Kościół ma być tym, czym był Chrystus, jako niebiański człowiek. Nie potrafię tego wystarczająco podkreślić, gdyż ostatecznym zamiarem Bożym jest upodobnienie nas do obrazu Chrystusa. Musimy być nie tylko zdolnymi kaznodziejami słowa, ale demonstratorami tego, kim jest Chrystus. Nie wystarczy powiedzieć ludziom o Nim, musimy im pokazać Chrystusa. To jest sedno i cel Pięćdziesiątnicy. Tylko to, co jest z Chrystusa, niebiańskiego człowieka, ma wieczne znaczenie. Dlatego, czym więcej Chrystusa, tym z Bożego punktu widzenia jest więcej efektywności. To po prostu znaczy, że co było i jest prawdą o Chrystusie, jako niebiańskim człowieku odnośnie Jego istoty, praw Jego życia, Jego służby i misji, odnosi się też do Kościoła. Po to został dany Duch Święty. Jesteśmy szczęśliwi i mamy wiele cudownych przeżyć, ale celem tego wszystkiego jest, by pokazać to, co jest z Chrystusa.
Ostatecznym zamiarem Boga jest upodobnienie nas do Tego, o którym mówimy. W poprzednich lekcjach pokazaliśmy, że ta zasada życia działa progresywnie w człowieku wierzącym. To znaczy, że Duch Święty działa stale, by upodobnić nas do obrazu Chrystusa. Mówimy o Chrystusie, jako o niebiańskim człowieku, a nie o Jego boskości. My nigdy nie będziemy Bogiem. Mamy upodobnić się do człowieka, Jezusa Chrystusa. Kościół jest również w Nim człowiekiem niebiańskim. Paweł nazwał go „jednym nowym człowiekiem”. Kościół nie ma stać się żydowski lub grecki, męski lub żeński. Te i inne ziemskie podziały znikają i są odrzucane, a powstaje jeden nowy człowiek, gdzie Chrystus jest wszystkim we wszystkim (Kolos. 3:11). Chrystus w Swojej rzeczywistej formie nigdy nie był na ziemi. On jest Panem z Nieba. Podkreślił ten fakt słowami z Jana 8:23, „Ja jestem z wysokości...”. Co dotyczy Chrystusa, dotyczy też Kościoła. Jesteśmy na świecie, ale nie jesteśmy ze świata. Jesteśmy narodzeni z góry. Według Bożej myśli Kościół nigdy nie był ziemski. Paweł mówi, że Kościół był na niebiosach, zanim jeszcze nastąpił upadek człowieka. Był on w Bożych przewidywaniach. W Chrystusie mamy łączyć przepaść powstałą przez upadłe wieki Paweł patrzy na Kościół z Bożego punktu widzenia i zawsze mówi o nim, jako o całości. Na tym budowana jest wiara. Jeżeli zrozumiemy prawdę, że Bóg nigdy nie rozpoczyna, zanim nie zakończy, nasza wiara ożyje. Bóg patrzy na nas, jako już doskonałych w Chrystusie. Kiedy narodziliście się na nowo, Duch Święty ochrzcił was w Chrystusa. To jest cud. Nigdy byście się tam nie znaleźli, gdyby nie cud nowego narodzenia. Kiedy już tam jesteście, macie tam trwać. Za trwanie jesteście sami odpowiedzialni, a trwacie w Nim przez dokonywanie wyboru w codziennym życiu. Kiedy trwacie w Chrystusie i Bóg widzi was w Chrystusie, patrzy na przeżycia Chrystusa tak, jakby to były wasze. To za was Chrystus umarł i dla was powstał. To dla was przyniósł odkupienie. W Chrystusie Bóg widzi gotowy produkt, chociaż jest w nas jeszcze wiele do zrobienia.
Kościół jest widziany, jako sformowany w tym wieku, ale natychmiast przeniesiony do Nieba. Kiedy znajdziemy się w Chrystusie, jesteśmy posadzeni na niebieskich z Chrystusem. „Posadzeni w okręgach niebieskich w Chrystusie”, to stwierdzenie Ewangelii. To nie znaczy, że będziemy tam kiedyś w przyszłości. Kiedy uwierzymy, jesteśmy z Bożego punktu widzenia odcięci od tego świata i przeniesieni z królestwa ciemności do królestwa Syna Bożego. W tym momencie przestajemy być ziemskimi. W momencie przyjścia do Chrystusa jesteśmy duchowymi, niebiańskimi ludźmi, a to życie, które otrzymaliśmy przy nowym narodzeniu, życie wieczne działa progresywnie i upodabnia nas do tego niebiańskiego człowieka, o którym mówimy. Muszę uświadomić sobie powiązanie z wiecznością i Niebem i stamtąd brać wszystko. Nie ma innego początku. Mam uważać siebie za umarłego dla grzechu, ale żywego dla Boga. Gdyby zrozumiano to, co mówimy, nigdy nie byłoby tak zwanych „świeckich” chrześcijan. Świeccy chrześcijanie są zupełnym zaprzeczeniem myśli Bożych. Nie usiłujemy być niebiańskimi ludźmi i nie mamy nadziei dojść do takiego stanu. Musimy patrzeć z takiego punktu widzenia; jestem w Chrystusie. Narodziłem się z góry. Jestem osobą niebiańską. Jeżeli tak rozpocznę życie. Duch Święty będzie mógł działać we mnie. Wszystko, co z tym się nie zgadza, musi zostać ukrzyżowane. Nie chodzi tylko o grzech i bezbożność, ale o wszystko, co jest sprzeczne z faktem, że przez narodzenie z góry teraz jestem istotą niebiańską, istotą duchową. W końcowym rozrachunku liczy się tylko to, co jest z Chrystusa. Ponieważ to jest prawdą, Bóg działa i stosuje dyscyplinę. Na przykład: wszelka dyscyplina, która pochodzi z upadku, jest odrzucana. Pociąganie przez Boga w górę, zarówno w życiu pojedynczego człowieka, jak i kościołów następuje zawsze po śmierci i zmartwychwstaniu. To przeżycie nie dotyczy tylko początkowych etapów, ale trwa cały czas. Kiedy Bóg zdobędzie człowieka przez narodzenie na nowo, zaczyna w nim proces śmierci i zmartwychwstania. Jan powiedział, „Ja muszę stawać się mniejszym, by On mógł wzrastać”. To przez ten proces śmierci dla tego, czym ja jestem. Bóg robi miejsce dla wzrostu tego, kim On jest.
Działanie tego prawa powoduje, że u Boga nie liczy się nic innego, tylko to, co jest z Chrystusa. Tylko to, co jest z Chrystusa, może być efektywne, a nasze przeżycie oznacza, że coraz więcej naszej mieszaniny musi znikać, by Chrystus zajął to miejsce. Do tego prowadzi niedomaganie. Wiem, że wszyscy boimy się niedomagań, ale nic nas tak dobrze nie uczy jak niedomagania. To znaczy, że jako ludzie, możemy zejść z drogi, ale jeżeli nasze serca są prawe, kiedy Bóg pozwoli mi w tym zawieść, to wiem, że muszę znowu być posłusznym. Bóg stosuje to prawo do końca. Kiedy wszystko zostanie powiedziane i zrobione i wszystkie wieki dobiegną do końca, w Bożej wieczności nie pozostanie nic innego, tylko Chrystus. Wszystko warto poświęcić temu, by żyć w świecie, gdzie jest tylko Chrystus.
„Szkoła Chrystusa” - cykl Osoba Jezusa, z rozdziału – Wielkość Chrystusa
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz