Bert Clendennen

Bert Clendennen

czwartek, 31 maja 2012

kościół jest stworzonym przez Boga organizmem, a nie organizacją

Zawsze pamiętajmy, że kościół jest stworzonym przez Boga organizmem, a nie organizacją stworzoną przez człowieka. Jezus daje mu życie, a ludzkie plany są tylko śmiertelnym środkiem zastępczym. Szatan uczyni wszystko, co w jego mocy, by powstrzymać kościół przed wykonaniem Bożych poleceń. Chcę wam podać kilka podstawowych przykładów ataku, tego, co robi szatan w jaki sposób to robi. Po pierwsze, używa prześladowań. Czasami przychodzą z zewnątrz, lecz często pochodzą z wewnątrz.

W Księdze Męczenników autorstwa Fox’a, znajduje się obraz większości z tych otwartych ataków. Jezus ostrzegał nas przed nimi: „Gdybyście byli ze świata, świat miłowałby to, co jest jego; że jednak ze świata nie jesteście, ale Ja was wybrałem ze świata, dlatego was świat nienawidzi ... Jeśli mnie prześladowali i was prześladować będą...”(Jana 15:19 i 20). Ewangelia Jana 16:2 i 33 mówi: „Wyłączać was będą z synagog, więcej, nadchodzi godzina, gdy każdy, kto was zabije, będzie mniemał, że spełnia służbę Bożą ... Na świecie ucisk mieć będziecie...”. Księga Dziejów Apostolskich odnotowuje bicie, kamienowanie, wiezienie i śmierć. Dzisiaj katolicy, marksiści, poganie, mahometanie, hinduiści, buddyści i liberałowie, wszyscy atakują kościół. Jednakże większe zagrożenie stanowią ataki z wewnątrz, które wkradły się pomiędzy nas według Listu Judy 4 i 11. Ci, którzy się wkradli, powodują, że droga prawdy jest pohańbiona (2 Piotra 2:1 i 2).

Ich ugodowe zasady przyciągają ludzi i wywierają wielką presję na tych, którzy trwają przy starych zasadach. Zauważyłem, że kościoły, które odwróciły się od podstawowych biblijnych zasad, usunęły swoich pastorów z ich urzędów, ponieważ ci nie chcieli iść na kompromis. Odsunęli ich z powodu podeszłego wieku, choć dla wielu z nich byli duchowymi ojcami. Znalazłszy człowieka który im się spodoba, naśladują jego rozwiązłość (2 Piotra 2:2). Naśladowanie takiego człowieka w jego rozwiązłości powoduję, że szatan ma znacznie mniej problemów.

Kościół, jako całość, poszedł na kompromis, poświęcając prawdę. „Mówcie nam raczej słowa przyjemne, nie prorokujcie o trudnościach”, tak brzmi wołanie większości. Szatańskie ataki z wewnątrz są o wiele bardziej bolesne, gdyż pochodzą od wierzących. Atak z zewnątrz niewiele może zaszkodzić kościołowi (Mateusza 6:22 i 23). Pamiętam, kiedy powstał film, ukazujący Chrystusa jako homoseksualistę. Ten tak zwany kościół organizował marsze protestacyjne, próbując uzyskać zakaz emisji tego filmu. Zadzwonili do mnie i chcieli, abym maszerował z nimi po ulicach, lecz ja powiedziałem: „Nie, raczej nie. Jezus nie potrzebuje mnie aby się bronić. On jest Bogiem i będzie Bogiem, gdy wszyscy którzy stworzyli ten film będą w piekle”. Atak zewnętrzny nie może nam zaszkodzić. To Ananiasz i Safira z wewnątrz stanowią wielki problem, a także przekręcanie poselstwa i fałszywe doktryny, które tak łatwo znajdują dzisiaj uznanie w imię jedności.

Dzisiaj wiele znanych osobistości w kręgach Zielonoświątkowych [i w innych ewangelicznych również –AO] mówi nam, że Bogu obojętne jest w co wierzysz, On patrzy tylko na serce. Szatan będzie używał wszelkich środków by dodać coś do Bożego Słowa, odjąć coś z niego lub rozminąć się z Jego prawdą. „...Czy rzeczywiście Bóg powiedział ...” (1 Mojżeszowa 3:1). Tak brzmiały jego pierwsze słowa do człowieka. Znalazł niewielki motyw, by zmienić jego podejście. Jeśli mu się nie powiedzie, będzie próbował zachwiać naszą równowagę, wyolbrzymiając rzeczy nieważne i umniejszając ważne. Różnorodność pułapek w tej dziedzinie jest zbyt liczna, by je wymieniać. Jedną z metod jest usunięcie Ducha Świętego z programów kościoła. Większość kościołów mogłaby kontynuować 95 procent swych przedsięwzięć gdyby Duch Święty został zabrany z ziemi. Można by o nich powiedzieć, że „...wyroczni Pana nie pytali” (Jozue 9:14). Rzadko zwracają się do Niego po radę, choć czasami proszą, by błogosławił ludzki program. Naszym zadaniem w Bożym programie nie jest podejmowanie decyzji, lecz wykonywanie ich. Programy nie stanowią zamiennika mocy.

Musimy powrócić do przewodnictwa Ducha Świętego. Inną pułapką jest paraliżowanie kościoła poprzez kompromis. Ewangelia Jana 17:14 uczy nas, że powinniśmy być oddzieleni od świata. Przyjaźń ze światem to wrogość wobec Boga (Jakuba 4:4). Chrystus umieścił kościół w świecie, lecz to szatan umieścił świat w kościele. Dobrą ilustracją tego przykładu jest łódź. Łódź znakomicie funkcjonuje w wodzie, lecz tonie gdy woda dostanie się do środka. Szatan wie, że Bóg musi rozprawić się ze świeckim kościołem. Dlatego kieruje nas do miejsca, w którym Bóg będzie naszym przeciwnikiem. Pomyślcie o tym; istnieją też inne dziedziny kompromisu, które powodują utratę błogosławieństwa, mocy, świadectwa, czystości i możliwości działania. Nasz przeciwnik chciałby z grzechu kompromisu uczynić zaletę. Udało mu się to w przypadku milionów ludzi. W imię miłości tolerujemy fałsz. Wierząc temu kłamstwu, wielu ludzi tak jak Samson, zostało pozbawionych swej mocy. Stosują „dyscyplinę partyjną”. To sprowadziło na kościół poważne problemy.

Bóg zdecydowanie namawia nas do oddzielenia się od fałszywej doktryny i fałszywej praktyki. On pozwala, aby różne lokalne kościoły odpowiadały na potrzeby różnych rodzajów ludzi. Jednakże szatan popycha do rozłamów wśród tych, którzy naprawdę są zbawieni. Nie chodzi tutaj o podstawowe kwestie, lecz raczej o osobowości – osobiste odczucia, przyjaźnie, pochodzenie, dumę i zyski, oraz inne kwestie osobiste. Szatan cieszy się, widząc jak wierzący kierują swoje wysiłki i poświęcają czas na walkę pomiędzy sobą. Nienawidzi, jeśli „podejmujemy walkę o wiarę” (Judy 3). Jeśli walczymy o wiarę, szatan wie, że walczymy z nim. Zasadniczo schemat postępowania szatana zawiera jeden lub więcej z następujących elementów: „Pokonanie nas w bezpośredniej walce (2 Koryntian 2:11, 2 Tymoteusza 2:26), odsunięcie nas od walki (1 Koryntian 9:27), postawienie nas w miejscu, gdzie Bóg będzie musiał nas sądzić (Dzieje 5:3-5), podżeganie nas do walki między sobą (Galacjan 5:15), lub spowodowanie, że zapomnimy lub nie będziemy w stanie użyć naszej zbroi (Efezjan 6:10- 18).

Jeśli powiedzie mu się w którymś z tych przypadków, będzie zwycięzcą i nie pozwoli nam być świadectwem Jezusa na tej ziemi. Toczymy wojnę o jedną rzecz: być lub nie być takimi, jakimi Bóg chce abyśmy byli. Nie jesteśmy tu po to, by czynić Jezusa Panem naszych miast w sensie tego świata. Jesteśmy tu po to, by być takimi, jakimi Bóg chce abyśmy byli i jeśli takimi będziemy, wtedy będziemy czynić to, co powinniśmy.

„Szkoła Chrystusa” - cykl Walka, z rozdziału – Atak szatana na kościół.

środa, 30 maja 2012

staliśmy się miejscem spotkania Boga z człowiekiem

Poświęćmy kilka chwil na przypomnienie sobie, do czego Bóg powołuje kościół. Oto jest jego cel i funkcja. Pamiętajcie, że kościół to ludzie a nie budynek. List do Efezjan 2:19 do 22 mówi: „Na którym i wy się wespół budujecie na mieszkanie Boże w Duchu”. Cel kościoła wymieniony jest w wersecie 22. Miejsce przebywania Boga. Miejsce, w którym Bóg może mieszkać. Po drugie, jest to świątynia, w której zgubiony może znaleźć Boga (werset 21).

Jezus chodził po tej ziemi w ciele, takim jak nasze. To ciało było miejscem spotkania Boga z człowiekiem. Na Golgocie złożył w ofierze swoje ciało. W dniu Pięćdziesiątnicy przyjął inne ciało, kościół. I teraz my, jako kościół, jako ciało Chrystusa, staliśmy się miejscem spotkania Boga z człowiekiem. Jesteśmy miejscem, w którym mieszka Bóg. List do Efezjan 2:21 mówi nam, że jest to pozycja świętości. „Której sługą zostałem według daru łaski Bożej, okazanej mi przez jego wszechmocne działanie. Mnie, najmniejszemu ze wszystkich świętych, została okazana ta łaska, abym zwiastował poganom niezgłębione bogactwo Chrystusowe i abym na światło wywiódł tajemny plan, ukryty od wieków w Bogu, który wszystko stworzył” (wersety 7-9).

Kościół jest tutaj przedstawiony jako środek, przez który świat pozna różnorodną mądrość Bożą (werset 10). Jest Bożym przykładem dla duchowego świata. (Efezjan 3:10 – 21). Zgodnie z wersetem 21, kościół przynosi Bogu chwałę. W rozdziale 4 w wersetach 7-16 powiedziane jest to samo, że jest odbiorcą Bożych darów. „I On ustanowił jednych apostołami, drugich prorokami, innych ewangelistami, a innych pasterzami i nauczycielami” (werset 11). Werset 12 mówi nam, iż kościół jest środkiem do udoskonalenia świętych i budowania ciała Chrystusowego. Jest środkiem, przez który dojdziemy do jedności wiary, do duchowej dojrzałości i stabilności w prawdzie. Jest środkiem, przez który wzrastamy do wymiarów pełni duchowej (wersety 13 i 14). „Z którego całe ciało spojone i związane przez wszystkie wzajemnie się zasilające stawy, według zgodnego z przeznaczeniem działania każdego poszczególnego członka, rośnie i buduje siebie samo w miłości” (werset 16).

W liście do Efezjan 5:21–33 napisane jest mniej więcej to samo. „Ulegając jedni drugim w bojaźni Chrystusowej. Żony, bądźcie uległe mężom swoim jak Panu, bo mąż jest głową żony, jak Chrystus Głową Kościoła, ciała, którego jest Zbawicielem. Ale jak Kościół podlega Chrystusowi, tak i żony mężom swoim we wszystkim. Mężowie, miłujcie żony swoje, jak i Chrystus umiłował Kościół i wydał zań samego siebie, aby go uświęcić, oczyściwszy go kąpielą wodną przez Słowo, aby sam sobie przysposobić Kościół pełen chwały, bez zmazy lub skazy lub czegoś w tym rodzaju, ale żeby był święty i niepokalany. Tak też mężowie powinni miłować żony swoje, jak własne ciała. Kto miłuje żonę swoją, samego siebie miłuje. Albowiem nikt nigdy ciała swego nie miał w nienawiści, ale je żywi i pielęgnuje, jak i Chrystus Kościół, gdyż członkami ciała jego jesteśmy. Dlatego opuści człowiek ojca i matkę, i połączy się z żoną swoją, a tych dwoje będzie jednym ciałem. Tajemnica to wielka, ale ja odnoszę to do Chrystusa i Kościoła. A zatem niechaj i każdy z was miłuje żonę swoją, jak siebie samego, a żona niechaj poważa męża swego”. Te słowa z Listu do Efezjan pokazują, że kościół ma być Oblubienicą Chrystusa.

W Ewangelii Mateusza 18:15-17 i w Liście do Koryntian 6:1-20 zadaniem kościoła jest rozstrzyganie sporów pomiędzy wierzącymi. W Liście do Filipian 4:10-19 ma wspólnie łożyć na misję. W Dziejach Apostolskich 13:1-5 kościół posyła misjonarzy. W 1 Liście do Tymoteusza 3:5 stanowi miejsce powoływania i zaopatrywania misjonarzy. Jest miejscem, w którym doznajemy troski, jaką ojciec obdarza swoich domowników. Jest filarem i podwaliną prawdy, by przestrzegać tego, co prawe i objawiać to ginącemu światu (1 Tymoteusza 3:13- 15). Jest miejscem, w którym śpiewamy i chwalimy Boga (Hebrajczyków 2:11-12). Jest miejscem równości w Jezusie (Jakuba 2:1-9). Jest miejscem, w którym pracujemy i trudzimy się, w którym wspólnie kochamy i służymy Jezusowi (Objawienie 2:2-4), jest miejscem dzielenia się, miejscem cierpienia (Objawienie 2:10). Jest miejscem, w którym drzwi są otwarte dla naszych wspólnych możliwości (Objawienie 3:8). Dla tych wszystkich celów ustanowiony został kościół.

„Szkoła Chrystusa” - cykl Walka, z rozdziału – Atak szatana na kościół.

wtorek, 29 maja 2012

kwatera główna szatana nie znajduje się w karczmie

Widzimy, że walka toczy się wokół dwóch rzeczy: Ciała i Ducha. Kiedy nie zostawiamy miejsca dla ciała, odcinamy się od szatana i wygrywamy wojnę. Tak więc nasza walka przeciwko szatanowi zaczyna się tutaj, w nas samych. Mówię o tobie i o mnie, nowo narodzonych wierzących, kościele żywego Boga. Jeśli nie daliśmy diabłu przystępu, prawie rozstrzygnęliśmy walkę. Chcę teraz mówić o ataku szatana na kościół.

Czytamy z Księgi Objawienia 2:10: „Nie lękaj się cierpień, które mają przyjść na cię. Oto diabeł wtrąci niektórych z was do więzienia, abyście byli poddani próbie...”. Teraz przeczytajmy 1 List do Tymoteusza 4:1: „A Duch wyraźnie mówi, że w późniejszych czasach odstąpią niektórzy od wiary i przystaną do duchów zwodniczych i będą słuchać nauk szatańskich...”. „I rzekł Piotr: Ananiaszu, czym to omotał szatan serce twoje, że okłamałeś Ducha Świętego... (Dzieje Apostolskie 5:3). „...a tej opoce zbuduję Kościół mój, a bramy piekielne nie przemogą go” (Mateusza 16:18).

Pierwsza duchowa wzmianka na temat kościoła łączy się z nauczaniem o ataku szatana przeciwko niemu (Mateusza 16:18). To powinno dać nam do myślenia. Szatan, z którym mamy do czynienia wie, że albo kościół albo on. Kościół na początku swego powołania toczył wojnę z diabłem, a Jezus powiedział, że diabeł go nie przemoże. Chociaż ostateczna klęska szatana jest nam obiecana i dokonała się przez Chrystusa na Golgocie, dopóki to nie nastąpi, diabeł będzie nas atakował w każdym miejscu, w jakim damy mu przystęp. Dlaczego szatan, najwyższe stworzenie Boże i najpotężniejsze z całego zastępu anielskiego, miałby atakować zwykłych ludzi, wierzących, na których reszta ludzkości spogląda z góry? (1 Koryntian 1:18-31). Odpowiedź na to pytanie jest kolejnym kluczem do duchowej walki. Szatan nienawidzi Jezusa, a Jezus żyje w nas. Żyjemy tutaj po to, by upodobnić się do Niego, a kościół jako całość ma za zadanie pokazać Go światu. Taki jest powód ataków szatana.

Kiedy Jezus był fizycznie obecny na ziemi, szatan Go kusił, obserwował i próbował zabić. „Której żaden z władców tego świata nie poznał, bo gdyby poznali, nie byliby Pana chwały ukrzyżowali” (1 Koryntian 2:8). W końcu udało mu się ukrzyżować Jezusa, po to tylko, by stać się pokonanym na całą wieczność. Teraz Jezus zmartwychwstał w wielkim zwycięstwie i siedzi w chwale po prawicy Ojca. Diabeł nie może dotknąć fizycznego ciała Jezusa (Łukasza 24:39). Co więc robi? Swoją zemstę kieruje na duchowe ciało Pana na ziemi, kościół, nabyty krwią (1 Koryntian 12). Jedynym sposobem zaszkodzenia Głowie jest atak na ciało. Dlatego też my możemy uczestniczyć w Jego (Jezusa) cierpieniach (Filipian 3:10). „...dopełniam na ciele moim niedostatku udręk Chrystusowych za ciało jego, którym jest Kościół...” (Kolosan 1:24).

Sposób, w jaki szatan działa jest zbiorem wielu, z pozoru nie powiązanych ze sobą zdarzeń. Tron szatana nie znajduje się w niebie ani w piekle, lecz powiązany jest z trzecim lokalnym kościołem wspomnianym w Księdze Objawienia 2:12,13. „A do anioła zboru w Pergamie napisz ... Wiem, gdzie mieszkasz, tam, gdzie jest tron szatana...”. Jakże zadziwiający jest fakt, iż kwatera główna szatana nie znajduje się w karczmie, ani w domu rozpusty, centrum hazardu, pogańskiej świątyni czy w więzieniu. Znajduje się w kościele. Objawienie 2:24 w dalszej kolejności mówi nam, że jego doktryna również ma miejsce w kościele. Szatan ma pełną świadomość tego, iż jeśli powstrzyma kościół, wygra odwieczny konflikt. Dlatego też Bóg mówi do mnie i do ciebie, którzy trwamy w jedności z Nim, „podczas budowania Mojego kościoła, pilnujcie, aby budować go według wzoru”. Gdyby prawdziwy kościół został wyeliminowany, znaczyłoby to, że Jezus kłamał, Bóg Ojciec poniósł porażkę, Duch Święty zostałby pokonany, a cały rodzaj ludzki stał się własnością szatana. Czy nie dziwi was, że nie spotykamy się z jeszcze gorszymi atakami? Bóg jest tak łaskawy, że ochrania nas przed tym (Job 1 i 2).

Wiele z tego, co nazywa się kościołem, w bardzo niewielkim stopniu przypomina Biblijny obraz kościoła. Szatan musi walczyć tylko z tym, co jest prawdziwym kościołem. Lepiej mu idzie w fałszywym kościele, nie reprezentującym Chrystusa, niż w knajpie. Ta walka skupia się całkowicie na prawdziwym kościele, resztce tych, którzy nie zgodzili się uczestniczyć w systemie nierządnicy, tych, którzy zrozumieli, że zdrowa doktryna jest warunkiem wstępnym, by być prawdziwym kościołem na tej ziemi.

„Szkoła Chrystusa” - cykl Walka, z rozdziału – Atak szatana na kościół.

poniedziałek, 28 maja 2012

cielesny plan wykonania duchowego dzieła.

W swym pragnieniu by być pierwszym, znanym i podziwianym, mężowie Boży rozpoczynali przedsięwzięcia w Bożym Imieniu; aby jednak za nie zapłacić, musieli wystawić siebie na sprzedaż. Wymyślają najbardziej dziwaczne chwyty, metody i słowa by zainspirować dawcę. W jednym liście napisane było: „Bóg mi powiedział, że jeśli milion osób przekaże mi po 240 dolarów, On da mi lekarstwo na raka”. Z tego listu wynikało, że Boga można kupić lub przekupić. Poza tym, Bóg już dał nam lekarstwo na raka w Panu Jezusie, „...Jego sińce uleczyły was” (1 Piotra 2:24). Jeśli kościół rozstrzygnie tę walkę ciała i Ducha, jeśli kościół tylko wróci do swego duchowego miejsca, będzie ono działać.

Ludziom, którzy zechcą łożyć na budowę tych religijnych imperiów składa się najbardziej dziwaczne obietnice cudów i powodzenia finansowego. Można by pomyśleć, że gdy powodzenie nie nadeszło i cuda się nie wydarzyły, biedna dusza uzmysłowi sobie, iż Bóg wcale nie przemawiał. Prawda jest taka, że ciało zawsze odwołuje się do ciała i zawsze lubiło hazard. Tak więc biedna dusza znów ma nadzieję wbrew nadziei i znów daje. Ta sama chciwość, która powoduje, iż ludzie wydają sto dolarów w nadziei zyskania tysiąca, popycha ludzi do wrzucania monet do maszyn w Las Vegas. Te metody, wymyślone przez człowieka a zainspirowane przez szatana, mają skłonić Boga do zaakceptowania planu, którym nigdy nie był zainteresowany. To właśnie znajdujemy w Księdze Izajasza w 58 rozdziale.

Mówienie o duchowej walce jest dzisiaj bardzo popularne. Ta walka może być rozstrzygnięta jedynie wtedy, gdy ja i ty rozstrzygniemy walkę pomiędzy ciałem a Duchem. Uznając siebie za martwych i nie pozwalając ciału dojść do słowa, nie dajemy diabłu przystępu – ciało jest martwe. Szatan przyszedł do Jezusa i nie mógł Mu nic zarzucić. Jezus mówi: „nie dawajcie diabłu przystępu” (Efezjan 4:27). Drugi plan szatana był prawie tak skuteczny jak pierwszy z tą jednak różnicą, że działa w przeciwnym kierunku, podsuwając człowiekowi cielesny plan wykonania duchowego dzieła.

Kiedy Bóg naprawdę powołuje do wykonania Swego dzieła, takiego jak budowanie Jego kościoła, diabeł podsuwa człowiekowi cielesny plan realizacji tej budowy. Widać to wszędzie, w każdym uczynku robionym na pokaz w celu budowania kościoła. Szatan spowodował, iż Bóg przeklął niektóre z nakazanych przez siebie dzieł. Paweł mówi, iż kościół w Galacie rozpoczął w Duchu, a zwiedzony przez szatana skończył w ciele, próbując wykonywać Boże dzieła (Galacjan 3). Końcowym poselstwem Boga dla tego kościoła były słowa: „Nie błądźcie, Bóg się nie da z siebie naśmiewać; albowiem co człowiek sieje, to i żąć będzie. Bo kto sieje dla ciała swego, z ciała żąć będzie skażenie, a kto sieje dla Ducha, z Ducha żąć będzie żywot wieczny” (Galacjan 6:7 i 8).

Plaga niemoralności, która stała się przekleństwem kościoła i obiektem szyderstwa światowych mediów jest bezpośrednim rezultatem wtargnięcia ciała. To ciało, ta stara natura o której mówimy jest ciałem szatana. On nie może ujawnić się bez ciała, więc kiedy nie oddajemy naszych członków szatanowi na oręż nieprawości, odcinamy się od niego i walka jest rozstrzygnięta. Ludzie, którzy odnieśli sukces w swoich cielesnych przedsięwzięciach religijnych i postrzegani są przez cielesny kościół jako bohaterzy, łudzą się, iż zostali zwolnienie z przestrzegania Bożych praw moralnych. Wynikiem tego jest powtórzenie klęski Koryntian; grzech w kościele, którego nie ma nawet między poganami.

Oczyszczenie kościoła nie będzie popularne ani łatwe, musi jednak nastąpić. Nie może być żadnego kompromisu. Tak jak pewien bohater kreskówek, znaleźliśmy wroga, którym okazaliśmy się my sami. Według Pisma Świętego, kościół, po który powróci Jezus będzie „pełen chwały, bez zmazy lub skazy...” (Efezjan 5:27). Skaza w Piśmie Świętym wskazuje na ciało, „... szaty skalanej przez ciało” (Judy 23). Wymieniając uczynki ciała (Galacjan 5:16 do 21), Paweł kończy takimi słowami: „...o tych zapowiadam wam, jak już przedtem zapowiedziałem, że ci, którzy te rzeczy czynią, Królestwa Bożego nie odziedziczą” (werset 21). Nie ma wątpliwości, że walka jest realna, jest śmiertelna. Jednakże pomimo wysiłków ciała i diabła, Jezus będzie miał Swój kościół. Pozostaje tylko pytanie, czy ty będziesz częścią tego kościoła i czy twoje zwiastowanie buduje ten kościół. Tylko ty możesz odpowiedzieć na to pytanie. W świetle tego, co usłyszałeś i czego się nauczyłeś, wiesz, co musisz zrobić. „Kto więc umie dobrze czynić, a nie czyni, dopuszcza się grzechu” (Jakuba 4:17).

Pewnego razu wezwano mnie, by modlić się o starszego kaznodzieję, mającego ponad 80 lat. Głosił kazania przez ponad sześćdziesiąt lat i był napełniony Duchem Świętym. Teraz wydawało się, że kaznodzieja umiera. Nigdy nie widziałem takiego strachu. Nigdy nie widziałem takiego przerażenia w oczach ludzi, którzy wierzyli że umierają. Po zakończeniu modlitwy wróciłem do kościoła, poszedłem do swojego biura i zamknąłem drzwi. Musiałem otrzymać odpowiedź. Ukląkłem i powiedziałem Bogu: „Dlaczego ktoś, kto był napełniony Duchem Świętym i głosił przez ponad 60 lat miałby bać się śmierci?” Nie minęła jedna sekunda zanim przyszła odpowiedź. Bóg rzekł: „Nie wykonał tego, co mu kazałem, a teraz ma się za Mną spotkać”. Możesz mieć tysiące ludzi, lecz jeżeli ten kościół jest cielesny, jest przeklęty przez Boga, a ty razem z nim.

„Szkoła Chrystusa” - cykl Walka, z rozdziału – Walka.

piątek, 25 maja 2012

mówią: ...uczyńmy sobie imię

Gdy przeczytacie ewangelię Mateusza 17, zobaczycie, iż Jezus poprzedził Swoje słowa na temat postu takim stwierdzeniem: „...Dla niedowiarstwa waszego...” (werset 20). Skoro niedowiarstwo jest grzechem , a „Kto z Boga się narodził, grzechu nie popełnia” (1 Jana 3:9), widocznie porażka była wynikiem prób wypędzenia demona swoją własną mocą, choć z użyciem duchowej terminologii. „Gdyż ciało pożąda przeciwko Duchowi, a Duch przeciwko ciału, a te są sobie przeciwne, abyście nie czynili tego, co chcecie” (Galicjan 5:17). Nasze starania by uzdrawiać chorych i wypędzać demony kończą się niepowodzeniem z powodu walki pomiędzy ciałem i duchem. Dopóki nie rozstrzygniemy tej walki, będziemy zdezorientowani, ponieważ nie będziemy w stanie czynić tego, co Bóg nam nakazał. Jako broń w tej walce bardzo wyraźnie zalecana jest „Modlitwa i post”. Jezus w Swym stwierdzeniu „Ale ten rodzaj nie wychodzi inaczej, jak tylko przez modlitwę i post” właściwie mówił nam, że jeśli chcemy odnosić sukcesy w życiu duchowym, musimy rozprawić się z ciałem. Kiedy pościmy, osłabiamy ciało, kiedy modlimy się, wzmacniamy Ducha. Oto klucz do wygrania wojny.

W Liście do Rzymian 7:15-24 mamy żywy obraz walki pomiędzy duchem a ciałem w życiu apostoła Pawła. W wierszu 15 walka jest zacięta: „Albowiem nie rozeznaję się w tym, co czynię; gdyż nie to czynię, co chcę, ale czego nienawidzę, to czynię. A jeśli to czynię, czego nie chcę, zgadzam się z tym, że zakon jest dobry. Ale wtedy czynię to już nie ja, lecz grzech, który mieszka we mnie. Wiem tedy, że nie mieszka we mnie, to jest w ciele moim, dobro; mam bowiem zawsze dobrą wolę, ale wykonania tego, co dobre, brak; albowiem nie czynię dobrego, które chcę, tylko złe, którego nie chcę, to czynię. A jeśli czynię to, czego nie chcę, już nie ja to czynię, ale grzech, który mieszka we mnie. Znajduję tedy w sobie zakon, że gdy chcę czynić dobrze, trzyma się mnie złe; bo według człowieka wewnętrznego mam upodobanie w zakonie Bożym. A w członkach swoich dostrzegam inny zakon, który walczy przeciwko zakonowi, uznanemu przez mój rozum i bierze mnie w niewolę zakonu grzechu, który jest w członkach moich. Nędzny ja człowiek! Któż mnie wybawi z tego ciała śmierci?”

Są tacy, którzy nie wierzą w „starą naturę”, którzy nauczają, iż apostoł Paweł w trakcie tej walki nie był zbawiony. Twierdzę, iż nie ma takiego nowonarodzonego wierzącego, żywego lub martwego, który by nie doświadczał tych samych zmagań pomiędzy cielesną i duchową naturą. Całe uświęcenie polega na pokonaniu tego „ciała śmierci”, starej natury Adama. Adam Clark w swoim bardzo trafnym komentarzu na temat wersetu 24, powiedział: „Apostoł Paweł, używając określenia „ciało śmierci” zrobił aluzję do jednego z środków, za pomocą którego Rzymianie uśmiercali człowieka. Za pewne zbrodnie człowiek został skazywany na śmierć poprzez przykucie go łańcuchem do martwego ciała. Skazaniec musiał żyć, spać, i jeść przy tym martwym ciele, aż umarł z powodu odoru. Za pomocą tego określenia Paweł dał nam do zrozumienia, iż cielesna natura jest tym dla duchowego człowieka, czym martwe ciało dla żywego człowieka”.

Wojna pomiędzy ciałem a Duchem widoczna jest w całym Piśmie Świętym i okazuje się być podstawową przyczyną braku efektywności kościoła. Słowa „...albowiem zamysł ciała, to śmierć...” (Rzymian 8:6) mówią nam najostrzejszym językiem, że kiedykolwiek i gdziekolwiek kościół toleruje tą naturę, za każdym razem rezultatem jest śmierć. „Bo ci, którzy żyją według ciała, myślą o tym, co cielesne; ci zaś, którzy żyją według Ducha, o tym, co duchowe” (Rzymian 8:5). Jest to kryterium realności. Jesteśmy albo jednym albo drugim, nie ma kompromisów. Alegoria do dwóch synów Abrahama pokazuje, że pomiędzy tymi dwoma naturami nigdy nie może zapanować zawieszenie broni. Ismael, zrodzony z ciała, był próbą pomocy Bogu w spełnieniu Jego obietnic. Kiedy Bóg powołał Abrahama, obiecał mu syna. Obiecał, że poprzez tego syna wszystkie Jego obietnice dane Abrahamowi zostaną wypełnione. Upłynęło wiele lat i ciągle nie było syna. Abraham starzeje się, Sara też, więc postanawiają pomóc Bogu. Poprzez Hagar, służącą Sary, Abraham zrodził Ismaela, syna według ciała. Był to próba pomocy Bogu. Wszystko w domu Abrahama układało się pomyślnie, dopóki nie urodził się Izaak, syn według Ducha. Wtedy zaczęła się walka. Nie było pojednania, żadnej możliwości rozejmu ani wtedy ani teraz. Nie ma potrzeby dzielić namiotu, gdyż jak długo oboje przebywają w tym samym domu, wojna będzie trwała.

Duchowa wojna, która rozpoczęła się w namiocie Abrahama pomiędzy ciałem a Duchem, fizycznie wciąż trwa jako konflikt izraelsko-arabski. Boży werdykt w tej kwestii brzmiał: „Wypędź tę niewolnicę i jej syna” (1 Mojżeszowa 21:10). Była to wtedy jedyna odpowiedź i teraz też jest jedyną. „...Nie czyńcie starania o ciało...” (Rzymian 13:14), to Boże ultimatum dla kościoła chrześcijańskiego. Pod żadnym pozorem nie wolno nam ulegać ciału. Nie ważne jak utalentowane, jak rekomendowane, jak sławne, jak silne, żadne ciało nie może być obiektem podziwu w Jego oczach. „Czy aż tak nierozumni jesteście? Rozpoczęliście w duchu, a teraz na ciele kończycie?” (Galacjan 3:3). Szatan jest grabieżcą. On wie, że każda próba wykonania duchowego dzieła przez ciało jest obrzydliwością dla Boga. Dlatego też on, Szatan, używa wszelkich możliwych środków by narzucić tę naturę prawdziwemu kościołowi Bożemu. Jego dwa główne plany by tego dokonać to: 1. Zaangażować kościół w przedsięwzięcia, którymi Bóg nie jest zainteresowany. 2. Podsunąć kościołowi pomysł, że prawdziwe dzieło Boże można wykonywać środkami cielesnymi. Spójrzcie na pierwszy plan. Sukces szatana jest przytłaczający. Jakieś osiemdziesiąt pięć procent religijnych przedsięwzięć to „egoistyczne podróże” zainspirowane duchem Babilonu. Mówią: „...uczyńmy sobie imię …” (1 Mojżeszowa 11:4).

„Szkoła Chrystusa” - cykl Walka, z rozdziału – Walka.

czwartek, 24 maja 2012

jeśli Jezus będzie widoczny, grzesznicy będą zbawiani

Cała Szkoła Chrystusa wpaja w nas prawdę, że toczymy wojnę przeciwko mocom, zwierzchnościom i władcom ciemności. Próbujemy wam uświadomić, że cokolwiek się dzieje, cokolwiek robimy, będzie odbywać się na przekór diabłu, a nie z powodu niego.

Rozpoczniemy od czytania z Księgi Izajasza 58:1-7: „Wołaj na całe gardło, nie powściągaj się, podnieś jak trąba swój głos i wspominaj mojemu ludowi jego występki, a domowi Jakuba jego grzechy! Wprawdzie szukają mnie dzień w dzień i pragną poznać moje drogi, jakby byli narodem, który pełnił sprawiedliwość i nie zaniedbał prawa swojego Boga, domagają się ode mnie sprawiedliwych praw, pragną zbliżenia się do Boga powiadając: Dlaczego pościmy, a Ty tego nie widzisz? Dlaczego umartwiamy nasze dusze, a Ty tego nie zauważasz? Oto w dniu waszego postu załatwiacie swoje sprawy i uciskacie wszystkich swoich robotników. Oto gdy pościcie, kłócicie się i spieracie, i bezlitośnie uderzacie pięścią. Nie pościcie tak, jak się pości, aby został wysłuchany wasz głos w wysokości. Czy to jest post, w którym mam upodobanie, dzień, w którym człowiek umartwia swoją duszę, że się zwiesza swoją głowę jak sitowie, wkłada wór i kładzie się w popiele? Czy coś takiego nazwiesz postem i dniem miłym Panu? Lecz to jest post, w którym mam upodobanie: że się rozwiązuje bezprawne więzy, że się zrywa powrozy jarzma, wypuszcza na wolność uciśnionych i łamie wszelkie jarzmo, że podzielisz twój chleb z głodnym i biednych bezdomnych przyjmiesz do domu, gdy zobaczysz nagiego, przyodziejesz go, a od swojego współbrata się nie odwrócisz”.

W pierwszych pięciu wersetach tego rozdziału prorok Izajasz zagłębia się w kwestię, która prawdopodobnie spowodowała więcej zamieszania i wzbudziła więcej pytań, niż jakikolwiek inny temat w Biblii. Oto lud, który codziennie szuka Boga, pragnie poznać Jego drogi, nie zaniedbuje Jego praw, domaga się od Niego sprawiedliwych praw i pragnie zbliżenia się do Boga. Pościli, a pomimo tego wszystkiego Bóg ich nie widział i nie słyszał. Kiedy widzicie słowo „widział”, oznacza ono „znał”. Pomimo tego wszystkiego, Bóg nie znał tego ludu. Dlaczego? Boża odpowiedź zawarta jest w wersetach 3,4 i 5. Spójrzcie na to ponownie. „Dlaczego pościmy, a Ty tego nie widzisz? Dlaczego umartwiamy nasze dusze, a Ty tego nie zauważasz? Oto w dniu waszego postu załatwiacie swoje sprawy i uciskacie wszystkich swoich robotników. Oto gdy pościcie, kłócicie się i spieracie, i bezlitośnie uderzacie pięścią. Nie pościcie tak, jak się pości, aby został wysłuchany wasz głos w
wysokości”.

Ich motywy były całkowicie sprzeczne z Bożą wola. Cała ich religijna aktywność miała na celu zmuszenie Boga do zaakceptowania natury, którą On odrzucił w Edenie. Podczas upadku człowieka na duchu ludzkim dokonał się taki wielki gwałt, który spowodował, że duch został uzależniony od duszy. Człowiek stał się zupełnie innym stworzeniem. Porządek jego życia i zasady postępowania zostały zmienione. Nie był już więcej „istotą duchową”, zdolną do społeczności z Bogiem. Stał się „istotą duszy” , którą zawładnęły pragnienia ciała. Tą istotę Bóg wyrzucił z Ogrodu (który symbolizował Jego obecność), a u wejścia umieścił miecz płomienisty, który mówił: „twój rodzaj nigdy nie może wrócić tam, gdzie jest Moja obecność”. Od tego dnia aż dotąd, ta natura próbowała zmusić Boga by ją zaakceptował.

W dzisiejszej religii bardzo wyraźnie widać tego ducha. Większość przypadków zbierania pieniędzy jest próbą zmuszenia Boga do poparcia tego, czym wcale nie jest zainteresowany. Ismael zaczyna budować religijną wieżę Babilonu, a potem chce, aby Bóg go wspomógł. Pieniądze są powodem większości apelów kierowanych każdego miesiąca do twojego domu. Są to współczesne wieże Babilonu, budowane po to, by ewangelista uczynił sobie imię, próbując skłonić Boga do poparcia tego. Lecz to nie jest post!... W Swojej odpowiedzi, Bóg pokazał, że jeśli chcemy być wysłuchani, musimy zadać śmiertelny cios naturze, która jest wrogiem sprawiedliwości. „Lecz to jest post, w którym mam upodobanie: że się rozwiązuje bezprawne więzy, że się zrywa powrozy jarzma, wypuszcza na wolność uciśnionych i łamie wszelkie jarzmo, że podzielisz twój chleb z głodnym i biednych bezdomnych przyjmiesz do domu, gdy zobaczysz nagiego, przyodziejesz go, a od swojego współbrata się nie odwrócisz” (Izajasza 58:6,7).

Nie pozostawiając cienia wątpliwości, Bóg pokazuje nam, iż post nie jest kartą przetargową. Nie możesz postem skłonić Boga by zaaprobował twój religijny porządek. Nie możesz pościć ileś tam dni, by Bóg był ci coś winny. Post nie ma związku z Bogiem, ma związek z tobą. Bóg nigdy nie prosił człowieka, by przygotował mu plan ewangelizacji. Jego plan siedzi po Jego prawicy. Jezus wyraził się jasno. „A gdy Ja będę wywyższony ponad ziemię, wszystkich do siebie pociągnę” (Jana 12:32). Paweł powiedział to w taki sposób: „Ale ... się upodobało Bogu ... żeby objawić mi Syna swego” (Galacjan 1:15 i 16).

Kościół powinien być narzędziem, poprzez które wyrażany jest Chrystus. Jeśli Jezus będzie widoczny, grzesznicy będą zbawiani. To jest klucz. Na dzisiejszych zebraniach religijnych z trudnością można zobaczyć Jezusa. Zamiast tego, mamy pokaz religijnej cielesności. Ludzie przychodzą na te spotkania z tych samych powodów, dla których idą oglądać świeckie gwiazdy. Zamiast Chrystusa, kościół stworzył ważne osobistości religijne, a rezultat tego jest naprawdę zatrważający. Staliśmy się najbardziej dekadenckim społeczeństwem na ziemi, żyjąc w czasie największego religijnego ożywienia, które nigdy nie dotarło do Ameryki. Bóg wybrał post, aby złamać jarzmo cielesnej natury i uwolnić duchowego człowieka. Mówimy o walce. Kiedy duchowy człowiek jest wolny od jarzma cielesności, moc Boża może przepływać. Jezus nauczał tej prawdy w Ewangelii Marka 9:28 i 29. Kiedy uwolnił opętanego chłopca, uczniowie zapytali go na osobności: „...Dlaczego to my nie mogliśmy go wygnać?” Jezus odparł: „...Ale ten rodzaj nie wychodzi inaczej, jak tylko przez modlitwę”.

„Szkoła Chrystusa” - cykl Walka, z rozdziału – Walka.

środa, 23 maja 2012

to on nas zmienił, a my nazwaliśmy to przebudzeniem

Pewna kobieta w Huston, na konwencji Pełnej Ewangelii mówiła świadectwo, "Dzisiaj, zanim tu przyszłam, wypiłam dwa koktaile alkoholowe, a kiedy zaczynałam pić trzeci, Duch Święty powiedział mi, "już masz dosyć". Oby powstał prawdziwy Duch Święty. Zostaliście powołani, by zobaczyć, że On powstanie jeszcze raz. Koń [Trojański] podszedł do naszych drzwi. On nic nie zmienił, ale po prostu trochę dodał. Byliśmy zachwyceni tym, że mówił językami. Otworzyliśmy bramę i koń wszedł. Był z wyglądu piękny i zostaliśmy uśpieni. Z tym koniem weszło wszystko ze świata, ciała i diabła. Nie wierzymy już w to, w co kiedyś wierzyliśmy. Czego kiedyś broniliśmy, już nie bronimy. Staliśmy się obcymi. Za negatywne i brak miłości uważa się, jeżeli ktoś czemuś się sprzeciwia. Boimy się ogłaszać prawdę. Mówimy ludziom, "Możecie mieć te wszystkie odpady, ale Ducha Świętego też." Wpuściliśmy tego konia do środka. Płot został rozwalony i ukąsił nas wąż. Bóg powołał was, byście coś z tym zrobili.

Diabeł przyszedł to tych trzech Hebrajczyków i wmawiał im, że Bóg nie miał na myśli tego, co powiedział. Przyszedł do nich tak, jak do Adama i Ewy. Jestem pewien, że powiedział do nich, "Nie musicie umierać. Tylko się pokłońcie i krzyżując palce pokażcie, że naprawdę tak nie myślicie". Słyszałem to aż do znudzenia. Bóg chce, bym był fanatykiem. On spodziewa się, że będę sprzeciwiał się światu. Koń jest w środku i brama jest otwarta. Wszystko jest stracone lub ginie. Co stanie się z następnym pokoleniem, jeżeli ktoś nie wyrzuci tego konia i nie zamknie bramy? To nie będzie łatwe. Nie jest też łatwo pójść do piekła.

W takiej godzinie kościół musi stać. Kiedy zabrzmiała muzyka, wszyscy pokłonili się posągowi Nebukadnesera. Sadrach, Mesach i Abednego stali, jak trzy obolałe kciuki. Przez ponad 50 lat my byliśmy takimi sztywnymi kciukami, które odmówiły pokłonu. Naraz jesteśmy popularni. Świat nas kocha. Byliśmy ludźmi, o których pisali teologowie. Byliśmy fanatykami. Przez świat byliśmy uważani za opętanych. Teraz z tym koniem w środku to, co kiedyś było wielkim poruszeniem Ducha Świętego, stało się kompatybilne z tym światem. Stojąc wśród skłaniającego kolana, idącego na kompromis tłumu religijnego, ci trzej Hebrajczycy byli widoczni. Żołnierze ich złapali i król ich nastraszył, ale oni odmówili pokłonu. Ponieważ się nie pokłonili, nie mogli też się spalić.

Świat dobijał się do naszych drzwi i nazywał nas diabłami. Wystarczyło być zielonoświątkowcem, [ewangelicznie wierzącym chrześcijaninem – AO]  by być znienawidzonym. Kiedy brat Bishop udał się do Seguin, szeryf spotkał go pięć mil przed miastem i powiedział, "Nie wpuszczamy tu takich śmieci, jak ty". Zielonoświątkowcy byli traktowani gorzej, niż Cyganie. Nie wiemy, jaki był koszt przyniesienia tego poselstwa dla świata - ile kłopotów, prześladowań, nienawiści i innych rzeczy, które musieli przejść dawni pionierzy. Nie mogli kupować nieruchomości. Koszt zasiewu tego poselstwa w Teksasie był wysoki. Dr Parum i jego mała grupka wierzących żywiła się tylko surową brukwią przez długich 6 tygodni, by zasiać Ewangelię w Teksasie. Pięćdziesiątnica jest poselstwem przemieniającym życie. Jest to Boża łaska i Boże zwycięstwo. Jest to jedyne poselstwo naszych czasów. Jest to ostateczne objawienie Boże.

To jest późny deszcz - żaden inny deszcz od czasów Apostołów nie był taki, jak ten. Pięćdziesiątnica nie znosi rozwodnienia. Jedyny sposób, by świat mógł wejść i wszedł, była imitacja. Zwalczaliśmy system Babilonu, aż miecz przywierał do naszych dłoni. Głosiliśmy przeciwko "religii uścisku dłoni". Byliśmy przeciwko wszystkiemu, czego nie ma w Biblii. Potem do naszej bramy przybył ten koń, zielonoświątkowy antychryst i omamił nas. Walczyliśmy długo i zaciekle i byliśmy zmęczeni, a on stanął z jego językiem modlitwy i powiedział, "Patrzcie, ja też robię to, co wy". To nas zupełnie rozbroiło i otworzyliśmy bramę. Nie wymagaliśmy nic - wszedł taki, jaki był.

Myśleliśmy, że dołączył do nas, ale on nas poprowadził na rzeź. Pięćdziesiąt lat doświadczenia w walce zostało przehandlowane za świecki tłum z wyuczonym językiem, wyuczonym tańcem i wyuczonym Chrystusem. Koszt tego zwiedzenia jest nieobliczalny. Teraz w kościele są te same grzechy, jakie są w świecie. Naród pogrąża się w kryzysie moralnym. Uzdrowienie zostało zredukowane do wyznania. Zbawienie zostało zredukowane do chodzenia do kościoła, a chrzest Duchem Świętym do mówienia językami. My nie zmieniliśmy tego konia, to on nas zmienił, a my nazwaliśmy to przebudzeniem.

„Szkoła Chrystusa” - cykl Przebudzenie, z rozdziału – Koń Trojański

[Ponieważ nie jestem z kościoła zielonoświątkowego, czuję się niezręcznie wypisując te wszystkie cytaty, które pastor Clendennen odnosi do kościoła zielonoświątkowego. Ja myślę, że to co on opisuje w swoich książkach, to wszystko choć działo się w amerykańskim ruchu zielonoświątkowym w USA dziesięć lat temu, to teraz te tendencje dotarły do Polski . Niestety ta duchowa demoralizacja i duchowa infiltracja o której pisze pastor Bert dotyka dzisiaj wiele wspólnot nie tylko zielonoświątkowych. Jeżeli ktoś czyta mój blog i zaciera ręce z powodu opinii pastora Berta  na temat zielonoświątkowców, to chcę Tobie powiedzieć, że czas najwyższy abyś popatrzył na siebie i na wspólnotę do której należysz. Powinieneś sobie zadać pytanie, czy wszystko jest w należytym porządku, czy przez Ciebie i przez Twoją wspólnotę przepływa życie Boże?  Te ostre napomnienie i słowa ostrzeżenia należy brać pod uwagę z całą powagą niezależnie od przynależności do tego czy innego kościoła. Pastor Clendennen był zielonoświątkowcem i uczciwie odnosi się do swojego środowiska. Dziś taki remanent jest potrzebny każdemu kościołowi niezależnie od nazwy.   – AO]

wtorek, 22 maja 2012

A2 - luźne rozważania na temat współczesnego chrześcijaństwa

„Piszę wam, ojcowie, gdyż znacie tego, który jest od początku. Piszę wam, młodzieńcy, gdyż zwyciężyliście złego. Napisałem wam, dzieci, gdyż znacie Ojca. Napisałem wam, ojcowie, gdyż znacie tego, który jest od początku. Napisałem wam, młodzieńcy, gdyż jesteście mocni i Słowo Boże mieszka w was, i zwyciężyliście złego. Nie miłujcie świata ani tych rzeczy, które są na świecie. Jeśli kto miłuje świat, nie ma w nim miłości Ojca. Bo wszystko, co jest na świecie, pożądliwość ciała i pożądliwość oczu, i pycha życia, nie jest z Ojca, ale ze świata. I świat przemija wraz z pożądliwością swoją; ale kto pełni wolę Bożą, trwa na wieki.  Dzieci, ostatnia to już godzina. A słyszeliście, że ma przyjść antychryst, lecz oto już teraz wielu antychrystów powstało. Stąd poznajemy, że to już ostatnia godzina. Wyszli spośród nas, lecz nie byli z nas. Gdyby bowiem byli z nas, byliby pozostali z nami. Lecz miało się okazać, że nie wszyscy są z nas”. 1 List Jana 2:13-19
Nie możesz uzyskać Bożych rezultatów przez samo cytowanie Biblii to zabłądzenie tak zwanych ludzi wiary. Duch Święty musi natchnąć słowo i ożywić je, zanim będziecie mogli mieć jakiekolwiek rezultaty. Żywy, niebiański człowiek nie jest zbudowany z samych słów, chociaż są to słowa wzięte z Biblii. Można wyliczyć z sześć rodzajów kościołów, z których każdy stoi, jak twierdzą, na Słowie Bożym, a nie ma w nich życia. Bogu chodzi o żywego, niebiańskiego człowieka Bożego, a taki może powstać, jeżeli Duch będzie działał przez Słowo.

Głoś słowo Boże, jak napisano, a resztę zostaw suwerenności Ducha. Możesz głosić słowo do setki łudzi, a dla większości z nich jest to martwe. Dziewięćdziesięciu lub więcej z nich nie widzi nic i nie czuje nic, ale pozostała mniejszość jest dotknięta suwerennością Bożą. Słowo jest dla nich czymś więcej, niż wypowiedź, niż litera. Dla tych, którzy je przyjmują, jest Duchem i życiem. Duch Boży wejdzie w to słowo dla tych kilku.

„Szkoła Chrystusa”
str. 103

ten koń już jest w środku

Dzisiejszy kościół nie ma wrogów, gdyż nie ma Ewangelii. Zostaliście powołani, by go przywrócić do dziewiczej czystości, zgodnej z Ewangelią. Przez 50 lat nieprzyjaciel nacierał na mury i był za każdym razem odpierany. Wiedzieliśmy, że jesteśmy zielonoświątkowcami. [że jesteśmy ewangelicznie wierzący - AO] Nigdy nie chodziliśmy do miejsc, do których chodził świat. Nie paliliśmy papierosów i nie piliśmy ich alkoholu. Chodziliśmy po ulicach, jak przystało na mężczyzn i kobiety Boże. Oni wiedzieli, że jesteśmy inni. Byliśmy znienawidzeni, gdyż Chrystus był wśród nas i w nas. Byliśmy obcymi na tej ziemi, a naszym zainteresowaniem był tylko Chrystus.

Świat i religijne tłumy śmiały się z naszego stylu życia, mówiąc, że nie pasujemy do 20 wieku. W latach 70-tych głosiłem w jednym z największych kościołów tego wieku. Kościół ten był założony przez jednego z wielkich mężów Bożych tego wieku, Dr Mayo. Kiedyś Dr Mayo powiedział do mnie, "Bóg powinien był mnie zabrać 20 lat temu". Ja zapytałem, "Dlaczego tak mówisz, bracie Mayo?" On odpowiedział, "Bo ja się tu nie dopasuję". Wtedy ja zauważyłem, "Dlatego ludzie tacy, jak ty i ja tu są. My się tu nie dopasujemy". Bóg musi mieć kogoś, kto się nie dopasuje. On powołał was, by uczynić was ludźmi, którzy nie dopasują się do myślenia religijnego. Kościół zielonoświątkowy sprzeciwiał się przez 50 lat. Świat nazywał nas diabłami.

W roku 1956 świat zobaczył pierwszą odnowę charyzmatyczną. Tego dnia ten koń wszedł przez nasze bramy. Obudziliśmy się rano i było cicho. Nie leciały kamienie nad naszymi murami, nie walono taranami w nasze bramy, nie oczerniano nas, nikt nie krzyczał "fanatycy", „latający” bracia i nikt już nie mówił, że jesteśmy opętani. Wszystko ucichło. Wyglądało, jakby wojna się skończyła. Z ciekawości wyjrzeliśmy poza mury, a tu stoi przy naszej bramie piękny koń, pozostawiony tam przez przywódców religijnych tego świata. Ku naszemu zdziwieniu, ten koń mówił językami. Teraz już jest cicho. Na tym się nie skończyło. Nie zadawaliśmy pytań, tylko otworzyliśmy bramy. Koń wszedł cicho na spotkanie w roku 1956, nazwane odnową charyzmatyczną. Brama została otwarta, powstała dziura i koń wszedł.

Nie ma większego daru, jak zdolność porozumiewania się z Bogiem w Duchu. Nie ma nic wspanialszego, niż modlitwa, aż dotkniesz sfery Ducha i modlisz się językami Ducha Świętego. Nie potrafię przecenić tego daru, ale nie mogę i nie będę demonstrował tego daru cielesnemu tłumowi religijnemu, tak, jak Jezus nie przemienił kamieni w chleb. Duch Święty nie jest do zabawy. Języki przychodzą, kiedy Duch Święty poddaje wymowę. Diabeł nienawidzi tego, co prawdziwe, gdyż nie wie, co się dzieje. Po 50 latach ataków, diabeł postanowił złamać nasze przekonania, ale jedyną drogą, którą mógł wejść, było podrobienie tego, w co wierzymy.

Antychryst, który przyszedł, nie był antychrystem fundamentalnym. Nie był baptystą, ani metodystą, ani katolikiem, ale przyszedł, jako zwolennik pięćdziesiątnicy, zielonoświątkowiec, jak my. Musiał być taki, jak my. Przyszedł jako ten, który kiedyś miał moc, ale został pokonany przez dobrobyt tego świata i stracił to, co miał. Jednak dalej wiedział, jak to działa. Szatan był świadom, że grzech, świeckość, niewiara i piekło mogło wygrać ze wszystkim, ale nie z tym boskim ogniem. Diabeł wiedział, co dawało nam siłę.

Piekielny sposób infiltracji, to zwiedzenie przez imitację. Nasi ojcowie wiedzieli, że na pół rozebrany, pijący alkohol, świecki tłum nie był z Boga i odrzucili tą presję. Przez ponad 50 lat przywódcy religijni krzyczeli na nas, "Dlaczego nie możecie być tacy, jak my? Dlaczego nie głosicie i nie żyjecie tak, jak my?" Bałwochwalstwo nie znalazło u nas miejsca. Kiedy głosiliśmy słowo, te rzeczy były ujawniane

Kiedy zwiastowałem Ewangelię w Kongo w roku 1970, ludzie zobaczyli prawdę, zebrali na stosy swoje fetysze i spalili je. Ja nie musiałem im nic mówić. To wszystko zmieniło się wraz z wejściem tego dziwnego konia. Przy naszej bramie stanął ten dziwny koń, ubrany w mini spódniczkę i mówiący językami. Nacisk położono nie na chrzest Duchem Świętym, ale na język modlitwy. W nasze środowisko wszedł duch imitacji, ale ponieważ imitował ten wielki dar języków, otworzyliśmy drzwi i wpuściliśmy to. W brzuchu tego konia były ukryte demony. Te demony otworzyły drzwi dla każdego nieczystego i znienawidzonego ptactwa.

Kiedy wpuściliśmy tego konia do środka, weszło również dziwne świętowanie, które ludzie nazwali "uwielbianiem". Doszliśmy do miejsca, że nie wiemy, czego słuchamy. Ta fałszywa rzecz, kiedy już weszła, przeskoczyła wszelkie bariery. Rzymscy katolicy odmawiają różaniec na językach, a zielonoświątkowcy uwierzyli, że to jest prawdziwe. Pewien mój przyjaciel przemawiał na spotkaniu Biznesmenów Pełnej Ewangelii w Denver. Było to niedługo po rozpoczęciu tej odnowy charyzmatycznej. Przemawiał rano, a wieczorem przemawiał mormon. Przy śniadaniu mój przyjaciel siedział koło tego mormona i powiedział do niego, "Z niecierpliwością czekam na twoje wieczorne przemówienie. Nigdy nie słyszałem świadectwa mormona, który narodził się na nowo". Mormon odpowiedział, "Ja tego jeszcze nie mam". Mój przyjaciel zapytał, "Co to znaczy, że jeszcze tego nie masz?" Ten odpowiedział, "Ja nie narodziłem się na nowo, ale mówię językami". Ten koń już jest w środku. [i nie dotyczy to tylko kościołów zielonoświątkowych - AO]

„Szkoła Chrystusa” - cykl Przebudzenie, z rozdziału – Koń Trojański

poniedziałek, 21 maja 2012

ojcowie odrzucili autorytet Biblii

Dzieje Apostolskie 2:42, "I trwali w nauce apostolskiej i we wspólnocie, w łamaniu chleba i w modlitwach." "Kto wytrwa do końca, ten będzie zbawiony?" (Mat. 10:22), powiedział Pan Jezus. Kiedy czytamy słowo "trwali" oznacza to, że byli przeciw czemuś. "Oni trwali mocno". Znaczy to, że sprzeciwiali się czemuś, by mogli pozostać tam, gdzie byli. Była opozycja, coś chciało ich odciągnąć. Coś chciało się wkraść, by upodobnić ich do innych. Słowo mówi o pierwszym kościele, że "trwali mocno". Oni tego się trzymali, oglądali przebudzenie i Boże działanie. Nie możecie zmienić zasad Biblii.

Kiedy nieprzyjaciel zdołał doprowadzić do kompromisu Słowa Bożego, kościół został zredukowany do formy bez mocy. Wreszcie utracił wszystko i pogrążył się w wiekach ciemności. Opuszczenie czegoś oznacza wcześniejsze czy późniejsze opuszczenie wszystkiego. Tej prawdy nie można ignorować. Jesteście częścią systemu, który doprowadził kościół tam, gdzie jest. Dzisiaj widzimy rezultaty tego, że ojcowie odrzucili autorytet Biblii. Popatrzcie na dzisiejszy kościół, jest tyle homoseksualizmu. Kościół przymyka oko na cudzołóstwa; jest tyle narkomanii. Wiele kościołów właściwie popiera picie dla towarzystwa. Jesteśmy tak bardzo zanurzeni w brudzie, że nie widzimy nic złego w chodzeniu do kina.

Słowo Boże oświadcza, "Gdybym knuł coś niegodziwego w sercu moim, Pan nie byłby mnie wysłuchał." (Psalm 66:18). Błogosławieństwa Boże są dalej obiecane temu, "...Kto ma czyste dłonie i niewinne serce..." (Psalm 24:4). Kościół się zmienił, ale Bóg się nie zmienił. Wierzę, że dzisiaj Bóg chce spotkać się ze Swoim kościołem. Kościół chce się podźwignąć przy pomocy programów i ludzkich wysiłków. Bóg tym nie jest zainteresowany. On nie chce, by człowiek robił mu projekty. Bóg chce spotkania z kościołem. Kościół musi rozróżnić między tym, co czyste, a co nieczyste, między nikczemnym, a świętym. Bóg jest tym samym świętym Bogiem, którym był kiedyś i mówi do Swojego kościoła, "...Bądźcie świętymi, gdyż Ja, Pan, jestem Bogiem waszym." (3 Mojż.20:7). Bóg deklaruje, że będzie naszym Ojcem, jeżeli my, "...wyjdziemy spośród nich i nieczystego się nie będziemy dotykać." (2 Kor. 6:17).

Wierzę, że nowe spojrzenie na upadek Troi uświadomi nam tą prawdę w sposób duchowy. Jak pamiętacie, Ateńczycy oblegli Troję i przez długich dziesięć lat, w dwunastym wieku, próbowali, ale nie udało im się przełamać obrony. Wszystkie greckie stany zjednoczyły się, by pomścić zniewagę w roku 1184 przed Chrystusem. Zbudowali drabiny, próbując wedrzeć się na mury, ale każdy atak został odparty. Próbowali spalić miasto. Zrobili sobie wyrzutnie, z których ciskali wielkimi kamieniami ponad murami, ale ludność Troi odparła każdy atak. Przez długich dziesięć lat nie poddali się. Po dziesięciu latach Grecy zobaczyli nieskuteczność otwartej wojny przeciw Troi i zmienili taktykę. Zbudowali pięknego, drewnianego konia i w nocy podciągnęli tego konia do bramy Troi i tam go zostawili. Potem armia grecka powróciła na okręty.

W tych czasach pozostawienie prezentu oznaczało, że zrezygnowali z walki. Grecy zostawili tego drewnianego konia, znanego jako koń trojański przed bramą Troi, jako sygnał, że rezygnują. Ludzie w Troi nie wiedzieli, że w brzuchu tego konia byli greccy żołnierze. Przez jakiś czas mieszkańcy Troi patrzyli na tego konia z ciekawością. Po kilku dniach, nie widząc nigdzie greckich żołnierzy Trojanie uznali, że wojna się skończyła i wciągnęli tego konia do środka. Wierząc, że wojna się skończyła, mieszkańcy Troi zaczęli świętować. Przecież byli oblężeni przez dziesięć lat. Tej nocy, kiedy miasto było pijane, greccy żołnierze wyszli z brzucha tego konia i otworzyli bramy miasta. Weszli Grecy i wymordowali wszystkich. Niektóre legendy mówią, że tylko dwóch ludzi uciekło, by opowiedzieć horror ostatniej nocy Troi.

Była to historyczna tragedia, ale nie dorównuje ona tragedii, którą chcę wam przekazać w tej lekcji. Przez ostatnie 50 lat wielki kościół zielonoświątkowy [i inne kościoły i denominacje ewangeliczne - AO] odrzucał diabła kompromisu. Nasi ojcowie odrzucali wszelkie wysiłki piekła. Nie otwieraliśmy naszych bram dla bałwochwalstwa, nieświętości i świeckości. Byliśmy wykluczani z towarzystwa, wyszydzani, prześladowani, ale nie wpuściliśmy ani na centymetr tego, co uważaliśmy, że nie jest z Boga. Tak, jak syn marnotrawny, byliśmy znienawidzeni, bo byliśmy inni. Pamiętacie, że kiedy syn marnotrawny roztrwonił wszystko przez rozpustne życie, zapukał do drzwi świata, prosząc o coś do jedzenia. Świat powiedział do niego, "Karm moje świnie, a ja będę karmił ciebie". Dla Żyda jest to zniewaga, gdyż jest to niezgodne z jego wierzeniem. Za swoją pomoc świat zażądał od niego wyrzeczenia się jego przekonań. Świat go nienawidził, gdyż był inny. Powiedział do niego, "Jeżeli będziesz taki, jak my, to ci pomożemy".

Ten sam świat dobija się do drzwi naszych kościołów, krzycząc, by go wpuścić na jego warunkach. Wołają, "Obniżcie trochę swoje mury i to zachęci więcej ludzi". Na początku tego wielkiego wylania późnego deszczu Bóg powołał ludzi z każdego środowiska. Był to czas, kiedy kościół był martwy. Nie było w nim obecności Boga. Pusta forma i kpiny zastąpiły potężne działanie Boże. Bóg powołał naszych ojców z targowisk, z farm, z kazalnic głównych kościołów i denominacji i oni stali się naczyniami do wylania obecności Bożej. Oni oddzielili się dla Boga. Wiedzieli, że Bóg jest inny, niż świat. Wiedzieli też, że świat jest ich nieprzyjacielem. Byli nazwani fanatykami i jeszcze gorszymi.

Z powodu przeżycia Ducha Świętego ludzie, którzy byli nazwani fundamentalistami, określali ich, jako opętanych. Jednak nie zważając na świat, ciało i diabła, oni zdobyli świat dla Ewangelii. Prawdą jest, że nasi ojcowie byli skrajnymi. Nie chcieli być członkami kościołów, wierząc, że może to być znamię bestii. Oni nie tylko głosili świętość serca, ale głosili świętość w postępowaniu. Znali Boga i znali wroga. Wiedzieli, skąd wyszli i dokąd zmierzają. W większości ci ludzie nie ukończyli seminariów religijnych, ale znali Boga. Nie zgodzili się oddać ani centymetra duchowi kompromisu. Mężowie Boży stali i pilnowali prawdy, czystości i świętości; nie tylko słowami, które wypowiadali, ale również przez praktyczne życie. Oni byli prawdą, którą głosili. Byli inni i świat ich nienawidził. Chrystus był ich życiem i nic innego nie miało znaczenia.

„Szkoła Chrystusa” - cykl Przebudzenie, z rozdziału – Koń Trojański

sobota, 19 maja 2012

mowa wasza niech będzie zawsze uprzejma, zaprawiona solą

Chrześcijanin, który nie posiada radości, jest słabym chrześcijaninem. Słabo reprezentuje wiarę, prawdopodobnie przegra z Bogiem i poszuka sobie radości gdzie indziej. Radość, która daje, to radość w Panu. Nie jest to radość z mocy naszego ciała, czy rozumu, czy też jakiś rytm muzyczny. To nie jakiś klaun, próbujący reprezentować Chrystusa; jest to radość Pana. To jest ta sama radość, która wypełniła Jezusa, kiedy wypełnił Boże przeznaczenie. To jest radość, którą otrzymujemy, kiedy przynosimy radość Bogu. Nie twierdzę, że w rozmowach chrześcijan, czy w kazaniach, nie ma być humoru. Wielokrotnie nasza mowa lub kazanie może być humorystyczne, ale uświęcone. To jest możliwe. Izajasz mówił o zbyt krótkim łożu i zbyt wąskim okryciu. Ciepło nakrycia tkwi w jego zapasie po bokach. Myślę, że Bóg mówi, iż chrześcijańskie życie nie jest tak wąskie, by nie było w nim miejsca na śmiech i nie jest tak krótkie, by człowiek nie mógł być złym, nie grzesząc. Często odrobina humoru dla zilustrowania myśli może być przydatna i wtedy nie są to puste słowa. Powodem wypowiadania pustych słów jest to, że mówimy za dużo. Bóg mówi, „Wiedzcie to, umiłowani bracia moi. A niech każdy człowiek będzie...nieskory do mówienia” (Jak.1:19). Tyle samo mocy potrzeba by milczeć, co i mówić.

Duch czasów jest nasilającym się duchem beztroski, utrudniającym poważne myślenie zarówno świętym jak i grzesznikom. Amerykańska telewizja zdominowana jest przez tok show. I o czym oni tam mówią! Dziesiątki milionów ludzi siedzi przed tą skrzynką i słucha godzinami ludzi mówiących złe i głupie rzeczy. Dużo jest mówienia. To też charakteryzuje większość kościoła w naszych czasach. W takich czasach wymaga to wielkiego wysiłku i poświęcenia, by „prowadzić żywot cichy” (I Tes.4:11). By czekać przed Bogiem na tyle długo, by poznać Jego myśli i wypowiadać Jego słowa. Osoba poważna, uważana jest w naszych czasach za dziwaka. Żyjemy w pustym, pełnym głupoty świecie, który wierzy, że jeżeli uda się nam doprowadzić ludzi do obłędnego śmiechu, wtedy wszystko będzie dobrze. Mądry człowiek będzie czekał. „Kto oszczędza swych słów, jest rozsądny” (Przyp.Sal.17:27). „Lecz usta głupców karmią się głupotą” (Przyp.Sal. 15:14). „Gdzie jest dużo słów, tam nie brak występku” (Przyp.Sal. 10:19). „ Niech twoich słów będzie niewiele... bo mu się głupcy nie podobają” (Kazn.5:3).

Jeżeli chcemy mieć moc, świętość jest koniecznością, ale świętość nie jest pełna, dopóki język nie będzie ujarzmiony. „Lecz za przykładem świętego, który was powołał, sami też bądźcie świętymi we wszelkim postępowaniu waszym” (I Piotra 1:15). Zostaliśmy przez Boga zobowiązani do niesienia uwolnienia dla chorych i opętanych przez demony. W wielkim posłannictwie otrzymaliśmy od Boga nakaz, by iść na cały świat i uwalniać ludzi. Nigdy nie uwolnisz innych, dopóki sam nie będziesz uwolniony. Na nowo poświęć się Bogu. Oddaj swoje ciało jako żywą ofiarę – całego siebie, swój język, swoje usta, swój głos. Mowa wasza niech będzie zawsze uprzejma, zaprawiona solą...” (Kol.4:6). „...Strzeż tego, co ci powierzono, unikaj pospolitej, pustej (nic nie wartej) mowy...” (I Tym.6:20). W Objawieniu 11 widoczne są wizje Boże. W Objawieniu powiedziano człowiekowi, by zmierzył świątynię, ołtarz i tych, którzy się modlą. Dlaczego miał zmierzyć tych, którzy się modlą ? Aby się upewnić, że pasują do ołtarza. Co to oznacza ? To oznacza, że wszystko ma pasować do ołtarza.

Odrzuć wszystko, co powstrzymuje przepływ Bożej mocy przez twoje życie. Bóg może i Bóg pójdzie dalej bez ciebie, ale jeżeli masz pójść z Bogiem, musisz iść Jego drogą. Kościół został powołany by głosić Ewangelię w mocy i demonstracji Ducha Świętego. Nie może on iść na kompromis ani targować się z Bogiem. „Jaki On jest, tacy i my jesteśmy na tym świecie.” 1 Jan. 4:17  Nieodwołalne jest powołanie Boże do głoszenia Ewangelii. Obietnice są dla ciebie, ale ty musisz spełnić warunki, jeżeli masz być wyposażony do czynienia woli i dzieła Bożego. Prawdy te nie są wezwaniem do zwiastowania, ale są po to, by przygotować ciebie do wypełnienia powołania, w sposób podobający się Bogu.

Przez trzy lata Jezus szkolił pierwszych uczniów. Uczył ich przez dialog. Uczył ich przez to, że pozwalał, by obserwowali Jego służbę wśród ludzi. Uczył ich modlitwy, na przykładzie swojego życia modlitewnego. Jezus uczył ich i oni dokładnie zrozumieli co mieli robić. Jednak pomimo całego nauczania, nie są gotowi, by pójść. Przed swoim odejściem, Jezus przywołał uczniów i poinstruował ich, że nie mogą odchodzić z Jerozolimy, dopóki nie zostaną przyobleczeni mocą z wysokości. Przez to słowo Jezus dał uczniom do zrozumienia, że bez Ducha, ich ewangelia będzie zawierała tylko słowa. Czekali 10 dni. Pozostać, znaczy oczekiwać, odnaleźć swoje miejsce w ciele i zupełnie się mu poświęcić, pozwolić Bogu, by usunął z twojego życia wszystko to, co powstrzymuje cię przed dopasowaniem się do miejsca, do którego cię powołał.

Bożym pragnieniem jest objawiać się przez ciebie, abyś jak Paweł mógł powiedzieć: „Z Chrystusem jestem ukrzyżowany, żyję już nie ja, ale żyje we mnie Chrystus” (Galacjan 2:20). „ Wszystko mogę w tym, który mnie umacnia, w Chrystusie” (Filipian 4:13). Ja jestem w Nim, On jest we mnie. On jest krzewem winnym, ja jestem latoroślą. Tak długo jak ja, latorośl, trwam w Nim, który jest krzewem winnym, to samo życie, ta sama moc, ta sama radość, to samo zwycięstwo jest we mnie - latorośli, tak samo jak w krzewie winnym. Obietnice są dla nas, ale my musimy spełnić warunki.

„Szkoła Chrystusa” - cykl Drogi do mocy, z rozdziału – Puste słowa i błazeńska mowa.

piątek, 18 maja 2012

niech żadna głupota nie będzie wymieniana wśród was

Mateusza 12:36, „A powiadam wam, że z każdego nieużytecznego słowa, które ludzie wyrzekną, zdadzą sprawę w dzień sądu.” Błazeńska mowa, żarty, oraz puste słowa, objawiają brak prawdziwej pobożności. Nie ma niczego innego, co by lepiej określało powierzchownego chrześcijanina, tego, który nie troszczy się o innych, jak ciągły przepływ błazeńskiej mowy i żartów. Nie oznacza to, że chrześcijanin nie może się trochę pośmiać, ale jeżeli jest to cecha jego życia, wtedy nie ma tam miejsca dla Boga. „...Nieprzyzwoite żarty...niech nawet nie będą wymieniane wśród was...” Może wydawać się, że jest to błaha rzecz, jest jednak niewiele tak niszczących i zaraźliwych duchowych chorób, jak ta.

Gdyby Bóg mógł powstrzymać Izrael od szemrania, zaprowadziłby ich do Ziemi Obiecanej w przeciągu miesiąca. To właśnie ich ciągłe narzekanie, szemranie, zła mowa i pragnienie powrotu do Egiptu było tym, co trzymało ich w ciągłym krążeniu po pustyni. To jest największym problemem kościoła. Bóg umieszcza błazeńską mowę w tej samej kategorii wraz z pewnym bardzo nieatrakcyjnym towarzystwem. Efezjan 5:3- 4, „A rozpusta i wszelka nieczystość lub chciwość niech nawet nie będą wymieniane wśród was, jak przystoi świętym, także bezwstyd i błazeńska mowa lub nieprzyzwoite żarty, które nie przystoją, lecz raczej dziękczynienie.” Jezus powiedział: „...Złe myśli, wszeteczeństwa,...cudzołóstwo, chciwość, złość, podstęp, lubieżność, zawiść, bluźnierstwo, pycha, głupota; wszystko to złe pochodzi z wewnątrz i kala człowieka” (Marka 7:21-23). Według słów Jezusa, głupota tak samo kala człowieka jak wszeteczeństwo.

Możemy skierować palec przeciwko wszetecznikowi, osobie niemoralnej, a śmiać się z głupich żartów. Jezus umieszcza obydwa w tej samej kategorii. Wielu nigdy by nie zabiło i nie ukradło, jednak poprzez nieprzyzwoite słowa, ujawniają swoje wewnętrzne skalanie. To pochodzi z serca, objawiając, że takim ten ktoś jest. Wielu, którzy są winni grzechu głupiej, niekontrolowanej, bezużytecznej mowy, nazwą tę prawdę fanatyzmem i powstaną, aby bronić swojego ulubionego grzechu. Powiedzą ci, iż błędem jest podchodzić do rzeczy zbyt poważnie, ale ratowanie zgubionych i uwalnianie cierpiących jest poważną sprawą. Kiedy patrzymy wokół, na stan, w jakim znajduje się nasze pokolenie, to nie ma tu miejsca na głupotę. Kiedy Nehemiasz wrócił do Jerozolimy, przez trzy dni oceniał miasto. Przyglądał się mu. Zobaczył, że mury są zburzone, bramy spalone ogniem. Nigdy nie zanosił się od śmiechu. Wielki ciężar uchwycił jego serce. Nigdy nie widziałem głupiego człowieka, który posiadałby moc Bożą prawdziwie działającą w jego życiu. Widziałem poważnych ludzi, którzy czasami głupieli i dalej byli używani przez Boga. Nigdy jednak nie widziałem głupiego człowieka posiadającego moc Bożą działającą w jego życiu.

Bóg postanowił działać przez wypowiadane słowo Jego reprezentantów żyjących na świecie. My reprezentujemy Go tu, gdzie został odrzucony. On reprezentuje nas tam, gdzie został przyjęty. Jezus powiedział: „Słowa, które powiedziałem do was są duchem i żywotem” (Jana 6:63). Czym są nasze słowa? Czy są duchem? Czy są życiem? Niektórzy mówią, że żarty pomagają im zapomnieć o kłopotach. Jezus zapomniał o swoich kłopotach żyjąc kłopotami innych. „Temu, którego umysł jest stały, zachowujesz pokój, pokój mówię; bo tobie zaufał” (Izajasza 26:3).

Jakub porównuje słowa wychodzące z naszych ust, do wody wypływającej ze źródła. „Z tych samych ust wychodzi błogosławieństwo i przekleństwo. Tak bracia moi być nie powinno. Czy źródło wydaje z tego samego otworu wodę słodką i gorzką?” (Jakuba 3:10-11). Dalej Jakub mówi w wierszu 12: „Czy drzewo figowe bracia moi może rodzić oliwki...”. Jakub przekonuje, że źródło powinno wydawać ten sam rodzaj wody przez cały czas – nie słodką i gorzką. „Czy jest miedzy wami ktoś mądry i rozumny, niech to pokaże przez dobre postępowanie uczynkami swymi, nacechowanymi łagodnością i mądrością”. „Niech żadne nieprzyzwoite słowo nie wychodzi z ust waszych, ale tylko dobre, które może budować” (Efezjan 4:29). Słowa, które nie budują są pustymi słowami. Słowo „pusty” znaczy nieprzydatny. Są to zmarnowane słowa.

Bóg dał wierzącym słowa autorytetu i mocy, które są cenne. Cenne rzeczy nie powinny być marnowane. Czy pragniesz mocy Bożej? Czy naprawdę chcesz być naczyniem, przez które Bóg może działać? Jeżeli tak, to „...niech żadna głupota nie będzie wymieniana wśród was” (Efezjan 5:3). Słowa wierzącego są słowami autorytetu. „ ...Ktokolwiek by rzekł tej górze: Wznieś się i rzuć się w morze, a nie wątpiłby w sercu swoim lecz wierzył, że stanie się to, co mówi, spełni mu się” (Marka 11:23). Jezus mówi bez ogródek, że wierzący ma moc, by przemawiać z autorytetem. To jest ta sama moc, której użył przemawiając do wiatrów i morza (Marka 4:39). Jozue użył tej samej mocy, by zatrzymać słońce (Jozuego 10:12-13). Jezus zademonstrował użycie tej mocy, kiedy przemówił do drzewa figowego (Marka 11:14). To właśnie do tych ludzi, których słowa mogły przynieść uwolnienie jeńcom, Jezus kieruje ostrzeżenie, że puste, zmarnowane słowa, będą postawione przed sądem.

Jeżeli prawdziwie pragniemy mocy Bożej, musimy do tego podejść bardzo poważnie. Być jak Jezus, chodzić jak Jezus, działać jak Jezus, wymaga to zrozumienia tego poselstwa: „PUSTE SŁOWA I BŁAZEŃSKA MOWA”. Jezus jest naszym przykładem. Przejdź z Nim przez Ewangelie. Obserwuj Jego życie i działania. On nie był niemądrym lekkoduchem. Był mężem boleści, doświadczonym w cierpieniu. On płakał nad Jerozolimą. Nie wybuchnął śmiechem przy grobie Łazarza, ale płakał. „Jaki On jest, tacy i my jesteśmy na tym świecie”. Słowa, które powinny nieść życie, stają się słowami głupoty – Bóg na to nie pozwoli. „ Jeśli kto mówi, niech mówi jak Słowo Boże...”(I Piotra 4:11). To powinno i musi kierować mową tych, którzy niosą Bożą moc dla swego pokolenia. Z obfitości serca mówią usta. Radość jest owocem Ducha. „Wtedy usta nasze były pełne śmiechu, a język nasz radości, wtedy mówiono wśród narodów: Pan dokonał z nimi wielkich rzeczy...przeto byliśmy weseli” (Psalm 126:2-3).

„Szkoła Chrystusa” - cykl Drogi do mocy, z rozdziału – Puste słowa i błazeńska mowa.

czwartek, 17 maja 2012

A5 - luźne rozważania na temat współczesnego chrześcijaństwa

Ci, którzy znają Boga, którzy doświadczyli prawdziwego spotkania z Nim, szybko obalą każdą wątpliwość na temat Jego istnienia. Tacy ludzie mogą wskazać na doświadczenie, w którym Bóg okazał się realny. Izrael znał dzieje Boże. Mojżesz znał drogi Boże. Kiedy na pustyni pojawiły się problemy, Izrael chciał wracać do Egiptu, lecz Mojżesz nigdy nie zachwiał się na swojej drodze. On znał Boga. Izajasz widział Boga i wszystko wróciło na swoje miejsce. Teraz mógł odrzucić swoje polityczne ambicje. Zobaczenie Boga to jedyny sposób, aby dziecko Boże przezwyciężyło swoje pragnienie posiadania rzeczy. Straciliśmy całe pokolenie dzieci, ponieważ kładliśmy nacisk na pełną stodołę zamiast na pełne serce.

„Szkoła Chrystusa”
strona 274

Kiedy trzeba było uzdrowić chromego w Dziejach 3:7 i 8, Piotr powie dział, „ja mam”. Wiem, że coś wczoraj otrzymałem, a On powiedział, że w tym będzie moc. Powiedział do chromego, „Ja mam”. To przez Ducha, którego otrzymał, uzdrowiony został ten chromy. Piotr go nie uzdrowił, ale miał coś, co mógł dać. To był klucz. Stał się cud, ale coś jeszcze. To jest obraz, jak wierzę, duchowo chromych, siedzących w bramie kościoła, czkających na moment, kiedy przyjdzie coś, co da temu kościołowi moc, by Chrystus był realny. Kiedy ten Duch zstąpił na tego chromego, został on uzdrowiony. Wszedł do świątyni skacząc i chwaląc Boga. Zebrał się tłum. Pięć tysięcy ludzi nawróciło się na jednym nabożeństwie, kiedy Bóg zstąpił ze Swoją mocą. Kościół na nowo uświadamia sobie potencjał, który jest w absolutnej zależności od Ducha Świętego. Musimy uwolnić się od wieków tradycji, od prób wykonywania dzieła Bożego swoją siłą. Przez całkowite poleganie na mocy Ducha Bożego możemy spowodować, że Chrystus będzie znany temu pokoleniu

„Szkoła Chrystusa”
strona 252

Bóg nie będzie krzyczał do ciebie pomiędzy reklamami

Jeremiasz, będąc w opłakanej sytuacji, woła do Boga: „Czemu moja boleść trwa bez końca, a moja rana jest nieuleczalna i nie chce się goić?” (Jeremiasza 15:18). Bóg odpowiada na to wołanie w wersecie 19: „Jeżeli zawrócisz, i Ja się zwrócę do ciebie, i będziesz mógł stać przed moim obliczem; a gdy dasz z siebie to, co cenne, bez tego, co pospolite, będziesz moimi ustami” (werset 19). Możemy dosłownie stać się Bożymi ustami. On powołał nas do tego celu. Lecz tak się stanie jedynie wtedy, gdy będziemy gotowi wyciągnąć to, co cenne z tego, co bezwartościowego i rozprawić się z rzeczami, które kłócą się z zasadą uświęcenia. Bóg nie będzie krzyczał do ciebie pomiędzy reklamami. Nie będzie rozmawiał z tobą na pół etatu. Bóg nie będzie cię gonił, by z tobą porozmawiać. Jeśli kiedykolwiek usłyszysz jak mówi, jeśli kiedykolwiek będziesz miał Jego Słowo w swoich ustach, to wtedy, gdy poświęcisz czas na samotną modlitwę do Jezusa.

Bóg kieruje swoją uwagę na modlących się, skruszonych ludzi. „...Lecz Ja patrzę na tego, który jest pokorny i przygnębiony na duchu i który z drżeniem odnosi się do mojego słowa” (Izajasza 66:2). Brak duchowej mocy w kościele jest wynikiem bałwanów w sercu. Dusimy się rzeczami powierzchownymi i nieistotnymi, które ograbiły nas z naszej komory modlitwy. Nauczyliśmy się jak awansować, a pominęliśmy zdolność do awansu w wierze. Pożyczyliśmy program tego świata. Dlatego też musieliśmy zredukować nasze standardy do standardów świeckich. W wyniku tego napełniliśmy kościół na wpół wyrośniętymi Samarytanami, którzy są przeklęci przez Boga. Nie możemy ciągnąć naszego „ja” do miejsca świętego, ono nie ma tam wstępu.

[Samarytanie byli odrzuceni przez Boga za mieszane małżeństwa,  za synkretyzm religijny, za swoją własną liturgię i "inne Pisma",  za miejsce kultu poza Jerozolimą oraz za to, że w czasach Nehemiasza utrudnili Żydom odbudowę Jerozolimy i zostali uznani za pogan.Samarytanie żyją obecnie w Izraelu oraz w Autonomii Palestyńskiej i liczą niewiele ponad 700 osób. Grupa wychodzi obecnie z poważnego kryzysu demograficznego, którego pozostałością jest znacznie większa częstość rzadkich chorób genetycznych w ich populacji.]

Bóg rzekł do Lewitów: „Nie będą (...) dotykać się żadnych moich rzeczy świętych i najświętszych, poniosą swoją hańbę ...” (Ezechiela 44:13). Ich hańbą było to, że zniesławili się w oczach swego ludu. Ludzie wiedzieli, że oni byli oddzieleni do służby, lecz teraz zostali ograniczeni do przedsionka. Ludzie wiedzą, kiedy przebywałeś z Jezusem, wiedzą też kiedy nie spędziłeś czasu sam na sam z Jezusem. Próba wykonywania pracy dla Boga w ciele, bez namaszczenia Ducha Świętego, jest hańbą. „Lecz kapłani lewiccy, synowie Sadoka, którzy pełnili służbę w mojej świątyni, gdy synowie izraelscy odstąpili ode mnie, mogą zbliżać się do mnie, aby mi służyć. Będą stać przede mną, aby mi ofiarować tłuszcz i krew – mówi Wszechmocny Pan. Oni będą wchodzić do mojej świątyni i zbliżać się do mojego stołu, aby mi służyć; i będą pilnować służby dla mnie” (Ezechiela 44:15-16). Ezechiel wyodrębnił pewną część kapłanów spośród rodu kapłańskiego, synów Sadoka. Cały ród kapłański uległ skażeniu, lecz pośród tego skażenia pozostała garstka wiernych.

Imię „Sadok” oznacza „ten który udowodnił swoją sprawiedliwość”. Synowie Sadoka mogli wchodzić do miejsca świętego i służyć Bogu, podczas gdy Lewici jako całość nie mogli dotykać niczego świętego. Bóg mówi: „Ci byli mi wierni, podczas gdy inni podążyli za swymi bałwanami. Nie mieli żadnych ukrytych grzechów, pożądliwości, mieli czyste ręce i czyste serce”. Synowie Sadoka byli odziani w lniane szaty. Len jest sprawiedliwością świętych (werset 17). Werset 18 mówi: „nie będą opasywać się w materiał wywołujący poty”. Żadnego biegania po przedsionku, zamiatania podłogi, pilnowania bram; zmęczeni, nie mogący złapać oddechu, ciągnący swe bałwany. Ta garstka ubrała się białe lniane szaty. Przebywali w miejscu świętym przez Panem.

To ta garstka, zarówno wtedy jak i teraz, opuszcza miejsce święte aby służyć w świątyni, uczyć Boży lud różnicy między świętym a pospolitym i pomóc im rozróżnić między czystym a nieczystym. Mówią, że kiedy dotkniesz Boga w miejscu świętym, możesz dotykać się ludzi w przedsionku. „...Jeśli tedy oko twoje jest zdrowe, całe ciało twoje jasne będzie” (Mateusza 6:22). Jedną z najwybitniejszych cech synów Sadoka było to, że ich jedyną posiadłością w życiu był sam Pan.

O takich Pan powiedział: „Ja jestem ich dziedziczną własnością” (Ezechiela 44:28). Pośród chciwości, zepsucia, odstępstwa i upadku służby Pańskiej, Bóg wzywa synów Sadoka.  Bóg pragnie ludzi, którzy są wierni swemu Panu, ludzi, dla których pokuta jest sposobem na życie. Ludzi oddzielonych od wszystkiego, co jest dotknięte przez świat, posiadających głębokie pragnienie Boga i Jego królestwa. Tacy ludzie przyciągają Bożą uwagę.

„Szkoła Chrystusa” - cykl Modlitwa, z rozdziału – Przyciąganie Bożej uwagi

środa, 16 maja 2012

mam ci za złe, że porzuciłeś pierwszą twoją miłość

Pewien kaznodzieja z Houston miał romans z trzema lub czterema kobietami ze zboru. Kiedy to odkryto i wezwano go przez radę odpowiedzialną za takie rzeczy, rzekł: „Kiedy to robiłem, wiedziałem, że jest to złe, lecz myślałem, że byłem wyjątkiem”. Pomyślcie o tym! Myślał że jest wyjątkiem.  Miał duży zbór, trzy i pół tysiąca osób. Wierzył, że z tego powodu był tak ważny dla Boga, iż Bóg nie zwróci uwagi jego grzech i obojętność dla pracy Bożej. Próbujemy uczynić Boga zależnym od nas. Uważamy, że Bóg jest od nas tak zależny, iż namaści naszą służbę nawet jeśli nie szukamy Jego chwały. Cokolwiek przeszkadza zasadzie uświęcenia jest bałwanem i sprowadzi cię na manowce. Bez względu na to, co to jest, twoja żona, twoja rodzina, twoja farma, twój biznes. Wszystko. Cokolwiek wkracza między nas a szukanie chwały Bożej jest bałwanem.


Paweł zdefiniował tę zasadę jednym zdaniem: „...to jedno czynię...”. W życiu Pawła Chrystus nie miał rywali, żadne uboczne sprawy nie absorbowały jego uwagi. Paweł był całkowicie oddany temu, czego częścią się stał. Kiedy troski tego świata i zaabsorbowanie życiem zagrażają zasadzie uświęcenia, stają się bałwanami. Po pierwsze, podkopują naszą duchową intensywność. Bóg pokazuje nam, iż nienawidzi bycia letnim. Powiedział: ponieważ nie jesteś ani zimny ani gorący, lecz letni, wypluję cię z moich ust. Pokazuje to obrzydzenie Boga do bycia letnim. Jednak tak wiele tego widzimy. Kiedy takie rzeczy spotykają nas, kiedy stają się bałwanami i są dla nas ważniejsze niż chwała Boża, kiedy kłócą się z zasadą uświęcenia, podkopują służbę.

Po drugie, podkopują naszą miłość do Boga. Coś takiego stało się w Efezie. Jest to bardzo ważne, ponieważ będąc sługą Bożym, tylko jedna rzecz może kontrolować twoje życie, a jest nią Bóg i Jego chwała. Jeśli pozwolisz, by cokolwiek umniejszyło twoją miłość do Chrystusa, stanie się to bałwanem i w końcu uniemożliwi twoją pracę. Objawienie 2:1-4: „Do anioła zboru w Efezie napisz: To mówi Ten, który trzyma siedem gwiazd w prawicy swojej, który się przechadza pośród siedmiu złotych świeczników: Znam uczynki twoje i trud, i wytrwałość twoją, i wiem, że nie możesz ścierpieć złych, i że doświadczyłeś tych, którzy podają się za apostołów, a nimi nie są, i stwierdziłeś, że są kłamcami. Masz też wytrwałość i cierpiałeś dla imienia mego, a nie ustałeś. Lecz mam ci za złe, że porzuciłeś pierwszą twoją miłość”.

Wszystkie te rzeczy są potrzebne, lecz nigdy nie mogą zająć pierwszego miejsca. Tak dzieje się w służbie. Stajemy się wspaniałymi administratorami czegoś, co stworzyliśmy, a Bóg jest na drugim miejscu. Nasze życie modlitewne ustaje. Nasza miłość do Chrystusa zanika. Dzieje się tak wtedy, gdy coś w naszym życiu podkopuje którąś zasadę uświęcenia. To, co czynił kościół w Efezie było godne pochwały, lecz nie to było celem ich istnienia. Nie po to żyli. Żyli dla chwały Bożej. Opuścili swoją pierwszą miłość. Chrystus nie był ich najważniejszym celem życia. Ich celem było zdobywanie dusz, prowadzenie spotkań ewangelizacyjnych, a nie chwała Boża.

Po trzecie, kiedy coś podważa zasadę uświęcenia, kradnie nasz czas. Takie coś miało miejsce w Efezie. Mąż Boży nie poświęca czasu na modlitwę i Słowo Boże. Poświęca czas na rzeczy, które mogą zostać wykonane przez innych ludzi, lub nie muszą być wcale wykonywane. Po czwarte, oddalają nas od komory modlitwy. Kiedy tak się dzieje, jest już po wszystkim. Modlitwa jest miarą i probierzem łaski. Kiedy człowiek się nie modli, łaska znikła z jego życia. „Czy jakiś naród zmienił swoich bogów, chociaż to nie są bogowie? Wszakże mój lud zamienił swoją chwałę na kogoś, kto nie może pomóc. Przeraźcie się, niebiosa, nad tym, zadrżyjcie i zatrwóżcie się bardzo ...” (Jeremiasza 2:11). „Chodzili za bogami, którzy nie mogą pomóc” (werset 8).

Głównym problemem kościoła przez całe wieki było to, że Boży lud zajmował się rzeczami, które nie przynoszą żadnego duchowego pożytku – osiąganiem sukcesu, powodzenia i szacunkiem dla samych siebie. To, co odbiera kościołowi pierwszą miłość, stało się czymś bardzo znaczącym. Wszystko zaczyna się od męża Bożego. Czyni sobie bałwana – swoje własne wyobrażenie – Ewangelię. Potem prowadzi owce na tę duchową pustynię. Nic nie wywiera większej presji niż słowa: „Bóg mi powiedział...”. Jednak bez względu na to, jaki sukces osiągnie poselstwo, jeśli nie czyni mnie osobą bardziej świętą, jest doktryną diabła. Jeśli nie inspiruje mnie do szukania świętości Bożej, jeśli nie prowadzi mnie do szukania Bożej chwały, nie ma z niego żadnego pożytku.

„Szkoła Chrystusa” - cykl Modlitwa, z rozdziału – Przyciąganie Bożej uwagi

wtorek, 15 maja 2012

zaledwie od czasu do czasu rzucamy spojrzenie

Czytamy z Księgi Izajasza 66:2: „Przecież to wszystko moja ręka uczyniła tak, że to wszystko powstało - mówi Pan. Lecz Ja patrzę na tego, który jest pokorny i przygnębiony na duchu i który z drżeniem odnosi się do mojego słowa”. Komora modlitwy jest polem bitwy. Trwa wojna. Komora modlitwy jest miejscem, gdzie ty i ja zmagamy się z Bogiem. Jest to miejsce, gdzie walczymy przeciwko mocom ciemności. I w tej komorze albo wygrywamy bitwę albo przegrywany. Nie jesteśmy grupą prezydentów, jesteśmy żołnierzami Jezusa Chrystusa powołanymi, by wytrwać w przeciwnościach, jak dobrzy żołnierze. Największym problemem który widzę i który chcę przekazać podczas tych lekcji, jest niekonsekwencja. Zbyt łatwo pozwalamy umniejszyć znaczenie tych dziedzin, które prowadzą do doskonałości.

Czasami spotykamy się z Bogiem, jednak nie żyjemy w Jego obecności. „My wszyscy tedy, z odsłoniętym obliczem, oglądając jak w zwierciadle chwałę Pana, zostajemy przemienieni w ten sam obraz, z chwały w chwałę, jak to sprawia Pan, który jest Duchem” (2 Koryntian 3:18). Stajemy się takimi jak to, co oglądamy. „Oglądać” w tym fragmencie oznacza „wpatrywać się celowo”. Oznacza również „przyglądać się gorliwie, trwale”, oczekiwać, utkwić wzrok. Nie „oglądamy” Jego chwały, zaledwie od czasu do czasu rzucamy spojrzenie – zazwyczaj w niedzielny poranek.

1Księga Samuela 13:11 zawiera obraz większości z nas. Saul złożył właśnie ofiarę całopalną, gdy Samuel rzekł: „Co uczyniłeś? A Saul odrzekł: Gdy widziałem, że lud pierzchnął ode mnie, a ty nie nadszedłeś w oznaczonym czasie, Filistyńczycy natomiast są zebrani w Michmas, pomyślałem, że Filistyńczycy wkrótce ruszą na mnie do Gilgal, a ja nie zdążyłem pozyskać łaski przed obliczem Pańskim, ośmieliłem się przeto złożyć ofiarę całopalną” (werset 12). Saul nie jest człowiekiem, który szuka chwały Bożej, nie jest mężem modlitwy, „ja nie zdążyłem pozyskać łaski przed obliczem Pańskim” (werset 12). Nie szukałem łaski Bożej. „I zbudował Saul ołtarz Panu. To był jego pierwszy ołtarz zbudowany dla Pana” (1 Samuela 14:35).

Ten człowiek jest królem Izraela. Prowadził wojny, lecz nigdy nie wybudował Bogu ołtarza. Nie jest człowiekiem modlitwy. W 1 Samuela 13 widzimy jak Saul złożył ofiarę. Dlaczego? Był w kłopocie. Jest to obraz kościoła, realizującego program kryzysowy – nie posiadając ciągłego życia modlitewnego – gdy przychodzą kłopoty, składają „ofiarę Saula”. Jest wiele osób głęboko zaangażowanych w pracę dla Boga, którzy nigdy nie zbudowali Bogu ołtarza. Aby poznać obecność i moc Bożą, musimy żyć w Jego chwale, a nie tylko rzucić na nią okiem w niedzielę. Mówimy o życiu w chwale.

4 Księga Mojżeszowa 9:17: „Ilekroć obłok wznosił się znad Namiotu, to synowie izraelscy wyruszali za nim, a w miejscu, gdzie obłok się zatrzymał, tam synowie izraelscy stawali obozem”. Kiedy obok ruszał, Izrael musiał ruszać za nim. Czasami obłok zatrzymywał się na dłuższy czas, innym razem tylko na jeden dzień. Na pustyni obłok zatrzymywał się na miesiąc. Lecz w bujnej oazie pozostawał może jeden dzień. Gdy obłok ruszał, mieli wybór – mogli pozostać w oazie lub ruszyć za obłokiem. Oaza przez chwilę wydawała się cudowna, lecz gdyby zostali, upał stałby się nieznośny, gdyż obłok był ich jedynym przykryciem. Zamarzliby w nocy, gdyż razem z obłokiem odszedłby ogień.

Gdyby zostali, umarliby z głodu, ponieważ manna spadała tylko pod obłokiem. Oaza w życiu naturalnym reprezentuje pokusy diabła, które odwodzą mnie i ciebie od chwały Bożej. Oaza jest często miejscem łatwego życia i wygody. Jeśli jednak skierujesz swe serce na oazę i nie będziesz żył w chwale, zostaniesz bez ochrony, ponieważ nie będzie przykrycia. Twoje serce stanie się zimne, ponieważ nie będzie ognia. Nie będziesz miał zaopatrzenia, gdyż manna nie spadnie. Tak gdzie jest obłok, tam spada manna, płynie woda i płonie ogień.

Obłok jest naszym przykryciem. Jest to Boża chwała, a w Jego chwale zostaję przemieniony w Jego obraz Duchem Pana. W Księdze Ezechiela 44:9-14 prorok ma wizję świątyni, Kościoła, i dowiaduje się, że pewnym ludziom zabroniono służby tam. „Żaden cudzoziemiec nieobrzezany na sercu i nieobrzezany na ciele (...) nie wejdzie do mojej świątyni”. Nie mamy problemu z identyfikacją cudzoziemców. Są to niezbawieni. A teraz coś szokujacego. „Lecz Lewici, którzy oddalili się ode mnie, błądząc za swoimi bałwanami z dala ode mnie, gdy Izrael odstąpił ode mnie, poniosą karę za swoje winy”. „Nie będą się zbliżać do mnie, aby mi służyć jako kapłani ani dotykać się żadnych moich rzeczy świętych i najświętszych, poniosą swoją hańbę za swoje obrzydliwości, których się dopuścili”. Posłuchajcie tego: „Powierzam im pełnienie wszelkiej służby w przybytku, aby sprawowali służbę i wszystko, co w nim trzeba wykonywać”.

Wiecie, iż Lewici zostali przeznaczeni do służby. „...jego bowiem wybrał Pan, Bóg twój, ze wszystkich twoich plemion, aby po wszystkie dni stał na służbie w imię Pana, on i jego synowie” (5 Mojżeszowa 18:5). Teraz jednak zabrania się im. Ich służba ograniczona jest do przedsionka. Ci, którzy byli wybrani i oddzieleni do służby zostali zredukowani do roli odźwiernych świątyni. Dlaczego? Ponieważ „oddalili się ode mnie, błądząc za swoimi bałwanami” (Ezechiela 44:10).

Jest to obraz dużej części dzisiejszej służby w kościele – oddzielonych do służby, lecz żyjących z dala od miejsca świętego społeczności z Bogiem. Pastorzy pilnują stołów, biegają tam i z powrotem po przedsionkach, pilnują bram, czyszczą świątynię. Są religijnymi wykonawcami, szafarzami owoców przeszłości. Tak jak Lewici, oddaliliśmy się od Boga, błądząc za naszymi bałwanami. Nasze bałwany nie są z drzewa i kamienia, są to bałwany postrzegania i pewności siebie. Postrzegamy siebie jako ważniejszych niż w rzeczywistości.

„Szkoła Chrystusa” - cykl Modlitwa, z rozdziału – Przyciąganie Bożej uwagi