Jest to bardzo niebezpieczne, zwłaszcza w naszym społeczeństwie, gdzie duchowość mierzona jest rozmiarem działania. Przeciętny chrześcijanin jest tak zaprogramowany, że ogarnia go poczucie winy, gdy pomyśli, że ci wielcy przywódcy mogliby się mylić. Jeśli ktoś jest tak zaprogramowany, to jego religijny umysł bez kwestionowania przyjmie wszystko, czego będzie się go nauczać. Z powodu tego, że ślepi prowadzą ślepych, same wersety zastąpiły osobiste poznanie Chrystusa.
Wyciągając wersety biblijne z kontekstu i nie rozeznając słów prawdy, obecni liderzy stworzyli chrześcijańską naukę zielonoświątkową, [i ewangeliczną] która hurtowo jest kupowana przez ludzi. Nowa ewangelia opiera się całkowicie na zdolności wierzących do pozytywnego myślenia i właściwego „wyznawania”. Aby łatwiej było ją sprzedać i jednocześnie ukryć fakt. że samo wyznawanie jest tylko substytutem, rozpoczęto masową kampanię wzywającą do połączenia nauki medycznej z boskim uzdrowieniem. Doceniam całe dobro, jakiego doświadczamy ze strony nauki, ale ciągle pozostaje ona niedokładną nauką, którą człowiek się zajmuje. Nie wierzę, i z pewnością nie uwierzę, że Jezus zniósł tę okropną chłostę, aby przynieść takie uzdrowienie, które przez tysiąc lat nie poradzi sobie ze zwykłym przeziębieniem.
Mówiąc o „samym wyznawaniu” jako o substytucie, mam na myśli to, że jest to stosowany przez obrońców sposób zrzucania odpowiedzialności, uchylanie się od obowiązku uwalniania chorych. Jeśli jakaś biedna ofiara nie zostanie uzdrowiona lub uwolniona, to tylko dlatego, że nie wierzyła i prawidłowo nie wyznawała. Jest to całkowicie sprzeczne z Biblią. Jezus nie posłał kaznodziei i wierzących. aby uczyli ludzi jak wyznawać. On powiedział: „uzdrawiajcie chorych, oczyszczajcie trędowatych, wzbudzajcie umarłych”. Gdy Piotr spotkał chromego człowieka przy bramie świątyni, nawet go nie spytał czy wierzy w Boże uzdrowienie. Powiedział: „To co mam, daję ci”. Jeśli podstawą ewangelii byłyby same słowa, wtedy Jezus nigdy nie poleciłby swoim uczniom, aby oczekiwali w Jerozolimie aż zostaną przyobleczeni mocą z wysokości (Łuk 24,49). Oni znali Jego słowa, widzieli jak czynił najbardziej zadziwiające cuda, a mimo to ciągle nie byli dostatecznie wykwalifikowani, aby iść i głosić. Paweł powiedział do Koryntian: „Nie będziecie znali nikogo według słów lecz według mocy”. Słowa bez mocy (nawet słowa z Biblii) są bezużyteczne. Ta Ewangelia nie jest głoszona jedynie w słowach, ale w mocy i w manifestacji Ducha.
Apostoł Jakub napisał: „Wiara bez uczynków jest martwa”. Rzeczy, o których się tutaj mówi, nie są mechanicznymi uczynkami ciała. Kiedy Piotr wziął za rękę chromego i podniósł go, wtedy Boża moc go uzdrowiła. Nie uzdrowił go natomiast sam fakt podniesienia go przez Piotra. Byłem świadkiem wielu takich sytuacji, kiedy powtarzało się daną czynność, ale uzdrowienie nie następowało. Pewnego razu jeden ewangelista wezwał do przodu wszystkie kobiety, które nie mogły mieć dzieci. Postawił je w szeregu i kazał im pocierać swoje brzuchy wyznając jednocześnie takie słowa: „Jestem w ciąży”. Po kilku minutach takiego bezsensownego działania powiedział im, aby nakrywały do stołu dzieciom, co do których przed chwilą czyniły wyznawanie i żeby zaczęły z nimi rozmawiać. Apostoł Jakub, gdy mówił o uczynkach wiary, z pewnością nie usprawiedliwiał takich niedojrzałych działań jak te, o których tutaj wspomniałem. Słowo „wiara” oznacza w Piśmie to, w co wierzymy. Wierzymy na przykład, że jedyną możliwością osiągnięcia zbawienia jest „narodzenie się na nowo”. Fakt bycia „narodzonym na nowo” jest integralną częścią naszej „wiary”. Tak więc Jakub mówi w rzeczywistości, że samo wyznawanie zbawienia, bez radykalnego doświadczenia nowego narodzenia, jest śmiercią. Boże uzdrowienie również jest istotną częścią naszej wiary, lecz samo wyznawanie Pisma, typowe dla uzdrawiania bez prawdziwej mocy do uzdrowienia, jest śmiercią.
Jedną z największych tragedii tego zwiedzenia jest to, że zmusza ono do wyrzeczenia się usilnej modlitwy. Nie możesz głosić ewangelii typu „wyznaj, a stanie ci się” podczas gdy ludzie mozolą się nad czymś z wielkim trudem. Słowo Boże objawi nam zamysł Boga, gdy będziemy żyć w Duchu. Jeśli jednak Duch Święty tego nie zrobi, Biblia będzie dla nas tylko następną książką, którą możemy sobie czytać i która nie dostarczy nam więcej światła niż jakakolwiek inna książka. Samo religijne wyznawanie sprawia, że Biblia staje się tylko podręcznikiem. Ludzie myślą, że czytając książki i słuchając wykładów mogą zdobyć duchową wiedzę i poznać Boże zasady. Te rzeczy jednak przychodzą do nas poprzez życie, doświadczenie i to, co zmienia się w naszym charakterze. Do poznania duchowego dochodzimy wtedy, kiedy Jego życie jest formowane w nas i kiedy my sami o to zabiegamy. To może przyjść tylko przez mozolną (usilną) modlitwę. Właśnie dlatego Bóg wymaga takiej modlitwy i mówi, że jest ona konieczna. Pozwólcie, że powtórzę, nie możemy nauczyć się Bożych zasad ani zdobyć duchowej wiedzy z książek i wykładów. One mogą być poznane tylko w procesie. Przede wszystkim, musi istnieć koncepcja, to co wewnętrzne (duchowe). Musi to mieć zastosowanie do wszystkich duchowych zasad i wiedzy. Dopiero potem może być mozolne prowadzenie do narodzin. To jest proces życia. Na podstawie życiowych doświadczeń możemy nauczyć się tylko tego, co jest w Biblii. Biblia nie jest komputerem; jest przenośnikiem, który przenosi poza. Poprzez czytanie Słowa. Biblia przenosi coś poza nasze zrozumienie.
fragment z książki - „Droga z pozoru właściwa” z rozdziału Samozwiedzenie
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz