Bert Clendennen

Bert Clendennen

sobota, 9 kwietnia 2011

A2 - luźne rozważania na temat współczesnego chrześcijaństwa


„Piszę wam, ojcowie, gdyż znacie tego, który jest od początku. Piszę wam, młodzieńcy, gdyż zwyciężyliście złego. Napisałem wam, dzieci, gdyż znacie Ojca. Napisałem wam, ojcowie, gdyż znacie tego, który jest od początku. Napisałem wam, młodzieńcy, gdyż jesteście mocni i Słowo Boże mieszka w was, i zwyciężyliście złego. Nie miłujcie świata ani tych rzeczy, które są na świecie. Jeśli kto miłuje świat, nie ma w nim miłości Ojca. Bo wszystko, co jest na świecie, pożądliwość ciała i pożądliwość oczu, i pycha życia, nie jest z Ojca, ale ze świata. I świat przemija wraz z pożądliwością swoją; ale kto pełni wolę Bożą, trwa na wieki.  Dzieci, ostatnia to już godzina. A słyszeliście, że ma przyjść antychryst, lecz oto już teraz wielu antychrystów powstało. Stąd poznajemy, że to już ostatnia godzina. Wyszli spośród nas, lecz nie byli z nas. Gdyby bowiem byli z nas, byliby pozostali z nami. Lecz miało się okazać, że nie wszyscy są z nas”. 1 List Jana 2:13-19
Nie możesz uzyskać Bożych rezultatów przez samo cytowanie Biblii to zabłądzenie tak zwanych ludzi wiary. Duch Święty musi natchnąć słowo i ożywić je, zanim będziecie mogli mieć jakiekolwiek rezultaty. Żywy, niebiański człowiek nie jest zbudowany z samych słów, chociaż są to słowa wzięte z Biblii. Można wyliczyć z sześć rodzajów kościołów, z których każdy stoi, jak twierdzą, na Słowie Bożym, a nie ma w nich życia. Bogu chodzi o żywego, niebiańskiego człowieka Bożego, a taki może powstać, jeżeli Duch będzie działał przez Słowo.

Głoś słowo Boże, jak napisano, a resztę zostaw suwerenności Ducha. Możesz głosić słowo do setki łudzi, a dla większości z nich jest to martwe. Dziewięćdziesięciu lub więcej z nich nie widzi nic i nie czuje nic, ale pozostała mniejszość jest dotknięta suwerennością Bożą. Słowo jest dla nich czymś więcej, niż wypowiedź, niż litera. Dla tych, którzy je przyjmują, jest Duchem i życiem. Duch Boży wejdzie w to słowo dla tych kilku.

„Szkoła Chrystusa”
str. 103


Na przykład, możemy pocieszać się członkostwem w kościele. Jeśli jest wysokie, jeśli kwitnie, wtedy pocieszamy się, wierząc, że wszystko musi być w porządku. Jeśli frekwencja jest dla ciebie najważniejsza, wtedy twoim Bogiem staje się bicie rekordów uczestnictwa w nabożeństwie. Ilu ludzi przychodzi? Jaka jest frekwencja? Gdy pytamy ludzi „Jak tam w twoim kościele?”, zazwyczaj odpowiadają „No, cóż, trochę nas ubyło”. Nie ma to nic wspólnego z duchowością, lecz dla wielu zborów jest to miara sukcesu.

Programy budowlane. Przyjeżdżasz do jakiegoś miasta, znasz tamtejszego pastora, być może nigdy tam nie byłeś. Od razu chce ci pokazać swój kościół. Co robi? Wiezie cię przez miasto do pewnego budynku. Być może jest piękny. Być może dopiero co go zbudowano. Pastor może wskazać na ten budynek i powiedzieć, że kościół ma się świetnie. Mamy pewien dług, lub pożyczkę na bardzo dobrych warunkach. Jednakże ważne jest, by zrozumieć, że czasami motywy budowania nie mają nic wspólnego ze zbawieniem społeczeństwa. W niektórych przypadkach budynki wzbijają ludzi w pychę. Dlatego też tak chętnie na nie wskazujemy i pokazujemy je. Bałwochwalstwo budynku kościelnego jest jednym z prawdziwych niebezpieczeństw naszych czasów.

„Szkoła Chrystusa”
str. 458

W dzisiejszych kazaniach, gdy wzywa się ludzi do Chrystusa, wymaga się od nich tylko tego, by Jezus był dodatkiem do wszystkiego co robią. Kiedy mówicie o odnowie kościoła, żadna z tych rzeczy nie ma z nią nic wspólnego. Naszą główną atrakcją stają się ważne osobistości polityki i gwiazdy filmowe, które udają chrześcijan, choć w ich życiu nie widać żadnych zmian, a religia uważa, że to coś wspaniałego. Jeden z wielkich muzyków country, bardzo znany, prawie że symbol tego typu rozrywki, nawrócił się do Chrystusa i znalazł się w zborze. Był przekonany, że powinien zrezygnować z tej działalności. Poszedł do swojego pastora i powiedział mu o tym, a pastor zapewnił go, że powinien dalej to czynić, przez co prawdopodobnie będzie mógł świadczyć dla większej liczby ludzi. Problemem był pastor. Już widział dolary, spływającą dziesięcinę. W rezultacie muzyk country odszedł od Boga i zbłądził. Sam pomysł, iż pastor mógłby próbować przekonać nowo nawróconego, iż można pomieszać świat z kościołem Chrystusa i że te dwie rzeczy są w jakimkolwiek punkcie zbieżne, jest bluźnierstwem.

Spojrzenie wstecz na historię dowodzi, że świat akceptuje chrześcijaństwo tylko wtedy, gdy jego życie i siła zostaje utracona. Konstantyn nie przyjął takiego chrześcijaństwa,  jakie było w pokoju na górze. Kiedy świat staje się częścią kościoła, jest to świadectwem, że sól straciła swój smak. Nie jest już środkiem zapobiegającym zepsuciu, nie przekonuje o grzechu i w żaden sposób nie zajmuje się ludzkim duchem. Kiedy świat łączy się z kościołem, kiedy dodaje Chrystusa do wszystkiego, czym jest, a życie ludzi nie zmienia się w żaden sposób, i jest to akceptowane przez tych, którzy są u władzy, jest to znak, że sól straciła swój smak. Szczera ocena pozwoli nam dowiedzieć się, w jakim punkcie się znajdujemy.

„Szkoła Chrystusa”
str. 459

Jest o wiele później, niż myślimy. Musimy rozróżniać o wiele więcej, niż dotychczas w odniesieniu do natury i charakteru prawdziwego praktykowania religii. Jeżeli tam byliśmy wierni, mniej tego, co jest fałszywe i niepożyteczne znajdzie miejsce w Kościele chrześcijańskim. Wierzę i nie mam zamiaru za to przepraszać, że osiemdziesiąt pięć procent ludzi w kościołach zielonoświątkowych, to kąkol. To znaczy, że nie narodzili się prawdziwie z Boga. Niczego bardziej nie szukałem, niż powodu, dlaczego jest tyle takiej podrabianej religii, dlaczego tylu ludzi w kościołach jest tam tylko dzięki religijnym sztuczkom. Wiem, dlaczego oni nie chcą przychodzić. Dlatego, że to nie jest w ich naturze. Przyszli do ołtarza, wydawało się, że przeżyli coś religijnego, ale nie narodzili się na nowo.

Starałem się poznać podstawy tych trudności. Przekażę wam to, do czego doszedłem, byście mogli uniknąć pułapek, jakie tam czyhają. Dlaczego jest tylu, którzy uważają, że są w porządku względem Boga, chociaż nie są w porządku, chyba, że Biblia nie ma racji? Dlaczego tylu dało się zwieść? Dlaczego tylu jest nie pokutujących grzeszników, a mimo tego myślą, że pokutowali przed Bogiem? Powód staje się oczywisty. Jest to brak wiedzy rozróżniającej podstawy religii, szczególnie odnośnie prawdziwego i fałszywego upamiętania.

Co to jest prawdziwe upamiętanie? Po pierwsze, jest to zmiana opinii o naturze grzechu. Ta zmiana opinii musi powodować zmianę uczuć odnośnie grzechu. Uczucia są zawsze wynikiem myśli. Jeżeli nasze myśli o grzechu powodują odpowiednie uczucia i jeżeli nasza opinia jest właściwa, a towarzyszą temu uczucia, następuje prawdziwe upamiętanie. Boży smutek, jakiego Bóg oczekuje, musi wypływać z takiego zrozumienia grzechu, jakie ma Bóg. Inaczej mówiąc, musimy widzieć grzech tak, jak widzi go Bóg. Głoszenie Ewangelii musi mieć inną nutę, niż większość kazań słyszanych obecnie. Nie głosimy wystarczająco zakonu, by człowiek wiedział, że jest zgubiony.

„Szkoła Chrystusa”
str. 166 i 167

Narodzenie na nowo zostało ograniczone do formułki. Grzesznik jest zapraszany, by uczynił Jezusa swoim osobistym Zbawicielem, bez wzmianki o pokucie. Tylko dodaj Jezusa do tego, kim jesteś. Uczyń werbalne wyznanie, powtórz modlitwę, a potem ci powiedzą, że już jesteś zbawiony. Znakiem fałszywego proroka jest to, że daje fałszywą pewność Zbawienia komuś, kto nie jest zbawiony. Biblia mówi, że jeżeli ktoś jest zbawiony, to będzie miał świadectwo w sobie.

Upadek cywilizacji
str. 24

Kiedy nastąpi prawdziwe upamiętanie, zniknie skłonność do powtarzania grzechu.  To nie oznacza, ze mężczyzna czy kobieta są doskonali w swoim postępowaniu. Oni są raczej doskonali w swoich pragnieniach. Nie mają już pragnienia, by grzeszyć. Ta skłonność została zmieniona. Jeżeli prawdziwie pokutowałeś, nie kochasz już grzechu. Trzymasz się z dala od grzechu nie ze strachu. Nie grzeszysz, gdyż nienawidzisz grzechu.

Przekonanie, to jeszcze nie jest narodzenie. To musimy wyjaśnić ludziom, których prowadzimy do Chrystusa, albo będą oni stale powracać do przeszłości. Prowadzenie ludzi do miejsca przekonania o grzechu, a nie doprowadzenie ich do głębokiej pokuty, gdzie narodzą się z Boga, zapełniło kościoły kąkolem. Twoja opinia o grzechu mogła się zmienić, ale jeżeli pozostanie w tobie miłość do grzechu, jesteś ciągle grzesznikiem. Prawdziwe upamiętanie powoduje zmianę zachowania. Z upamiętaniem przychodzi łaska wiary. Wielu ludzi powiedziało do mnie, ja chciałbym być chrześcijaninem, ale nie mam na tyle wiary. To nie jest twój problem. Twoim problemem nie jest wiara. Masz problem z prawdziwym upamiętaniem. Jeżeli dalej masz skłonność do grzechu, jesteś tylko przekonany, ale nigdy nie narodziłeś się z Boga.

Znowu więc mamy pytanie. Czy zostałeś przemieniony? Czy odrzuciłeś grzech? Te pytania są bardzo ciężkie. One przesądzają, czy człowiek narodził się na nowo. Żaden doradca nie ma prawa zapewniać kogoś, że jest zbawiony. Nie możesz ich poprowadzić czymś, co nazywamy rzymska drogą i wtedy zapewnić ich, że są zbawieni. Czy jesteś odmieniony? Czy zmieniła się twoja skłonność do grzechu? Chodzi o to, byś nie tylko widział grzech tak, jak widzi go Bóg, ale byś miał to samo odczucie w sprawie grzechu, co Bóg. Czy nienawidzisz grzech?

„Szkoła Chrystusa”
str. 169 i 170

Do takiego dzieła naczynie musi być specjalnie przygotowane i oddzielone. Jesteśmy powołani przez Boga, by tworzyć takie naczynie przez głoszenie Słowa Bożego. Takie naczynie musi mieć szczególne cechy. Coś z tych cech zostało utracone i trzeba to odzyskać. Duchowym przeciwieństwem tego są rzeczy, które rozpłynęły się we mgle i w niepewności co do rzeczywistego znaczenia i celu życia. Nigdy nie było to bardziej prawdą. Możecie zapytać stu ludzi, do czego jest powołany Kościół, jaki Bóg ma cel dla Kościoła i ani jeden z tych stu nie da właściwiej odpowiedzi, dlaczego tu jesteśmy. Nie znają oryginalnego znaczenia sprawy. To, co mówią i czynią, nie ma już tego samego znaczenia, jak kiedyś. Teraz znaczy to coś innego i tragedia polega na tym, że wielu za tym poszło i nie dostrzegają, że nie ma już tam żadnej mocy.

Stało się to, co najgorszego mogło się stać. Nauczyliśmy się, jak być religijnymi bez Boga. To było też tragedią panowania Saula. Podczas całego panowania Saula nie było wśród nich Skrzyni Przymierza i nawet nie starali się, by ją odzyskać. To jest tragedia, ale jeszcze gorsze jest to, że im tego nie brakowało. Nauczyli się, jak być religijnymi bez Boga W kręgach zielonoświątkowych są pewne imitacje Ducha Świętego i głupcy myślą, że to jest dobre.

„Szkoła Chrystusa”
str. 116

Smutne jest to, że dzisiaj jest niewiele refrenów  i pieśni pisanych na temat krwi Chrystusa. Jest to niewyobrażalna tragedia, kiedy uświadomimy sobie, że usunięte zostały te stare pieśni, „O jest moc, czyniąca cuda moc, w świętej krwi Baranka”, śpiewane przez tych, którzy przychodzili do kościołów. One uczyły ich prawdy, która zachowywała ich przez cały czas. „To jest moc, moc, o przecudna moc...” „Święta krew Jezusa, ona zmywa wszelki grzech”. Nie było tam żadnych „jeżeli” i żadnych „i”. Te pieśni napełniały nasze serca prawdą, że to krew Jezusa postawiła nas na tym miejscu. To przez krew zostaliśmy zbawieni i krew nas zachowuje. Ta krew daje mi dostęp do miejsca najświętszego. Teraz śpiewamy krótkie refreny o sobie i piosenki na temat walki. z diabłem, a nawet nie wiemy, jak ta walka wygląda. Diabeł wie, jakie spustoszenie posieje, jeżeli swoją własną teologię ubierze w słowa pieśni. Punk rock który niszczy nasze dzieci, ubrał w rytm i muzykę ich pieśni o narkotykach, samobójstwach i morderstwach. Ten diabelski demonizm ubrał swoje przesłanie w muzykę i zniszczył generację dzieci. Kiedy diabeł poznał prawdę, którą Bóg dal kościołowi, kościół ją opuścił. Musimy z naszych kazalnic znowu głosić krew Jezusa. W czasie uwielbiania musimy na nowo śpiewać o krwi. Ta prawda utrwali się w młodych sercach i zachowa ich w przyszłości.

„Szkoła Chrystusa”
str. 134

Możecie głosić świętość aż do utraty tchu, ale jeżeli kościół nie jest święty, nie może wierzyć i nie jest wiarogodny. Zwykłe głoszenie o uzdrowieniu nie wystarczy. Kościół musi stworzyć klimat do uzdrowienia, albo jest to szyderstwo z tego, co czynimy i mówimy. Jezus zademonstrował tą prawdę, kiedy nie mógł uczynić żadnego cudu w pewnych miastach. Jeżeli kościół żyje tym, czym jest, a nie tylko tym, co mówi, jego doktryna jest czysta i stoi na prawdzie, jaka jest w Chrystusie. Kiedy tworzy i zapewnia społeczne i psychologiczne wsparcie dla uzdrowienia przez to, czym jest, wtedy łatwo jest wierzyć w uzdrowienie. Kiedy nie ma takiego wsparcia, wierzenie jest prawie niemożliwe. Utrata wiarogodności jest naprawdę utratą realizmu. Mówimy o przebudzeniu i widzimy, że musi być z powrotem do kościoła wprowadzony realizm. Jeżeli mamy oglądać przebudzenie, o które modlą się nasze serca, musimy być świadomi, że to, co ludzie nazywają przebudzeniem, w większości nie jest prawdą.

Istnieje resztka i ta resztka musi powstać. Boże narzędzie, ta resztka musi powstać i reprezentować realność, którą głosimy. Kiedy wszystko jest niepewne i nierealne, cienie są brane za materię. Kościół w takim stanie staje się łatwą zdobyczą dla zwiedzionych i zwodzicieli. Zniknęła miłość prawdy i kościół jest pełen imitacji. Prawda stała się niemodna i każdy zaczyna robić to, co wydaje mu się słuszne. Kościół w takich czasach jest prowadzony od jednej sztuczki religijnej do drugiej, od uczenia się mówienia na językach, do bawienia się w wydłużanie nóg, od imitacji darów do guru wewnętrznego uzdrawiania.

To wszystko weszło, gdyż bawiono się z prawdą. Na to nie powinno się było pozwolić. Wzrost możliwości wyboru i zmiany doprowadziły do zmniejszenia się poświęcenia i stałości. Kiedyś czytałem o człowieku, który odziedziczył antyczną chustkę jedwabną. Kiedy zgubił tą chustkę, zaangażował całą rodzinę w poszukiwanie tej jedwabnej chustki. Ona była cenna. Nigdy nie słyszymy, by ktoś poszukiwał zgubionej chusteczki jednorazowej. Kościół wszedł w nowoczesny świat wyrzucania. Prorok powiedział o ludziach Bożych, „tułali sic po górach, schodzili z góry na pagórek, zapomnieli o swoim legowisku.” Jerem. 50:6. To jest obraz kościoła lat 90-tych - od góry do pagórka, od jednego pseudo przeżycia do drugiego.
Wielką szkodą jest to, że chrześcijańskie pomysły utraciły swoją pierwotną pewność. Sekularyzacja powoduje, że wiara chrześcijańska wydaje się mniej realna, a pluralizm sprawia, że wygląda, jak jedna z wielu. Dochodzimy do punktu, gdzie zawartość wiary odzwierciedla otoczenie. Pewność wiary była kluczem do przetrwania i zwycięstw kościoła. Była to jego zbroja przeciw zwątpieniu, stalowa wola w trudnościach i prześladowaniach i siła, która poruszała świat. Nie mówię, że pewność zupełnie zniknęła. W niektórych miejscach została zastąpiona przez wątpliwości lub zracjonalizowana przez uniżoność, dwuznaczność lub pozytywne wyznawanie.

W większości miejsc pewność nie tak bardzo upadła, ale się zmieniła. Wiele pewności, która pozostała, jest subiektywna, zakorzeniona bardziej w subiektywnym doświadczeniu, niż obiektywnych faktach. Zmiana jest widoczna w wielu punktach. Jeden, to odnoszenie się chrześcijan do ich wiary. To doprowadziło do pozycji obronnej samej wiary. Słuchajcie ich „pozytywnego, mentalnego podejścia” i ich „możliwego myślenia”. Taka wiara nie potrzebuje faktów, ani Boga, tylko siebie. Innym, nowym źródłem pewności jest wiara w odczucia i przeżycia. Słuchajcie ich pieśni i świadectw. Usłyszycie, jak słowa wiedzy utorowały drogę do słów wiary, które z kolei prowadzą do słów odczucia. Wiara, która pozostała, zaczyna brzmieć, jak coś na granicy stanu podniecenia.  Jest to niewiele więcej, niż „fajne”, nie głębsze, niż poprzednie przeżycie i nie jest pewniejsze, niż obecna społeczność, ani nie jest mocniejsze, niż ostatnie badanie opinii publicznej.
We mgle niepewności kościół nie wie, w co wierzy, więc biedne owce próbują wierzyć we wszystko. Reguły gry są niejasne i pomieszane. Prawie wszystko może obecnie być uznane za wierzenie chrześcijańskie i prawie wszystko jest dozwolone w chrześcijańskim zachowaniu. Pokaż to, a pójdą za tym. Zaślepione przez sekularyzację (która jest modernizacją), zaślepione pluralizmem (wiele do wyboru), zaślepione prywatyzacją (oddzielenie życia duchowego od codziennego, to znaczy, zostaw Boga u drzwi kościoła), biedne owce błąkają się od góry do pagórka, od jednego przeżycia religijnego, do innego. Tak, jak narkoman, szukający większego podniecenia w mocniejszym narkotyku, zagubione owce stały się łatwą zdobyczą dla religijnych dealerów. Dlatego prorok mówi: „Wszyscy którzy ich znaleźli pożerają ich” Jerem. 50:7. Widziałem, jak to działo się w kościele w moich czasach i jak stał się kierowany, sztuczkami, społeczeństwem religijnym, produkujących takich, których wiara opiera się na przeżyciach, a nie na wierności Bożej.

„Szkoła Chrystusa”
str. 670 i 671

Głoszę Ewangelię i wielu ludzi wychodzi na wezwanie do modlitwy, ale bardzo niewielu zostaje w Kościele. Co się stało? Oni zostali poruszeni przez Słowo, zobaczyli swój zgubiony stan i wyszli do modlitwy, a nie było na tyle siły życia, by ich urodzić. Dlaczego ta słabość? Dlatego, że jest tam coś, co ogranicza przepływ krwi, czyli przepływ życia. To jest akt oskarżenia kościoła. Jako kaznodzieje Ewangelii, to oskarżenie jest bardziej przeciw nam, niż przeciw komuś innemu. Oskarżenie zarzuca, że kościół jest slaby i anemiczny, gdyż wy i ja nie rozprawiliśmy się z tymi rzeczami, które hamują przepływ życia, przepływ krwi- Jeżeli oczyszczenie nie miało miejsca, życie było ograniczone i kościół cierpi z powodu duchowe go zawału! Nie możemy sprzeciwić się dziełom nieprzyjaciela, gdyż pozwoliliśmy niewierzącemu duchowi mieszkać w kościele i nie rozprawiliśmy się z nim.

Pozwoliliśmy duchowi chciwości, który nie wspiera pracy Bożej, zajmować zaszczytne miejsce w Kościele i nie zgromiliśmy go Słowem Bożym. Owocem tego jest ograniczony przepływ życia i dzieci, które mają się rodzić przy naszych ołtarzach modlitwy, nie są wprowadzane do królestwa Bożego. Niektóre z nich zatrzymujemy, oferując im zabawy i gry, ale fakt, że one nie chcą tam należeć świadczy, że są kąkolem. Nigdy nie narodzili się z Boga.

Jeżeli nie głosimy wiernie Ewangelii, ograniczamy przepływ życia, gdyż to, co ogranicza ten przepływ, nie jest demaskowane. Kiedy czytamy w Biblii, że były kłopoty, gdyż nie było życia i utracono to, co było na początku, Bóg zawsze obwinia za to pasterzy. Pasterz jest odpowiedzialny za życie trzody. Jeżeli nie głosimy Słowa tak, by krew mogła przepływać i mógł działać Duch Święty, nie może nastąpić odrodzenie, gdyż ciało jest słabe i anemiczne.

„Szkoła Chrystusa”
str. 145

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz