Bert Clendennen

Bert Clendennen

piątek, 22 kwietnia 2011

kiedy religia wiąże się ze światem, traci Boga

Na początku II Wojny Światowej Chamberlain, premier Wielkiej Brytanii, oddał Czechosłowację Hitlerowi, aby go załagodzić, choć ten kilka tygodni później ruszył na Polskę. Nie możecie i nie potraficie załagodzić diabła. Bóg nie współdziała z diabłem na zasadzie procentowego udziału. Nie dzieli niczego z piekłem. Bóg nie chce partnerstwa, kompromisu, załagodzenia. Jest to walka na śmierć i życie i jeśli idziemy za Bogiem, będzie ona zwycięska. Kiedy religia wiąże się ze światem, traci Boga. Nie popełnijcie tutaj błędu; gdy kościół pozwala, by to, co jest nieprzyjacielem Boga zajmowało jakiekolwiek miejsce w świątyni, taki kościół utracił Boga. Kiedy pozwalamy, by ciało dotykało rzeczy świętych, diabeł odbiera to jako uwielbienie. Szatan nie ma żadnych praw w miejscu świętym, kiedy jednak oddamy my pewne prawa, on odbierze to jako uwielbienie. O to mu chodziło przez cały czas. Kiedy szatan przyszedł do Chrystusa, nie znalazł w Nim żadnej winy. Kiedy zezwalasz by bezbożni, cieleśni ludzie śpiewali, grali i nauczali szkółki niedzielnej, lub zbierali kolektę, dajesz szatanowi pewne prawa, a on odbiera to jako uwielbienie.

Jeśli Bóg rusza, kościół też musi ruszyć. Nie możemy pozostać na pastwiskach które zarosły ściernią, podczas gdy Bóg poszedł dalej, a manna z nieba spada gdzie indziej. Abraham mieszkał w namiocie. Kiedy Bóg rzekł idź, musiał tylko wyciągnąć słupki i iść za Bogiem. Mamy zborowników, którzy tak głęboko się okopali, że nie wiedzą komu oddają cześć. Jezus Chrystus musi być na pierwszym miejscu w naszym życiu. Chrystus i tyko Chrystus nas zbawił. Jeśli kiedykolwiek przedostaniesz się poza te bramy, by zasiąść na radzie Bożej, to tylko dlatego, że opierałeś się całkowicie na Chrystusie.

Chrystus i tylko Chrystus. Nie Chrystus i Baptyści, nie Chrystus i Metodyści, nie Chrystus i Katolicy, nie Chrystus i Zielonoświątkowcy, lecz Chrystus i tyko Chrystus. Chrześcijaństwo nie polega na wygodnym siedzeniu i zadowoleniu z siebie. Słyszałem, jak ludzie się chlubią, że od dwudziestu lat ich myślenie się nie zmieniło.

Tacy ludzie giną. Opanowała ich ciemność. Moje myślenie odnośnie Krwi Jezusa, chrztu Duchem Świętym i z narodzenia z dziewicy nie zmieniło się ani odrobinę. Teraz jednak wierzę bardziej, niż podczas pierwszego objawienia. Jak wielki jest Bóg? Człowiek nie może sięgnąć poza Niego, obejść Go lub przeskoczyć. On jest większy niż można to sobie wyobrazić. Objawienie Boże jest rozwijająca się prawdą, która sięga wieczności.

Ludzie trwający w stagnacji to ci, którzy nie podążyli za Światłem. W ich duszy nie ma chęci przygody, nie ma rozwijającej się wizji. Usadowili się tam, gdzie są. Nie zamierzają się ruszyć, choć grozi im zniszczenie. Tacy ludzie nie doczekają dnia. Chcą leżeć na swoich religijnych łożach i wymyślać doktryny, uzasadniające ich politykę nie angażowania się. Kościół Boży przedstawiany jest jako potężna armia ze sztandarami. Bóg nigdy nie chciał abyśmy okopywali się by utrzymać fort, lecz chce, abyśmy wciąż się rozwijali i poruszali się ze światłem. Jeśli nic nie robimy, nie ma dla nas usprawiedliwienia. Są ludzie, którzy przyszli do światła i odeszli z powrotem do ciemności, odmawiając przyjęcia odpowiedzialności wymaganej przez światło. Mówię teraz o świe cie zielonoświątkowym. Doszliśmy do naszego Kadesz-Barnea; chorągwie nadziei powiewały. Widzieliśmy owoc ziemi obiecanej, lecz odmówiliśmy przyjęcia odpowiedzialności. To nie olbrzymi powstrzymali Izrael. Boimy się olbrzymów wtedy, gdy siebie uważamy za szarańczę.


"Szkoła Chrystusa" - cykl Kościół, z rozdziału – światło w Kościele

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz