Bert Clendennen

Bert Clendennen

wtorek, 19 lutego 2013

znam Pana, On mnie namaścił i ja nie muszę się trzymać zasad

Uwielbianie, modlitwa i służba cierpią, gdyż w domu jest Ammonita. To może dotyczyć całego kościoła, albo ciebie indywidualnie.  Jeżeli jest coś w twoim życiu, co Bóg potępił, wtedy modlitwa, uwielbianie i służba są skończone, aż z tym się rozprawisz. Mówimy o napastliwym grzechu, który sprytnie usadowił się wokoło ciebie, ten chroniczny i powracający grzech, z którym stale się zmagasz. Jest to ta świątynka w sercu, gdzie stoi ten bożek, ta jedna komora, gdzie Jezus nie jest Panem; ten jeden niezdobyty zakątek twojego życia, to miejsce bagniste, które nie zostało uzdrowione. Co to są Ammonici? Pycha – ten element znajdujemy tylko w upadłym świecie. Jak Bóg nienawidzi pychy, a jak wy i ja, jak kościół tym się chlubi. Kościół nigdy nie miał tyle super-gwiazd, jak obecnie. Z pychy pochodzi szukanie swego, promocja siebie, ego, zarozumiałość, zazdrość, arogancja, plotki, kłamstwa i donosicielstwo. Następnie są Ammonici, którzy są grzechami usposobienia: postawa, gorycz, nienawiść, nieprzebaczenie, złośliwość, gniew, kłótnie, chciwość, materializm i pożądliwość. To są Ammonici, ukryte grzechy, które oddalają nas od Boga. Pożądliwość w oczach Bożych nie jest gorsza, niż gorycz lub chciwość, ale dla większości ludzi pożądliwość jest grzechem, który ich przygniata. Bylibyście zaszokowani, gdybyście wiedzieli, jakie walki są staczane w tej szkole w sercach niektórych najbardziej duchowych ludzi. Niektórzy, uważani za super duchowych są pełni nieczystych myśli, niewłaściwego zachowania, pornografii. Niektórzy z was zmagają się z takim Ammonitą i z powodu wyrzutów nie szukacie zwycięstwa. Niebezpieczeństwo i tragedia, które wami owładną, jeżeli nie odrzucicie ciężarów i grzechów, który was usidla, trudno opisać.

Tragedia z powodu zamieszkania Ammonity w świątyni jest graficznie przedstawiona w życiu wielkiego męża Bożego Mojżesza. W tym przykładzie widzimy jednego z największych ludzi w Biblii. Tylko Bogu poświęcono więcej miejsca w Biblii, niż Mojżeszowi. Jego imię pojawia się prawie tysiąc dwieście razy. Mimo to Mojżesz staczał też taką bitwę z miejscem bagnistym. W 2 Mojżeszowej 3 rozdział Mojżesz stał na ziemi świętej. Zobaczył ogień Boży. Rozmawiał twarzą w twarz z Wszechmocnym i wtedy otrzymał zadanie wybawienia ludu Bożego. W rozdziale 4 Mojżesz zaczyna swoją misję. „W czasie drogi, na noclegu, natarł na niego Pan i chciał go zabić.” (2 Mojż. 4:24). Nie może być mowy o błędzie w tłumaczeniu. Bóg chciał zabić Mojżesza. Dlaczego? Gdyż on nie obrzezał swojego syna. Większość biblistów uważa, że Mojżesz obrzezał swojego pierworodnego, ale Syppora, jego midiańska żona była zgorszona rytuałem obrzezania i protestowała przeciw obrzezaniu młodszego. Mojżesz posłuchał swojej żony, a nie posłuchał Boga.

Obrzezanie było znakiem oddzielenia, ale również znakiem przymierza. Bóg chciał wypełnić przymierze zawarte z Abrahamem setki lat wcześniej. Mojżesz został wybrany, by reprezentować lud przymierza, a teraz on sam nie wypełnił przymierza z powodu jednego nieposłuszeństwa. Mojżesz słuchał niewłaściwego głosu. Złamał przymierze z Bogiem. Mojżesz wiedział, że postępuje źle. Wy i ja też wiemy, kiedy postępujemy źle. Używając trochę wyobraźni, możemy prawie usłyszeć rozumowanie Mojżesza: „To nic wielkiego. Ja jestem inny, niż większość ludzi. Stałem na ziemi świętej. Widziałem ogień Boży. Znam Boże imię. Zostałem wyznaczony przez samego Boga, by wyzwolić ten naród. Mając takie referencje Bóg na pewno przepuści mi ten mały akt nieposłuszeństwa”. To jest obraz człowieka tak pochłoniętego swoją wizją, że zaniedbał proste posłuszeństwo. Jest to arogancja. To dzieje się w życiu sług Bożych każdego dnia. Duch zakłada, że u tych, których Bóg powołał i namaścił, przymknie oko na nieposłuszeństwo. Kiedy takie nastawienie zakorzeniło się w Mojżeszu, przeszedł on z ziemi świętej na grunt niebezpieczny i zostało mu w dosadny sposób przypomniane o świętości tego, z kim miał do czynienia.

Taką samą arogancką pychę mieli Nadab i Abihu, dwaj synowie Aarona. Oni jadali i pijali przed Bogiem. Zostali wyszkoleni do służby kapłańskiej. Byli związani specjalnymi wymaganiami swojego urzędu. Na ołtarzu kadzidlanym nie mogli ofiarować obcego kadzidła, ani brać ognia z ołtarza ofiar ogniowych. Z pełną świadomością tego, co Bóg polecił, ci młodzi mężczyźni postanowili zrobić mały, twórczy eksperyment. Musieli myśleć, „Właściwie, to jesteśmy kapłanami, synami Aarona, widzieliśmy Boga. Bóg na pewno nie będzie miał za złe ludziom o takiej pozycji, jeżeli trochę zliberalizują Jego przykazanie.” W tym akcie zginęli. Bóg nie przymknął oka na ich grzechy. Nie przymknie też na nasze. Ta tragedia powtórzyła się z Samsonem. Na pewno przez całe życie mówiono mu, jak anioł zwiastował jego narodzenie. Wiedział, że był powołany przez Boga i że Duch Boży był nad nim. To, co powinno było tworzyć bojaźń Bożą, przyniosło mu ducha arogancji, który mówił, „Jestem wybrany przez Boga. Jeżeli ja tego nie zrobię, to nikt.” Czy już kiedyś to słyszeliście? Ten duch przypuszczał, „Bóg nie pogniewa się, jeżeli sobie trochę pozwolę. On zrozumie moją słabość do kobiet filistyńskich”. Prowadzony takim założeniem Samson znalazł się w namiocie Dalili, bawiąc się swoim powołaniem. Przez swoje postępowanie mówi, „Nic mnie nie może tknąć, gdyż jestem ulubieńcem Bożym”. Potem widzimy go z ogoloną głową, wyłupionymi oczami, a nieprzyjaciele Boży naśmiewają się z niego. Boży zwycięzca, przez swoje pożądliwości stał się clownem u Filistynów. Boże, zachowaj Swoich sług od grzechu arogancji.

Oby Bóg uwolnił nas od ducha, który mówi, „Znam Pana, On mnie namaścił i ja nie muszę się trzymać zasad”. Nie jesteś Bożym pupilkiem. On nie patrzy na ciebie inaczej. Nie daje przyzwolenia na twoje pożądliwości. Może nie mówisz tego twoimi ustami, ale trzymając się tego, co Bóg odrzucił, mówisz, że Bóg dla ciebie zrobi wyjątek. To jest aroganckie założenie. To pycha, która chodzi przed upadkiem. Bóg jest miłosierny, cierpliwy, wytrwały, ale przychodzi czas, kiedy łaska nie może dłużej pokrywać rezultatów twojego grzechu. Przychodzi czas, kiedy Duch Święty daje w miłości ostatnie ultimatum do upamiętania. Odrzuć to i odejdź – jeżeli nie, to ... „wiedzcie, że kara za wasz grzech was spotka.” (4 Mojż. 32:23).

Na nabożeństwo, gdzie usługiwał ewangelista Robert Turnage, przyszedł pewien kaznodzieja z Tennessee. Kiedy wezwano do modlitwy, trzymał się on ławki przed sobą i wyraźnie się bał. Ewangelista, widząc kłopot tego człowieka, podszedł do niego i zapytał, „Dlaczego nie wyjdziesz i nie wołasz do Pana?” Człowiek ten odpowiedział, „Nie mogę wyjść”. Ewangelista zapytał, „Dlaczego? Człowiek ten powiedział Robertowi swoją historię. „Jestem kaznodzieją tak, jak ty. Byłem pastorem zboru. Zaangażowałem się w aferę cudzołóstwa z inną kobietą. Pewnego ranka, w drodze do domu tej kobiety Bóg przemówił do mnie i powiedział, ‘jeśli przekroczysz ten próg dzisiaj, mój Duch cię opuści. Więcej nie będę z tobą rozmawiał’. Pomimo tego ostrzeżenia pojechałem do tego domu, zapukałem do drzwi i kiedy ta kobieta otworzyła drzwi, Duch Święty powiedział do mnie, ‘jeśli przekroczysz ten próg, nie będę już z tobą. Na zawsze stracisz swoją okazję.’ Pędzony przez moją pożądliwość, przekroczyłem próg tego domu i Bóg mnie opuścił.” On nie pozwolił Mu uzdrowić tego bagnistego miejsca. Czy ten wiatr wieje na twoje życie? Czy jest coś w twoim życiu? Musisz to odrzucić. Kiedy wieje ten wiatr, ciężar grzechu jest ujawniany. Wtedy musisz się z nim rozprawić, albo ta rzeka wyschnie.

„Szkoła Chrystusa” - cykl Duch Święty, z rozdziału – Kiedy wieje wiatr

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz