"A tak pozostaje jeszcze odpocznienie dla ludu Bożego; kto bowiem wszedł do odpocznienia jego, ten sam odpoczął od dzieł swoich, jak Bóg od swoich. Starajmy się tedy usilnie wejść do owego odpocznienia, aby nikt nie upadł, idąc za tym przykładem nieposłuszeństwa. Bo Słowo Boże jest żywe i skuteczne, ostrzejsze niż wszelki miecz obosieczny, przenikające aż do rozdzielenia duszy i ducha, stawów i szpiku, zdolne osądzić zamiary i myśli serca;" List do Hebrajczyków 4:7-12
Krew Chrystusa jest potrzebna nie tylko do zbawienia, lecz również do ostatecznego tryumfu; jest to rzecz końcowa. Marcin Luter wielki Reformator, wspomina, jak podczas studiowania diabeł przyszedł do niego. Diabeł miał bardzo wielki zwój. Kiedy zaczął czytać wszystkie oskarżenia i wymieniać wszystkie złe uczynki dokonane przez Lutra, ten usiadł, wiedząc, że to wszystko było prawdą. Kiedy diabeł skończył, upuścił zwój na podłogę i rzekł: „I co z tym teraz zrobisz, Lutrze. Luter odrzekł: „Wszystko co powiedziałeś jest prawdą, zapomniałeś jednak o najważniejszej rzeczy”. Diabeł odparł: „A co jest tą najważniejszą rzeczą?” Luter powiedział: „Krew Jezusa Chrystusa oczyszcza mnie od wszelkiego grzechu”. Nigdy nie możemy odwrócić uwagi od wartości krwi Jezusa, gdyż tylko w ten sposób diabeł może zniszczyć twoją pewność. Kiedy stracimy pewność, kościół straci moc.
Boże stworzenie nie doświadczy już kolejnego upadku i spustoszenia. Ostateczną odpowiedzią Boga na upadek i spustoszenie jest kościół, duchowy dom i nowe stworzenie. Alleluja! Co to jest kościół? Jest to sam Chrystus. Nie Chrystus jako osoba, lecz Chrystus w tobie i we mnie, nadzieja chwały. Nie Chrystus rozdzielony pomiędzy miliony wierzących. Jest to cały czas jeden Chrystus. Jest to Chrystus w tobie i we mnie, który tworzy kościół. Bóg nigdy nie widział w kościele niczego, poza Swoim Synem. Chrystus jest świątynią Boga, a ty i ja nigdy nie będziemy mogli należeć do kościoła, jeśli nie będzie w nas Chrystusa. Podczas innych lekcji zajmowaliśmy się pojęciem „w Chrystusie”, które pojawia się w Nowym Testamencie ponad 100 razy i powiedzieliśmy, że być w Chrystusie to znaczy być w kościele. Duchowy dom to Chrystus, a wszystko co nie jest Chrystusem musi pozostać na swoim miejscu. Musimy pozostać na gruncie Chrystusa, będącego tak samo w nas jak i w innych, gdyż taka jest chwała Boża którą my powinniśmy być, ku uwielbieniu Jego chwalebnej łaski. Tam zaczyna się łaska. Chrystus w tobie, nadzieja chwały. Podczas nowego narodzenia Duch Święty umieszcza nas w Chrystusie i dostajemy polecenie aby w Nim trwać. Trwanie w Nim uzależnione jest od wyborów, których dokonujemy. Bóg widzi w nas Chrystusa, a Jego wykonane dzieło uważa za nasze. Chrystus nie umarł za Siebie. Nie umarł za Swoje własne grzechy; On poniósł moje grzechy i umarł za mnie. Zmartwychwstał dla mnie. Teraz jest uwielbiony po prawicy Swego Ojca i dopóki będę trwał w Chrystusie, Bóg traktuje mnie jako dokonane dzieło. Przez ten cały czas wykonuje we mnie swą pracę; ta zasada życia stopniowo przekształca mnie w obraz Chrystusa. To życie, czyli krew i Duch, ma Boży kod genetyczny i przez cały czas upodabnia nas do Jego obrazu. Kiedy śpimy i kiedy czuwamy, to życie które jest w nas, upodabnia nas do Chrystusa.
Bóg widzi w nas tylko Chrystusa, lecz są rzeczy, które musi z nas wyeliminować. Czyniąc to, musi pozwolić nam znaleźć się w sytuacji, w której nasza zła natura zostanie wystawiona na pokaz. Dla takiej natury nie ma oczyszczenia, ona musi umrzeć. Musimy pozwolić, by Bóg pokazał nam całe tkwiące tam zło. W tym miejscu pojawia się oskarżyciel braci. On przychodzi by oskarżać i jeśli mu uwierzymy, zniszczy naszą pewność. Podstępne jest serce i zepsute, tylko Bóg może je poznać. Bóg musi nam objawić nasze serca.
Był pewien człowiek, który od czasu do czasu przychodził do zboru, którego byłem pastorem; bardzo podła istota ludzka. Zniszczył swoją matkę i ojca poprzez narkotyki. Kiedy jego matka była w szpitalu, sprzedał jej meble. Musiała się wyprowadzić i zamieszkać ze swoją siostrą. Zmuszał tą 8l - letnią kobietę do oglądania filmów pornograficznych. Zupełnie zniszczył swych rodziców psychicznie. Jego ojciec umarł, więc matka musiała się wyprowadzić. Parę miesięcy później zadzwonił do mnie w niedzielę wieczorem. Rozpoznałem jego głos. Przyprawił mnie o mdłości. Powiedział: „Pastorze, chcę abyś się ze mną pomodlił”. Wymamrotałem razem z nim jakąś krótką modlitwę, aby się go pozbyć. Następnego ranka, na spotkaniu modlitewnym o godzinie piątej, powiedziałem Bogu: „Pozwól mi zobaczyć siebie takim, jakim Ty mnie widzisz”. Usłyszałem jak odrzekł: „Z przyjemnością. Patrzę na ciebie jako na człowieka, który uważa się za mądrzejszego ode Mnie”. Czy może być coś gorszego? Diabeł uderzył na mnie z całą mocą. Załamałem się. Zacząłem płakać. „Dlaczego, Panie? Cóż takiego zrobiłem? Cóż jest takiego złego?” Jego odpowiedź brzmiała: „Sprawiłem, że zadzwonił do ciebie człowiek, a ty postanowiłeś, że on nie może być zbawiony”.
Nie miałem pojęcia, że było we mnie takie zło. Myślałem o sobie więcej niż powinienem i nie wiedziałem o tym. Bóg postawił mnie w takiej sytuacji i gdybym diabłu na to pozwolił, on zniszczyłby moją pewność i przekonał, że nie jestem zbawiony. Natychmiast uświadomiłem sobie, że jest to proces wzrostu. Bóg coś ze mnie eliminował. Nigdy nie mogę pozwolić, by to przekroczyło granicę i miało wpływ na pewność usprawiedliwienia przez krew, wiec po prostu wyznałem to, pokutowałem i dalej trwałem przy Bogu. Ta pewność rodzi się z absolutnej wiary w wartość Krwi Jezusa. Przekształcając nas w obraz Chrystusa, Bóg będzie stawiał nas w sytuacjach, w których wyjdzie na jaw nasza najgorsza natura, rzeczy, których nie byliśmy świadomi i wtedy pojawi się oskarżyciel braci. Musimy to rozpoznać i nie pozwolić zniszczyć naszej pewności.
Szkoła Chrystusa” - cykl Kościół, z rozdziału - Pewność Bożego odpocznienia
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz