Bóg chce doprowadzić Kościół do celu, by był pełen Tego, który wszystko we wszystkich napełnia. Bóg postanowił od wieczności, że ten świat będzie napełniony Chrystusem, niebiańskim człowiekiem. Dokona tego przez zbiorowego niebiańskiego człowieka, który złączony jest z Nim, jako Głową. My, Kościół, jesteśmy dziedzicami i współdziedzicami z Chrystusem. Nasza jedność z Nim, jako Głową czyni z nas jednego nowego człowieka, by odbicie Chrystusa było widziane w całym wszechświecie. Co Bóg czyni? On uwalnia nas od Żyda i Greka, a upodabnia nas do Chrystusa, do obrazu Jego Syna. To znaczy, że wszelkie Boże działanie z wami i ze mną indywidualnie, oraz kolektywnie z Kościołem, mają reprodukować w nas moralny charakter Chrystusa. Kiedy dojdziemy do takiego stanu, wtedy Ewangelia może przepływać swobodnie przez nas, jako ciało Chrystusa tak, jak przepływała przez Niego, kiedy chodził po ziemi w ciele, które dała Mu Maria. W momencie, kiedy dojdziemy do tego miejsca, gdzie pozostałości tego, co nie jest z Chrystusa odpadną od nas, wtedy On będzie w nas widoczny. On będzie uwielbiony w świętych. Nic dziwnego, że Paweł w liście do Efezjan modlił się, „By oświecił oczy serca waszego, (Kościoła), abyście wiedzieli, jaka jest nadzieja, do której was powołał, i jakie bogactwo chwały jest udziałem świętych w dziedzictwie jego”.
Wejście Izraela do ziemi obiecanej jest przykładem całkowitego zwycięstwa w Chrystusie. Bóg powiedział, że to wszystko ich spotkało dla naszego przykładu. 1 Kor. 10:6-10. Wędrówka Izraela przez pustynię pokazuje drogę do śmierci wszystkiego, co nie jest z Chrystusa. To przez tą wędrówką po pustyni widzimy w naszym życiu wszystko, co nie jest z Chrystusa. Kiedy patrzycie na Izrael, jako przykład dla was, możecie zrozumieć, jak Bóg działa, by upodobnić nas do jego Syna. Po sześciu tygodniach od wyjścia z Egiptu byli dalej od ziemi obiecanej, niż kiedy zaczęli. Obłok przesuwał się na południe. Dlaczego tam byli? Dlatego, że Bóg ich tam prowadził. On prowadził ich tam, gdzie wychodziła na jaw pustynia ich serc. Kiedy wy i ja wyjdziemy z Egiptu przez nowe narodzenie, wiele z Egiptu będzie jeszcze w nas. Trzyma się nas wiele goryczy egipskiej. Bóg najpierw poprowadził ich do Mara, gdzie gorzkie wody ujawniły gorycz w ich sercach. To przez drzewu krzyża, wrzucone do tej wody Bóg rozprawił się z tym wszystkim. Patrząc na ten przykład, widzimy, że to prowadzenie i wszelkie doświadczenia były po to, by skonfrontować ich ze stanem ich serc. Musiało wyjść na jaw ich nastawienie do Bożego prowadzenia.
Kiedy słyszycie lud Boży narzekający, wiecie, że nie są zadowoleni z Bożego prowadzenia. Są tak niewdzięczni, jak był Izrael. Niedługo po wyjściu z Egiptu powiedzieli do Mojżesza, „W Egipcie mieliśmy porę, czosnek i cebulę, a tu nic innego, tylko ta mątwa”. Chcieli wracać z powrotem do Egiptu. Tam był większy wybór. Setki lat później, kiedy przyszedł Chrystus, powiedział do nich, Ja jestem chlebem, ja jestem manną. Ten sam duch jest widoczny w Kościele obecnie. Trzeba wyprawiać sztuki cyrkowe, by ludzie, którzy nazywają się chrześcijanami, chcieli przychodzić [do kościoła]. Przez to mówią, „chcemy czegoś więcej, niż Chrystusa”. Jeżeli zaprosisz gwiazdę religijną, religijnych klownów, każda ławka będzie zapełniona. Jeżeli powiesz tym samym ludziom, że o piątej rano będzie spotkanie modlitewne, nie przyjdzie nikt, oprócz Jezusa. Będziesz najbardziej samotnym człowiekiem w mieście. Większość ludzi nie jest zadowolona z Bożego prowadzenia. Kiedy Bóg dał Chrystusa, dał wszystko. Paweł powiedział, „Umiem obfitować i umiem cierpieć niedostatek. Wszędzie i we wszystkim jestem zadowolony”. Większość nigdy nie dostrzegła wielkości Chrystusa. Na końcu, w przyszłych wiekach nie pozostanie nic innego, tylko Chrystus. S.B. Gordon powiedział, „jeżeli dojdziesz do Nieba, przy wejściu będzie krzyż i powie ci, że nie może tam wejść nic, co nie jest z Chrystusa”. Od momentu, kiedy narodziłeś się z Boga do chwili, kiedy przebudzisz się na jego podobieństwo, cała Boża praca z tobą polega na upodabnianiu cię do Jego obrazu; by stare życie zastąpić nowym.
Zawsze można poznać osobę rządzoną przez Ducha Świętego. Znakiem takiej osoby jest to, że jest coraz bardziej zajęta Panem Jezusem Chrystusem. Przez cały czas Bóg rozprawia się z tym, co nie jest z Chrystusa, poprzez krzyż i Ducha Świętego. Nie możesz zrozumieć krzyża bez Ducha Świętego. Przez Ducha wiecznego Chrystus ofiarował siebie Bogu. To przez Ducha Świętego Jezus poszedł na krzyż. Ten sam Duch Święty, który poprowadził Go na krzyż, poprowadzi ciebie na twój krzyż. Jeżeli będziesz uczniem Chrystusa, musisz przejść proces, który tworzy prawdziwego ucznia. Pierwszy krok to, „zaprzyj się samego siebie, weź swój krzyż i naśladuj Jezusa". Co to jest krzyż? To Duch Święty, który prowadzi nas przez sytuacje Morza Czerwonego, gdzie nie ma innego wyjścia, tylko Bóg, gdzie uczymy się opierać tylko na Bożym ramieniu. Duch Święty poprowadził Jezusa na krzyż i Duch Święty przeprowadził Go przez krzyż. Krzyż, który wy i ja musimy nieść, to codzienne doświadczenia, cierpienia, odrzucenia i cokolwiek się pojawi w życiu. Jeżeli w tych doświadczeniach życia sprawdzisz swoje serce i nie ma tam świadomego grzechu, to wiesz, że to, co cię spotyka, jest od Ducha świętego. To On cię tam prowadzi i jeżeli Mu pozwolisz. On poprowadzi cię na krzyż, a zejdziesz z niego, kiedy będzie mniej z ciebie, a więcej z Pana Jezusa Chrystusa. To jest Boży sposób upodabniania nas do Jego Syna, Mówimy o osobie Jezusa, niebiańskiego człowieka. Kiedy patrzymy na Niego, rozumiemy, czego Bóg chce w nas. Kiedy patrzymy na Niego w Duchu, jesteśmy przemieniani na Jego podobieństwo. Kiedy zostaniemy przemieni całkowicie , to będzie koniec chodzenia w Duchu.
By człowiek mógł wytrwać w codziennych doświadczeniach, zmaganiach i pokusach, musi mieć nadzwyczajną wiarę w przyszłość. Bez tego człowiek nie może żyć. Jeżeli moja nadzieja jest nie tylko w tym życiu, mogę dać odpór wszelkim zasadzkom diabelskim. Znakiem prawdziwego wierzącego jest jego gotowość do poświęcenia teraźniejszości dla przyszłości. By jednak człowiek mógł poświecić teraźniejszość dla przyszłości, musi mieć nadzwyczajną wiarę w nadzwyczajną przyszłość. Kiedy myślę o tym, że ja, który jestem najmniejszy z najmniejszych, zostałem przeznaczony, by upodobnić się do obrazu Syna Bożego, mogę znieść cierpienia i trudności teraźniejszości. Jaki On był na świecie, tacy my jesteśmy. Kiedy to zrozumiem, mogę powiedzieć z Apostołem Pawłem, było to warte wszystkiego, by zobaczyć Chrystusa”. Kiedy Go zobaczymy, według Apostoła Jana, będziemy podobni do Niego. „Jeszcze się nie objawiło, czym będziemy, ale wiemy, ze gdy się On objawi, będziemy do Niego podobni, gdyż ujrzymy Go takim, jakim jest”. To progresywne działanie życia prowadzi nas do takiego końca. Kiedy patrzymy na Niego w Duchu zostajemy przemienieni w ten sam obraz, z chwały w chwałę” (2 Kor. 3:18).
„Szkoła Chrystusa” - cykl Osoba Jezusa, z rozdziału – Wielkość Chrystusa
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz