Kościół, zaangażowany w ten proces życia, stanie się świadkiem wielkich rzeczy. Życie jest spontaniczne, dlatego kiedy tylko nadarzy się okazja, zamanifestuje się. Prawdziwe duchowe życie będzie wykrzykiwać radosne Alleluja. Synowie i córki kościoła, poruszeni duchem życia, będą prorokować, mówić językami, tańczyć w Duchu, śpiewać w Duchu. Tych rzeczy nie nakłada się na siebie jak ubranie, ani się ich „nie włącza” i „wyłącza” kiedy się chce. To nie jest coś, czego Boże dzieci mogą nauczyć się robić, ale są one manifestacją duchowego życia. Miejsce duchowej mocy i duchowego życia można osiągnąć jedynie poprzez zmaganie się. W momencie duchowych narodzin powstaje nowe stworzenie, ustanawiana jest inna moralność tego stworzenia, nowy system niebiański, całkowicie nowy umysł, i nie jest to cielesny człowiek. W Panu będziemy mieć całkowicie nowy system oceniania i wartości. To znaczy. On będzie odnosił się do nas w tej sprawie. On będzie nas powoływał do tego. byśmy trzymali się nowego stworzenia w nas, dobrego sumienia, przekonania wewnętrznego, intymności, które są w nas. A zatem nowe stworzenie to coś duchowego. Ponieważ jednak stare stworzenie wciąż krąży wokół tego, co duchowe, nowe stworzenie będzie wzrastało tylko poprzez podbój, poprzez żmudne dążenie do przezwyciężenia konfliktu. Wola, odnowiona wola pobudzana przez Ducha Świętego nie będzie działać mechanicznie lecz zostanie wezwana do ćwiczenia się w Panu.
W ten sposób modlitwa staje się konfliktem, walką, i walka ta odnosi się do życia w Duchu, do miejsca, w którym mamy żyć w Chrystusie. Zatem pytanie, jakie należy sobie zadać nie brzmi: „Czym jestem w Chrystusie” ale „Czym mogę być w Chrystusie”. Doświadczenie wierzących pokazuje, że kiedy idą z Panem co oznacza coraz większe upodabnianie się do Niego, oddalanie się od starej natur}” i zmierzanie do nowego życia - to im bliższy mają kontakt z ostatecznymi, duchowymi siłami wszechświata, tym bardziej intensywny on się staje. W tym właśnie wyraża się wartość cierpienia i prób. Zmaganie się nowego stworzenia nie dotyczy wiary, lecz ma na celu wyrwanie się z otaczającej pajęczyny ciała. Nowe stworzenie wiąże się z moralnością i jeśli o nas chodzi, to nie została ona jeszcze w nas ukształtowana. Jest ona doskonała sama w sobie lecz nie jest dokończona w nas. Stare stworzenie wciąż istnieje i ma ogromny wpływ na nowe stworzenie. Stara natura nie jest umarła dla wierzących. Świat nie jest umarły dla wierzącego i diabeł również nie jest umarły dla wierzącego. Nowe stworzenie, które wiąże się z moralnością, znajduje się w samym centrum starego. Ale to jest dopiero w zaczątku i wszystkie jego moralne aspekty muszą się rozwinąć, aby uczynić nas stworzeniami moralnymi w pełnym tego słowa znaczeniu. Ten rozwój, który uczyni nas podobnymi do Chrystusa, jest absolutną wolą Boga.
Cierpienie i próby pojawiające się w tym konflikcie, zawierają się w woli Bożej. Znaczy to, że Bóg dopuszcza do pewnych rzeczy nie będących Jego absolutną wolą. aby doprowadzić nas do miejsca, które jest Jego absolutną wolą. Cierpienie nie jest Bożą wolą lecz On bardzo często pozwala na nie, gdyż widzi, że jest to konieczne, abyśmy mogli utrzymać określoną pozycję. Gdybyśmy byli doskonałymi stworzeniami, wola Boża zawsze byłaby absolutna. Nie byłoby miejsca na względną wolę Bożą. Bóg nie musiałby dopuszczać do pewnych rzeczy, aby nas doprowadzić do określonego miejsca. Ponieważ jednak nie jesteśmy doskonali, cierpienie i próby stają się względną wolą Bożą (zawierają się w woli Bożej), czyli mają miejsce za Jego przyzwoleniem. Wzajemna zależność dotyczy naszego zdobywania i rozwijania przez nowe stworzenie moralnego życia.
Alternatywą dla życia według Ducha jest samozwodniczy kult nauczanych wartości i zasad. Zamiast spontanicznego przepływu życia, mamy jedynie życie wyuczone. Wyuczony Chrystus, wyuczony Duch Święty, wyuczone języki i brak żywego doświadczenia. Jezus Chrystus to już tylko wyznawanie a nie realna osoba. Uzdrowienie jest wyznawaniem ust, które pozostawia 99 % jego poszukiwaczy w szpitalach. Rozpoczyna się w umyśle, kończy się w umyśle, i ostatecznie pozostawia ofiarę w zamieszaniu i w pustce. Na jednym nabożeństwie pewnemu zgłodniałemu Ducha Świętego człowiekowi powiedziano, żeby bardzo szybko wypowiadał samogłoski A, E, I, O, U. Kiedy to robił, powiedziano mu, że już to otrzymał. Pewien Mormon, który mówił językami, przemawiał na wielkim zebraniu. Podczas śniadania, mój przyjaciel siedział koło niego i zapytał go, w jaki sposób narodził się na nowo. Mormon odpowiedział: „Jeszcze tego nie przyjąłem”. A był głównym mówcą na wieczornym spotkaniu, w którym uczestniczyły setki ludzi. Moja żona brała udział w nabożeństwie i siedziała obok mężczyzny i kobiety, którzy byli zdenerwowani tym, co się działo. Kobieta powiedziała do mężczyzny: „Szkoda, że nie mogę przemówić do tego zgromadzenia”. Mężczyzna odpowiedział: „Dlaczego nie wstaniesz i nie zaczniesz prorokować tego, co masz do powiedzenia?”. Byłem na nabożeństwie wśród 1500 ludzi, kiedy lider uwielbienia kazał wszystkim wstać i ogłosił, że w czasie śpiewania tej pieśni będziemy tańczyć przed Panem. Brakowało prawdziwego życia, więc chcieli je podrobić! Wszystko to jest tylko wyuczoną religią, religią samych słów bez prawdziwego życia Ducha.
Takie oszukaństwo przez samą swoją naturę zostało zmuszone do wyeliminowania „zwycięskiej modlitwy”, co z kolei otworzyło drzwi na świat, pozwalając ciału i diabłu wejść do świątyni Bożej. Te same grzechy świata można znaleźć w kościele. Zaślepieni drogą, która wydaje się właściwa, miliony maszerują w kierunku piekła wykrzykując „chwała Panu”. W tej nowej religii świat nie jest już wrogiem łaski, lecz raczej niezrozumianym przyjacielem. Nowe wołanie brzmi: „Jeśli mamy zdobyć świat, musimy być jak ludzie w świecie”. W takiej atmosferze niczym niezwykłym nie jest, kiedy widzi się, jak ktoś gasi papierosa, aby za chwilę prorokować. W wielu zgromadzeniach powszechnie słyszy się o bałwochwalczej praktyce intonowania śpiewu na językach. W jednej takiej społeczności, gdzie dużo mówiło się o językach, pewna kobieta zadała liderowi pytanie. Jego odpowiedź brzmiała: „Wszystkie pytania omówimy przy piwie po spotkaniu”.
fragment z książki - „Droga z pozoru właściwa” z rozdziału Samozwiedzenie
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz