Bert Clendennen

Bert Clendennen

sobota, 5 marca 2011

nie moja wola, ale Twoja niech się stanie


Duch Święty przyszedł, by ci to pokazać. Oblubienica Chrystusa składa się z ludzi, którzy nie mają innego wyboru. Bóg jest naszą jedyną drogą. My jesteśmy tylko gliną. Jeżeli noszę imię Chrystusa, nazywając się chrześcijaninem, to moją jedyną odpowiedzią na wszystko musi być: „nie moja wola, ale Twoja niech się stanie”. Nie mamy innego wyboru.

Duch antychrysta to duch cielesności, który zasiada w świątyni Bożej i przedkłada swoją wolę nad wolę Bożą. Ten duch działa niezależnie od Bożego objawienia i będzie pozwalał, by cielesność dominowała w twoim życiu. On nie chce, byś był częścią oblubienicy. Musisz się od tego uwolnić. Jest tylko „jeden Pan, jedna wiara, jeden chrzest” i temu masz być całkowicie oddany. Bóg przygotowuje ciebie i mnie na największe wydarzenie w historii, czyli na pochwycenie kościoła. On nas wyprowadził, by nas wprowadzić. Apostoł Piotr mówi: „Nie uważajcie tego za coś dziwnego, kiedy doświadczenie na was przychodzi”. To Bóg nas oczyszcza ze wszystkiego, co nie jest z Chrystusa. Kiedy On patrzy na nas, nie chce widzieć absolutnie niczego, poza Chrystusem i wszelkie Jego działanie w nas indywidualnie i kolektywnie zmierza do tego, by nas uwolnić od wszystkiego, co nie jest z Chrystusa. .Pustynia jest po to, by nas doświadczać, a nie zniszczyć. Kiedy Izraelici przeszli przez Morze Czerwone, to chociaż wyszli już z Egiptu, Egipt nie wyszedł z nich.

Ja chcę iść za Nim. Ciało będzie narzekać, będzie zranione, ale nie duch. Idąc za Bogiem, będę doświadczał zranień, bo zranienia mają związek z przeszłością w Egipcie. Bóg musi się z tym rozprawić. Zranienia, których doświadczam będąc prowadzony Duchem, są wynikiem mojej postawy, którą wyniosłem z Egiptu. Ludzie czasem pytają: „Dlaczego Bóg na to pozwolił?”. I zaczynają oskarżać Boga, ponieważ nie uświadamiają sobie, że okresy suszy i trudności spowodowane są naszą postawą, która jest obca Bogu i musi być usunięta. Bóg nie wyciągnie tego z ciebie tak po prostu, ale uświadomi ci, że to jest w tobie. Ty sam musisz się z tym rozprawić z pomocą Ducha Świętego.

Pewnego dnia bardzo późno zadzwonił do kościoła jeden człowiek. Jego żona była w szpitalu. Ja już ją tam odwiedzałem, ale diagnoza wykazała później, że ma raka i już nic nie można dla niej uczynić. Człowiek ten, dzwoniąc do mnie krzyczał, że Bóg postąpił z nim niesprawiedliwie. „Przecież chodzę do kościoła, płacę dziesięcinę, a teraz popatrz, co mnie spotkało! Czy możesz mi powiedzieć, dlaczego to się stało?”. Odpowiedziałem mu: „Mogę, ale możesz nie chcieć tego słyszeć, że to z powodu postawy twojego serca”. „Co masz na myśli?”. „Pokazujesz palcem na Boga i pytasz, dlaczego, ale to zawsze było w tobie. Trzeba było, by twoja żona zachorowała na raka, by Bóg mógł ci to pokazać. Bóg cały czas wiedział o tym, że ty Go obwiniasz. Nie masz prawa pokazywać palcem na Boga!”. To straszne, ale człowiek ten musiał zrozumieć, że w jego sercu była nienawiść do Boga. Trzeba było śmierci jego żony. To straszne? Ja sobie nie mogę wyobrazić życia bez mojej żony, ale czasami trzeba przejść przez coś strasznego, by człowiek zrozumiał, co jest w nim.

Bóg nie pozwoli nam pozostać w błogosławionym przez Niego miejscu, jeżeli w naszym życiu ciągle jest jakiś grzech. W tym przygotowywaniu musimy być szczerzy, inaczej nie będziemy częścią oblubienicy
Chrystusa. Usługiwałem przy wielu ślubach, ale nigdy nie udzieliłem ślubu osobom niewierzącym. Ciągle do mnie dzwonili i chcieli, bym im udzielił ślubu, ale odpowiadałem, że tego nie zrobię. Proponowali pieniądze, a ja odpowiadałem, żeby sobie wzięli urzędnika państwowego. Chcieli, by to pastor udzielił im ślubu. Jednak moim największym przywilejem było udzielać ślubu młodym ludziom, którzy kochali Boga i wiązali swoje życie z Bożą służbą. Najpiękniejsze chwile w życiu kościoła to śluby. Wielu z was było już w kościele. My mamy czerwone dywany i ładne meble, ale wtedy nawet to nie wystarcza. Trzeba wszystko na nowo dekorować, bo czyjaś córka nie może iść po czerwonym dywanie, musi być biały. Niektórzy mieli na podium fontanny i śpiew ptaszków. Pytałem, dlaczego nie zrobili tego w ogrodzie. Polerowali meble, w oknach stawiali świeczniki, a na każdej ławce bukiet kwiatów. Przed samym ślubem jeszcze poprawiali fryzury.

My w kościele mamy jedne drzwi po lewej stronie. Tam stanąłem ja, pan miody oraz świadek. Powiedziałem do nich: „Kiedy zaczną grać organy, wtedy wejdziemy i ty staniesz na środku, świadek obok ciebie, a ja stanę na podium za kazalnicą. Obserwuj te drzwi, bo tamtędy ona wejdzie”. Powiedziałem mu, że będzie tłok. Wejdzie sześć dziewczynek i sześciu chłopców i będą musieli sobie znaleźć miejsce, ale niech nawet na to nie zwraca uwagi; a kiedy organy przestaną grać, a potem znów zaczną, będzie to melodia: „Oto oblubienica”. Wtedy niech patrzy uważnie, bo ojciec wejdzie z oblubienicą. „Chcę ci powiedzieć - dodałem - że zrobiono wszystko, by wyglądała piękniej, niż kiedykolwiek przedtem”, i nigdy nie widziałem panny młodej w adidasach. Wszystko jest doskonałe. Ja wierzę, że wy, siedzący tu dzisiaj, zrobiliście już wszystko i jeżeli trzeba było wypolerować meble, to już są lśniące. Kwiaty zostały rozstawione i wszystko jest przygotowane, a tysiące milionów aniołów siedzą i czekają na ten moment w historii. Stoją przed ołtarzem z Synem Bożym i czekają, aż Ojciec wprowadzi Oblubienicę. Nie będzie tam buntowników, Biblia mówi, że oblubienica się przygotowała. Dzisiaj jesteśmy przygotowywani. Jeżeli jest jeszcze w twoim życiu coś, z czego nie chcesz dla Niego zrezygnować, to wykluczasz siebie z tego wspaniałego towarzystwa.

Człowiek według Bożego serca” – Przygotujcie drogę Pańską

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz