To samo co Jan, przeżył Izajasz, wołając: „Biada wam, biada wam" (rozdział 5), ale w rozdziale 6., kiedy zobaczył Pana siedzącego na tronie, wołał: „Biada mi!". W świętości Bożej ujrzał samego siebie takim, jakim nigdy przedtem siebie nie widział. Tylko w świetle z Bożego tronu następuje prawdziwe objawienie stanu serca.(Prorok Izajasz, z całego starotestamentowego Izraela, był najbardziej uczciwym człowiekiem, ale w momencie, kiedy stanął w świetle Bożej świętości, całe jego poczucie własnej wartości zostało zburzone. W jednym momencie poczuł się przed świętym Bogiem jak nagi i w żadnym wypadku nie mógł dorównać Bożemu standardowi świętości.
Dopóki Izajasz porównywał się z innymi śmiertelnymi ludźmi, mógł mieć o sobie dość wysokie mniemanie, ale w momencie, gdy został skonfrontowany z nieskończoną świętością Bożą, zobaczył, jaki jest nieczysty. Gdyby Bóg dzisiaj odsłonił taką zasłonę przed nami, to widzielibyśmy siebie samych bardziej na drodze do piekła, niż do nieba. Izajasz nigdy wcześniej nie widział siebie samego w takim świetle, dlatego też nigdy się tak nie oceniał. Zobaczył Pana siedzącego na tronie wysokim i wyniosłym, a siebie jako niegodnego i usłyszał głosy Serafów wołających: „Święty, święty, święty”. Ten obraz wywołał potrzebę głębokiej ekspiacji. „Jestem nieczysty, nieczysty!” - stwierdził z lękiem. W świetle tego tronu Izajasz nawet nie porównywał siebie z kimś innym i nie próbował znaleźć kogoś, kto jest gorszy od niego. Nie martwił się tym, co zrobił, ale skupił się na tym, kim jest. Nie zajmował się swoimi uczynkami, ale stanem swojego serca. Izajasz nie powiedział: „Biada mi, bo dzisiaj nie czytałem Biblii”. To było coś o wiele głębszego. On zawołał: „Jestem nieczysty!”.
Dzisiaj kościół pełen jest ludzi, którzy nigdy nie stanęli w świetle Bożego tronu i nigdy nie widzieli samych siebie w Jego świetle. Nie widzieli głębi swojej cielesności. Tacy ludzie chcą, by Chrystus ich uwolnił, ale nie chcą intymnej społeczności z Nim. Chcą być zbawieni, ale nie chcą być za blisko Niego. Chcą, by Jezus ich kochał z daleka, ale boją się przybliżyć do Boga, gdyż obecność Bożej świętości pokaże im ich prawdziwy stan. Z tego powodu większość ludzi nie może dłużej być przy ołtarzu, bo tam świeci prawdziwa światłość i pokazuje ich realny, faktyczny stan. Ostatniej nocy nie mogłem spać i rozmyślałem mój duch walczył, więc byłem niespokojny.
W ubiegłą niedziele jadłem obiad z bratem Lwem i jego żoną. Otrzymałem miskę truskawek, najsłodszych, jakie kiedykolwiek jadłem. Lew powiedział, że nigdzie na świecie nie ma słodszych truskawek, niż te w Szwecji. I mówił to poważnie. Po chwili dodał, ze dalej na północ są jeszcze lepsze, ponieważ są dłużej wystawione na działanie słońca. Wtedy pojawiła się w moim sercu taka myśl ci, którzy wysławieni są długo na działanie Bożego światła, którzy postanowili trwać w tym świetle, otrzymają prawdziwe objawienie Chrystusa. Większość ludzi żyje obojętnie z dnia na dzień, ale my mamy się wystawiać codziennie na działanie tego Światła. Człowiek może być nieświadomy swojego stanu duchowego i może na odległość udawać profesjonalną wiarę, ale nie wytrzyma próby w świetle tronu, gdyż wtedy wyjdzie na jaw powierzchowność jego serca. To jest powód, dla którego większość ludzi nie może wytrzymać dłużej na ołtarzu: cielesność jest bardzo nerwowa! W kościele są też tacy, którzy uważają się za świętych i patrzą z góry na pozostałych. Zajmują się tym, co zewnętrzne, ale nigdy nie spojrzą w swoje serce. Wielu ludzi w kościele uważa, że ich szaty są białe, ale gdybyście kiedyś stanęli tam, gdzie stał Izajasz i zobaczyli siebie na tle Bożej świętości, to - tak, jak Izajasz -każdy z was by wolał: „Biada mi!”
Tak jak Koryntianie, porównujemy siebie z sobą, a to jest niemądre. W Słowie Bożym nie znajdziecie człowieka, który by stanął w Bożej obecności i ujrzał siebie świętym. Kiedy najbardziej święty człowiek stanął w obecności świętego Boga, to upadł na twarz i wołał: „Biada mi!” Daniel, chyba najbardziej święty człowiek w Biblii, roztopił się w Jego światłości. Jan upadł, jak martwy. Wszyscy oni padli przed obliczem Bożym. Kiedy Jezus powiedział do tłumu, który przyszedł Go pojmać: „Ja jestem”, to wszyscy upadli przed Nim. Gdyby ta historia w tym miejscu się skończyła, byłoby to tragiczne, ale mam dobrą nowinę dla każdego, kto mnie słucha.
Obok tego tronu jest ołtarz. Dzięki Bogu! Halleluja! Kiedy zobaczę siebie w świetle tego tronu, moje duchowe oczy skieruję na ołtarz. Kiedy Izajasz wyraził swój stan i wyznał grzech, mógł skorzystać z dobrodziejstwa tego ołtarza. A oto jego relacja: „Wtedy przyleciał do mnie jeden z Serafów, mający w ręku rozżarzony węgielek, który szczypcami wziął z ołtarza. I dotknął moich ust, i rzekł: Oto dotknęło to twoich warg i usunięta jest twoja wina, a twój grzech odpuszczony”. Grzech, który został ujawniony w świetle tronu, został usunięty przez ołtarz. Dzięki Bogu za ten ołtarz! Jeżeli w świetle tego tronu ujrzy siebie człowiek grzeszny, to w świetle Bożego ołtarza jawi się drogocenny Pan Jezus, Boży Syn. To samo światło, które ujawnia jedno, pokazuje i drugie. Sam Bóg przygotował wyjście z ruiny grzechu, która została ujawniona w świetle tronu. Izajasz natychmiast wszedł w kontakt z Bogiem, składając ofiarę. Rezultatem tego było doskonałe usunięcie jego winy. Wtedy Izajasz mógł stanąć w świetle tronu, który jeszcze przed chwilą pokazywał jego nieczystość i w tym świetle mógł zobaczyć swoje oczyszczenie.
„Człowiek według Bożego serca” – Tron Boży i ołtarz
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz