Bert Clendennen

Bert Clendennen

środa, 23 maja 2012

to on nas zmienił, a my nazwaliśmy to przebudzeniem

Pewna kobieta w Huston, na konwencji Pełnej Ewangelii mówiła świadectwo, "Dzisiaj, zanim tu przyszłam, wypiłam dwa koktaile alkoholowe, a kiedy zaczynałam pić trzeci, Duch Święty powiedział mi, "już masz dosyć". Oby powstał prawdziwy Duch Święty. Zostaliście powołani, by zobaczyć, że On powstanie jeszcze raz. Koń [Trojański] podszedł do naszych drzwi. On nic nie zmienił, ale po prostu trochę dodał. Byliśmy zachwyceni tym, że mówił językami. Otworzyliśmy bramę i koń wszedł. Był z wyglądu piękny i zostaliśmy uśpieni. Z tym koniem weszło wszystko ze świata, ciała i diabła. Nie wierzymy już w to, w co kiedyś wierzyliśmy. Czego kiedyś broniliśmy, już nie bronimy. Staliśmy się obcymi. Za negatywne i brak miłości uważa się, jeżeli ktoś czemuś się sprzeciwia. Boimy się ogłaszać prawdę. Mówimy ludziom, "Możecie mieć te wszystkie odpady, ale Ducha Świętego też." Wpuściliśmy tego konia do środka. Płot został rozwalony i ukąsił nas wąż. Bóg powołał was, byście coś z tym zrobili.

Diabeł przyszedł to tych trzech Hebrajczyków i wmawiał im, że Bóg nie miał na myśli tego, co powiedział. Przyszedł do nich tak, jak do Adama i Ewy. Jestem pewien, że powiedział do nich, "Nie musicie umierać. Tylko się pokłońcie i krzyżując palce pokażcie, że naprawdę tak nie myślicie". Słyszałem to aż do znudzenia. Bóg chce, bym był fanatykiem. On spodziewa się, że będę sprzeciwiał się światu. Koń jest w środku i brama jest otwarta. Wszystko jest stracone lub ginie. Co stanie się z następnym pokoleniem, jeżeli ktoś nie wyrzuci tego konia i nie zamknie bramy? To nie będzie łatwe. Nie jest też łatwo pójść do piekła.

W takiej godzinie kościół musi stać. Kiedy zabrzmiała muzyka, wszyscy pokłonili się posągowi Nebukadnesera. Sadrach, Mesach i Abednego stali, jak trzy obolałe kciuki. Przez ponad 50 lat my byliśmy takimi sztywnymi kciukami, które odmówiły pokłonu. Naraz jesteśmy popularni. Świat nas kocha. Byliśmy ludźmi, o których pisali teologowie. Byliśmy fanatykami. Przez świat byliśmy uważani za opętanych. Teraz z tym koniem w środku to, co kiedyś było wielkim poruszeniem Ducha Świętego, stało się kompatybilne z tym światem. Stojąc wśród skłaniającego kolana, idącego na kompromis tłumu religijnego, ci trzej Hebrajczycy byli widoczni. Żołnierze ich złapali i król ich nastraszył, ale oni odmówili pokłonu. Ponieważ się nie pokłonili, nie mogli też się spalić.

Świat dobijał się do naszych drzwi i nazywał nas diabłami. Wystarczyło być zielonoświątkowcem, [ewangelicznie wierzącym chrześcijaninem – AO]  by być znienawidzonym. Kiedy brat Bishop udał się do Seguin, szeryf spotkał go pięć mil przed miastem i powiedział, "Nie wpuszczamy tu takich śmieci, jak ty". Zielonoświątkowcy byli traktowani gorzej, niż Cyganie. Nie wiemy, jaki był koszt przyniesienia tego poselstwa dla świata - ile kłopotów, prześladowań, nienawiści i innych rzeczy, które musieli przejść dawni pionierzy. Nie mogli kupować nieruchomości. Koszt zasiewu tego poselstwa w Teksasie był wysoki. Dr Parum i jego mała grupka wierzących żywiła się tylko surową brukwią przez długich 6 tygodni, by zasiać Ewangelię w Teksasie. Pięćdziesiątnica jest poselstwem przemieniającym życie. Jest to Boża łaska i Boże zwycięstwo. Jest to jedyne poselstwo naszych czasów. Jest to ostateczne objawienie Boże.

To jest późny deszcz - żaden inny deszcz od czasów Apostołów nie był taki, jak ten. Pięćdziesiątnica nie znosi rozwodnienia. Jedyny sposób, by świat mógł wejść i wszedł, była imitacja. Zwalczaliśmy system Babilonu, aż miecz przywierał do naszych dłoni. Głosiliśmy przeciwko "religii uścisku dłoni". Byliśmy przeciwko wszystkiemu, czego nie ma w Biblii. Potem do naszej bramy przybył ten koń, zielonoświątkowy antychryst i omamił nas. Walczyliśmy długo i zaciekle i byliśmy zmęczeni, a on stanął z jego językiem modlitwy i powiedział, "Patrzcie, ja też robię to, co wy". To nas zupełnie rozbroiło i otworzyliśmy bramę. Nie wymagaliśmy nic - wszedł taki, jaki był.

Myśleliśmy, że dołączył do nas, ale on nas poprowadził na rzeź. Pięćdziesiąt lat doświadczenia w walce zostało przehandlowane za świecki tłum z wyuczonym językiem, wyuczonym tańcem i wyuczonym Chrystusem. Koszt tego zwiedzenia jest nieobliczalny. Teraz w kościele są te same grzechy, jakie są w świecie. Naród pogrąża się w kryzysie moralnym. Uzdrowienie zostało zredukowane do wyznania. Zbawienie zostało zredukowane do chodzenia do kościoła, a chrzest Duchem Świętym do mówienia językami. My nie zmieniliśmy tego konia, to on nas zmienił, a my nazwaliśmy to przebudzeniem.

„Szkoła Chrystusa” - cykl Przebudzenie, z rozdziału – Koń Trojański

[Ponieważ nie jestem z kościoła zielonoświątkowego, czuję się niezręcznie wypisując te wszystkie cytaty, które pastor Clendennen odnosi do kościoła zielonoświątkowego. Ja myślę, że to co on opisuje w swoich książkach, to wszystko choć działo się w amerykańskim ruchu zielonoświątkowym w USA dziesięć lat temu, to teraz te tendencje dotarły do Polski . Niestety ta duchowa demoralizacja i duchowa infiltracja o której pisze pastor Bert dotyka dzisiaj wiele wspólnot nie tylko zielonoświątkowych. Jeżeli ktoś czyta mój blog i zaciera ręce z powodu opinii pastora Berta  na temat zielonoświątkowców, to chcę Tobie powiedzieć, że czas najwyższy abyś popatrzył na siebie i na wspólnotę do której należysz. Powinieneś sobie zadać pytanie, czy wszystko jest w należytym porządku, czy przez Ciebie i przez Twoją wspólnotę przepływa życie Boże?  Te ostre napomnienie i słowa ostrzeżenia należy brać pod uwagę z całą powagą niezależnie od przynależności do tego czy innego kościoła. Pastor Clendennen był zielonoświątkowcem i uczciwie odnosi się do swojego środowiska. Dziś taki remanent jest potrzebny każdemu kościołowi niezależnie od nazwy.   – AO]

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz