Bert Clendennen
"A vessel of recovery"
"Naczynie odnowy"
tłum. Katarzyna Zieleźnik
"A vessel of recovery"
"Naczynie odnowy"
tłum. Katarzyna Zieleźnik
Rozdział 7
Odnowienie prawdziwej wiary cz.4
Zakończenie
Kilka lat temu Kościół, w którym
byłem pastorem, sprzedawał obligacje, by zebrać pieniądze na pewien projekt
budowlany, niektóre z nich były obligacjami półrocznymi. Na tych obligacjach można
było zarobić lepiej niż gdyby były sprzedawane przez bank, dlatego przeróżni
ludzie je kupowali. Pewnego razu potrzebne nam było trzydzieści osiem tysięcy
dolarów, by spłacić te obligacje, których termin wykupu upływał pierwszego dnia
miesiąca. Cztery dni przed upływem terminu nie miałem pieniędzy. Byłem
zdesperowany, ponieważ wiedziałem, że wielu niewierzących zakupiło te
obligacje, a gdybym nie zdołał ich wypłacić, sprowadziłoby to wielką hańbę na
Kościół. Zacząłem pościć i wołać do Boga, a po czterech dniach takiej modlitwy,
nie mając żadnej odpowiedzi od Boga, byłem gotowy się poddać. Siedząc na
podłodze w Kościele patrzyłem na zegarek, była za dwie pierwsza, zostało osiem
godzin do upływu terminu, kiedy posiadacze obligacji pójdą do banku otrzymać
swoje pieniądze, a pieniędzy przecież nie było.
Po czterech dniach wołania do Boga
doszedłem do miejsca, w którym nie miałem już nic do powiedzenia. Kiedy
siedziałem tam w ciszy zastanawiając się, co powiedzieć ludziom, kiedy im
spojrzę w twarz, taka myśl mi przyszła do głowy: „Jest ktoś, z kim mogę
porozmawiać”. Kiedy ta myśl się pojawiła natychmiast zawołałem: „Boże proszę
porozmawiaj z nimi”. I w momencie spłynął na mnie wielki pokój, powstałem i
zaczął uwielbiać Boga, dziękując Mu za odpowiedź. Po tym uwielbieniu powróciłem
do domu, wykąpałem się i poszedłem spać około drugiej trzydzieści nad ranem. O
wpół do piątej obudziłem się z tym samym strachem i niepewnością. Wstałem i
znowu udałem się do zboru. Wiem, że wiele osób z Ruchu Wiary nazwałoby moją
postawę niewiarą, lecz ja miałem właśnie nauczyć się, że mój niepokój nie był
niewiarą. To był Boży sposób na to, by przyprowadzić mnie znowu do Kościoła. Po
dwóch godzinach modlitwy poddałem się położyłem głowę na ołtarzu i kiedy tak
leżałem tam w ciszy przed Panem, zdałem
sobie sprawę z tego, że nie byłem sam, ktoś jeszcze tam był ze mną. Podniosłem
głowę i ujrzałem klęczącą przed sobą kobietę, której nigdy wcześniej nie
widziałem. Kiedy na nią spojrzałem, ona powiedziała: „Przyszłam ci pomóc”.
Podziękowałem jej myśląc, że chce złożyć datek na moją służbę telewizyjną.
Zapytała: „gdzie możemy dokonać transakcji ?” Odpowiedziałem, że sekretarka
przyjdzie o ósmej. Powiedziała, że nie będzie rozmawiać o tym z sekretarką,
ponieważ Bóg obudził ją o pierwszej w nocy i kazał jej przynieść mi pieniądze.
Położyła następnie czterdzieści trzy tysiące dolarów na ołtarzu. Boża myśl
wypełniła mój umysł, potem w wierze wypowiedziałem ją, a Duch Święty obudził tę
kobietę. To jest właśnie prawo wiary.
To, co jest prawdą w wymiarze
fizycznym, jest także prawdą w wymiarze duchowym. Jeśli mamy osiągnąć coś,
musimy nauczyć się praw i zasad wiary, której musimy poddać się. Kiedy to
osiągniemy, możliwości, które tkwią w wierze znajdą swój praktyczny wyraz. W
Liście do Galacjan 5,17 Paweł mówi, że to ciało powstrzymuje manifestację
Bożego życia w Kościele. W Księdze Izajasza 58,6-7 czytamy z kolei, że Bóg dał
nam post, by rozprawić się z ciałem. Z
wersetów 58,8-14 dowiadujemy się, że kiedy stosujemy prawo dotyczące postu,
ciało zostaje złamane, i wszelka moc, która jest w „Bożym życiu” w nas znajdzie
swój wyraz.
„Wtedy twoje światło wzejdzie jak
zorza poranna i twoje uzdrowienie rychło nastąpi; twoja sprawiedliwość pójdzie
przed tobą, a chwała PAŃSKA będzie twoją tylną strażą. Gdy potem będziesz
wołał, PAN cię wysłucha, a gdy będziesz krzyczał o pomoc, odpowie: Oto jestem!
Gdy usuniesz spośród siebie jarzmo, szydercze pokazywanie palcem i bezecne
mówienia. Gdy głodnemu podasz swój chleb i zaspokoisz pragnienia strapionego,
wtedy twoje światło wzejdzie w ciemności, a twój zmierzch będzie jak południe,
i PAN będzie ciebie stale prowadził i nasyci twoją duszę nawet na pustkowiach.
I sprawi, że twoje członki odzyskają swoją siłę, i będziesz jak ogród
nawodniony i jak źródło, którego wody nie wysychają. Twoi ludzie odbudują
prastare gruzy, podźwigniesz fundamenty dawnych pokoleń i nazwą cię
naprawiaczem wyłomów, odnowicielem, aby w nich można było mieszkać. Jeżeli
powstrzymasz swoją nogę od bezczeszczenia
sabatu, aby załatwiać swoje sprawy w moim świętym dniu, i będziesz
nazywać sabat rozkoszą, a dzień poświęcony PANU godnym czci, i uczcisz go nie
odbywając w nim podróży, nie załatwiając swoich spraw i nie prowadząc pustej
rozmowy. Wtedy będziesz się rozkoszował PANEM, a Ja sprawię, że wzniesiesz się
ponad wyżyny ziemi, i nakarmię cię dziedzictwem twojego ojca, Jakuba, bo usta PANA to przyrzekły” ( Iz 58,8-14 )
Na koniec pozwólcie, że podzielę
się najważniejszą lekcją dla was, jak i dla mnie. Bóg urzeczywistnia się w
naszym powołaniu. Ten, który przebywa w „nowym stworzeniu”, nadal działa i może
jedynie działać poprzez ten niezmienny proces. W umyśle człowieka pojawia się zamysł Ojca. Syn wypowiada ustami
człowieka stwórcze słowo wiary, a następnie Duch urzeczywistnia to poprzez
człowieka. Zamiarem Boga, który w nas zamieszkuje, jest chcieć i wykonać to,
czego pragnie. Tylko część odpowiedzialności spoczywa na człowieku, lecz jest
ona tak ważna, ponieważ cały efekt zależy właśnie od niej. Człowiek musi wziąć
praktyczny udział w procesie realizowania wiary. Wierzący musi powstać i
przyjąć fakt, że razem z Synem sam stał się synem w Chrystusie i jego zadaniem
teraz jest współpracować w tym stwórczym procesie kreowanym przez Boga Ojca.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz