Bert Clendennen

Bert Clendennen

poniedziałek, 21 maja 2012

ojcowie odrzucili autorytet Biblii

Dzieje Apostolskie 2:42, "I trwali w nauce apostolskiej i we wspólnocie, w łamaniu chleba i w modlitwach." "Kto wytrwa do końca, ten będzie zbawiony?" (Mat. 10:22), powiedział Pan Jezus. Kiedy czytamy słowo "trwali" oznacza to, że byli przeciw czemuś. "Oni trwali mocno". Znaczy to, że sprzeciwiali się czemuś, by mogli pozostać tam, gdzie byli. Była opozycja, coś chciało ich odciągnąć. Coś chciało się wkraść, by upodobnić ich do innych. Słowo mówi o pierwszym kościele, że "trwali mocno". Oni tego się trzymali, oglądali przebudzenie i Boże działanie. Nie możecie zmienić zasad Biblii.

Kiedy nieprzyjaciel zdołał doprowadzić do kompromisu Słowa Bożego, kościół został zredukowany do formy bez mocy. Wreszcie utracił wszystko i pogrążył się w wiekach ciemności. Opuszczenie czegoś oznacza wcześniejsze czy późniejsze opuszczenie wszystkiego. Tej prawdy nie można ignorować. Jesteście częścią systemu, który doprowadził kościół tam, gdzie jest. Dzisiaj widzimy rezultaty tego, że ojcowie odrzucili autorytet Biblii. Popatrzcie na dzisiejszy kościół, jest tyle homoseksualizmu. Kościół przymyka oko na cudzołóstwa; jest tyle narkomanii. Wiele kościołów właściwie popiera picie dla towarzystwa. Jesteśmy tak bardzo zanurzeni w brudzie, że nie widzimy nic złego w chodzeniu do kina.

Słowo Boże oświadcza, "Gdybym knuł coś niegodziwego w sercu moim, Pan nie byłby mnie wysłuchał." (Psalm 66:18). Błogosławieństwa Boże są dalej obiecane temu, "...Kto ma czyste dłonie i niewinne serce..." (Psalm 24:4). Kościół się zmienił, ale Bóg się nie zmienił. Wierzę, że dzisiaj Bóg chce spotkać się ze Swoim kościołem. Kościół chce się podźwignąć przy pomocy programów i ludzkich wysiłków. Bóg tym nie jest zainteresowany. On nie chce, by człowiek robił mu projekty. Bóg chce spotkania z kościołem. Kościół musi rozróżnić między tym, co czyste, a co nieczyste, między nikczemnym, a świętym. Bóg jest tym samym świętym Bogiem, którym był kiedyś i mówi do Swojego kościoła, "...Bądźcie świętymi, gdyż Ja, Pan, jestem Bogiem waszym." (3 Mojż.20:7). Bóg deklaruje, że będzie naszym Ojcem, jeżeli my, "...wyjdziemy spośród nich i nieczystego się nie będziemy dotykać." (2 Kor. 6:17).

Wierzę, że nowe spojrzenie na upadek Troi uświadomi nam tą prawdę w sposób duchowy. Jak pamiętacie, Ateńczycy oblegli Troję i przez długich dziesięć lat, w dwunastym wieku, próbowali, ale nie udało im się przełamać obrony. Wszystkie greckie stany zjednoczyły się, by pomścić zniewagę w roku 1184 przed Chrystusem. Zbudowali drabiny, próbując wedrzeć się na mury, ale każdy atak został odparty. Próbowali spalić miasto. Zrobili sobie wyrzutnie, z których ciskali wielkimi kamieniami ponad murami, ale ludność Troi odparła każdy atak. Przez długich dziesięć lat nie poddali się. Po dziesięciu latach Grecy zobaczyli nieskuteczność otwartej wojny przeciw Troi i zmienili taktykę. Zbudowali pięknego, drewnianego konia i w nocy podciągnęli tego konia do bramy Troi i tam go zostawili. Potem armia grecka powróciła na okręty.

W tych czasach pozostawienie prezentu oznaczało, że zrezygnowali z walki. Grecy zostawili tego drewnianego konia, znanego jako koń trojański przed bramą Troi, jako sygnał, że rezygnują. Ludzie w Troi nie wiedzieli, że w brzuchu tego konia byli greccy żołnierze. Przez jakiś czas mieszkańcy Troi patrzyli na tego konia z ciekawością. Po kilku dniach, nie widząc nigdzie greckich żołnierzy Trojanie uznali, że wojna się skończyła i wciągnęli tego konia do środka. Wierząc, że wojna się skończyła, mieszkańcy Troi zaczęli świętować. Przecież byli oblężeni przez dziesięć lat. Tej nocy, kiedy miasto było pijane, greccy żołnierze wyszli z brzucha tego konia i otworzyli bramy miasta. Weszli Grecy i wymordowali wszystkich. Niektóre legendy mówią, że tylko dwóch ludzi uciekło, by opowiedzieć horror ostatniej nocy Troi.

Była to historyczna tragedia, ale nie dorównuje ona tragedii, którą chcę wam przekazać w tej lekcji. Przez ostatnie 50 lat wielki kościół zielonoświątkowy [i inne kościoły i denominacje ewangeliczne - AO] odrzucał diabła kompromisu. Nasi ojcowie odrzucali wszelkie wysiłki piekła. Nie otwieraliśmy naszych bram dla bałwochwalstwa, nieświętości i świeckości. Byliśmy wykluczani z towarzystwa, wyszydzani, prześladowani, ale nie wpuściliśmy ani na centymetr tego, co uważaliśmy, że nie jest z Boga. Tak, jak syn marnotrawny, byliśmy znienawidzeni, bo byliśmy inni. Pamiętacie, że kiedy syn marnotrawny roztrwonił wszystko przez rozpustne życie, zapukał do drzwi świata, prosząc o coś do jedzenia. Świat powiedział do niego, "Karm moje świnie, a ja będę karmił ciebie". Dla Żyda jest to zniewaga, gdyż jest to niezgodne z jego wierzeniem. Za swoją pomoc świat zażądał od niego wyrzeczenia się jego przekonań. Świat go nienawidził, gdyż był inny. Powiedział do niego, "Jeżeli będziesz taki, jak my, to ci pomożemy".

Ten sam świat dobija się do drzwi naszych kościołów, krzycząc, by go wpuścić na jego warunkach. Wołają, "Obniżcie trochę swoje mury i to zachęci więcej ludzi". Na początku tego wielkiego wylania późnego deszczu Bóg powołał ludzi z każdego środowiska. Był to czas, kiedy kościół był martwy. Nie było w nim obecności Boga. Pusta forma i kpiny zastąpiły potężne działanie Boże. Bóg powołał naszych ojców z targowisk, z farm, z kazalnic głównych kościołów i denominacji i oni stali się naczyniami do wylania obecności Bożej. Oni oddzielili się dla Boga. Wiedzieli, że Bóg jest inny, niż świat. Wiedzieli też, że świat jest ich nieprzyjacielem. Byli nazwani fanatykami i jeszcze gorszymi.

Z powodu przeżycia Ducha Świętego ludzie, którzy byli nazwani fundamentalistami, określali ich, jako opętanych. Jednak nie zważając na świat, ciało i diabła, oni zdobyli świat dla Ewangelii. Prawdą jest, że nasi ojcowie byli skrajnymi. Nie chcieli być członkami kościołów, wierząc, że może to być znamię bestii. Oni nie tylko głosili świętość serca, ale głosili świętość w postępowaniu. Znali Boga i znali wroga. Wiedzieli, skąd wyszli i dokąd zmierzają. W większości ci ludzie nie ukończyli seminariów religijnych, ale znali Boga. Nie zgodzili się oddać ani centymetra duchowi kompromisu. Mężowie Boży stali i pilnowali prawdy, czystości i świętości; nie tylko słowami, które wypowiadali, ale również przez praktyczne życie. Oni byli prawdą, którą głosili. Byli inni i świat ich nienawidził. Chrystus był ich życiem i nic innego nie miało znaczenia.

„Szkoła Chrystusa” - cykl Przebudzenie, z rozdziału – Koń Trojański

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz