Dzisiaj wiele mówi się o tak zwanym humanizmie, a mimo tego natura upadłego człowieka czyni go niehumanitarnym. Pan Jezus jest jedynym prawdziwym człowiekiem. Wszystko ludzkie jest w Nim, w Panu Jezusie Chrystusie. On jest pierworodnym nowej rasy. Kiedy ja narodziłem się na nowo, stałem się członkiem tej rasy. On jest Głową, a ja jestem członkiem Jego ciała. Bóg powiedział, że Jezus doprowadzi wielu synów do chwały W nowym narodzeniu stajemy się tym, kim On jest, jako człowiek. To rozwój nowego stworzenia powoduje upodabnianie się do Chrystusa; przejście z jednego życia do innego. W Jego słowach i Jego czynach widzimy wielkość Chrystusa. Popatrzmy teraz na Jego dobrowolną śmierć. Czytamy z ew. Jana 10 rozdziale, „Wszyscy, ilu przede mną przyszło, to złodzieje i zbójcy, lecz owce nic słuchały ich, Ja jestem drzwiami; jeśli kto przeze mnie wejdzie, zbawiony będzie i wejdzie, i wyjdzie, i pastwisko znajdzie. Złodziej przychodzi tylko po to, by kraść, zarzynać i wytracać. Ja przyszedłem, aby miały życie i obfitowały. Ja jestem dobry pasterz. Dobry pasterz życie swoje kładzie za owce. Najemnik, który nie jest pasterzem, do którego owce nie należą, widząc wilka nadchodzącego, porzuca owce i ucieka, a wilk porywa je i rozprasza, ponieważ jest najemnikiem i nie zależy mu na owcach. Ja jestem dobry pasterz i znam swoje owce, i moje mnie znają. Jak Ojciec mnie zna i Ja znam Ojca, i życie swoje kładę za owce. Mam i inne owce, które nie są z tej owczarni; również i te muszę przyprowadzić, i głosu mojego słuchać będą, i będzie jedna owczarnia i jeden pasterz. Dlatego Ojciec miłuje mnie, iż Ja kładę życie swoje, aby je znowu wziąć. Nikt mi go nie odbiera, ale Ja kładę je z własnej woli. Mam moc dać je i mam moc znowu je odzyskać; taki rozkaz wziąłem od Ojca mego”.
Takiego człowieka skazano na śmierć! Wtedy, tak jak i teraz wołają, „zgładź Go!” A jednak nikt go nie pozbawił życia. On oddał je dobrowolnie. Musimy pamiętać, że był człowiekiem i chociaż oddał dobrowolnie Swoje życie, nie był uwolniony od agonii i cierpienia. Jego wygląd był tak zniekształcony, że trudno Go było rozpoznać. Była to agonia, ale zgodził się na nią, z miłości do zgubionego rodzaju ludzkiego i dlatego, by wykonać Boży cel odkupienia. Jego śmierć nie była odizolowanym wydarzeniem historycznym, do którego został zmuszony, ale był to w całości odwieczny plan odkupienia „Chrystus umarł za grzechy nasze według Pism” (1 Kor. 15:3) Popatrzmy na Jego zmartwychwstanie w Dz. Ap. 2:24. Czytamy tam słowa Apostoła Piotra, „ale Bóg go wzbudził, rozwiązawszy więzy śmierci, gdyż było rzeczą niemożliwą, aby przez nią był pokonany”. Niemożliwe było, by śmierć mogła Go zatrzymać, gdyż śmierć jest wynikiem grzechu, a On był bez grzechu. On modlił się za wrogami, „Ojcze, przebacz im”. Nigdy nie powiedział, „Ojcze, przebacz mi”. W momencie Swojej śmierci On nie miał żadnego poczucia grzechu. Nawet na krzyżu nie miał poczucia grzechu, gdyż w Nim nie było żadnej winy. Dlatego grzech i jego konsekwencje nie mogły Go zatrzymać. Kim jest ta osoba, o której mówimy i do której mamy być upodobnieni? Kim jest ten Jezus? Narodził się z niewiasty i Jego narodzenie było takie, jak każdego innego człowieka. Urodził się w bardzo skromnych warunkach, chociaż przyszedł od Boga. Nikt nie potrafi intelektualnie zrozumieć, jak został On poczęty z Ducha Świętego. A jednak, jeżeli wierzysz w nowe narodzenie, to wiesz, że dokładnie tak się dzieje. On był nazwany człowiekiem - Jezus Chrystus. (1 Tymoteusza 2:5). Był całkowicie człowiekiem i całkowicie Bogiem. On jest tajemnicą Bożą. Nikt nie może Go zrozumieć, „nikt nie wie, kto to Syn, jak tylko Ojciec”, powiedział doktor Łukasz w Ew. Łukasza 10:22. Pan Jezus jest człowiekiem, a jednak jest Synem Bożym. Te dwie rzeczy mogą wydawać się niezgodne, ale Jan łączy je stwierdzeniem, „A Słowo ciałem się stało...” (Jan 1:14). Musimy unikać błędnego myślenia, że Słowo po prostu przybrało ciało, gdyż nie był On tylko w ciele. On był człowiekiem, ale wewnętrznie był Bogiem. Jezus był w pełni, kompletnie i prawdziwie człowiekiem takim, jak my - rozwijał się, jako zwykła ludzka istota. Był bezradnym niemowlęciem. Maria musiała go karmić. Wzrastał i uczył się. Przybywało Mu mądrości - był młodzieńcem. Był cieślą. Wiedział, co to być głodnym, spragnionym i zmęczonym. Był „kuszony we wszystkim” i to były prawdziwe pokusy. On sobie tego nie wyobrażał, ale odczuwał tak samo, jak my. Był Synem Bożym i tak o sobie mówił, ale był też synem Marii i miał ludzkie imię Jezus. Nazywał się „Synem Człowieczym”, co oznacza, że przyjął całkowitą bezsilność ludzką.
To Bóg miał na myśli, kiedy nazwał Ezechiela „synem człowieczym”. Jednocześnie opisuje to rzeczywistą przyszłość człowieka, gdyż czytamy w księdze Daniela, że pewnego dnia wszystkie królestwa świata będą poddane temu, „który jest jak Syn Człowieczy”. Tym Synem Człowieczym jest Jezus, który nazywa nas Swoimi braćmi. Jego imię było popularnym imieniem, ale jedynie On nadaje mu znaczenie, „ten, który zbawia od grzechu”. „A urodzi syna i nadasz mu imię Jezus; albowiem On zbawi lud swój od grzechów jego” (Mat. 1:21). Z naszej strony musimy zwracać uwagę, by właściwie Go nazywać. „Panem i Chrystusem uczynił go Bóg, tego Jezusa” (Dzieje 2:36). Uczniowie nigdy nie mówili do Niego Jezu. Ci, którzy Go poznali, z radością nazywali Go Panem. Nie potrafimy wyjaśnić wszystkiego, kim Jezus jest, „gdyż w nim mieszka cieleśnie cała pełnia boskości” (Kolos. 2:9).
To jest osoba Jezusa Chrystusa, tego, do którego Bóg postanowił nas upodobnić. To w tym Jezusie Bóg ma szczególne upodobanie i którym napełni cały wszechświat w przyszłych wiekach.
„Szkoła Chrystusa” - cykl Osoba Jezusa, z rozdziału Osoba Jezusa
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz