzebę odnowy pracy z młodzieżą w naszych zborach, kościołach.]

Pierwszym krokiem w kierunku przygotowania kościoła na wylanie Ducha Świętego na świat jest to, aby starzec dotarł do Miejsca Najświętszego i zobaczył to, co Bóg widzi, usłyszał to, co Bóg słyszy i zrozumiał, co Bóg mówi. Potem, tak jak Ezechiel, musi wrócić i zwiastować to, co widział odnośnie kościoła. Kiedy Bóg dał kościołowi pastora, [prezbitera, starszego zboru, zwierzchnika]  nie chodziło tylko o to, by zajmował się organizacją. Miał czekać na Boga, śnić ten sen, słyszeć, co Bóg mówi i być Jego rzecznikiem. Jeśli Boży „starzec” nie słyszy tego, co mówi Bóg, owce jego pastwiska nigdy się tego nie dowiedzą. Jeśli nie wiedzą, nie mogą czynić i znów wina spada na pasterza. Tak więc pierwszym Bożym celem jest sprowadzenie „starca” do komory modlitwy, by śnił swój sen i czekał tam, aż zobaczy i usłyszy to, co Bóg mówi i czyni. Potem musi wrócić i zwiastować ten sen kościołowi.

Bóg, poprzez „starców” wzbudzi młodzieńców i niewiasty którzy będą mieć wizje. Młodzieniec to ktoś, kto został dotknięty przez część snu starca. Wizja oznacza kawałek snu. Młodzieniec siedzi w pierwszej ławce w kościele, jego serce płonie dla Boga, pragnie usłyszeć głos z nieba, czeka na powrót „starca” z miejsca modlitwy, w którym widział i słyszał to, co Bóg robi i mówi. Gdy „starzec” zaczyna „navi”,[więcej na ten temat w  poprzednim wpisie !!] młodzieniec przyjmuje część tego snu, a Bóg rozpala ją w jego wnętrzu. Płonie wizją. Starcy śnią sny, podczas gdy młodzieńcy płoną.

Może świat nie przyjdzie, by oglądać sen starca, lecz zburzy wszystkie mury by zobaczyć ogień młodzieńca. W czasach gdy byłem pastorem, widziałem jak młodzieńcy siadają w pierwszych ławkach i z tych pierwszych ławek idą na świat zwiastować ewangelię. Kiedy czekałem na Boga, słuchałem co miał do powiedzenia i wychodziłem z tej komory modlitwy do „navi”, by zwiastować i głosić, ci młodzi ludzie uchwycili się części snu starca, zapałali wizją i rozgłosili to poselstwo na cały kraj. Jest to druga rzecz, która musi się wydarzyć, jeśli kościół ma być odnowiony.

„Szkoła Chrystusa” - cykl Odbudowa Bramy, z rozdziału – Odnowa naczynia

poniedziałek, 13 czerwca 2011

Biblia mówi, że „starcy” muszą śnić sny

Na początku tego cyklu powiedzieliśmy, że dopóki kościół nie będzie odnowiony, świat nie ujrzy przebudzenia. Czytając drugi rozdział Dziejów Apostolskich możemy lepiej zrozumieć temat „Odnowy naczynia”. Wiersze 16 do 21: „Ale tutaj jest to, co było zapowiedziane przez proroka Joela „I stanie się w ostateczne dni, mówi Pan, że wyleje Ducha mego na wszelkie ciało i prorokować będą synowie wasi i córki wasze, i młodzieńcy wasi widzenia mieć będą, a starcy wasi śnić będą sny; nawet i na sługi moje i służebnice moje wyleję w owych dniach Ducha mego i prorokować będą. i uczynię cuda w górze na niebie, i znaki na dole na ziemi, krew i ogień, i kłęby dymu. Słońce przemieni się w ciemność, a księżyc w krew, zanim przyjdzie dzień Pański wielki i wspaniały. Wszakże każdy, kto będzie wzywał imienia Pańskiego, zbawiony będzie”.

Odnowa naczynia. W jaki sposób Bóg zamierza przygotować i odnowić kościół czasów ostatecznych? Ty i ja zajmujemy pozycję, jaką miał Zorobabel, kiedy obudził się w Księdze Zachariasza i zobaczył złoty świecznik – kościół cały ze złota. Świecznik to kościół, a Złoto to Bóg. Zorobabel zobaczył, że takie jest Boże pragnienie. Widząc to, musiał być przed sobą szczery. Został zmuszony, by obiektywnie spojrzeć na Boży lud i na pożałowania godny stan, w którym się znaleźli. Jego serce było zatroskane, nie wiedząc w jaki sposób to przebudzenie może kiedykolwiek nadejść.

Z całą pewnością znajdujemy się w takiej sytuacji. Kiedy patrzymy na opłakany stan duchowy Bożego kościoła i poprzez te słowa odkrywamy, że to, czego Bóg pragnie to widzieć złoty świecznik, musimy zadać sobie pytanie: „W jaki sposób Bóg to uczyni?” Jaka jest Boża taktyka w tym z pozoru niemożliwym zadaniu stworzenia naczynia, poprzez które będzie mógł wylać na świat Swego czystego Ducha? Teraz my, którzy stanowimy kościół czasów ostatecznych jesteśmy jak Zorobabel w czwartym rozdziale. Widzimy, co Bóg ma. Widzimy wybrakowany system religijny i wiemy, że On pragnie złotego świecznika.

Jezus nie przyjdzie po jakąś wybrakowaną machinę religijną. On rzekł, że bramy piekielne nie przemogą kościoła, który zamierzam zbudować. Tak więc dla nas ta przepaść jest zbyt wielka. To, co niemożliwe dla ludzi jest niczym  dla Boga, lecz my, którzy będziemy jego narzędziami dla tego celu, musimy znać strategię. Zacznijmy więc od „starców”. Biblia mówi, że „starcy” muszą śnić sny. W tym świecie nie ma zbyt wiele miejsca dla marzycieli. Większość z nas w tej szkole pracuje dla Boga. Jestem starszy wiekiem niż większość z was, lecz nie mówimy tutaj o wieku. Kiedy w Księdze Dziejów Apostolskich mowa jest o „starcach” mających sny, nie chodzi tutaj o sędziwych wiekiem. Kim są starcy? Hebrajskie słowo określające „starca” to „presbuteros”. Jest to słowo oznaczające brodę. (Psalm 133) Olej namaszczenia spływał z głowy Aarona na brodę, co oznaczało, że był on rzecznikiem Mojżesza. Tym olejem, oznaczającym „Boże życie” jest Duch Święty.

Mojżesz był „Jasnowidzem” - „zakan” - co oznacza „rzecznik” lub „broda”. Olej spływał na Mojżesza, Bożego „starca” - a skoro Mojżesz nie potrafił dobrze mówić, Aaron stał się rzecznikiem Mojżesza i drugą połową „starca”. Olej wylany na głowę spływał na brodę, która była rzecznikiem i na szatę, która symbolizowała ciało wierzących. Kto jest kamieniem węgielnym? Jezus. On jest pełen oleju, lecz musi mieć swoich „starców”, gdyż oni są jego rzecznikami. Kiedy Bóg będzie gotów wylać Swego Ducha, Jego „starcy” będą śnić swe sny i oznajmią te czyste słowa ciału Chrystusa. Możemy być pewni, że takie jest to słowo, gdyż Duch Święty poprzez Piotra powiedział dokładnie to, co prorok Joel. Chcę, abyście coś odnotowali: od słowa „starcy” z drugiego rozdziału Dziejów Apostolskich pochodzą nasze słowa [starszy zboru], prezbiter lub zwierzchnik; czyli ludzie pełni Ducha Świętego, którzy zarządzają pracą Bożą. Mogą mieć 20 lat. Starsi w Biblii nie byli osobami w podeszłym wieku, lecz ludźmi duchowymi i na tyle dojrzałymi, że zostali wyznaczeni na starszych.

Słowo to oznacza prezbiter, [starszy zboru,] zwierzchnik, pastor i rzecznik Boga. Zostaliście powołani by być rzecznikami Bożymi dla kościoła. „Starzec” w królestwie musi widzieć to, co Bóg widzi i słyszeć to, co Bóg słyszy. Hebrajskie słowo oznaczające proroka to „nabi”. Pochodzi od innego hebrajskiego słowa,„jasnowidz”. Jasnowidz to ktoś, kto widzi poza rzeczy naturalne. Jest człowiekiem który widzi to, czego inni nie widzą. „Jasnowidz” [prezbiter, starszy zboru, zwierzchnik, pastor i rzecznik Boga] widzi to, co dzieje się w Bożej Sali Tronowej i powraca stamtąd jak Mojżesz, z blaskiem na twarzy. Takie coś mamy opisane w Księdze Ezechiela 43. Jerozolima i świątynia są zburzone. Jasnowidz Ezechiel ma wizję i widzi odbudowaną świątynię z całym jej przepychem. Powiedziano mu, że ta świątynia jest „Domem Bożym”. Gdy Ezechiel miał tą wizję, świątynia była zburzona od 15 lat. Dlatego „dom” oznacza kościół. Właściwie jest to Chrystus, gdyż kiedy widzicie kościół, widzicie Chrystusa. Ezechielowi pokazano całe piękno i chwalę Domu Bożego, a potem miał wrócić i zwiastować to, co widział. Jasnowidz widzi, a potem wraca do „nabi”, czyli do gorliwego zwiastowania. Takie jest znaczenie tego słowa. Prezydent Lincoln, który również był chrześcijaninem, powiedział kiedyś: „Kiedy idę posłuchać zwiastowania Ewangelii, chce aby kaznodzieja głosił tak, jakby walczył z pszczołami”. Takie jest znaczenie słowa „nabi”. Starzec idzie przed Boży tron i widzi to, co Bóg widzi, słyszy to co Bóg słyszy, a potem wraca do „nabi”, by zwiastować z gorliwością.  Starcy śnią sny. Jednym ze znaczeń słowa „sen” jest wewnętrzna „boski letarg - gr. ypnos”. To znaczy, że Bóg w taki sposób dotknął się mojego ducha, że zmysły już się nie liczą. Bóg do mnie przemówił i nic innego nie ma znaczenia. Mój cielesny wzrok, słuch i odczucia nie mają żadnego znaczenia. Jestem pochłonięty Bogiem, a On mnie wypełnia. Od tej „boskiej hipnozy” wracam do gorliwego zwiastowania.

„Szkoła Chrystusa” - cykl Odbudowa Bramy, z rozdziału – Odnowa naczynia

sobota, 11 czerwca 2011

A9- luźne rozważania na temat współczesnego chrześcijaństwa

Diabeł zawsze twierdził, że moc daje prawo i że żadna władza nie może stanąć między człowiekiem, a jego wolą. Instynkty zwierzęce i zaspokojenie pragnień są uznawane za jedyne usprawiedliwienie, by człowiek brał to, co chce. Widzicie to na ulicach. Widzicie to w kościołach. Widzicie to wszędzie. Drogą szatana do tronów i panowania jest domaganie się uznania dla „siebie” dla samorealizacji. Z tego ducha narodziła się ewangelia sukcesu. Bóg staje się stopniem do samorealizacji. Bóg staje się drabiną, po której człowiek się wspina i spełnia swoje egoistyczne pragnienia. To jest droga szatana.

Kiedy słyszycie kazanie, a w nim zamiast ostrzegać ludzi, by uciekali przed przyszłym gniewem, odwołują się do grzesznika, mówiąc mu, że Bóg chce go uczynić szczęśliwym i dać mu dobre rzeczy w życiu, to jest droga ciała. Jest to droga diabelska. Jest to droga egoizmu, a obecnie jest tego dużo w kościele. Kiedy to zobaczycie, wiedzcie, że to nie jest z Ducha Świętego, ale od szatana. Bożą drogą jest złożenie „siebie” na ołtarzu ofiarnym. Bożą drogą jest Golgota. Człowiek nie chce drogi krzyża.

„Szkoła Chrystusa”
str. 556

W naszych czasach pełnych niewierności trzeba mieć odwagę by być wiernym, by chodzić z Bogiem, by mówić o tym, co właściwe. Nic nie wymaga większej odwagi od jednostki niż prowadzenie świętego życia pośród tego przewrotnego i krnąbrnego pokolenia. Jest to czas, w którym uwaga wszystkich zwrócona jest na chrześcijan. Istnieje pokusa, by wtopić się w otoczenie. Słabość kościoła widać po jego niezdolności do przeciwstawienia się. Gdy świat stawia wyzwanie temu w co wierzą, rezygnują ze swych przekonań, by uniknąć czołowego zderzenia ze światem. Pierwsi chrześcijanie nigdy nie martwili się o to, co świat o nich pomyśli. Mieli poselstwo i je zwiastowali. Nie miało znaczenia, czy opinia publiczna była po ich stronie czy nie. Wiedzieli, że mają rację i ta pewność dawała im odwagę by trwać. Nigdy nie stawiali Jezusa w pozycji współzawodnictwa z innymi bogami. Zeszli z sali na górze oznajmiając wszystkim innym religiom, że „nie ma żadnego innego imienia pod niebem, danego ludziom, przez które moglibyśmy być zbawieni” (Dzieje Apostolskie 4:12). Nie współzawodniczyli z nikim. Po prostu mówili tym, którzy chcieli słuchać: „taka jest droga, albo nią pójdziesz, albo będziesz potępiony”. Nie ważne, czy świat nazwał ich bigotami, wiedzieli, że to, w co wierzyli jest słuszne i dla tego poselstwa oddali swoje życie.


piątek, 10 czerwca 2011

książka Berta Clendennena "Droga do uczniostwa"

„Idźcie tedy i czyńcie uczniami wszystkie narody, chrzcząc je w imię Ojca i Syna, i Ducha Świętego, ucząc je przestrzegać wszystkiego, co wam przykazałem.”
(Ew. Mateusza 28:19;20)

WSTĘP

Korzeniem większości problemów, które widzimy obecnie w świecie jest to, że nie dostrzegamy absolutnej ważności lokalnego zboru w planie Bożym. Sam fakt, że kościół otworzył się bardziej na program telewizyjny, niż na lokalny zbór jest dowodem złego zrozumienia ważności lokalnego kościoła. To jest źrenica oka Bożego. Kościół, to nowy człowiek, człowiek według serca Bożego. Głównym celem Boga na tej ziemi jest wybranie ludu dla Jego imienia. Celem kościoła musi być udoskonalanie świętych i czynienie ich uświęconymi, oddanymi uczniami Chrystusa. Kościół jest ustanowionym przez Boga miejscem dla tego procesu. Domy są używane przez Boga, ale nigdy nie miały odgrywać głównej roli w osiąganiu Jego celu. Kościół ma być społecznością odkupionych, miejscem, skąd mężczyźni i kobiety mają być wysyłani na cały świat, by głosić Ewangelię każdemu człowiekowi. Mamy polecenie od Boga, by mówić o Jego odkupieniu.

Na tej ziemi są dwa miliardy ludzi, którzy jeszcze nie słyszeli imienia Chrystusa, ponieważ my nie włączyliśmy ich do lokalnego zboru. Kościół zapomniał, jakie jest jego zadanie. Kościół musi być reedukowany odnośnie powodu i celu jego misji. „Idąc na cały świat, głoście ewangelię wszystkiemu stworzeniu.” (Mar. 16:15). Bożym planem „A” dla odkupienia świata jest kościół i nie ma planu „B”! Jeśli Kościół zawiedzie, to ten świat nie pozna Boga. Bóg nie potrzebuje fanów ani kibiców. On potrzebuje uczniów, ludzi, którzy wprowadzają w czyn to, czego się uczą. Potrzebuje ludzi oddanych, którzy wszystko, co czynią, czynią dla jednego celu BY WYKONYWAĆ WOLĘ BOŻĄ. Ludzi, których życie wewnętrzne jest ważniejsze, niż to, co jest efektowne na zewnątrz. To jest prawdziwe życic. Bóg chce ludzi, których priorytety są właściwe, którzy nie umiłowali swojego życia aż na śmierć; ludzi, którzy wiedzą, że ten świat nie jest ich domem. Uczniowie są gotowi na rozkazy od Wszechmocnego Boga!

Kiedy Chrystus chodził po ziemi i mówił do ludzi „pójdź za Mną”, to nie zapraszał ich do Kościoła w niedzielę. To polecenie wzywało ich, by stali się grupą wierzących, których życie będzie oddane sprawie większej, niż oni sami. Jedna minuta w ogniu piekła otworzyłaby nasze oczy na to, jak pozbawiona miłości jest tak zwana „ewangelia”, która obecnie jest modna. To, co ludzie nazywają miłością, jest najgorszym rodzajem miłości, z którą możemy mieć do czynienia. Jeżeli nie mówimy ludziom prawdy w imię tak zwanej miłości, to jedna minuta spędzona w piekle zmieniłaby całe nasze zrozumienie. To, w co wierzymy, decyduje o tym, co robimy. Staję się tym, kim jestem przez tu, w co wierzę. Jestem produktem pomysłów i wierzeń, które przyjąłem. Pierwsi uczniowie byli kierowani świadomością tego, że bez Chrystusa człowiek jest zgubiony. Wiedząc tedy, co to jest bojaźń Pańska, staramy się przekonywać ludzi” (2 Kor 5: 11).

Problemy socjalne czy ekonomiczne w pierwszym wieku były takie same, lub gorsze, niż obecne. Mimo tego oni nie budowali ośrodków pomocy społecznej, szpitali lub instytucji naukowych. Zamiast tego głosili Ewangelię wszędzie. Na świecie są tylko dwie religie; czczenie prawdziwego Boga, albo czczenie diabła. Ludzie będą oddawać cześć czemuś, a jeżeli Chrystus nie jest głoszony, to będą oddawać cześć diabłu. Pierwsi uczniowie otrzymali polecenie, by mówić wszystkim ludziom, że Chrystus żyje i zbawia i jeśli my chcemy obecnie wykonywać Boży cel na ziemi, musimy pozwolić, by Chrystus był ukształtowany w nas. przez poddanie się procesowi uczniostwa.

Zachęcam gorąco do zakupienia i przeczytania tej książki. To jest bardzo dobra lektura na nadchodzące wakacje. http://www.szkola-chrystusa.pl/index.php?option=com_rokdownloads&view=folder&Itemid=6

Kontakt i zamówienia: Czarek Wojtasik