Bert Clendennen

Bert Clendennen

wtorek, 17 kwietnia 2012

ludzie nauczyli się jak być religijnym bez Boga

Prorok powiedział: „Gdzie nie ma objawienia, tam lud się rozprzęga” (Przypowieści Salomona 29:18). Śmierć jest wynikiem duchowej ślepoty. Martwi, będąc ślepymi, wciąż trwają w swej religijnej rutynie. Nauczyli się jak być religijnymi i jak zombi. przez cały czas udają, że wciąż tkwi w nich życie. W takim stanie nie mogą zobaczyć efektów grzechu. Uwielbianie odbywa się mechanicznie. Chodzą jak roboty wokół ścian i nigdy nie upadają.

Jedną z najsmutniejszych historii w Biblii jest historia króla Saula. W ciągu całego okresu jego panowania w Izraelu nie było Arki Przymierza. Oznacza to, że przez cały czas panowania Saula Bóg nie był obecny. Nie mamy żadnej wzmianki o jakiejkolwiek próbie sprowadzenia Arki na właściwe jej miejsce. Najsmutniejsze jest to, że ludzie nauczyli się jak być religijnym bez Boga i nigdy nawet nie tęsknili za tym. Tak właśnie się dzieje. Nauczymy się czegoś, i potem trwamy w mechanicznej formie która nigdy nie przyniesie duchowych rezultatów.

Pewnego razu byłem uczestnikiem spotkania w Beaumont w Teksasie, mieście, w którym byłem pastorem. Na tym spotkaniu zgromadzonych było około czterysta osób. Było to jedno z tych spotkań przy stołach, gdzie najpierw podawano obiad, a potem głoszono kazanie. Podano nam lunch, następnie kawę. Kaznodzieja wstał i przez czterdzieści minut mówił na temat „cudu w twoich ustach”. Całe kazanie sprowadzało się do tego: musisz tylko wypowiedzieć słowo, a tak się stanie. Nigdy nie wierzył w to co mówił, ale i tak to powiedział. Przy końcu kazania poprosił o powstanie wszystkich, których dotyczy przedstawiona potrzeba. Powiedział, że dwadzieścia pięć osób cierpi na cukrzycę. Tyle osób powstało. Statystyki towarzystw ubezpieczeniowych mówią, że jedna na dwadzieścia pięć osób cierpi na cukrzycę. Są tutaj tacy, którzy mają problem z kolanami. Oni też wstali.

Przez jakieś dziesięć minut, ten tak zwany dar działał. Kiedy kaznodzieja skończył, powiedział: a teraz niech każdy klaszcze dla Pana za to, co On uczynił. Wszyscy zaczęli klaskać i krzyczeć. Przez cały czas kiedy ten dar działał, jakieś dwadzieścia do trzydziestu razy w ciągu dziesięciu minut, były tam kelnerki, zbierały kubki po kawie, wynosiły je. Wszędzie było słychać brzęk naczyń. Gdy tak tego słuchałem, moje serce stało się smutne i zagniewane. Nie było tam na tyle mocy, by w tym pomieszczeniu mógł zapanować szacunek dla Boga. Powiedziałem ludziom, że gdyby kiedykolwiek w jakimkolwiek miejscu Duch Święty wykonał pracę trzydzieści razy w ciągu dziesięciu minut, to to zatrzymałoby samochody na autostradzie. Stu dwudziestu ludzi zostało napełnionych w dzień Pięćdziesiątnicy i całe miasto zamarło.

Piotr rozpoznał dwóch kłamców przy ołtarzu; oni padli martwi, a strach padł na całą społeczność. Paweł rozpoznał ducha, który opętał dziewczynę w Filipii i wybuchło przebudzenie. To. co mamy dzisiaj, to duch imitacji, próbujący naśladować realność. Zazwyczaj kościół nie ma dość siły. by wydmuchać swój własny nos. Gdzie nie ma objawienia, tam lud się rozprzęga. Wielką tragedią jest to. że ludzie nie wiedzą iż są martwi. Samson poszedł na kompromis z wrogiem. To kosztowało go utratę wzroku. W swej ślepocie zmuszony jest mleć dla diabła. Spójrzcie na niego. Oto człowiek, którego siła napawała strachem jego nieprzyjaciół. Teraz chodzi wokół żaren - bez radości - bez siły – bez zwycięstwa. Kościół 20-go wieku, tak jak Samson, nie wie kim jest jego wróg. Wysyła swe dzieci, pozbawione jakiegokolwiek wyposażenia, na walkę z wrogiem. Nie jest to już świętość lub piekło, to jest uczoność. Świat nie jest już wrogiem, jest niezrozumianym przyjacielem. „Lecz włosy na jego głowie zaczęły odrastać” (Sędziów 16:22). Prawdopodobnie zanim spojrzymy w górę, zawsze musimy dotknąć dna. Samson mielił w młynie diabła jak muł, zanim spojrzał w górę i zobaczył, że jest zgubiony.

Syn marnotrawny nie doszedł do siebie dopóki nie znalazł się w zagrodzie dla świń. Z całkowitego legalizmu - do zupełnego liberalizmu, gdzie w nic się nie wierzy, taka była historia kościoła. Przebudzenie zaczyna się zawsze wśród smrodu i śmierci usystematyzowanej religii. Lecz włosy na jego głowie zaczęły odrastać. Samson zaczyna zauważać, że był głupcem. Istnieje jednak możliwość odnowienia. Istnieje droga powrotna. Możemy widzieć przebudzenie. Możemy stać się największą siłą 20-go wieku. Uświęcenie Samsona było w jego włosach - one odrastają. Odnawia swoje śluby - to jest przebudzenie. Diabeł nigdy nie zauważył, że jego włosy dotknęły kołnierza. Syn marnotrawny doszedł do siebie zanim napełnił swój brzuch omłotem świńskim. W tym mrocznym momencie Samson wykrzyknął: „Zemścij się za moje oczy” (Sędziów 16:28). O co prosi? Nie o pieniądze, nie o lepszy wizerunek samego siebie - chce właściwej wizji - możliwości ujrzenia Boga. Nowe uświęcenie wymaga, abyśmy rozprawili się z fałszem. Ostatni wyczyn Samsona był jego największym wyczynem. Dach zawalił się na diabła. „Przyszła chwała tego domu będzie większa niż dawna” (Aggeusza 2:9). Wróćmy do ołtarza. Odnówmy nasze śluby. Pozwólmy Duchowi Świętemu usunąć wszelkie bariery, a rzeka będzie płynąć.

„Szkoła Chrystusa” - cykl Modlitwa z rozdziału – Moc nowego uświęcenia

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz