Bert Clendennen

Bert Clendennen

czwartek, 17 lutego 2011

barbarzyńcy nagle stali się dżentelmenami

Jezus nigdy nie zwołał rady i nie powiedział: zobaczmy, co da się zrobić dla tych głodnych ludzi. Zapytał tylko: „Co mamy?”. Złamał w wierze to, co miał. To życie jest wystarczające w każdej sytuacji. Kiedy stałem się nowym stworzeniem, otrzymałem to samo życie. Uświęcenie i duchowa edukacja to dokładnie to samo, to wzrost Jego życia we mnie. Tak więc nie żyję już we mnie ten stary, wątpiący i żałosny człowiek, ale żyję tym samym życiem, jakie było w Jezusie Chrystusie.  Nowe stworzenie, z odsłoniętą twarzą, ogląda jak w szkle chwalę Jezusa i jest przemieniane na ten obraz z chwały w chwałę, przez Bożego Ducha. To jest wspaniała rewolucja, to najwspanialsza rzecz, że ludzka istota, taka jak ja, całkowicie zdeprawowana, może otrzymać nowe życie i rozwinąć się na obraz Pana Jezusa. Aniołowie to oglądają, patrząc z pozycji o wiele wyższej niż nasza, i są całkowicie zadziwieni. I mają wielką radość, gdy jeden grzesznik rodzi się na nowo.

Jak ta najbardziej zadziwiająca przemiana może być skuteczna, jak, gdzie i kiedy, na jakich warunkach może to działać? Chrystus odpowiada na te pytania człowieka dotyczące jednego z największych cudów, w swój sposób: pokazuje nam, czym jest nawrócenie nawracając człowieka na naszych oczach. Pięćdziesiątnica to Boża odpowiedź na wszystkie pytania dotyczące nowego narodzenia. W dzień Pięćdziesiątnicy trzy tysiące grzeszników przeszło przez przemianę na oczach tłumów. Ludzie, którzy zaledwie kilka tygodni wcześniej stali na zewnętrznym dziedzińcu pałacu i krzyczeli: „Zabić tego człowieka! Ukrzyżuj Go!", teraz zostają przemienieni na Jego obraz. Nie w dwa tygodnie, ale czasie krótszym, niż ja przemawiam! Tak właśnie się to dzieje! Dzieło zostało wykonane na oczach ludzi i dla całego rodzaju ludzkiego, do końca wieków.
Za każdym razem, kiedy w drugim rozdziale Dziejów Apostolskich czytam o trzech tysiącach ludzi widzę, że to stało się czymś powszechnym na ulicach Jerozolimy, stało się coś, czego nigdy wcześniej nie było. Pojawili się święci ludzie, ale nie stali się oni święci przez religię, ale przez przyjęcie Bożego życia. Barbarzyńcy nagle stali się dżentelmenami, nowymi stworzeniami; chodzili po ulicach całkowicie przemienieni, z powodu nowego życia.

Przez wszystkie wieki, we wszelkich warunkach działo się to szybko i było to trwałe. Codziennie trwali w nauce. To nie była tylko jakaś chwila, to się działo przez wieki. Modlitwa, wiara, wytrwałość i jedność pragnień to warunki; a gdy zostały przez ludzi spełnione - resztę Zrobił Duch Święty. Źli ludzie stawali się dobrzy. Wtedy, gdy na ulicach Jerozolimy Bóg przemówił przez rybaków, grzech został strawiony przez ogień. Czystość została wyniesiona w sercach ludzi na tron. Została im udzielona moralna siła. Każdy z nich został wysłany jako płomień ognia w swojej życiowej misji. To jest nowe narodzenie. To jest działanie Boga.

Niestety, religia zredukowała to do mechaniczności. Paweł pisze: „to nie ja, ale Chrystus we mnie!". Otrzymałem to samo życie, jakie On ma, wieczne życie, z mocą do chodzenia z Bogiem. To była tylko próbka tego, jak Bóg zmienia ludzi, jak zamierzył nawracać ludzi i jak zawsze będzie ich nawracać. Kiedy religia się od tego oddala, nie ma już więcej nawróceń. Kiedy dowodem narodzenia na nowo nie jest zmienione życie, nie będzie nikogo narodzonego na nowo.

Wiecie, o czym jest tu mowa? Że ani pojedynczy ludzie, ani kościół nie ma absolutnie żadnej racji bytu w Bożych myślach, jeżeli pominie objawienia Jezusa Chrystusa. Nie żyjemy po to, żeby być religijni, żyjemy dla jednego celu - żeby przejawiać Boże życie, życie Bożego Syna; i jedynie połączenie z Bogiem, czy istnienie w Bożych myślach ma rację bytu dla objawienia tego Syna.

Zarówno kościół, jak i poszczególne osoby, sądzeni są na podstawie miary Chrystusa w nich. Może pracujesz w szpitalu, może w sklepie, może chodzisz do szkoły - zastanów się, co wnosisz do tego budynku? Czy wnosisz miarę Chrystusa? Czy ludzie widzą cię, jako człowieka oddanego Bogu? Świadectwo to nie jakaś forma nauczania, denominacja, brak denominacji,  to nie chrześcijaństwo, to nie praca, nie misja; świadectwo to Chrystus! To Chrystus!

A cały świat ocenia nas na podstawie naszego świadectwa. Jedynym pragnieniem Boga jest by Jego Syn został ci objawiony. Jeśli nasze głoszenie i nasze życie nie jest przejawem prawdy (a prawda to nie rzecz, ale Osoba), to będziemy fałszować Boże słowo. Gdyby prawda, o jakiej mówię, była w centrum kościoła, to żadne straszne rzeczy w zorganizowanym chrześcijaństwie nie miałyby nigdy miejsca. Cały problem w chrześcijaństwie XXI wieku polega na tym, że coś, co jest szczególne samo w sobie: jakiś ruch, misja, nauczanie, świadectwo czy społeczność - zajęło miejsce Chrystusa. Na tym polega problem, zarówno w odniesieniu do pojedynczych osób, jak i kościoła.

„Człowiek według serca Bożego” - Odnowienie duszy

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz