Bert Clendennen

Bert Clendennen

wtorek, 22 maja 2012

ten koń już jest w środku

Dzisiejszy kościół nie ma wrogów, gdyż nie ma Ewangelii. Zostaliście powołani, by go przywrócić do dziewiczej czystości, zgodnej z Ewangelią. Przez 50 lat nieprzyjaciel nacierał na mury i był za każdym razem odpierany. Wiedzieliśmy, że jesteśmy zielonoświątkowcami. [że jesteśmy ewangelicznie wierzący - AO] Nigdy nie chodziliśmy do miejsc, do których chodził świat. Nie paliliśmy papierosów i nie piliśmy ich alkoholu. Chodziliśmy po ulicach, jak przystało na mężczyzn i kobiety Boże. Oni wiedzieli, że jesteśmy inni. Byliśmy znienawidzeni, gdyż Chrystus był wśród nas i w nas. Byliśmy obcymi na tej ziemi, a naszym zainteresowaniem był tylko Chrystus.

Świat i religijne tłumy śmiały się z naszego stylu życia, mówiąc, że nie pasujemy do 20 wieku. W latach 70-tych głosiłem w jednym z największych kościołów tego wieku. Kościół ten był założony przez jednego z wielkich mężów Bożych tego wieku, Dr Mayo. Kiedyś Dr Mayo powiedział do mnie, "Bóg powinien był mnie zabrać 20 lat temu". Ja zapytałem, "Dlaczego tak mówisz, bracie Mayo?" On odpowiedział, "Bo ja się tu nie dopasuję". Wtedy ja zauważyłem, "Dlatego ludzie tacy, jak ty i ja tu są. My się tu nie dopasujemy". Bóg musi mieć kogoś, kto się nie dopasuje. On powołał was, by uczynić was ludźmi, którzy nie dopasują się do myślenia religijnego. Kościół zielonoświątkowy sprzeciwiał się przez 50 lat. Świat nazywał nas diabłami.

W roku 1956 świat zobaczył pierwszą odnowę charyzmatyczną. Tego dnia ten koń wszedł przez nasze bramy. Obudziliśmy się rano i było cicho. Nie leciały kamienie nad naszymi murami, nie walono taranami w nasze bramy, nie oczerniano nas, nikt nie krzyczał "fanatycy", „latający” bracia i nikt już nie mówił, że jesteśmy opętani. Wszystko ucichło. Wyglądało, jakby wojna się skończyła. Z ciekawości wyjrzeliśmy poza mury, a tu stoi przy naszej bramie piękny koń, pozostawiony tam przez przywódców religijnych tego świata. Ku naszemu zdziwieniu, ten koń mówił językami. Teraz już jest cicho. Na tym się nie skończyło. Nie zadawaliśmy pytań, tylko otworzyliśmy bramy. Koń wszedł cicho na spotkanie w roku 1956, nazwane odnową charyzmatyczną. Brama została otwarta, powstała dziura i koń wszedł.

Nie ma większego daru, jak zdolność porozumiewania się z Bogiem w Duchu. Nie ma nic wspanialszego, niż modlitwa, aż dotkniesz sfery Ducha i modlisz się językami Ducha Świętego. Nie potrafię przecenić tego daru, ale nie mogę i nie będę demonstrował tego daru cielesnemu tłumowi religijnemu, tak, jak Jezus nie przemienił kamieni w chleb. Duch Święty nie jest do zabawy. Języki przychodzą, kiedy Duch Święty poddaje wymowę. Diabeł nienawidzi tego, co prawdziwe, gdyż nie wie, co się dzieje. Po 50 latach ataków, diabeł postanowił złamać nasze przekonania, ale jedyną drogą, którą mógł wejść, było podrobienie tego, w co wierzymy.

Antychryst, który przyszedł, nie był antychrystem fundamentalnym. Nie był baptystą, ani metodystą, ani katolikiem, ale przyszedł, jako zwolennik pięćdziesiątnicy, zielonoświątkowiec, jak my. Musiał być taki, jak my. Przyszedł jako ten, który kiedyś miał moc, ale został pokonany przez dobrobyt tego świata i stracił to, co miał. Jednak dalej wiedział, jak to działa. Szatan był świadom, że grzech, świeckość, niewiara i piekło mogło wygrać ze wszystkim, ale nie z tym boskim ogniem. Diabeł wiedział, co dawało nam siłę.

Piekielny sposób infiltracji, to zwiedzenie przez imitację. Nasi ojcowie wiedzieli, że na pół rozebrany, pijący alkohol, świecki tłum nie był z Boga i odrzucili tą presję. Przez ponad 50 lat przywódcy religijni krzyczeli na nas, "Dlaczego nie możecie być tacy, jak my? Dlaczego nie głosicie i nie żyjecie tak, jak my?" Bałwochwalstwo nie znalazło u nas miejsca. Kiedy głosiliśmy słowo, te rzeczy były ujawniane

Kiedy zwiastowałem Ewangelię w Kongo w roku 1970, ludzie zobaczyli prawdę, zebrali na stosy swoje fetysze i spalili je. Ja nie musiałem im nic mówić. To wszystko zmieniło się wraz z wejściem tego dziwnego konia. Przy naszej bramie stanął ten dziwny koń, ubrany w mini spódniczkę i mówiący językami. Nacisk położono nie na chrzest Duchem Świętym, ale na język modlitwy. W nasze środowisko wszedł duch imitacji, ale ponieważ imitował ten wielki dar języków, otworzyliśmy drzwi i wpuściliśmy to. W brzuchu tego konia były ukryte demony. Te demony otworzyły drzwi dla każdego nieczystego i znienawidzonego ptactwa.

Kiedy wpuściliśmy tego konia do środka, weszło również dziwne świętowanie, które ludzie nazwali "uwielbianiem". Doszliśmy do miejsca, że nie wiemy, czego słuchamy. Ta fałszywa rzecz, kiedy już weszła, przeskoczyła wszelkie bariery. Rzymscy katolicy odmawiają różaniec na językach, a zielonoświątkowcy uwierzyli, że to jest prawdziwe. Pewien mój przyjaciel przemawiał na spotkaniu Biznesmenów Pełnej Ewangelii w Denver. Było to niedługo po rozpoczęciu tej odnowy charyzmatycznej. Przemawiał rano, a wieczorem przemawiał mormon. Przy śniadaniu mój przyjaciel siedział koło tego mormona i powiedział do niego, "Z niecierpliwością czekam na twoje wieczorne przemówienie. Nigdy nie słyszałem świadectwa mormona, który narodził się na nowo". Mormon odpowiedział, "Ja tego jeszcze nie mam". Mój przyjaciel zapytał, "Co to znaczy, że jeszcze tego nie masz?" Ten odpowiedział, "Ja nie narodziłem się na nowo, ale mówię językami". Ten koń już jest w środku. [i nie dotyczy to tylko kościołów zielonoświątkowych - AO]

„Szkoła Chrystusa” - cykl Przebudzenie, z rozdziału – Koń Trojański

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz