Ktoś powiedział mojej żonie: „Czy nie przeszkadza ci, że brat Clendennen tak wiele podróżuje?”. „Tak, bardzo mi go brakuje, ale on nie ma wyboru, gdyż to Bóg go powołał, by właśnie to robił i ja nie zamierzam mu w tym przeszkadzać” - odrzekła. My nie mamy żadnego wyboru. Czy ja i wy jesteśmy całkowicie z Nim? Nie mówię tu o bezgranicznej wierze, czy bezgranicznym poznaniu, ani o niezwykłych duchowych przeżyciach, ale o bezgranicznym poświęceniu. Nie wiemy, co to może oznaczać, ale ja nie muszę tego wiedzieć. Bóg to wie i to mi wystarczy. Ja nie potrafię siebie kochać tak mocno, jak On mnie kocha i troszczyć się o siebie tak, jak On to robi. Kiedy byłem w Irlandii kilka tygodni temu, poznałem człowieka, który miał żonę i dwoje dzieci. Wyraźnie odczuwał, że Bóg go powołuje. Około trzech lat zastanawiał się nad tym i niedawno poświęcił się dla Indii. Powiedział mi: „Czuję, że Bóg mnie powołuje, ale Biblia mówi, że jeśli nie troszczę się o moją rodzinę, to jestem gorszy, niż poganin”. Ja mu na to: „Jeśli Bóg cię powołuje, a nie zatroszczyłby się o twoją rodzinę, to co by to był za Bóg? Jeśli odczuwasz, że Bóg powołuje cię do głoszenia ewangelii, a nie wierzysz, że On zatroszczy się o twoją rodzinę, to lepiej zostań tu, gdzie jesteś. Lepiej rób to, co robiłeś, by nie być głodnym”. Potrzeba nam jednego - by Jezus był Mistrzem i Panem, a to oznacza, że nie mamy nic do powiedzenia.
W październiku ubiegłego roku miałem lecieć na Filipiny, do miejsca, gdzie były wielkie problemy. To jedno z tych miejsc odwiedzanych przez Bin Ladena. Kiedy runęły bliźniacze wieże w Nowym Jorku, wszystko stało się jeszcze gorsze. Ludzie, którzy mieli lecieć ze mną, napisali mi takie e-maile: „Nie wiem, co masz zamiar zrobić, ale ja nie lecę do Mindanao. Jeżeli polecisz tam jako biały, będziesz odstawał od reszty, jak bolący kciuk. Będziesz widoczny, a ich celem jest porywanie Amerykanów”. Odpowiedziałem, że też nie uważam się za bohatera i zacząłem myśleć - przecież nikt tam nie leci, a tam czeka 500 pastorów. O mój Boże, co mam zrobić?! Byłem w moim biurze przed nastaniem dnia i wołałem do Pana: „Nie wiem, co robić”. Wtedy On przemówił wyraźnie, jak dźwięk dzwonu: „Kiedy wojsko wysłało cię do Mindanao, jechałeś bez żadnych pytań.” Wtedy odpowiedziałem: „Panie, już jestem w drodze, już wyjeżdżam na lotnisko, daj mi bilet”. Tego dnia zamykali tam granice, ale nie mogli ich zamknąć, zanim nie przybył tam pewien mały kaznodzieja zielonoświątkowy.
Wykonanie Bożego planu zależy od naszego całkowitego poświęcenia się Jemu. Kiedy my oddajemy Mu wszystko, wtedy On oddaje wszystko nam. Ale jeżeli zostawiasz sobie coś i ukrywasz to przed Wszechmogącym, to On też ukryje coś przed tobą” Jeśli ty nie oddasz Mu wszystkiego, to nie możesz oczekiwać, że On wszystko odda tobie. Kluczem do prawdziwej Pięćdziesiątnicy jest posłuszeństwo. Po prostu rób to, co On mówi. Nigdzie w tej księdze nie jest napisane, byśmy próbowali robić wszystko, co jest możliwe. Tu jest wiele przykazań i większość z nich wygląda na zupełnie niemożliwe, ale to są polecenia i musimy się nastawić nie na próbę posłuszeństwa, ale na pełne posłuszeństwo. Zanim On pośle cię na krańce świata, zacznij od swoich sąsiadów. Wiara nie rośnie bez działania. Wiara jest działaniem. Dopóki nie ma działania, nie ma wiary. Abraham mógłby opowiadać przez 150 lat, jakie to miał objawienie od Boga o kraju, który Bóg mu da, ale gdyby nie wyszedł, by tam dojść, nic by nie osiągnął. Jeśli teraz postanowimy być posłuszni w każdym szczególe, to doświadczymy największego wylania Ducha Bożego, jakiego nie oglądaliśmy od 100 lat. Bóg nie daje swojego Ducha tym, którzy chcą, ale tym, którzy są Mu posłuszni. Bóg nie dał ci swojego Ducha po to, by cię uszczęśliwić, ale byś był Jego narzędziem.
„Człowiek według Bożego serca” z rozdziału Poświęcenie bez reszty cz. 2
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz