Bert Clendennen

Bert Clendennen

czwartek, 19 lipca 2012

włóż to drzewo w swoją gorycz

„Mojżesz wołał do Pana, a Pan wskazał mu drzewo; i wrzucił je do wody, a woda siała się słodka...” (2M 15,25). 'Mara' to stan mojego serca, kiedy wychodzę z Egiptu. Kiedy zrywam z Egiptem (odcinam się od Egiptu). jestem gorzki, ponieważ Egipt mnie okrada i zabija, nieprzyjaciel przychodzi, aby zabijać. My służymy Bogu światłości, w Nim nie ma ciemności, nie ma w Nim niczego czarnego, niczego szarego, niczego niewyraźnego. Gdy znajduję się w zamieszaniu, oznacza to jedno: muszę zawrócić i zobaczyć, w którym momencie zszedłem z właściwej drogi, tracąc promień jego światła i posłusznie wrócić do miejsca światłości.

Nie potrzebuję uwolnienia, nie potrzebuję nowego planu, ale muszą stanąć w obliczu swoich odpowiedzialności wobec Pana. Potrzebuję, aby Pan pokazał mi, gdzie zbłądziłem w tym planie i celu Boga Jedyne, co muszę zrobić, to ukorzyć się przed Bogiem, pokutować, zobaczyć, że moje zbłądzenie jest grzechem przed Panem, wyznać, że to nie podoba się Bogu, że jest to grzechem. To jest cały obowiązek człowieka – okazywać miłość, miłosierdzie, sprawiedliwość i w pokorze chodzić przed Bogiem. Mara (gorzki), to stan mojego serca, gdy wychodzę z Egiptu.
Gdy grzesznik pokutuje, jego grzechy są zmywane, cały kościół się cieszy i niebo jest blisko. Pomimo że czuje się on tak czysty i tak dobry, to jednak nic zajdzie zbyt daleko, dopóki nie uświadomi sobie, że w jego sercu jest jeszcze trochę grzechu, z którym trzeba się rozprawić. Bóg za bardzo cię kocha, aby pozostawić cię na tej drodze, na której cię znalazł i zaakceptował w swoim Synu. On chce cię skonfrontować z pustynią twojego serca, a to będzie gorzkie i przykre.

Poznanie tego grzechu uchroni nas od rozpaczy, od kuszenia Chrystusa, od fałszywego oskarżania Boga. Nie oszczędzi nam prób. „Najmilsi! Nie dziwcie się, jakby was coś niezwykłego spotkało, gdy was pali ogień, który służy doświadczeniu waszemu, ale w tej mierze, jak jesteście uczestnikami cierpień Chrystusowych, radujcie się.” (1Piotra 4,12-13). Gdy znajduję się w miejscu goryczy, czy to spowodowanej przez kogoś innego, czy z własnej winy, nie mam społeczności z Bogiem. Tak właśnie jest. Owszem - jestem zbawiony, napełniony Duchem, tak, ale to jest gorycz. Prawdopodobnie nie byłem Bogu posłuszny w modlitwie, nie czytałem Słowa. Już z powodu tego jestem pełen winy i kiedy znajduję się w takiej sytuacji, nie mogę czerpać z żadnego duchowego źródła. Nie mam żadnej wiary, gdyż moje serce potępia mnie. Jeśli będę wołał w swojej udręce. Bóg pokaże mi drzewo i powie mi: „Włóż to drzewo w swoją gorycz”. Tym drzewem jest krzyż. Krzyż wrzucony do tej gorzkiej wody zamieni ją w wodę słodką. Kiedy Bóg prowadzi nas na miejsce pustynne. Jego celem jest umieścić krzyż we właściwej perspektywie w naszym życiu.

Jedyną drogą wyjścia z tej sytuacji (goryczy) jest przyjąć krzyż i powiedzieć Bogu - Tak. Jeśli Chrystus ma być w nas ukształtowany, to krzyż musi w nas działać, ponieważ to na krzyżu nasze ciało jest złamane. Bóg pokazuje nam żywą wodę i sprawia, że przez wiarę jest ona dostępna w częściowym naszym zrozumieniu. Nie chronimy własnej reputacji. Jak możemy chcieć chronić reputację, kiedy ten, który był równy Bogu przyjął postać człowieka i stał się sługą, a umierając za nas na krzyżu stał się przekleństwem. Musimy przyjąć krzyż i wszystko to, co on oznacza. Musimy przyjąć pełne znaczenie śmierci ciała, abyśmy mogli doświadczyć duchowego i moralnego zmartwychwstania będąc w ciele, i aby Bóg mógł objawić Swego Syna.

Zrozumienie tego pomoże nam poznać, że pustynia spotyka nas nie po to, aby nas zniszczyć, lecz po to, aby nas wypróbować. Diabeł uwielbia nauczać z. Biblii. Za każdym razem, kiedy jakaś gorycz ujawni się, on powie ci, że jesteś niezbawiony. Musimy wiedzieć wystarczająco, abyśmy mogli powiedzieć mu: „Zamknij się, diable, ja idę za obłokiem”. W przeciwnym razie on przekona cię, że zbłądziłeś. Dzieci Izraela, gdy dotarły do Morza Czerwonego, myślały, że zbłądziły Jednak nie zeszły z właściwej drogi, ale podążały za oblokłem. To Bóg ich tam doprowadził.

To, co dzieje się w twoim życiu nie jest dziwne ani przypadkowe. To obłok cię tam zaprowadził, to Bóg i to jest Jego sposób na pokazanie ci twojego serca. Ciało idzie na krzyż, a w tobie mieszka Chrystus. Dlatego właśnie Paweł mówi: „Z Chrystusem jestem ukrzyżowany, jednak żyję...” (Gal. 2,20). Jest tak wiele rzeczy, na które odpowiadamy, a na które zmarli nie odpowiadają. Bóg tego tak nie zostawi. Tak długo, dopóki będzie we mnie choć odrobina tego, co cielesne, Bóg będzie mnie z tym konfrontował. „Sprawiedliwi żyją z wiary”, ale jeśli słuchasz diabła nauczającego cię z Biblii, to zboczysz z Bożych dróg nie rozumiejąc, że to Bóg doprowadził cię do tego miejsca, aby ujawnić to wszystko, co nie jest z Niego.

Próba rozniecana jest jak ogień i obraca wszystko w płyn, tak aby nieczystości mogły wypłynąć na powierzchnię. Tylko Pan może dać człowiekowi serce kamienne lub mięsiste, może zmienić cętki lamparta lub dodać miarę do wzrostu człowieka. Aby powstało naczynie, przez które będzie On mógł objawić swego Syna, Bóg często musi postępować surowo. Aby odnowić przesłanie Pięćdziesiątnicy, musi On mieć naczynie, człowieka według Swojego własnego serca.

„Odnowienie przesłania Pięćdziesiątnicy” z rozdziału  - Człowiek według Bożego serca

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz