Temat lekcji brzmi: „Poświęcenie bez reszty”. W Szkole Chrystusa, w rozdziale o modlitwie mamy lekcję pod tytułem: „Moc nowego poświęcenia”. W lekcji tej staram się wytłumaczyć ludziom, czym jest nowe poświęcenie się. Deklarujemy przez nie, że odzyskaliśmy duchowy wzrok, wizję. Kiedy Samson zgubił swoje poświęcenie, stracił zdolność widzenia, stracił oczy. Tak samo dzieje się z kościołem. Kiedy zatraca swoje poświęcenie, staje się duchowo ślepy. Dzisiaj kościół jest pełen ludzi, którzy nie widzą nic złego w grzechu. Głosi się ewangelię, ale ludzie, którzy kiedyś w coś uwierzyli, nie widzą teraz w niczym problemu, bo są duchowo ślepi - utracili duchowy wzrok.
Nie chodzi tylko o odzyskanie duchowego wzroku i wizji, ale o nowe poświęcenie, o odnowienie duchowego głodu i apetytu. To bardzo smutne, że widzimy ludzi, którzy nie odczuwają głodu Boga. Rozmawiałem z pewnym człowiekiem, który mi powiedział, że w jego zborze w niedzielę są dwa nabożeństwa rano. „Ja - oznajmił - zawsze chodzę na to pierwsze, by to mieć jak najprędzej za sobą”. Ja tak samo robiłem, kiedy moja mama dawała mi gorzkie lekarstwo - szybko przełykałem, by mieć to już za sobą. Tak samo postępował ten człowiek. Nie był głodny Boga. Nowe poświęcenie odnawia swoisty apetyt i otwiera ponownie kanał, przez który może przepływać rzeka życia, by nowe stworzenie mogło znaleźć się na pierwszym miejscu i by odnowić to, co duchowe. Właśnie o takim poświęceniu się Bogu, absolutnym i bezgranicznym, będziemy teraz mówić. Czytaliśmy historię o wielkim tłumie głodnych ludzi, potrzebujących nakarmienia. Apostołowie stwierdzili, że zaspokojenie ich głodu jest niemożliwe. Tłum był realny i realna była potrzeba. Ponadto konkretny był też czas: teraz albo nigdy.
Ta sama prawda odnosi się do życia duchowego. Dzisiaj mamy w kościele możliwości, jakich nie mieliśmy jeszcze wczoraj i prawdopodobnie jutro już takich mieć nie będziemy. Albo dzisiaj zaspokoimy te potrzeby, albo stracimy taką możliwość. W powyższych okolicznościach nie wystarczyła obecność apostołów. Oni mogli się użalać nad tłumem, ale - niestety - musieliby ich odesłać głodnych. Dzięki jednak Bogu, że był wśród nich Jezus! Jego obecność wystarczyła. Wszyscy zostali nakarmieni i byli zadowoleni. Uczniowie otrzymali napomnienie i dobrą lekcję: „Gdzie Chrystus się manifestuje, tam nie ma absolutnie nic niemożliwego”.
Chcę mówić o tym, że Bóg pozostaje ciągle taki sam. Posłużę się najważniejszymi słowami z listu do Hebrajczyków: wiara i niebo. Sami apostołowie musieliby posłać te głodne tłumy do domów, ale ponieważ wśród nich był Chrystus, wszystko było możliwe. Dla Niego żaden ludzki tłum nie stanowił problemu. Nie musiał zwoływać narady dla uzgodnienia decyzji, ale po prostu powiedział: „Każcie ludziom usiąść”. Kiedy uczniowie oddali wszystko, co mieli do Jego dyspozycji, Jezus sprawił, że było tego więcej, niż potrzebowali. Kiedy oddajemy Mu tylko część, zawsze musimy wracać, ale kiedy oddajemy wszystko, wtedy zaczynają się dziać cuda.
Mały chłopiec oddał swój obiad i najadły się tysiące ludzi. Jeden człowiek oddał swoje życie i dzisiaj 6 miliardów ludzi na tej planecie może otrzymać zbawienie - ponieważ Jezus oddał się bez reszty. Gdyby ten chłopiec oddał tylko kawałek chleba, ludzie odeszliby głodni. Ale on oddał wszystko i to było więcej, niż wystarczająco. Pierwsi apostołowie byli ludźmi takimi, jak my. To nie byli ludzie szczególnego rodzaju. Uczyli się powoli i trudno im było pewne rzeczy zrozumieć. Mieli bardzo mało wiary i Jezus ciągle ich musiał z tego powodu ganić. Bardzo łatwo się zniechęcali. Przez to chcę dodać wszystkim więcej nadziei. Biblia mówi, że niektórzy z nich byli oporni w uczeniu się, ale Jezus nie zrezygnował z nich ani nie odrzucił, ale prowadził ich i używał do wypełniania swoich celów. Chcę was pocieszyć, że pomimo wszystkich upadków i wad, jeżeli tylko wstaniecie i pójdziecie dalej, On was poprowadzi.
Kiedy Nehemiasz wyjaśnił ludowi sytuację, w jakiej się znajdowali i powiedział: „Ręka Boża jest nade mną”, wtedy lud odrzekł: „Powstańmy i odbudujmy.”. Jest miejsce na progresję. Jeśli diabeł nas przewróci, powstańmy. Choćby przewrócił nas dziesięć razy — powstańmy po raz jedenasty. Mamy jeszcze lepsze możliwości. Chrystus pokazał uczniom, że sami nic nie mogą, ale powiedział im: „Ja jestem krzewem winnym, a wy jesteście gałązkami”. Gałęzie niczego same nie zdziałają, bez krzewu, ale też krzew nie może wydać owoców bez gałązek. Jeżeli wierzymy w tego samego Jezusa, który siedzi teraz po prawicy Ojca w niebie, to tak samo jest z nami w XXI wieku. On nic nie będzie czynił bez nas. Wola Boża nie może być wykonana bez Boga, ale też nie będzie wykonana bez nas. Bóg powiedział: „Jeśli mój lud chce, to Ja też chcę”. Musi być w tym również nasz udział, bo inaczej nic się nie stanie. Czy wierzycie, że Jezus, który jest tym prawdziwym krzewem, nie wyda żadnego owocu, jeśli nie będzie nas. czyli gałązek? Jeśli w to nie wierzymy, to jesteśmy daleko od odnowienia przebudzenia zielonoświątkowego. Dzięki Bogu, że te myśli mogą rozpalać nasze serca i utwierdzać w przekonaniu, że Ten, który ma wszelką mądrość, wszelką moc, który wszystko stworzył, nie będzie czynił nic bez nas. Musimy być naczyniami, przez które będzie działał.
„Człowiek według Bożego serca” z rozdziału Poświęcenie bez reszty cz. 1
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz