Aby osiągnąć to, co Bóg dla nas zamierzył, musimy wydostać się z kokonu cielesnej natury. Watchman Nee napisał książkę pt. „The Release of the Spirit”, [Uwolnienie Ducha] w której zajmuje się tematem nowego stworzenia usidlonego w cielesnej naturze. Aby to, co duchowe, znalazło wyraz, cielesna natura musi zostać złamana. Jest to bardzo bolesne, ponieważ chcemy się wydostać z tego kokonu. Chcemy, aby ludzie myśleli, że jesteśmy kimś. Ale jeśli Chrystus ma żyć poprzez nas, to musimy umrzeć [dla cielesności] . Nikt nie może nam w tej walce pomagać. Jeśli mamy stać się piękną osobą, jaką Chrystus chce, byśmy byli, musimy, poprzez Ducha, zostać siłą wypchnięci z kokonu ciała. Jest to bolesne, ale nie ma innej drogi.
Nowe życie jest naszym świadectwem. Jezus powiedział: „Po tym wszyscy poznają, żeście uczniami moimi, jeśli miłość wzajemną mieć będziecie” (J 13.35). Owocem nowego życia jest miłość. Naturą Chrystusa jest miłość, radość, pokój, cierpliwość, uprzejmość, dobroć, wierność, łagodność, wstrzemięźliwość” (Gal 5,22). Kiedy ta miłość jest w tobie, świadczysz ludziom. Nie walczysz, aby mieć tę miłość, gdyż ona jest owocem tego nowego życia. Walka nie idzie o to, aby „mieć miłość”, ale aby złamać barierę ciała, która trzyma Jezusa w zamknięciu. Świat patrzył na nas aż w końcu zrobiło mu się niedobrze. Nic dziwnego, że się odwrócił. Ciało, cielesna natura jest kokonem, który ukrywa, zasłania to, co „duchowe”. Nie ma w nas piękna. Próbowaliśmy sobie przygotować wygodne legowisko dla cielesnej natury, ale Bóg powiedział, że to musi umrzeć, jeśli życie Chrystusa ma być w nas widoczne.
Postęp w dziedzinie uświęcenia i nauczania można poznać tylko po jednej rzeczy - po wzroście w Duchu. Kiedy Duch jest po raz pierwszy ożywiony, wtedy ledwo jest w stanie ujawnić się. Nie ma za bardzo możliwości pokazania swego panowania nad duszą i ciałem. Patrzysz wstecz na swoje życie i widzisz, jak łatwo było cię wprowadzić w błąd. Jak trudne to było dla niemowlęcia w „stadium larwy”. Jego wzrost nie jest wynikiem przestrzegania zasad religijnych. Duch w uświęceniu zaczyna pokazywać swoje zwierzchnictwo, aby zmusić fizyczne ciało do poznania swoich granic i do posłuszeństwa Bogu. Im bardziej wzrasta uświęcenie, tym bardziej widoczne stają się duchowe zrozumienie, moc i życie. Nie jest to moc pozytywnego myślenia, ani przestrzeganie zasad religijnych. To jest wzrost w Duchu.
Nauczanie i uświęcenie nie są wynikiem chodzenia w ciele, ale w Duchu. Takie chodzenie prowadzi poza cielesność i dziecięcość do obrazu Jezusa Chrystusa. Na tej drodze, w wyniku określonych doświadczeń, pojawią się kryzysy, ale żaden taki kryzys nie oznacza końca. Jeśli my zrobimy z niego koniec, zniszczymy kościół. W życiu każdego musi być następstwo takiego kryzysu, które prowadzi do większej pełni. Zgubne jest odnoszenie wszystkiego do kryzysowego doświadczenia i zatrzymywanie się. W tym wszystkim chodzi o wzrost Ducha. Nie ma skrótów.
Uwolnienie ze śmiertelnego ciała jest związaniem się z Jezusem. Dla cielesnego człowieka oznacza to śmierć. Stary człowiek musi umrzeć, gdyż zwycięstwo nad upadkiem jest przejściem od jednego stanu do drugiego - od tego, co cielesne, do tego, co duchowe; od człowieka, który może tylko grzeszyć, do człowieka, który nie może grzeszyć; od obrazu człowieka do obrazu Chrystusa. To jest droga zwycięstwa nad wszelką frustracją, chorobą i wiarą. Nic jest to pozytywne myślenie, nie jest to samo wyznawanie, nie jest to zaprzeczanie chorobom, ale jest to wzrost Ducha. Naturą chrześcijańskiego doświadczenia jest to, że chrześcijanin nabiera mocy. gdy osiąga ona kolejne etapy rozwoju w upodabnianiu się do Chrystusa. Bycie jak Chrystus oznacza zwycięstwo na każdej ścieżce życia. On się nigdy nie boi, nigdy nie choruje, nigdy nie wątpi, a my mamy być jak On. Człowiek zgubiony jest jak w śpiączce. Słyszy, ale nie może działać. Nie może działać dopóki paraliż nie zostanie złamany przez dotknięcie Ducha Bożego. Poszedłem kiedyś do kościoła - miałem 27 lat i nigdy wcześniej nie poznałem Chrystusa. Człowiek, dla którego pracowałem, powiedział mi, że jestem zgubiony. Nie uwierzyłem mu. Słyszałem co mówił, ale nie mogłem nic zrobić. Wtedy pewnego wieczora, w kościele, Duch Boży dotknął mnie. Nikt nie może przyjść do Boga, jeśli Duch go nie pociągnie. Kiedy On mnie dotknął, przyszła moc do pokuty i byłem na drodze do całkowitego zwycięstwa. Przemiana życia chrześcijańskiego to przejście od jednego sposobu życia do drugiego. Jakub musi umrzeć, aby Izrael mógł żyć. Twoją nadzieją na zwycięstwo jest być jak On.
fragment z książki - „Droga z pozoru właściwa” z rozdziału - Przemiany
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz