Bert Clendennen

Bert Clendennen

poniedziałek, 31 grudnia 2012

moje przemyślenia na koniec roku…

Księga Przysłów 29: 18 „Gdzie nie ma objawienia, tam lud się rozprzęga”; „Gdy nie ma widzenia, naród się psuje” (Biblia Tysiąclecia), „Bez prorockich objawień naród dziczeje” (Biblia Warszawsko – Praska)


"We mgle niepewności kościół nie wie, w co wierzy, więc biedne owce próbują wierzyć we wszystko" Bert Clendennen



Każdy z nas snuje  refleksje nad mijającym rokiem i zagłębia się w zadumie nad nadchodzącą przyszłością którą nazwaliśmy rokiem 2013. Od Świąt Narodzenia Pańskiego zastanawiałem się jak najlepiej i najkrócej zilustrować mijający rok, a szczególnie mój Blog i publikowane na nim myśli pastora Clendennena które ukazały się tutaj w minionym roku.

Myślę, że można tą refleksję ująć dwoma określeniami. Mieszanina i imitacja. A te najlepiej ilustruje mgła. Kiedy wielu z nas, z pokorą analizuje stan współczesnego chrześcijaństwa, dostrzega jakąś dziwną duchowa gęstą mgłę która coraz bardziej nas spowija. Współczesne, zhumanizowane „cywilizowane” i „przyjazne” chrześcijaństwo staje się coraz mniej wyraziste, mdłe, apatyczne i rozmyte. Taka sytuacja była bardzo widoczna w publikach pastora Berta takich jak „Pokaż nam drogę do Syjonu”; „Poświęcenie”; „Tragiczna mieszanina”; „Samson typem kościoła” czy „Tajemna moc nieprawości”. Było to też widoczne we fragmentach aktualnie tłumaczonej i umieszczanej w odcinkach na tym Blogu książce pastora Berta pt „Naczynie odnowy”

Pastor Clendennen pisał: „Ludzie przychodzą do ołtarza, szukając Boga, lecz odchodzą bez zbawienia. Próbujemy ich za to winić, lecz to w kościele nie było dość siły by porodzić dzieci.”; ”Dzisiejsza tragedia polega na tym, że wielu ludzi, chcących uczestniczyć w dziele Chrystusa nie czuje się dobrze w żadnej z trzech głównych form chrześcijaństwa - kościele protestanckim, katolickim lub w wolnych grupach. Ich serca zazwyczaj są poruszone, choć nawet się nie nawrócili. Nie czują się dobrze w żadnym z systemów. Szukają odważnej społeczności, a znajdują społeczeństwo wzajemnej adoracji, zainteresowane swoją polityką wewnętrzną.”

;„Boże narzędzie, ta resztka musi powstać i reprezentować realność, którą głosimy. Kiedy wszystko jest niepewne i nierealne, cienie są brane za materię. Kościół w takim stanie staje się łatwą zdobyczą dla zwiedzionych i zwodzicieli. Zniknęła miłość prawdy i kościół jest pełen imitacji. Prawda stała się niemodna i każdy zaczyna robić to, co wydaje mu się słuszne. Kościół w takich czasach jest prowadzony od jednej sztuczki religijnej do drugiej, od uczenia się mówienia na językach, do bawienia się w wydłużanie nóg, od imitacji darów do guru wewnętrznego uzdrawiania. To wszystko weszło, gdyż bawiono się z prawdą.”;„Wiara, która pozostała, zaczyna brzmieć, jak coś na granicy stanu podniecenia Jest to niewiele więcej, niż „fajne”, nie głębsze, niż poprzednie przeżycie i nie jest pewniejsze, niż obecna społeczność, ani nie jest mocniejsze, niż ostatnie badanie opinii publicznej. We mgle niepewności kościół nie wie, w co wierzy, więc biedne owce próbują wierzyć we wszystko. Reguły gry są niejasne i pomieszane. Prawie wszystko może obecnie być uznane za wierzenie chrześcijańskie i prawie wszystko jest dozwolone w chrześcijańskim zachowaniu. Pokaż to, a pójdą za tym. Zaślepione przez sekularyzację (która jest modernizacją), zaślepione pluralizmem (wiele do wyboru), zaślepione prywatyzacją (oddzielenie życia duchowego od codziennego, to znaczy, zostaw Boga u drzwi kościoła), biedne owce błąkają się od góry do pagórka, od jednego przeżycia religijnego, do innego. Tak, jak narkoman, szukający większego podniecenia w mocniejszym narkotyku, zagubione owce stały się łatwą zdobyczą dla religijnych dealerów. Dlatego prorok mówi, „Wszyscy, którzy ich znaleźli, pożerają ich...” (Jeremiasz 50:7)


Tak kończymy rok 2012, ale chcielibyśmy z ufną odwagą popatrzeć w przyszłość. Chcielibyśmy znaleźć jakieś rozwiązanie na rozproszenie tej duchowej mgły, w której coraz trudniej się poruszać.

Zdajemy sobie sprawę, że jedyne rozwiązanie jest w Chrystusie, albo inaczej to ujmując Chrystus w nas, Chrystus w kościele jest tym rozwiązaniem. Tylko moc płynąca z góry, Boży ogień i silny powiew Ducha Świętego jest w stanie wyznaczyć konkretne granice pomiędzy Bogiem a światem, pomiędzy świętością a bezbożnością, pomiędzy wolnością w Duchu a anarchią, samowolą i rozpasaniem. Pomiędzy prawdziwym Kościołem a jego imitacją, pomiędzy „Oblubienicą” a „Wszetecznicą”. 

Tylko powiew Ducha Świętego jest w stanie rozwiać tą duchową mgłę, która dzisiaj coraz bardziej spowija współczesny, nijaki, letni kościół "laodycejski". Kościół w którym nie ma Chrystusa. Kościołowi potrzebne jest prorockie objawienie dotyczące teraźniejszości. O jakże potrzebni są współcześni Jeremiasze, Eliasze, Ezechiele! Dzisiejszy kościół jest zalewany różnego rodzaju zwiedzeniami co skutkuje większymi czy mniejszymi odstępstwami, a ludzie w kościołach są coraz bardziej zawiedzeni i zniechęceni. Nauczanie pastora Berta Clendennena jest swoistym antidotum na wiele duchowych trucizn jakie już przedostały się do kościoła w Polsce oraz szczepionką, mającą zabezpieczyć nas przed tym, co dopiero zbliża się do nas. Przed tą wielką imitacją, fałszywym przebudzeniem religijnym który wyniesie Antychrysta do władzy. 

Dlatego z początkiem roku na Blogu rozpoczniemy publikacje bardzo cennych fragmentów z podręcznika „Szkoła Chrystusa” na temat Ducha Świętego. Myślę, że to będzie bardzo inspirujący do modlitwy czas, dlatego już dzisiaj zachęcam do systematycznego czytywania mojego Bloga z myślami wybranymi pastora Berta Clendennena.  Moją modlitwą i serdecznym życzeniem jest, aby wielu wierzących, osobiście i w swoich wspólnotach, w tym nadchodzącym 2013 roku przeżyło odnowienie przesłania Pięćdziesiątnicy. Niech Wam Bóg błogosławi.

Poniżej podaję linki do kilku ważnych moich osobistych spostrzeżeń jakie  zawarłem na tym Blogu pomiędzy myślami pastora Berta Clendennena:

moje przemyślenia na koniec roku 2010

moje przemyślenia na koniec roku 2011

słów kilka od autora Bloga
żeby kościół był Kościołem

sobota, 29 grudnia 2012

o Szkole Chrystusa w więzieniu w Peru

"Założyliśmy naszą szkołę [Szkołę Chrystusa] w najgorszym mieście, w jakim mogliśmy, w Limie w Peru. Było to we więzieniu, gdzie było sześć tysięcy ludzkich zwierząt. Kiedy pierwszy raz tam pojechałem, oni byli nadzy, bez żadnych ubrań. Załatwiali się wszędzie. Co tydzień, cztery, pięć morderstw miało tam miejsce. Nawet strażnicy chodzili poza płotem. Zastanawiałem się, co tam właściwie robię. Ale zacząłem tam zwiastować i rozpoczęliśmy szkołę. Po trzech skończonych już szkołach, przyjechałem tam znowu i było tam takie pomieszczenie jak może to, przepełnione złamanymi ludźmi, wypełnionymi Duchem Świętym.

Zmiana której nigdy wcześniej nie widziałem. Gdy mówiłem do tych ludzi, zwróciłem się do nich tak, zostaliście skazani z powodu przestępstwa, to byli mordercy, kryminaliści, terroryści. Ale mówię, nie jesteście dzisiaj tutaj z powodu przestępstwa. Bo się na nowo narodziliście, jeszcze się nie ulepszyliście, ale jesteście Nowymi Stworzeniami, a Niebo już wam nic nie liczy z tego starego życia. Zostaliście usprawiedliwieni.


Wyglądacie tak, jakbyście nigdy nie zgrzeszyli, a teraz jesteście w Bożej woli. Nie mogli zrozumieć. Jesteście tutaj z Bożej woli, powiedziałem, po to aby sześć tysięcy mężczyzn zostało zbawionych. Mówię do nich, Rząd wasz peruwiański, każe wam być tu do końca. Ale oni już nie kontrolują was. Kiedy będziecie czynić Bożą wole, to On wam pozwoli wyjść wtedy kiedy zdecyduje o tym. Nie wróciłem tam przez kilka miesięcy. Gdy tam wróciłem to było tam 21 skrzydeł w budynku tego więzienia i w tych skrzydłach było 21 zborów, kościołów więziennych. Jedna osoba na sześć w tym więzieniu była napełniona Duchem Świętym. Wyczyszczone, wysprzątane, wszyscy w ubraniach, żadnych morderstw. Wiara to czyni. Alleluja. Wiara ma ten sam wpływ przez całą historię. Wiara czyni cię prawym i stawia cię w miejscu w którym traktowany jesteś jakbyś nigdy nie zgrzeszył.”



Bert Clendennen
z serii Wiara wykład Funkcja wiary

niepublikowany zapis kazania ze Szkoły Chrystusa
w Zakościelu.

piątek, 28 grudnia 2012

nie przyszedłem przynieść pokój, ale miecz

Jakub 1:18, „Gdy zechciał, zrodził nas przez Słowo prawdy, abyśmy byli niejako pierwszym zarodkiem jego stworzeń.” 1 Koryntian 1:18, „Albowiem mowa o krzyżu jest głupstwem dla tych, którzy giną, natomiast dla nas, którzy dostępujemy zbawienia, jest mocą Bożą.” Kolosan 1:20, „i żeby przez niego wszystko, co jest na ziemi i na niebie, pojednało się z nim dzięki przywróceniu pokoju przez krew krzyża jego.” Mateusz 16:24, „Wtedy Jezus rzekł do uczniów swoich: Jeśli kto chce pójść za mną, niech się zaprze samego siebie i weźmie krzyż swój, i niech idzie za mną.”

Kiedy czytacie te miejsca, rozumiecie, co się dzieje. My, dzieci Boże, jesteśmy zaproszeni, by być częścią pierwszych owoców. Pierwsze owoce są najsłodsze i najdelikatniejsze ze wszystkich. Według 1 Koryntian 15:20 Jezus jest pierwiastkiem tych, którzy zasnęli. Oddawanie pierwocin w Starym Testamencie polegało na potrząsaniu tymi owocami przed Panem, ofiarując je, jako obietnicę tego, co miało przyjść, czyli Chrystusa. Potrząsanie pierwszymi owocami przed Bogiem było zapowiedzią zbiorów, które miały nadejść. Paweł pisał, że Chrystus był pierwszym owocem tych, którzy powstaną z martwych i typem tych, którzy przyjdą, tak, jak potrząsanie pierwszymi owocami w Starym Testamencie sygnalizowało, że nadchodzi żniwo. Kapłan Starego Testamentu miał przywilej jeść te owoce. My jesteśmy zaproszeni by skorzystać z przywileju bycia pierwszymi owocami i by iść naprzód jako pierwsi.

Pierwsza fala musi umrzeć. My, którzy zostaliśmy zaproszeni, by być pierwszą falą, jesteśmy zaproszeni, by umrzeć. Jeżeli przyjmiemy zaproszenie, by być pierwszymi, będziemy na pewno spożywać pierwsze owoce. Musimy wiedzieć, że nie może być owocu w naszym życiu, aż zrozumiemy śmierć Jezusa i śmierć naszego życia. Ze wszystkich lekcji o przebudzeniu ta musi być zapisana w naszych sercach. Pierwsze owoce powstają przez krzyż Chrystusa i cud Jego zmartwychwstania. Zaproszenie, by być pierwszym owocem, to zaproszenie do życia z krzyżem. Mieć udział w chwale Chrystusa, to mieć udział w Jego cierpieniach (1 Tym. 2:12). W krzyżu mamy wszystko – to, co przynosi owoc, co tworzy życie ze śmierci, co jest mądrością, co daje moc i co zwycięża świat. (Mat. 28:18). Prawdziwe przebudzenie przychodzi tylko do ludzi i przez ludzi, którzy rozumieją cierpienie i niosą krzyż. Jeżeli modlicie się o przebudzenie, możecie być pewni, że to będzie jego częścią. Jeżeli panujemy z Nim, będziemy z Nim cierpieć. Jeżeli chcemy być uczestnikami pierwszych owoców, musimy umrzeć. Musimy dojść do Łukasza 22:42, „...nie moja, lecz twoja wola..”. To jest świadectwo. Jeśli Chrystus nie został wzbudzony, daremna jest wiara wasza”. Bez śmierci nie może być zmartwychwstania.

W Getsemane Jezus był pochłonięty smutkiem. Nie wiemy, jak długo Jezus był w takim stanie. Może długo. Biblia mówi, że uczniowie posnęli. On przeszedł agonię trzy razy, pytając, „Czy ja naprawdę wykonuję to, czego chce Ojciec?” On wiedział, ile to kosztuje. Urodził się, by umrzeć. My również musimy przejść nasze Getsemane. Jeżeli pozwolicie, by krzyż Chrystusa wykonywał w was dzieło, wasza dusza również dojdzie do miejsca, gdzie będzie pochłonięta smutkiem. Staniecie przed decyzją, która będzie was kosztować wszystko. O tym już mówiliśmy. Jeżeli masz być jednym z tych niewielu wybranych, staniesz przed decyzją, która będzie cię kosztować wszystko. Tak Bóg zaprasza nas, byśmy Go ogłaszali światu. Bóg musi tą prawdę urealnić Jego wybranym.

Żyć krzyżem, to iść na śmierć, aż do zmartwychwstania. Życie powstaje ze śmierci. (2 Kor. 4:12). Celem Jezusa była śmierć. On po to przyszedł. Na Nim ciążył wyrok śmierci. Ja złamałem prawo. Zakon mówił, że muszę umrzeć. Tego nie można ominąć. Jezus przyszedł, by umrzeć zamiast mnie. Przyjaciele błagali Go, by nie szedł do Jerozolimy. Wiedzieli, że Herod chce Go zabić. Jego odpowiedź brzmiała, „Idźcie i powiedzcie temu lisowi: Oto wypędzam demony i dokonuję uzdrowień dziś i jutro, a trzeciego dnia skończę, bo jest nie do pomyślenia, by prorok ginął poza Jerozolimą.” Łukasz 13:32). Przez całe Swoje życie szedł w kierunku śmierci. Żył dla krzyża. Przez całe życie Jego celem była śmierć.

Za zmartwychwstanie odpowiedzialny był Ojciec, ale śmierć wybrał Jezus. „Mam moc złożyć swoje życie”. Postanowił umrzeć. Zmartwychwstanie pozostawił w rękach Ojca. Widzicie, że mamy znaki, cuda i ewangelizację mocy, by przyprowadzić narody. Uczyni to Ojciec, jeżeli my wybierzemy śmierć. To jest nasza część. Jeżeli wybierzemy śmierć, Bóg sprawi, że będziemy mieli znaki, cuda i ewangelizację mocy. My decydujemy, czy umrzeć, a Bóg decyduje o zmartwychwstaniu. Boży apel idzie w tym kierunku. „Każdego więc, który mię wyzna przed ludźmi, i Ja wyznam przed Ojcem moim, który jest w niebie; ale tego, kto by się mnie zaparł przed ludźmi, i Ja się zaprę przed Ojcem moim, który jest w niebie. Nie mniemajcie, że przyszedłem, przynieść pokój na ziemię; nie przyszedłem przynieść pokój, ale miecz. Bo przyszedłem poróżnić człowieka z jego ojcem i córkę z jej matką, i synową z jej teściową. Kto miłuje ojca albo matkę bardziej niż mnie, nie jest mnie godzien; i kto miłuje syna albo córkę bardziej niż mnie, nie jest mnie godzien. Tak to staną się wrogami człowieka domownicy jego. I kto nie bierze krzyża swego, a idzie za mną, nie jest mnie godzien. Kto stara się zachować życie swoje, straci je, a kto straci życie swoje dla mnie, znajdzie je.” (Mateusz 10:32-39). Ty wybierasz umieranie. Bóg troszczy się o zmartwychwstanie.

Istnieje fundamentalna różnica pomiędzy apelem ruchu masowego i apelem organizacji praktycznej. Praktyczna organizacja, religijna lub inna, oferuje możliwości awansu. Apeluje głównie do własnych zainteresowań, czyli oferuje możliwości awansu. Większość tego jest dobra. Apel Chrystusa odnosi się do tych, którzy chcą uwolnić się od siebie, którzy chcą wybrać śmierć. Wszystkie masowe ruchy przyciągają i trzymają nie dlatego, że mogą zaspokoić pragnienie awansu, ale ponieważ mogą zaspokoić pasję wyrzeczeń. Biedni chętnie Go słuchali. Ludzie, którzy widzą swoje życie, jako zepsute, mogą znaleźć cel w postępie. Ewangelia jest tak skonstruowana, że kiedy jest głoszona wiernie, doprowadza ludzi do miejsca, gdzie widzą siebie takimi, jakimi są. Takich ludzi szansa indywidualnej kariery nie poruszy do wielkiego wysiłku, ani nie obudzi w nich wiary lub poświęcenia. Ich wewnętrzne pragnienie dotyczy nowego życia, odrodzenia, poczucia wartości i celu przez utożsamianie się ze świętą sprawą. Tu człowiek dokonuje wyboru. Aktywny, biblijnie wierzący, napełniony duchem kościół oferuje takie możliwości. Prawdą jest, że wśród ziemskich zwolenników ruchów masowych są również szukający przygód. Jezus miał takich, którzy dołączyli dla własnych, samolubnych interesów, takich jak Ananiasz i Safira.


czwartek, 27 grudnia 2012

kto nie ma miecza, niech sprzeda suknię i kupi go

Dzisiaj moje serce jest poruszone, kiedy widzę rosnącą apatię i pozostawanie w ogólnej zgodzie z wyznaniem, bez tej potężnej pasji, która poruszała serca wielkich wojowników w przeszłości. Bóg jeszcze raz musi wzbudzić awangardę duchowych żołnierzy, którzy odważą się żyć niebezpiecznie, ludzi, którzy nie będą szukać życia w zgodzie z tym światem (nieprzyjacielem Bożym), ale rzucą wyzwanie jego systemom i metodom. Największym rewolucjonistą wszech czasów był nasz wspaniały Pan. Wyszedł On poza ramy konwencjonalnej religii i wezwał ludzi, by stali się podobni do Boga. Odrzucił ich tradycje, łamiąc wszelkie zasady. Zrywał kłosy w sabat, jadł nieumytymi rękami, uzdrawiał chorych w sabat i mówił ludziom, że nie muszą oddawać czci w Jerozolimie lub Samarii, ale mogą znaleźć Boga wszędzie. Od momentu, kiedy Duch Boży zstąpił na Niego w Jordanie, aż do ukrzyżowania, był zaangażowany w zaciętą walkę. Wszędzie ludzie chcieli Go zabić. Nieprzyjaciel chciał zatrzymać rewolucję, którą On przyniósł do serc ludzkich. On ostrzegał tych, którzy szli za Nim, że ten nieprzyjaciel, który Jego nienawidzi, będzie nienawidził ich również. „...Na świecie ucisk mieć będziecie, ale ufajcie, Ja zwyciężyłem świat.” (Jan 16:33). Powiedział im, że mogą zwyciężyć, ale będą musieli stawić czoła nieprzyjacielowi, a to zwycięstwo będzie ich kosztować wszystko.

„Kto nie ma miecza, niech sprzeda suknię i kupi go”. Dziwne słowa z ust tego, którego Biblia nazywa Księciem Pokoju. Słowa te były wypowiedziane na zakończenie ostatniej wieczerzy. Kilka chwil przedtem, kiedy siedzieli przy stole, szatan wstąpił w Judasza Iskariotę. Kiedy tam byli, książę ciemności prosił o Szymona Piotra, ale Pan modlił się, by jego wiara nie ustała. Piotr, nieświadomy wielkiej mocy nieprzyjaciela i wagi tego konfliktu, który miał się rozegrać na ziemi, dumnie oświadczył, że gotów iść do więzienia lub umrzeć dla Pana. Cały świat zna haniebny upadek Piotra, kiedy burza uderzyła na jego życie.

Piotr nigdy nie myślał, że ten konflikt będzie taki straszny. Następnego ranka Chrystus miał być ukrzyżowany. Na świecie miał powstać kościół. Szatan miał być zaatakowany na jego terytorium i walka miała trwać, aż każdy wróg zostanie pokonany, każdy grzech przebaczony lub osądzony, każda choroba uzdrowiona, a ziemia przywrócona pod panowanie Nieba. „Kto nie ma miecza, niech sprzeda suknię i kupi go”. To było wezwanie do broni tak, jak Gedeon, kiedy zagrał na trąbie do ataku na Midianitów. Chrześcijaństwo narodziło się w krwi, pocie i łzach i nigdzie i nigdy te warunki się nie zmieniły.

Diabeł się nie nawrócił. Ani nie oduczyliśmy go od złego. Bitwa trwa i będzie coraz intensywniejsza pod koniec. Lud Boży nie jest powołany do wygód, ale do walki. Jeden z najsubtelniejszych wysiłków nieprzyjaciela ma za zadanie zmiękczenie świętych przez ugody i kompromis. Po śmierci i zmartwychwstaniu Chrystusa bitwa się wzmogła. Tysiące świętych zostało zamordowanych, a ich miejsca zgromadzeń zniszczone. Byli przecinani piłami, błąkali się po jaskiniach. Świat nie był ich godzien. W najgorszym punkcie konfliktu większość kościołów stała się formą bez obecności Bożej. Paweł, sprzeciwiając się temu, wzywał awangardę, która stanie przeciw fali świeckości, wchodzącej do kościoła. Pisał do młodego Tymoteusza, „..Cierp wespół ze mną jako dobry żołnierz Chrystusa Jezusa.” (2 Tym. 2:3). Mówił Tymoteuszowi, by stał, sprzeciwił się nieprzyjacielowi i walczył dobry bój wiary. „..Głoś Słowo, bądź w pogotowiu w każdy czas, dogodny czy niedogodny...” (2 Tym. 4:2), to było napomnienie Pawła do tego młodego kaznodziei. To jest też napomnienie Boże dla was w tej szkole. Bóg jeszcze raz, przy końcu wieków powołuje awangardę wierzących, by stanęli do apelu. To jest powód, dla którego jesteście w tej szkole. Bóg oddziela was na ten czas, by przygotować naczynie, które nie umiłuje życia aż do śmierci. Musicie chcieć być tymi narzędziami w rękach Bożych i wezwać kościół do upamiętania.

Każdy człowiek narodzony z Boga jest powołany. Z tych wielu tylko kilku jest wybranych. Kiedy ludzie obliczą koszt tego powołania, wielu się wycofa. Około 500 braci słyszało polecenie Jezusa, „..Wy zaś pozostańcie w mieście, aż zostaniecie przyobleczeni mocą z wysokości.” (Łukasz 24:49). Tylko 120 było posłusznych. 380 obliczyło koszt. Wiedzieli, że posłuszeństwo tym poleceniom Bożym będzie oznaczało, że będą musieli podpisać na siebie wyrok śmierci. Obliczyli koszt i uznali go za zbyt wysoki. Jak Izrael, odwrócili się, by chronić swoje bezwartościowe życie. Tych 120, którzy weszli po schodach do tej górnej izby, to były naczynia skruszone i poranione. Oni oddali wszystko.

Gabinet lekarza jest zamknięty i pacjenci znaleźli sobie innego lekarza. Sieci rybackie zgniły, a łodzie zostały skradzione. Celnik już nie może wrócić do swojej dawnej pracy. Sam Pan odszedł do Nieba i zostawił ich. Ludzie, którzy ukrzyżowali Jezusa Chrystusa, czekali na ulicy, by to samo zrobić z tymi wiernymi 120. Wielu jest wezwanych, ale mało wybranych. To do tych skruszonych, poranionych naczyń przyszła pierwsza pięćdziesiątnica. Jeżeli kiedyś przyjdzie znowu, przyjdzie do takich samych naczyń. Wielu jest wezwanych. Z nich tylko niewielu jest wybranych, Tych wielu zadecyduje o swojej przyszłości, kiedy obliczą koszt bycia takim naczyniem.

„Szkoła Chrystusa” - cykl Przebudzenie, z rozdziału – Niewielu wybranych

środa, 26 grudnia 2012

każde przebudzenie w historii miało naturę rewolucyjną

Jezus powiedział, „Ciasna jest brama i wąska droga i niewielu jest tych, którzy ją znajdują”. Kiedy nadejdzie pochwycenie, niewielu będzie tych, którzy narodzili się na nowo i otrzymali swoje dziedzictwo. Każdy narodzony na nowo wierzący został powołany przez Boga, ale niewielu będzie częścią Oblubienicy. To samo dotyczy narzędzi, które Bóg użyje do sprowadzenia przebudzenia. Niewielu jest wybranych, gdyż bardzo niewielu chce zapłacić cenę. Mateusz 20:16 mówi, „Tak będą ostatni pierwszymi, a pierwsi ostatnimi.”

Każde przebudzenie w historii zostało sprowadzone przez kilku poświęconych. Zanim masy zostaną poruszone, musi najpierw być awangarda wierzących, którzy są niezadowoleni z duchowego status quo. Ta awangarda, to byli zawsze ludzie z wizją. To znaczy, że oni potrafią widzieć wielkość sprawy, za którą stoją i dlatego są chętni ponieść konieczne ofiary. Siłą prawdy rządzącą ich myśleniem zawsze było i musi być Słowo Boże.

Jeżeli ma być duchowa rewolucja ( a tym jest przebudzenie), to muszą być rewolucjoniści. Bez tej awangardy duchowych rewolucjonistów, których wiara jest zbudowana na rewolucyjnej nauce Słowa Bożego nie jest możliwe poprowadzenie tłumów zwykłych członków kościoła do akcji przeciw nieprzyjacielowi. To o tych duchowych żołnierzach Duch Święty mówi w Hebr. 1:7, „..Czyni.. sługi swoje płomieniami ognia.” Ci ludzcy podżegacze przechodzą przez nudny, martwy świat wokół nich, powodując, że normalne chrześcijaństwo wygląda strasznie nudne i pospolite w porównaniu z nimi. Takim rewolucjonistą był Mojżesz. Bóg przemówił do niego z krzaka, który nie chciał się spalić. Przez to spotkanie przy płonącym krzaku Bóg posłał go, by wyzwolił naród z niewoli. Ponure zastępy Izraela nie mogły stać nieporuszone w obecności tego chodzącego, żywego i płonącego ognia. Przez Mojżesza zwykli ludzie zostali zachęceni do działania i nastąpiła rewolucja. Nic się nie zmieniło. Wielkie rzesze wierzących nie będą poruszone do działania bez wysiłku kilku poświęconych, gotowych do ofiar. Zapiszcie to sobie. Wy macie prowadzić do tego kościół. Masy są nieśmiałe, bojaźliwe i związane tradycją. Chodzą utartymi ścieżkami, gdyż w większości są poranionymi ludźmi. Przyjęli bez pytania doktryny i dogmaty sztywnych religii i nie będą wolni, aż zostaną uwolnieni przez duchową rewolucję, która rzuca wyzwanie wszystkiemu, w co wierzyli. Miliony ludzi w czasach Marcina Lutra nienawidziło panującego systemu religijnego. Byli niewolnikami systemu, który odmawiał im prawa do myślenia, ale byli zbyt przerażeni, by cokolwiek z tym zrobić.

Kiedy Luter przybił swoje 95 tez na drzwi kościoła w Wittenberdze i zaczął głosić ewangelię, która wyzwala więźniów, niewolnicy religii powychodzili ze swoich kryjówek i dołączyli do poruszenia. Zdyscyplinowana duchowa armia, uzbrojona w Słowo Boże, używająca zasad ustanowionych przez Boga, która zgodzi się ponieść konieczne ofiary, może wyzwolić kościół. Jezus powiedział, „Owce moje głosu mojego słuchają i Ja znam je, a one idą za mną.” (Jan 10:27). Musimy wierzyć temu stwierdzeniu Chrystusa. Jeżeli prawdziwe dziecko Boże słyszy głos Boży, kiedy przemawia przez Swoje narzędzie uformowane przez Ducha Świętego, podejmie wyzwanie. Każde przebudzenie w historii miało naturę rewolucyjną. Zawsze rzucało wyzwanie systemowi i domagało się zmian.

Poselstwo każdego przebudzenia było uważane w swoim czasie przez tradycyjne religie za radykalne i skrajne. Przebudzenie nadchodzące teraz nie będzie inne. Wzbudzi gniew i nienawiść religijnych. Wiem to, gdyż z tym się spotkałem. Samo słowo „przebudzenie” mówi o radykalnych zmianach. To znaczy ożywić to, co umarło. To znaczy wskrzeszać martwych. Powstanie z martwych wymaga czegoś więcej, niż poprawnego zachowania i dobrze wyszkolonego chóru. Wymaga czegoś więcej, niż dobrze ułożonych kazań. Wymaga to demonstracji Królestwa Bożego, a tylko gwałtownicy zdobywają to Królestwo (Mateusz 11:12). „...Ten zaś Bóg, który odpowie ogniem, ten zaiste jest Bogiem.” (1 Król. 18:24). To są słowa jednego z największych przebudzeniowców w historii chrześcijaństwa lub religii. Grzmiał on na ludzi, którzy słuchali miękkich słów fałszywych proroków i fałszywych przywódców, którzy spowodowali, że ludzie opuścili Boga swoich ojców. Grzmiącym głosem, nie zważając na swoje osobiste bezpieczeństwo, rzucił wyzwanie królowi i martwej religii tamtych czasów, mówiąc, „Ten zaś Bóg, który odpowie ogniem, ten zaiste jest Bogiem...” (1 Król. 18:24). Były to słowa skierowane do odstępczego Izraela, do ludzi, którzy kiedyś znali dobroć Bożą i jego uwalniającą moc. Teraz nie było śladu Boga wśród nich. Puste formy i puste kpiny stanowiły ich chwałę. Przyszedł czas, kiedy milczenie proroka byłoby grzechem. Jego poselstwo stało się najważniejsze. Bóg pojawił się na horyzoncie wszystkiego. Naród się odrodził.

„...Upamiętajcie się, przybliżyło się bowiem Królestwo Niebios. Takimi słowami zaczął swoją kampanię dziwny kaznodzieja z pustyni Judei. Jan, w odzieniu z sierści wielbłądziej, rzucił wyzwanie systemowi religijnemu tamtych czasów, wzywając do upamiętania. On był prawdziwym rewolucjonistą. Był gotów narazić swoje życie dla sprawy. Był gotów złożyć w ofierze teraźniejszość dla przyszłości, a to jest znak prawdziwego wierzącego. Odważył się mówić prawdę i żądać zmian. Lud Boży był zamknięty w systemie. Byli faktycznymi niewolnikami tradycyjnej religii. Ortodoksyjne metody nie zerwą więzów. Nabrzeża Jordanu stały się głównymi ulicami świata, kiedy ten dziwny człowiek głosił swoje poselstwo o upamiętaniu. Królowi mówił, „Nie wolno ci mieć żony brata swego.” (Mar. 6:18). Żołnierzowi mówił, „Traktuj każdego człowieka sprawiedliwie. Poprzestawaj na swoim żołdzie”. Celnikowi, „Nie pobieraj więcej, niż nakazuje prawo”. Religijnym, „Już siekiera przyłożona jest do korzenia drzewa. Nie możecie kryć się za religią. Prawda przyszła i ujawniła waszą nagość”. Kompromis ze światem dla uniknięcia nieporozumień nigdy nie pomógł sprawie Chrystusa. „Wyjdźmy więc do niego poza obóz, znosząc pohańbienie jego.” (Hebr. 13:13), było zawsze tematem każdego ruchu, który sprowadził Niebo do serc ludzkich.

„Szkoła Chrystusa” - cykl Przebudzenie, z rozdziału – Niewielu wybranych

wtorek, 25 grudnia 2012

jakimiż powinniście być wy w świętym postępowaniu, oznacza to styl życia

Jezus nie czynił cudów, dopóki nie został napełniony Duchem Świętym (Mat.3:16-17 ). Dopiero kiedy Bóg namaścił Jezusa z Nazaretu Duchem Świętym, zaczął chodzić, „...czyniąc dobrze i uzdrawiając wszystkich opętanych przez diabła...”(Dz.Ap.10:38 ). Ty i ja musimy sobie uzmysłowić, że zostaliśmy powołani by czynić to co czynił Jezus będąc człowiekiem. Jakim On był na tym świecie, tacy i my jesteśmy. Służba, którą wykonywał będąc tutaj, jest tą samą służbą, którą ty i ja mamy wykonywać, póki tu jesteśmy. On nazwał nas swoimi współpracownikami by wykonać dokładnie to samo, co On. On uzdrawiał chorych, wypędzał demony, oczyszczał trędowatych, wskrzeszał umarłych. Nakazał abyśmy to wszystko czynili. W swym ostatnim kazaniu skierowanym do nas, w Wielkim Posłannictwie, powiedział, „chorych uzdrawiajcie, trędowatych oczyszczajcie, umarłych wskrzeszajcie...” ( Mat.10:8 ). Kim jest ten człowiek ? Był to człowiek namaszczony Duchem Świętym, z którym był Bóg. Człowiek, który zwycięsko stawił czoła każdemu pokuszeniu. Człowiek, który się męczył, człowiek, który był głodny, człowiek, który potrafił płakać. Znał zimno oraz upał – mógł się rozgniewać – Jezus z Nazaretu był człowiekiem.

Kiedy szatan na pustyni kusił Jezusa ( Mat.4:3-4 ), kuszenie dotyczyło działania w twórczej mocy wiecznego Boga – by działać niezależnie. Gdyby Jezus to uczynił, nie mógłby być „...doświadczony we wszystkim, z wyjątkiem grzechu” ( Hebr.4:15 ). Jezus nie uległ pokusie. W Jego odpowiedzi nie było znamion boskości. Jest to tak ważne, bo ty i ja, powołani do służby Bożej, przygotowujący się teraz, by wykonać dzieła Boże, mamy za wzór Chrystusa Jezusa. Wszystko co czynił, czynił jako człowiek. Odpowiadał szatanowi jako człowiek. „...Nie samym chlebem żyje człowiek, ale każdym słowem, które pochodzi z ust Bożych” ( Mat.4:4 ). Mamy tutaj obydwie osoby; Bóg i człowiek w jednym zdaniu. Diabeł kusi Go, by działał niezależnie od wiecznego Boga. Odpowiada jak człowiek. Człowiek, który pokonuje szatana Słowem Bożym. Jezus często określał siebie mianem „Syna Człowieczego”. „Jakimiż powinniście być wy w świętym postępowaniu i pobożności” ( II Piotra 3:11 ).

Skoro Jezus był naszym przykładem, wypada przestudiować Jego przykład dokładniej, biorąc pod uwagę wyżej wymienione pytanie. Jakimiż powinniśmy być? Po pierwsze Jezus był człowiekiem mocy. Mówił jako moc mający (Mar. 1:22). Ludzie byli tym zdziwieni, ponieważ religijni przywódcy nie posiadali ani mocy ani autorytetu. Jezus wyszedł poza religijne ramy i wypędzał słowami autorytetu demony, choroby strach i niemoce. Ci, którzy są jak ich Mistrz, również przemawiają z autorytetem. Tym samym autorytetem, który posiadał Chrystus jako człowiek - autorytetem, który otrzymał od swojego Ojca. (Jan 5:27) „...Jak Ojciec mnie posłał, tak i Ja was posyłam” (Jan. 20:21). To musi oznaczać, że ja również jestem posłany, by działać w autorytecie. On przyszedł w imieniu swojego Ojca (Jan. 5:43). Był prawnym wysłannikiem swojego Ojca, by wykonać Jego dzieła: „ Musimy wykonywać dzieła tego, który mnie posłał” (Jan 9:4). Będąc na ziemi Jezus powołał uczniów, najpierw dwunastu, następnie siedemdziesięciu (Łuk. 9:1; Łk 10:1 i 19), udzielając im tej samej mocy prawnej, którą dał mu Ojciec. Wykonywali te same dzieła „...Panie, i demony są nam podległe w imieniu Twoim” (Łk. 10:17). Byli wyszkoleni pod Jego bezpośrednim nadzorem, by nieść dalej „...co Jezus czynił i czego nauczał od początku” (Dzieje Ap. 1:1). Kiedy Jezus powrócił do Ojca, jego plan zakładał kontynuację dzieła, które zrodził w wielkim bólu i poświęceniu.

Ci, którzy w Niego uwierzyli oraz ludzie, którzy mieli zostać przez nich pozyskani do społeczności z Nim, wszyscy oni są Jego wysłańcami i otrzymali nakaz, by wykonać w Jego imieniu wszystko to, co On wykonałby, gdyby był obecny. Ani razu nie sugerował, że Jego moc ustanie, kiedy powróci do swego Ojca. W Ewangelii Mateusza 28:18-20 powiedział coś zupełnie odwrotnego: „...Dana mi jest wszelka moc na niebie i na ziemi. Idźcie tedy i czyńcie uczniami wszystkie narody, chrzcząc je w imię Ojca i Syna, i Ducha Świętego, ucząc je przestrzegać wszystkiego, co wam przykazałem. A oto Ja jestem z wami po wszystkie dni aż do skończenia świata”. Uczniowie ci, namaszczeni Duchem Świętym (Dzieje Ap. 2:4), „ poszli i wszędzie kazali, a Pan im pomagał i potwierdzał ich słowo znakami, które mu towarzyszyły” (Mar. 16:20). Tak długo jak ludzie są namaszczeni Duchem Świętym i Bóg jest z nimi, dzieła, których dokonywał Jezus będą kontynuowane. Uczeń nie powinien być nad Mistrza, ale będzie jak jego Mistrz. Jeśli mamy być podobni do Niego w mocy, musimy być również do Niego podobni w świętości, poświęceniu, cichości i współczuciu.

Musimy być tacy jak On w modlitwie i społeczności z Ojcem. Musimy być tacy jak On w wierze, samozaparciu i poście. Jeżeli mamy być do Niego podobni, musimy być do Niego podobni we wszystkim. Musimy chodzić jak Jezus chodził. To oznacza, że musimy żyć, jak On żył. Kiedy Biblia używa słowa „postępowanie”, „...jakimiż powinniście być wy w świętym postępowaniu”, oznacza to styl życia. Jest cena do zapłacenia za wszystko, co Bóg oferuje. W pewnym sensie wszystko jest za darmo, jednakże jest cena posłuszeństwa i przygotowania. To jest powód, dla którego jesteśmy w tej szkole, aby Bóg mógł przygotować nas do czynienia dzieł Bożych. Nawet zbawienie wymaga naszego opamiętania i wyznania. Dar Ducha Świętego jest dla tych, którzy są posłuszni. Moc Boża, którą Jezus posiadał jest tylko dla tych, którzy spełnią warunki. „...Ale należycie będzie przygotowany każdy, gdy będzie jak jego mistrz” (Łk. 6:40). To jest słowo Boże do nas. Powinno ono zbudować wielką wiarę w naszych sercach, by iść i demonstrować tę ewangelię.

Kiedy mówimy o należytym przygotowaniu, mówimy o dojrzałości, posłuszeństwie, chodzeniu z Bogiem. Nie oznacza to, że każda skaza została usunięta z naszego życia. Jeśli jesteśmy na nowo narodzeni, napełnieni Duchem Świętym, prowadzeni według Ducha, powinniśmy pójść i zacząć nakazywać chorobom i demonom, aby wychodziły. Powinniśmy być jak Mistrz. To prowadzi nas do końca naszej lekcji. W naszej następnej lekcji będziemy kontynuować przemyślenia dotyczące przebudzenia.

„Szkoła Chrystusa” - cykl Drogi do mocy, z rozdziału – Każdy kto jest doskonały, będzie jak jego mistrz

poniedziałek, 24 grudnia 2012

kto będzie należycie przygotowany, będzie jak jego mistrz

Mówimy o Jezusie jako człowieku, pierworodnym nowego rodu, rodu, którym my jesteśmy. Jesteśmy jak On, człowiek. Jak On był na świecie, tak i my mamy być. Piotr wyraźnie przedstawił, że mamy iść Jego  śladem. I Piotra 2 : 21, „Chrystus cierpiał za was, zostawiając wam przykład, abyście wstępowali w jego ślady.” Narodzeni z Ducha. Nowe narodziny umieszczają chrześcijanina w tej samej kategorii co Jego, jako człowieka. W Biblii powiedziano, „ jak Bóg namaścił go Duchem Świętym i mocą, jak chodził, czyniąc dobrze i uzdrawiając wszystkich opętanych przez diabła, bo Bóg był z nim” ( Dz.Ap.10:38 ). On był prowadzony Duchem. On szedł w mocy Ducha. To jest droga do mocy. Kiedy Duch nas prowadzi, doświadczamy tej samej mocy.

Łukasza 6:40, „Nie masz ucznia nad mistrza, ale należycie będzie przygotowany każdy, gdy będzie jak jego mistrz.” Zauważ, że należycie przygotowani, będą jak ich mistrz. Jest to Bożą obietnicą dla wszystkich, którzy uwierzą. Do głoszonej Ewangelii przenika subtelnie pogląd, jakoby rzeczy uległy zmianie od wtedy do teraz. Kiedyś służba miała wyjątkowy rodzaj, ale teraz my zostaliśmy postawieni na niższym miejscu w Bogu. Bóg nie oczekuje od nas tego, czego oczekiwał od nich. Jezus Chrystus ten sam, wczoraj dzisiaj i na wieki !

Kiedy patrzysz na służbę Jezusa, patrzysz na służbę pierwszych uczniów, widzisz, że dokładnie to samo działo się poprzez nich, co poprzez Jezusa jako człowieka. Ty i ja więc, posiadamy to samo dziedzictwo i powołanie do tej samej służby. Jesteśmy istotami duchowymi, napełnionymi Bożym Duchem Świętym, mającymi czynić dzieła Boże. Ty możesz uzdrawiać chorych! Możesz oglądać cuda! Możesz wykonywać dzieła, które Jezus czynił! Bóg powiedział, że możesz, a Bóg nie może kłamać. „Bóg nie jest człowiekiem, aby nie dotrzymał słowa...” ( IV Mojż.23:19). Tak więc każdy, kto jest doskonały, czyli spełni wszystkie warunki, będzie jak Chrystus. Chcemy to bardzo jasno przedstawić, mówimy o człowieku Chrystusie Jezusie, nie o Bogu. Nie chcemy być ani na minutę zaliczeni do tych, którzy wierzą, że są bogami. Mali bogowie czy wielcy bogowie, to nie ma znaczenia. Mówimy o człowieku, Chrystusie Jezusie, pierworodnym nowego rodu. O nim powiedziano, że wprowadzi wielu synów do chwały, którego synami my jesteśmy, jeżeli jesteśmy narodzeni z Ducha Bożego.

„Bo przecież ujmuje się On nie za aniołami, lecz ujmuje się za potomstwem Abrahama. Dlatego musiał we wszystkim upodobnić się do braci...” ( Hebr.2:16-17 ). W Filipian 2:7,8 czytamy : „Lecz wyparł się samego siebie, przyjął postać sługi i stał się podobny ludziom ; a okazawszy się z postawy człowiekiem, uniżył samego siebie...”  Kiedy Jezus przemówił do burzy w Ew. Mateusza 8:27, jego uczniowie powiedzieli, „...Kim jest Ten...” ( Mat.8:27 ). Jezus spał u wezgłowia łodzi. Burza szaleje i wygląda na to, że mała łódź zostanie przez nią wywrócona. Uczniowie są przerażeni. Budzą Jezusa i mówią, „ czy nie obchodzi cię to, że giniemy.” Jezus wstał i napomniał ich za małą wiarę. Potem przemówił do burzy i morze ucichło. Uczniowie byli zdziwieni taką mocą. Jednak w swym zdziwieniu nie zapytali: „ cóż to za Bóg ?”. Słowa Jezusa skierowane do nich znaczyły, że będąc nowo narodzonymi wierzącymi, powinni uczynić to samo.

Kiedy mieszkańcy Listry zobaczyli, że Paweł w namaszczeniu nakazał uzdrowienie, powiedzieli, „ bogowie w ludzkiej postaci zstąpili do nas” ( Dz.Ap.14:11) Będąc nieświadomymi, ci biedni poganie nie wiedzieli, że ludzie mogą posiadać taką moc – wielu chrześcijan jest równie nieświadomych dzisiaj. Jako słudzy Boży musimy ściągnąć zasłonę z oczu kościoła i powiedzieć, że to jest Ewangelia, którą tutaj zwiastujemy. Kiedy ludzie ci chcieli złożyć Pawłowi i Barnabie ofiarę, Paweł powstrzymał ich mówiąc, „...i my jesteśmy tylko ludźmi, takimi jak i wy, zwiastujemy wam dobrą nowinę, abyście się odwrócili od tych marnych rzeczy do Boga żywego...” (Dz. Ap.14:8-15). Paweł utożsamił się z tymi ludźmi. Jesteśmy takimi samymi ludźmi. Jest to bardzo pocieszające stwierdzenie. Przeoczamy w Słowie wiele rzeczy, jako nieistotne. Musimy pamiętać, że Biblia jest najlepiej zredagowaną księgą we wszechświecie. Gdyby można było spisać wszystko, co dotyczyło Chrystusa, co Duch Święty powiedział, wszechświat nie pomieścił by tej księgi. Z tej całej ogromnej wiedzy o Jezusie, Bóg zgromadził treść tej księgi. Każdy przecinek, każde słowo jest ważne.

Oto mamy jedne z najbardziej zachęcających słów, zapisanych przez Pawła, „ i my jesteśmy tylko ludźmi takimi jak i wy...” jesteśmy tacy sami jak wy. Nie jesteśmy nad ludźmi, nie jesteśmy bogami, jesteśmy zwykłymi, normalnymi ludźmi mającymi te same pragnienia, te same pożądliwości, te same pokusy jak i wy. Różnica polega na tym, że jesteśmy pełni Boga. Jest to słowo do ciebie i do mnie, którzy jesteśmy powołani do służby, że Paweł był taki sam jak my. On nie był supermanem; on nie był szczególnym Bożym stworzeniem. To jest znaczenie stwierdzenia Pawła; dla Żydów jestem Żydem, dla Greków jestem Grekiem. Mówił do nich, wiem skąd pochodzicie. Jestem człowiekiem takim jak wy. Te same pragnienia, te same pożądliwości, te same pokusy, ale je zwyciężyłem, ponieważ narodziłem się z Boga. Jezus Chrystus – Bóg i człowiek. Nie pół Bóg i pół człowiek. Zupełnie Bóg. Zupełnie człowiek.

Potężne dzieła Chrystusa nie zostały dokonane przez „ Boga Syna”, ale zostały dokonane przez „Człowieka Chrystusa Jezusa”. Jezus był Bogiem, częścią potrójnej istoty Bożej. Jezus istniał przed początkiem czasu – On był u Boga i był Bogiem ( Jan 1:1 i 14 ). „Na początku było Słowo, a Słowo było u Boga, a Bogiem było Słowo. A Słowo ciałem się stało i zamieszkało wśród nas...” Syn istniał od wiecznej przeszłości. W księdze Przypowieści autor mówi o Synu. Syn istniał będąc Bogiem, długo zanim świat powstał. Jezus jednak odłożył na bok swą chwałę i przyjął na siebie postać człowieka. Narodził się z niewiasty, przyszedł, będąc bezbronnym niemowlęciem, wzrastał w mądrości i sile w dzieciństwie i młodości. ( Łuk.2:52 ) Płakał, męczył się, wiedział co to znaczy być głodnym, miał udział w każdej słabości i ograniczeniu ludzkiego ciała i krwi. „Skoro zaś dzieci mają udział we krwi i w ciele, więc i On również miał w nich udział...” ( Hebr.2:14 ). Potem czytamy: „...lecz doświadczonego we wszystkim, podobnie jak my, z wyjątkiem grzechu” ( Hebr.4:15 ). On był na początku z Bogiem. „Wszystko przez nie powstało, a bez niego nic nie powstało, co powstało” ( Jan 1:3 ). Mimo to Jezus będąc tutaj na ziemi, nie używał mocy, która by nie była dostępna dzisiaj dla każdego napełnionego Duchem wierzącego.

Musimy to wiedzieć i działać w wierze na podstawie tej prawdy. Otrzymując Ducha Świętego, otrzymaliśmy tą samą moc, którą posiadał Jezus. Tak uczy nas Boże Słowo. „...Ale każdy kto będzie należycie przygotowany, będzie jak jego mistrz” ( Łuk.6:40 ). „Jak mnie posłałeś na świat, tak i Ja posłałem ich na świat” ( Jan 17:18 ). „...Ten także dokonywać będzie uczynków, które Ja czynię...” ( Jan14:12 ). Pomimo tego, że Jezus był Bogiem, podczas swej ziemskiej służby powiedział, „nie może Syn sam od siebie nic czynić...” ( Jan 5:19 ). „ Nie mogę sam z siebie nic uczynić...” ( Jan 5:30 ) „...Ojciec, który jest we mnie, wykonuje dzieła swoje” ( Jan 14:10 ). Odpowiedź na pytanie, „ Kim jest Ten?”, nie znajduje się w mocach boskości, których używał tworząc świat, lecz znajduje się w jego ziemskim, ludzkim życiu.

Swoim życiem zademonstrował On jakimi ludźmi powinniśmy być. Zostawił nam przykład ( I Piotra 2:21 ). On był naszym nauczycielem, naszym Mistrzem. My jesteśmy Jego uczniami i będziemy tacy jak nasz Mistrz. Gdyby Jezus używał mocy, która dla nas jest niedostępna, wtedy byłoby rzeczą niemożliwą dla ciebie i dla mnie iść za Jego przykładem. On udostępnił nam tą samą moc, którą posiadał. Posłuchajcie tego. „A oto Ja zsyłam na was obietnicę mojego Ojca. Wy zaś pozostańcie w mieście, aż zostaniecie przyobleczeni mocą z wysokości” ( Łuk.24:49 ). „ Ale weźmiecie moc Ducha Świętego, kiedy zstąpi na was” ( Dz.Ap.1:8 ). „ Oto dałem wam moc, abyście deptali po wężach i skorpionach i po wszelkiej potędze nieprzyjacielskiej...” ( Łuk.10:19 ).

„Szkoła Chrystusa” - cykl Drogi do mocy, z rozdziału – Każdy kto jest doskonały, będzie jak jego mistrz

sobota, 22 grudnia 2012

dominacja, panowanie nad światem

[Dzisiaj umieszczam jeden z interesujących, a nawet kontrowersyjnych wykładów pastora Berta. Dość długo wahałem się, czy nie lepiej będzie pominąć ten wykład. Zagłębiłem się w lekturę kilku opracowań na temat  teologii dominionizmu, dominacji i chrześcijańskiego rekonstrukcjonizmu . Te teologie zakładają ustanowienie, przywrócenie  przez chrześcijan Bożego Królestwa tu na ziemi do którego powróci Pan Jezus. Tak pojęty dominionizm wyklucza pochwycenie kościoła, a także wiele innych aspektów eschatologii. W takim zrozumieniu jest to nauczanie niezgodne z Pismem Świętym. Pojawia się więc pytanie,  dlaczego pastor Bert uczynił dość wyraźną wzmiankę na ten temat w swoim nauczaniu? Jakiego rodzaju panowanie nad światem miał na  myśli?  Myślę, że chodzi tu o panowanie duchowe, pozyskiwanie ludzi z tego świata dla Bożego Królestwa. Pastor Clendennen, o ile sobie przypominam,  gdzieś w innym miejscu, odcina się od teologii dominionizmu. Trzeba zaznaczyć, że pastor żył w USA, gdzie ta teologia i jej przeróżne odmiany dość skutecznie mącą w głowach wielu wierzących.  Być może ten wykład jest pewnego rodzaju próbą prawidłowego spojrzenia na ideę dominacji.  Myślę też, że sama definicja dominacji i panowania może nam dostarczyć nieco kłopotu.  Słowo „panować” nie oznacza tylko władzy i rządzenia innymi ale też oznacza pozycję; znajdować się wyżej niż coś, być dobrze widocznym; górować nad czymś lub występować, istnieć z dużym natężeniem, w dużym zakresie na jakimś obszarze, w jakimś miejscu lub w jakimś czasie. Natomiast „dominacja” według słownika  języka polskiego oznacza: uprzywilejowaną pozycję, panowanie; przewagę, wyższość, przewagę nad osobą, grupą ludzi lub państwem, umożliwiającą decydowanie o nich według swej woli, oznacza też przewagę ilościową, jakościową lub znaczeniową jednej rzeczy nad inną.  I ja myślę, że my jako chrześcijanie mamy jak najbardziej uprzywilejowana pozycję i powinniśmy posiadać przewagę jakościową i znaczeniową.  O takiej przewadze, dominacji pisze pastor Bert Clendennen w poniższym artykule. Zapraszam do lektury. Autor bloga]

***

Bóg powołał nas, kościół do panowania nad światem. Bóg nigdy nie zamierzył abyś, będąc nowo narodzoną osobą, po prostu umarł, jak zwykły człowiek. Bożym celem dla nas nie jest abyśmy spędzili swoje życie jako nieznaczący urzędnicy w przejściowych przedsięwzięciach. Na samym początku Bóg przekazał Adamowi władzę nad całą ziemią. Bóg uhonorował człowieka dając mu chwałę i cześć i poddał wszystko pod jego stopy. Kiedy Adam zgrzeszył stracił to panowanie, które dał mu Bóg. W ewangeliach znajdujemy myśl o tym, że możemy ponownie odzyskać to panowanie. Obecnie to panowanie nie polega na rozkazywaniu zwierzętom, raczej jest to ubieganie się od pogan naszego dziedzictwa i domaganie się otrzymania w posiadanie całej ziemi. Doktor George powiedział, „prawdziwy imperializm przez imperium przez moralną i duchową suwerenność”  takie jest powołanie kościoła. Jest to blask i panowanie poprzez fascynującą jasność czystego i świętego życia. Takie jest Boże powołanie dla jednostek i dla całego kościoła. Godność chrześcijańskiego powołania jest czymś, czego Adam nigdy nie zaznał.

My jesteśmy partnerami Boga w dziele odkupienia świata. Nasze zadanie to namaścić ludzi w imię Pana do królewskiego życia, do poddania się i do służby dla Króla. Tragedia w większości przypadków dzisiaj polega na braku docenienia naszego wielkiego powołania, często nasze chrześcijaństwo ogranicza się do pójścia na nabożeństwo w niedzielę rano i zajmowanie się swoimi sprawami przez resztę czasu. Spędzamy swoje lata na zajmowaniu się bzdurami. Pełzamy zamiast latać jesteśmy niewolnikami zamiast Królami. Zaledwie kliku ludzi miało misję zdobycia narodów dla Chrystusa. Charles Spurgeon był taką osobą, pan Spurgeon napisał następujące słowa do swego syna: „Nie będę z ciebie zadowolony, jeśli jesteś powołany przez Boga być misjonarzem, a umrzesz jako milioner. Nie będę z ciebie zadowolony, jeśli będąc przygotowany na misjonarza, staniesz się ostatecznie królem.”

Chrześcijańskie powołanie jest najbardziej zaszczytnym powołaniem na świecie, jeśli to odpowiednio zrozumiemy to nasze życie nabierze nowego znaczenia. Nie powinniśmy myśleć o sobie, że naszym powołaniem jest być lekarzem, hydraulikiem lub kimkolwiek innym. Jesteśmy powołani, by być apostołami a wszystko inne wykonujemy po to, żeby jakoś funkcjonować, taki jest Boży zamiar dla naszej służby i pracy, musimy postrzegać siebie jako powołanych do głoszenia ewangelii wszelkiemu stworzeniu, powołanych do czynienia uczniami wszystkie narody i ewangelizowania świata, tak jest to wielkie zadanie ale możliwe. Pytanie brzmi: „Jak poprzez ewangelię świat ma być zdobyty dla Chrystusa w tym pokoleniu?” Odpowiedź jest tylko jedna tylko przez mężczyzn i kobiety, którzy kochają Boga z całych swych serc, a swych bliźnich kochają jak siebie samych. W przeciwnym razie to się nie wydarzy. 


piątek, 21 grudnia 2012

każdy atom starej natury musi być przybity do krzyża

Jezus chodził po ziemi, jako namiot Boży. Bóg był w Chrystusie, świat z Sobą jednając. Jego świadectwo było proste. „Ja nie czynię nic innego, tylko to, co czyni mój Ojciec”. „Kto mnie widział, widział Ojca” (Jan 14:9). Kościół musi być dla Jezusa tym, czym Jezus był dla Ojca. Nie mamy własnej woli; istniejemy tylko dla życia, które jest w nas. „Dla mnie życiem jest Chrystus..” (Filipian 1:21).. Jezus powiedział – Ja żyję dla Ojca. „Kto mnie widział, widział Ojca”. Jan powiedział, „Jaki On był na świecie, tacy my jesteśmy”. Jesteśmy tu w jednym celu, by być Jego ciałem. Kiedy ludzie widzą prawdziwy kościół, powinni widzieć Chrystusa i tylko Chrystusa. Bożym celem w nas jest uwolnienie nas ze wszystkiego, co nie jest z Chrystusa. W ciele nie mamy nic, co moglibyśmy ofiarować Bogu w sposób duchowy. On chce tylko naszego ciała i naszej woli. „Wzywam was tedy, bracia, przez miłosierdzie Boże, abyście składali ciała swoje jako ofiarę żywą, świętą, miłą Bogu, bo taka winna być duchowa służba wasza.” (Rzymian 12:1).

Niech Bóg uczyni to realnym w waszym duchu dzisiaj. Przebudzenie kosztuje wszystko. Nic nie możecie ukryć przed Bogiem. Bóg nie będzie dzielił się Swoim życiem z waszym życiem. Dwie osoby z różną wolą nie mogą zajmować tego samego ciała. To powoduje kłopoty. Dawid, wzór tego, co duchowe, nie mógł zasiąść na tronie, aż Saul, reprezentujący ciało, został usunięty. Każdy atom starej natury musi być przybity do krzyża. To jest koszt przebudzenia. Kiedy widziany jest Jezus, kiedy odnowione jest objawienie Chrystusa, rezultatem jest przebudzenie. Przebudzenie nigdy nie przychodzi na innych podstawach. Chłopiec z naszej historii (Łukasza 9:13-17) oddał wszystko. Kiedy zgodził się oddać wszystko, otrzymał wszystko.

Na zakończenie popatrzmy na moc krzyża. Jeżeli krzyż nie jest w centrum, inne rzeczy wychodzą naprzód. Tylko krzyż usuwa wszystko, co nie jest z Chrystusa. Dopóki nie usuniemy wszystkiego, co nie jest z Chrystusa, przebudzenie nie jest możliwe. Popatrzmy na moc krzyża i jego skuteczność w zachowaniu nas od tego, co nie jest z Chrystusa. Popatrzmy na przybytek w Starym Testamencie. Przybytek składał się z dziedzińca zewnętrznego, miejsca świętego i miejsca najświętszego. Był on prostokątny i gdyby przeciągnąć linie przekątne pomiędzy kątami, w miejscu ich przecięcia znajdował się ołtarz. Ołtarz był w miejscu centralnym.  (!) To jest krzyż. By Izrael mógł przyjść przed oblicze Boże, musiał przejść koło ołtarza. Nie było innego dojścia do miejsca świętego, niż przez krzyż. Ołtarz mówił o śmierci. Było to miejsce, gdzie były składane w ofierze zwierzęta. Krzyż był miejscem śmierci dla wszystkiego, co nie jest z Chrystusa. Jako dziecko Boże, stałeś się nie tylko celem Bożym, ale też narzędziem, przez które ten cel jest osiągany. Duch Święty jest w nas dla jednego celu, by przez nas żyć życiem Chrystusa. By to mógł wykonać, musi rozprawić się ze starą naturą. Bóg nie dał nam Ducha Świętego, by uczynić nas szczęśliwymi lub dać nam radość. Jezus jest tym wszystkim. „W Jego obecności jest pełnia radości, a po Jego prawicy rozkosz na  wieki”. Duch Święty przyszedł, by zaprowadzić nas na krzyż, gdzie to, co nie jest z Chrystusa, będzie usunięte. Póki nie jesteśmy ochotni, by tak się stało, nie ma możliwości, byśmy byli narzędziami przebudzenia.

W obecnych czasach ostatecznych będzie przebudzenie. Bóg będzie miał swój lud. Bóg będzie miał ciało, przez które Jego Syn będzie żył. Jeżeli nie chcemy, by Dych Święty zaprowadził nas na krzyż i rozprawił się ze wszystkim, co nie jest z Chrystusa, nie możemy być narzędziem przebudzenia. Jesteście w tej szkole, gdyż odczuliście powołanie Boże, by nieść to poselstwo życia. Celem tej szkoły jest uczynić was prawdą. By tak się stało, musicie pozwolić Duchowi Świętemu, by rozprawił się ze wszystkim, co nie jest z Chrystusa. Nic nie może być nietykalne! Wszystko musi być przyprowadzone pod krzyż i w oślepiającym blasku krzyża ujawnione. Musimy chcieć opuścić wszystko, co nie jest z Chrystusa, bez względu na to, jak bolesne to jest. Taki jest koszt przebudzenia! Kiedy Bóg dał nam Ducha Świętego, dał nam wszystko, co nam jest potrzebne, byśmy wykonali wszystko, do czego nas powołał. Jest wiele rzeczy pomocnych, jak systemy nagłośnienia, instrumenty muzyczne i śpiewacy, ale nie jest to konieczne. Paweł ani Piotr nic z tego nie mieli, a ci ludzie zdobyli swoją generację dla Boga. Oni wiedzieli, że w Duchu Świętym jest wszystko, co jest potrzebne do wykonania tego, do czego Bóg ich powołał. W Duchu życia jest wszystko. Duch Święty jest Duchem życia, życiem Bożym. On wie, czego Bóg chce i ma możliwość wypełnienia woli Bożej. By to wykonać, musi mieć ciało. W tym miejscu my wkraczamy do Bożego celu. By On mógł mieć moje ciało, muszę być jak Paweł, który ogłosił, że jest ukrzyżowany z Chrystusem i żyje dla Chrystusa. To jest znak wierzącego, przez którego Bóg może dać przebudzenie.

Jeżeli nie damy wszystkiego, nie będzie cudu. Cud ma miejsce tylko na drugiej stronie zmartwychwstania, a nie może być zmartwychwstania bez śmierci. Dajcie wszystko Bogu, a On da wam też wszystko. On stanie się El Shadaj, „Bóg, który jest więcej, niż wystarczający”. Jeżeli sobie coś zatrzymasz, On też zatrzyma. Jeżeli oddamy siebie bez reszty w ręce błogosławionego Ducha Świętego i powiemy, „Pójdę tam, gdzie Ty chcesz” i jeżeli powiemy to szczerze z serca, będziemy przeżywać przebudzenie”.

„Szkoła Chrystusa” - cykl Przebudzenie, z rozdziału – Koszt przebudzenia

czwartek, 20 grudnia 2012

wziąć swój krzyż znaczy koniec „siebie”.

Czytamy w Łukasza 9:13-17 „A On rzekł do nich: Wy im dajcie jeść. Oni zaś odrzekli: Nie mamy więcej aniżeli pięć chlebów i dwie ryby, chyba żebyśmy poszli i kupili żywności dla wszystkiego ludu. Albowiem mężów było około pięciu tysięcy. Rzekł więc do uczniów swoich: Każcie im usiąść w grupach mniej więcej po pięćdziesięciu. I uczynili tak, i posadzili wszystkich. Wziąwszy zaś te pięć chlebów i dwie ryby, spojrzał w niebo, pobłogosławił je, rozłamał i dawał uczniom, by kładli przed ludem. I jedli, i nasycili się wszyscy; i zebrano pozostałych okruszyn dwanaście koszów.” Następnie w Mateusza 16:24 „Wtedy Jezus rzekł do uczniów swoich: Jeśli kto chce pójść za mną, niech się zaprze samego siebie i weźmie krzyż swój, i niech idzie za mną.” I w Galacjan 2:20 „Z Chrystusem jestem ukrzyżowany; żyję więc już nie ja, ale żyje we mnie Chrystus; a obecne życie moje w ciele jest życiem w wierze w Syna Bożego, który mnie umiłował i wydał samego siebie za mnie.” Zaprzeć się siebie, wziąć krzyż i naśladować Jezusa. Co to wszystko znaczy? Po pierwsze, zaprzeć się siebie, znaczy wykonywać wolę Bożą. Biblia mówi, „Zbliżcie się do Boga, a zbliży się do was.” (Jakub 4:8). Jak to działa? Odejdźcie od wszystkiego, co nie jest z Boga. Nie dzielą nas metry i centymetry.

Grzech i nieprawość oddzieliły nas od Boga. Zaprzeć się siebie, to oddać się całkowicie Bogu i nie czynić starania o ciało. Wziąć swój krzyż znaczy koniec „siebie”. W czasach rzymskich, kiedy człowiek wziął na siebie krzyż, żegnał się z rodziną i znajomymi. On już nie wracał. Iść za Jezusem, to odejść od wszystkiego, co jest przeciwne Jemu lub Jego woli. Bóg nie powołał was i mnie, byśmy robili to, co możliwe. Jesteśmy powołani do wykonywania tego, co niemożliwe. To, co niemożliwe, pojawia się tylko po drugiej stronie zmartwychwstania. Nie ma zmartwychwstania bez śmierci. Prawdziwe przebudzenie przychodzi przez śmierć. To znaczy śmierć dla siebie. Nigdy nie było przebudzenia na innym gruncie. Ostateczne zgromadzenie na ziemi, przebudzenie końcowe na pewno nie będzie inne. Jeżeli mamy jakieś zastrzeżenia odnośnie Boga, nie może być prawdziwego przebudzenia. „Dla mnie życiem jest Chrystus...” powiedział Paweł. „Jestem ukrzyżowany z Chrystusem...” (Galacjan 2:20), to stwierdzenie człowieka umarłego. On oddał swoje ciało za innych. Przyjął zmysł kogoś innego. Nie ma swojej woli. „..Chrystus żyje we mnie...” To jest przebudzenie. Chcę, byście o tym myśleli. Wszelkie starania, by coś opracować, mieć właściwą muzykę, uszczęśliwić ludzi i iść do domu, to nie przebudzenie. Przebudzenie coś kosztuje. W naszej historii ten chłopiec oddał wszystko. To jest koszt. Jeżeli oddajemy tylko to, co nam zbywa, musimy znowu prosić. Kiedy „damy wszystko”, otrzymujemy cud. Jeżeli oddamy wszystko Bogu, On da nam wszystko.

Jeżeli w nas jest wahanie, u Boga też będzie wahanie. Ten chłopiec oddał wszystko. Wszyscy zostali nakarmieni i wiele jeszcze pozostało. To przerażające, nakarmić 5000 ludzi, jeżeli nie masz nic. Oni jednak coś mieli. Mieli kanapkę z rybą i chłopca, który był ochotny, by to dać. To wszystko, czego Bóg oczekuje. Czy jesteście ochotni, by oddać wszystko? Jezus łamał, a uczniowie rozdawali. Jeden człowiek oddał Swoje życie, a cały świat ma możliwość odkupienia. Jezus umarł. Jego ciało zostało złamane i cała ludzkość została nakarmiona. Nie ma takiego człowieka na ziemi, który nie mógłby być zbawiony, gdyż Jezus oddał wszystko. Wszystkie cuda są wynikiem Jego śmierci. On był martwy, kiedy się urodził. On był zabity przed założeniem świata.

Niewielu ludzi w historii naprawdę uczyniło Jezusa Panem. To znaczy, niewielu ludzi żyło tylko dla Niego. Ci, którzy uczynili Go Panem, są odpowiedzialni za wszystkie przebudzenia w historii tego świata. Tacy ludzie są niepokonani. Nie można ich zdenerwować, oni są martwi. Chrześcijanie na pół etatu mają niewielką wartość dla Chrystusa lub świata. Historia została wypisana przez ludzi, którzy żyli tylko „dla sprawy” [dla idei]. Dzingis Khan, Mahomet, Aleksander Wielki, Hitler,  [Stalin, Mao Zedong, Kim Ir Sen]  to byli ludzie, którzy żyli tylko dla „sprawy”. Ich panem był szatan. Oni żyli, by szatan żył. Paweł powiedział, „dla mnie życiem jest Chrystus” (Filipian 1:21). Spójrzcie na historię. Czytajcie biografie ludzi, którzy wpłynęli na historię bardziej, niż inni. Oni mieli jeden cel. Ich panem był szatan, a ich życie było poświęcone dla celu, dla którego szatan ich nabył.

Jezus powiedział, „Mam moc oddać swoje życie”. Pomyślcie o tym. Prawo, by umrzeć. Tylko z prawem do śmierci przychodzi prawo do życia. Świadectwo Pawła było, „Śmierć wykonuje dzieło swoje w nas” (2 Kor. 4:12). Ze śmierci przyszło życie. Jezus był dla Ojca tym, czym był Przybytek w Starym Testamencie; „Bożym przykryciem”.

„Szkoła Chrystusa” - cykl Przebudzenie, z rozdziału – Koszt przebudzenia

środa, 19 grudnia 2012

kiedy podejmuję właściwą decyzję, wiara zaczyna ożywać

"Wiara wasza bowiem bardzo wzrasta a wzajemna miłość wasza pomnaża się w was wszystkich,” 2 Tes. 1:3

Narzędziem wiary jest słowo Boże, z jego nieopisanym bogactwem obietnic. To obietnice Boże pobudzają naszą wiarę, a wiara chwyta obietnice. Słyszycie słowo Boże i wasza wiara jest poruszona do wierzenia. Nie mówię tu o darze wiary, który otrzymało niewielu, ale o łasce wiary, która jest dostępna wszystkim dziedzicom tej obietnicy. „Z łaski jesteście zbawieni przez wiarę i to nie jest z was, jest to dar Boży”. Gdybyście nie mieli wiary, nie moglibyście narodzić się na nowo. Wiara nie może oczekiwać, że Bóg postąpi inaczej, niż obiecał. Tak więc słowo Boże jest narzędziem. Ponieważ natura wiary opiera się na wierności Bożej, jest z konieczności związana z obietnicami Bożymi. Taka była wiara Abrahama, że wierzył Bogu. (Rzymian 4:3). On wierzył, że Bóg mówił szczerze i uczyni to, co powiedział. Jak ta wiara działała? On po prostu czynił to, co mu powiedziano.

Wiara rośnie w sercu tego, kogo serce jest utwierdzone w obietnicy. Jest też doświadczenie wiary i cierpliwości. Znakiem żywej wiary jest jej trwałość. Bóg chce, byśmy odziedziczyli obietnice. To wymaga wiary, która została oczyszczona i udoskonalona przez ćwiczenie cierpliwości. Bóg chce, by wasze modlitwy nie tylko zmieniały rzeczy, ale zmieniały was. Bóg Abrahamowi w starszym wieku obiecał syna. Lata mijały i syn się nie urodził. Kiedy to, co nieprawdopodobne stało się niemożliwe, wiara Abrahama doszła do doskonałości i był on pewien, że obietnica się spełni. „A tak, ponieważ czekał cierpliwie, otrzymał to, co było obiecane.” (Hebr. 6:15). „Wierzcie, że otrzymaliście”, mówi do nas Zbawiciel, „a spełni się wam”. Ewidentnie widać, że Abraham wierzył Bogu w czasie czekania, gdyż Biblia mówi, że oddawał Bogu chwałę w cierpliwym oczekiwaniu obietnicy. W czasie oczekiwania i modlitwy doszedł do takiej wiary, że był pewien, iż otrzyma odpowiedź.

Doświadczenie uaktywnia w was wolę Bożą i przygotowuje was na błogosławieństwo. „Nie porzucajcie więc ufności waszej, która ma wielką zapłatę. Albowiem wytrwałości wam potrzeba, abyście, gdy wypełnicie wolę Bożą, dostąpili tego, co obiecał.” (Hebr. 10:35,36). By modlitwa zwyciężała, musi być z wiarą. Jeżeli jesteście narodzeni na nowo, macie wiarę. Musicie zawsze stawać po stronie wiary. To znaczy, nie dawać miejsca dla strachu. Nigdy nie wyjdziecie poza strach, kiedy będziecie w miejscu niemożności. Kiedy Mojżesz stanął przed Morzem Czerwonym, armia była za nim, a góry po dwóch stronach. To było niemożliwe. Przyszedł strach. On wołał. To spotyka nas wszystkich. Działać z wiarą, oznacza stanąć po stronie wiary. Ja  wierzę w to, co mówi Bóg, a nie w to, co mówi diabeł i strach. To jest wiara. To nie jest sprawa moich uczuć, uderzeń zimna lub gorąca, ale tego, co Bóg mi powiedział. Ja na tym stoję. Kiedy podejmuję właściwą decyzję, wiara zaczyna ożywać. Następna z sześciu zasad, by wiara zwyciężała, musi być w imieniu Jezusa. „I o cokolwiek prosić będziecie w imieniu moim, to uczynię, aby Ojciec był uwielbiony w Synu.” (Jan 14:13). W Nowym Testamencie jest wielki akcent na wartości i mocy imienia Jezus. Możemy wzywać tego imienia dla zbawienia (Rzym. 10:13). W tym imieniu jesteśmy obmyci, uświęceni i usprawiedliwieni. (1 Kor. 6:11). W tym imieniu jesteśmy ochrzczeni. (Dz. Ap. 10:48). W tym imieniu mamy nadzieję, spotykamy się, w tym imieniu dziękujemy, głosimy, w tym imieniu wypędzamy demony i uzdrawiamy chorych. To jest imię, które mamy przywilej mieć i dla którego jesteśmy powołani, by cierpieć. (Dz. Ap. 9:15 i 16).

Co to znaczy modlić się w Jego imieniu? To znaczy działać zamiast Niego. Każdy demon może powiedzieć, „W jego imieniu”. To coś więcej, niż słowa. To znaczy być tam zamiast Niego. Modlić się w Jego imieniu, znaczy działać jako Jego przedstawiciel i takie modlitwy są tak efektywne, jak gdyby On sam się modlił. Kiedy działam w Jego imieniu, to tak, jakby On to robił. Kiedy Piotr wskrzesił Dorkę z martwych, nie powiedział, „W imieniu Jezusa dziewczynko wstań”. On powiedział, „Powiadam ci, wstań”. Nie użył tego imienia słowami, ale był tam zamiast Chrystusa. Modlić się w imieniu Jezusa, to modlić się z całym autorytetem Syna Bożego, który powiedział, „Dana mi jest wszelka moc na niebie i na ziemi”. (Mat. 28:18).

Na wiele modlitw, do których dołączone jest w imieniu Jezusa, nie ma odpowiedzi. Inne modlitwy omijają to wyrażenie, ale spełniają warunki i zwyciężają. Co obejmują te warunki? Jak możemy być pewni, że modlimy się w Jego imieniu? To znaczy modlić się jako Jego przedstawiciel, według Jego zmysłu i celu. Kiedy się modlimy, jesteśmy motywowani Jego interesem, obciążeni Jego ciężarem, zdążamy do Jego celu i tak modlimy się w Jego imieniu. To znaczy być z Nim jedno w Jego woli i celu. Cała sprawa polega na doświadczaniu jedności z Jezusem Chrystusem. Działanie jako Jego przedstawiciel, to nie tylko proszenie, ale i otrzymywanie. Kiedy otrzymujemy to, o co prosimy, jesteśmy dalej związani faktem, że jesteśmy jego przedstawicielami. Cały czas Jego pragnienie i cel musi być przed nami. Otrzymujemy w Jego imieniu, trzymamy w Jego imieniu wszystko, co  otrzymaliśmy w nadziei, a pewnego dnia zdamy z tego rachunek. „Prosicie, a nie otrzymujecie, dlatego że źle prosicie, zamyślając to zużyć na zaspokojenie swoich namiętności.” Pan Jezus musi strzec Swoich praw, a nasze działanie tylko w Jego imieniu jest zabezpieczeniem. Kiedy Pismo Święte mówi o ludziach, którzy oddali swoje życie dla imienia Jezusa, albo o kimś, kto jest gotów umrzeć dla tego imienia, widzimy, jaka musi być nasza relacja do tego imienia, „aby Ojciec był uwielbiony w Synu”. Modlimy się w imieniu Jezusa tylko wtedy, kiedy nadrzędnym celem naszej modlitwy jest to, by Ojciec był uwielbiony.

Na koniec, zwycięstwo w Duchu oznacza modlitwę w Duchu. Juda 20 mówi o modlitwie w Duchu. Modlimy się tak, by Duch Święty modlił się w nas. Modlitwa w Duchu oznacza, że Duch namaścił tego, kto się modli. To znaczy, że Duch kieruje tą modlitwą według Rzymian 8:26. Modlić się w Duchu oznacza pozwolić Mu modlić się przeze mnie.

„Szkoła Chrystusa” - cykl Przebudzenie, z rozdziału – Dynamika modlitwy

wtorek, 18 grudnia 2012

miejcie wiarę w Boga

Widzieliśmy, że trwanie [wytrwałość] jest zasadą numer jeden dla zwycięskiej modlitwy. Wy trwacie w Chrystusie, a wtedy słowo Boże jest w was. Modlitwa według woli Bożej jest inną zasadą, która gwarantuje nam miejsce w zwycięskiej modlitwie. „Jeśli o coś prosić będziecie według woli mojej, wysłucham was. Jeśli was wysłucham, to już macie to, o co mnie prosiliście”. Widzieliśmy również, jak możemy poznawać wolę Bożą ze słowa Bożego. Jeżeli modlimy się zgodnie z wolą Bożą, mamy spotkanie z Bogiem, a jeżeli On nas słyszy, mamy odpowiedź. Doszliśmy do osobistych spraw, które nie są zapisane w Biblii i dowiedzieliśmy się, że możemy to poznać przez działanie Ducha w naszych sercach.

W Rzymian 8:26-27 czytamy, „Podobnie i Duch wspiera nas w niemocy naszej; nie wiemy bowiem, o co się modlić, jak należy, ale sam Duch wstawia się za nami w niewysłowionych westchnieniach. A Ten, który bada serca, wie, jaki jest zamysł Ducha, bo zgodnie z myślą Bożą wstawia się za świętymi.” Wstawiennictwo Chrystusa za wierzącym jest dokonywane bez wierzącego. Wstawiennictwo Ducha za wierzącym jest zależne od samego wierzącego. Są dwa wstawiennictwa. Chrystus po prawicy Ojca wstawia się za nami. On to czyni beze mnie. Duch Święty wstawia się za świętymi przeze mnie. Wiersz 23 tego rozdziału do Rzymian mówi, że „wzdychamy”. Wiersz 26 mówi, że „On wzdycha”. To nie są dwa różne wzdychania, ale jedno. Czy jesteście nieświadomi, jak i o co mamy się modlić? Macie w sobie Ducha Bożego, który  doskonale zna wolę Bożą, ma doskonałą społeczność z Ojcem i Jego potężną mocą. Jego wstawiennictwo jest ograniczone tylko przez nasz stopień przygotowania, chęci i zdolności do modlitwy. Zawsze należy pamiętać, że poznanie woli Bożej wymaga serca w pełni poddanego tej woli, cokolwiek to jest. „Jeśli kto chce pełnić wolę jego, ten pozna” (Jan 7:17).

Po drugie, obejmuje to cierpliwe oczekiwanie na Boga w modlitwie, by Duch Święty nas mógł oświecić. Świadectwo George’a Millera ilustruje ważność tych dwóch cech, czyli serca ochotnego i serca oczekującego. Po 7 tygodniach cierpliwego oczekiwania na Boga odnośnie budowania dodatkowych dwóch budynków na sierociniec za cenę 50.000 funtów, napisał: „Mogłem dzień po dniu czekać na Pana z myślą o powiększeniu pracy i miałem w tym czasie doskonały pokój, który jest rezultatem szukania. W tym, z łaski Pana, bez wysiłku mogłem odłożyć na bok wszelkie myśli o całej tej sprawie; gdybym tylko był pewien, że jest to wolą Bożą, a z drugiej strony zaraz poszedłbym naprzód, gdybym wiedział, że on tak chce. Po wielu miesiącach myślenia o tej sprawie, rozważając wszystkie aspekty i trudności, po wielu modlitwach byłem prowadzony do podjęcia decyzji o powiększeniu. Mój umysł ma pokój”.

Możemy również, przez cierpliwe oczekiwanie na Boga wymodlić naszą drogę do upewnienia się o woli Bożej. To wiara prowadzi do następnej zasady zwycięskiej modlitwy. „W cierpliwości posiądziecie dusze wasze”. Oni wiedzą, że Bóg powołał ich do służby, do czegoś. Nie wiedzą dokładnie, co to jest i w swojej niecierpliwości odbiegają i zaczyna się walka, jak Abraham z Hagar, próbując wykonać wolę Bożą przez ciało, którego postępek przeklął ziemię. Przez cierpliwe oczekiwanie wierzące serce może otrzymać odpowiedź i mieć pewność w Bogu. Czwartą zasadą jest, że musimy modlić się „w wierze”. Musimy modlić się w wierze. Jezus powiedział, „..Miejcie wiarę w Boga! Zaprawdę powiadam wam: Ktokolwiek by rzekł tej górze: Wznieś się i rzuć się w morze, a nie wątpiłby w sercu swoim, lecz wierzył, że stanie się to, co mówi, spełni mu się. Dlatego powiadam wam: Wszystko, o cokolwiek byście się modlili i prosili, tylko wierzcie, że otrzymacie, a spełni się wam.” (Marek 11:22-24).

Jeżeli macie wiarę, nic nie będzie dla was niemożliwe (Mat. 17:29) Niech prosi z wiarą, nic nie wątpiąc (Jakuba 1:6). Wiara, która działa w modlitwie nie jest jakąś tajemniczą sztuką lub mistyczną zdolnością, którą jedni święci mają, a inni nie. Jest ona dana wszystkim. Wiara, która was zrodziła w Bogu, jest wiarą Bożą. Jezus polecił, miejcie wiarę w Boga. W Marka 11:22 On poleca to wam i mnie: „Miejcie wiarę w Boga”. On oczekuje, że jako wierzący, będę temu posłuszny. Wiary nie można wypracować. Żaden akt woli nie może jej wytworzyć. Trzeba zrozumieć i być posłusznym prawom, które tworzą wiarę. Podstawą wiary jest prawidłowy stan serca przed Bogiem. Nigdzie nie dojdziesz, jeżeli twoje serce nie jest w porządku. Najbardziej śmiertelnym nieprzyjacielem wiary jest pycha w sercu. Jest to częsty nieprzyjaciel wiary, szczególnie w rzeczach duchowych. Większa troska o reputację w oczach ludzi, niż Boga, zazdrosne pragnienie ochrony naszej godności, choćby to było kosztem Pana i inne podobne rzeczy, mogą zniszczyć ducha wiary w sercu. „Jakże możecie wierzyć wy, którzy nawzajem od siebie przyjmujecie chwałę, a nie szukacie chwały pochodzącej od tego, który jedynie jest Bogiem?” (Jan 5:44). Efektywna wiara w modlitwie jest wyraźnie niemożliwa, jeżeli istnieją takie warunki. Bardzo ważne jest, by narzędzia, którymi jesteśmy dla Ewangelii Chrystusa miały niezwykłą wiarę, ale też niezwykłą pokorę. Setnik i niewiasta kananejska. Setnik powiedział, „Jestem człowiekiem poległym władzy tak, jak Ty. Nie jestem godzien, byś wszedł pod mój dach, ale powiedz tylko słowo”. To jest pokora. Niewiasta z Syrofenicji powiedziała, „Nawet psy jedzą pod stołem z okruszyn Pana”. Przy innej okazji, kiedy apostołowie prosili Pana, by przydał im wiary, On powiedział im o słudze orzącym lub pasącym owce, który musiał się nauczyć być pokornym i posłusznym przed swoim panem. Potem zakończył, „Tak i wy, gdy uczynicie wszystko, co wam polecono, mówcie: Sługami nieużytecznymi jesteśmy, bo co winniśmy byli uczynić, uczyniliśmy.” (Łuk. 17:5-10). Pierwszą tajemnicą wzrostu wiary jest posłuszne i pokorne serce.

„Szkoła Chrystusa” - cykl Przebudzenie, z rozdziału – Dynamika modlitwy