List do Filipian 3,8-10; List do Efezjan 1,9-10
Myślą przewodnią w naszym rozważaniu będzie zwrot znajdujący się w wersecie dziesiątym pierwszego rozdziału Listu do Efezjan, a który brzmi: „...i w Chrystusie połączyć w jedną całość wszystko”.
Te fragmenty mówią same za siebie. Kiedy usłyszymy w tych słowach głos Ducha, z pewnością odczujemy sens znaczenia, wartość i treść. To jest tak, jakbyśmy podeszli do drzwi nowego królestwa, pełnego niezbadanych cudów, które wymagają objawienia. Na progu tego królestwa przez chwilę spotykamy się ze stwierdzeniem, które ma sprawdzić nasze kroki.
Jeśli zbliżamy się tam z takim poczuciem, że już coś wiemy lub posiadamy, wtedy to słowo powinno sprawić, że będziemy musieli się ostro zatrzymać: „...nikt nie zna Syna, tylko Ojciec...” (Mt 11,27). Być może myśleliśmy, że coś wiemy o Panu Jezusie i że mamy zdolność poznania, ale jest napisane, że „...nikt nie zna syna, tylko Ojciec”. Stając w obliczu tego faktu widzimy, że to jest właśnie ten niedostępny ląd, do którego nie możemy się dostać, nie mając odpowiedniego sprzętu.
Podążając za odkryciem wstrząsającego faktu, że człowiek jest całkowicie niezdolny do poznawania rzeczy z natury, napotykamy następny fakt: „przyjemnością ze strony Boga było... objawić Swego Syna we mnie”. Podczas gdy Bóg sam zna Swego Syna, w Jego sercu jest to, aby dać nam objawienie. Trzymajcie się tego. Poznawszy prawdę o tym, że jesteśmy całkowicie zależni od objawienia, że wszystkie ludzkie udogodnienia i ludzka zdolność wykluczają się w tym względzie widzimy, że wszystko to jest z łaski.
Przeczytajcie te dwa urywki w świetle tego, kim był Paweł, gdy był znany jako Saul i gdy potem był apostołem Pawłem, a zyskacie coś więcej z ich mocy. Paweł nazywał siebie mistrzem w Izraelu - był uczonym w Piśmie i był pewny swojej wiedzy na temat Boga. Ale nawet on odkryje, że nic z tych rzeczy tak naprawdę nie liczy się w królestwie Chrystusa. Zostanie doprowadzony do miejsca, w którym zda sobie sprawę ze swojej całkowitej ślepoty, ignorancji, bezradności, z tego, że jest całkowicie przekreślony i potrzebuje Bożej łaski, aby dostrzec choćby najsłabszy promień światła. Musi zostać bardzo upokorzony i powiedzieć: „...przyjemnością ze strony Boga było objawić Swego Syna we mnie”. To jest łaska.
W tych lekcjach rozważamy niezbadaną pełnię tego, co Bóg sam umieścił w swoim Synu, który stał się wyrazem Jego łaski względem nas. To jest przesłanie Pięćdziesiątnicy. Dochodzimy do momentu objawienia się Pawłowi Chrystusa. Nie czynimy tutaj żadnych porównań pomiędzy apostołami, jednakże uważam, iż bezpiecznie jest powiedzieć, że Paweł bardziej niż ktokolwiek inny tłumaczył i tłumaczy Chrystusa. Biorąc pod uwagę fakt, że Paweł jest tym, który wprowadza nas w tajemnice dotyczące Chrystusa zauważamy, w jaki sposób urzeczywistnia on i reprezentuje to, o czym mówi. Nie tylko to, co Paweł mówi, lecz również on sam doprowadza nas do głębszego zrozumienia Chrystusa.
To, co chcę byśmy zobaczyli w tym połączeniu, to ciągle wzrastające w Pawle objawienie i wyrażanie Chrystusa. Nie ma żadnych wątpliwości co do wzrostu tego objawienia. Na początku upodobało się Bogu objawić w nim swego Syna, ale pod koniec było tak, jak gdyby nic nie wiedział o Chrystusie. Zrozumiał, że jego Chrystus jest niezmierzony i jest poza zasięgiem jego myśli, a on zapuścił się w wieczność z wołaniem na swoich ustach: „...żebym poznał Go...”. Kim jest ten, którego Paweł chce poznać (Mt 3,17)?
Natura naszej wieczności
Wierzę, że natura naszej wieczności będzie polegać na odkrywaniu Chrystusa.
Nie sądzę, byśmy poznali Chrystusa w Jego pełni natychmiast. Wierzę, że mamy odkrywać Go - kierowani przez to słowo w czasach, które nadejdą. To wzrastające objawienie Chrystusa utrzymywało Pawła i jego służbę przy życiu. Nigdy nie było takiego momentu, kiedy sugerowano by, że on już wszystko wie; zawsze było o wiele więcej do poznania. Paweł mówił swoim życiem: „Jeszcze niczego nie wiem, ale widzę jakby za mgłą, oczami ducha, Chrystusa tak wielkiego, tak niezmiernego, że na zawsze mogę stać przed nim z wyciągniętą ręką”.
Paweł rozpoczął od koncepcji żydowskiej. Nie jest możliwe określenie, czym ta koncepcja była, ale wiemy, że była bardzo ograniczona. Żydowski Mesjasz reprezentował coś ziemskiego i tymczasowego - ziemskie królestwo i wszystkie tymczasowe korzyści, które mogłyby z tego wypływać dla ludzi na ziemi. W tym właśnie miejscu zaczynamy, jeśli chodzi o wiedzę Pawła o Chrystusie.
Czytając ewangelie, szczególnie Mateusza, zobaczycie, że ich celem wobec wierzących Żydów było pokazanie, że Chrystus uczynił trzy rzeczy: 1. Skorygował ich pojęcie na temat Mesjasza. 2. Wypełnił największe nadzieje dotyczące Mesjasza, które to nadzieje mogłyby być ich. 3. O wiele bardziej przekraczał granice ich sposobu myślenia. Musimy pamiętać, że ewangelie te nie zostały napisane nigdy po to, aby po prostu przekonać niewierzących. Zostały napisane również dla wierzących, aby poprzez interpretację wspomóc ich wiarę.
Ewangelia Mateusza została napisana, aby interpretować i potwierdzać wiarę w Chrystusa ukazując: 1. Kim naprawdę był Chrystus. 2. Po co tak naprawdę przyszedł. 3. W jaki sposób oni, wierzący, mogli skorygować i poprawić swoją koncepcję Mesjasza. Te informacje miały pokazać, że Chrystus wypełnił największe mesjańskie nadzieje i sam nad nimi wszystkimi górował. Paweł interpretuje Mateusza, Marka, Łukasza i Jana i sprawia, że możemy widzieć Chrystusa jako tego, w którym spełnia się każda nadzieja, i w którym każda rzecz staje się możliwa.
Czy oni oczekiwali ziemskiego królestwa? Chrystus uczynił coś nieskończenie lepszego niż to. Przygotował dla nich kosmiczne odkupienie. On nie tylko wyzwolił ich spod panowania Rzymu, ale uwolnił ich z mocy zła we wszechświecie. „Który nas wyrwał z mocy ciemności i przeniósł do Królestwa Syna swego umiłowanego” (Kol 1,13). Teraz możemy choć trochę zobaczyć, co oznacza uwolnienie od naszych wrogów.
„Odnowienie przesłania Pięćdziesiątnicy” z rozdziału - Cel wieków
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz