Obserwowałem, jak kościół
poruszał się od miejsca śmierci do odstępstwa, do miejsca, gdzie biblijny
autorytet nie był już respektowany. Byłem świadkiem kompromisów, które zaczęły
wkradać się do tego kościoła i aż do dzisiaj jest on pustą kpiną tego, czym był
kiedyś. Żyję dostatecznie długo, aby wiedzieć, że grzech, świeckość, brak wiary
i piekło mogą pokonać wszystko, oprócz boskiego ognia.
Celem tej szkoły jest stworzenie ludzi, którzy odejdą stąd nie z głową pełną wiedzy,
ale brzemiennymi z Boga; ludzi , którzy pójdą, aby rodzić na ziemi życie Boże.
Agresywna ewangelizacja i uwolnienie od wszelkiego rodzaju związania zawsze jest
znakiem mocy Ducha Świętego. Niemożliwa jest obojętność, kiedy kaznodzieja jest
płomieniem ognia. Ludzie mogą nie zawsze się z nim zgadzać, ale przynajmniej poświęcą
swoją uwagę. Każdy kaznodzieja powinien być najbardziej kochanym i najbardziej
znienawidzonym człowiekiem w mieście.
Każdy kaznodzieja, który nie porusza Faryzeuszy, hipokrytów i demonów do
takiego stopnia, że będą o nim źle mówić, nie głosi Ewangelii w jej pełni.
Powodem,
dla którego dzisiaj kościołowi jest tak łatwo jest to, że nie mamy Ewangelii.
Doszliśmy do tego, że chcemy się dopasować do tego, co ludzie nazywają Chrześcijańskim
społeczeństwem. Chrześcijaństwo narodziło się w pocie, krwi i łzach, i w żadnym
czasie lub miejscu nie zmieniły się te warunki. Diabeł się nie nawrócił, ani nie
oduczyliśmy go od jego zła. Ci, którzy
założyli kościół, żyli w niebezpieczeństwie, a ci, którzy utrzymują ten
kościół, muszą żyć podobnie. Nie szukali życia na dobrych warunkach ze światem,
ale rzucili wyzwanie jego systemom i metodom, w konsekwencji czego spotkali się
z nieprzychylnością i prześladowaniem. Rób, co chcesz i mów, co chcesz, to jest
chrześcijaństwo: mamy żyć i tętnić boskim życiem, z boską pasją i mocą, aby
zaspokoić potrzeby ginącego świata.
Doceniam
to, czego Bóg dokonał w pierwszym wieku. Czytałem Ewangelie. Czytałem Dzieje
Apostolskie. Czytałem o Marii Magdalenie. Czytałem o Łazarzu powstającym z
martwych. Czytałem o ślepym Bartymeuszu. Dziękuję Bogu za przeszłość, ale nie
żyję w pierwszym wieku. Żyję w 20 wieku. Chcę, aby Bóg działał w tym
społeczeństwie. Problemy, które napotykamy, są tysiące razy bardziej skomplikowane,
niż były w pierwszym wieku. Demony, z
którymi mamy do czynienia, są bardziej agresywne, niż wtedy były. Diabeł wie,
że jego czas jest krótki i cały jego wysiłek jest po to, by zniszczyć. Bóg musi
mieć ludzi, którzy są niepokonani. W 1966 roku mój ojciec był bardzo chory.
Jechałem z Beaumont do małego miasteczka Refugio, aby być z moim ojcem.
Wyjechałem w środę wieczorem po nabożeństwie i tak jadąc, włączyłem potężną stację
radiową z Meksyku. Złapałem, jak czarny człowiek głosił kazanie. Nazywał się
Biskup Washington. Nie słyszałem o nim wcześniej. Cóż to za kaznodzieja. Głosił
na temat „wojowniczych kaznodziei.” Nasze przesłanie, to „Niepokonani ludzie.”
Wszystko, czego Bóg potrzebuje, to nieustraszony człowiek Boży, który bez
strachu będzie głosił temu społeczeństwu Ewangelię.
W
miarę, jak biskup rozwijał swoje przesłanie, zwrócił się do Prezydenta Stanów
Zjednoczonych. Wielki kaznodzieja przemówił do niego, „Panie Prezydencie, to
nie większego uzbrojenia i bomb potrzebuje Ameryka. Ameryka potrzebuje wojowniczych
kaznodziei, a każdy problem będzie rozwiązany.” Człowiek Boży prowadził nas
przez Biblię. Najpierw mówił o Noem i dniach, kiedy świat był tak zepsuty, że
Bóg nie miał innego wyjścia i musiał go zniszczyć. „Wszystkim, czego On potrzebował,
był kaznodzieja,” powiedział Biskup. „Znalazł go w człowieku o imieniu Noe,
głosicielu prawości.” Uznał Noego za najbardziej zwycięskiego kaznodzieję, jaki
kiedykolwiek żył. Słuchałem uważnie. W arce było tylko 8 ludzi, a biskup nazywa
go zwycięskim. „Noe nigdy nie pominął człowieka,” powiedział Biskup. „Każdego,
kogo nie uratował, potępił.” Od Noego przeszedł do Ezechiela. Postawił proroka
w dolinie wyschłych kości. Bóg zapytał kaznodzieję, „Czy te kości mogą ożyć?”
Kaznodzieja, mądry człowiek, odpowiedział, „Ty wiesz Boże.” Bóg nakazał mu
prorokować i mąż Boży zaczął głosić do kości, a one ożyły. Od doliny kości
przeszedł do Niniwy. W języku Biskupa, miasto było tak zepsute, że tchórzliwy
myszołów musiał zatykać nos, aby móc nad nim przelecieć, ale wszystkim, czego
potrzebował Bóg, był kaznodzieja. Tacy ludzie są niepokonani.
„Szkoła Chrystusa” - cykl Drogi do mocy, z rozdziału
– Niepokonani ludzie
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz