Józef słyszy Boże wezwanie, aby uratować naród, ale jest zupełnie nieprzygotowany do tego zadania. W czasie, gdy Józef został powołany, w ogóle nie wydawał się być dobrym materiałem na ministra. Był rozpuszczony przez swego ojca, który w momencie jego narodzin był już starym człowiekiem. Po ludzku mówiąc, wyglądało na to, że Bóg dokonał niewłaściwego wyboru (I M 37,3). Aby stać się naczyniem, którym Bóg będzie mógł się posłużyć, by ocalić swój naród, Józef musiał przejść przez czas całkowitego odrzucenia. „Wysłał przed nimi męża, Józefa sprzedanego w niewolę. Nogi jego skrępowano pętami; dostał się w żelazne kajdany” (Ps 10:17-18). Komentarze w niektórych Bibliach mówią „aż żelazo weszło do jego duszy”.
Przez własnych braci został sprzedany do niewoli, a potem zdradziła go kobieta, której kłamstwa sprawiły, że wrzucono go do lochów więzienia Egiptu. Wszystko to działo się za przyzwoleniem Boga. Poprzez te okropne próby zostało ukształtowane naczynie, przez które Bóg mógł działać i osiągnąć swój cel. Nie było i nie ma innej drogi. Gdy był chłopcem. Bóg przemówił do niego we śnie i objawił mu, że rzeczywiście ochroni i zachowa naród izraelski przy życiu. Mimo że ten młody człowiek miał słowo od Boga, piekło wylało na niego całą swoją wściekłość.
Józef przeszedł przez ten 20-letni okres piekła, aby mogło się okazać, czy rzeczywiście wierzył w to, co Bóg powiedział. „Wysłał przed nim męża, Józefa... Dostał się w żelazne kajdany aż do czasu, gdy się spełniło słowo jego i wyrok Pana go uniewinnił” (Ps 105,17-19). W tej wilgotnej, pełnej chłodu celi więziennej tysiące demonów rzuciły wyzwanie jego wierze mówiąc mu, że Bóg do niego nie przemówił. Mówiły mu również, że wolą Bożą nie może być, aby człowiek cierpiał tak jak on.
Naczynie było kształtowane, a Józef nie zwątpił. Bóg przemówił, a on nie uwierzył okolicznościom, które pozornie sprzeciwiały się Bożemu przesłaniu. Mimo tego wszystkiego, co mu się sprzeciwiało, Józef wierzył Bogu. jednego dnia siedział w lochu, na pozór zapomniany przez Boga i ludzi, tysiące demonów nazywały go głupcem z powodu jego nieustannej wiary, a następnego dnia jeździł rydwanem, będąc drugą osobą w państwie, po faraonie.
„Posiał król mężów i uwolnił go, władca ludów wypuścił go na wolność”. Ustanowił go panem domu swego i włodarzem całego mienia swego, aby szkolił książąt jego według swego uznania i nauczał mądrości starszych jego. Przybył tedy Izrael do Egiptu, Jakub był przybyszem w ziemi Chama. I rozmnożył lud swój bardzo, i uczynił go potężniejszym niż nieprzyjaciół jego” (Ps 105,20-24). Bóg potrzebował naczynia - człowieka tak oddanego, żeby mógł przez niego się objawić. Takie naczynie znalazł w osobie Józefa.
Mojżesz nędznie wypadł w swej pierwszej próbie uwolnienia narodu. Kiedy miał około 40 lat, odczuł Boże wezwanie do uwolnienia narodu izraelskiego. Biblia mówi: ,,..nie zgodził się, by go zwano synem córki faraona, i wolał raczej znosić uciski wespół z ludem Bożym, aniżeli zażywać przemijającej rozkoszy grzechu” (Hbr 11,24-25) „I zdarzyło się w tym czasie, gdy Mojżesz już dorósł, że wyszedł do swoich braci i przypatrywał się ich ciężkiej pracy. Zobaczył też pewnego Egipcjanina, który bil Hebrajczyka, jednego z jego rodaków. Rozejrzał się wiec dookoła, a widząc, że nie ma nikogo, zabił Egipcjanina i zagrzebał go w piasku” (2M 2.11-12)
„A gdy faraon usłyszał o tym, chciał Mojżesza zabić. Lecz Mojżesz uciekł przed faraonem, udał się do ziemi Midianitów” (2M 2,15). Po nieudanej próbie uwolnienia ludu Bożego Mojżesz uciekł do ziemi Midianitów, gdzie przez 40 lat pasł owce innego człowieka. Chociaż sam Mojżesz i ludzie wokół niego nie wiedzieli o tym, to Bóg kształtował w tym czasie naczynie, aby wyzwolić swój naród. Aby takie naczynie zostało ukształtowane, Mojżesz musiał spędzić wiele lat w odosobnieniu. Wielu jest powołanych według Bożego celu, ale niewielu jest wybranych. Zamiast stanąć w obliczu ognistych prób, lochów i pustyni, większość rezygnuje. Jednak to ludzkie naczynie, przez które Bóg może objawić siebie, musi wyzbyć się wszelkich ambicji. Ludzkie 'ja' musi umrzeć, a śmierć jest zawsze bolesna.
Gdy Mojżesz po raz pierwszy odczuł Boże powołanie, był człowiekiem mocnym w słowach i uczynkach. Czuł, że jest w stanie wyzwolić naród. Bóg jednak odrzucił go. Czterdzieści lat później wezwanie zostało ponowione: „Gdy Mojżesz pasał trzodę teścia swego Jetry, kapłana Midianitów, pognał raz trzodę poza pustynię i przybył do góry Bożej, do Hebronu. Wtem ukazał mu się anioł Pański w płomieniu ognia ze środka krzewu; i spojrzał, a oto krzew płonął ogniem, jednakże krzew nie spłonął. Wtedy rzekł Mojżesz: Podejdę, aby zobaczyć to wielkie zjawisko, dlaczego krzew się nie spala. Gdy Pan widział, że podchodzi, aby zobaczyć, zawołał nań Bóg spośród krzewu i rzekł: Mojżeszu! Mojżeszu! A on odpowiedział: Oto jestem! ...Rzekł jeszcze Pan: Napatrzyłem się na niedole ludu mojego w Egipcie i słyszałem krzyk ich z powodu naganiaczy jego; znam cierpienia jego. Zstąpiłem przeto, by go wyrwać z mocy Egiptu... Przeto teraz idź! Posyłam cię do faraona. Wyprowadź lud mój, synów izraelskich, z Egiptu” (2M 3,1-8,10).
Tym razem wezwanie to skierowane zostaje do całkiem innego Mojżesza. Ta pustynia, odosobnienie złamały go. Mojżesz nie wierzy już w swoją zdolność wyzwolenia narodu, nie jest już człowiekiem mocnym w słowie i czynie. W rzeczywistości blaga Wszechmocnego Boga mówiąc: „...Kimże jestem, bym miał pójść do faraona i wyprowadzić synów izraelskich z Egiptu? ...A Mojżesz rzekł do Pana: Proszę, Panie, nie jestem ja mężem wymownym, nie byłem nim dawniej, nie jestem nim teraz, odkąd mówisz do sługi swego, jestem ciężkiej mowy i ciężkiego języka. I rzekł Pan do niego: Kto dał człowiekowi usta? Albo kio czyni go niemym albo głuchym, widzącym albo ślepym? Czyż nic Ja, Pan? Idź więc teraz, a Ja będę z twoimi ustami i pouczę cię, co masz mówić" (2M 3,11; 4,10-12).
Kiedy Mojżesz czuje, że ta praca jest dla niego za ciężka, Bóg mówi: „jesteś gotów”. Naczynie musi zostać doprowadzone do stanu całkowitej bezradności po to, by w chwili zwycięstwa nie mogło przypisać sobie żadnej chwały. Izrael wiedział, że Mojżesz nie rozdzielił Morza Czerwonego, ani nie zmienił smaku wód Mara na słodki, ani też nie zsyłał każdego dnia manny. On był jedynie naczyniem, przez które Bóg mógł działać. Zawsze kiedy Bóg kładzie swoją rękę na jakimś człowieku, rozpoczyna się proces czynienia z niego naczynia prawdy, którą ma przekazać. Proces jest zawsze ten sam - śmierć i zmartwychwstanie. Jeśli Chrystus ma wzrastać, coś w człowieku musi stać się tą ofiarą, która zostaje spalona. Prorocy powołani do pouczania narodu muszą przejść przez ogień, próby i testy, aż staną się tak zespoleni z prawdą, którą przekazują, Że w rzeczywistości będą odczuwali tak, jak odczuwa Bóg.
Gdy Boży naród był całkowicie oddany bałwochwalstwu. Bóg powołał Ezechiela. Prorok, aby być skutecznym, musiał odczuwać to samo, co Bóg. To nie mogą być zwykłe słowa, to nie może być mechaniczne. Boży człowiek musi być Jego przesłaniem i czuć Jego przesłanie. Przesłanie Ezechiela jest następujące „Boża małżonka, Izrael, nie żyje i nikogo to nie obchodzi. Prorok musi czuć to, co Bóg; jego serce musi być złamane Bożym sercem”. Aby wypisać to przesłanie na sercu proroka. Bóg dopuścił do nagłej śmierci żony Ezechiela. Nagle ją zabrał, a potem zabronił Ezechielowi biadać i płakać z tego powodu (Ez 24,16). Kiedy Boży człowiek wstał i ogłosił, że Izrael umarł, wiedział już coś o Bożym smutku i żalu.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz