Bert Clendennen

Bert Clendennen

poniedziałek, 2 stycznia 2012

a On, gdy przyjdzie, przekona świat o grzechu

Czytamy w Ew. Jana  16:7-9 „Lecz Ja wam mówię prawdę: Lepiej dla was, żebym Ja odszedł. Bo jeśli nie odejdę, Pocieszyciel do was nie przyjdzie, jeśli zaś odejdę, poślę go do was. A On, gdy przyjdzie, przekona świat o grzechu i o sprawiedliwości, i o sądzie; O grzechu, gdyż nie uwierzyli we mnie;” Jakiś cień smutku zabrzmiał w głosie naszego Pana kiedy mówił On, że Duch Prawdy „przekona świat o grzechu, gdyż nie uwierzyli we mnie”. Nasz Pan wiedział, iż patrząc z zewnątrz, Jego służba na ziemi była porażką. Tego jednak miał dowieść ktoś inny, Ten, którego On miał posłać. Jezus wiedział, że ta porażka wynikła ze świętości Jego charakteru. Taki charakter, jaki posiadał Jezus, nie mógł być uszanowany przez opinię publiczną w ciągu zaledwie trzech krótkich lat. Bycie takim, jakim On był, boskim lecz zarazem ludzkim, okazało się być kamieniem obrazy i skałą zgorszenia, o które jego współcześni zranili się z powodu ich niewiary. Kiedy odchodził ze świata, zapowiedział, że Jego służba będzie kontynuowana przez Ducha Świętego.

Duch Święty miał tak działać na naturę moralną ludzkości, by ustanowić zupełną sprawiedliwość. On miał przeprowadzić bezstronny sąd, a czyniąc to miał wykazać absolutną potrzebę Jezusa jako pośrednika i zbawiciela. Wydaje się, że to jest właśnie znaczenie słów „ponieważ we mnie nie uwierzyli”. Świat zawsze zaprzeczał swojej potrzebie Syna człowieczego. Jezus zawsze był tu obcym, patrzono na Niego z. podejrzliwością. Słowo mówi: „Przyszedł do swojej własności, ale swoi go nie przyjęli”. „Poniżony i wzgardzony był przez ludzi, mąż boleści, doświadczony w cierpieniu, tak że skrywaliśmy przez Nim nasze twarze”. Świat nigdy nie był pewien, co zrobić z tym Obcym. Podszedł do Niego, ale się od niego cofnął. On był właścicielem świata, lecz świat Go odrzucił. Okrzyknął Go królem, a mimo to ukrzyżował wraz ze złoczyńcami. On był jednocześnie zauroczeniem i postrachem dla wszystkich, którzy Go poznali. Będąc tego świadomy powiedział im: „Nie przyjdziecie do mnie. Uparcie chcecie iść do Ojca jakąś inną drogą. Nie mogę pozostać tu w ciele, ale ześlę Ducha prawdy. Kiedy On przyjdzie, przekona was o grzechu. O grzechu, gdyż we mnie nie uwierzyliście.” Przekonać świat o grzechu to coś znacznie większego niż przekonać go o zbrodni. Świat zadowolił się niedokładnymi definicjami; używa niewłaściwie pojęć „zbrodnia” i „grzech” tak jakby były synonimami. To fatalny błąd. Grzech może być tam, gdzie nie ma zbrodni. Gdziekolwiek jednak jest zbrodnia, jakakolwiek by nie była, tam zawsze jest grzech, który za nią stoi. Społeczeństwo jest tak zorganizowane, by bronić się przed zbrodnią, a jednak każdy jego członek jest winny grzechu. To musi być ukazane przez Ducha Świętego, w jaki jednak sposób? Społeczeństwo potępia mord. Z tego też powodu Duch Święty zaczyna od przekonania nas, że morderstwo jest grzechem. Następnie mówi, że potępiając morderstwo powinniśmy zrozumieć, gdzie się ono zaczyna. Otóż ma ono swój początek w grzesznym gniewie. Taki gniew może być niewyrażony, jednak sam fakt. że dajemy mu miejsce głęboko w swym sercu sprawia, że jesteś winny czy winna morderstwa w Bożych oczach. Duch Święty jest dany, aby nas tego uczyć. W przeciwnym razie byśmy tego nie zrozumieli.

Społeczeństwo stać tylko na to, by uznać jakąś różnicę między morderstwem a ludobójstwem. I tutaj się zatrzymało. Duch Święty przypomina o pochodzeniu zbrodni, a znalazłszy je, mówi, iż jest ona morderstwem. Ta nienawiść w sercu, niekontrolowana pasja, to jest prawdziwy morderca. „Ktokolwiek nienawidzi swojego brata, jest mordercą” (1 Jana 3,15). W ten sposób przedstawia nam definicję morderstwa, której społeczeństwo nigdy nie chciało przyjąć. To, w jakim stopniu zgodzimy się na tę definicję, będzie miarą naszego własnego przekonania. Ci, którzy doskonale funkcjonowali w społeczeństwie jako nienaganni ludzie uświadamiają sobie nagle, iż znajdują się w obliczu nowego prawa. To prawo zmusza nas do przyznania, że jeśli źródła morderstw leżą w motywach, wówczas jest możliwe, że w oczach Boga jesteśmy mordercami. Społeczeństwo uczyniło morderstwo karalnym, ale nie było w stanie uczynić karalnym fałszu i kłamstwa. Dla społeczeństwa kłamstwo jest bardziej „duchowe” [akceptowane] od morderstwa. Tutaj dochodzimy do wyższej formy działania Ducha Świętego. Przykładowo, możemy powiedzieć, że człowiek może uczynić kłamstwo jak równie dobrze, co „wypowiedzieć je”. Może on użyć dwuznacznych słów, by ochronić siebie i zwodzić. Uznać coś takiego to wielka rzecz, znacznie bardziej duchowa niż uznanie grzechu w morderstwie.

Co jeszcze może czynić Duch Święty? Niewiele ponad to, jeśli osoba chce tylko zabezpieczyć swoje przekonanie. Jednak możliwe jest coś więcej. Duch Święty mówi, iż forma słów może być prawdziwa, a jednak mogą one komunikować kłamstwo. Rozmowa może być powtórzona słowo w słowo, a jednak przez zwykłą zmianę tonu głosu lub szczególny wyraz twarzy, poprzez umiejętny układ pauz czy nacisku, taka relacja może być kłamstwem od początku do końca. Można nawet okłamywać samego siebie. Żyjąc stale w takim stanie można nawet zniszczyć swoją zdolność odróżniania dobrego od złego. Sumienie takiej osoby zostaje jakby „spieczone gorącym żelazem”, a jej mowa traci wszelką wartość i użyteczność, jako narzędzie moralne. Nasze sumienie może być według Pawła w 2 Liście do Tesaloniczan wydane na wiarę w kłamstwo. W takiej sytuacji sumienie staje się instrumentem samo-zwiedzenia. W takich okolicznościach człowiek staje się więcej niż kłamcą. On już jest właściwie kłamstwem. Jeśli ktoś jest winny kłamania, jest jeszcze dla niego nadzieja odrodzenia. Kiedy jednak człowiek sam jest kłamstwem, i cała jego natura jest w tym stanie, może już nie być szansy na ratunek. W takiej sytuacji, kto jeśli nie Duch Święty może podjąć się takiego wyzwania jak przekonanie serca o grzechu?

„Szkoła Chrystusa” - cykl Pneumatologia z rozdziału – Przekonywanie o grzechu jako dzieło Ducha Świętego

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz